sobota, 9 maja 2015

4. Niechciane dobre rady



Naruto powinien odsypiać mecz i imprezę, która przeciągnęła się do późnej nocy, ale niestety nie mógł, ponieważ matka ściągnęła go z łóżka bladym świtem. Uważała, że przynajmniej w niedzielę cała rodzina powinna zjeść śniadanie razem. Naruto przeklinał w myślach jej dziwne nawyki, zjadł kilka grzanek, a później i tak wrócił do łóżka. Rodzice wyszli, bo byli gdzieś umówieni.
Wstał o dziesiątej, oczywiście był głodny. Nie namyślając się wiele, po szybkim prysznicu poszedł na autobus, by pojechać do Ikebukuro. W pobliżu domu było wiele knajp, ale nie podawano w nich tak dobrego ramenu jak w barze w pobliżu dworca kolejowego.
Nie spodziewał się spotkać tam nikogo znajomego, ale w wejściu do baru natknął się na Karui.
- Czy tylko ja mam takie wrażenie, że ciągle na ciebie wpadam, Uzumaki? – zapytała, niemniej zaskoczona niż on.
Naruto wzruszył ramionami.
- Też mam takie wrażenie. Ale to moja knajpa, więc…
- Chcesz powiedzieć, że wykupiłeś akt własności, czy pracujesz na zmywaku?
Naruto postanowił zlekceważyć jej głupie uwagi i poszedł złożyć zamówienie. Karui usiadła obok.
- Wydawało mi się, że modelki wiecznie się odchudzają, ten teges – skomentował mimochodem.
Karui wydęła pogardliwie wargi.
- Niektóre może tak, ale ja do nich nie należę. Po co żyć, jeśli nie można sobie raz w tygodniu pozwolić na jedną porcję ramenu.
Naruto pomyślał, że to rozsądny punkt widzenia, ale on nie ograniczyłby się do jednej porcji.
- Kiedy macie następny mecz? – zapytała dziewczyna niespodziewanie.
- Za tydzień – odparł Naruto. – Ale gramy na wyjeździe, w Suginami.
- To nie jest specjalnie daleko.
- Nie, ale szczerze wątpię, by cała moja klasa się tam wybrała.
Karui zastanowiła się.
- Ach, uważasz, że poluję na twoją koleżankę?
- A nie jest tak? – zdziwił się blondyn.
Karui prychnęła pogardliwie.
- Nie. W pewnych sytuacjach trzeba się wycofać, żeby zachować godność - pytające spojrzenie Naruto nie umknęło jej uwagi. – Postanowiłam zmienić instruktora jogi – wyjaśniła.
Naruto pomyślał w pierwszej chwili, że dziewczyna ironizuje, ale ona mówiła całkowicie poważnie.
- Jakie to…. Pójście na łatwiznę – stwierdził.
Karui wzruszyła ramionami.
- Mów, co chcesz. Nie mam czasu na zajmowanie się błahostkami.
Naruto tego nie skomentował. Karui popatrzyła na niego tak, jakby ją krytykował.
- Wcale nie powinno mi zależeć, żeby się z nią dogadać. Od trzech lat chowa urazę z powodu chłopaka. Jak bardzo jest to płytkie?
Naruto zawahał się.
- Zależy, co zrobiłaś.
Karui wyglądała na poirytowaną.
- Teraz nagle cię to interesuje?
Narut pokręcił przecząco głową.
- Nie. Zadałaś pytanie, więc odpowiedziałem.
- Nie wkurzaj mnie. Jest prawie południe, a ja jeszcze nie jadłam śniadania. Ile można czekać?
Naruto spojrzał na zegarek.
Od rana miał wrażenie, że o czymś zapomniał. I teraz dopiero odkrył, co to takiego.
Sakura mówiła mu przecież, że w kilka osób umówili się w lunaparku – jak zawsze z inicjatywy Temari - i chciała, żeby on też przyszedł.
Ale teraz już było za późno. Na śmierć zapomniał.

