Naruto powinien
odsypiać mecz i imprezę, która przeciągnęła się do późnej nocy, ale niestety
nie mógł, ponieważ matka ściągnęła go z łóżka bladym świtem. Uważała, że
przynajmniej w niedzielę cała rodzina powinna zjeść śniadanie razem. Naruto
przeklinał w myślach jej dziwne nawyki, zjadł kilka grzanek, a później i tak
wrócił do łóżka. Rodzice wyszli, bo byli gdzieś umówieni.
Wstał o dziesiątej,
oczywiście był głodny. Nie namyślając się wiele, po szybkim prysznicu poszedł
na autobus, by pojechać do Ikebukuro. W pobliżu domu było wiele knajp, ale nie
podawano w nich tak dobrego ramenu jak w barze w pobliżu dworca kolejowego.
Nie spodziewał się
spotkać tam nikogo znajomego, ale w wejściu do baru natknął się na Karui.
- Czy tylko ja mam
takie wrażenie, że ciągle na ciebie wpadam, Uzumaki? – zapytała, niemniej
zaskoczona niż on.
Naruto wzruszył
ramionami.
- Też mam takie
wrażenie. Ale to moja knajpa, więc…
- Chcesz powiedzieć, że
wykupiłeś akt własności, czy pracujesz na zmywaku?
Naruto postanowił
zlekceważyć jej głupie uwagi i poszedł złożyć zamówienie. Karui usiadła obok.
- Wydawało mi się, że
modelki wiecznie się odchudzają, ten teges – skomentował mimochodem.
Karui wydęła
pogardliwie wargi.
- Niektóre może tak,
ale ja do nich nie należę. Po co żyć, jeśli nie można sobie raz w tygodniu
pozwolić na jedną porcję ramenu.
Naruto pomyślał, że to
rozsądny punkt widzenia, ale on nie ograniczyłby się do jednej porcji.
- Kiedy macie następny
mecz? – zapytała dziewczyna niespodziewanie.
- Za tydzień – odparł
Naruto. – Ale gramy na wyjeździe, w Suginami.
- To nie jest
specjalnie daleko.
- Nie, ale szczerze
wątpię, by cała moja klasa się tam wybrała.
Karui zastanowiła się.
- Ach, uważasz, że
poluję na twoją koleżankę?
- A nie jest tak? –
zdziwił się blondyn.
Karui prychnęła pogardliwie.
- Nie. W pewnych
sytuacjach trzeba się wycofać, żeby zachować godność - pytające spojrzenie Naruto
nie umknęło jej uwagi. – Postanowiłam zmienić instruktora jogi – wyjaśniła.
Naruto pomyślał w
pierwszej chwili, że dziewczyna ironizuje, ale ona mówiła całkowicie poważnie.
- Jakie to…. Pójście na
łatwiznę – stwierdził.
Karui wzruszyła
ramionami.
- Mów, co chcesz. Nie
mam czasu na zajmowanie się błahostkami.
Naruto tego nie
skomentował. Karui popatrzyła na niego tak, jakby ją krytykował.
- Wcale nie powinno mi zależeć, żeby się z
nią dogadać. Od trzech lat chowa urazę z powodu chłopaka. Jak bardzo jest to
płytkie?
Naruto zawahał się.
- Zależy, co zrobiłaś.
Karui wyglądała na
poirytowaną.
- Teraz nagle cię to
interesuje?
Narut pokręcił
przecząco głową.
- Nie. Zadałaś pytanie,
więc odpowiedziałem.
- Nie wkurzaj mnie.
Jest prawie południe, a ja jeszcze nie jadłam śniadania. Ile można czekać?
Naruto spojrzał na
zegarek.
Od rana miał wrażenie,
że o czymś zapomniał. I teraz dopiero odkrył, co to takiego.
Sakura mówiła mu
przecież, że w kilka osób umówili się w lunaparku – jak zawsze z inicjatywy
Temari - i chciała, żeby on też przyszedł.
Ale teraz już było za
późno. Na śmierć zapomniał.
Gaara nie lubił parków
rozrywki i zwykle nie chodził na plenerowe spotkania urządzane przez jego
siostrę.
