niedziela, 28 czerwca 2015

12. Zalążek intrygi

##Przepraszam za opóźnienie w publikacji. Byłam na weselu i umknęło mi, że już nadszedł ten termin :D ##



Na dziedzińcu przed budynkiem Konohy był niezwykły ruch. Kolejne klasy wychodziły ze szkoły i zbierały się w ciasnych grupkach w pobliżu bramy wejściowej. Nauczyciele starali się przebić przez panujący rozgardiasz i zapanować nad swoimi podopiecznymi przynajmniej na tyle, by ich wszystkich policzyć zanim wyjdą poza teren szkoły. Mieli bardzo poważne miny, ale nastolatkowie nic nie robili sobie z sytuacji. To była już trzecia ewakuacja w tym miesiącu. Nikt nawet nie wypytywał, co się stało, bo wszystkim się zdawało, że chodzi o to, co poprzednio. Czyli fałszywy alarm.
Klasa profesora Sarutobiego starała się wypaść pozytywnie na tle rozkrzyczanych dzieciaków z drugich klas, zgodnie z poleceniem uformowała się w trzy równe szeregi i wyszła poza teren szkoły. Profesor szybko uciął dyskusje na temat tego, co będą robić zamiast się uczyć - skierował się w kierunku parku. Natknęli się tam na klasę profesor Juhi, ale jakoś nikt nie był tym specjalnie zaskoczony.
Ino była znudzona toczącą się wokół dyskusją – wszyscy rozmawiali na temat tajemniczego dowcipnisia, który już trzeci raz zadzwonił grożąc wybuchem bomby, i pewnie tym razem też nie zostanie złapany. Nie, żeby jej to w ogóle nie interesowało, ale wałkowano to tyle razy, że na pewno nikt nie miał nic nowego do powiedzenia.
Sakura zaciekle dyskutowała o społecznej szkodliwości głupich żartów z Tenten, więc Ino postanowiła uwolnić się od ich uciążliwego towarzystwa. Niedaleko dostrzegła Shikamaru. Był zajęty flirtowaniem z Temari, sam ten widok wywoływał w Ino niesmak. Ale dalej, trochę odizolowany od całego tego tłumu, był Gaara. Czytał książkę w cieniu drzewa, niewątpliwie więc będzie mu przeszkadzać jeśli do niego zagada, ale jej to nie zraziło. Do tej pory dostosowywała się do jego strategii – on unikał jej, a ona jego, ale po tym, jak Kimiko napisała, że przyjeżdża na miesiąc do domu, bo ma pracę w Tokio, Ino miała ochotę wyładować na kimś swoją frustrację. Gaara był do tego idealny, nikt ostatnio nie wzbudzał w niej takich negatywnych uczuć jak on.
- Pewnie nie możesz przeboleć, że nasz dowcipniś pogrywa sobie z policją, jak mu się podoba – powiedziała zdawkowo. – Szkoda cennych lekcji, a każda minuta zbliża nas do egzaminów.
Gaara niechętnie podniósł wzrok znad książki.
- Tak samo, jak każda minuta zbliża nas do śmierci, ale szkoda czasu, by nad tym ubolewać – odparł spokojnie.
- W takim razie głupie dowcipy nie muszą nas martwić.
- O ile są to tylko żarty – odpowiedział chłopak, zamykając książkę.
- To chyba mało prawdopodobne, by ktoś faktycznie chciał wysadzić nam szkołę w powietrze – oceniła z powątpiewaniem Ino, ale po chwili zastanowienia zmieniła zdanie. – W każdym razie, mało prawdopodobne, by ten ktoś miał środki – wzruszyła ramionami i popatrzyła na Gaarę badawczo. – Słyszałam, że masz randkę.
- Tak? – odparł Gaara swobodnie. – Z jakiegoś wiarygodnego źródła?
- To zależy. Twoja siostra ze mną nie rozmawia, ale potrafi zadbać, żeby dotarły do mnie informacje strategiczne z jej punktu widzenia. Na przykład o tym, że ma jutro poznać rodziców Shikamaru.
- Martwi cię to?
