Melduję się. Wybaczcie, że tak późno - nie miałam dostępu do komputera, to i nie miałam jak poprawić i opublikować rozdziału ;)
Fu miała kłopot z przystosowaniem się do nowego towarzystwa.
Zerwała kontakt z długoletnimi znajomymi nie
dlatego, że wszyscy byli z kręgu towarzyskiego Chikara - nie bezpośrednio z
tego powodu. Co prawda, męczyły ją pytania, dlaczego zerwała z chłopakiem, ale
bardziej denerwowało ją dociekanie, dlaczego zamiast na kolejny protest
przeciwko szczytowi G-20 poszła na egzamin wstępny na uczelnię i czy to znaczy,
że zamierza podporządkować się systemowi i rywalizować z karierowiczami o
właściwe miejsce w czołobitnym społeczeństwie.
To, że nie utożsamiała się już z tym sposobem
myślenia i że niektóre z tych sformułowań jedynie ją śmieszyły, było
przerażające. W kilka tygodni pozwoliła się przekonać, że buntowanie się
przeciwko zastanemu porządkowi społecznemu jest dziecinne i że pewne rzeczy
można robić mądrzej.
Nie chodziło o to, że wcześniej o tym nie
wiedziała. Jednak łatwiej było bezkrytycznie powtarzać antyglobalistyczne hasła
i sprawiać wrażenie, że we wszystkie się wierzy, gdy liczyła się jedynie ze
zdaniem osób, które robiły dokładnie tak samo.
Teraz, kiedy wyszła poza to hermetyczne
środowisko, które było ściśle związane z Chikarem, udawanie oddanej idei
przestało mieć sens. Nie znaczyło to, że w towarzystwie, w którym próbowała się
odnaleźć, nie dostrzegała wad. Podstawowy problem był taki, że choć znajomi
Yagury z dystansem podchodzili do rzeczywistości, poważnie traktowali studia i
chodzili na cholerne zajęcia.
Fu nie chodziła na wykłady, które jej nie
ciekawiły. To sprawiało, że miała sporo wolnego czasu. Może to i lepiej, bo bez
żadnej straty mogła podczepić się do Hinaty, mimo że jej znajomi byli
dzieciakami. Dlatego chętnie podwiozła ją popołudniu do parku.
Fu lubiła obserwować. A w tym towarzystwie było
na co patrzeć i z czego wyciągać wnioski.
Ino, Sakura i Shikamaru spędzali czas beztrosko
pod drzewem na trawniku - przynajmniej chłopak sprawiał wrażenie beztroskiego,
w pozycji półleżącej podpierając się na łokciach, patrząc w niebo i popalając
papierosa. Dziewczyny, które siedziały obok po turecku, nie wyglądały na
rozluźnione - istniało między nimi łatwe do wyczucia napięcie. Sakura
nieudolnie paliła papierosa, nie zaciągając się. Fu była ciekawa, o czym
rozmawiały, więc zatrzymała się w pobliżu, udając, że zawiązuje sznurówkę w
bucie. Stwarzanie pozorów okazało się do niczego niepotrzebne, bo i tak nikt
nie zwracał na nią uwagi.
Sakura i Ino niby żartobliwie dogryzały sobie z
powodu ocen. Fu uznałaby to za wyjątkowo infantylne, gdyby nie przekonanie, że
to zaledwie wstęp. Kiedy obie dziewczyny zamilkły, być może urażone, Fu poczuła
się rozczarowana.
- Odkleiłabyś się od tej komórki, Ino. Widać, że
rączki cię świerzbią, żeby zadzwonić i się płaszczyć.
Fu była zbyt daleko, żeby dostrzec, jaką
blondynka miała minę.
- O czym ty mówisz? - zapytała Ino, a w jej
głosie nie pobrzmiewała już swobodna nuta, którą wcześniej dziewczyny
wykorzystywały, żeby ukryć, jak mało w uszczypliwych uwagach jest żartów, a jak
wiele złości.
Z perspektywy Fu ta znajomość była intrygująca.
Ciekawiło ją, czy Sakurę i Ino można było nazwać przyjaciółkami. O ile na temat
Shikamaru i Ino wyrobiła sobie pewną opinię, o tyle w tym przypadku się wahała.
Miała wrażenie, że relacja Ino z Sakurą, chociaż powierzchownie przyjazna,
opierała się w dużej mierze na rywalizacji. Dlatego nie potrafiły się dogadać,
chociaż bardzo się starały.