Temari jakiś czas temu zobowiązała się, że
spróbuje dojść do porozumienia z Ino, która – teoretycznie - była najlepszą
przyjaciółką jej chłopaka. Musiała to zrobić w momencie, w którym dopadły ją
wyjątkowe wyrzuty sumienia, bo na ogół nie była skłonna do kompromisów, a taka
obietnica była dużym poświęceniem z jej strony. Pewnie szybko zdała sobie
sprawę z tego, że trudno będzie jej wywiązać się z danego słowa i znalazła
sposób, jak to obejść – na każde spotkanie z Ino zapraszała jeszcze kilka osób,
co uwalniało ją od uciążliwej konieczności rozmawiania z nią. Shikamaru musiał
to po prostu przyjąć do wiadomości. Interesujące, że tak szybko pozwolił dziewczynie
owinąć się wokół palca.
Mimo sobotniego meczu,
Temari zaplanowała spotkanie także na pierwszą niedzielę roku szkolnego. Gaara
początkowo nawet nie myślał o tym, by pójść, ale poprzedniego wieczoru zmienił
zdanie, bo był ciekaw rozwoju sytuacji. Po zachowaniu Temari łatwo można było wyczuć,
że znów pokłóciła się z Narą.
Dwa tygodnie temu Gaara
nie poświęciłby nawet godziny, by wnikać w kłopoty sercowe swojej siostry.
Nauczył się nie zwracać uwagi na jej humory. Ale tym razem zdecydował, że może poświęcić
trochę czasu, żeby ocenić sytuację.
Przynajmniej tak to
sobie logicznie tłumaczył. We własnych myślach łatwiej było przyjąć takie
wyjaśnienie, niż przyznać, że chciał zobaczyć, jak Ino będzie się wobec niego
zachowywać.
Spotkanie rzeczywiście
okazało się niewypałem. Sakura była zła, bo nie mogła się dodzwonić do Naruto,
który rzekomo miał przyjść. Bardzo opryskliwie traktowała Hinatę, a ta
oczywiście wszystko brała za bardzo do siebie. Natomiast Temari, co było u niej
nietypowe, wydawała się obrażać na wszystkich dookoła. Do Gaary nie odzywała
się od wczoraj. Konsekwentnie lekceważyła Narę, co ciekawsze – nie zmarnowała
żadnej okazji, żeby dogryźć Ino. Z powodzeniem mogłaby startować w konkursie na
foch stulecia.
W tej sytuacji wizyta w
domu strachów okazała się nietrafionym pomysłem i grupa jednogłośnie zdecydowała,
że najlepiej będzie pójść do baru szybkiej obsługi. Zajęli prawie wszystkie
wolne stoliki, bo nikt nie miał ochoty na integrację.
Gaara, nie namyślając
się długo, po odebraniu zamówienia przysiadł się do Ino i Sakury, chociaż był
świadom, że ryzykuje znalezienie się w środku dyskusji o ciuchach i
kosmetykach. Haruno bardzo szybko się ulotniła, twierdząc, że ma ważną sprawę
do omówienia z Lee.
- Może teraz
porozmawiamy – zaproponował wprost.
Ino spojrzała na niego,
jakby nie rozumiała.
- Rozmawiajmy – odparła
swobodnie. – Zamierzasz przyjść na szkolny festyn, czy masz ważniejsze sprawy
na głowie?
- Wiesz, o co mi
chodzi. Jeśli jesteś zła o wczoraj, po prostu powiedz.
Ino potrząsnęła głową.
- Nie mam pojęcia, o
czym mówisz – zastanawiała się przez chwilę, po czym dodała: - To było głupie z
mojej strony, że próbowałam cię oszukać. Ale chyba doszliśmy do porozumienia
odnośnie korepetycji, prawda? Nie będę się więcej wygłupiać.
Gaara był zaskoczony
takim postawieniem sprawy, ale on także wolał udawać, że nic się nie stało.
Zresztą, prawdopodobnie
tak właśnie było.
- W porządku. Ale od
tej chwili nie licz na żadną taryfę ulgową.
Ino wzruszyła
ramionami.
