czwartek, 18 czerwca 2015

11. Drobne intrygi



Z przedpokoju dobiegło donośne szczekanie, odgłosy szurania, a potem odgłos zamykania drzwi. Neji, siedział przy biurku i próbował rozwiązywać przykładowe zadania egzaminacyjne, ale jakoś nie potrafił się skoncentrować. Odsunął krzesło i podszedł do biurka. Po chwili na ulicy pojawiła się Hinata, prowadząca Ikara na smyczy. Wreszcie, możnaby powiedzieć. Neji czekał, aż jego kuzynka wyjdzie z domu od momentu, gdy matka wróciła z centrum handlowego.
Poszedł do kuchni.
Matka przygotowywała kolację, ale gdy tylko wszedł odwróciła się tyłem do szafki kuchennej i spojrzała na niego wyczekująco.
- Może mi wyjaśnisz, co miał znaczyć ten sms? Co to znaczy, że tak po prostu zabrałeś ją do domu, mimo że byłyśmy umówione?
Neji był przyzwyczajony do tego, by zawsze wyczerpująco odpowiadać na pytania i nie odzywać się nieproszony w towarzystwie rodziców, ale tym razem po prostu zignorował słowa matki.
- Spotkałaś się z Hyori – odezwał się oznajmującym tonem.
Po twarzy kobiety przemknął cień. Odwróciła wzrok, ale po chwili spojrzała na syna.
- Informowałam cię o tym, że zamierza przyjechać do Tokio. No więc, przyjechała.
Powiedziała to takim tonem, jakby mówiła o pogodzie. Nejiemu trudno było w tej sytuacji zachować zimną krew, mimo wszystko spróbował nadać rozmowie rzeczowy ton.
- I co, zażyczyła sobie spotkania z Hinatą, a ty tak po prostu kazałaś jej przyjść, bez uprzedzenia? Jak to sobie wyobrażałaś?
Matka przymrużyła oczy.
- Nie tym tonem.
Neji zlekceważył jej słowa. W tej chwili było mu wszystko jedno, czy jego słowa zostaną uznane za aroganckie.
- Na co liczyłaś, tak szczerze? – widząc, że matka nie zamierza udzielić odpowiedzi, dodał: - Spodziewałaś się, że jeśli zagrasz na elemencie zaskoczenia Hinata nie będzie chciała z nią rozmawiać? – milczenie potraktował jako potwierdzenie. – Nawet jeśli, za dwa dni by ochłonęła i poprosiłaby cię, żebyś je umówiła. Nie sądzisz chyba, że nie skorzystałaby z okazji, by z nią porozmawiać.
Matka mierzyła go chłodnym spojrzeniem, ale nagle straciła panowanie nad sobą i wybuchnęła:
- Co twoim zdaniem powinnam zrobić? Hyori chce zabrać Hinatę do Kioto, i nie zamierza liczyć się z nami! Zagroziła wytoczeniem sprawy w sądzie, a jej mąż ma i pieniądze i kontakty.
Neji przymknął oczy. Spodziewał się, że usłyszy coś takiego. Intencje ciotki nie były trudne do odczytania, skoro przyjeżdżała, żeby się z nimi finansowo „rozliczyć”. Widocznie nabrała przekonania, że pieniądze załatwią wszystko.
Matka była wyraźnie wzburzona, nie potrafiła przemyśleć sprawy racjonalnie, skoro zdecydowała się na coś tak nieprzemyślanego liczenie na żal Hinaty do matki. Owszem, ten żal istniał, ale Hinata nie była osobą, która działałaby w oparciu o negatywne emocje. Dziwne, że matka na to liczyła.
- Nawet jeśli nie mamy żadnych możliwości działania, to nie jest powód, żeby fundować Hinacie taką niespodziankę. Nic na tym nie ugramy. Poza tym nie wolałabyś najpierw ty z nią porozmawiać, zanim Hyori przeciągnie ją na swoją stronę?
Kobieta usiadła na krześle. Wyglądała na bardzo zmęczoną.
- To nic nie da. Hinata będzie chciała z nią zamieszkać.
- Może – odpowiedział Neji, choć sądził, że w tym przypadku jego matka się nie myli. – Mimo wszystko, powinniśmy spróbować załatwić to inaczej. Prosiłem, byś pozwoliła mi porozmawiać z Hyori.
Matka prychnęła ze złością.
- I twoim zdaniem to coś zmieni?
Neji nie potrafiłby udzielić odpowiedzi na to pytanie.
