sobota, 15 sierpnia 2015

18. Atak na Konohe

- Tenten, pospiesz się. Lee może na ciebie zaczeka, ale autobus na pewno nie – krzyknęła matka, zaglądając przez uchylone drzwi kuchenne. Ogródek był z tyłu domu i można było wejść do niego tylko z kuchni albo idąc od bramy wejściowej, obchodząc cały dom dookoła.
Tenten słyszała jej słowa, ale nawet nie było jej w głowie odpowiedzieć. Klęczała przy grządkach.
- No jak to, nie idziesz dzisiaj do szkoły? – kobieta straciła cierpliwość i podeszła do niej. Przyklęknęła przy kwiatkach. – Co się stało? – wystarczył jeden rzut oka na kwiaty, żeby sama mogła odpowiedzieć sobie na to pytanie. – Begonia zwiędła? Trudno, wiedziałaś, że może się nie przyjąć.
Tenten potrząsnęła głową z zaciśniętymi ustami.
- Mówiłam, żebyś jej nie przesadzała, uparłaś się, takie są efekty. Nie zachowuj się jak dziecko.
Tenten milczała, bo też nic nie było tu do powiedzenia. Jej matka oczywiście miała rację.
Ale ona nie chciała trzymać kwiatów w doniczkach. Uważała, że rośliny odizolowane w pomieszczeniu, zamiast rosnąć na słońcu, przedstawiają sobą smutny widok. Wszystkie jej kwiaty rosły w ogrodzie.
A ten nie chciał. Specjalnie przesadziła go tak wcześnie, żeby przyjął się w ziemi zanim zacznie się pora deszczowa. Była przekonana, że chociaż nie pasuje do reszty, przystosuje się. Ale się nie udało.
I bardzo trudno było jej się z tym pogodzić, bo dostała ten kwiat od Nejiego. I pozwoliła, żeby umarł.
Na szkolnych korytarzach było wyjątkowo cicho, mimo długiej przerwy. Większość uczniów wyszła z budynku na dziedziniec korzystać z ładnej pogody, ale niespotykanie duża część udała się do biblioteki. Powszechnym widokiem byli uczniowie stojący przed salami lekcyjnymi i porównujący notatki z całego semestru.
Ino wyszła z klasy tylko po to, by kupić kawę w automacie. Gdy wracała, przed salą natknęła się na Sakurę.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz  dzisiaj do szkoły – skomentowała.
- Mam zwolnienie na cały tydzień, przyszłam tylko ze względu na biologię. Już nie warto chodzić na lekcje – odparła Sakura.
- Jestem zdziwiona, że w ogóle się pojawiłaś – doprecyzowała Ino.
Sakura miała zwyczaj przed egzaminami na koniec semestru urywać się z lekcji, żeby mieć więcej czasu na przygotowanie do egzaminów. Z cała pewnością był to dobry pomysł, ale nie wszyscy mają w rodzinie lekarzy, żeby móc korzystać z fałszywych zwolnień.
- Przy okazji mam do ciebie sprawę – oświadczyła Sakura, ignorując jej słowa. – Wyobraź sobie, że twój ojciec wczoraj do mnie zadzwonił.
Ino uniosła lekko brwi.
- Tak?
- Mam ci przekazać, żebyś do niego napisała mejla. Pytał, czy wiem, dlaczego nie odbierasz telefonu.
Ino prychnęła.
- To już on powinien wiedzieć. Okej, przekazałaś mi. Jeśli jeszcze będzie cię męczył powiedz mu, że ze sobą nie rozmawiamy albo coś takiego, da ci spokój.
- I tak nie możesz go ciągle unikać – oceniła Sakura z naganą w głosie. – Wścieknie się i przyjedzie do Tokio. A czego on tak nagle od ciebie chce?
- Jakiś usłużny stażysta widział nas w klubie. Znowu zostałam ćpunką – odparła blondynka, wykrzywiając pogardliwie usta. – Nagle chce ze mną rozmawiać, mimo że dopiero co był w Tokio i wtedy jakoś zapomniał, że ma córkę.
- Hm – mruknęła Sakura.
To było bardzo znaczące „hm”. Ino już wiedziała, że zostanie skrytykowana. Spojrzała na przyjaciółkę nieprzychylnie.
- Co „hm”?
- Unikając go narobisz sobie kłopotów. Dlaczego po prostu z nim nie porozmawiasz? Możesz przecież powiedzieć prawdę, moi rodzice co najwyżej zabronią mi się spotykać z Sasuke, z którym i tak się nie widuję, więc co to za problem?