- Tak, jakbym
kiedykolwiek mogła na nią liczyć – rozejrzała się. Przez chwilę patrzyła w
stronę siedzącej samotnie Temari, potem przeniosła wzrok na stolik, przy którym
Chouji i Shikamaru jedli frytki. – Kłopoty w raju – powiedziała tak, jakby
dopiero teraz to odkryła. – I tak zbyt długo był spokój. Pójdę przeprowadzić
wywiad środowiskowy.
Nie zatrzymał jej.
Ledwie Ino usiadła obok Nary, jej miejsce zajęła Tenten.
- Pijesz tego szejka?
Gaara potrząsnął głową.
Tenten bez wahania przysunęła do siebie kubek.
- Patrzy w tę stronę? –
zapytała, sącząc napój przez słomkę.
Gaara ze swojego
miejsca miał dobry widok na stolik, przy którym siedzieli Neji, Lee i Sakura.
- Tak. O co chodzi? –
zapytał wprost.
- Drobna wymiana
poglądów – odparła szatynka, nie patrząc za siebie.
- Boisz się
konfrontacji?
- Nie.
- To dobrze, bo Neji
właśnie tutaj idzie.
Sakura nakrzyczała na
Naruto, a gdy uznała, że chłopak czuje się wystarczająco podle, rozłączyła się.
Zapomniał – akurat, ale
znalazł sobie wytłumaczenie.
Uznała, że przez
najbliższe dwie godziny nie będzie odbierać jego telefonów. Nie lubiła, gdy ją
lekceważono. A przez niego czuła się jak piąte koło u wozu, bo wszyscy tutaj
znaleźli sobie towarzystwo, a ona nie miała nawet z kim pogadać. Na dodatek nie
znosiła rollercoastera, więc w tym momencie została całkiem sama, podczas gdy
wszyscy świetnie się bawili.
Może prawie wszyscy.
Temari w tym momencie siedziała na ławce przy budce z watą cukrową. Sakura
wahała się kilka sekund, czy powinna do niej podejść, ale w końcu postanowiła
zaryzykować.
- Od samego patrzenia
kręci mi się w głowie – oświadczyła, siadając obok blondynki.
Temari odwróciła wzrok od kolejki, udając, że
w ogóle tam nie patrzyła.
- To zabawa dla dzieci
– stwierdziła pogardliwie.
- Wydawało mi się, że
to ty zaproponowałaś lunapark, a przecież to miejsce to głównie kolejki i… -
Sakura przerwała swoją wypowiedź, widząc wyraz twarzy Temari. Ta dziewczyna
naprawdę ją przerażała ze swoją tendencją do krytykowania wszystkich i
wszystkiego. – Chyba nie jesteś zazdrosna?
- zapytała, nim zdążyła ugryźć się w język.
Temari przez całe
spotkanie zachowywała się, jakby Ino jej coś zrobiła. Sakura pomyślała, że może
dziewczyna zaczyna tracić cierpliwość do jej przyjaciółki, co byłoby nawet
zrozumiałe. Ale nie chciała, żeby wyniknęła z tego jakaś wojna. Shikamaru mógłby zostać wtedy postawiony pod ścianą. Sakura nie była pewna, kogo by wybrał w takiej sytuacji.
Z jednej strony wydawało się, że kompletnie stracił głowę dla Temari, ale z drugiej Ino zarzuciła już sieci, a Shikamaru zawsze miał do niej słabość. W większym stopniu niż był skłonny przyznać.
Z jednej strony wydawało się, że kompletnie stracił głowę dla Temari, ale z drugiej Ino zarzuciła już sieci, a Shikamaru zawsze miał do niej słabość. W większym stopniu niż był skłonny przyznać.
- Nie wiem, o czym
mówisz – blondynka próbowała ją zbyć.
- Jasne – odparła
Sakura kpiąco.
Temari spojrzała na nią
podejrzliwie.
- O co ci chodzi?
Sakura zastanowiła się.
Przecież dziewczyna nie
rzuci się na nią z pięściami, jeśli wyrazi swoje zdanie. Temari mogła
zaatakować ją co najwyżej wyjątkowo wrednym komentarzem. Sakura nie mogłaby
stwierdzić, że nie bała się jej ciętego języka, ale jednak sprawa była zbyt
ważna, by skapitulować. Ktoś powinien położyć kres tej dziwnej sytuacji. Co
prawda nie sądziła, by Ino i Temari były zdolne do pobicia się o chłopaka, jak
to się czasem w szkole zdarzało, ale jeśli dojdzie do bezpośredniej
konfrontacji, ktoś na tym ucierpi.