Gaara nie lubił parków rozrywki i zwykle nie chodził na plenerowe spotkania urządzane przez jego siostrę.
 Temari jakiś czas temu zobowiązała się, że spróbuje dojść do porozumienia z Ino, która – teoretycznie - była najlepszą przyjaciółką jej chłopaka. Musiała to zrobić w momencie, w którym dopadły ją wyjątkowe wyrzuty sumienia, bo na ogół nie była skłonna do kompromisów, a taka obietnica była dużym poświęceniem z jej strony. Pewnie szybko zdała sobie sprawę z tego, że trudno będzie jej wywiązać się z danego słowa i znalazła sposób, jak to obejść – na każde spotkanie z Ino zapraszała jeszcze kilka osób, co uwalniało ją od uciążliwej konieczności rozmawiania z nią. Shikamaru musiał to po prostu przyjąć do wiadomości. Interesujące, że tak szybko pozwolił dziewczynie owinąć się wokół palca.
Mimo sobotniego meczu, Temari zaplanowała spotkanie także na pierwszą niedzielę roku szkolnego. Gaara początkowo nawet nie myślał o tym, by pójść, ale poprzedniego wieczoru zmienił zdanie, bo był ciekaw rozwoju sytuacji. Po zachowaniu Temari łatwo można było wyczuć, że znów pokłóciła się z Narą.
Dwa tygodnie temu Gaara nie poświęciłby nawet godziny, by wnikać w kłopoty sercowe swojej siostry. Nauczył się nie zwracać uwagi na jej humory. Ale tym razem zdecydował, że może poświęcić trochę czasu, żeby ocenić sytuację.
Przynajmniej tak to sobie logicznie tłumaczył. We własnych myślach łatwiej było przyjąć takie wyjaśnienie, niż przyznać, że chciał zobaczyć, jak Ino będzie się wobec niego zachowywać.
Spotkanie rzeczywiście okazało się niewypałem. Sakura była zła, bo nie mogła się dodzwonić do Naruto, który rzekomo miał przyjść. Bardzo opryskliwie traktowała Hinatę, a ta oczywiście wszystko brała za bardzo do siebie. Natomiast Temari, co było u niej nietypowe, wydawała się obrażać na wszystkich dookoła. Do Gaary nie odzywała się od wczoraj. Konsekwentnie lekceważyła Narę, co ciekawsze – nie zmarnowała żadnej okazji, żeby dogryźć Ino. Z powodzeniem mogłaby startować w konkursie na foch stulecia.
W tej sytuacji wizyta w domu strachów okazała się nietrafionym pomysłem i grupa jednogłośnie zdecydowała, że najlepiej będzie pójść do baru szybkiej obsługi. Zajęli prawie wszystkie wolne stoliki, bo nikt nie miał ochoty na integrację.
Gaara, nie namyślając się długo, po odebraniu zamówienia przysiadł się do Ino i Sakury, chociaż był świadom, że ryzykuje znalezienie się w środku dyskusji o ciuchach i kosmetykach. Haruno bardzo szybko się ulotniła, twierdząc, że ma ważną sprawę do omówienia z Lee.
- Może teraz porozmawiamy – zaproponował wprost.
Ino spojrzała na niego, jakby nie rozumiała.
- Rozmawiajmy – odparła swobodnie. – Zamierzasz przyjść na szkolny festyn, czy masz ważniejsze sprawy na głowie?
- Wiesz, o co mi chodzi. Jeśli jesteś zła o wczoraj, po prostu powiedz.
Ino potrząsnęła głową.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz – zastanawiała się przez chwilę, po czym dodała: - To było głupie z mojej strony, że próbowałam cię oszukać. Ale chyba doszliśmy do porozumienia odnośnie korepetycji, prawda? Nie będę się więcej wygłupiać.
Gaara był zaskoczony takim postawieniem sprawy, ale on także wolał udawać, że nic się nie stało.
Zresztą, prawdopodobnie tak właśnie było.