- Powiedziałaś ojcu, że przyjechała do Tokio?
- Nie.
- Więc nie rozmawiaj z nim o tym, dopóki nie spotkam się z Hyori. Podasz mi jej numer telefonu?
Matka przez chwilę patrzyła na niego z wahaniem. Po chwili wstała i wyjęła z torebki notes. Wyjęła z niej kartkę papieru i podała Nejiemu.
- To numer do hotelu, w którym się zatrzymali.
Neji złożył kartkę na pół i schował ją do kieszeni. Spojrzał na matkę i pomyślał, że powinien powiedzieć jej coś uspokajającego, jednak nic nie przyszło mu do głowy, więc skierował się do drzwi.
- Neji – usłyszał głos a plecami. Odwrócił się. – Nie zapomnij, że Hyori zmieniła nazwisko. Teraz nazywa się Yamanaka.

Dyrekcja Konohy od zawsze kładła nacisk nie tylko na poziom lekcji, ale także na kwestię „rozwoju umiejętności i zainteresowań wychowanków”. Dlatego nauczycielom, którzy chcieli pracować w tej szkole stawiano wiele wymagań, wśród nich obowiązek prowadzenia zajęć pozalekcyjnych i kół zainteresowań w każdym semestrze. Niektórzy nauczyciele spełniali to kryterium z zapałem, inni mniej chętnie. Opinię „króla nadgodzin” miał profesor Sarutobi, który zawsze wykraczał poza niezbędne minimum, a w rekordowym dla siebie semestrze prowadził dziesięć różnych kół zainteresowań. W ostatnim roku się ograniczył – złośliwi twierdzili, że postanowił pójść za głosem serca i jednak opuszczać od czasu do czasu mury szkolne, by dać się ponieść uczuciom.
W tym semestrze nauczyciel prowadził cztery koła zainteresowań i – jak zwykle – jego zajęcia cieszyły się największym zainteresowaniem. Z uwagi na wysoką frekwencję musiał rozdzielić grupę uczęszczającą na zajęcia kółka naukowego fizyków na dwie, mające zajęcia w różne dni tygodnia. Najmniej popularne były zajęcia kółka szachowego, które zwykle odbywały się w kameralnym, kilkuosobowym gronie. Shikamaru był z tego bardzo zadowolony, bo nie znosił tłoku i gdyby osoba prowadzącego nawet do tak niszowej dziedziny przyciągnęła niespodziewanie masy ochotników, musiałby z nich zrezygnować. W poprzednich latach shogi cieszyło się ogromną popularnością i trudno było pomieścić uczestników w sali, prawdopodobnie dlatego profesor zdecydował się zmienić profil zajęć na grę w stylu europejskim – wychodził z założenia, że lepiej nauczyć zainteresowanych zasad nowej gry niż organizować  spotkanie dla ludzi, którzy i tak grają w shogi na co dzień. Pomysł wydawał się być dobry, bo rzeczywiście ludzie przychodzili na zajęcia po to, by uczyć się zasad, więc co tydzień pojawiały się nowe twarze. Na zajęcia przychodziło dużo dziewczyn, co z punktu widzenia Shikamaru było okolicznością sprzyjającą – bez skrupułów mógł lustrować wzrokiem ładne dziewczyny i nie ryzykował, że oberwie za to po głowie. Co prawda, był teraz poważnym człowiekiem w poważnym związku – ale uważał, że nawet w tej sytuacji coś mu się od życia należy.
Jeśli szachami interesują się tylko intelektualistki, jak twierdzili niektórzy, to trzeba było przyznać, że w przypadku uczennic Konohy intelekt idzie w parze z urodą. Co tydzień pojawiały się nowe dziewczyny i zawsze było na czym oko zawiesić. A jeśli nawet jakieś zajęcia były mniej interesujące pod tym względem - zawsze można było liczyć na obecność Mayu z pierwszej b, która jak na dziewczynę wykazywała niezwykle konsekwentne zainteresowanie szachami, a na dodatek miała cechy, które czyniły z niej ideał. Shikamaru z jednej strony cenił ładne rysy twarzy i nienaganną sylwetkę, ale zwracał też uwagę na delikatny makijaż i kobiece zachowanie, które są niezbędne, by dziewczyna była atrakcyjna. Niestety, coraz więcej dziewczyn było pozbawionych wyczucia i dobrego smaku, co było widać zarówno w ich wyglądzie, jak i zachowaniu. Przyjemnością było przebywanie w towarzystwie kogoś, kto wie, na czym polega kobiecość. Nawet jeśli ta osoba była trochę zbyt nieśmiała.