- W gimnazjum byłam
zazdrosna o byłą dziewczynę Sasuke i zawsze w jakimś sensie ze sobą
rywalizowałyśmy – odezwała się pozornie bez związku. Po wyrazie twarzy Temari
widać było, że nie wie, do czego jej rozmówczyni zmierza. – Gdy pod koniec
szkoły zdarzyło mi się z nią na spokojnie porozmawiać stwierdziłam, że mamy ze
sobą wiele wspólnego. I nie chodzi bynajmniej o gust co do facetów –
podkreśliła. – Jak tak sobie dzisiaj o tym pomyślę, mogłyśmy się nawet
zaprzyjaźnić, gdybym nie była taka uparta.
- Jaki z tej bajki
płynie morał? – zapytała Temari sarkastycznie.
- Ty i Ino nie
jesteście wcale naturalnymi wrogami, tylko wam się tak wydaje – zawyrokowała
Sakura z przekonaniem. Naprawdę uważała, że gdyby nie Shikamaru, dziewczyny mogłyby
się całkiem nieźle dogadywać.
Temari przymrużyła
oczy.
- Chwileczkę…
- Moment – przerwała
jej Sakura. Skoro już zaczęła mówić, nie zamierzała pozwolić się zbić z tropu.
– Nie wiem, co powiedział ci Shikamaru, albo co powiedziała Ino, jeśli na ten
temat rozmawiałyście, ale oni naprawdę do siebie nie pasowali. I jestem pewna,
ze nie byliby dzisiaj razem, nawet gdyby Ino go nie oszukała.
Temari patrzyła na nią
z dużo większą uwagą niż przed chwilą, z czego płynął wniosek, że uznała za
interesujący jej punkt widzenia.
- A oszukała go?
W głosie Temari nie
było złości, ale Sakura postanowiła na wszelki wypadek bronić przyjaciółki.
- Przecież nie zrobiła
tego świadomie – zapewniła. – Możesz sobie myśleć, że jestem po jej stronie, bo
przemawia przeze mnie bezmyślna solidarność, ale mogę cię zapewnić, że tak nie
jest. To znaczy, oczywiście, okłamała go, bo nie przyznawała, z kim się
spotyka, i on słusznie wściekł się z tego powodu, ale nie powiedziała swoim
rodzicom, że to Shikamaru wciągnął ją w takie towarzystwo. To oni wysnuli taki
wniosek i powiedzieli to jego rodzicom. Shikamaru miał przez to problemy w
domu, ale to było całkowicie niezamierzone.
Temari przygryzła
wargi.
- I twoim zdaniem to,
co mi teraz powiedziałaś, ma sprawić, że nie będę zazdrosna.
Sakura potrząsnęła
głową.
- Nie… To znaczy,
pośrednio – musiała poświęcić kilka sekund, by zebrać myśli i właściwie je uporządkować.
– Zobacz… Ty możesz być zazdrosna, bo oni mają ze sobą dobrą relację. Jestem
pewna, że za tym się nic nie kryje, bo Shikamaru szaleje za tobą, ale jeśli
tobie przyszłoby do głowy, że ze względu na przeszłość coś tam mogłoby między
nimi zaistnieć, to właśnie… jesteś w błędzie, bo ze względu na przeszłość nic
nigdy nie zaiskrzy. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, jak bardzo Shikamaru
liczy się ze zdaniem swojej matki, ale zapewniam cię, że się liczy. A pani Nara
nienawidzi Ino. Bo uważa, że ma powód. To znaczy, ma go, chociaż to nie było
tak, jak ona myśli. Ale to bez znaczenia, bo ona już ma swoje zdanie na ten
temat – Sakura czuła, że zapętliła się w swojej wypowiedzi, ale miała nadzieję,
że jednak Temari wie, o co jej chodzi. – A Shikamaru bardzo liczy się z jej
zdaniem. Rozumiesz?
Temari wstała z ławki.
- Rozumiem -
powiedziała chłodno, - że ktoś zrobił ze mnie idiotkę. Ciekawe, kto powinien za
to oberwać.