- W porządku. Ale od tej chwili nie licz na żadną taryfę ulgową.
Ino wzruszyła ramionami.
- Tak, jakbym kiedykolwiek mogła na nią liczyć – rozejrzała się. Przez chwilę patrzyła w stronę siedzącej samotnie Temari, potem przeniosła wzrok na stolik, przy którym Chouji i Shikamaru jedli frytki. – Kłopoty w raju – powiedziała tak, jakby dopiero teraz to odkryła. – I tak zbyt długo był spokój. Pójdę przeprowadzić wywiad środowiskowy.
Nie zatrzymał jej. Ledwie Ino usiadła obok Nary, jej miejsce zajęła Tenten.
- Pijesz tego szejka?
Gaara potrząsnął głową. Tenten bez wahania przysunęła do siebie kubek.
- Patrzy w tę stronę? – zapytała, sącząc napój przez słomkę.
Gaara ze swojego miejsca miał dobry widok na stolik, przy którym siedzieli Neji, Lee i Sakura.
- Tak. O co chodzi? – zapytał wprost.
- Drobna wymiana poglądów – odparła szatynka, nie patrząc za siebie.
- Boisz się konfrontacji?
- Nie.
- To dobrze, bo Neji właśnie tutaj idzie.

Sakura nakrzyczała na Naruto, a gdy uznała, że chłopak czuje się wystarczająco podle, rozłączyła się.
Zapomniał – akurat, ale znalazł sobie wytłumaczenie.
Uznała, że przez najbliższe dwie godziny nie będzie odbierać jego telefonów. Nie lubiła, gdy ją lekceważono. A przez niego czuła się jak piąte koło u wozu, bo wszyscy tutaj znaleźli sobie towarzystwo, a ona nie miała nawet z kim pogadać. Na dodatek nie znosiła rollercoastera, więc w tym momencie została całkiem sama, podczas gdy wszyscy świetnie się bawili.
Może prawie wszyscy. Temari w tym momencie siedziała na ławce przy budce z watą cukrową. Sakura wahała się kilka sekund, czy powinna do niej podejść, ale w końcu postanowiła zaryzykować.
- Od samego patrzenia kręci mi się w głowie – oświadczyła, siadając obok blondynki.
 Temari odwróciła wzrok od kolejki, udając, że w ogóle tam nie patrzyła.
- To zabawa dla dzieci – stwierdziła pogardliwie.
- Wydawało mi się, że to ty zaproponowałaś lunapark, a przecież to miejsce to głównie kolejki i… - Sakura przerwała swoją wypowiedź, widząc wyraz twarzy Temari. Ta dziewczyna naprawdę ją przerażała ze swoją tendencją do krytykowania wszystkich i wszystkiego. – Chyba nie jesteś zazdrosna?  - zapytała, nim zdążyła ugryźć się w język.
Temari przez całe spotkanie zachowywała się, jakby Ino jej coś zrobiła. Sakura pomyślała, że może dziewczyna zaczyna tracić cierpliwość do jej przyjaciółki, co byłoby nawet zrozumiałe. Ale nie chciała, żeby wyniknęła z tego jakaś wojna. Shikamaru mógłby zostać wtedy postawiony pod ścianą. Sakura nie była pewna, kogo by wybrał w takiej sytuacji.
Z jednej strony wydawało się, że kompletnie stracił głowę dla Temari, ale z drugiej Ino zarzuciła już sieci, a Shikamaru zawsze miał do niej słabość. W większym stopniu niż był skłonny przyznać.
- Nie wiem, o czym mówisz – blondynka próbowała ją zbyć.
- Jasne – odparła Sakura kpiąco.
Temari spojrzała na nią podejrzliwie.
- O co ci chodzi?
Sakura zastanowiła się.