Zupełnie przeciwnie oceniała relację Ino z
Shikamaru - sprawiali wrażenie jakby nadawali na tych samych falach i nie
potrzebowali żadnego wysiłku, żeby się zrozumieć. Fu już poprzednim razem
dostrzegła, co tak drażni Karui. Teraz tylko miała potwierdzenie dla swoich
wniosków.
Wcześniej, zanim miała okazję poznać to
towarzystwo, nabrała przekonania, że Karui nie całkiem odpuściła sobie byłego.
Nawet jeśli twierdziła, że to dawno zamknięty rozdział - i nawet mimo, że miała
teraz innego chłopaka.
Fu nieraz słuchała bardziej lub mnie
zawoalowanych skarg Karui na to, jak Ino zrobiła jej przykrość - i była
przekonana, że relacjonowane sytuacje były na tyle subtelne czy nawet
nieistotne, że Karui nie zwróciłaby na nie uwagi, gdyby nie to, że dalej czuje
miętę do swojego eks.
Ale zauważywszy, że Ino i Shikamaru sprawiają
wrażenie jakby istniała między nimi nierozerwalna nić porozumienia - co
przejawiało się choćby w bardzo swobodnym traktowaniu granic przestrzeni
osobistej drugiej osoby i porozumiewaniu się w większym stopniu gestami niż
słowami - przestała się dziwić zachowaniu Karui. Dziewczyna po prostu czuła się
przegrana, być może upokorzona.
Shikamaru, nawet jeśli tak jak twierdziła Karui,
był zamkniętym elementem przeszłości, to jednak – zajmował na jakimś etapie jej
życia ważne miejsce. Karui nie wahała się przyznać, że był jej pierwszą miłością
i chyba spodziewała się, że on mógłby o niej powiedzieć to samo. Że w pewnym
momencie życia, nawet jeśli tylko przez krótki czas - bo szczeniackie uczucia
mają to do siebie, że szybko mijają - to Karui była dla niego najważniejsza.
Wiązała Shikamaru z szeregiem ważnych emocji i wieloma pierwszymi
doświadczeniami, wydawało się więc, że mogła się takiego zaangażowania
uczuciowego spodziewać. Ale gdy patrzyło się na to, jak Shikamaru traktował Ino
- jak oboje się nawzajem traktowali - można było mieć spore wątpliwości, czy
Karui kiedykolwiek przebiła się przez otaczającą ich bańkę. Może jej się tak
kiedyś wydawało. Ale teraz musiała zdać sobie sprawę, że było inaczej - nie
zajmowała w głowie ani sercu Shikamaru bardziej szczególnego miejsca niż Ino,
nawet jeśli jego związek z tą drugą był czysto platoniczny.
Ale czy rzeczywiście taki był?
Dla Fu ten temat był niezwykle frapujący. Miała
wypracowaną teorię, która płynęła z doświadczenia - każdy w życiu jest sam. Nie
ma bliskich związków między ludźmi. Tym bardziej nie ma bliskich związków
długotrwałych, bo ewolucyjnie nie są one do niczego potrzebne. I nie ma czegoś
takiego jak czysta i bezinteresowna przyjaźń, niezależnie od płci.
Zdawało się, że Shikamaru i Ino we własnym
przekonaniu mieli taką czystą i bezinteresowną relację, ale dla Fu było to
zupełnie niewiarygodne. Gdyby to nie było podszyte pociągiem seksualnym, nie
mogłoby istnieć, a już na pewno nie tak długo.
Oczywiście, Karui nie chciała tego dostrzec, bo
z tej perspektywy jej porażka była bardziej dotkliwa. Fu ciekawiło, czy
koleżanka będzie miała okazję do przekonania się o własnej pomyłce.
Oczywiście, istniało też niewielkie
prawdopodobieństwo, że to ona, Fu, się myli. Ale było ono bardzo niewielkie,
gdyż rzadko się myliła.
Nie myliła się także będąc przekonaną, że
niewinne przekomarzanki koleżanek, dotyczące spraw szkolnych, są podszyte
jakimś głębszym konfliktem, który ma spore szanse wypłynąć na wierzch.
- Mówię o tym, że dzisiaj od rana nie potrafisz
oderwać wzroku od telefonu, ale nie wygląda jakby wymieniała zwyczajowe miłosne
smsy. Niech zgadnę, pokłóciłaś się z Gaarą - choć wy się przecież nigdy nie
kłócicie - i teraz nie możesz się powstrzymać przed byciem tą osobą, która
pierwsza wyciągnie rękę na zgodę. – Wypowiedź Sakury brzmiała jak starannie
przemyślany przytyk.