Zdaje się, że małomówność też uważano kiedyś za konieczną cechę prawdziwej damy, ale w tym jednym aspekcie Shikamaru nie był staromodny. Nie znaczyło to, że podoba mu się styl bycia hałaśliwych dziewczyn, których ostatnio spotykało się coraz więcej. Uważał jednak, że jeśli ktoś ma coś ciekawego do powiedzenia, nie powinna go hamować nieśmiałość. Od kilku tygodni uporczywie próbował wciągnąć Mayu w jakąś rozmowę, ale ona zawsze zdawała się być na tyle speszona, że udzielała jedynie krótkich odpowiedzi. Prawdopodobnie jego wysiłki wcześniej zakończyłyby się powodzeniem, gdyby wziął pod uwagę, że kobiety – nieśmiałe czy nie – zazwyczaj uwielbiają plotkować, a już na pewno nie unikają rozmowy wtedy, gdy tematem są romanse.
Mayu na początku rozgrywki szachowej odpowiadała półsłówkami jak zawsze, choć Shikamaru miał wrażenie, że zerka na niego z nietypowym zainteresowaniem. W końcu przemogła się.
- Myślisz, że profesor Sarutobi zaprosi cię na ślub?
Pytanie tak zaskoczyło szatyna, że na szybko wykonał nieprzemyślany ruch na szachownicy. Spojrzał na Mayu, myśląc, że specjalnie odciągnęła jego uwagę od gry, w której – jak zwykle – miał przewagę.
- Bardzo śmieszne – burknął.
Dziewczyna musiała źle zrozumieć jego odpowiedź, bo odezwała się usprawiedliwiającym tonem:
- Ja tego nie wymyśliłam, wszyscy zastanawiają się, kiedy będzie ten ślub i czy profesor zaprosi uczniów. Przynajmniej tych ulubionych.
Shikamaru być może powinien poczuć się urażony– nie pierwszy raz ktoś sugerował, że jest faworyzowany przez wychowawcę. Jednak zupełnie mu to umknęło wobec pozostałej części zdania.
- Zdaje się, że „wszyscy” nie mają lepszych tematów. Skąd ten nagły pomysł ze ślubem?
Mayu popatrzyła na Shikamaru ze zdziwieniem.
- Naprawdę o niczym nie słyszałeś? Cała szkoła huczy od plotek, więc myślałam, że wszyscy w twojej klasie wiedzą. Podobno pani profesor Juhi jest w ciąży.
Shikamaru pokręcił głową z niesmakiem. Generalnie nie uważał, żeby plotkowanie było szkodliwe i nie oburzał się na to, że dziewczyny uwielbiają rozmawiać o nauczycielach. Ale sądził, że zainteresowanie jakim ostatnio wykazują się uczniowie względem domniemanego związku anglistki z profesorem Sarutobim zaczyna robić się niezdrowe. Jak widać miał rację, skoro ktoś zaczął rozpowszechniać tego rodzaju niesprawdzone informacje. A że były niesprawdzone był niemal pewien, ponieważ w innym wypadku doszłoby to już do jego klasy, skoro profesor był jej wychowawcą. Jeśli cała szkoła „huczy”, a nikt im jeszcze tego nie powtórzył – znaczy, że są to insynuacje.
- Rewelacja. Pofesor Tsunade w ubiegłym roku szkolnym była w ciąży trzy razy, ciekawe czy da się pobić ten rekord.
Mayu wzruszyła ramionami.
- Gdyby to było takie sobie gadanie nie powtarzałabym tego.
Shikamaru uniósł brwi.
- A nie jest to czcze gadanie? Faktycznie uważasz, że to prawda?
Mayu przygryzła wargi.
- Nie mam pojęcia. Ale zdaje się, że plotka się potwierdza, bo pani profesor od przyszłego semestru idzie na roczny urlop. Na pewno, bo powiedziała nam to dzisiaj na zajęciach.
Shikamaru przeanalizował tę niespodziewaną informację, czując się mocno zawiedziony. Zresztą niewątpliwie nie tylko on, profesor Juhi była bardzo lubianą nauczycielką, szczególnie przez  chłopaków.
- Cóż, nauczycielom przysługuje prawo do urlopów, więc chyba nie jest takie dziwne, że z niego korzysta.
Mayu potrząsnęła głową.