- Ooo, nie – zaprzeczyła przeciągłym tonem. – To Shikamaru ma powód do zmartwienia. Jego matka jest bardzo krytyczna, Temari nie spełnia wymagań.
Gaara nie skomentował tych słów, najwidoczniej temat go nie zainteresował.
- Więc? To prawda, że twoja była przyjechała zza granicy?
- Dlaczego cię to interesuje? Można by pomyśleć, że jesteś zazdrosna.
- Jestem zaintrygowana – odparła blondynka. – Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić dziewczyny, która na ciebie poleciała, więc chętnie bym ją spotkała – skłamała.
- Nie polubiłabyś jej.
- Dlaczego? – postanowiła wykorzystać to, że Gaara podjął temat.
Chłopak zawahał się.
- Przede wszystkim dlatego, że w odróżnieniu od ciebie nie ma kompleksów.
Ino przymrużyła oczy.
- A ja myślałam, że mózg to jedyna rzecz, której jej brakuje – stwierdziła.
Gaara, który mimo niewielkiej odległości do tej pory patrzył na nią bez zainteresowania i jakby z dystansem, teraz zmierzył ją bezpośrednim spojrzeniem z rodzaju tych, które sprawiały, że gubiła wątek.
- Daruj sobie wbijanie drobnych szpileczek, to nie na każdym robi wrażenie. Jeśli jesteś na mnie wściekła, dlaczego nie powiesz tego wprost?
Prawdopodobnie gdyby nie wytrącił jej z równowagi tym spojrzeniem, domyśliłaby się, o co mu chodzi.
- Miałabym być zła, że się z kimś spotykasz?
- Jesteś zła dlatego, że cię pocałowałem – odpowiedział.
Ino nie wiedziała, jak zareagować na tak aroganckie stwierdzenie, więc chwilę jej zajęło zanim sformułowała odpowiedź.
- Żebym była zła, najpierw musiałoby mnie to cokolwiek obchodzić. Nie pochlebiaj sobie – zripostowała.

Hinata bardzo się starała nie okazywać zdenerwowania, ale podejrzewała, że kiepsko jej to wychodzi. Trudno było ocenić, czy rzeczywiście tak jest, bo Ino zawsze patrzyła na nią z czymś w rodzaju lekceważącego pobłażania, więc obecna sytuacja nie była wyjątkiem.
- Wyglądasz, jakby ktoś cię prowadził na szafot – odezwała się w pewnym momencie Ino, przerywając jałową rozmowę o zbliżających się egzaminach i rozwiewając jej wątpliwości. – A naprawdę nie masz się czym przejmować, jeśli tylko będziesz stosować się do wskazówek. Żadnych głupich uwag i jest szansa, że nikt cię dziś nie zabije.
Hinata nie odpowiedziała. Sposób, w jaki Ino obrazowała sytuację, w żadnym razie jej nie pomagał.
Ino postanowiła zmienić temat.
- Może uznasz mnie za wścibską, ale jestem ciekawa, co zamierzasz teraz zrobić z twoimi adoratorami. Wykonasz wreszcie jakiś zdecydowany krok, czy zaczekasz, aż się pozabijają?
Jeśli blondynka powiedziała to, żeby oderwać jej myśli od zbliżającego się spotkania, wybrała całkiem dobry sposób. Hinata domyśliła się, o co jej chodzi, a przynajmniej tak jej się wydawało. Wolałaby, żeby rozmowa nie szła w tym kierunku. Cyniczna Ino była ostatnią osobą,  z którą miałaby ochotę rozmawiać o swoich prywatnych sprawach, a i tak orientowała się w nich lepiej niż inni.
- Oceniasz po pozorach – odpowiedziała, chcąc ją zbyć. – Nie mam adoratorów, więc co twoim zdaniem miałabym robić?
Ino wzruszyła ramionami.
- Wmawiaj sobie, co chcesz, ale uniki nie rozwiążą problemu. Jeśli cię bawi, że leci na ciebie kilku chłopców to w porządku, ale jeśli nie, powinnaś się na coś zdecydować.