- Przyganiał kocioł garnkowi - odparła Ino,
ewidentnie zirytowana.
- Hej. - Shikamaru usiadł prosto na trawie i
podjął nieudolną próbę wtrącenia się do rozmowy. Zdaje się, że do tej pory był
myślami zupełnie gdzieś indziej - przysłowiowo bujał w obłokach. Miał słabe
wyczucie chwili, bo skupił na sobie uwagę w niefortunnym momencie.
- Dobraliście się - oceniła Ino, patrząc na
niego z ukosa. - Postanowiłeś udowodnić, że Temari nie będzie tobą rządzić,
więc zamiast z nią porozmawiać zgrywasz luzaka. A ty - blondynka przeniosła
wzrok na Sakurę - próbujesz się nauczyć palić tylko po to, żeby wkurzyć Sasuke.
Co na pewno ci się uda, ale nie ma w tym żadnego sensu.
Sakura prychnęła ze złością.
- Spójrz na siebie, Ino. Pokłóciłaś się z
Gaarą... Nie wiem, dzień, dwa dni temu? I jesteś cały dzień nerwowa jak ćpun na
głodzie. Nieźle cię wytresował.
- Chyba powariowałyście - skomentował Shikamaru,
który dopiero teraz zdał sobie sprawę, że żartobliwe dogadywanie zamienia się w
bitwę na ostrą amunicję.
- Ja na pewno, skoro tutaj jeszcze jestem -
odparła Ino. Wyjęła Sakurze z ręki papierosa i zaciągnęła się. - Tak to się
robi. Jaki jest sens palenia fajek jeśli nie dajesz im szansy, żeby wyżarły ci
płuca?
Fu uśmiechnęła się lekko. Najwyraźniej Sakura
uderzyła w czułą strunę. Z pewnej perspektywy, ona sama nie dziwiła się, że Ino
była podminowana. Ona by była, gdyby pokłóciła się z chłopakiem takim jak Gaara
i nie miała z nim cały dzień kontaktu - zastanawiałaby się, czy nie znalazł
sobie innego towarzystwa. Ino miała tym większe powody do nerwowości, jeśli to,
co mówiła Karui było prawdą.
Trudno wyobrazić sobie powód, dla którego Karui
miała zmyślać, ale Fu jakoś nie chciała uwierzyć w jej wersję wydarzeń. I to
nie dlatego, że Karui wydawała się zbyt grzeczna lub Shikamaru zbyt porządny na
zdradę - zdaniem Fu chłopcy z definicji nie byli godni zaufania. Ale trudno
było uwierzyć, że Ino może mieć tak dobrą relację z Shikamaru, jeśli chłopak
trzy lata wcześniej złamał nastoletnie serduszko uprawiając seks z jej
koleżanką. Coś się tutaj nie zgadzało.
Sakura ewidentnie poczuła się dotknięta i
wyrwała Ino papieros z ręki.
- Może twojemu facetowi powinnaś robić wykład o
szkodliwości tytoniu, bo nawet nie wiesz, ile pali ze znajomkami za twoimi
plecami - zripostowała.
- Odpieprz się - powiedziała Ino i otrzepała się
z trawy, z ewidentnym zamiarem opuszczenia towarzystwa.
Fu już sądziła, że Shikamaru, który dotąd
zachował pozory neutralności, nie wtrąci się, ale ostatecznie opowiedział się
po którejś stronie - zresztą, musiał, bo gdy udawał niezaangażowanego,
wyglądało to jakby milcząco popierał Sakurę.
- Ino, nie bierz wszystkiego tak poważnie -
odezwał się, ale Fu pomyślała, że jego interwencja była mocno spóźniona. Ino
rzuciła mu tylko wściekłe spojrzenie i odwróciła się na pięcie.
Ponieważ Shikamaru poszedł za nią, Fu pomyślała,
że już nic tu po niej i podeszła do Hinaty, która rozmawiała ze swoim cichym
adoratorem - Kibą. Brunetka sprawiała wrażenie, jakby rozpaczliwie szukała
drogi ucieczki.
- Hina, mogę cię prosić? - spytała Fu,
podchodząc do nich z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie czekając na odpowiedź,
pociągnęła dziewczynę za ramię i wyprowadziła z zasięgu wzroku chłopaka. -
Chcesz się stąd urwać?
