-
Tenten, pospiesz się. Lee może na ciebie zaczeka, ale autobus na pewno nie –
krzyknęła matka, zaglądając przez uchylone drzwi kuchenne. Ogródek był z tyłu
domu i można było wejść do niego tylko z kuchni albo idąc od bramy wejściowej,
obchodząc cały dom dookoła.
Tenten
słyszała jej słowa, ale nawet nie było jej w głowie odpowiedzieć. Klęczała przy
grządkach.
-
No jak to, nie idziesz dzisiaj do szkoły? – kobieta straciła cierpliwość i
podeszła do niej. Przyklęknęła przy kwiatkach. – Co się stało? – wystarczył
jeden rzut oka na kwiaty, żeby sama mogła odpowiedzieć sobie na to pytanie. –
Begonia zwiędła? Trudno, wiedziałaś, że może się nie przyjąć.
Tenten
potrząsnęła głową z zaciśniętymi ustami.
Tenten
milczała, bo też nic nie było tu do powiedzenia. Jej matka oczywiście miała
rację.
Ale
ona nie chciała trzymać kwiatów w doniczkach. Uważała, że rośliny odizolowane w
pomieszczeniu, zamiast rosnąć na słońcu, przedstawiają sobą smutny widok.
Wszystkie jej kwiaty rosły w ogrodzie.
A
ten nie chciał. Specjalnie przesadziła go tak wcześnie, żeby przyjął się w
ziemi zanim zacznie się pora deszczowa. Była przekonana, że chociaż nie pasuje
do reszty, przystosuje się. Ale się nie udało.
I
bardzo trudno było jej się z tym pogodzić, bo dostała ten kwiat od Nejiego. I
pozwoliła, żeby umarł.
Na
szkolnych korytarzach było wyjątkowo cicho, mimo długiej przerwy. Większość
uczniów wyszła z budynku na dziedziniec korzystać z ładnej pogody, ale
niespotykanie duża część udała się do biblioteki. Powszechnym widokiem byli
uczniowie stojący przed salami lekcyjnymi i porównujący notatki z całego
semestru.
Ino
wyszła z klasy tylko po to, by kupić kawę w automacie. Gdy wracała, przed salą
natknęła się na Sakurę.
-
Już myślałam, że nie przyjdziesz dzisiaj
do szkoły – skomentowała.
-
Mam zwolnienie na cały tydzień, przyszłam tylko ze względu na biologię. Już nie
warto chodzić na lekcje – odparła Sakura.
-
Jestem zdziwiona, że w ogóle się pojawiłaś – doprecyzowała Ino.
Sakura
miała zwyczaj przed egzaminami na koniec semestru urywać się z lekcji, żeby
mieć więcej czasu na przygotowanie do egzaminów. Z cała pewnością był to dobry
pomysł, ale nie wszyscy mają w rodzinie lekarzy, żeby móc korzystać z
fałszywych zwolnień.
-
Przy okazji mam do ciebie sprawę – oświadczyła Sakura, ignorując jej słowa. –
Wyobraź sobie, że twój ojciec wczoraj do mnie zadzwonił.
Ino
uniosła lekko brwi.
-
Tak?
-
Mam ci przekazać, żebyś do niego napisała mejla. Pytał, czy wiem, dlaczego nie
odbierasz telefonu.
Ino
prychnęła.
-
To już on powinien wiedzieć. Okej, przekazałaś mi. Jeśli jeszcze będzie cię
męczył powiedz mu, że ze sobą nie rozmawiamy albo coś takiego, da ci spokój.
-
I tak nie możesz go ciągle unikać – oceniła Sakura z naganą w głosie. –
Wścieknie się i przyjedzie do Tokio. A czego on tak nagle od ciebie chce?