Ino potrząsnęła głową. Sakura nic nie rozumiała.
- Nieważne, co mam na swoją obronę, on i tak wie swoje. Nie chcę się z nim kłócić. Przypomina sobie o mnie tylko wtedy, gdy trzeba zmyć mi głowę, więc nie mam obowiązku ani ochoty z nim rozmawiać.
- Naprawdę? – Sakura spojrzała na nią badawczo.
- To takie zaskakujące? - warknęła Ino. Dziewczyna nigdy nie drążyła tematu jej rodziców i wolałaby, żeby i tym razem nie robiła wyjątku.
Haruno przez chwilę mierzyła ją wzrokiem, jakby się nad czymś zastanawiała.
- Zawsze mnie to dziwiło – powiedziała w końcu, - że jeśli chodzi o twoją matkę nie masz żadnych oporów, żeby ją zbluzgać, a ojcu nie wygarniesz, co o nim myślisz, chociaż sobie zasłużył.
Ino przygryzła wargi, ale nic nie odpowiedziała. Sakura mogła się dziwić, ale ona uważała, że to naturalne. Z matką było prosto, bo ona i tak nie ukrywała, że uważa Ino za swoją życiową porażkę. Ojciec robił dobrą minę do złej gry, ale gdyby go sprowokować może w końcu powiedziałby, co o niej myśli. Była pewna, że nie chciałaby tego usłyszeć.
 - Zajmij się swoimi sprawami – odparła niechętnie i, nie czekając na dalszy rozwój tej jałowej dyskusji, weszła szybko do klasy. Pomyślała, że jeśli przyjaciółka spróbuje ją jeszcze nagabywać nie zdzierży i zbluzga ją w zastępstwie tego, kto zasłużył.
Ale z chwilą, gdy znalazła się w klasie, przestała myśleć o Sakurze.
Większość uczniów wyszła na przerwę, w sali byli tylko Chouji, Shikamaru i Temari. I Gaara.
Nie miał żadnego powodu, żeby tutaj przychodzić, chyba, że na nią czekał. Postąpił sprytnie, bo o ile na korytarzu mogła go unikać, wyglądałoby co najmniej dziwnie, gdyby teraz wyszła.
Nie chodziło o to, że nie chciała z nim porozmawiać. Wręcz przeciwnie. Ale najpierw chciałaby mieć szansę się psychicznie przygotować, żeby wymyślić jakąś strategię. Było jej głupio, że straciła nad sobą panowanie i chciała coś wymyślić, żeby to uzasadnić. Gaara musiał teraz nabrać pewności, że jest niezrównoważoną histeryczką. 
   O ile kiedykolwiek miał co do tego jakieś wątpliwości.
Ale skoro pofatygował się aż tutaj musiał mieć jej coś ważnego do powiedzenia, więc głupio byłoby nie dać mu szansy. Czyniąc w myślach postanowienie, że powstrzyma się od ironicznych komentarzy zaczekała, aż Gaara do niej podejdzie.
- Masz trzy minuty? – zapytał.
- To zależy – odpowiedziała. – Jeśli chcesz dać mi kosza możesz to przełożyć na kiedy indziej.
Chłopak nie odpowiedział, tylko wziął ją za rękę. Ale zanim dotarli do drzwi, w progu pojawiła się Sakura. Miała twarz bladą jak papier.
- Włazić do środka i pod ścianę – powiedział wysoki chłopak, który pojawił się tuż za nią. Wyglądał jakby nie spał od co najmniej kilku dni, a fryzjera nie widział od lat. Miał włosy zafarbowane na siwy kolor i jakiś dziwny wyraz oczu.
Ale nie to było w nim najbardziej niepokojące. W dłoni trzymał pistolet, o ile Ino mogła wierzyć swojej ocenie, prawdziwy. I mierzył nim w plecy Sakury.

Hinata przystanęła przed drzwiami biblioteki, chowając książki do torby. Kątem oka zauważyła, że Naruto idzie w jej stronę. Po drugiej stronie korytarza, w tłumie, był Kiba, któremu obiecała, że poważnie porozmawia z Uzumakim. Nie mogła więc tak po prostu spakować się i minąć go. Zresztą, Naruto pierwszy się do niej odezwał.
- Już dopadł cię stres przed egzaminami? – spytał. Brzmiało to zupełnie normalnie, ale miała przeczucie, że nie zagaja rozmowy ot, tak sobie.
