Niespodziewanie szybko poszło. Mam nadzieję, że znajdziecie czas na czytanie.
Znowu będzie retrospekcja z biciem ludzi. Wybaczcie, ale jakoś dobrze mi się pisze takie sceny, więc nie mogłam sobie darować :D
Hinata,
wychodząc ze szkoły, miała przyjemne poczucie, że nic nie musi. Nikt nie
będzie wydzwaniać, żeby skontrolować, gdzie jest i co robi. Miała całe popołudnie zajęć, które
mogła bezkarnie opuścić, a Neji nie mógł wyrwać się z pracy i nie zamierzał po
nią przyjechać. Dawało jej to w ciągu dnia dodatkowy czas, który zwykle
inwestowała w kluczenie i planowanie wymówek, żeby wyglądało jakby spędziła
część dnia gdzieś, gdzie pojawiała się co najwyżej na chwilę.
Fu obiecała
powiedzieć, że odebrała ją ze szkoły i nie zadawała przy tym stu pytań ani nie
stawiała warunków. Co czwartek
wychodziła gdzieś ze znajomymi, więc nie szukała sobie sposobu na wypełnienie
czasu. Hinata planowała pójść wprost do centrum handlowego, skąd miała obiecane
podwiezienie. Musiała przejść najpierw spory kawałek pieszo, ale nie chciała
ryzykować umawiania się bliżej szkoły w godzinach, gdy mogła wpaść na kogoś
znajomego.
Miała bardzo
sprecyzowane plany na popołudnie. Ale...
Widok Ino
samotnie wychodzącej ze szkoły zaburzał jej dobre samopoczucie. Przez cały
dzień miała wrażenie, że koleżanka - którą coraz częściej w myślach nazywała
przyrodnią siostrą i jakoś dziwnie jej to poprawiało humor, zwłaszcza teraz,
gdy Hanabi z matką były za granicą - ma jakiś poważny problem, a nie gorszy
dzień. Zły humor miała być może wczoraj. Dzisiaj wyglądała jak gradowa chmura.
Może dlatego, że pokłóciła się z Shikamaru. Może chodziło o coś poważnego.
Hinata przystanęła,
przez krótką chwilę nie potrafiąc podjąć żadnej decyzji. Ale tylko przez
chwilę. Potem wyjęła telefon komórkowy z torby i zadzwoniła.
- Zmieniłaś zdanie? Odebrać cię ze szkoły? -
odezwał się znajomy, męski głos, którego zawsze słuchała z przyjemnością.
Zastanawiała się jednak, czy tym razem straci
do niej cierpliwość i wprost jej powie, że przegina. Ale miałaby wyrzuty
sumienia, gdyby nie spróbowała porozmawiać z Ino.
- Mam kłopot - powiedziała.
Wymowne milczenie po drugiej stronie
uprzytomniło jej, że być może ma kłopot większy niż zakładała. Nie mogła
oczekiwać bezgranicznego zrozumienia. Spotykanie się z nią musiało być
ogromnie męczące, gdy zależało jej na tajemnicy. Obawiała się reakcji
Nejiego, może nawet bardziej niż reakcji wuja. Nie czuła, że postępuje
nieuczciwie wobec opiekunów, odkąd przestała przyjmować za oczywiste, że mają
prawo traktować ją, jakby nie miała prawa do własnego życia. Ale Nejiego nie lubiła oszukiwać, miał wobec
mniej jak najlepsze intencje. I kontrolę swojego ojca na karku.
Przyszło jej do
głowy, by porzucić pomysł jakiegokolwiek opóźniania spotkań, skierować rozmowę
na coś innego, ale ani przez moment nie traktowała tej myśli poważnie - kiepsko
poszłoby jej wymyślanie wymówki w tym przypadku. Myśli same ułożyły się w
słowa, zanim zdążyła wymyślić, jak je sformułować, żeby lepiej brzmiały.
- Potrzebuję dodatkowej godziny, bo... Patrzę
właśnie na moją koleżankę, która najwidoczniej potrzebuje towarzystwa. Wyciągnę
ją na herbatę. Zrobię coś. - Zdając sobie sprawę, jak to brzmi, dodała: - To jest
naprawdę poważna sprawa. Ino wygląda jak w depresji.
- I to właśnie ty musisz interweniować? -
Głos po drugiej stronie nie zdradzał cienia zdenerwowania czy niecierpliwości,
zresztą nie spodziewała się niczego innego. Ale wiedziała, jak to wygląda. Dzisiaj
po raz pierwszy od tygodnia miała tak dużo wolnego czasu.
- Nikt inny nie przychodzi mi do głowy -
powiedziała bezradnie.
Nie była to końca prawda, Hinata od razu pomyślała, że mogła zadzwonić do Gaary i powiedzieć mu, żeby zajął się
swoją dziewczyną, która kogoś potrzebuje, a w domu będzie zupełnie sama. Ale
pamiętała słowa Sakury, która wyraziła opinię, że Ino jest nie w humorze, bo
posprzeczała się z ukochanym, którego
potrzebuje jak powietrza. Hinata dziwiła się złośliwości Sakury, która również
była w Tokio sama. Przyjechała do szkoły z prowincji i musiała znać to
paskudne uczucie, kiedy przychodzi się do domu z jakimś zmartwieniem ciążącym
na barkach, a nawet nie ma się do kogo odezwać. Sakura może zadzwoniłaby do
mamy, z którą miała świetny kontakt. Dla Ino matka była ostatnią osobą,
której mogłaby się zwierzać.