- No tak, ale chyba musi mieć ważny powód, skoro oddaje swoją klasę innemu nauczycielowi na ostatni semestr, tuż przed egzaminami – powiedziała z przekonaniem.
- Może ich nie lubi – odparł Shikamaru kpiąco. – Zresztą, wszystko jedno jaki jest powód urlopu, dlaczego wszyscy od razu tak się tym podniecają?
- Prawdopodobnie dlatego, że liczą na huczny ślub i zaproszenia. Sądzą pewnie, że profesor Sarutobi nie może żyć bez uczniów.

Shikamaru nie był jedyną osobą w drugiej a, do której dotarły rewelacje o niespodziewanym szczęściu, które spadło na wychowawcę. Następnego dnia w szkole ten temat był szeroko dyskutowany w klasie. Jak widać, w tej szkole nic nie utrzymuje się zbyt długo w tajemnicy. Ludzie z innych klas nagle całkowicie zrezygnowali z konspiracji i okazało się, że na przerwach do  Shikamaru wybierały się całe wycieczki złożone z dziewcząt chcących wyłudzić od niego jakieś informacje. Chłopak nigdy wcześniej nie żałował tak bardzo, że przylgnęła do niego etykietka „ulubionego ucznia profesora”. Na szczęście szybko zorientował się, że istnieje prosty sposób na odstraszenie hałaśliwych dziewcząt z niższych klas – na przerwach wystarczyło towarzystwo Temari, której najwidoczniej się bały.
Nie da się ukryć, że sytuacja była trochę poniżająca. Oto teraz był niemal „przywiązany” do swojej dziewczyny, bo gdyby tylko został przydybany poza zasięgiem jej wzroku, otoczyłaby go chmara spragnionych sensacji nastolatek. Temari oczywiście doskonale o tym wiedziała i nawet nie próbowała ukryć, jak bardzo ją to bawi. Shikamaru wolał jednak znosić jej kpiny niż towarzystwo rozchichotanych dziewczyn, które jedna przez drugą wykrzykiwały absurdalne pytania, przy okazji strzelając oczami, bo to była dobra okazja, by zwrócić na siebie uwagę kolegi ze starszego rocznika.
Zresztą, Temari najwidoczniej postanowiła pokazać lepszą stronę swojego charakteru, bo złośliwości ograniczyła tylko do jednej przerwy.
Kiedy wychodzili ze stołówki po lunchu Shikamaru pomyślał nawet, że okoliczności koniec końców mu sprzyjają. Chociaż Temari ostatnio pozwoliła sobie wytłumaczyć, że nie okłamał jej rozmyślnie w sprawie Ino i przestała się obrażać, ostatnio gorzej się dogadywali. Nie spędzali razem tyle czasu co wcześniej, chłopak miał wrażenie, że Temari stara się go unikać.
W holu przed stołówką zawsze był spory ruch, mijali się tam uczniowie zdążający w różnych kierunkach, a na długiej przerwie było ich szczególnie dużo, mimo to dla wielu osób to właśnie hol był najodpowiedniejszym miejscem do prowadzenia prywatnych rozmów. Z uwagi na hałas istniało małe prawdopodobieństwo bycia podsłuchanym, a ponieważ było tu dużo przestrzeni terenem „przechodnim” był środek sali, zaś pod ścianami znajdowały się wygodne ławki, które z racji atrakcyjnej lokalizacji zarezerwowane były dla tych, którzy najbardziej liczyli się w szkolnej hierarchii - w większości dla uczniów trzecich klas. Tutaj przesiadywały na przerwach grupki dziewczyn rozprawiających na temat mody. Shikamaru zwykle trzymał się z dala od tych ławek, ale nic nie powiedział, gdy Temari wychodząc ze stołówki podeszła wprost ku jednej z nich. Uznał, że to nawet dobrze, ponieważ to mogła być dobra okazja, by wyjaśnić sprawy do końca.
Temari usiadła na ławce i spojrzała w stronę grupki dziewczyn stojących przy schodach, prowadząc ożywioną dyskusję. Nietrudno było się domyślić na jaki temat, można było mieć wrażenie, że wszystkie dyskusje tego dnia dotyczą tylko jednej sprawy.
- Kto by pomyślał, że będziesz do mnie uciekał przed zainteresowaniem wiernych fanek – odezwała się z charakterystyczną dla siebie dozą uszczypliwości Temari. – Dlaczego nie korzystasz z okazji?
Shikamaru uniósł brwi.