-
Jakiś usłużny stażysta widział nas w klubie. Znowu zostałam ćpunką – odparła
blondynka, wykrzywiając pogardliwie usta. – Nagle chce ze mną rozmawiać, mimo
że dopiero co był w Tokio i wtedy jakoś zapomniał, że ma córkę.
-
Hm – mruknęła Sakura.
To
było bardzo znaczące „hm”. Ino już wiedziała, że zostanie skrytykowana.
Spojrzała na przyjaciółkę nieprzychylnie.
-
Co „hm”?
-
Unikając go narobisz sobie kłopotów. Dlaczego po prostu z nim nie porozmawiasz?
Możesz przecież powiedzieć prawdę, moi rodzice co najwyżej zabronią mi się
spotykać z Sasuke, z którym i tak się nie widuję, więc co to za problem?
Ino
potrząsnęła głową. Sakura nic nie rozumiała.
-
Nieważne, co mam na swoją obronę, on i tak wie swoje. Nie chcę się z nim
kłócić. Przypomina sobie o mnie tylko wtedy, gdy trzeba zmyć mi głowę, więc nie
mam obowiązku ani ochoty z nim rozmawiać.
-
Naprawdę? – Sakura spojrzała na nią badawczo.
-
To takie zaskakujące? - warknęła Ino. Dziewczyna nigdy nie drążyła tematu jej
rodziców i wolałaby, żeby i tym razem nie robiła wyjątku.
Haruno
przez chwilę mierzyła ją wzrokiem, jakby się nad czymś zastanawiała.
-
Zawsze mnie to dziwiło – powiedziała w końcu, - że jeśli chodzi o twoją matkę
nie masz żadnych oporów, żeby ją zbluzgać, a ojcu nie wygarniesz, co o nim
myślisz, chociaż sobie zasłużył.
Ino
przygryzła wargi, ale nic nie odpowiedziała. Sakura mogła się dziwić, ale ona
uważała, że to naturalne. Z matką było prosto, bo ona i tak nie ukrywała, że
uważa Ino za swoją życiową porażkę. Ojciec robił dobrą minę do złej gry, ale
gdyby go sprowokować może w końcu powiedziałby, co o niej myśli. Była pewna, że
nie chciałaby tego usłyszeć.
- Zajmij się swoimi sprawami – odparła
niechętnie i, nie czekając na dalszy rozwój tej jałowej dyskusji, weszła szybko
do klasy. Pomyślała, że jeśli przyjaciółka spróbuje ją jeszcze nagabywać nie
zdzierży i zbluzga ją w zastępstwie tego, kto zasłużył.
Ale
z chwilą, gdy znalazła się w klasie, przestała myśleć o Sakurze.
Większość
uczniów wyszła na przerwę, w sali byli tylko Chouji, Shikamaru i Temari. I
Gaara.
Nie
miał żadnego powodu, żeby tutaj przychodzić, chyba, że na nią czekał. Postąpił
sprytnie, bo o ile na korytarzu mogła go unikać, wyglądałoby co najmniej
dziwnie, gdyby teraz wyszła.
Nie
chodziło o to, że nie chciała z nim porozmawiać. Wręcz przeciwnie. Ale najpierw
chciałaby mieć szansę się psychicznie przygotować, żeby wymyślić jakąś
strategię. Było jej głupio, że straciła nad sobą panowanie i chciała coś
wymyślić, żeby to uzasadnić. Gaara musiał teraz nabrać pewności, że jest
niezrównoważoną histeryczką.
O ile kiedykolwiek miał co do tego jakieś wątpliwości.
O ile kiedykolwiek miał co do tego jakieś wątpliwości.
Ale
skoro pofatygował się aż tutaj musiał mieć jej coś ważnego do powiedzenia, więc
głupio byłoby nie dać mu szansy. Czyniąc w myślach postanowienie, że powstrzyma
się od ironicznych komentarzy zaczekała, aż Gaara do niej podejdzie.
-
Masz trzy minuty? – zapytał.