Sarkastyczna
uwaga Sakury świadczyła tylko o tym, że ona i Ino dość poważnie się poróżniły.
Czyli sytuacja była wyjątkowo przygnębiająca, jeśli Ino pokłóciła się też i z
Shikamaru, i z Gaarą. Kiepski moment na to, żeby stawiać swoje dobre
samopoczucie na pierwszym miejscu.
Tylko że i tak
stawiała je przed kimś innym, co w końcu mogło go zdenerwować.
- To było pytanie retoryczne - usłyszała
odpowiedź po drugiej stronie, ale było w niej rozbawienie, co zdjęło jej
ciężar z klatki piersiowej. - Oczywiście, że musisz interweniować. Taka jesteś,
przyzwyczaiłem się, być może dlatego... - Hinacie nagle przyspieszyło tętno,
kiedy myślała, że może usłyszy wyjaśnienie "dlatego", ale ta myśl
pozostała niedopowiedziana. Jak zwykle. - W porządku, jeśli wystarczą ci dwie
godziny możemy wszystko przesunąć. Lub mogę
odwołać rezerwację, pożeglujemy kiedy indziej.
Tego bardzo by nie chciała. Zaplanowanie
wszystkiego tak, żeby wybrać się na przystań kosztowało dużo pracy
logistycznej, a ona nie wiedziała, czy w weekend uda jej się znaleźć tyle
czasu. I on dobrze o tym wiedział, więc to "kiedy indziej"
potraktowała jako zbyt daleko idący wyraz dobrej woli. Nie lubiła czuć, że
sprawia duży kłopot, że przez nią inni psują sobie plany, że zbyt dużo wymaga.
Ale teraz nieustannie się tak czuła. Gdyby nie sądziła, że sprawiłaby Nejiemy
zawód, wiedziałaby, co z tym zrobić. Ale jego rozczarowanie wydawało jej się
zbyt dużą ceną. Zbyt dużą ceną byłby też zawał wuja, chociaż powtarzała sobie,
że to nie jest prawdopodobny scenariusz i że wściekłość na nią nie doprowadzi
opiekuna do grobu. Miał poważniejsze zmartwienia, a jednak ostatnio jego stan zdrowia był stabilny.
- Nie, wystarczy godzinka - zapewniła, czując
się niekomfortowo z myślą o odwoływaniu planów - również dlatego, że bardzo
czekała na to popołudnie i obiecaną pierwszą lekcję żeglowania.
- Jeśli jesteś do tego przekonana. Daj mi
pewną odpowiedź, nienawidzę się spóźniać.
- Z
zapasem, przesuńmy rezerwację o półtorej godziny - zaproponowała. Tak wydawało
jej się najrozsądniej.
- Dobrze. Do zobaczenia.
Chciała powiedzieć, że będzie na pewno i nie
może się doczekać, ale wydało jej się to zbyt śmiałym posunięciem. Nie chciała
angażować emocji, bo nie miała pojęcia, jaka wtedy byłaby odpowiedź.
- Opowiedz mi o twoim chłopaku - zażądała
Ino.
Odłożyła łyżeczkę na spodek obok kawy i
oparła łokcie na stoliku, skupiając uwagę na Hinacie. Dziewczyna, zgodnie z przewidywaniami, speszyła się.
- To nie tak... - powiedziała ze wzrokiem
wbitym w szklankę z herbatą.
Ktoś przechodzący obok niemal wpadł na ich
stolik i wybąkał niewyraźne przeprosiny, ale Ino nie zwróciła na to uwagi.
Kawiarnia była zatłoczona o tej porze, więc nawet się nie zdziwiła, że komuś
nie udały się manewry między stolikami. Wybrały lokal, do
którego nie przychodzili uczniowie, za to głośno grała muzyka z gramofonu. Ino
nie potrafiła przypomnieć sobie, kiedy ostatnio widziała taką staroć.
Hinata zaprosiła
ją na herbatę z ewidentnym zamiarem pociągnięcia jej za język, ale Ino nie
zamierzała na to pozwolić. Ani nie miała ochoty się żalić, ani nie chciała
obarczać jej swoimi zmartwieniami. Hinata rozkwitała - dziwne było, że nie
zauważyła tego wcześniej. Że wraz z Sakurą nie zauważyły tego wcześniej.
Były skupione na własnych sprawach, i przed wakacjami i w czasie nich dużo się działo. Na dodatek Hinata na spotkaniach pojawiała się i znikała, aż trudno
było jej się przypatrzeć. A było na co zwracać uwagę. Teraz brunetka była w mundurku szkolnym, ale Ino
uświadomiła sobie, że w weekendy widywała ją zupełnie inaczej ubraną niż
zwykle, już nie w sportowych powyciąganych bluzach, które ukrywały jej
sylwetkę. Hinata nie nosiła spódniczek, ale ostatnio wyglądała bardziej
dziewczęco. A teraz, co Ino zauważyła dopiero gdy usiadły naprzeciwko siebie i
po raz pierwszy tego dnia zwróciła na nią uwagę, miała delikatnie podmalowane
rzęsy i róż na policzkach. W takiej ilości, żeby nauczyciele niczego nie zauważyli,
ale wystarczająco, by zauważyć, że się postarała.