Hinata popatrzyła na dziewczynę niechętnie. Choć była wdzięczna, że Ino sama zaoferowała pójście z nią do internatu, pomyślała, że nie powinna ona rościć sobie prawa do wtrącania się we wszystko.
- Wiesz, wolałabym, żeby Naruto i Kiba normalnie ze sobą rozmawiali, ale ich do tego nie zmuszę. Sami muszą zechcieć sobie wyjaśnić nieporozumienia.
- Gdybyś się zadeklarowała, przynajmniej wiedzieliby, na czym stoją – naciskała Ino. – Naprawdę nie wiesz, którego wolisz? Decyzja nie może być aż taka trudna – zawahała się. – Chyba, że wolisz kogoś jeszcze innego, to faktycznie komplikuje sytuację.
Hinata przystanęła w miejscu. Były już pod bramą internatu, ale ten fakt nawet nie wywołał w niej specjalnej reakcji. Popatrzyła ze zniecierpliwieniem na rozmówczynię.
- Nie muszę niczego wybierać. Ubzdurałaś to sobie – oświadczyła, chociaż nie była przekonana do własnej słuszności. Chciała po prostu zamknąć jej usta.
Ino wzruszyła ramionami.
- Jak chcesz, możesz sobie żyć w sztucznej rzeczywistości udając, że wszystko jest tak, jak ty byś chciała. Ale sądzę, że tak naprawdę dobrze wiesz, że Naruto miał powód, żeby wściec się na Kibe. Chodzi za tobą jak piesek. Nawet nie dziwi mnie, że to ci odpowiada, ale myślałam, że jesteś na zabój zakochana w Uzumakim.
Hinata przygryzła wargi. Ino się myliła, wcale nie odpowiadało jej, że Kiba coraz bardziej daje jej do zrozumienia, że nie zależy mu na niej tylko jak na przyjaciółce. Cały czas obawiała się, że zrobi coś jednoznacznego, co zmusi ją do jakiejś deklaracji. Ale Hinata nie chciała się deklarować. Już sama nie wiedziała, co czuje, wiedziała jedynie, że nie jest na zabój zakochana w Naruto, jak to ujęła Ino.
- Wydaje ci się, że mówię to złośliwie – stwierdziła blondynka, widząc jej wyraz twarzy. – Może myślisz, że zazdroszczę ci tej nagłej popularności, ale szczerze mówiąc uważam, że jesteś w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Chłopcy są wystarczająco kłopotliwi pojedynczo, a trzech to już przesada.
Hinata nie czepiała się tego, jakie pokrętne działanie matematyczne musiała wykonać w myślach Ino, skoro jeden plus jeden dało wynik trzy. Coś zupełnie innego przyciągnęło jej uwagę.
- Chyba jednak  nie masz mi czego zazdrościć. Ja nie dostaję dzień w dzień liścików miłosnych.
Ino popatrzyła na nią z lekkim zdziwieniem, jakby nie wiedziała, że liczba jej adoratorów jest wszystkim znana – a było tak głównie dlatego, że się z tym afiszowali. Nie przeszkadzało im, że wszyscy widzieli, jak Ino codziennie wyrzuca z szafki wszystkie znalezione liściki, i że robi to z nieukrywaną pogardą. Jakoś dziwnie nie byli obiektem wrednych żartów innych uczniów, raczej kimś w rodzaju męczenników.
- Bo twoja matka nie jest łowczynią talentów i nie wyszukuje dla agencji modeli - odparła Ino, nie szczędząc jej złośliwości. – Nie życzę ci, żeby nagle zachciało jej się samej na siebie zarabiać, bo mój tatuś z pewnością mógłby jej załatwić intratną posadę gdyby miała taki kaprys.
Hinata nie pierwszy raz słyszała z jej ust obraźliwe słowa o swojej matce, ale tym razem wyjątkowo postanowiła zareagować.
- Dlaczego właściwie tak się jej czepiasz? Nawet jeśli uważasz, że zabrała ci ojca, to nie świadczy, że jest złym człowiekiem.