-
To zależy – odpowiedziała. – Jeśli chcesz dać mi kosza możesz to przełożyć na
kiedy indziej.
Chłopak
nie odpowiedział, tylko wziął ją za rękę. Ale zanim dotarli do drzwi, w progu
pojawiła się Sakura. Miała twarz bladą jak papier.
-
Włazić do środka i pod ścianę – powiedział wysoki chłopak, który pojawił się
tuż za nią. Wyglądał jakby nie spał od co najmniej kilku dni, a fryzjera nie
widział od lat. Miał włosy zafarbowane na siwy kolor i jakiś dziwny wyraz oczu.
Ale
nie to było w nim najbardziej niepokojące. W dłoni trzymał pistolet, o ile Ino
mogła wierzyć swojej ocenie, prawdziwy. I mierzył nim w plecy Sakury.
Hinata
przystanęła przed drzwiami biblioteki, chowając książki do torby. Kątem oka
zauważyła, że Naruto idzie w jej stronę. Po drugiej stronie korytarza, w
tłumie, był Kiba, któremu obiecała, że poważnie porozmawia z Uzumakim. Nie
mogła więc tak po prostu spakować się i minąć go. Zresztą, Naruto pierwszy się
do niej odezwał.
-
Już dopadł cię stres przed egzaminami? – spytał. Brzmiało to zupełnie
normalnie, ale miała przeczucie, że nie zagaja rozmowy ot, tak sobie.
-
Trochę – odpowiedziała. – Mam jeszcze strasznie dużo do powtórzenia. A ty,
uczysz się?
-
Trochę – odpowiedział Naruto. – Nie liczę na to, że zdam.
-
Na pewno zdasz. Bez ciebie nasza klasa w przyszłym roku byłaby niekompletna –
powiedziała zanim zdążyła pomyśleć. I natychmiast uciekła wzrokiem, mając
nadzieję, że nie zrobiła się czerwona na twarzy.
Ale
kiedy spojrzała na Naruto zauważyła, że on wygląda nawet na bardziej speszonego.
I ewidentnie unikał jej spojrzenia.
-
Widzisz, jeśli chodzi o przyszły rok – wydukał powoli – nie będzie mnie tutaj.
Hinata
myślała, że przemawia przez niego panika.
-
Spokojnie, nie będzie tak źle. Nie ma takiego przedmiotu, z którym byś sobie
nie poradził, musisz tylko dobrze wykorzystać te kilka dni na naukę –
powiedziała.
-
Dostałem propozycję grania w drugiej lidze. Ale w Jokohamie – odparł chłopak
szybko.
Hinata
przymrużyła oczy, zszokowana.
-
Jak to? Nie zamierzasz skończyć szkoły?
Naruto,
jak zawsze kiedy chciał zamaskować zażenowanie, roześmiał się beztrosko i
podrapał się po głowie.
-
Spójrzmy prawdzie w oczy, studia i tak nie są dla mnie – ocenił.
-
To nieprawda – Hinata potrząsnęła głową. – Byłyby dla ciebie, gdybyś chciał.
Ale ty masz inny pomysł na życie – zreflektowała się. Nie potrafiła ukryć, że
jest jej przykro, chociaż powinna, żeby nie sprawiać mu problemów.
-
Wiem, myślisz że stąpam po niepewnym gruncie, ale żeby grać zawodowo muszę
bardziej się przyłożyć, zamiast skupiać się na szkole. Poza tym taka propozycja
jak teraz mogłaby już się nie zdarzyć, jest mnóstwo amatorów, którzy chcą się
wybić, głupotą byłoby wybrzydzać.
Hinata
nie wątpiła w jego talent ani miłość do bejsbolu, ale wolałaby, żeby tak nie
ryzykował. Tylko, że on i tak zawsze wszystko robił po swojemu, a teraz nie
miała nawet prawa udzielać mu rad. Ani gasić jego zapału przez dzielenie się
wątpliwościami, co zawsze wcześniej robiła.