- Dlaczego mam wrażenie, że do czegoś zmierzasz, tylko kluczysz zamiast powiedzieć o co ci chodzi?
Temari wzruszyła ramionami.
- Nie chodzi mi o nic konkretnego.
- Skoro tak twierdzisz – odparł Shikamaru, nie kryjąc irytacji. – Ale takie zachowanie do ciebie nie pasuje. Zazdrość do ciebie nie pasuje – powiedział z naciskiem.
Temari odwróciła wzrok od grupki pod schodami i popatrzyła na niego zwężonymi oczami.
- Myślisz, że jestem zazdrosna o te dziewczynki?
- Szczerze mówiąc, zaczynam myśleć, że jesteś zazdrosna o Ino.
Temari zmierzyła go wzrokiem i prychnęła.
- Możesz sobie z nią flirtować ile ci się podoba. Tylko, wiesz, to trochę żenujące, biorąc pod uwagę, że podrywa wszystkich naokoło. Zresztą, prawdopodobnie dlatego tak świetnie do siebie pasujecie.
Shikamaru szybko przeanalizował dopiero co usłyszane słowa.
- I nadal upierasz się, że nie jesteś zazdrosna?
Temari przygryzła wargi. Najwidoczniej nie zamierzała nic powiedzieć, więc chłopak uznał, że to on powinien pociągnąć dalej ten wątek.
- Powiedziałem ci, jak było. Ino i ja to zamknięty rozdział. Na zawsze. Co nie znaczy, że nie będę się z nią przyjaźnić.
Temari przewróciła oczami.
- Jakżebym śmiała cię do tego zmuszać. Rzeczywiście musi ci na niej bardzo zależeć, skoro ci nie przeszkadza, że jest kłamliwą suką. Bardziej oczywiste jest tylko to, że faktycznie jest to sprawa zamknięta, skoro o niczym nie chciałeś mi powiedzieć – powiedziała ironicznie.
- Próbowałem ci to wytłumaczyć, ale widocznie nie dość uważnie słuchałaś.
Temari patrzyła na niego z widocznym niedowierzaniem.
- Słuchałam bardzo uważnie. Ale wiesz co? Myślę, że z rozmysłem mnie okłamałeś, albo sam nie wiesz, o czym mówisz. Gdyby to nie było ważne, powiedziałbyś mi wcześniej, miałeś milion okazji. Nie pisnąłeś słówka właśnie dlatego, że nawet teraz ma to dla ciebie znaczenie.
Shikamaru potrząsnął głową.
- O nie, nie wmawiaj mi, że potrafisz ocenić wszystko lepiej ode mnie. Przede wszystkim nie powiedziałem, że to w ogóle nieważne, tylko że teraz nie ma już dużego znaczenia. A nie rozmawialiśmy o tym, bo to było do przewidzenia, że wszystko wyolbrzymisz. Od początku nie znosisz Ino i szukasz tylko pretekstu, żeby okazywać jej to jeszcze bardziej.
Temari uśmiechnęła się sarkastycznie.
- No tak, najwidoczniej mam względem niej jakieś kompleksy.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Szukasz powodów, żeby uważać ją za najgorszą. I w ten sposób łamiesz dane słowo, bo miałaś się do niej nie uprzedzać, pamiętasz? Ja swojej obietnicy dotrzymuję i nie czepiam się twojego brata.
Temari wykrzywiła wargi.
- Zabawne, że akurat te dwie sprawy ze sobą mieszasz.
Shikamaru westchnął ze zniecierpliwieniem. Miał wrażenie, że Temari w ogóle nie jest zainteresowana tym, co ma jej do powiedzenia.
- Czy możesz chociaż postarać się zrozumieć, co do ciebie mówię, czy mam to narysować?
Temari zmierzyła go spojrzeniem.
- Rozumiem, co do mnie mówisz.
- I?
- I przyjmuję to do wiadomości. Ale zanim ocenię poczekajmy, aż będziesz miał okazję to udowodnić.
Shikamaru popatrzył na nią z niedowierzaniem.
- Udowodnić, że na nią nie lecę?
Temari potrząsnęła przecząco głową.
- Nie. Chodzi mi o coś innego. Prędzej czy później, okazja się znajdzie.