- Trochę – odpowiedziała. – Mam jeszcze strasznie dużo do powtórzenia. A ty, uczysz się?
- Trochę – odpowiedział Naruto. – Nie liczę na to, że zdam.
- Na pewno zdasz. Bez ciebie nasza klasa w przyszłym roku byłaby niekompletna – powiedziała zanim zdążyła pomyśleć. I natychmiast uciekła wzrokiem, mając nadzieję, że nie zrobiła się czerwona na twarzy.
Ale kiedy spojrzała na Naruto zauważyła, że on wygląda nawet na bardziej speszonego. I ewidentnie unikał jej spojrzenia.
- Widzisz, jeśli chodzi o przyszły rok – wydukał powoli – nie będzie mnie tutaj.
Hinata myślała, że przemawia przez niego panika.
- Spokojnie, nie będzie tak źle. Nie ma takiego przedmiotu, z którym byś sobie nie poradził, musisz tylko dobrze wykorzystać te kilka dni na naukę – powiedziała.
- Dostałem propozycję grania w drugiej lidze. Ale w Jokohamie – odparł chłopak szybko.
Hinata przymrużyła oczy, zszokowana.
- Jak to? Nie zamierzasz skończyć szkoły?
Naruto, jak zawsze kiedy chciał zamaskować zażenowanie, roześmiał się beztrosko i podrapał się po głowie.
- Spójrzmy prawdzie w oczy, studia i tak nie są dla mnie – ocenił.
- To nieprawda – Hinata potrząsnęła głową. – Byłyby dla ciebie, gdybyś chciał. Ale ty masz inny pomysł na życie – zreflektowała się. Nie potrafiła ukryć, że jest jej przykro, chociaż powinna, żeby nie sprawiać mu problemów.
- Wiem, myślisz że stąpam po niepewnym gruncie, ale żeby grać zawodowo muszę bardziej się przyłożyć, zamiast skupiać się na szkole. Poza tym taka propozycja jak teraz mogłaby już się nie zdarzyć, jest mnóstwo amatorów, którzy chcą się wybić, głupotą byłoby wybrzydzać.
Hinata nie wątpiła w jego talent ani miłość do bejsbolu, ale wolałaby, żeby tak nie ryzykował. Tylko, że on i tak zawsze wszystko robił po swojemu, a teraz nie miała nawet prawa udzielać mu rad. Ani gasić jego zapału przez dzielenie się wątpliwościami, co zawsze wcześniej robiła.
Przyszło jej do głowy, że gdyby wciąć spotykała się z Naruto nie zdecydowałby się na taki odważny krok, ale potem by tego żałował. Zawsze go w jakimś sensie ograniczała swoją ostrożnością. Obawiała się, że za bardzo wiąże swoją przyszłość ze sportem i z uporem sprowadzała go na ziemię starając się zmusić go, by trzeźwiej oceniał sytuację. Uważała, że bezpieczniej jest nie stawiać wszystkiego na jedną kartę, żeby potem nie przeżyć rozczarowania. Naruto chyba uważał, że brutalnie gasi jego entuzjazm.
Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że i tym razem powinna tak zrobić, a istniało tysiąc argumentów, którymi mogła zmusić go do zmiany punktu widzenia. Może nawet do zmiany decyzji.
Jednak Naruto, mimo że wydawał się speszony, jakby miał poczucie winy, że robi dokładnie to, co zawsze mu odradzała, od kilku dni był naładowany pozytywną energią. I teraz było oczywiste, dlaczego. Miał niepowtarzalną szansę, by ziścić życiowe marzenia, i nie miała prawa mu tego odbierać dla własnego spokoju.
Dlatego lepiej było milczeć. I dlatego podjęła decyzję, że mimo obietnicy danej Kibie, nie powie mu, że dalej jej na nim zależy. Tylko by wszystko skomplikowała.
- Cóż, w takim razie powodzenia. Na pewno spodoba ci się w Jokohamie – powiedziała, przywołując na twarz uśmiech, który, przynajmniej miała taką nadzieję, nie wyglądał na wymuszony.
- Jestem zadowolony, że akurat na nią padło, głównie dlatego, że to nie jest daleko. Będę mógł przyjeżdżać na parę godzin w każdy dzień wolny od treningów – powiedział szybko. – No i nie wyjeżdżam teraz, całe wakacje będę w Tokio.
W tym momencie pewnie powinna powiedzieć mu, że ona z kolei wyjeżdża na całe lato i wróci tuż przed nowym semestrem. Ale uważała, że to by wszystko bardziej skomplikowało, a nie chciała mu sprawiać dodatkowych problemów. I tak na pewno miał dość kłopotu z przekonaniem rodziców, żeby pozwolili mu rzucić szkołę.