Przyszło
jej do głowy, że gdyby wciąć spotykała się z Naruto nie zdecydowałby się na
taki odważny krok, ale potem by tego żałował. Zawsze go w jakimś sensie
ograniczała swoją ostrożnością. Obawiała się, że za bardzo wiąże swoją
przyszłość ze sportem i z uporem sprowadzała go na ziemię starając się zmusić
go, by trzeźwiej oceniał sytuację. Uważała, że bezpieczniej jest nie stawiać
wszystkiego na jedną kartę, żeby potem nie przeżyć rozczarowania. Naruto chyba
uważał, że brutalnie gasi jego entuzjazm.
Zdrowy
rozsądek podpowiadał jej, że i tym razem powinna tak zrobić, a istniało tysiąc
argumentów, którymi mogła zmusić go do zmiany punktu widzenia. Może nawet do
zmiany decyzji.
Jednak
Naruto, mimo że wydawał się speszony, jakby miał poczucie winy, że robi
dokładnie to, co zawsze mu odradzała, od kilku dni był naładowany pozytywną
energią. I teraz było oczywiste, dlaczego. Miał niepowtarzalną szansę, by
ziścić życiowe marzenia, i nie miała prawa mu tego odbierać dla własnego
spokoju.
Dlatego
lepiej było milczeć. I dlatego podjęła decyzję, że mimo obietnicy danej Kibie,
nie powie mu, że dalej jej na nim zależy. Tylko by wszystko skomplikowała.
-
Cóż, w takim razie powodzenia. Na pewno spodoba ci się w Jokohamie –
powiedziała, przywołując na twarz uśmiech, który, przynajmniej miała taką
nadzieję, nie wyglądał na wymuszony.
-
Jestem zadowolony, że akurat na nią padło, głównie dlatego, że to nie jest
daleko. Będę mógł przyjeżdżać na parę godzin w każdy dzień wolny od treningów –
powiedział szybko. – No i nie wyjeżdżam teraz, całe wakacje będę w Tokio.
W
tym momencie pewnie powinna powiedzieć mu, że ona z kolei wyjeżdża na całe lato
i wróci tuż przed nowym semestrem. Ale uważała, że to by wszystko bardziej skomplikowało,
a nie chciała mu sprawiać dodatkowych problemów. I tak na pewno miał dość
kłopotu z przekonaniem rodziców, żeby pozwolili mu rzucić szkołę.
Naruto
chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie na korytarzu rozległ się
jakiś hałas.
-
Czy to był strzał? – zapytała Hinata.
Naruto
wyglądał na równie zdezorientowanego.
-
Mam na imię Hidan. Nie słyszeliście o mnie?
Sakura,
podobnie jak reszta, siedziała przy końcu sali lekcyjnej pod ścianą, obok Ino.
I zaczynała mieć wrażenie, że znalazła się w środku jakiejś absurdalnej czarnej
komedii. Niewiele starszy od nich chłopak o wyglądzie fanatyka tak po prostu
wpadł do klasy wymachując bronią, ale nawet nie sprawiał wrażenia, jakby miał
zamiar jej użyć, natomiast plótł trzy po trzy o okropnych nauczycielach i
systemie, który zmarnował mu życie.
-
Chyba sobie kpicie – warknął ze złością chłopak i
zaczął wymachiwać rękami w nieskoordynowany sposób. Wyglądałoby to śmiesznie,
gdyby w jednej z nich nie trzymał broni,
o której widocznie zapomniał.
– Wyskoczyłeś przez okno, żeby udowodnić, że
jesteś nieśmiertelny - powiedział Gaara. - Coś ci nie wyszło.
Chłopak
pokiwał entuzjastycznie głową.
-
A, tak, to ja. Mój plan miał pewne luki. Ale do uzupełnienia.