W pierwszym momencie pomyślała, że oberwie w twarz za tak bezpośrednie słowa, bo Ino wyglądała w tym momencie tak, jakby mogła zabijać. Ale szybko się opanowała. Podeszła do bramy, wstukała kod w domofonie i dopiero wtedy odezwała się do stojącej za jej plecami Hinaty, jakby mimochodem:
- Mi tylko zabrała ojca, ale was porzuciła gdy tylko zaczęłyście jej przeszkadzać, to chyba już czyni ją złym człowiekiem.
Hinata nie wiedziała, co mogłaby na to odpowiedzieć. Weszła za Ino na teren internatu. Budynek był dość mały, miał tylko dwa piętra, ale otaczał go rozległy park. Wysłanie tutaj dziecka musiało słono kosztować.
- Które piętro? – zapytała Hinata, postanawiając zadać jakieś neutralne pytanie, żeby uczynić rozmowę bardziej normalną i przy okazji – wmówić sobie, że sytuacja jest normalna.
- Parter, ale nie musimy tam iść – powiedziała Ino i wskazała głową ścieżkę. Było tam kilka ławek, a na jednej z nic siedziała samotnie Hanabi. Hinata nie miała żadnych wątpliwości, że to ona, czuła się jakby zobaczyła kopię samej siebie. Jej siostra była rok młodsza, ale na pierwszy rzut oka nie było widać różnicy wieku.
Hinata zaczęła się zastanawiać, jak do niej podejść i zagadać, żeby jej nie wystraszyć, ale Ino bezceremonialnie pociągnęła ją w tamtym kierunku.
- Jesteśmy – powiedziała. – Odrobinę spóźnione, ale pociąg uciekł nam sprzed nosa.
Dziewczyna nie wyglądała na zdziwioną, z czego wynikało, że już wcześniej musiała dostrzec ich obecność. Pewnie je usłyszała. Wstała z ławki, skinęła głową w kierunku Ino, a potem lekko się przesunęła i skłoniła się Hinacie. Skierowała twarz dokładnie w jej kierunku, zupełnie jakby na nią patrzyła. Hinata czuła się nieswojo, wiedząc, że Hanabi nie widzi.
- Dzień dobry – wykrztusiła, zszokowana.
- Witajcie. Dlaczego przyszłyście razem? Myślałam, że przyjedziesz z mamą.
Hinata spojrzała na Ino. Ona wyglądała na nie mniej zaskoczoną.
- Chyba źle się zrozumiałyśmy. Od razu było ustalone, że ja przyjdę z Hinatą. Hyori jest w Kioto.
- Nie. W ubiegłym tygodniu przyjechała z tatą do Tokio – odparła Hanabi.
Hinatę, bardziej niż ta nagła informacja, zaskoczyło, że jej siostra nazywa pana Yamanake tatą. Ale Ino musiała być do tego przyzwyczajona, więc chyba nie to było powodem, dla którego nagle zbladła.



- To był zły pomysł – powiedziała Sakura.
Siedząca po drugiej stronie stolika Ino spojrzała na nią z mieszaniną pobłażania i irytacji.
- Myślałam, że chcesz zrobić Sasuke na złość, dlatego tu jesteśmy. Okazuje niezadowolenie z tego, że przyszłaś, więc nagle masz wątpliwości?
Sakura spojrzała na drugi koniec sali. Przy stolikach bilardowych była spora grupka ludzi i choć trudno było coś dostrzec z tej odległości przez gęsty dym papierosowy, wiedziała, że mogłaby dostrzec tam Sasuke w towarzystwie Tayuyi i jej paczki.
- Nie o to chodzi – powiedziała. – Nie podoba mi się to miejsce. Czy ty wiesz, że gdyby weszła tutaj policja, zwinęliby wszystkich jak leci? Trudno byłoby nam się z tego wywinąć.
Ino machnęła lekceważąco ręką.
- Spokojnie. Właściciel zadbał, żeby nie było tutaj kontroli. Myślisz, że jakim cudem ten klub tak długo istnieje?
Sakura przygryzła wargi. Niepokoiło ją to otoczenie, ludzie dookoła, a szczególnie beztroskie zachowanie przyjaciółki.
- Tak się przejmujesz złym humorem Sasuke? – odezwała się Ino po chwli milczenia.