Hinata wyglądała na lekko zaskoczoną propozycją,
ale raczej nie rozczarowaną.
- Myślałam, że nie masz czego robić z
popołudniem.
- Ależ mam, głuptasie. Jestem umówiona ze
znajomymi. Przyszłyśmy, byłaś widziana, masz więc zapewnione alibi. Możesz się
spotkać z ukochanym.
Brunetka miała nietęgą minę. Fu nie była pewna,
czy to dlatego, że czyniła aluzje do jej życia uczuciowego czy dlatego, że -
pośrednio - podkreśliła, że to ona, Fu, jest gwarantem zachowania przez nią
pozorów bycia grzeczną dziewczynką przy jednoczesnym spotykaniu się z kim chce.
Nie zamierzała jej szantażować, ale dobrze było,
żeby Hinata pamiętała, jak wiele zależy od jej dyskrecji. Sympatyczna kuzynka
Nejiego była jej potrzebna, żeby móc dotrzeć do Ino i do Tenten.
Hinata w pierwszej chwili sprawiała wrażenie
jakby chciała zaprzeczyć jej sugestiom, ale dała sobie spokój. Kiedyś musiało
do niej dotrzeć, że nie każdego można przegadać. I nie każdego można oszukać.
Wiedząc, że wprowadziła koleżankę w
zakłopotanie, Fu poczuła się pewniej, więc mogła pozwolić sobie na złośliwość.
- Nawiasem, powiedz mi, Hina, na jakie triki
wyrywa się taki towar? Mam kogoś na oku. Może mogłabym skorzystać z twojego
doświadczenia.
Hinata pokręciła głową.
- Z czego to wynika, że im mniej pewnie się
czujesz, tym bardziej starasz się pokazać jak harda jesteś? - zapytała. -
Ludzie cię nie lubią, bo każdego starasz się zawstydzić butnym sposobem bycia.
Fu nie była pewna, czy powinna poczuć się
urażona – byłaby, gdyby usłyszała to od kogoś innego. Uważałaby te słowa za
złośliwe i wredne. Hinatę trudno było posądzać o takie intencje. Można było za
to wierzyć, że mówi to, co myśli. Była cicha, w towarzystwie sprawiała wrażenie
zahukanej, ale miała dobrze poukładane w głowie i - chociaż nie sprawiała
takiego wrażenia na zewnątrz - raczej wiedziała czego chce i gdzieś tam, w
środku, skrywała cechy silnej osobowości. Pewnie dlatego teraz uczyła się
jeździć na motorze i spotykała się z chłopakiem, którego można było posądzić o
wiele, ale na pewno nie o słabość do nieśmiałych licealistek.
Na domiar wszystkiego, Hinata wiedziała więcej
niż chciała zdradzić i była niezłą obserwatorką.
- Fu. Na tego, kogo masz na oku, triki nie
zadziałają - oceniła.
Ino
z wściekłością kopnęła w nogę ławki, po czym odwróciła się. Nie rozumiała,
dlaczego Shikamaru zadał sobie trud, żeby za nią pójść.
- Nie chcę cię oglądać - poinformowała.
Chłopak postanowił zignorować tę uwagę.
- Odpuść Sakurze. Ma zły dzień - zauważył.
Ino prychnęła.
- Co ty nie powiesz. – Miała na tym zakończyć wypowiedź, ale
rozmyśliła się i dodała: - Ja też mam zły dzień. Wiesz dlaczego? Bo oboje
zachowujecie się jak szczeniaki. Częstujesz ją papierosami? Serio?
- Mam tego nie robić? - zapytał Shikamaru tonem sugerującym
skłonność do ugody. Na pewno zdawał sobie sprawę, że nie o papierosy chodzi.
Ino obdarzyła go krzywym uśmiechem.
- Jest mi wszystko jedno - powiedziała, chociaż nie była to
do końca prawda. Ten cyrk z papierosami służył udowodnieniu czegoś. Temari nie
znosiła tego, że Shikamaru pali i on teraz z jakiegoś powodu postanowił się z
tym obnosić, świadomie lub nieświadomie robiąc jej na złość. Zresztą cała jego
nagła komitywa z Sakurą w jakimś stopniu służyła zrobieniu Temari na złość.