-
Nie zapomniałeś rozłożyć za oknem materaca? Czy tym razem uprzedziłeś tego
całego bożka, żeby cię łapał? – odezwał się Shikamaru.
Temari
syknęła i trąciła go łokciem w bok.
-
Dowcipniś – warknął Hidan. – Nie oglądasz filmów? Każdy bóg wymaga ofiary.
Niewinnej – powodził wzrokiem po zebranych. – Nie ma w czym wybierać, ale
zaryzykuję. Cukierkowa wygląda niewinnie.
Sakura
poczuła, że robi jej się słabo.
-
Zastrzelisz mnie? – wydukała.
Hidan
pominął jej pytanie milczeniem.
-
No, sprawiasz wystarczająco niewinne wrażenie – przechylił głowę w bok,
przyglądając jej się. – Chwila, ty jesteś byłą Uchihy?
-
Tak – powiedziała skwapliwie.
-
O, żesz w mordę – stwierdził chłopak, i najwidoczniej stracił zainteresowanie
jej osobą. Znowu zaczął się im przyglądać. – Ćpunka, diler, lowelas… - wymienił
kolejno i zatrzymał wzrok na Temari.
-
Odwal się od mojej dziewczyny – warknął Shikamaru.
Hidan
westchnął.
-
Zostaje gruby. Miejmy nadzieję, że obżarstwo to twój jedyny grzech,
inaczej twoja śmierć pójdzie na marne – powiedział dramatycznie.
-
Uważaj, kogo nazywasz grubym – warknął Chouji.
Spurpurowiał
ze złości, ale jego twarz zrobiła się kredowobiała, gdy chłopak wymierzył w
niego lufę pistoletu.
Chyba
wszyscy wtedy pomyśleli o tym, co on. Chłopak może wydawać się karykaturą
terrorysty, ale co, jeśli zdobył naładowaną broń?
-
Wstawaj – polecił Hidan ochrypłym głosem, nagle groźnym, jakby na potwierdzenie
ich obaw.
Chouji
podniósł się, a widząc, że Gaara też się poruszył, nagle wszyscy wstali na
równe nogi.
-
Was to nie dotyczy – warknął chłopak.
-
Nie strzelisz – powiedział Gaara, rzucając mu wyzywające spojrzenie.
Hidan
zadarł hardo głowę.
-
Skąd wiesz, że nie?
-
Twój wyimaginowany bożek nie obroni cię przed krzesłem elektrycznym. Skoro oglądałeś
dużo filmów powinieneś o tym wiedzieć.
Shikamaru
ruszył się o krok. Temari natychmiast złapała go za ramię.
-
Odłóż pistolet na biurko i po prostu wyjdź – powiedział szatyn opanowanym
głosem.
-
Jasne, nie po to tu przyszedłem.
-
Nie zdążysz zastrzelić wszystkich, a to oznacza, że nie zdążysz też uciec –
zauważył Gaara.
Hidan
odwrócił się w jego stronę. Sakura wpatrywała się w broń, którą miał w ręku, a
która teraz była wymierzona bliżej niej, może w Gaarę, a może w Ino. Już miała
przed oczami czarny scenariusz, w którym plan chłopaków by uspokoić psychola
bierze w łeb, a jej przyjaciółka staje się przypadkową ofiarą ich bohaterstwa.
Gaara
zrobił dwa powolne kroki do przodu i zasłonił blondynkę, nie spuszczając wzroku
z twarzy Hidana, który, zdaje się, zamiast się uspokajać zaczynał panikować.
-
Zamknijcie mordy, co się wychylacie, wszystkich was mam powystrzelać?! – krzyknął
nerwowo i zaczął kluczyć po sali z bronią w ręce. Był zdezorientowany. Sakura
patrzyła na niego z przerażeniem, bo pomyślała, że właśnie teraz może
przypadkowo kogoś zranić. Zauważyła jednak kątem oka, że Shikamaru i Gaara
wymienili spojrzenia. Miała wielką nadzieję, że wiedzą, co robią.
Obaj
zrobili krok do przodu w tym samym momencie, a chłopak to zauważył. W tym samym
momencie usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Hidan spanikował i odwrócił się w
kierunku wejścia do sali.
Wszystko,
co wydarzyło się potem, Sakura pamiętała jak przez mgłę. Kiedy później
próbowała to sobie przypomnieć nie potrafiła uporządkować faktów. Kto zabrał mu
pistolet, Shikamaru czy Gaara? Chyba dopadli go jednocześnie. Sakura widziała
tą sytuację jakby na drugim planie, chociaż rozegrała się dokładnie naprzeciwko
niej.
Tak,
jakby nagle odwróciły się prawa fizyki i lepiej widziała to, co jest z tyłu,
mimo że częściowo zasłonięte. Upadające ciało nauczyciela.
Najpierw
je zobaczyła, a potem usłyszała strzał, czy odwrotnie? Chyba miała zbyt
zaburzoną percepcję, by to wiedzieć. Ale to, co wiedziała na pewno – usłyszała
strzał, a wchodzący właśnie, nie zdający sobie sprawy w co się pakuje profesor
Sarutobi upadł na ziemię. Ktoś – może Ino, a może to ona sama? – krzyknął.
Gaara i Shikamaru zabrali Hidanowi broń, któryś z nich musiał go uderzyć, skoro
upadł, ale Sakura nawet tego nie zarejestrowała wzrokiem. Miała przed oczami
profesora, który leżał bezwładnie w kałuży krwi. Twarzą do podłogi, ale ona już
wtedy wiedziała, że musiał zostać trafiony w serce.
Sakura
poczuła się, jakby się dusiła, zrobiło jej się ciemno przed oczami i osunęła
się na ziemię, plecami do ściany. Przez kilka sekund żadne bodźce do niej nie
docierały. Czy to było kilka minut, czy kilka sekund? Nie wydawało jej się, by
zemdlała, raczej przestała dostrzegać, co się wokół niej dzieje. W następnym
momencie słyszała już głos Choujiego, który przypadł do niej i pytał, czy
dobrze się czuje. Zobaczyła, że Ino jest cała zakrwawiona, ale zanim wpadła w
panikę uświadomiła sobie, że to nie jej krew – blondynka klęczała przy
profesorze, którego ktoś przewrócił na plecy, i nieudolnie próbowała robić
masaż serca. Ale Gaara ją odciągnął, mówiąc – całkowicie zimnym tonem czy tylko
tak jej się wydawało? - „On nie żyje”.
Sakura
spostrzegła jeszcze Temari, która blada jak papier opierała się o przeciwległą
ścianę i rozszerzonymi źrenicami wpatrywała się w nieruchome ciało nauczyciela.
Wyglądała, jakby miała za chwilę zemdleć.
Ale
to Sakura straciła przytomność.
Mam wrażenie, że coraz krótsze rozdziały dajesz xD
OdpowiedzUsuńCudny rozdział, ale... Asuma! Nie! :c Gdy w anime umarł wyłam jak głupia ;-;
Shika jaki obrońca *.*
Czekam na ciąg dalszy :D Weny!
Rozdział genialny <3 Szkoda, że są takie krótkie. Biedny Asuma :( Bardziej od jego śmierci w anime przeżyłam tylko śmierć Neji'ego :( Mam nadzieję, że nie zamierzasz już nikogo więcej zabijać i ,że Neji i Tenten będą razem <3
OdpowiedzUsuńNie... Czemu mój drugi ulubiony psor? :-( Gaara i Shikamaru zrobili z siebie super bohaterów... Szkoda, że zrobiłaś iż ktoś umarł. No trudno trzeba żyć dalej. Czekam na następny rozdział i życzę powodzenia :-)
OdpowiedzUsuń