Ino była
mistrzynią prawie niewidocznego makijażu, bowiem bawienie się kolorami i
delikatne pociągnięcia pędzlem sprawiały jej frajdę odkąd była mała. Tym
wyraźniej widziała teraz, że ostatnio za bardzo skupiła się na sobie, skoro nie
dostrzegła, że Hinata się maluje i ubiera, a przede wszystkim - zachowuje
inaczej. Na korytarzu w szkole nie miało się już wrażenia, że najchętniej
wtopiłaby się w ścianę. Chociaż była jak zwykle małomówna i nie zwracała na siebie
uwagi.
- No dobrze, jeśli to nie jest oficjalne mogę
go nazywać inaczej. Adorator?
Hinata potrząsnęła niepewnie głową.
- Tym bardziej nie.
Ino darowała sobie komentarz, bo koleżanka
odebrałaby go zapewne jako złośliwość. Ale jakoś wątpiła, by jej tajemniczy
przyjaciel spotykał się z nią tylko dlatego, że nie ma co robić z wolnym
czasem, ewentualnie ma poczucie misji i stara się wyciągać zahukane dziewczynki
z kajdan.
- No dobrze, więc jaki jest twój kolega? Lub
bardziej ogólnie, co słychać? - zapytała, nie chcąc brzmieć natarczywie, ale nie mogąc powstrzymać ciekawości. Bardzo potrzebowała jakiegoś
pozytywnego aspektu rzeczywistości, na którym mogłaby skupić myśli.
- Jest inny. - Hinata odpowiedziała na
pierwszą część pytania, potem jakby się speszyła, ale po chwili zdecydowała się
rozwinąć swoją wypowiedź: - Wiesz, całe życie czułam jakbym była pod ochronnym
kloszem. Tego ci nie wolno, to jest niebezpieczne, nie ruszaj, nie próbuj, Neji
cię przypilnuje. Nabrałam przekonania, żeby nie ryzykować, bo
na pewno coś mi nie wyjdzie. I w ogóle, że nie warto, bo świat jest
niebezpieczny. Ale teraz widzę, że warto i że jest piękny.
Ino przypatrywała jej się z pewnym
zdumieniem. Nie spodziewałaby się, że Hinata w tak zwięzłych słowach potrafi
określić swój problem. Nie sądziła nawet, że go dostrzegła. Faktycznie, Hinata
zawsze sprawiała wrażenie niepewnej siebie i może nawet wystraszonej
otoczeniem. Ino to strasznie drażniło, nawet jej kiedyś wytknęła, że jest takim
niewiniątkiem, które budzi w innych chęć otoczenia jej ochroną. Chłopcy, którzy
za nią swego czasu latali - z Kibą jako najlepszym przedstawicielem - ewidentnie
chcieli ją otoczyć opieką. Może z wyjątkiem Naruto, który jaki jest, taki jest,
ale na pewno nie musi sobie podreperowywać ego przez otaczanie się słabszymi od
siebie.
Naruto dostrzegł
w Hinacie kogoś więcej niż zahukaną dziewczynkę, ale cóż, nie wyszło. Hinacie
tamten związek przyniósł tylko stres i frustracje. Kto by pomyślał, że wkrótce
czeka na nią coś zupełnie innego.
- Zakochałaś się. - Nie powstrzymała się
przed komentarzem.
Hinata zaczerwieniła się.
- Nie o tym mówię. Nauczyłam się jeździć
na motocyklu.
Ino przyszedł do głowy komentarz, że chłopak na czymś innym też zechce ją nauczyć jeździć. Rzecz jasna nie powiedziała tego,
bo przy Hinacie to byłoby głupie i niepotrzebne. Tak to sobie mogła rozmawiać z
Tayuyą, albo nawet Sakurą, kiedy ta miała dystans do rzeczywistości i poczucie
humoru.
Jednak ta
niezręczna towarzysko odzywka, która przyszła Ino do głowy,coś jej uświadomiła.
- Na ile dobrze go znasz? - zapytała. Nie
chciała brzmieć złowieszczo, ani jak ktoś, kto wszystko postrzega w czarnych barwach.
Miała nadzieję, że pytanie zabrzmiało tylko poważnie.
Hinata stała się czujna.
- Co masz na myśli?
Ino zawahała się. Właściwie, mogła być z nią
szczera. Hinata była całkiem rozsądną dziewczyną, no i ich relacja nie była już
taka jak dawniej, oparta na utajonej wrogości ze strony Ino.
- Chodzicie razem na warsztaty w teatrze,
uczy cię jeździć na motorze, pokazuje, że w świecie jest więcej powodów do
odkrywania niż do bania się - stwierdziła. - Brzmi jak świetny chłopak. Ale
powiedział ci, dlaczego spędza z tobą tyle czasu? Zapytałaś?
Wyraz twarzy Hinaty sugerował, że nie
powiedział i nie zapytała. Z jej reakcji wynikało, że sama się nad tym
zastanawia.
- Nie daje ci do zrozumienia, że mu się
podobasz, nie wyznaje uczuć? - Ino zdawała sobie sprawę, że trochę naciska, że
może to zbyt natarczywe, ale teraz już musiała zapytać. Była przekonana, że
padły jakieś deklaracje, a Hinata jedynie wstydzi się o tym mówić. Ale nic na
to nie wskazywało.