Sakura pierwszą część przerwy spędziła w bibliotece, dlatego poszła na lunch później niż zwykle. Nie zamierzała zabawić tu długo, więc zamówiła tylko onigiri. Usiadła przy stoliku, twarzą w kierunku szyby oddzielającej stołówkę od holu. Miała nadzieję, że Sasuke, który od kilku dni nie pojawiał się w szkole, przyjdzie na popołudniowe zajęcia. Głupia nadzieja, ale taka możliwość istniała, i wtedy nie chciałaby go przeoczyć. Chłopakowi należała się solidna bura, a kto jeśli nie ona miał go przywołać do porządku.
Sasuke oczywiście się nie pojawiał, ale Sakura zauważyła Ino. Dziewczyna podeszła do Gaary i dała mu jakieś książki. Po chwili weszła na stołówkę. Sakura pomachała do niej. Ino skinęła głową, a po chwili usiadła obok, stawiając na stole tacę.
- Znalazłaś chwilę, by wyrwać się z biblioteki i coś zjeść, brawo – powiedziała z przekąsem. - Myślałam, że nigdy stamtąd nie wyjdziesz. Znów idziesz na cały dzień do hospicjum, że douczasz się na przerwach?
- Tak jakby – odparła Sakura swobodnie. - Zabieram panią Chiyo do teatru. Jeśli brakuje ci mojego towarzystwa, może pójdziesz z nami? – zapytała.
- Nie, dzięki – odpowiedziała Ino. – Wiesz, super że chcesz zapewnić starszej pani rozrywkę, ale nie sądzisz, że powinnaś też mieć trochę czasu dla siebie? Chociażby na naukę?
Sakura wzruszyła ramionami.
- Jak wcielanie w życie twojego planu? Wydusiłaś coś z niej? – spytała blondynka od niechcenia. Raczej nie spodziewała się potwierdzenia, zresztą Sakura przypuszczała, że ten temat tak naprawdę jej nie interesuje. Nie miała jej tego za złe.
- Żebyś wiedziała. Ale nie spodziewaj się złego słowa na jej wnuka, o nie. Pani Chiyo jest jego fanką. Jest przekonana, że chłopak zapracowuje się niemalże na śmierć dla odzyskania rodzinnego majątku.
Ino popatrzyła na nią, zaintrygowana.
- Słucham?
- Okazuje się, że syn pani Chiyo i jego żona zostawili jakieś długi. Nawet bardzo duże, jeśli wierzyć jej rozeznaniu. Dom zadłużony hipoteką, i podobno teraz wnuk pracuje, żeby to spłacić. Obiecał jej, że będzie mogła tam znów zamieszkać.
Ino przymrużyła oczy.
- Myślisz, że kłamie?
Sakura zastanowiła się.
- Nie w tym rzecz. Myślę, że znalazł sobie wygodną wymówkę. Widać woli pracować i spłacać, nie przejmując się babcią. Mógłby przecież sprzedać ten dom i spłacić długi. Wątpię, żeby pani Chiyo zależało na tym rodzinnym balaście.
- Zamierzasz się dowiedzieć, czy masz dobre odczucia – stwierdziła Ino domyślnie. – A jeśli tak, to co? Zrobisz chłopakowi awanturę i zmusisz go, żeby zmienił priorytety?
Sakura nie dostrzegła ironii.
- Żeby to było takie proste – westchnęła. – Jeszcze nie wiem. Lepiej byś mi powiedziała, co to było przed chwilą.
- Co przed chwilą?
-To co oddałaś Gaarze, czy to były podręczniki do francuskiego? Cenne pokłady wiedzy, której potrzebujesz do egzaminu?
Ino zacięła wargi.
- Nie potrzebuję pokładów jego wiedzy. Słownictwa mogę uczyć się z innych materiałów. Wierz lub nie, zdam ten cholerny egzamin.
Sakura wcale nie zamierzała podważać jej możliwości.
- Okej, ale żeby od razu zarzucać fochem?
Ino przymrużyła oczy.
- Nie wiem, kto tu zarzucił fochem. To Gaara rzucił mi te książki jak psu kości. Nie potrzebuję jego łaski.
Sakura wahała się przez chwilę, w końcu postanowiła postawić na bezpośredniość.
- Czy to będzie bardzo niedyskretne jeśli spytam, o co tak właściwie poszło?
Przyjaciółka rzuciła jej niechętne spojrzenie.
- O co miało pójść? Znudziło mu się pomaganie tępakom.
Sakura wzniosła oczy ku górze.
- Dziewczyno, czemu ty się tak od razu unosisz. Powiedział ci, że jesteś tępa? Nie. Chyba nie sądziłaś, że do końca szkoły Gaara będzie ci pomagał po kilka razy w tygodniu, wszyscy trzecioklasiści mają teraz urwanie głowy, uczą się do wstępnych na studia.