Ino próbowała sobie zdroworozsądkowo wytłumaczyć, że to nie
jest jej problem. Powinna przestać przejmować się związkiem Temari i Shikamaru
- jeśli mieli ochotę go zepsuć z głupich powodów, niech tak będzie. Generalnie,
jeśli Shikamaru miał ochotę zachowywać się jakby był kilka lat młodszy i wprost
proporcjonalnie głupszy, była to jego sprawa.
Mimo takiego wniosku cała sytuacja ją niepokoiła, a ona nie
potrafiła ocenić, czy wścieka się na Shikamaru czy raczej na fakt, że jego
zachowanie prędzej czy później odbije się na niej. Temari, nie mogąc dotrzeć do
chłopaka, odegra się na niej, bo jak nie zna się przyczyny konfliktów,
najlepiej obwinić osobę trzecią.
- Wiesz, co myślę, Shikamaru? Skoro ty bardzo chcesz zrobić
na złość Temari, a Sakura pragnie wkurzyć Sasuke, powinniście umówić się na
randkę. Może przy okazji okaże się, że macie ze sobą więcej wspólnego niż tylko
chęć zrzucenia kajdan i radość z robienia mi na złość.
Shikamaru patrzył na nią przez chwilę, jakby się nad czymś
zastanawiał - być może namyślał się, do którego zarzutu odnieść się najpierw.
- Nie robię ci na złość. Sakura też nie.
- No tak, ona tylko przenosi na mnie swoje frustracje, bo
wkurza ją, że nie potrafi odpuścić sobie Sasuke, nawet jeśli by chciała. Nie
wykorzystuj sytuacji.
Wydawało się, że te słowa go zirytowały.
- Co masz na myśli przez: nie wykorzystuj sytuacji?
Ino popatrzyła na niego wyzywająco.
- Nie wiesz? Świadomie lub nie, próbujesz wzbudzić w Temari
zazdrość. Zgadzam się, że ona trochę przesadza wyładowując się na tobie za coś,
na co i tak już nie masz wpływu, ale chyba to nie jest najlepszy sposób, żeby
jej przemówić do rozsądku.
- Trochę przesadza? - powtórzył Shikamaru. - Ino, ja nawet
nie wiem, czego ona ode mnie oczekuje.
Ino zgadzała się, że tutaj jest duża niejasność: ona też nie
wiedziała, jakiego zachowania Temari oczekuje od Shikamaru. Niby się z nim nie
pokłóciła, niby się nie obraziła, a jednak go unikała jakby chciała wymóc na
nim ustępstwa. Shikamaru z pewnością popełnił błąd dość późno uświadamiając ją,
że jego znajomości z dziewczynami miały o wiele głębszy wymiar niż zakładała -
ale chyba nie podpadało to pod kłamstwo. I Temari nie mogła oczekiwać, że
Shikamaru teraz to jakoś odkręci.
Ino podejrzewała, że w Temari teraz obudziły się wątpliwości,
czy aby nie zaangażowała się w zbyt niepewny związek. Osiemnastolatek nie
powinien mieć na koncie tuzina zaliczonych lasek – nic dziwnego, że w Temari
takie podejrzenie budziło złość.
- A czy ty zrobiłeś cokolwiek w kierunku uspokojenia jej, że
nie bzykałeś się z każdą laską, z którą się umawiałeś? I że twoich seksualnych
partnerek nie musi liczyć w dziesiątkach?
Shikamaru popatrzył na nią, jakby jej pytanie go rozbawiło.
Wydawało jej się, że taka reakcja mało przystaje do powagi sytuacji.
- Temari wcale tak nie myśli. Nie z tym ma problem.
Wydawał się na tyle przekonany do swojej opinii, że nie
próbowała jej podważać. Ostatecznie, to on dobrze znał Temari. I powinien
wiedzieć, która część gorzkiej pigułki związanej z tym, że przed nią były
jakieś inne, okazała się najtrudniejsza do przełknięcia.
- Cóż, zawsze mogę poprosić Gaarę, żeby z nią porozmawiał –
stwierdziła Ino, chociaż nie miała ochoty tego robić. Temat Shikamaru był
drażliwy. W kontekście jego z relacji z Temari mniej niż w innych, ale Ino nie
była pewna, co teraz Gaara myślał o związku swojej siostry. Z pewnością nie
uważał Shikamaru za godnego zaufania. Z drugiej strony, podobno akceptował, że
Temari jest wystarczająco dorosła, żeby sama o siebie zadbać.