- Powinnaś zapytać. Faceci nic nie robią bezinteresownie.
I lepiej jest, żeby chłopak nie ukrywał intencji, bo jeśli to robi, mogą nie
być takie uczciwe. - Te słowa niemal parzyły ją w język. Mogła się tylko domyślać, jak
Hinata się poczuła. Ale ona sama wolałaby, żeby ją ktoś ostrzegł, zanim przekonała się w praktyce.
- Nie twierdzę, że tak jest, po prostu bądź
ostrożna. - Zreflektowała się. Nie chciałaby mieć racji. - Nieraz tak jest, że facet krąży, szuka, tobie się
wydaje, że masz przyjaciela, a potem się okazuje, że jednak liczył na coś materialnego w zamian za
zainwestowany czas. - Nie musiała dodawać, że nie ma na myśli pieniędzy.
Hinata wydawała się przygnębiona. Ino
spodziewała się z jej strony ataku, bo
sama w podobnej sytuacji pewnie tak by zareagowała. Ale dziewczyna podniosła
głowę i spojrzała na nią przenikliwie.
- Chyba nie mówisz o Gaarze?
Ino nie potrafiła ukryć zaskoczenia.
- Oczywiście, że nie.
Uświadomiła sobie, że pytanie byłoby
uzasadnione, gdyby Hinata słyszała którąś z jej ostatnich rozmów z Gaarą. Gdyby słyszała, co ona mu dziś zarzuciła
przez telefon. Hinata nie mogła nic usłyszeć, ale sama myśl sprawiła, że Ino
poczuła się niekomfortowo. Z tym, co mówiła. Z tym, jak się zachowywała. Z tym, że nie panowała nad negatywnymi emocjami.
Brunetka
przypatrywała jej się przez chwilę z zastanowieniem, po czym podjęła decyzję.
- Jak się na was patrzy z boku sprawiacie
wrażenie bardzo dobranej pary - powiedziała.
Gdyby nie płynęły z ust Hinaty, Ino wzięłaby te słowa za ironiczne. Cała reszta otoczenia była przeciwnego zdania. Hinatę trudno byłoby posądzić o nieszczerość lub złośliwość, więc może naprawdę tak myślała.
- Dobrze się dogadujecie. Miałam wrażenie, że
wszystko jest super. Coś się zmieniło?
Ino pokręciła głową.
- To nie ma nic wspólnego z Gaarą.
- A z czym ma?
Okazało się, że Hinata
potrafi być dociekliwa. Jej ton nie wskazywał, że pozwoli się zbyć byle
wymówką.
Ino pomyślała,
że wcale nie potrzebuje wymówek. Po sekundzie wahania wyjęła telefon komórkowy i
podała go Hinacie z otwartym nieszczęsnym zdjęciem z imprezy karnawałowej, na
którym była ubrana w skąpe, jaskraworóżowe ciuchy. Nie wiedziała, który z
przymiotników opisujących tamten kostium bardziej ją pogrąża.
- Dawny znajomy stwierdził, że to zamieści w
necie - powiedziała.
Hinata przez chwilę patrzyła na zdjęcie, a
potem popatrzyła na nią.
- Ten sam, przez którego wolałaś wrócić z
akademika na monitorowane osiedle? - zapytała.
Ino nie potrafiła ukryć zaskoczenia.
- Szybko kojarzysz fakty.
Hinata odłożyła telefon na stół.
- On udawał kumpla, a jednak się okazało, że
liczy na coś za zainwestowany czas? - spytała.
Tym razem Ino już nie wyrażała uznania dla
jej inteligencji, choć pewnie było je i tak widać. Nie myślała o Sakonie kiedy
ostrzegała Hinatę. Schemat "trzeba się przy niej pokręcić, żeby
zaliczyć" nie był taki unikatowy. Poznała kilku chłopców, którzy działali
w ten sposób, a jedyna różnica była taka, że dla kogoś inwestycją było
przyjazne zachowanie przez miesiąc, a dla kogoś innego taniec do dwóch piosenek
na imprezie. Niektórym wystarczało dać do zrozumienia, że źle trafili, ale
nauczyła się, że lepiej jest sprowadzać ich na ziemię w sposób nie pozostawiający
wątpliwości, choć dzięki temu zyskała opinię cynicznej i wulgarnej.
Nie chciała
włączać Sakona do tej grupy, bo mimo wszystko wolała myśleć, że jego odpały są
w stu procentach podyktowane dragami. Nawet teraz, gdy nie miała i nie chciała
mieć z nim kontaktu, niemiła była jej myśl, że kiedy się całkiem nieźle
dogadywali i kiedy uważała go za kumpla, myślał o tym, żeby ją wydymać.
Choć z drugiej
strony, może tak było. Ino odniosła
przykre wrażenie, że niektórzy chłopcy nie traktują dziewczyn jak równych sobie istot ludzkich, co najwyżej udają, żeby zyskać zaufanie. Nie była tylko
pewna, czy to kwestia hormonów czy te egzemplarze już do końca życia będą widzieć w każdej kobiecie jedynie dupę i cycki.