- Akurat Tayuya sprawia wrażenie bardziej wściekłej od niego – Sakura pomyślała, że powinna to uświadomić swojej rozmówczyni. – To cię nie martwi?
Ino potrząsnęła głową.
- Tayuya tylko tak groźnie wygląda – stwierdziła.
- I tak tracimy tu czas, powinnyśmy być gdzieś indziej – jęknęła Sakura. Bardzo żałowała, że tu przyszły. Nie wiedziała, co właściwie chciały tym osiągnąć.
- Tak, wiem, pewnie wolałabyś dotrzymywać towarzystwa staruszkom. To pięknie, ale też czasem powinnaś się rozerwać.
Sakura naburmuszyła się.
- Wyśmienita zabawa. Nie mów mi, że wolisz siedzieć tutaj niż grać w szogi z dziadkami.
Ino przyjrzała jej się badawczo.
- O nie, to była moja pierwsza i ostatnia wizyta, przynajmniej na razie.
Sakura spodziewała się, że tak powie, ale postanowiła nie dawać tak łatwo za wygraną.
- Dlaczego? Tak jakbyś miała cokolwiek lepszego do roboty.
- To miejsce mnie dobija, a w przeciwieństwie do ciebie nie mam dobrej duszy i nie będę się poświęcać dla sprawy – poinformowała blondynka chłodno. – A propo wyższych celów, mam nadzieję, że zrezygnujesz z umoralniających wykładów.
Sakura dobrze pamiętała reakcję Ino podczas wczorajszej rozmowy, więc od razu zrozumiała, o czym mowa.
- Niby dlaczego? Uważasz, że mogłabym zranić czyjeś uczucia? Zgodziłaś się ze mną, że chłopak idzie na łatwiznę i trzeba mu to bezlitośnie uświadomić, bo może spadną mu klapki z oczu.
Ino oparła podbródek na dłoni i przymrużyła oczy.
- To było wcześniej.
Sakura czuła rosnącą złość. Wydawało jej się, że przejrzała już intencje blondynki.
- Jasne. Zobaczyłaś go i zmieniłaś zdanie? Uważasz, że jak ktoś dobrze wygląda to zasługuje na specjalne traktowanie? Nawet, jeśli ma dobre intencje to powinien po prostu zapytać, czy jego babcia woli odległą nadzieję na odzyskanie starej rudery, czy może wolałaby mieć chociaż namiastkę rodziny.
- To cudownie, że jesteś taka empatyczna, ale ktoś może pomyśleć, że wcinasz się w nie swoje sprawy – oceniła Ino.
Sakura nie potrafiła zrozumieć, o co jej chodzi.
- Niech tak pomyśli. Chyba przydałoby się, żeby ktoś ściągnął Sasoriego na ziemię, bo na razie lewituje w powietrzu dzięki rozbuchanemu ego. Na pewno wydaje mu się, że skoro ciężko pracuje na jakieś długi, to wszyscy powinni uważać go za godnego szacunku.
- A czy ty myślisz, że on tym drogim samochodem rozwozi pizzę? – wypaliła Ino. – Widziałaś kiedyś, jak chodzi ubrany? Nie odsłania ramion ani... – dodała bez sensu.
- Zostaw swoje perwersyjne fantazje dla siebie – burknęła Sakura, zbita z tropu.
Ino popukała się w czoło z wymownym wyrazem twarzy.
- Kto przy takiej temperaturze się tak ubiera? – drążyła.
- Taki ma image, nie zauważyłaś?
- Albo ukrywa tatuaże – odparła Ino. Wyglądała na zdziwioną, widząc zszokowany wyraz twarzy Sakury. – Naprawdę nie przyszło ci to do głowy?
Haruno dopiero teraz zrozumiała, do czego zmierza jej rozmówczyni, ale wydawało jej się to tak absurdalne, że w pierwszym momencie nie wiedziała, co powiedzieć.
- Zdaje mi się, że oglądasz za dużo filmów gangsterskich.
Ino wzruszyła ramionami.
- Być może. Ale może dwa razy się zastanów zanim powiesz coś, przez co ktoś mógłby odstrzelić ci głowę?
