Był
piękny, letni dzień, słońce świeciło
wysoko, a uczniowie liceum Konoha zmierzali w kierunku budynku szkoły jak na
ścięcie - przynajmniej Ino tak to dzisiaj postrzegała.
Po
wakacjach trudno było się przystosować do rygoru, a piękna pogoda nie ułatwiała
skupienia się na nauce. Przed pierwszą
lekcją na placu przed szkołą panował gwar. Tłum uczniów odwlekał moment
przekroczenia murów szkoły. Ino odczuwała tę samą pokusę.
Przed
lekcjami zwykle spotykała się z Shikamaru
w zwyczajowym miejscu - mogli porozmawiać zanim pojawiła się Temari - i
tym razem też bez zastanowienia się tam skierowała. Ale Shikamaru rozmawiał
sobie w najlepsze z Sakurą, a Ino coś w tym obrazku ruszyło. Bardzo negatywnie
ruszyło.
Niechętnie
myślała o spędzeniu dnia czy to z Shikamaru
czy z Sakurą, a oboje naraz tym bardziej nie jawili jej się jako
przyjemne towarzystwo. Teraz, przystanąwszy na chwilę, by zastanowić się, czy
powinna podejść i z nimi porozmawiać czy
po prostu wejść do szkoły - co nawet dla niej byłoby dziwnym zachowaniem -
zaczęła się zastanawiać, dlaczego właściwie tak jest.
Dlaczego
to, że jej przyjaciele pozwalają sobie na uszczypliwe uwagi, teraz wyjątkowo ją
drażni? Nie uważała, że mają złe intencje ani nawet że starają się ją do czegoś
przekonać. Do niektórych rzeczy się
przyzwyczaiła. Pod koniec ubiegłego roku szkolnego, gdy zaczęła spotykać się z
Gaarą, inni uczniowie patrzyli na nią dziwnie - nie powiedziałaby nawet, że
potępiająco lub nieprzychylnie, ale właśnie dziwnie. Jakby nagle na głowie
wyrosły jej rogi. Gaara miał w szkole dość ponurą opinię i we wszystkich
klasach wiedziano, że należy go unikać. Wiedziano też, że nie obchodzi go, co
kto o nim myśli, o ile nie rzuca się z tym w oczy na tyle, by zasłużyć na kilka
strzałów w twarz. Ino miała sporo znajomych i brylowała w towarzystwie. Chociaż
poza tą powierzchowną warstwą była uważana za wredną i chyba tak naprawdę nielubiana, sprawiała
wrażenie osoby, której zależy na akceptacji w grupie bardziej niż na
czymkolwiek innym. Zresztą, naprawdę tak było.
Fakt,
że zaczęła randkować z chłopakiem, który swego czasu sterroryzował pół szkoły i
sprawił, że ludzie przechodzili obok niego korytarzem ze wzrokiem wbitym w
ziemię, był dla niektórych dowodem na to, że zwariowała.
Shikamaru
i Sakura poniekąd podzielali tę opinię. Jak słusznie zauważyła Hinata - być
może dlatego, że właściwie nie znali Gaary. Ino nie zależało jednak na tym,
żeby ich poznawać. Niespecjalnie przejmowała się docinkami Sakury czy
Shikamaru, przynajmniej do tej pory.
Teraz każda niewinna uwaga działała jej na nerwy, może dlatego, że gdy spędzali czas we troje oni mieli
przewagę liczebną. A może wcale nie, mogło chodzić tylko o to, że od soboty
niewiele rozmawiała z Gaarą, nie wspominając już o tym, że od tego czasu się nie widzieli - i czuła,
że tkwi w koszmarnym stanie zawieszenia.
Przywykła
spotykać się z nim codziennie, a kiedy była u ojca w Kioto dużo rozmawiali
przez Skype. Teraz zwyczajnie tęskniła. Trudno jej też było wyobrazić sobie, że na poważnie traktowała założenie, by w roku
szkolnym spotykać się tylko w weekendy. W ubiegłym tygodniu obeszli wypełniony
grafik i widzieli się parę razy, więc teraz pewnie też by tak było - gdyby
zadzwoniła. Gdyby powiedziała mu, że chce "poważnie" porozmawiać.
W
niedzielę okropnie się wściekła na to, co powiedział przez telefon, na
podejrzenie, że zamierzał ją namawiać, by ugięła się do jego zachcianek, ale
teraz, w środę, widziała to już zupełnie
inaczej.