- Jest trochę inaczej - odpowiedziała
wymijająco na zadane pytanie. Nie chciała przesadnie drążyć tematu. - Kiedy moi
rodzice się rozwodzili byłam taką małą, męczącą siksą z deficytem uwagi. Nie
przeszkadzało mi, że ktoś się mną interesuje, nawet jeśli to było
zainteresowanie nastoletnich chłopców zachwyconych zbyt wyzywającym strojem i
makijażem. Może dałam mu do zrozumienia, że może na coś liczyć.
Ku jej zdumieniu, Hinata głośno prychnęła. Wydawała się rozzłoszczona.
- Przestań, to jest zwykłe usprawiedliwianie
faceta i branie winy na siebie, coś,
czego nas się uczy od małego i co można usłyszeć nawet na sali sądowej i
przeczytać w prasie. Jak znajdą nad rzeką dziewczynę, która wcześniej zgłaszała
stalking, zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że pewnie coś zasugerowała,
nosiła za krótką spódniczkę, obiecująco spojrzała, a potem zmieniła zdanie, ten
nie wytrzymał, zgwałcił i zabił. To jest chory sposób myślenia w patriarchalnym społeczeństwie. I na tej podstawie skraca się ludziom wyroki albo nawet uniewinnia.
Ino nie odpowiedziała. Nie było z czym
polemizować, choć dziwiło ją, że Hinata potrafi tak jednoznacznie wygłaszać
opinie, które zwykle zachowywała dla siebie. Druga wygłoszona przez nią opinia
zdziwiła ją bardziej.
- Powinnaś powiedzieć o tym Gaarze, on to
ukróci.
- Chyba żartujesz.
- Dlaczego?
Dlatego, że przecież w jakimś stopniu
zachęciła Sakona. Nie tylko w gimnazjum, ale teraz, kiedy zadzwoniła do niego,
żeby uzyskać informacje o Tayuyi. Było jej zwyczajnie głupio, że przypomniała
mu o sobie, lekceważąc fakt, że kiedyś za nią latał. I że czasem używał słów,
które teraz powodowały w niej irracjonalny lęk, że mógłby się gdzieś na nią
czaić i wyskoczyć zza krzaka. Wystarczyło, żeby upalił się wystarczająco mocnym
ziołem.
- Gaara nie będzie z nim rozmawiał, tylko stłucze go na kwaśne jabłko - poinformowała. To był drugi powód, dla którego nie brała pod uwagę
wciągać w temat Gaary. Przy spotkaniu z ekipą Tayuyi Gaara odnosił się do Sakona wyjątkowo wrogo, chociaż powiedziała o nim niewiele, tylko tyle, że kiedyś smalił do niej cholewki. Może mieli jakieś niezałatwione sprawy z przeszłości, o których Ino nie chciała nic wiedzieć. Sakon, podobnie jak całe towarzystwo Tayuyi, ewidentnie bał się Gaary.
Gaara uznałby, że raz już go ostrzegł i mogłoby się zrobić naprawdę
nieprzyjemnie. Takie sytuacje łatwo wymykają się spod kontroli.
Temari próbowała
zlekceważyć brata, który zbyt natarczywie się jej przyglądał. Potem rzuciła mu
ostrzegawcze spojrzenie. Kankuro ani myślał zaprzestać zerkania na nią znad
sudoku, w związku z tym postanowiła przenieść się z lekcjami z pokoju dziennego do
swojej sypialni.
- Zostań chwilę, chcę z tobą pogadać. -
Kankuro zatrzymał ją nim zdążyła zebrać książki.
Popatrzyła na niego wprost, żeby nie myślał,
że starszeństwo daje mu jakąś przewagę.
- O czym chcesz gadać? - zapytała
wyzywająco.
Kankuro myślał przez chwilę. Odłożył zeszyt z krzyżówkami.
Odchrząknął. Ewidentnie nie wiedział, jak podejść do tematu, co normalnie
wprawiłoby ją w dobry humor. Ale nie w tej sytuacji, bo domyślała się, mniej
więcej, o czym będzie mowa. Albo raczej o kim.
- Daj chłopakowi trochę oddechu. Nawet
największy desperat w końcu spasuje, choćbyś była ostatnią laską na planecie -
powiedział w końcu. O dziwo, tonem bardzo pewnym siebie.
- Przecież ma drogę wolną - odparła wyzywająco.
Wyraz twarzy Kankuro, potępiający, sprawił, że trochę straciła rezon. - Skąd wzięło się to zainteresowanie?
Kankuro zawahał się.
- Dość głośno się z nim wczoraj kłóciłaś przez
telefon - poinformował. Temari odpuściła sobie kwestię besztania go
za podsłuchiwanie. Zdawała sobie sprawę, że ostatnio trochę przesadzała. Że
teraz przesadziła. Pewna rzecz wydawała się dzięki temu wyjaśniona, ale nie
była pewna, czy ją to pociesza.
W jednym miała rację, Ino jest i będzie
problemem. Gdyby nie ona, Shikamaru nie próbowałby analizować zachowania Gaary
i jego mniej czy bardziej destrukcyjnych zapędów. Nie interesowałoby go aż tak
bardzo, czy wraz z razami od ojca Gaara nie wchłonął upodobania - lub też
uzależnienia - do przemocy.