Sakura próbowała się roześmiać, ale poważne spojrzenie blondynki przywołało ją do porządku.
- To naprawdę zabawne. Siedzimy sobie w jakiejś melinie otoczone ćpunami, i chociaż wiem, że połowa z nich to twoi znajomi, i tak uważam, że to karkołomny pomysł. Ale ty nie widzisz w tym nic złego, za to nie boisz ot tak z marszu oskarżać kogoś o przynależność do jakuzy.
Ino nie poczuła się urażona, za to uśmiechnęła się kpiąco.
- Pewne wnioski narzucają się same, ale ty wbrew logice je ignorujesz, bo to psułoby wizerunek Sasoriego, który ci się podoba.
- Bzdura – odparła Sakura, ale nic więcej nie potrafiła powiedzieć. Ino wygrała konfrontację i była bardzo z siebie zadowolona. Sakura wbiła wzrok w szklankę z lemoniadą.
Milczenie nie trwało długo, bo do ich stolika podszedł jakiś wysoki chłopak.
- A co tu taka smutna atmosfera? Nie potrzebujecie czegoś na poprawę humoru?
Sakura zamierzała powiedzieć mu, żeby spadał, ale Ino uprzedziła ją. Wstała od stolika.
- Zależy, co oferujesz.
Sakura zerwała się ze swojego miejsca i szturchnęła ją w łokieć. Ino rzuciła jej spojrzenie mówiące, że ma się nie wtrącać.
Sakura cofnęła się i patrzyła w milczeniu, jak tamci dwoje dobili transakcji, wymyślając w duchu na głupotę przyjaciółki. Żałowała, że nie ma odwagi zachować się jakoś bardziej zdecydowanie. Odezwała się dopiero wtedy, gdy diler sobie poszedł.
- Co ci strzeliło do głowy? – syknęła.
Ino popatrzyła na nią i zamierzała coś odpowiedzieć, ale zmieniła zdanie. Sakura poczuła, że ktoś szarpie ją za ramię. Obróciła się wokół własnej osi i stanęła twarzą w twarz z Sasuke.
- Nie za dobrze się bawicie? – zapytał chłopak ostrym tonem.
Nie zdążyła wykrztusić z siebie ani słowa, natomiast Ino zareagowała szybko.
- Bawimy się świetnie, dzięki – powiedziała aroganckim tonem. – Ale damy znać, jeśli będziemy czegoś potrzebować.
Sasuke spojrzał na nią wrogo.
- Pewnego dnia się doigrasz – stwierdził i spojrzał na Sakurę. – Wychodzimy.
Ona zdążyła się już otrząsnąć z szoku i wyszarpnęła ramię.
- Nie powinno cię interesować, co robię – powiedziała, niemal dosłownie cytując jego niedawne słowa. 
- Muszę się zgodzić – odezwała się Tayuya, która rzecz jasna również musiała się tu przyplątać. Za nią stali jej kumple, sytuacja rysowała się nieciekawie. Sakurze przemknęło przez myśl, że Ino właśnie do tego zmierzała. – Może zostawimy dziewczynki ich własnym sprawom?
Sasuke niechętnie odwrócił się w jej stronę.
- Czy ktoś pytał cię o zdanie?
Tayuya zaczerwieniła się ze złości. Nietrudno było dostrzec z tej odległości, że jej źrenice są nienaturalnie rozszerzone. Była naćpana, podobnie jak jej koledzy, którzy na razie trzymali się z tyłu i ograniczali się do robienia groźnych min. Sakura miała nadzieję, że Sasuke nic nie brał, ale nie była w stanie tego ocenić na pewno.
Spojrzała rozpaczliwie na Ino. Jednak blondynka wyglądała na usatysfakcjonowaną z takiego obrotu sytuacji.
- Kogo chcesz ratować i przed czym? – zwróciła się do Sasuke, patrząc na niego wyzywająco.
Sasuke nie uznał za stosowne odpowiedzieć. Złapał Sakurę za rękę i pociągnął ją w kierunku drzwi.
- Uchiha! – wrzasnęła Tayuya. – Jeśli teraz stąd wyjdziesz, nie masz po co wracać.