Przede
wszystkim wiedziała, że niezależnie od wszystkiego, warto było porozmawiać. To
zawsze lepsze niż zastanawianie się, co tak naprawdę miał na myśli i jakie miał
intencje, a także nakręcanie czarnowidztwa. W pierwszej chwili wystraszyła się,
że Gaara, który chciał negocjować, przekonałby ją do swojego zdania.
Ale
czy byłoby tak straszne, gdyby ją przekonał? Pragnęła go. Nie była zdecydowana,
żeby pójść na całość, kilka rzeczy ją przed tym hamowało - ale przecież właśnie dlatego narzucała sztuczne granice,
które Gaarę tak złościły, bo obawiała się, iż ten hamulec nie zadziała. Nie
była pewna, jak dużo chce i przerażały ją konsekwencje w razie, gdyby chciała za dużo.
Ale
czy w tym przypadku mogła chcieć za dużo? Albo czy Gaara za dużo od niej
oczekiwał? Kiedy z nim była, nie wydawało jej się, by istniały jakieś granice,
z wyjątkiem tych, które sama narzuciła, a które ją samą pozostawiały
nienasyconą.
Chyba
za dużo analizowała, za dużo nawyobrażala sobie negatywnych konsekwencji. I za
dużo słuchała Shikamaru, który nie omieszkał jej przez wakacje kłaść do głowy,
że każdy facet jest zdolny do kłamstw i miłych słówek tylko po to, żeby
zaciągnąć dziewczynę do łóżka.
Shikamaru
z pewnością miał dobre intencje, ale chyba powinna była mniej sugerować się
tym, co mówił, wiedząc, że jej związek z Gaarą jest mu bardzo nie w smak i że
przez to nie jest obiektywny.
Nie
powinna sugerować się tym, co ktokolwiek jej mówił, na czele z Sakurą, która
była sfrustrowana nieporozumieniami z Sasuke i to rzutowało na całe jej
zachowanie.
Zamiast
pieklić się na przyjaciół, którzy mieli
własne problemy i nie za bardzo potrafili sobie z nimi poradzić, powinna była
zrobić to, na co miała ochotę i co właściwie rozwiązywało jej problem z
niejasną sytuacją - zadzwonić i umówić się z Gaarą.
Zanim
podjęła decyzję, czy zadzwonić już teraz i
sięgnęła po telefon, Sakura ją zauważyła i podeszła.
- Dzisiaj profesor Anko oddaje sprawdziany z
fizyki, stresujesz się oceną? - zapytała jakby nigdy nic.
Ino spojrzała na nią i starała się, żeby w
jej zachowaniu nie było niechęci. Sakura nie była winna jej rozchwianiu
emocjonalnemu, więc nie było powodu się na niej wyżywać.
- Nie poszło mi najgorzej, kapy nie będzie,
więc chyba nie mam czym się denerwować -
oceniła.
Sakura westchnęła.
- Mnie poszło słabo, nawet nie pamiętam, co
natworzyłam - powiedziała niemal z rozpaczą.
Ino wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z
Shikamaru - takich słów z ust Sakury nie
można było traktować poważnie, w końcu zawsze była przygotowana. Nie miała
zwyczaju zakłamywać rzeczywistości ani kreować się na nadmiernie skromną, więc
jeśli mówiła, że jej nie poszło, widać jej nie poszło. Ale czwórka na początek
roku to jeszcze nie była tragedia, nawet dla niej.
- Jeśli będzie gorzej niż pięć minus jemy
dorayaki na mój koszt - zaproponowała
Ino, nie zastanawiając się nad tym, że
jeśli uda jej się zgodnie z potrzebą serca umówić z Gaarą, nie będzie mieć
wolnego popołudnia. Jakoś to później ogarnie. Sakura w tym momencie ewidentnie wymagała
podniesienia na duchu, bo dla niej oceny były naprawdę ważne - od nich zależało
stypendium, a od stypendium to, czy w ogóle stać ją będzie na naukę w Tokio.
Perspektywa darmowych słodkości z pewnością jednak była jakimś, drobnym
pocieszeniem wobec perspektywy porażki.
- Trzymam cię za słowo - powiedziała zgodnie
z przewidywaniem.