Naruto chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie na korytarzu rozległ się jakiś hałas.
- Czy to był strzał? – zapytała Hinata.
Naruto wyglądał na równie zdezorientowanego.

- Mam na imię Hidan. Nie słyszeliście o mnie?
Sakura, podobnie jak reszta, siedziała przy końcu sali lekcyjnej pod ścianą, obok Ino. I zaczynała mieć wrażenie, że znalazła się w środku jakiejś absurdalnej czarnej komedii. Niewiele starszy od nich chłopak o wyglądzie fanatyka tak po prostu wpadł do klasy wymachując bronią, ale nawet nie sprawiał wrażenia, jakby miał zamiar jej użyć, natomiast plótł trzy po trzy o okropnych nauczycielach i systemie, który zmarnował mu życie.
- Chyba sobie kpicie – warknął ze złością chłopak i zaczął wymachiwać rękami w nieskoordynowany sposób. Wyglądałoby to śmiesznie, gdyby w jednej z nich nie trzymał  broni, o której widocznie zapomniał.
– Wyskoczyłeś przez okno, żeby udowodnić, że jesteś nieśmiertelny - powiedział Gaara. - Coś ci nie wyszło.
Chłopak pokiwał entuzjastycznie głową.
- A, tak, to ja. Mój plan miał pewne luki. Ale do uzupełnienia.
- Nie zapomniałeś rozłożyć za oknem materaca? Czy tym razem uprzedziłeś tego całego bożka, żeby cię łapał? – odezwał się Shikamaru.
Temari syknęła i trąciła go łokciem w bok.
- Dowcipniś – warknął Hidan. – Nie oglądasz filmów? Każdy bóg wymaga ofiary. Niewinnej – powodził wzrokiem po zebranych. – Nie ma w czym wybierać, ale zaryzykuję. Cukierkowa wygląda niewinnie.
Sakura poczuła, że robi jej się słabo.
- Zastrzelisz mnie? – wydukała.
Hidan pominął jej pytanie milczeniem.
- No, sprawiasz wystarczająco niewinne wrażenie – przechylił głowę w bok, przyglądając jej się. – Chwila, ty jesteś byłą Uchihy?
- Tak – powiedziała skwapliwie.
- O, żesz w mordę – stwierdził chłopak, i najwidoczniej stracił zainteresowanie jej osobą. Znowu zaczął się im przyglądać. – Ćpunka, diler, lowelas… - wymienił kolejno i zatrzymał wzrok na Temari.
- Odwal się od mojej dziewczyny – warknął Shikamaru.
Hidan westchnął.
- Zostaje gruby. Miejmy nadzieję, że obżarstwo to twój jedyny grzech, inaczej twoja śmierć pójdzie na marne – powiedział dramatycznie.
- Uważaj, kogo nazywasz grubym – warknął Chouji.
Spurpurowiał ze złości, ale jego twarz zrobiła się kredowobiała, gdy chłopak wymierzył w niego lufę pistoletu.
Chyba wszyscy wtedy pomyśleli o tym, co on. Chłopak może wydawać się karykaturą terrorysty, ale co, jeśli zdobył naładowaną broń?
- Wstawaj – polecił Hidan ochrypłym głosem, nagle groźnym, jakby na potwierdzenie ich obaw.
Chouji podniósł się, a widząc, że Gaara też się poruszył, nagle wszyscy wstali na równe nogi.
- Was to nie dotyczy – warknął chłopak.
- Nie strzelisz – powiedział Gaara, rzucając mu wyzywające spojrzenie.
Hidan zadarł hardo głowę.
- Skąd wiesz, że nie?
- Twój wyimaginowany bożek nie obroni cię przed krzesłem elektrycznym. Skoro oglądałeś dużo filmów powinieneś o tym wiedzieć.
Shikamaru ruszył się o krok. Temari natychmiast złapała go za ramię.
- Odłóż pistolet na biurko i po prostu wyjdź – powiedział szatyn opanowanym głosem.
- Jasne, nie po to tu przyszedłem.
- Nie zdążysz zastrzelić wszystkich, a to oznacza, że nie zdążysz też uciec – zauważył Gaara.