Temari uważała,
że w Gaarze nie było i nie ma cech, o które posądzał go Shikamaru. Ale była przekonana, że nigdy nie zdoła chłopakowi tego
wyjaśnić. On nie spędził z nimi dzieciństwa, nie był w tych sytuacjach. Nie
wiedział, że w pewnych okolicznościach przemoc - brutalniejsza niż z pozoru wskazywała konieczność - była
elementem strategii przetrwania.
Wątpiła nawet,
czy Shikamaru zrozumiałby to, gdyby z nimi był. Przeciwnie, utwierdziłby się w
przekonaniu, że Gaarze poczucie przewagi nad kimś sprawia przyjemność.
Zresztą, Temari musiała przyznać, że tak było, ale tylko w niektórych okolicznościach. W bardzo
konkretnych okolicznościach.
- Temari. - Kankuro wyrwał ją z zamyślenia. -
Nie możesz chłopaka musztrować z powodu czegoś, co było kilka lat temu. Poza
tym, powiem ci, że to głupia zazdrość. Męczą cię te dziewczyny, z którymi się bawił?
Temari wiedziała, do czego on pije, w końcu
pamiętała, jakiego rodzaju pretensjami zarzucała Shikamaru, chociaż teraz
wydawały jej się one odległe i głupie. Dopóki nie potrafiła przyznać, że jest
zazdrosna o Ino - o to, co mogłoby być między nim a Ino - miała do niego
pretensje o liczbę dziewczyn, sugerując jeszcze coś, co podpadało niemal pod
orgie. Shikamaru nie potraktował tych pretensji poważnie, zresztą tu akurat
miał rację.
Zarzuciła mu
też, że to nienormalne, zacząć aktywność seksualną mając czternaście lat. Nadal tak uważała, ale to był inny temat.
Temari
wiedziała, że w większości zarzutów, jakie mógł wtedy usłyszeć Kankuro, nie miała
racji. Ale irytował ją ten jego wychowawczy ton. I nie mogła powstrzymać się
przed złośliwością. Wiedziała w końcu, że Kankuro w gimnazjum próbował walczyć
ze swoją innością wszelkimi dostępnymi sposobami.
- A co? Solidaryzujesz się z nim? Uważasz, że
zabawa w zaliczanie dziewczynek to naturalny moment w rozwoju każdego chłopca?
- zapytała.
Kankuro nie dał się sprowokować.
- Nie wiem, jak rozumiesz zabawę, ale nie
musisz się martwić, że twój chłopiec świetnie się bawił, lub że bawiły się dziewczynki. W tej dziedzinie liczy się doświadczenie. Nie wystarczy podnieść maszt, trzeba jeszcze wiedzieć,
jak się nim posłużyć.
Temari starała
się zachować obojętność, ale kiedy wyobraziła sobie, o czym on mówi, nie była w
stanie nad sobą zapanować. Najpierw patrzyła na niego, zszokowana. Potem
zaczęła się śmiać.
- Może kiepski z ciebie sternik - powiedziała
w końcu, kiedy złapała oddech.
Ktoś inny mógłby się obrazić, wiedziała
jednak, że Kankuro będzie miał dystans. Zasłużył sobie na prztyczek w nos,
za podsłuchiwanie.
- Temari, zważaj na słowa - powiedział,
grożąc jej palcem.
- Bo?
- Bo dysponuję techniką, dzięki której przez
dwa tygodnie z hakiem nie wyjdziesz z domu. Szlaban no jutsu.
Temari uśmiechnęła się przepraszająco,
pokazując mu środkowy palec.
******
W ciągu
ostatnich kilku tygodni Temari nauczyła się nie zwracać na siebie uwagi i
przemykać niemal niepostrzeżenie.
Jej matka,
dopóki żył ojciec, tłumaczyła swoje tchórzostwo dbaniem o jedność rodziny.
Kiedy go zabrakło, to hasełko szybko przestało mieć dla niej znaczenie, skoro
postanowiła się zabić.
Temari
podejrzewała, że urzędnicy musieli mieć niezłą rozkminkę, co z nimi dalej
zrobić - czy wysłać ich do domu dziecka jak zwykłe sieroty czy zastosować
specjalne środki. Gaara pozbawił ich wątpliwości, bo w pogotowiu
opiekuńczym uczestniczył w bójkach i pakował się w kłopoty. Temari też dorzuciła
swoje trzy grosze, kiedy z zemsty obcięła bezczelnej dziewczynie jej śliczne włosy.
Tym sposobem
trafili do ośrodka wychowawczego na zapomnianej przez bogów i ludzi prowincji.
Kilka dni wystarczyło, by zorientować się, że niepochlebna sława placówki jest
zasłużona i że to garstka "wychowanków" rządzi, a nie opiekunowie.
Gaara i Temari zastosowali się do rady, której pierwszego dnia udzieliła im
sympatyczna skądinąd dziewczyna -
trzymali głowy nisko i nie wychylali się. Kiedy Masa i jego "zagubieni
chłopcy" męczyli upatrzoną z góry ofiarę, przechodzili obok nie
przyglądając się. Taka taktyka podobno się sprawdzała.
Tym razem Temari
przekonała się, że tylko do czasu.