Ino zamierzała odpowiedzieć, ale w tym
momencie usłyszała sygnał smsa i sięgnęła po telefon - ostatnio wyćwiczyła
refleks w tym względzie. Spodziewała się, że Gaara do niej napisał, bo
wymienili wcześniej kilka wiadomości, a ona liczyła, że chłopak podtrzyma
konwersację - co byłoby sygnałem, że nie tylko ona się zadręcza, ale i on ma
czas, żeby poświęcić jej trochę myśli, nawet jeśli jest zaabsorbowany uczelnią.
Ale
nie była to wiadomość od Gaary, tylko mms z nieznanego numeru. Straciła
czujność i kliknęła w wiadomość bez zastanowienia - przestała z nieufnością
traktować obce numery, ponieważ Sakon od jakiegoś czasu do
niej nie pisał. Naprzykrzał się
jej głównie wtedy, gdy ostro przyćpał. Może więc ostatnio nie miał kasy,
chociaż po cichu liczyła, że wreszcie się znudził.
Otwierając
wiadomość nie sądziła, że mogłaby w niej znaleźć coś, co zepsuje jej nastrój. Nawet gdyby
Sakon skutecznie się do niej dodzwonił,
nie popsułby jej humoru poprawionego świadomością, że pokonała swój największy
obecnie problem - upór.
Jednak
okazało się, że może mieć problem o wiele poważniejszy.
-
Zawsze miło jest widzieć postępy uczniów i muszę przyznać, że jestem z was
dumna - powiedziała profesor Anko. Takie słowa z ust groźnej nauczycielki były
podbudowujące dla klasy, nawet gdy większość uczniów nie znała jeszcze swoich
ocen. Rozdając sprawdziany, Anko zatrzymała się przy biurku, przy którym
siedziały Sakura i Ino, i położyła na blacie kartki ze sprawdzianami. - W
waszym przypadku widzę, że dążycie do równowagi. Szkoda, że tempo spadku jednej
jest szybsze niż pięcie się w górę drugiej.
Sakura
wpatrywała się w swój sprawdzian, czując, jakby dostała obuchem w głowę.
Dostała
pierwszą tróję w całej szkolnej karierze, z przedmiotu, na którym jej zależało.
I była tym tak zszokowana, że nawet nie przyszedł jej do głowy żaden komentarz
odnośnie chamskiego zachowania nauczycielki - która lubiła motywować uczniów
publicznie ich upokarzając.
Sakura
zamrugała kilka razy, jakby liczyła, że za którymś razem wynik sprawdzianu
będzie inny. Przejrzała w pośpiechu zadania, czując narastającą złość na samą
siebie - znała prawidłowe odpowiedzi i mogła napisać o wiele więcej, ale nie
zrobiła tego.
W
ubiegłym tygodniu, kiedy pisali sprawdzian, była niewyspana i na dodatek podenerwowana.
Zamiast skoncentrować się na zadaniach cały czas zadawała sobie w głowie
pytanie, jak mogła nie zauważyć wcześniej, że Sasuke popala ze swoimi znajomymi
trawkę. I zaczęła się zastanawiać, czy nie sięga po nią częściej, chociaż
zarzekał się, że to jednorazowy wyskok.
Teraz
spojrzała na głównego winowajcę. Sasuke siedział z tyłu klasy i nawet nie zadał
sobie trudu na przyjrzenie się sprawdzianowi, który przed nim leżał. Karin
odwróciła się do niego i próbowała go wciągnąć w rozmowę.
Sakurę
drażniła nie tyle kokieteria Karin, do której już się przyzwyczaiła, co - jak
zwykle - nadmiernie wyluzowany styl bycia Sasuke. Chłopak sprawiał wrażenie
jakby w ogóle się nie przejął jej deklaracją, że uważa ten związek za
zakończony. Sakura nie była pewna, czy to dlatego, że nie traktował jej słów
poważnie - już jej się zdarzało "oficjalnie" z nim zrywać - czy
dlatego, że chciał podkreślić, że jest mu wszystko jedno. Niewątpliwie
spodziewał się, że ona pierwsza do niego zagada.
I
niewątpliwie by to zrobiła już na początku tygodnia, gdyby nie to, że
Shikamaru, wypominając jej niekonsekwencję, uraził jej ambicję. A teraz miała w
ręce niewątpliwy dowód na to, że przejmując się, jak prowadzi się Sasuke i po
jakie używki sięga, znalazła się na prostej drodze do zawalenia szkoły i całej
przyszłości.
Nie
wpadaj w panikę,
powiedziała sobie w myślach. Jedna trója sprzątaczki nie czyni.