Ino była przekonana, że Temari, niezależnie od tego, z czym
miała problem, z Gaarą by na ten temat porozmawiała - może więc warto było się
uciec do takich środków.
- Przestań. Angażowanie w to twojego chłopaka byłoby chore -
powiedział Shikamaru. Z tonu jego głosu wywnioskowała, że naprawdę tak myślał.
I że raczej nie traktował jej propozycji poważnie.
Ona nie upierałaby się, bo wcale nie miała ochoty zmuszać
Gaary do wtrącania się w uczuciowe problemy młodszej siostry - ale nie
nazwałaby tego pomysłu chorym. Na dodatek Shikamaru wypowiadał się o Gaarze
bezosobowo. Nie miał problemu z używaniem imienia jeśli o Gaarze wspominano
jako o bracie Temari - ale nagle zmieniał podejście, kiedy musiał pamiętać, że
Ino się z nim umawia.
No cóż, umawiała się z bratem jego dziewczyny i powinien to
przyjąć do wiadomości. Naprawdę, mogło być gorzej.
- Co konkretnie byłoby w tym chore? - zapytała, mając
nadzieję, że rozgniewanie nie jest łatwe do wychwycenia w jej głosie.
- Ino - powiedział Shikamaru, nadmiernie spokojnym tonem, tak
jakby chciał podkreślić, że musi wykazać się wobec niej wyjątkową
cierpliwością. – Główny problem Temari polega na tym, że jest o ciebie
zazdrosna. I ty uważasz, że powinna ten temat omawiać z Gaarą, który jest twoim
chłopakiem?
Ino w innych okolicznościach byłaby bardzo zadowolona, że
jednak Shikamaru potrafi głośno przyznać, że przyjmuje ten ostatni fakt do
wiadomości - nawet jeśli zwykle sprawia wrażenie jakby było inaczej. Ale teraz
to zeszło na dalszy plan.
- Błagam cię - odezwała się i chyba w jej głosie naprawdę
pobrzmiewała błagalna nuta. Wcześniej w ogóle nie zastanawiała się nad sprawą w
tym kontekście. Nie uważała też, by antypatia Temari w kierunku jej osoby
wynikała z zazdrości o Shikamaru. Zdaniem Ino, Temari miała powody jej nie
lubić, jako osoby, która zabrała jej przywilej bycia w centrum zainteresowania
brata. Nie dlatego, że kilka lat temu chodziła z Shikamaru - w sensie
przenośnym i dosłownym - za rękę. - Temari chyba nie myśli, że doświadczenia
seksualne zdobywałeś ze mną.
Jeszcze przed skończeniem wypowiadania tego zdania mogła się
domyślić odpowiedzi, bo chłopak unikał kontaktu wzrokowego.
- Shikamaru - wycedziła przez zęby. Miała ochotę go trzepnąć
w głowę, ale obawiała się, że mogłaby włożyć w to za dużo energii - i złości.
- Niczego takiego jej nie powiedziałem - odpowiedział w końcu
chłopak. Jednak jego wzrok ujawniał poczucie winy. To sprawiło, że nie mogła
wziąć jego słów za dobrą monetę.
Najwyraźniej Shikamaru od czasu, gdy rozmawiali na temat
dziwnego zachowania Temari, doszedł do jakichś wniosków. Miał jednak duże opory
przed podzieleniem się nimi.
- A co jej powiedziałeś?
Łatwo było się domyślić, że powiedział za dużo, przynajmniej
we własnej ocenie.
- Zapytała, ile miałem lat, więc powiedziałem prawdę.
Już nawet nie miała siły się bardziej złościć, gdyż od
dłuższej chwili było dla niej jasne: Shikamaru zorientował się, że to, co
powiedział Temari, generowało nieporozumienia. Ale nie miał cywilnej odwagi,
żeby to odkręcić. Udzielanie wyjaśnień spowodowałoby konieczność dalszego
tłumaczenia się, a on przecież nie znosił takich kłopotliwych sytuacji.
- Więc teraz ona myśli, że ja cię rozprawiczyłam.
- Nie bądź wulgarna - skomentował chłopak, najwidoczniej nie
mając pomysłu na bardziej właściwą reakcję wobec niewypowiedzianego zarzutu.
- Ty jeszcze nie słyszałeś, jak potrafię być wulgarna -
odpowiedziała. - Musisz powiedzieć Temari prawdę. Albo część prawdy, tę
istotniejszą. Nie mam ochoty być kozłem ofiarnym.