Przechodzili
przez podwórze, ona, Gaara i chudy Rio, który od pewnego momentu podczepił się
do nich, bo nie miał własnego towarzystwa - a pojedyncze jednostki miały małe
szanse na spokój. Masato i jego trzej rośli koledzy przyczepili się do
nastolatka, który, na razie tylko wyzywany, rozglądał się rozpaczliwie za drogą
ucieczki. Temari bezwiednie spojrzała w jego stronę i uchwyciła jego wzrok,
spojrzenie zaszczutego zwierzęcia. Nie myśląc, zatrzymała się. Zagubieni chłopcy
natychmiast to zauważyli.
- Co jest, chcesz popatrzeć? - odezwał się
najgrubszy z nich.
Chociaż wszyscy byli w odległości kilkunastu
metrów od nich Temari czuła strach i miała ochotę się cofnąć, co tylko by ich
sprowokowało. Nie zrobiła kroku w tył, bo poczuła ramię Gaary tuż przy swoim.
Gaara był od niej tylko minimalnie wyższy i zawsze trzymał się tuż przy niej,
gdy czuła, że ściągnęła na siebie niepożądaną uwagę. Nie cierpiała tego, że
nawet jeśli sam się bał czuł się w obowiązku jej bronić.
Ale też jego
wsparcie zawsze ułatwiało jej zachowanie spokoju i ocenę, jak powinna się
zachować. Zamierzali bez słowa odejść, w ślad za Rio, który nie był na tyle
głupi, żeby się zatrzymać. Jednak Masato szedł już w ich stronę, odwróciwszy
chwilowo uwagę od chłopaka, który mu się naraził i którego osiłek używający
pseudonimu Paco trzymał za poły kurtki, żeby przypadkiem nie skorzystał z
sytuacji i nie zwiał.
- Nie idźcie jeszcze - powiedział Masa. Był w
grupie najszczuplejszy, ale też najbardziej wysportowany. Uważał się za samca
Alfa w tym stadzie. Temari unikała spojrzenia bezpośrednio na niego, ponieważ
słynął z tego, że czepiał się każdego,
kto spojrzał mu w twarz. Miał długą szramę na policzku, która przyciągała wzrok. Przesunął wzrokiem po Temari i zwrócił się do
Gaary. - Nie mieliśmy okazji pogadać. Doszły mnie słuchy, że wpakowałeś staremu
nóż w bebechy. Szczerze mówiąc, trudno mi w to uwierzyć.
- Więc nie wierz - odpowiedział Gaara.
Brzmiał pewnie, ale Temari wiedziała, że nerwy ma napięte i że jest tak samo
niespokojny jak ona.
- Mniejsza z tym. Dam ci szansę, stary. -
Masa wyciągnął do niego rękę, jakby dobijał targu. - Jesteś albo z nami albo
przeciwko nam.
Temari rzuciła szybkie spojrzenie na brata.
Oceniał intencje przeciwnika. Nie podobała jej się ta sytuacja. Niezależnie od
tego, czy Masato składał prawdziwą propozycję czy to była prowokacja, mogło się
to rozwinąć tylko źle lub jeszcze gorzej. Lepsza była niepewna neutralność niż dołączenie do gangu. Ludzie u władzy często się zmieniają.
Masa był nieco zbity z tropu wahaniem Gaary i żeby to ukryć, skierował uwagę na nią.
- Ciebie nie mogę przyjąć do ekipy,
dziewczynko. Chociaż przydasz się, jeśli umiesz ciągnąć druta.
Temari nie zdążyła odpowiedzieć. Nie zdołała
też powstrzymać grymasu obrzydzenia, który wypłynął jej na twarz. Ale Masa
odwrócił od niej wzrok, bo doczekał się reakcji jej brata. Gaara uścisnął
wyciągniętą do niego rękę.
- Przeproś ją - powiedział.
Masato uśmiechnął się cynicznie.
- Chyba żartujesz.
Temari bez zastanowienia odskoczyła w tył,
kiedy Gaara się gwałtownie poruszył. Szarpnął dłonią, tak że przeciwnik stracił
równowagę. Gaara chwycił go za kark i uderzył jego twarzą o ziemię. Temari
powstrzymała się przed okrzykiem strachu kiedy Gaara przyklęknął przy Masie i uniósł
jego twarz tak, by na nią spojrzał. Z czoła ściekała mu krew.
- Przeproś.
- Pierdol się.
Gaara wstał na równe nogi i pociągnął Masato za
sobą, trzymając go jedną ręką za kark, a drugą za koszulę na plecach. Temari
podążyła za wzrokiem brata, i jednocześnie za jego tokiem myślenia.
- Gaara, nie! - krzyknęła, ale on ją
zignorował. Pociągnął wyższego od siebie o głowę chłopaka w lewo, gdzie obok
szopy stała podłużna cynowa wanna wypełniona wodą. Pływały w niej jabłka, które
wczoraj Masato i jego koledzy kazali przypadkowej ofierze wyławiać bez użycia rąk. Chłopak zachłysnął się wodą i wylądował u pielęgniarki.
Masa chwycił się obiema rękami brzegów wanny,
gdy Gaara brutalnie wepchnął jego głowę do wody. Temari była przekonana, że po
kilku sekundach go puści. Po minach towarzyszy Masy widać było, że udowodnił
to, czego chciał.