Ino przymrużyła oczy.
- Myślisz, że musisz mi to tłumaczyć? Ty też sądzisz, że jestem skończoną egoistką i tylko wszędzie szukam własnej korzyści?
Sakura nie dociekała, kto jest pierwszą osobą, która tak myśli. Była przyzwyczajona do tego, że rozmawiając z Ino nie ma sensu oczekiwać odpowiedzi na wszystkie pytania. Jednak postanowiła się nie poddawać w  temacie, który ją najbardziej interesował, a nuż dziewczynie się coś wymsknie.
- Nie sądzę – powiedziała ostrożnie, - ale nie rozumiem, dlaczego aż tak się oburzyłaś. Sama twierdziłaś, że Gaara zadaje się z tobą tylko dlatego, że wymyślił sobie misję ratowania niedouczonych, więc nie powinnaś chyba tak tego przeżywać, że poszłaś w odstawkę skoro ma teraz tyle nauki.
- To nie ma nic do rzeczy, jakoś nie cierpiał na brak czasu dopóki nie…
Sakura uniosła brwi. Ino nie dokończyła.
- Dopóki nie co? – drążyła nastolatka, teraz już bardzo zaciekawiona. - Powiedziałaś mu coś?
Ino przypatrzyła jej się podejrzliwie.
- Co miałabym mu powiedzieć?
Sakura zawahała się.
- No, nie wiem – powiedziała przeciągle. – Może… Daj spokój, nie znamy się od wczoraj, możesz mi powiedzieć. Zabujałaś się?
Ino wyglądała jakby miała zamiar powiedzieć coś zgryźliwego, ale zapowietrzyła się.
- Nawet jeśli, nie wpadaj w panikę. Przejdzie ci – zawyrokowała Sakura.
- Nic z tych rzeczy! – oburzyła się Ino. – Ja się o to nie prosiłam, on mnie pocałował.
Sakura nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że przypatruje się koleżance z otwartymi ustami. Więc je zamknęła.
- Pewnie jesteś teraz zadowolona – mruknęła Ino, próbując ukryć zażenowanie.
- Eee… Nie – wydukała Sakura.
- Nie? Ciekawe – odparła blondynka opryskliwie. – Z upodobaniem snułaś własne teorie, chyba nie zaprzeczysz.
- No tak, ale…
- Ale co?
Sakura westchnęła.
- Nie życzę ci, żebyś wpakowała się w kłopoty.
Ino prychnęła.
- Na to chyba trochę za późno – stwierdziła z lekceważeniem.
- Nie, mówię poważnie. W tej sytuacji nie powinnaś się z nim zadawać, chyba nie masz takiego zamiaru.
- Masz co do tego jakieś wątpliwości? Chyba dałam wystarczająco do zrozumienia, że nie będę tolerować jego cynicznych zagrywek.
Sakura nie zrozumiała, co kryje się pod tym określeniem, ale to, co powiedziała Ino nie rozwiało jej wątpliwości, wręcz przeciwnie. Miała wrażenie, że jej przyjaciółka tak dobitnie manifestuje swoje niezadowolenie, bo liczy na jakiś rodzaj „nawrócenia” ze strony Gaary i powrotu do poprzedniego układu.
- Tak mówisz, ale zdaje się, że nie rozumiesz, co mam na myśli. Chodzi mi o to, że w ogóle powinnaś dać sobie z nim spokój, to nie jest chłopak dla ciebie. A nawet jak dojdziecie do porozumienia on znowu z czymś wyskoczy, na pewno się tak łatwo nie podda.
Ino potrząsnęła głową.
- Z czym miałby znów wyskoczyć? – zastanowiła się przez chwilę, spojrzała na Sakurę. – Jeśli jeszcze się nie zorientowałaś, o co w tym chodzi pozwól sobie uświadomić, że chciał usunąć Temari kłody spod nóg. Chyba nie sądzisz, że Gaara na mnie leci. Chciał, żebym odczepiła się od Shikamaru. Więc skoro się odczepiłam powinien być zadowolony, prawda?
Sakura pomyślała, że Ino prezentuje w tej sprawie niesamowicie pokręcony tok myślenia. Zawsze twierdziła, że Gaara jest wzorcem szlachetności, teraz twierdziła, że byłby zdolny manipulować jej emocjami, żeby coś osiągnąć. Co więcej, wyglądało na to, że to wcale nie zaburzało w oczach Ino obrazu Gaary jako chodzącej doskonałości.