Sakura nie wiedziała, jak ma interpretować jej zachowanie. Jedno było pewne - to,
co powiedziała, przyniosło efekt odległy od zamierzonego.
- Robisz to dobrze,
tylko musisz trzymać psa bardziej zdecydowanie. Nie będzie się wyrywać, jeśli
ty nie będziesz się wahać.
Kiba, który właśnie
zamykał kota w transporterze, odwrócił się i spojrzał na drugi koniec pomieszczenia.
Hinata odsunęła się od małego kundelka w biało-czarne łaty. Hana wbiła
strzykawkę w kark wyrywającego się zwierzaka.
- Jesteś przerażająca –
powiedział Kiba, podchodząc do siostry. – Ten biedny zwierzak zaraz dostanie
zawału.
Hinata pogłaskała psa,
wzięła go na ręce i ruszyła w stronę drzwi do drugiego pomieszczenia.
- Twoja przyjaciółka
jest bardziej przerażona, nie wmawiaj mi, że martwisz się o pieska, który przechodzi
przez to samo już dziesiąty raz – odparła Hana złośliwie.
Kiba obejrzał się
nerwowo. Za Hinatą jeszcze nie zamknęły się drzwi, mogła to usłyszeć.
-Na dodatek jesteś
podła – oznajmił siostrze przyciszonym głosem.
Dziewczyna popatrzyła
na niego z udawaną troską.
- Kiba, skarbie, Hinata
nie jest aż taka delikatna jak ci się wydaje. Potrafiłaby sobie radzić w
stresujących sytuacjach, gdybyś jej za wszelką cenę nie chronił. I, przepraszam
cię, że się wtrącam, ale nie powinieneś przed nią taić niektórych rzeczy w
obawie, że jej będzie przykro.
Kiba słusznie
przypuszczał, że jego siostra do czegoś zmierza.
- Masz rację. Wtrącasz
się – odpowiedział niechętnie.
Hana uśmiechnęła się
lekko i wyciągnęła rękę, żeby zmierzwić mu grzywkę. Kiba jednak miał refleks –
zdążył się cofnąć. Posłał siostrze mordercze spojrzenie. Nienawidził, gdy traktowała
go jak dziecko.
- Martwię się o ciebie,
braciszku. Z dnia na dzień coraz gorzej wyglądasz. Ja wiem, co ci dolega i jest
tylko jedno lekarstwo: przestań wzdychać z tęsknoty i weź sprawy w swoje ręce.
Kiba miał ochotę ją
ugryźć. Może to powstrzymałoby tą wścibską dziewuchę przed gadaniem.
- Czy ty nie masz teraz
nic do roboty? – zapytał ze złością.
- Już idę – odparła. –
Ale, czy chcesz mnie słuchać czy nie, udzielę ci pewnej rady: każda dziewczyna
chce, żeby komuś na niej zależało. A los sprzyja odważnym, więc… Au – musiała
przerwać swój monolog, bo Kiba, pozbawiony skrupułów, bezwzględnie kopnął ją w
kostkę. – Na dzisiaj już prawie wszystko – wróciła do rzeczowego tonu. – Za
parę minut ma przyjść pani po Artemidę, zmieńcie kotce opatrunek i udzielcie właścicielce
wskazówek, a potem możecie iść – powiedziała i tym razem udało jej się
poczochrać Kibę po włosach.
Szatyn wydał z siebie
dźwięk podobny do warknięcia, obdarzył siostrę urażonym spojrzeniem i,
zdruzgotany porażką, opuścił pole bitwy.
*Ikebukuro – jedno z
centrów Tokio, położone blisko dzielnicy Shinjuku
Super opowiadanie. Tylko wiesz, że ja mam jedno życzenie... Więcej gaaino! Ale na prawdę opko świetne tylko trochę krótkie. Pozdrawiam i przesyłam zapas weny. ;-)
OdpowiedzUsuńPrzy takim wielowątkowym opowiadaniu nie da się zrobić tak, by wszyscy byli zadowoleni, ale ja także jestem fanką GaaIno tak więc... będzie się działo. Jeśli fani innych paringów mnie nie opuszczą też doczekają się więcej akcji :P
Usuń