Było ich trzech,
byli starsi i nawet w pojedynkę prawdopodobnie silniejsi od niego. Mogli go
powstrzymać. Ale tylko gapili się na niego z niedowierzaniem, kiedy podtapiał
ich kolegę i nawet nie patrzył, co robi, tylko kierował spojrzenie na nich,
jakby rzucał im wyzwanie. Jakby czekał na to, kto pierwszy się do niego zbliży.
Wygrywa nie ten, kto jest silniejszy, tylko ten, kto jest zdolny się dalej posunąć. I oni też o tym wiedzieli.
Wygrywa nie ten, kto jest silniejszy, tylko ten, kto jest zdolny się dalej posunąć. I oni też o tym wiedzieli.
- Dobra! Przepraszamy, przepraszamy! -
wykrzyknął Paco, wyciągając przed siebie ręce w geście poddania.
Gaara się nie ruszył. Temari zauważyła, że
jego ofiara coraz słabiej wierzga, ale on albo tego nie zauważył albo go to nie
interesowało. Podbiegła do brata i złapała go za rękę, tę, którą nie
przytrzymywał swojej ofiary.
- Przestań, zanim go utopisz. - Jej głos
brzmiał błagalnie.
Gaara spojrzał na nią, potem szarpnął Masę do
tyłu i rzucił go na ziemię. Przyglądał się z obojętnym wyrazem twarzy, gdy
zagubieni chłopcy rzucili się na pomoc krztuszącemu się koledze. Klęli przy tym
, na czym świat stoi.
Temari
odetchnęła z ulgą. Dławiący się i krztuszący dzieciak był szary na twarzy. Ledwo żywy, ale jednak oddychał.
Jeden z kolegów
Masy, który do tej pory się nie odzywał, popatrzył na Gaarę z mieszaniną
strachu i nienawiści.
- Jesteś popierdolony.
Gaara podszedł do niego.
- Wystartujcie do nas jeszcze raz, a
przekonacie się, jak bardzo.
Temari próbowała sobie wmówić, że na tym
sprawa się zakończy, ale wiedziała, że prędzej lub później upokorzony przeciwnik
podniesie głowę. I Gaara też o tym musiał wiedzieć. Wojna dopiero się zaczęła.
Aż mnie wspominki wzięły z młodzieńczych lat. Te piękne generalizacje Ino "Nie była tylko pewna, czy to kwestia hormonów czy te egzemplarze już do końca życia będą widzieć w każdej kobiecie jedynie dupę i cycki." Odpowiedź równie niedoświadczonych nastolatków brzmiałyby zapewne: "Kobieta to z wiekiem coraz bardziej łasa na pieniądze się robi, więc to raczej nie kwestia hormonów, dla nich liczy się tylko kasa i fura." Hinatka też niczego sobie "(...)o jest chory sposób myślenia w patriarchalnym społeczeństwie. I na tej podstawie skraca się ludziom wyroki albo nawet uniewinnia." Tutaj odpowiedzią mogłyby być chociażby wyroki z sądów rodzinnych o przyznanie opieki nad dzieckiem. Ach... pamiętam, jak też myślałam, że świat jest czarno-biały :D
OdpowiedzUsuńRozmowa Kankuro z Temari rozłożyła mnie na łopatki, ale Szlaban no jutsu było ciosem poniżej pasa xD
Lubię poznawać przeszłość tej szalonej rodzinki, a Gaara niezmiennie mnie zachwyca w tym ff instynktami opiekuńczymi.
Mam nadzieję, że rozdział rzeczywiście wpadnie niedługo. Ten był niezwykle miłą niespodzianką :)
Tyle razy miałam spytać, a zapominałam - co z tym innym ff? Jeżeli dobrze kojarzę miała być tam Ten-ten :D
Jeśli chodzi o generalizacje i czarno-biały świat to ja wciąż mam do czynienia z dorosłymi ludźmi, którzy wszystko postrzegają w kategoriach czarne i białe ;) Więc nawet nie winię nastoletnich dziewczynek. Dwuwymiarowy świat łatwiej zrozumieć. Jeśli chodzi o pytanie o GaaTen tak długo nosiłam się z zamiarem napisania go w całości i dopiero opublikowania, bez efektów, że teraz doszłam do wniosku, że albo zacznę publikować i na bieżąco pisać, albo nie opublikuję wcale. Materiał, który już mam, napisałam dawno, i teraz mi się nie za bardzo podoba. Muszę przerobić. Trzeba albo wrzucać do internetu albo dać sobie z tym spokój, sama nie wiem. Ale namyślam się. Może zacznę pisać całkiem na nowo. Szkoda mi tej historii. Raduje mnie, że o niej pamiętasz ;)
UsuńTo w sumie smutne, że w pewnym wieku nadal można tak postrzegać świat.
UsuńNie wiem, co zadecydujesz, ale będę czekać na to nowe ff. :)
Tak dawno nie zaglądałam tutaj i niespodzianka nowe rozdziały. Tak szczera i bardzo dająca do myślenia rozmowa pomiędzy Ino a Hinatąl jest intrygująca. Ciekawi mnie jakie wnioski wyciągnie z tego Ino i co zrobi? Samo zachowanie Temari jest przejmujące, mam nadzieję, że ten konflikt pomiędzy nią a Shikamaru zostanie zakończony, a Shika pójdzie po rozum do głowy i wreszcie porozmawia z Tem. :)
OdpowiedzUsuńWeny życzę jak najwięcej!