Hidan odwrócił się w jego stronę. Sakura wpatrywała się w broń, którą miał w ręku, a która teraz była wymierzona bliżej niej, może w Gaarę, a może w Ino. Już miała przed oczami czarny scenariusz, w którym plan chłopaków by uspokoić psychola bierze w łeb, a jej przyjaciółka staje się przypadkową ofiarą ich bohaterstwa.
Gaara zrobił dwa powolne kroki do przodu i zasłonił blondynkę, nie spuszczając wzroku z twarzy Hidana, który, zdaje się, zamiast się uspokajać zaczynał panikować.
- Zamknijcie mordy, co się wychylacie, wszystkich was mam powystrzelać?! – krzyknął nerwowo i zaczął kluczyć po sali z bronią w ręce. Był zdezorientowany. Sakura patrzyła na niego z przerażeniem, bo pomyślała, że właśnie teraz może przypadkowo kogoś zranić. Zauważyła jednak kątem oka, że Shikamaru i Gaara wymienili spojrzenia. Miała wielką nadzieję, że wiedzą, co robią.
Obaj zrobili krok do przodu w tym samym momencie, a chłopak to zauważył. W tym samym momencie usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Hidan spanikował i odwrócił się w kierunku wejścia do sali.
Wszystko, co wydarzyło się potem, Sakura pamiętała jak przez mgłę. Kiedy później próbowała to sobie przypomnieć nie potrafiła uporządkować faktów. Kto zabrał mu pistolet, Shikamaru czy Gaara? Chyba dopadli go jednocześnie. Sakura widziała tą sytuację jakby na drugim planie, chociaż rozegrała się dokładnie naprzeciwko niej.
Tak, jakby nagle odwróciły się prawa fizyki i lepiej widziała to, co jest z tyłu, mimo że częściowo zasłonięte. Upadające ciało nauczyciela.
Najpierw je zobaczyła, a potem usłyszała strzał, czy odwrotnie? Chyba miała zbyt zaburzoną percepcję, by to wiedzieć. Ale to, co wiedziała na pewno – usłyszała strzał, a wchodzący właśnie, nie zdający sobie sprawy w co się pakuje profesor Sarutobi upadł na ziemię. Ktoś – może Ino, a może to ona sama? – krzyknął. Gaara i Shikamaru zabrali Hidanowi broń, któryś z nich musiał go uderzyć, skoro upadł, ale Sakura nawet tego nie zarejestrowała wzrokiem. Miała przed oczami profesora, który leżał bezwładnie w kałuży krwi. Twarzą do podłogi, ale ona już wtedy wiedziała, że musiał zostać trafiony w serce.
Sakura poczuła się, jakby się dusiła, zrobiło jej się ciemno przed oczami i osunęła się na ziemię, plecami do ściany. Przez kilka sekund żadne bodźce do niej nie docierały. Czy to było kilka minut, czy kilka sekund? Nie wydawało jej się, by zemdlała, raczej przestała dostrzegać, co się wokół niej dzieje. W następnym momencie słyszała już głos Choujiego, który przypadł do niej i pytał, czy dobrze się czuje. Zobaczyła, że Ino jest cała zakrwawiona, ale zanim wpadła w panikę uświadomiła sobie, że to nie jej krew – blondynka klęczała przy profesorze, którego ktoś przewrócił na plecy, i nieudolnie próbowała robić masaż serca. Ale Gaara ją odciągnął, mówiąc – całkowicie zimnym tonem czy tylko tak jej się wydawało? - „On nie żyje”.
Sakura spostrzegła jeszcze Temari, która blada jak papier opierała się o przeciwległą ścianę i rozszerzonymi źrenicami wpatrywała się w nieruchome ciało nauczyciela. Wyglądała, jakby miała za chwilę zemdleć.
Ale to Sakura straciła przytomność.

3 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że coraz krótsze rozdziały dajesz xD
    Cudny rozdział, ale... Asuma! Nie! :c Gdy w anime umarł wyłam jak głupia ;-;
    Shika jaki obrońca *.*
    Czekam na ciąg dalszy :D Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny <3 Szkoda, że są takie krótkie. Biedny Asuma :( Bardziej od jego śmierci w anime przeżyłam tylko śmierć Neji'ego :( Mam nadzieję, że nie zamierzasz już nikogo więcej zabijać i ,że Neji i Tenten będą razem <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie... Czemu mój drugi ulubiony psor? :-( Gaara i Shikamaru zrobili z siebie super bohaterów... Szkoda, że zrobiłaś iż ktoś umarł. No trudno trzeba żyć dalej. Czekam na następny rozdział i życzę powodzenia :-)

    OdpowiedzUsuń