Po wyrazie twarzy rozmówcy widziała, że zamierzał się z nią
wykłócać. Chyba nie zdawał sobie sprawy z rozmiaru swoich przewinień. Zależało
mu na tym, żeby Temari przestała być w ich relacji tą osobą, która zawsze
stawia na swoim – obojętnie, czy chodziło o podejmowanie decyzji czy o
uzyskanie informacji. Ale jeśli teraz, dla odmiany, zamierzał by uparty i nie
ustępować - wybrał sobie kiepskie pole do popisu. I kiepski moment. Ino miała
ochotę ze złości wydrapać mu oczy.
I akurat teraz zadzwonił telefon.
Ino machinalnie wyciągnęła go z torebki.
- Nie odbieraj - odezwał się Shikamaru, który najwyraźniej
tej rozmowy nie uważał za zakończoną. Ona wcale nie miała ochoty jej
kontynuować. - Od rana jesteś jak przyklejona do komórki. Jak kocha, zadzwoni
jeszcze raz.
Ino obdarzyła go nienawistnym spojrzeniem. Nie mógł znaleźć
sobie mniej odpowiedniej sytuacji do złośliwości - złośliwości na poziomie
Sakury, która także uważała, że Ino czeka na telefon od Gaary.
- Zejdź mi z oczu - warknęła niechętnie. Była tym bardziej
rozdrażniona, że zauważyła numer na wyświetlaczu: tak, to na ten telefon
czekała. Ale nie znaczyło to wcale, że z niecierpliwością.
Odrzuciła połączenie, ponieważ nie chciała, żeby Shikamaru
usłyszał jaki fragment rozmowy. Popatrzyła na niego groźnie i odwróciła się na
pięcie.
Idąc przez gwarny park czuła, jak adrenalina buzuje jej w
żyłach. Nie była pewna, na kogo jest bardziej wściekła - na Shikamaru, na
Gaarę, który konsekwentnie działał według obranej strategii i dzisiaj do niej
nie zadzwonił, czekając aż ona pierwsza się do niego odezwie. Czy na małego,
plugawego szantażystę, który wysłał jej rano mmsa i wyłączył telefon, żeby nie
mogła się z nim skontaktować.
Był naćpany, to jasne. Wydzwaniał do niej tylko wtedy, kiedy
był naćpany. Tym też go usprawiedliwiała, bo uważała, że na trzeźwo nie był
zdolny do zachowań zahaczających o stalking.
Nie dawała jej też spokoju myśl, że sama sprowokowała Sakona.
Sama zadzwoniła kilka miesięcy temu, bo chciała znaleźć Sasuke i Tayuyę.
Najwyraźniej uruchomiła tym jakieś przygaszone wyobrażenia w jego głowie.
Ale z drugiej strony, to mogło nie stanowić żadnej różnicy.
Sakon miał po prostu teraz za dużo wolnego czasu i zbyt dużo wolności, bo
Tayuya przebywała na odwyku.
Ino oddzwoniła dopiero wtedy, gdy była przekonana, że nikt
jej rozmowy nie usłyszy. Przez chwilę martwiła się, że Sakon postanowi
kontynuować swoją gierkę i nie odbierze - a zależało jej, żeby odebrał. Teraz,
kiedy przemawiała przez nią złość a nie strach przed konsekwencjami. I kiedy
była przekonana, że nie warto z nim negocjować.
Odebrał po trzecim sygnale.
- Wiesz, jaka to miła odmiana? Kiedy do mnie dzwonisz zamiast
blokować kolejny numer?
Ino musiała się powstrzymać, żeby go nie zbluzgać. Był pewny
siebie. Sądził, że ją wystraszył. Denerwowało ją to tym bardziej, że miał
rację. Przez cały dzień zastanawiała się, co powinna zrobić, żeby powstrzymać
go przed wykorzystaniem tego zdjęcia. Ale od rana wiele się zmieniło.
- Nie umówię się z tobą - powiedziała, siląc się na spokojny
ton. Za długo unikała konfrontacji. Gdy go zobaczyła w ulubionej kawiarni,
zamiast uciekać bocznym wyjściem powinna była porozmawiać z nim twarzą w twarz
lub po prostu zdzielić go w łeb. Może wtedy nie nabrałby przekonania, że może
ją osaczyć i nie wpadłby na pomysł wygrzebywania zdjęć sprzed kilku lat, żeby
ją szantażować.
Sakon odezwał się po dłuższej chwili. Prawdopodobnie
spodziewał się z jej strony pytania o warunki ugody, a nie bezpośredniej
odmowy. Zakładał, że świadomość nieobecności w pobliżu Tayuyi, która potrafiła
go spacyfikować nawet wtedy, kiedy ostro przyćpał, na Ino wpłynie paraliżująco.
Poniekąd wpływała. Ino już dawno przyjęła do wiadomości, że
Sakon ma dwie twarze i na wypadek ujawnienia się tej drugiej wolała, żeby
Tayuya była gdzieś w pobliżu.
- Możesz się ze mną nie umawiać. Nie myślisz chyba, że chcę
cię zmusić. - Sakon mówił powoli, jakby cedząc słowa, a ona zastanawiała się,
co takiego wziął, że go do tej pory trzymało. Wcześniej liczyła, że zdąży
zaliczyć zjazd zanim do niej zadzwoni. Wówczas byłby pełen skruchy i może
skasowałby wszystkie stare zdjęcia. Ale i tak nie mogłaby mieć pewności, że
następnym razem, będąc na haju, nie będzie jej znów szantażować.
- W takim razie, grzecznie cię proszę, skasuj mój numer i
odczep się ode mnie - zasugerowała, dobrze wiedząc, że słowami nie osiągnie
żadnego efektu. Dlatego zablokowała go wszędzie, gdzie się dało, i stosowała
taktykę ignorowania zaczepek. Liczyła, że w końcu mu się znudzi.
- A to zdjęcie, Ino - usłyszała w słuchawce. - Co powinienem
z nim zrobić: wrzucić do internetu czy wysłać twojemu chłopakowi?
Ino zawahała się. Wątpiła, by Sakon spełnił którąkolwiek z
gróźb. Z drugiej strony to, do czego był zdolny, mogło zależeć tylko od
substancji, jakie krążyły w jego żyłach. Miała do wyboru publiczne upokorzenie
lub konieczność użerania się z nim, za każdym razem, kiedy postanowi jej
przypomnieć, że ma w ręku coś, czym może ją skompromitować.
- Rób, co chcesz. Możesz się przy nim masturbować, jeśli masz
ochotę. Ale przestań za mną chodzić, bo, jak wiesz, przed moim domem jest
monitoring i gdy następnym razem cię zobaczę, zadzwonię na policję.
Uwielbiam przepychanki słowne Ino i Sakury. To takie prawdziwe.
OdpowiedzUsuńShikamaru wydaje się samemu sobie robić problemy XD wiemy jaka jest Temari XD będzie ostro.
Dość szybko dodałaś! Gratulacje xD
Znowu przegrałam :( Chyba przeznaczone jest dla mnie drugie miejsce ;)
UsuńJeszcze będzie okazja :)
UsuńI niepotrzebnie wykorzystałam komputer służbowy do celów prywatnych. Za chwilę wychodzę i nie mam jak na spokojnie przeczytać, a nienawidzę tego robić w komunikacji miejskiej. Trochę pocierpię, ale pocieszę się tym, że jeszcze dzisiaj tu wrócę :D
OdpowiedzUsuńPoszalałaś z tą Fuu :D Niby na razie niepozornie, bez dram i po cichu obserwuje wszystko, ale nie mogę się doczekać wejścia w wielkim stylu w życie bohaterów. Boję się, że to tylko wrażenie po "Miłość". Robię sobie wielkie nadzieje, że to będzie pierwszej klasy mąciwoda, ale mam z tyłu głowy Twoje słowa, że jeszcze nie zdecydowałaś. Przez Ciebie zmieniłam trochę zdanie o niej! :P
UsuńSakura w tym ff doskonale sprawdza się w roli osoby, której najbardziej nie lubię. Pomimo tylu lat chyba nadal nie pozbyłam się tego przeświadczenia, że to pusta dziewucha, która żyje urojeniami o doskonałym facecie, którego tylko jej oczy widzą. Kończę narzekanie na Haruno ;)
Na razie czuję niedosyt, że te moje ulubione wątki, czyli oczywiście Gaara z Ino i Shikamaru z Temari, nie są w pełni na pierwszym miejscu, mało ich perspektywy, ale cierpliwie będę czekać :)
Cieszę się, że tak szybko dodałaś :)
Wedle życzenia. Będą sceny z perspektywy ulubionych parek :D
UsuńCzytałam i jestem zachwycona! :D
Usuń