- A dlaczego właściwie? – postanowiła jej wytknąć coś innego.
Ino nie zrozumiała pytania, albo nie chciała zrozumieć.
- Dlaczego co? – zapytała.
- Dlaczego odczepiłaś się od Shikamaru, po tym, jak Gaara cię pocałował? Bo ja nie widzę logicznego związku przyczynowo-skutkowego.
Ino wyglądała, jakby miała ochotę zakląć.
- Sakura, dlaczego nie skupisz się na swoich problemach? Skoro jesteś w takim refleksyjnym nastroju pokontempluj sobie nad zachowaniem Sasuke. Może wymyślisz, jak go ściągnąć z powrotem do szkoły i co robi, gdy go w niej nie ma.
Sakura nachmurzyła się.
- Wiem, co robi. Imprezuje. Wiem, co przydałoby się zrobić. Niestety, nie mam co liczyć na Naruto.
- Albo raczej nie chcesz go w to wciągać – odparła Ino, która z widocznym zadowoleniem przyjęła zmianę tematu.
Miała rację. Sakura nie chciała o nic prosić Naruto. Było jej głupio. Odkąd Naruto zmusił ją do bezpośredniej rozmowy i poprosił o jasne wyjaśnienie tego, co zrobiła wtedy, na trybunach, czuła się jeszcze gorzej we własnej skórze. Naruto zażądał, żeby wprost powiedziała, czy coś do niego czuje. Oczywiście nie mogła go okłamać, a tym samym przyznała się do bycia podłą manipulantką. Chociaż Naruto od tej rozmowy zachował się w stosunku do niej naturalnie, nie potrafiła spojrzeć mu w oczy.
- Gdybym miała okazję pogadać teraz z Sasuke, może by to coś dało. Niestety, on mnie unika, a ja nie wiem, gdzie oni teraz bywają – przyznała niechętnie. – Jak tak dalej pójdzie wyrzucą go ze szkoły, a ja nawet nie mam możliwości, żeby coś zrobić.
Ino parsknęła ze zniecierpliwieniem.
- A gdybyś miała możliwość, co byś zrobiła? Przygadała mu? Chyba nie myślisz, że to coś da. Sasuke doskonale wie, co robi, nie jest dzieckiem, chociaż się tak zachowuje. Jeśli chce się stoczyć ty mu w tym nie przeszkodzisz, wręcz przeciwnie, na przekór będzie robił to samo.
Sakura potrząsnęła głową.
- Nie możesz tego wiedzieć. Nie znasz go lepiej niż ja.
- Pewnie – zgodziła się Ino. – Ale wcale nietrudno rozgryźć jego zachowanie. Buntuje się przeciw wszystkiemu i wszystkim, bo taki ma kaprys. Dopóki mu się nie odwidzi,, nikt go nie powstrzyma.
Sakura zlustrowała blondynkę spojrzeniem.
- Naprawdę tak sądzisz? Czy gdybym trzy lata temu była mniej zajęta swoimi sprawami, wystarczająco, żeby zauważyć, w jakim zaczęłaś bywać towarzystwie i bym z tobą pogadała, nie poszłabyś po rozum do głowy?
Ino zastanowiła się.
- To była zupełnie inna sytuacja.
- No dobra, ale załóżmy hipotetycznie, że by tak było. Potrafisz sobie wyobrazić, co byś zrobiła?
- Nie posłuchałabym cię. Jeśli ktoś chce zniszczyć sobie życie to tak zrobi. Jeśli ma ochotę się zaćpać, to żadne tłumaczenia nie pomogą.
- A ty jakoś się nie zaćpałaś – Sakura nie dawała za wygraną.
Ino wzruszyła ramionami.
- Doszłam do wniosku, że za bardzo tym wtedy ułatwiła moim rodzicom życie. Ale wiesz co? Jeśli jesteś taka uparta dobrze, możemy chociaż zepsuć Sasuke humor i przy okazji wkurzyć Tayuyę. Tak się składa, że wiem, gdzie będą jutro.

1 komentarz:

  1. No nareszcie notka. Nawet nie wiesz jak na to czekałam. Bardzo intrygujący jest wątek z.matka Hinaty. Ma na nazwisko Yamanaka tak? No ale jeszcze bardziej ciekawi mnie co ma zamiar zrobić Ino z Sakura. Z niecierpliwością czekam na więcej. Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń