Sakura
była zadowolona, kiedy do klubu przyszło więcej osób, a „stolikowa” grupka się
rozproszyła. Było jakoś toksycznie, kiedy połowa osób miała ze sobą na pieńku.
Ona
i Ino próbowały trochę wciągnąć w klimat imprezy Hinatę. Poszły we trójkę na
parkiet., jednak brunetka szybko stwierdziła, że musi wyjść, by zadzwonić. Ino i
Sakura stanęły niezdecydowane przy kolumnie, kiedy – bez ostrzeżenia, niczym z
podziemi – pojawiła się przed nimi Fu, z nieodpalonym papierosem w jednej ręce
i szklaneczką jakiegoś napoju w drugiej.
-
Nikt tutaj nie lubi wódki, co? Nawet mocno rozcieńczonej – zagadnęła. Po kilku
drinkach wciąż wydawała się trzeźwa. – Co za
traf.
Sakura
zastanawiała się, czy ona naprawdę postanowiła przyjść do klubu pełnego obcych
ludzi, znając tylko Karui, z założeniem, żeby się upić.
-
Wszystko w porządku? – zapytała.
Fu
popatrzyła na nią i uśmiechnęła się promiennie.
-
W najlepszym, dziękuję. Świętuję. Rozstałam się z facetem.
Sakura
spojrzała na nią, a potem na Ino. Może dziewczyna była w jakiejś fazie
opłakiwania nieudanego związku. Ludzie różnie reagują. W takim razie
warto byłoby jej pilnować.
Ino
nie podzielała troski, mając dla dziewczyny znacznie mniej współczucia. Pamiętała,
że Fu przyszła na spotkanie studenckie z Yagurą, ale kokietowała innych
chłopaków, zwłaszcza Gaarę. Kilkanaście minut temu Ino była gotowa przyznać, że to sobie wmówiła – może tylko przypisywała dziewczynie złe intencje. Ale teraz, wiedząc, że
Fu jest oficjalnie zaręczona z Nejim, trudno było interpretować jej zachowania pozytywnie.
Oczywiście,
wszyscy wiedzieli, że Neji poszedł na aranżowany układ. Ale chyba w takich
przypadkach też obowiązują jakieś zasady.
-
Yagura nie pochwalił zaręczyn? – zapytała ze zbędną być może, ale trudną do
opanowania złośliwością. – Zapomniałaś na randkę zdjąć pierścionek?
Fu
popatrzyła na nią z zastanowieniem. Nie wydawała się rozgniewana, raczej
zdziwiona.
-
O co ci chodzi?
Sakura
szturchnęła Ino w bok, ale ona ją zignorowała.
-
O to, że trochę ryzykownie jest grać na dwa fronty – odpowiedziała uprzejmie. –
Czy Yagura i Neji o sobie wiedzieli?
Fu
podniosła szklankę do ust i wypiła duszkiem zawartość. Po czym odłożyła szklankę na
stolik z boku.
-
Koleżanko – powiedziała. – Yagura nie jest ani nie był moim chłopakiem.
-
Więc kim?
-
Przyjacielem – odparła studentka z pewnością siebie. Po czym coś sobie
przypomniała i dodała: - To był przyjacielski pocałunek.
Ino
już miała na końcu języka pytanie „który?”, ale się powstrzymała. Nie będzie
się wdawać w takie dyskusje.
Fu
pomachała jej papierosem przed oczami.
-
Masz ogień? Albo ty? – Spojrzała na Sakurę, która pokręciła głową. Fu
przeniosła wzrok z powrotem na Ino. – Wiesz, chciałam cię o coś zapytać
poprzednim razem, ale mi nie wypadało w obecności Gaary. – Zawiesiła głos,
jakby chciała spotęgować efekt dramatyczny. – Skąd on cię wyciągnął, z zakonu
czy z Disneylandu?
Zachichotała,
rozbawiona własnym dowcipem, a stojąca obok Sakura pomyślała, że jednak się
myliła – Fu była pijana.
Ino
nie była rozbawiona.
-
Z krainy czarów – powiedziała.
Sakura
pociągnęła ją za łokieć.
-
Zobacz, zobacz. Jaśnie gwiazdor sportu przybył. – Wskazała ruchem głowy w
przeciwny róg sali. Naruto rozmawiał z Karui. Sakura nie zauważyła, kiedy się
pojawił, i poniekąd powinna być zła, bo miał do niej napisać smsa, ale należało wziąć za dobrą monetę, że nadarzyła się okazja, by oderwać się od
towarzystwa wstawionej studentki fizyki.
Pociągnęła
Ino w kierunku znajomych. Blondynka nawet nie odpowiedziała na powitanie
blondyna, zamiast tego zaczęła szukać wzrokiem Shikamaru.
Sakura
postanowiła nie przejmować się nieuprzejmością koleżanki. Uderzyła kumpla
łokciem w brzuch.
-
Miałeś do mnie zadzwonić. Mogłeś napisać. Co ty sobie wyobrażasz?
Naruto
zasłonił się ręką, jakby spodziewał się kolejnych ciosów.
-
Spasuj, Sakurka. Dopiero przyszedłem. Po drodze był wypadek.
Sakurę to wyjaśnienie jedynie bardziej zirytowało. Skoro tkwił gdzieś w korku, mógł zadzwonić. Był zawsze taki zajęty, czy to w Jokohamie czy wtedy, gdy
przyjeżdżał do Tokio – trudno było się do niego dodzwonić i trudno umówić na
skype. Sakura odwróciła wzrok od przyjaciela.
-
Widziałaś Hinatę, Karui? – zapytała koleżankę, która przyglądała im się z
mieszaniną politowania i potępienia.
Karui
wzruszyła ramionami.
-
Wyszły na chwilę z Tenten, pewnie niedługo wrócą – powiedziała.
-
Ale gdzie wyszły? – Sakura nie potrafiła ukryć irytacji. Ona dwoiła się i
troiła, żeby w końcu doprowadzić do jakiegoś spotkania Naruto z Hinatą. Zaczynała
podejrzewać, że Hinata świadomie robi uniki. Zresztą ona nabrała zwyczaju
znikania bez wyjaśnienia – czy też raczej, z mało wiarygodnym wyjaśnieniem.
Sakura i Ino uważały, że dziewczynę trzeba jakoś rozerwać, zapraszały ją na
łyżwy i na zakupy, a ona albo twierdziła, że nie ma czasu albo – jeszcze
częściej – spóźniała się lub wychodziła wcześniej. Sakura uważała, że
dziewczyna przyjęła strategię zakopywania się w książkach i uczestniczenia w
milionie zajęć dodatkowych po to, by odwrócić swoją uwagę od byłego chłopaka –
a powinna więcej bywać wśród ludzi.
Kiedy
Sakura zasugerowała Naruto, żeby wyjaśnił wreszcie sytuację – spowodowaną przez
nią, dlatego czuła się odpowiedzialna za ich rozstanie – chłopak stwierdził, że
Hinata najwyraźniej nie chce z nim rozmawiać, skoro go unika. Sakurę jego
pokrętne tłumaczenia tylko bardziej denerwowały. Uważała, że przez ostatnie
miesiące powinien zmądrzeć i wreszcie wziąć sprawy w swoje ręce zamiast płynąć z
nurtem wydarzeń.
-
Napijesz się piwa, Naruto? Musimy pogadać – odezwała się Karui.
Sakura
poczuła się wyproszona z towarzystwa, ale nie przejęła się. Postanowiła wyjść z
lokalu i zadzwonić do Hinaty. Miała nadzieję, że dziewczyny nie zdecydowały się
wrócić wcześnie do domów, skoro znalazły rozwiązanie problemów z samochodem.
Karui miała odwieźć je obie i Fu do domu.
Fu
czuła się na tej imprezie jak piąte koło u wozu – było to dla niej coś nowego –
więc w pewnym momencie postanowiła poszukać Karui.
Dziewczyna
siedziała przy stoliku z chłopakiem, który wyglądał bardziej jakby wybierał się
na mecz niż na imprezę. Fu domyślała się, kto to jest i w pierwszej chwili
pomyślała, że może nie powinna przeszkadzać, ale po sekundzie wahania uznała,
że przecież nie będzie tkwić jak kołek i czekać, aż ją ktoś zawoła. Zresztą,
kiedy podeszła bliżej zdała sobie sprawę, że Karui się wścieka – widać to było
po wyrazie jej twarzy – i że to całkiem dobry moment, żeby się wtrącić.
-
Mówię poważnie. Namyśl się na coś, wóz albo przewóz – powiedziała dziewczyna.
-
Stwarzasz. Co ciebie tak nagle naszło?
Co
za palant, pomyślała Fu. Stwarzasz.
Ona aż za dobrze znała tę retorykę. Gdy ktoś jest zbyt ograniczony, by zauważyć
problem, idzie w zaparte, że go niby nie ma.
-
Nie naszło mnie, Naruto. Straciłam
cierpliwość. Powodzenia na meczu – powiedziała Karui, najpierw ze złością,
potem z lodowatym chłodem, i wstała od stolika.
Fu
po chwili wahania ruszyła za nią w kierunku baru z napojami.
-
Co pijemy? – zapytała, gdy zrównała się z Karui przy ladzie. Koleżanka
spojrzała na nią, następnie złapała ją za łokieć i odprowadziła pod
ścianę w odległym kącie sali. Daleko od parkietu, daleko od alkoholu – z dala od wszystkiego.
-
Przystopuj, poważnie – powiedziała. Głos wibrował jej ze złości, ale Fu
domyślała się, że nie był to gniew na nią. – Rozumiem, że musisz
odreagować, ale tylko wszystkich do siebie zrażasz.
Fu
nie była zadowolona słysząc tę uwagę, ale uznała, że nadszedł najwyższy czas, by jej coś
uświadomić. Karui zaprosiła ją na imprezę, ponieważ Fu uznała, że potrzebuje
rozrywki i nie ma co ze sobą zrobić w piątkowy wieczór. Kiepski dzień na
kłócenie się z przyjaciółmi. Karui sama jej zaproponowała, że przedstawi ją
znajomym, bo koleżanka już wcześniej chciała ich poznać. Nie przewidziała
jednak, że przy okazji wyjdą takie kwiatki. Miała za to pretensje do siebie, bo
przecież mogła skojarzyć fałszywego narzeczonego z Nejim. Z drugiej strony,
trudno jej byłoby uwierzyć w taki zbieg okoliczności.
-
Może po prostu zbierzemy się do domów? – zaproponowała. Miała już dość na
dzisiaj.
Fu
pokręciła głową.
-
Nie mogę. Obiecałyśmy Hinacie podwiezienie o dwudziestej trzeciej – zauważyła.
– Poza tym chyba nie poznałam jeszcze wszystkich wartych poznania osób. -
Powiodła spojrzeniem w głąb sali. - To on? – zapytała konspiracyjnym tonem.
Karui
podążyła za jej wzrokiem, w tłum ludzi.
-
O co ci chodzi? – spytała ze zniecierpliwieniem.
Twarz
Fu wyrażała potępienie, jakby uważała, że rozmówczyni próbuje ją oszukać.
-
Ten chłopak, z którym się kłóciłaś. To twój były?
Karui
w pierwszej chwili nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie pierwszy raz zgłupiała,
widząc, jak jej koleżanka jest szybka w wyciąganiu wniosków.
Uświadomiła
sobie dwie rzeczy. Pierwszą było, że Fu coś słyszała z jej rozmowy z Naruto.
Drugą – że na szczęście więcej wiedziała o tym, co było kiedyś niż co jest
teraz.
Nie
przyjaźniły się zbyt blisko, choć na pewnym etapie każda z nich w pewnym stopniu pomogła drugiej. Nie miały ze sobą wiele wspólnego, miały różne życia i
różne priorytety. Dość regularnie się spotykały i wymieniały plotkami. Fu nie
była taką przyjaciółką, które powierza się tajemnice. Ale trafiła na dość
newralgiczny punkt w życiu Karui, więc dziewczyna podzieliła się z nią
rzeczami, które ją frustrowały – przynajmniej częścią.
A
frustrowało ją zachowanie Ino. Gdy już wydawało jej się, że jest ponadto – nie
obchodzi ją, co dawna koleżanka o niej myśli – Ino zarzuciła jej, że nabrała zwyczaju podrywania chłopców koleżanek.
Chłopców.
Co to jest w ogóle za słowo? Czy Ino myślała, że nadal są w gimnazjum?
W
każdym razie, to przelało czarę goryczy. Mogła się pogodzić z tym, że Ino jej
nie lubi. Że została wyrzucona poza krąg znajomych. Ale taka ocena wywołała w
niej wściekłość. Nie znosiła tego, że w oczach Ino przylgnęła do niej łatka – ta druga. I chyba nigdy nie miała się od
niej odkleić.
-
To Naruto, żaden mój były – odpowiedziała, starając się włożyć w to zdanie tyle
lekceważenia, ile tylko mogła. – Wiele można o nim powiedzieć – w tej chwili
przychodziło jej do głowy więcej złego niż dobrego, ale ugryzła się w język, -
ale na pewno nie to, że dziewczyny za nim szaleją.
Fu
przekrzywiła głowę w bok, jakby się nad czymś zastanawiała.
-
Spodziewałam się kogoś przystojniejszego – przyznała. Poniekąd można było te
słowa uznać za obraźliwe, ale Fu wypowiedziała to zdanie tak, jakby analizowała
fakty. – Czekaj, czekaj. A niech mnie.
Karui
podążyła za jej wzrokiem. Shikamaru i Ino byli przy pustym barze w rogu sali,
jakby szukali sobie azylu. Nawet z tej odległości można było stwierdzić, że
siedzą znacznie bliżej siebie niż wymagała tego zwykła rozmowa.
To
była jedna z rzeczy, która Karui drażniła, ale które próbowała zlekceważyć.
Shikamaru i Ino nawet w miejscach publicznych byli tak blisko, że można było
ich wziąć za parę – i to taką, która nic sobie nie robi z opinii otoczenia.
Karui nawet myślała z początku, że Ino próbuje jej zrobić na złość – pokazać: napsułaś między nami, ale Shikamaru jest przy mnie,
nie przy tobie, suko. Szybko jednak zorientowała się, że to nie jest przedstawienie
odstawiane dla niej jako widza. Po prostu w którymś momencie zaczęli się
zachowywać jak wtedy, kiedy chodzili do gimnazjum. Zanim jeszcze Ino wymyśliła,
żeby przekształcić to w relację romantyczną i zniszczyła ich przyjaźń.
Gdyż
faktem było, że to Ino zniszczyła wszystko, co najbardziej ceniła w tej
relacji. Chciała zawłaszczyć Shikamaru dla siebie, nie dzieląc się nim z
dziewczynami, które strzelały do niego oczami. Dla niej to w tamtym momencie
było bardzo wygodne, przykleić mu łatkę „mój chłopak”. Karui ją wtedy
ostrzegała, że za dużo sobie wyobraża. Ostrzegała nie tylko dlatego, że
Shikamaru jej się podobał. Również dlatego, że jej zdaniem Ino robiła sobie
krzywdę, idąc na wojnę z rodzicami i opierając się na jednej osobie, jakby nikomu
innemu nie mogła ufać. Robiła też krzywdę Shikamaru, który chyba czuł się
trochę złapany w pułapkę, gdy spoczywał na nim taki ciężar odpowiedzialności.
Nie miał odwagi powiedzieć Ino, że nie widzi w niej dziewczyny.
Można
było zadać sobie pytanie, czy teraz postrzegał ją inaczej, szczególnie, że w
międzyczasie dorośli. Ale to był teraz problem Temari. Zresztą Temari była
dziwna i może jej to nie przeszkadzało.
Karui
przeszkadzało. Za każdym razem, kiedy Ino chwyciła Shikamaru za rękę albo
bezwiednie go dotknęła, dziewczyna czuła, jakby wymierzono jej siarczysty
policzek.
Jest
przy mnie, nie przy tobie.
Tu
nawet nie chodziło o Shikamaru. Nie była o niego zazdrosna. Jak dla niej
należało się pogodzić z tym, że obiecująco się zaczęło, ale nie wypaliło, i przejść
nad tym do porządku. Zresztą rozstali się w zgodzie. Ale było to możliwe tylko
dlatego, że wtedy już Shikamaru i Ino ze sobą nie rozmawiali. Dziewczyna
namieszała mu trochę w życiu, bo kiedy wylądowała w szpitalu z powodu zatrucia
narkotykami, oczy jego rodziców – i pana Yamanaki oraz jego wkrótce-byłej żony
– zwróciły się właśnie na niego. Bo jakże mógł nie wiedzieć, z kim Ino się
spotyka i na jakie chodzi imprezy. Zanim Ino zdecydowała się powiedzieć prawdę
i to odkręcić, Shikamaru musiał zmierzyć się z podejrzliwością i testami na
obecność dragów, a przede wszystkim – z szokiem państwa Nara, którzy do tej
pory hołubili jedynego syna i mieli do niego nieograniczone zaufanie.
To
był oczywiście definitywny koniec ich pseudozwiązku, który wcześniej Ino zrywała
z częstotliwością dwa razy na tydzień. Karui poniekąd odetchnęła wtedy z ulgą –
nie, żeby źle życzyła koleżance, ale wszyscy mieli okazję się wyrwać z tej
toksycznej sytuacji. Ona sama również miała okazję się z niej wyrwać, a
przynajmniej tak się wydawało.
Jednak
wciąż była tą drugą. Ukrywali przed znajomymi, że się spotykają, ponieważ ktoś
mógłby powiedzieć Ino i zranić jej delikatne uczucia. A przecież trzeba było je
chronić. Ojciec, w którego była wpatrzona jak w obrazek, znalazł sobie
kochankę, matka ją olewała, większość przyjaciół się od niej odwróciła – i nic
dziwnego – więc informacja, że Shikamaru w międzyczasie znalazł sobie
dziewczynę, nie na parę randek, tylko na poważnie, niewątpliwie by ją dobiło.
Karui
przez długi czas to akceptowała. Niejako też potrafiła zrozumieć Ino, bo sama
miała napiętą sytuację w domu. A poza tym, mimo tych poplątanych okoliczności,
była szczęśliwa w związku, bo Shikamaru umiał zadbać o dziewczynę. Był
dojrzalszy niż chłopcy wokół. Był tylko ten problem, że nie mogli się przyznać
publicznie, że są razem. Ale z drugiej strony wiele jej koleżanek narzekało na
chłopaków, z którymi się spotykały, nieraz od miesięcy, a oni wciąż się
wstydzili objąć je w towarzystwie przyjaciół - nie mówiąc już o przyznaniu się
do uczuć, bo to byłaby straszna wtopa przed kolegami.
I
teraz, z perspektywy czasu, mogłaby z dużym sentymentem wspominać swoją
pierwszą miłość – gdyby nie trafiła w ten sam krąg towarzyski, przez co zaczęła
znowu spotykać ich oboje. Sądziła, że jest to okazja do wyjaśnienia i
rozwiązania zadawnionego konfliktu, ale zderzyła się z niechęcią Ino. Na
dodatek dotarło do niej, że jej wspomnienia są szalenie wyidealizowane.
Shikamaru był jej pierwszym chłopakiem i łączył się z wieloma pierwszymi
doświadczeniami, które w jej głowie były super. Ale aż do tej pory nie
zauważyła jednego – to był też pierwszy raz, kiedy dała się oszukać. Może i
chłopak ją adorował, szanował, może nawet kochał – ale i tak była na drugim
miejscu. Ona pojawiła się w jego życiu i znikła, a Ino została. I jej uczucia
nadal były zbyt ważne, żeby powiedzieć jej prawdę, bo przecież Shikamaru był
gotowy poświęcić każdego, byle jej nie zranić.
To
odkrycie było głównym powodem, dla którego się wściekła. I zdeterminowana, żeby
zmusić chłopaka, by w końcu przyznał, że nie była jedynie laską, z którą umówił
się na parę randek. Zasługiwała na odrobinę szacunku z jego strony.
-
Nie powiedziałabym, że on jest w twoim typie – odezwała się Fu, przywołując ją
do rzeczywistości. – Preferujesz bardziej wysportowanych.
-
Teraz tak – odpowiedziała Karui. Jednak bardzo nie chciała wchodzić dalej w ten
temat i zastanawiała się, jak odwrócić uwagę koleżanki, która potrafiła być
uparta, gdy ją coś zaciekawiło.
-
Więc Ino to ta druga?
Takie
ujęcie tematu Karui sprawiło satysfakcję, do której sama przed sobą nie
chciałaby się przyznać. Skinęła tylko lekko głową.
-
Nie wygląda na ćpunkę – oceniła jej rozmówczyni.
-
Bo nie jest – odparła Karui, w której w tym momencie coś drgnęło. Zaczęła
szybko przebiegać myślami, co tak naprawdę powiedziała i w jakie słowa to
ujęła. Faktem było, że z tego, co wiedziała, Ino nie sięgała po dragi, mimo że
Tayuya i jej towarzystwo brało. Faktem było, że musieli ją odratowywać w
szpitalu po zatruciu, ale podobno ktoś jej dodał prochy do drinka. To nawet
byłoby w stylu Tayuyi. Jednak Karui w tamtym czasie uważała, że Ino jak zwykle
nie powiedziała całej prawdy i przynajmniej coś jarała. Jeśli wejdziesz między
wrony, musisz krakać jak i one. Poza tym niektóre jej zachowania trudno było
tłumaczyć rozwodem rodziców. Karui pamiętała, jak Ino kiedyś zadzwoniła do
Shikamaru i zapytała, czy może do niej przyjechać, ponieważ jest jej smutno. On
oczywiście pojechał, chociaż to było po akcji z narkotykami i już się do
siebie nie odzywali. Shikamaru nadal czuł się zobowiązany do tego, żeby
rozwiązywać jej problemy.
-
Dlaczego Ino cię interesuje? – zapytała.
Fu
wzruszyła ramionami.
-
Och, po prostu sprawia mylne pierwsze wrażenie.
Karui
powstrzymała się, żeby nią nie potrząsnąć. Nie było po jej myśli, żeby Fu
wkręciła sobie coś na temat Ino i zaczęła drążyć temat. Tym bardziej, że ona z
nudów prowokowała nieraz dziwne sytuacje, po to tylko, by sprawdzić, co się
stanie. Już chyba lepiej byłoby, gdyby upatrzyła sobie Tenten, na której widok
wyskoczyła z tym kompletnie niepotrzebnym komentarzem.
-
Skąd ci się wziął pomysł, że Tenten jest byłą dziewczyną Nejiego? – zapytała,
dostrzegając szansę, by zmienić temat i jednocześnie zaspokoić ciekawość.
-
Cóż, potrafię czytać między słowami. I chyba wiele się nie pomyliłam.
-
Pomyliłaś. Oni nigdy nie byli razem.
Fu
uśmiechnęła się z przekorą.
-
I to jest najciekawsze. Mylić się i jednocześnie nie. Relacje międzyludzkie to
piękna rzecz. Nie można ich sprowadzić tylko do miłości lub tylko do
nienawiści.
Karui
odwzajemniła się uśmiechem, który objął tylko połowę twarzy.
Nie, koleżanko. Ty już następnego
zaproszenia na imprezę nie dostaniesz. Eksperymentuj sobie na kimś innym.
Shikamaru
przesunął się, tak żeby przesłonić Ino widok na salę, i pstryknął kilka razy
palcami.
-
Promyczku, poświęć mi trochę uwagi. Usycham z tęsknoty za słońcem – powiedział.
Ino,
która siedziała na krześle przy pustym barze – w klubie były trzy lady barowe i
zazwyczaj tylko dwie były obsługiwane – przymrużyła oczy z irytacją.
Shikamaru
specjalnie wybrał to miejsce, by siedzieli plecami do sali. Ino tego wieczoru
zamieniła się w obserwatorkę, która tylko czyha na błąd przeciwnika.
Teraz
odwróciła się z krzesłem do lady.
-
Nie wmówisz mi, że nie mam racji. Ta… - na chwilę zawiesiła głos, poszukując w
myślach odpowiedniego słowa – Personifikacja lojalności wyrywa Naruto. Jeszcze
jej się nie znudziło.
Shikamaru
nie zamierzał zaprzeczać jej spostrzeżeniom. Przyszedł mu do głowy pewien
komentarz, ale musiał się chwilę zastanowić, czy w ogóle się odzywać czy nie
podejmować tematu.
-
Facet to nie rybka, nie „wyrwie” go
wbrew woli – ocenił.
Ino
zrobiła minę, jakby sądziła, że z niej kpi.
-
Dowcipne, Shikamaru. Niemal widzę, jak ta rybka zapiera się płetwami –
powiedziała opryskliwie. – Przysięgam, że ona aż się prosi, by ktoś jej
podrapał tę wymalowaną buźkę.
Shikamaru
mimowolnie spojrzał na jej dłonie i tipsy na palcach.
Oczywiście,
Ino nie mówiła poważnie, ale była w nastroju do konfrontacji. Za bardzo wczuła
się w rolę Hinaty.
-
Mówię poważnie, Ino. Karui, nawet jeśli chce, nie złapie Naruto na żadną
sztuczkę. Potrzebna jest wola drugiej strony.
Ino,
która wcześniej patrzyła przed siebie, gwałtownie obróciła się wraz z krzesłem
i zwróciła się twarzą do niego. Ponieważ siedziała blisko, Shikamaru musiał się
lekko przesunąć, żeby z impetem nie dostać kolanem w nogę.
Dziewczyna
była zła, ale prawdopodobnie nastawiona na słuchanie.
-
Ino, nie demonizuj. Prawda jest taka, że Karui… - Nie był zdecydowany, jak
kontynuować tę wypowiedź. Na pewno nie było to miejsce odpowiednie do
roztrząsania tematu Karui, który dla niego klasyfikował się jako
zamierzchłe czasy, a dla Ino był niczym świeża rana. Ale następnej okazji mógł
nie mieć. Przede wszystkim brakowało mu determinacji, kiedy miałaby ona służyć
do zburzenia wyobrażeń Ino – które, nawet jeśli nie były zbyt spójne, to
przynajmniej porządkowały jej świat w taki sposób, by mogła go zaakceptować.
-
Nie chcę tego słuchać.
Była
o standardowa odpowiedź.
-
Ino…
- Nie chcę słuchać – odparła blondynka z
grymasem na twarzy, sprawiając wrażenie, jakby chciała się uśmiechnąć, ale rozbolały
ją zęby. – Widziałeś może Hinatę? – Rozejrzała się dookoła jakby spodziewała
się, że jej koleżanka pojawi się gdzieś obok niczym dżin uwolniony z butelki.
Shikamaru
widział, jak Hinata wychodziła z imprezy, ale nie byłoby rozsądnym się tym
dzielić. Ino nakręciłaby się w tym temacie, snując dramatyczne wyobrażenia o
urażonych uczuciach koleżanki. Shikamaru wątpił, czy Hinata przykładała wielką
wagę do tego, z kim i jak długo Naruto rozmawia. A jeśli nawet, Ino nie powinna
iść w ślady otoczenia i traktować dziewczynę, jakby trzeba było rozpościerać
nad nią parasol ochronny, bo sama sobie nie poradzi.
Pozostawił
więc pytanie Ino bez odpowiedzi.
-
Co powiesz na to, żebyśmy poszli jutro na łyżwy? – zaproponował. Jedynym
wyjściem na odwrócenie uwagi od Hinaty i dramy wokół jej byłego chłopaka, było
znaleźć coś, co dziewczynę zainteresuje. Nawet jeśli musiał się przy tym trochę
poświęcić. Nie był fanem spędzania czasu na lodowisku, ale większość dziewczyn,
które znał, zawsze aprobowała takie propozycje. Szczególnie Ino, zagorzała
fanka Mao Asady.
Nie
pomylił się za bardzo, bowiem Ino pomysł wyraźnie się spodobał. Ale pokręciła
głową.
-
Mam już plany na jutro – powiedziała. – Ale mam wolną niedzielę.
Shikamaru
nie mógł być zadowolony z takiej odpowiedzi. Temari, kiedy się obrażała, z
reguły nie odzywała się jeden dzień, do półtora. Do niedzieli prawdopodobnie
jej przejdzie albo przynajmniej przyśle mu smsa z informacją, że pozwoli mu się
wytłumaczyć.
On
jeszcze nie wiedział, z czego miałby się tłumaczyć, ale ponieważ istniała
szansa, że Temari mu to oznajmi, nie mógł przewidzieć, czy w niedzielę się z
nią nie spotka. Wolałby nie musieć wybierać między Temari a Ino.
-
Dobrze, ale lodowisko jest otwarte do dwudziestej drugiej – zauważył. - Chociaż
orientacyjnie powinnaś wiedzieć, o której skończy się schadzka z kochankiem.
Ino
przymrużyła z niezadowoleniem powieki. Uważała, że Shikamaru ujmuje rzeczy w
ten sposób, ponieważ chce podkreślić, jak niepoważny
jest jej związek. Po rozmowie z Sakurą ta retoryka ją rozdrażniła. Zwykle
potrafiła obrócić w żart złośliwości przyjaciela.
W
rzeczywistości Shikamaru nie miał zamiaru być złośliwy. Po prostu imię Gaary
nie za bardzo chciało mu w takich okolicznościach przejść przez gardło. Tak –
zdecydowanie miał problem z zaakceptowaniem, że Ino dalej się z nim spotykała.
Nie chodziło o to, że miał coś przeciwko Gaarze. Można by powiedzieć, że zaczął
go szanować, a po strzelaninie w szkole, kiedy musieli współdziałać, żeby
unieszkodliwić Hidana, nawet zaczął się z nim jako tako dogadywać. Dostrzegał
również konieczność porozumienia się z Gaarą ze względu na Temari, której
bardzo zależało, żeby zapanowała harmonia na podstawie obustronnej akceptacji -
albo przynajmniej jej pozorów.
Jednak
Shikamaru miał problem ze zdystansowaniem się do osoby Gaary, a konkretnie do
mało ciekawych faktów z jego przeszłości, i wiedział doskonale, że będzie mieć
ten problem tak długo, jak Gaara spotyka się z Ino. Nie posądzał go o złe
intencje, natomiast facet zdecydowanie był zbyt nieprzewidywalny, żeby uznać go
za godnego zaufania. Zasada ograniczonego zaufania oznaczała, że Shikamaru
mógł założyć, że nie dostanie znów po gębie, jeśli Gaara uzna, że w jakiś
sposób obraził jego siostrę. Albo, że jeśli dostanie, to z uzasadnionego
powodu. Gaara jednak nie budził zaufania, jeśli chodzi o Ino. Już teraz nie
traktował jej tak, jak na to zasługiwała – był zbyt zaabsorbowany sobą, a może
zbyt ograniczony, żeby prawić dziewczynie komplementy. A jeśli zachowa się
niewłaściwie, Shikamaru nie będzie miał szansy wymierzyć sprawiedliwości.
Szatyn
miał pewną, połowicznie tylko uświadomioną, potrzebę chronienia Ino. Zdawał
sobie jednak sprawę, że dla Gaary nie jest przeciwnikiem, co było mocno
frustrujące. Cóż też mógł zrobić, apelować
do przyzwoitości Gaary, bo Ino z pewnością nie była dziewczyną, do jakich
przywykł? W ośrodku dla trudnej młodzieży spotyka się trochę inne.
-
Shikamaru – odezwała się Ino. Przeszła jej złość, widać nie domyśliła
się, że w wyrachowany sposób odciągnął jej uwagę od Naruto i Hinaty. – Widzimy
się codziennie w szkole. Gaarę zwykle widuję dwa razy na tydzień. I nie mamy
nawet całego weekendu, bo on pracuje w niedzielę dziesięć godzin.
To
było na swój sposób słodkie, że martwiła się o jego potencjalnie zranione
uczucia. Ale nie uśpiło czujności.
-
I cały dzień będziecie kursować po mieście? – zapytał, co oczywiście zabrzmiało
uszczypliwie. – Prosiłem cię o coś, Ino. Czy możesz mnie traktować poważnie?
Ino
przekrzywiła głowę, patrząc na niego trochę hardo, a trochę wyrozumiale – jakoś
jej się udało połączyć te dwie różne rzeczy. Shikamaru dobrze wiedział, co
usłyszy jeszcze zanim to powiedziała.
-
Traktuję cię poważnie, ale nie twoje rady. Nie wszystkie – poprawiła się. – Bo
czasami gadasz jak paranoik. Naprawdę, jestem duża, nie potrzebuję twojej
ochrony.
Shikamaru
milczał chwilę, żeby podkreślić dezaprobatę. Ino uśmiechnęła się przybierając
niewinną minę, żeby złagodzić krytyczny wydźwięk swoich słów. Nie sprawiała w
tym momencie wrażenia kogoś, kto nie potrzebuje ochrony.
-
Jesteś naiwna – zawyrokował chłopak. – I nawet tego nie widzisz.
Dlatego
był niezadowolony, kiedy Ino zdecydowała się z powrotem zamieszkać w domu
swojej mamy. Mieszkając w internacie, wiecznie narzekała na rygor, ale ten by
jej się dla odmiany przydał. Co prawda, żeby pójść na imprezę i wrócić po
dwudziestej drugiej musiała mieć zgodę rodzica, a to stwarzało szereg problemów
logistycznych. Shikamaru był przekonany, że to właśnie dlatego zawarła rozejm z
matką i wróciła do domu, chociaż Ino twierdziła, że miała na uwadze głównie
dobro swojej kotki, która męczyła się w mieszkaniu. Shikamaru zaproponował
nawet, że weźmie Kleopatrę do siebie – mimo, że jego matka nie lubiła kotów.
Wydawało się to lepszym rozwiązaniem niż żeby Ino wracała do domu, którego nie
lubiła i w którym pracująca w show biznesie pani Yamanaka bywała średnio pięć
dni w ciągu miesiąca.
Ino
zniecierpliwiła się i posłała mu spojrzenie z ukosa, sugerujące, że może nie
tylko się bronić, ale i atakować.
-
Nie rób ze mnie kaleki – powiedziała z irytacją. – Nie spadłam z innej planety,
odróżnię ropucha od księcia – Shikamaru powstrzymał się przed wyrażeniem
niezadowolenia. Kiedy Ino mniej czytała, łatwiej było ją przegadać i była
bardziej podatna na jego argumenty, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie. –
A poza tym, nie muszę ci się tłumaczyć i powinieneś mieć trochę zaufania do
mojego zdrowego rozsądku.
Musiał
rzucić w odpowiedzi taką oczywistość, że aż bolało.
-
Mam do ciebie zaufanie. – Jednak ograniczone, gdy wchodziła w grę kwestia
zdrowego rozsądku, czego nie zamierzał teraz wywlekać, żeby jej nie obrazić. –
Jednak, Ino, weź to sobie do serca: do samców między siedemnastym a
siedemdziesiątym rokiem życia zaufania mieć nie można.
Ino
przechyliła się do przodu i trzepnęła go w ramię.
-
Hipokryta. Wiesz, że mieścisz się w skali?
-
Dlatego możesz mi wierzyć. Wiem, co mówię.
Ino
prychnęła.
-
Dobrze, że nie masz młodszej siostry. Zatrułbyś jej życie – powiedziała,
zdegustowana. Jednak zabrakło jej argumentów, a Shikamaru mógł być zadowolony z
siebie. Do czasu. – A dlaczego Temari jest na ciebie obrażona? – Pytanie, które
słyszał tysiąc razy. Czasami myślał, że odpowiedzi należy szukać w układzie
planet. – Chyba się nie popisałeś na tym wyjeździe.
Łatwo
było się domyślić, że Ino nie mówiła o nartach. W jej oczach zabłysnęły
złośliwe iskierki.
-
Dostałeś kosza? Masz wszystkie części ciała na miejscu? – Zlustrowała go od
stóp do głowy wymownym spojrzeniem.
Shikamaru
potrząsnął pobłażliwie głową. Trudno było mu się gniewać, gdy Ino zachowywała
się w ten sposób. Choć może powinien.
-
Nie ekscytuj się tak. Dzisiaj jest piątek. Wróciliśmy w niedzielę.
Ino
wzruszyła ramionami.
-
Czyli przez te kilka dni mogła się znudzić milczącym dawaniem do zrozumienia i
wyrazić swoje niezadowolenie – oznajmiła. – Jak ty się nie znasz na
dziewczynach, to szokujące – powiedziała powoli, akcentując słowa. Jednak po
chwili spoważniała. – Ale nie zrobiłeś nic, czego ja bym nie zrobiła, prawda?
Shikamaru
zmarszczył brwi.
-
Ee, no chyba coś jednak zrobiłem. Czego ty byś nie zrobiła – sprecyzował. Ino
miała wystarczająco dużo czasu na zastanowienie się, jak jej wypowiedź
zabrzmiała. – Chociaż właściwie nie wiem. Pociągają cię dziewczyny?
Ino
parsknęła śmiechem.
-
Cieszę się, że po tylu latach wreszcie zapytałeś.
Chwilę
jej zajęło opanowanie śmiechu, ale w końcu przybrała poważną minę i wstała z
miejsca.
-
Muszę ci coś wyznać. - Shikamaru chciał się odsunąć razem z krzesłem do tyłu,
ale Ino, której biust znajdował się na wysokości jego wzroku, złapała go za
rękaw i pochyliła się, żeby znaleźć się z nim twarzą w twarz. – Jesteś głupszy
niż wyglądasz. – W tym samym momencie poczuł pieczenie w uchu, bo
niepostrzeżenie wymierzyła mu pstryczek w małżowinę uszną – tipsem.
Shikamaru
syknął. Ino usiadła znów naprzeciwko, zadowolona z siebie. Chłopak nie wiedział
nawet, jak skomentować jej bezczelność. I okrucieństwo.
-
Nie życzę ci, żeby ciebie ktoś tak pstryknął – powiedział.
Ino
zmieniła się na twarzy, i w pierwszym momencie pomyślał, że może wzięła jego
słowa zbyt poważnie – ale potem odwrócił się za siebie i zauważył, że o jedno
krzesło dalej siedziała koleżanka Karui, narzeczona Nejiego czy jak by ją tam
sklasyfikować – nie zapamiętał, jak się przedstawiała – i z głową opartą na
zgiętej w łokciu ręce przyglądała się Ino, sącząc przez słomkę napój.
-
Długo tu jesteś? – zapytała Ino.
Dziewczyna
wyprostowała się. Shikamaru nie wiedział, w którą
stronę się obrócić, więc w końcu odsunął krzesło od baru, na tyle, żeby móc
swobodnie obrócić się w obie strony.
-
Chwilę. Nie przeszkadzajcie sobie, ja się dobrze bawię – powiedziała.
Ino
cały wieczór reagowała na tę dziewczynę rozdrażnieniem, ale przykrywała to
uśmiechem, a teraz sprawiała wrażenie, jakby cierpliwość jej się skończyła.
-
Ale może jednak czegoś chciałaś, Fu – ponagliła, ewidentnie licząc, że
dziewczyna się oddali.
Fu odłożyła wysoką szklankę z napojem na blat,
wstała i podeszła do Ino, zmuszając Shikamaru, żeby jeszcze się cofnął – jeśli
nie chciał mieć z nią zbyt bliskiego kontaktu.
-
Chciałam coś wyjaśnić – powiedziała dziewczyna. Nie mówiła przyjaznym,
beztroskim tonem, jakim prowadziła wcześniejszą konwersację. Być może głos jej
się zmienił, ponieważ była wstawiona. – Bo odniosłam wrażenie, że mnie nie
lubisz. I przyznaję, że przy pierwszym spotkaniu nie potraktowałam cię uprzejmie.
I dzisiaj również. Więc – podeszła bliżej i wyciągnęła rękę – cofam to.
Zmieniłam o tobie zdanie. Gaara z pewnością nie wyciągnął cię z Disneylandu.
Nawet
dla niespecjalnie zorientowanego w damsko-damskich rozgrywkach Shikamaru
dwuznaczność w ostatnim zdaniu była oczywista.
Ino
wstała, żeby się z nią zrównać – Fu nawet w
butach na koturnie była od niej nieco niższa – ale nie odwzajemniła
gestu, więc dziewczyna cofnęła dłoń.
-
Co za ulga. Spędziłoby mi to sen z powiek – powiedziała chłodno.
Fu
wzruszyła ramionami. Nie sposób było dostrzec jej twarzy.
-
Bawcie się. Pa.
Shikamaru
odczekał chwilę od jej oddalenia się, zanim się odezwał. Miał wrażenie, że Ino
potrzebowała czasu, żeby ochłonąć.
-
Może się nie znam na dziewczynach – przypomniał jej niedawne słowa, - ale dla
mnie to bardziej wyglądało jak deklaracja wojny. I nie łapię. To koleżanka
Gaary?
Ino
popatrzyła na niego posępnym wzrokiem.
-
Koleżanka, dziewczyna kolegi. Kto to wie.
Hinata
wróciła nieco później niż zapowiadała.
Hikari
zapewniła jej wytłumaczenie przed wujostwem, chociaż tak naprawdę jej nie
odwiozła do domu. Na szczęście, wszyscy już spali. Hinata, nie
zapalając światła, przemknęła przez przedpokój. Miała do ukrycia nogawkę
spodni, którą rozdarła zsiadając z motocykla.
Z
trudem wcisnęła się do pokoju, ponieważ średniej wielkości pies czekał pod
drzwiami i niemal podciął jej nogi, domagając się powitania. Hinata poczochrała
go na oślep po głowie i po omacku sięgnęła do włącznika lampki na stoliku.
Uradowany
Ikar próbował lizać ją po twarzy.
-
Spokojnie, piesku, wróciłam – powiedziała. – Znów mi się upiekło.
To trochę wyjaśniła się tajemnicza niechęć między Ino, a Karui. Ach, te kobiety. Zazwyczaj, kiedy czytam Twoje opowiadania, zastanawiam się, jak też moje zachowanie wygląda z boku. Bo może zarzucając komuś hipokryzję, sama jestem największą hipokrytką. Te wszystkie niedopowiedzenia, intrygi, zawoalowane insynuacje na co dzień mnie drażnią, a co jeśli i ja jestem taką osobą? Przerażające ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie myślałam o Shikamaru, jak o kawałku mięsa, który jest rozszarpywany przez wygłodniałe samice :P A tu proszę. Karui i Ino nawet jeśli nie chcą od niego związku, to atencji na pewno. Nie wspominając o Temari, której, jeśli tylko przejdzie okres fochów, też będzie zależeć na leniwym geniuszu. Biedaczek. Tyle kobiet o niego walczy w ten czy inny sposób, że można zwariować ;)
Powstrzymywałam się trochę, ale koniec tego dobrego. Gdzie Gaara? Gdzie Neji? Proporcje istotności (dla mnie) tych pytań dałabym 80 do 20, ale jednak. Dwie najlepsze postaci tkwią w zawieszeniu, a ja tutaj usycham z tęsknoty. Naprawdę liczę, że rozdziały będą co sobotę. Choć tym razem chyba dodałaś w piątek, ale mogłam się pomylić w pijackim widzie ;)
Nieśmiało dodam jeszcze o innych ff, których zakończenia oczekuję z niecierpliwością i niegasnącą nadzieją, że spełnią się me marzenia :D
Nie potrafię się odnieść do wszystkich uwag, więc odniosę się do jednej - oczywiście Gaara będzie w następnym rozdziale. Pokusiłam się o zrobienie plany wydarzeń i oczywiście wyszło mi, że ponad 50% miejsca zajmie wątek Gaary, Ino oraz Shikamaru i Temari, bo właściwie one się tutaj dość przenikają. Bardziej obawiam się zarzutów o nadmiar GaaIno niż jakichkolwiek innych. Notabene bardzo jestem ciekawa, co pomyślisz o zachowaniu Gaary w tym ff. Ponieważ był zbyt idealny w 2. serii dodałam mu cechy, które sprawią, że będzie bardziej przypominał nastolatka niż chodzący ideał ;)
UsuńO Nejim w świecie rzeczywistym bardzo ciężko mi się pisze. Trudno mi go zbudować w oderwaniu od realiów narutowskich, geniuszy i walki na śmierć i życie. Więc jego wątek nie będzie bardzo rozbudowany... chyba, że Fu mocno namiesza.
O ile w przypadku innych czytelników, mogłabyś faktycznie odczuwać pewien niepokój, co pomyślą, że GaaIno za bardzo zdominuje to opowiadanie, tak o mnie możesz być spokojna. Jestem czujnym strażnikiem ich czasu antenowego :D
UsuńGdybyś zapytała mnie kilka lat temu, co pomyślę o "idealności" Gaary, odpowiedziałabym, że idealny Gaara to normalny Gaara, a dodanie mu bardziej ludzkich cech sprawia, że jest "idealniejszy". Gdybym miała odrobinę więcej odwagi i nie obawiała się, co ludzie sobie o mnie pomyślą, nie wkładałabym tych słów w usta młodszej wersji siebie ;) Bez obaw, przyjmę każdego Gaarę.
Nie wierzę, że to piszę - trzymam kciuki za Fu. Niech miesza ile wlezie. Neji faktycznie jest bardzo trudną postacią. Lubiłam go zawsze, ale wydawał mi się za bardzo zdystansowany, chłodny, żeby wymyślić w miarę wiarygodnie jego kreację w romantycznym ff. Jeżeli Ci się to uda, chyba postaram się o jakiś puchar dla Ciebie :P
Chyba nie muszę mówić, że uwielbiam sposób w jakim opisujesz relacje? Bo to jest istny majstersztyk. Dałabym miliony monet za takie umiejętności, ale ja nie o tym.
OdpowiedzUsuńTo tak, ogólnie podoba mi się, że Ino jest taka bojowa. Sama nie wiem czemu, ale jest w tym coś interesującego. Trochę szkoda mi jednak Shikamaru, biedny pacyfista zaplątany w masę wojowniczych kobiet, to tak jakby wrzucić rannego jelenia do basenu pełnego piranii.
Nie muszę mówić, że nie lubię Fu, prawda? Ona po prostu doprowadza mnie do skrętu kiszek, no co poradzić.
Naruto i Hinata - no nie mogę się doczekać, co wyniknie między tą dwójką. Mam nadzieję, że Sakura odczuwa wyrzuty sumienia, bo to poniekąd jej wina, że tak spieprzyła się relacja NaruHiny. Modlę się gdzieś w duchy, że znów będą razem i jakoś to wszystko ułożą.
Cóż więcej mogę powiedzieć. Pięknie jak zawsze.
Widziałam kiedyś taki obrazek - malutki Shikamaru pomiędzy Ino i Temari rzucającymi wzrokiem błyskawice. Przemówił mi do wyobraźni :D Ino i Karui to jeszcze nic, Temcia zrobi rozróbę.
UsuńMiło mi, że czytasz i komentujesz wciąż ;)
Będę czytać do końca, bo wiem, że warto :)
Usuń