Powinna
podejść do sprawy pozytywnie. Teraz czuła się zmotywowana, żeby skoncentrować
się na tym, co naprawdę ważne. A poza tym, czy nie powinna cieszyć się z
sukcesu koleżanki?
-
Gratuluję - powiedziała do Ino. Miała nadzieję, że nie zabrzmiało to
nieszczerze. Trudno było jej przełknąć gorzką pigułkę, zwłaszcza, że widziała
leżący na biurku sprawdzian blondynki, która miała dwa punkty więcej od niej.
W
całej szkolnej karierze Ino nie miała od niej lepszego wyniku, nawet w
przedmiotach humanistycznych, z których potrafiła uzyskać dobrą ocenę, o ile
się postarała. Z fizyki była słaba. A teraz miała lepszy wynik od Sakury.
I
najwyraźniej nic a nic jej to nie obchodziło, podobnie jak nie obchodziło jej,
że koleżanka przechodzi w tej chwili najbardziej dramatyczne chwile odkąd
zaczęła edukację. Nie patrzyła ani na sprawdzian ani na Sakurę, tylko gapiła
się w okno.
-
Ino - syknęła Sakura.
Blondynka
spojrzała na nią i wzruszyła ramionami. Była nieobecna myślami od rana, gdy
odebrała jakiegoś smsa.
Normalnie
między lekcjami Ino smsowała z Gaarą i wprawiało ją to w dobry humor, co w
sumie drażniło Sakurę, podobnie jak całokształt jej zachowania - które przez
wakacje się mocno zmieniło. Wcześniej łatwo było ją wyprowadzić z równowagi,
własny zły humor wyładowywała na innych i przez to niewinne osoby padały ofiarą
jej złośliwości lub ciętego języka.
Teraz
Ino miała tendencję do lekceważenia rzeczy, które kiedyś by ją rozzłościły i do
ignorowania sytuacji czy cudzych uwag, które kiedyś zamieniłyby się w konflikt.
Sakura znała ten stan wewnętrznego zadowolenia, który sprawia, że na otoczenie
patrzy się przez różowe okulary.
Ten
stan sprzyja złudzeniom i budowaniu sobie fałszywego obrazu świata. I nie
zauważaniu rzeczy, które z czasem stają się problemem, jak na przykład tego, że
jest różnica między lekkim podejściem do życia a kompletną
nieodpowiedzialnością - którą Sakura zlekceważyła w przypadku Sasuke.
Jeśli
to sms od Gaary tak zepsuł Ino humor i całkiem ją wytrącił z równowagi, to być
może dziewczyna była na najlepszej drodze, żeby zauważyć, jaka jest różnica
między wyobrażeniami zbudowanymi wokół zauroczenia a rzeczywistością.
Sakura
życzyła jej, żeby dostrzegła to szybciej od niej.
-
Hej. - Naoko, która siedziała z tyłu, przyciągnęła jej uwagę. Sakura odwróciła
się. Dziewczyna wcisnęła jej do ręki zwiniętą karteczkę, którą klasa
przekazywała sobie od dłuższej chwili.
Sakura
rozwinęła ją i przeczytała krótką notatkę: "Dzisiaj po lekcjach park
Yoyogi".
Zawahała
się jedynie krótką chwilę zanim dopisała do listy swoje imię, a potem Ino.
Pogoda sprzyjała integracji na świeżym powietrzu.
Następnie
odwróciła się w ławce i trąciła w bok siedzącą niedaleko Hinatę. Pokazała jej
kartkę. Na bezgłośne pytanie "Idziesz?" brunetka zareagowała niepewną
miną.
Na
pewno zastanawiała się, jak zdoła wcisnąć wypad klasowy w środku tygodnia w
swój napięty plan zajęć i w jaki sposób namówi Nejiego, żeby nie robił problemu
z konieczności dodatkowej podwózki. Hinata nie miała pozwolenia na poruszanie
się środkami komunikacji publicznej, co dla jej kuzyna generowało problemy, ale
przecież nikt - ani Neji ani Hinata - nie sprzeciwiliby się panu Hyuudze mówiąc,
że ona jest dużą dziewczynką, a zagrożenia w miejskich autobusach są mimo
wszystko ograniczone.
Sakura
wzruszyła ramionami i Hinatę także dopisała. Brunetka co prawda miała w domu
spory rygor, ale nie od dzisiaj udawało jej się manewrować tak, żeby chodzić
tam, gdzie chciała, nawet mimo faktu, że despotyczny wujek próbował ją zamknąć
w ciasnej przestrzeni między domem, szkołą a pozalekcyjnymi zajęciami
przygotowującymi do egzaminów. Tym razem też coś wymyśli.
Temari
trudno było opanować złość.
Gaara
nie był co prawda pijany i pewnie komuś z boku trudno byłoby się domyślić, że
cokolwiek dzisiaj pił - ale ona nie była kimś z boku: mało tego, była zwykle w
centrum wydarzeń i w swoim czasie stała się wyczulona na wszelką styczność
Gaary z alkoholem. On oczywiście uważał, że przesadza, czepiając się go za
każdym razem, gdy sięgnął po procenty, ale Temari wiedziała, że jej przewrażliwienie jest na
miejscu. Może i alkohol nie był czystym złem i niejedna osoba mogła go sobie
spożywać w ilościach jakich tylko chciała, ale Gaara łatwo przestawał zwracać
uwagę ile wypił, a alkohol w większych ilościach wyzwalał w nim agresję.
- Balowałeś gdzieś zamiast siedzieć na
uczelni - powiedziała oskarżycielsko. - A
teraz znowu wychodzisz?
W pierwszej chwili zdawało jej się, że brat
ją wyminie i nawet nie zada sobie trudu
odpowiedzi.
- Daj spokój. Za dużo przebywasz w domu. Może
wybrałabyś się ze znajomymi do parku zamiast snuć się i suszyć mi głowę? - zaproponował.
Temari starała się nie okazać, jak bardzo
zirytowała ją ta propozycja. Większość klasy wybrała się dzisiaj po
lekcjach do parku Yoyogi, ale ona nie
miała najmniejszej ochoty tam pójść i znosić obecności Sakury i Ino. Nie
wiedzieć czemu, fakt że Gaara wiedział o tym wyjściu tylko ją bardziej
rozdrażnił. Widocznie rozmawiał z Ino. Jak zwykle, niby był świetnie
poinformowany, bo miał z dziewczyną świetny kontakt - ale tak naprawdę nie
wiedział nic.
- Akurat mam ochotę patrzeć, jak Ino klei się
do Shikamaru - powiedziała. Przemawiała przez nią złość, ale nie na tyle, żeby
nie była świadoma, co mówi. Miała
nadzieję, że wreszcie doczeka się od Gaary jakiejś reakcji. - Powiedz, ty naprawdę
jesteś taki wyluzowany czy tylko udajesz?
Powinna ci przeszkadzać ta patologiczna sytuacja.
Gaara, który wcześniej raczej nie zwracał na
nią zbyt dużej uwagi, teraz dopiero uważnie na nią spojrzał.
- Jaka patologiczna sytuacja?
Temari przymrużyła ze złością oczy.
- Taka, że mój chłopak i twoja dziewczyna w
nieodległej przeszłości namiętnie się lizali.
- Co ty pieprzysz? - Nie potrafiła ocenić,
czy jej brat jest bardziej zniecierpliwiony czy wkurzony, ale jakiś efekt na pewno wywołała. - Chyba bardzo ci
się nudzi, skoro znowu zaczynasz.
Temari prychnęła.
- Ty za
to jesteś tak zajęty, że nie masz
czasu się zastanowić.
- Masz chorą wyobraźnię - skwitował Gaara. Zabrał klucze ze stolika i
sprawiał wrażenie, jakby miał zamiar wyjść i nie kontynuować rozmowy, ale w
końcu zwrócił się do niej. - Masz głęboki problem na linii komunikacji z Narą,
więc może z nim to sobie wyjaśnij. Twój
fagas umawiał się z Ino. W gimnazjum. Pogódź się z tym, bywają gorsze rzeczy.
Na Temari jego zimna krew - albo jej pozory -
zadziałała jak płachta na byka.
- A dla ciebie magiczne hasełko "w
gimnazjum" znaczy co? W gimnazjum Shikamaru nie bawił się w trzymanie za rączkę
ani nawet za kolanko. Jeśli Ino tak twierdzi, to robi ciebie w balona.
Gaara, obraźliwie dla niej, popukał się w czoło.
- Albo
zaczyna ci odbijać z nadmiaru wolnego czasu albo masz poważny problem. Rozwiąż
go u źródła zamiast wciągać w to mnie.
Temari uważała, że powinna powściągnąć język,
ale nie udało jej się, bo odpowiedź sama się cisnęła na usta.
- Łatwo ci mówić, bo nie musisz patrzeć na ich mizianki.
Była przekonana, że Gaara nie miałby tak
lekkiego podejścia do sprawy, gdyby widział, jak oni się zachowują. I że
Shikamaru od pewnego czasu traktuje Ino w sposób, który jest połączeniem opiekuńczości
i zaborczości. Temari nie wiedziała na początku, na jaki układ się pisze, bo
przez część szkoły średniej Shikamaru z Ino praktycznie nie rozmawiał. Traktowali
się z chłodnym dystansem, który może byłby podejrzany, gdyby nie to, że Ino
traktowała w ten sposób wiele osób, które nie zabiegały o jej uwagę - jak
typowa rozpieszczona córeczka i tzw. "popularna" lala.
Temari
z początku nie miała pojęcia, że Shikamaru i Ino mieli jakąkolwiek relację - a
już na pewno nie taką. Shikamaru zachowywał się inaczej od kiedy się
zorientował, że Ino randkuje z Gaarą, a odkąd zauważył, że to nie jest tylko powierzchowne
umawianie się do kina, był zwyczajnie zazdrosny i z trudem to ukrywał. Był z
natury opanowany, ale przed Temari nie mógł skutecznie zataić, że na myśl o
Gaarze z Ino krew mu uderza do głowy.
Gdyby
Gaara o tym wiedział, jak nic zmiażdżyłby mu twarz. Temari też czasami miała ochotę
to zrobić, chociaż Ino, która potrafiła jakby nigdy nic złapać go za rękę, a nawet pogłaskać pieszczotliwie po twarzy, z pozoru bardziej się prosiła, by oberwać.
Temari
uważała, że jej życie byłoby o wiele prostsze, gdyby nie Ino i jej nadmiernie swobodne zachowanie,
wynikające albo z bezmyślności albo z wyrachowania.
- Temari.
- Udało jej się wywrzeć na Gaarze
jakieś wrażenie, bo był ewidentnie wkurzony, ale nie była pewna, czy o taki
efekt jej chodziło. - Gwarantuję ci, nie chcesz mnie w to wciągać.
Fu
zamieszała łyżeczką w filiżance. Zwykle w miejscu, które słynęło z tradycyjnie
parzonej japońskiej herbaty zamawiała kawę - głównie z przekory, zwłaszcza
wtedy, gdy spotykała się z Nejim.
Umawiała
się z nim na kawę-lub-herbatę kilka razy w tygodniu, przy wykorzystaniu całkiem
rozsądnego argumentu, że jeśli sprawa udawanego narzeczeństwa nie ma się
posypać, muszą sprawiać pozory. Spotykali się więc zazwyczaj w przerwie na
lunch w pobliżu pracy Nejiego. Ona miała blisko uczelnię, o czyniło wybór
miejsca oczywistym.
Neji
uwierzył w jej wyjaśnienie konieczności częstych spotkań, zresztą ona sama
uważała własny pomysł za majstersztyk. Twierdziła, że odwiodła swojego ojca od
pomysłu udziwnień związanych z aranżowanymi małżeństwami, takich jak swatki i
astrolodzy - ba, nawet odłożyła na bliżej nieokreśloną przyszłość kwestię
organizacji ślubu - ponieważ oświadczyła, że niezależnie od wszystkiego, zanim
ustali datę i zacznie wybierać kwiaty, zamierza narzeczonego poznać.
Neji,
dla którego konieczność wikłania się w udawane zaręczyny była bardziej
uciążliwa niż dla niej, był chyba zadowolony, że jak na razie udawało się
uniknąć szeregu przygotowań ślubnych, które potem trzeba by odkręcić. Spotkania
parę razy w tygodniu były niską ceną za święty spokój.
Fu
oczywiście nie mogła powiedzieć Nejiemu, jak naprawdę przedstawiła tę sprawę
swojemu ojcu, i to nie tylko dlatego, że nie chciała, by chłopak poczuł się
urażony. Również dlatego, że najprawdopodobniej by się wycofał - duma nie
pozwoliłaby mu trwać przy umowie, nawet mimo faktu, że to pozorne narzeczeństwo
było gwarantem dobrego samopoczucia pana Hyuugi. Neji martwił się stanem
zdrowia swego ojca bardziej niż był skłonny przyznać.
Fu
wiedziała, że jej ojciec nie dałby sobie zamydlić oczu czymś takim jak randki z
przyszłym mężem zamiast konkretnych, formalnych przygotowań do ślubu. Dlatego
powiedziała mu, że nie musi się martwić, czy ślub dojdzie do skutku, bo
Hyuugowie mieli mieć z niego trudne do podważenia korzyści. Mieli pochodzenie,
nazwisko i poważanie społeczne, ale nie mieli pieniędzy, a te będą im
potrzebne, żeby ratować rodzinną firmę przed upadkiem.
Takie
argumenty do jej ojca przemawiały. Był cynicznym, wyrachowanym człowiekiem
oceniającym rzeczywistość przez pryzmat korzyści i doskonale zdawał sobie
sprawę, że wychował córkę na taką samą, pozbawioną złudzeń materialistkę. Przez
jakiś czas uciekała od materializmu w utopijne, anarchistyczne idee i hasła
"zielonej rewolucji", ale nie uciekła. Tak czy inaczej, postrzegała
świat jako platformę wymiany dóbr i usług, gdzie każda jednostka dążyła do
korzyści, nawet jeśli jej działania były z pozoru bezinteresowne lub
podyktowane wiarą w wyższe wartości. Liczyły się pragnienia, również
zobowiązania, ale nie uczucia.
Neji
sprawiał wrażenie, jakby w jego świecie istniały wyłącznie zobowiązania. Im dłużej
go znała, tym bardziej działało jej to na nerwy - i tym bardziej była zła, że w
ogóle ją to obchodzi, bo dla celów wywiązania się z umowy, dzięki której miała
odziedziczyć pokaźny majątek po babci, jego postawa była bardzo wygodna.
Kłopot
tkwił jednak w tym, że teraz Fu miała ochotę poznać przyjaciół Nejiego, ale on
jej tego wcale nie umożliwiał. Po pierwsze, nie za bardzo miał czas na
podtrzymywanie przyjaźni skoro pracował w firmie ojca i próbował uchronić ją
przed upadkiem, a do tego studiował wieczorowo. Po drugie, nie dostrzegał
powodu, dla którego ona miałaby przeniknąć do obszarów jego życia, które nie
były objęte umową.
Fu
dobrze wiedziała, że pokusa, by poznać znajomych Nejiego i wprowadzić w tę
znajomość jakiejś elementy normalności, coś ponad wymuszone spotkania "dla
podtrzymania pozorów" jest sygnałem, że coś jest bardzo nie tak z jej
głową. Mimo to nie potrafiła się powstrzymać przed próbowaniem.
-
Nie mówisz poważnie - skomentował Neji. I chyba naprawdę tak myślał, bowiem z
jego wyrazu twarzy można było wyczytać zdziwienie, może nawet rozbawienie.
Fu
wzruszyła ramionami.
-
Jest sezon na wycieczki w góry. Twoi znajomi ze szkoły na pewno będą chętni na
jakiś wypad w weekend, a tobie w niczym by to nie zaszkodziło.
Neji
patrzył na nią przez chwilę, a potem jakby nigdy nic napił się herbaty z
czarki. Dopiero kiedy odłożył naczynie na blat, zapytał:
-
Ale dlaczego ty chciałabyś coś takiego organizować?
Fu
wzruszyła ramionami.
-
Też chciałabym gdzieś pojechać na weekend.
-
Z moimi znajomymi? - zapytał Neji, a w jego głosie brzmiało powątpiewanie.
Gdyby Fu uważała go za człowieka skłonnego do złośliwości uznałaby, że w tym
pytaniu kryje się niedopowiedziane "czy nie masz własnych
znajomych/przyjaciół"? Ale nie o to mu chodziło. – To nie jest częścią
umowy.
Zawsze
kiedy wspominał o umowie Fu czuła przypływ złości, ale miała nadzieję, że tego
po niej nie widać. Postanowiła zmienić temat.
-
Mogę odebrać dzisiaj Hinatę ze szkoły. Nie mam ostatnich zajęć - skłamała.
Hinata
godzinę wcześniej zadzwoniła do niej z pytaniem, czy nie przyjechałaby po nią. Zaraz
po lekcjach miała jakieś zajęcia dodatkowe, ale potem chciała – pewnie dla
pozorów i tylko na chwilę – dołączyć do kolegów z klasy w Yoyogi. Hinata zawsze
zadawała pytania nieśmiało, jakby spodziewała się odmowy. Tym razem chyba
naprawdę się jej spodziewała, co dla Fu było niezrozumiałe - oczywiście, że
była chętna po nią przyjechać i podwieźć ją, dokądkolwiek chciała, zwłaszcza
jeśli w tle było spotkanie ze znajomymi z klasy. Zwykle po spotkaniu z Nejim Fu
potrzebowała skutecznego rozpraszacza uwagi - a obecnie najlepszym
rozpraszaczem była koleżanka Hinaty, Ino. Fu musiała koniecznie rozgryźć jej
relację z Gaarą. Łatwiej było się za to zabrać od strony dziewczyny, bo Gaara
ją spławiał, tym konsekwentniej, im wyraźniej ona okazywała mu zainteresowanie.
Dla
Fu Ino stała się obiektem zazdrości. Złowiła chłopaka, który wydawał się
ideałem. Miał wszystkie te cechy, których Fu od chłopaka oczekiwała. I jakoś
przez lata na kogoś takiego nie trafiła. Aż do teraz.
Ironia
przewrotnego losu? Z początku tak to oceniała. Pierwszy raz w życiu znalazła
się w sytuacji, gdy nie potrafiła wyrzucić kogoś z głowy. Gdy z niecierpliwością
czekała na spotkanie. W ciągu kilku tygodni doświadczyła huśtawki emocji, od
radości do kompletnego załamania - tego ostatniego, gdy widziała, że on
pozostawał najzupełniej obojętny - i to doprowadziło ją do wniosku, że ma
bardzo poważny problem.
Rozwiązaniem
tego problemu musiał być Gaara. Fu postanowiła działać według hasła: jeśli nie
możesz mieć tego, czego pragniesz, zapragnij czegoś, co możesz mieć.
Wooooo! Nie spodziewałam się! Prawie z krzesła spadłam.
OdpowiedzUsuńBiedna Ino. Najgorzej jak wszyscy się na ciebie dziwnie patrzą, ale i tak mam nadzieję na jej szczęście i to, że ogarnie sytuację. W końcu to Ino! Ona da radę.
Sakura, Sakura, Sakura. No co ja mam o tobie powiedzieć, dziewojo? Ty mnie drażnisz ostatnio. Pchasz się w gips, ewidentnie.
Fu - czarny charakter. Nie zmieniam zdania.
Ten rozdział albo był lżejszy, albo krótszy, sama nie wiem. Ale czytało się go lepiej. Chyba ograniczyłaś się w opisach :p
Dużo weny i czasu <3
Początkowo bardzo ucieszyłam się, że Ino zaczyna układać sobie wszystko w głowie, ale ten MMS... Cholera, co tam mogło być? Jakieś zdjęcie z ukrycia, kiedy Gaara spoufala się z kimś za bardzo? A może nie ma to żadnego związku z ich relacją? Cholera wie i nie mogę się doczekać wyjaśnienia!
OdpowiedzUsuńSakurze chyba przydał się kubeł zimnej wody, bo jeszcze gotowa byłaby ruszyć za Uchihą. A skoro o kuble zimnej wody mowa... Temari też by się przydał :P Mogę zrozumieć jej podejrzenia, ale zgadzam się ze słowami Gaary, że powinna raczej gdzieś wyjść niż doszukiwać się wszędzie spisków. Nawet jeśli jej przypuszczenia mogą być słuszne, raczej siedzeniem w domu i strojeniem fochów niczego nie ugra.
Coraz bardziej obawiam się Fu. Mam przeczucie (zapewne to jeszcze wrażenie z "Miłość trzeba budować..."), że jak zacznie snuć intrygi i rozpocznie walkę o Gaarę, nikt nie wyjdzie z niej zwycięsko. Nawet, a może przede wszystkim, on.
Udało mi się szybko zauważyć nowy rozdział :D Cieszę się, że bez obietnic nad głową, szybko idzie Ci pisanie rozdziałów i czekam na następny :)
Po pierwsze, jednak nie byłam dostatecznie szybka, by być pierwszą ;) Po drugie, dopiero teraz zauważyłam obietnicę, że to już za tydzień ma być nowy rozdział! Cóż to za szczęśliwy miesiąc, ten lipiec :D
UsuńNastępnym razem się powstrzymam :) będziesz pierwsza :D
UsuńNie, nie! Żeby wygrana w "walce" była satysfakcjonująca, musi być uczciwa. Nie można dawać forów, bo cóż to za rywalizacja? ;) W takiej sytuacji klęska jest mniej haniebna xD Tym razem zabrakło minuty, może za tydzień mi się poszczęści ;)
UsuńZacznę liczyć punkty :D
Usuń