Sasuke musiał ją usłyszeć, ale nawet się nie odwrócił.

Neji ukłonił się. Hyori skinęła głową i usiadła przy stoliku w herbaciarni.
- Przyznam szczerze, że jestem zdziwiona twoim zainteresowaniem rozmową ze mną. Twoja matka nie odbiera moich telefonów – powiedziała.
Neji obiecał sobie, że nie będzie okazywać jej niechęci, ale teraz uświadomił sobie, że to będzie trudne.
Widział ciotkę tylko kilka razy w życiu, ostatnio ponad trzy lata temu, zaraz po tym jak wróciła ze Stanów do Japonii. Zawsze wywierała na nim złe wrażenie.
Była piękną kobietą, elegancką i o delikatnych rysach twarzy. Mimo to, zawsze miał wrażenie, że jest w niej coś odpychającego. Mimo, że zawsze była dla niego uprzejma.
Tym razem przyjęła inną strategię.
- Jeśli zamierzasz próbować coś ugrać na litość tak jak twoja matka, szkoda twojego czasu, chłopcze. Wiem, że Hizashi miał rok temu zawał. Ale to nie oznacza, że zrezygnuję ze swoich praw.
- Ciociu, nie śmiałbym odwoływać się do twojego współczucia – odparł Neji z szacunkiem. – Wolę odwołać się do logiki. Jeśli to nie jest zbyt aroganckie z mojej strony chciałbym zapytać, jakie są twoje plany.
- To znaczy? – zapytała Hyori.
- Zamierzasz spotkać się z Hinatą i poinformować: wróciłam, zmieniłam zdanie, od przyszłego roku zamieszkasz w Kioto?
Brunetka przymrużyła oczy.
- Jesteś bezczelny.
- Wybacz, że tak to zabrzmiało, ciociu. Ale czy do tego właśnie zmierzasz? Zdaje się, że podobną taktykę zastosowałaś wobec Hanabi. Mogę zapytać, czy jesteś zadowolona z efektów? Jeśli tak, oczywiście możesz postąpić tak samo. Hinata nie ustępuje Hanabi inteligencją. Ona także nauczy się, jak ukrywać, że cię nienawidzi.
Hyori zmieniła się na twarzy.
- Co proponujesz?
- Hinacie został rok do skończenia szkoły, niech po tym czasie zdecyduje, czy chce wyjechać z Tokio. Chyba nie chcesz zmuszać jej do zmiany szkoły. Poza tym, może zanim wejdziesz w rolę matki dasz jej szansę, żeby się przyzwyczaiła do sytuacji. Nie wystarczy, jeśli w tym roku przyjedzie do Kioto tylko na wakacje?
Hyori niechętnie przyjęła ten pomysł.
Ale prawdopodobnie od początku wiedziała, że to jedyne sensowne rozwiązanie.

4 komentarze:

  1. No, moja droga, pełną dziesiąteczka za tak długo wyczekiwane przeze mnie i za pewne jeszcze wielu innych czytelników SasuSaku. Może nie było ich za dużo, ale trzymam kciuki, żeby pojawili się również w następnym rozdziale. Co do całości - świetnie, jak zawsze zresztą. Komentarz pisany na szybko, bo czas mnie goni, ale dodam jeszcze, że nie mogę doczekać się następnej notki, więc do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiam się, jak to możliwe, ze Sasuke narkoman, gangster z nieciekawej paczki i skończony dupek, jest przeze mnie bardziej lubiany niż Sasuke skończony palant, z Twojego drugiego opowiadania. No nie znoszę człowieka ;D Nic go już tam nie uratuje :D ;D Zagranie Ino i Sakury pomysłowe, chociaż niezbyt rozważne. Tym jednak skradlaś dziś moje serce - młodość. Ah. Więcej takich akcji! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Same here nareszcie jakaś akcja sasuke i sakury; d

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuuper!!!!! Dalej,dalej,dalej, chcę więcej SasuSaku......więcej, więcej, więcej,więcej......XD
    Rozdział świetny, czekam na więcej.
    Życzę weny <3
    Sabcia :* :*

    OdpowiedzUsuń