Przecież dziewczyna nie rzuci się na nią z pięściami, jeśli wyrazi swoje zdanie. Temari mogła zaatakować ją co najwyżej wyjątkowo wrednym komentarzem. Sakura nie mogłaby stwierdzić, że nie bała się jej ciętego języka, ale jednak sprawa była zbyt ważna, by skapitulować. Ktoś powinien położyć kres tej dziwnej sytuacji. Co prawda nie sądziła, by Ino i Temari były zdolne do pobicia się o chłopaka, jak to się czasem w szkole zdarzało, ale jeśli dojdzie do bezpośredniej konfrontacji, ktoś na tym ucierpi.
- W gimnazjum byłam zazdrosna o byłą dziewczynę Sasuke i zawsze w jakimś sensie ze sobą rywalizowałyśmy – odezwała się pozornie bez związku. Po wyrazie twarzy Temari widać było, że nie wie, do czego jej rozmówczyni zmierza. – Gdy pod koniec szkoły zdarzyło mi się z nią na spokojnie porozmawiać stwierdziłam, że mamy ze sobą wiele wspólnego. I nie chodzi bynajmniej o gust co do facetów – podkreśliła. – Jak tak sobie dzisiaj o tym pomyślę, mogłyśmy się nawet zaprzyjaźnić, gdybym nie była taka uparta.
- Jaki z tej bajki płynie morał? – zapytała Temari sarkastycznie.
- Ty i Ino nie jesteście wcale naturalnymi wrogami, tylko wam się tak wydaje – zawyrokowała Sakura z przekonaniem. Naprawdę uważała, że gdyby nie Shikamaru, dziewczyny mogłyby się całkiem nieźle dogadywać.
Temari przymrużyła oczy.
- Chwileczkę…
- Moment – przerwała jej Sakura. Skoro już zaczęła mówić, nie zamierzała pozwolić się zbić z tropu. – Nie wiem, co powiedział ci Shikamaru, albo co powiedziała Ino, jeśli na ten temat rozmawiałyście, ale oni naprawdę do siebie nie pasowali. I jestem pewna, ze nie byliby dzisiaj razem, nawet gdyby Ino go nie oszukała.
Temari patrzyła na nią z dużo większą uwagą niż przed chwilą, z czego płynął wniosek, że uznała za interesujący jej punkt widzenia.
- A oszukała go?
W głosie Temari nie było złości, ale Sakura postanowiła na wszelki wypadek bronić przyjaciółki.
- Przecież nie zrobiła tego świadomie – zapewniła. – Możesz sobie myśleć, że jestem po jej stronie, bo przemawia przeze mnie bezmyślna solidarność, ale mogę cię zapewnić, że tak nie jest. To znaczy, oczywiście, okłamała go, bo nie przyznawała, z kim się spotyka, i on słusznie wściekł się z tego powodu, ale nie powiedziała swoim rodzicom, że to Shikamaru wciągnął ją w takie towarzystwo. To oni wysnuli taki wniosek i powiedzieli to jego rodzicom. Shikamaru miał przez to problemy w domu, ale to było całkowicie niezamierzone.
Temari przygryzła wargi.
- I twoim zdaniem to, co mi teraz powiedziałaś, ma sprawić, że nie będę zazdrosna.
Sakura potrząsnęła głową.
- Nie… To znaczy, pośrednio – musiała poświęcić kilka sekund, by zebrać myśli i właściwie je uporządkować. – Zobacz… Ty możesz być zazdrosna, bo oni mają ze sobą dobrą relację. Jestem pewna, że za tym się nic nie kryje, bo Shikamaru szaleje za tobą, ale jeśli tobie przyszłoby do głowy, że ze względu na przeszłość coś tam mogłoby między nimi zaistnieć, to właśnie… jesteś w błędzie, bo ze względu na przeszłość nic nigdy nie zaiskrzy. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, jak bardzo Shikamaru liczy się ze zdaniem swojej matki, ale zapewniam cię, że się liczy. A pani Nara nienawidzi Ino. Bo uważa, że ma powód. To znaczy, ma go, chociaż to nie było tak, jak ona myśli. Ale to bez znaczenia, bo ona już ma swoje zdanie na ten temat – Sakura czuła, że zapętliła się w swojej wypowiedzi, ale miała nadzieję, że jednak Temari wie, o co jej chodzi. – A Shikamaru bardzo liczy się z jej zdaniem. Rozumiesz?
Temari wstała z ławki.
- Rozumiem - powiedziała chłodno, - że ktoś zrobił ze mnie idiotkę. Ciekawe, kto powinien za to oberwać.
Sakura nie wiedziała, jak ma interpretować jej zachowanie. Jedno było pewne - to, co powiedziała, przyniosło efekt odległy od zamierzonego.

- Robisz to dobrze, tylko musisz trzymać psa bardziej zdecydowanie. Nie będzie się wyrywać, jeśli ty nie będziesz się wahać.
Kiba, który właśnie zamykał kota w transporterze, odwrócił się i spojrzał na drugi koniec pomieszczenia. Hinata odsunęła się od małego kundelka w biało-czarne łaty. Hana wbiła strzykawkę w kark wyrywającego się zwierzaka.
- Jesteś przerażająca – powiedział Kiba, podchodząc do siostry. – Ten biedny zwierzak zaraz dostanie zawału.
Hinata pogłaskała psa, wzięła go na ręce i ruszyła w stronę drzwi do drugiego pomieszczenia.
- Twoja przyjaciółka jest bardziej przerażona, nie wmawiaj mi, że martwisz się o pieska, który przechodzi przez to samo już dziesiąty raz – odparła Hana złośliwie.
Kiba obejrzał się nerwowo. Za Hinatą jeszcze nie zamknęły się drzwi, mogła to usłyszeć.
-Na dodatek jesteś podła – oznajmił siostrze przyciszonym głosem.
Dziewczyna popatrzyła na niego z udawaną troską.
- Kiba, skarbie, Hinata nie jest aż taka delikatna jak ci się wydaje. Potrafiłaby sobie radzić w stresujących sytuacjach, gdybyś jej za wszelką cenę nie chronił. I, przepraszam cię, że się wtrącam, ale nie powinieneś przed nią taić niektórych rzeczy w obawie, że jej będzie przykro.
Kiba słusznie przypuszczał, że jego siostra do czegoś zmierza.
- Masz rację. Wtrącasz się – odpowiedział niechętnie.
Hana uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła rękę, żeby zmierzwić mu grzywkę. Kiba jednak miał refleks – zdążył się cofnąć. Posłał siostrze mordercze spojrzenie. Nienawidził, gdy traktowała go jak dziecko.
- Martwię się o ciebie, braciszku. Z dnia na dzień coraz gorzej wyglądasz. Ja wiem, co ci dolega i jest tylko jedno lekarstwo: przestań wzdychać z tęsknoty i weź sprawy w swoje ręce.
Kiba miał ochotę ją ugryźć. Może to powstrzymałoby tą wścibską dziewuchę przed gadaniem.
- Czy ty nie masz teraz nic do roboty? – zapytał ze złością.
- Już idę – odparła. – Ale, czy chcesz mnie słuchać czy nie, udzielę ci pewnej rady: każda dziewczyna chce, żeby komuś na niej zależało. A los sprzyja odważnym, więc… Au – musiała przerwać swój monolog, bo Kiba, pozbawiony skrupułów, bezwzględnie kopnął ją w kostkę. – Na dzisiaj już prawie wszystko – wróciła do rzeczowego tonu. – Za parę minut ma przyjść pani po Artemidę, zmieńcie kotce opatrunek i udzielcie właścicielce wskazówek, a potem możecie iść – powiedziała i tym razem udało jej się poczochrać Kibę po włosach.
Szatyn wydał z siebie dźwięk podobny do warknięcia, obdarzył siostrę urażonym spojrzeniem i, zdruzgotany porażką, opuścił pole bitwy.


*Ikebukuro – jedno z centrów Tokio, położone blisko dzielnicy Shinjuku

2 komentarze:

  1. Super opowiadanie. Tylko wiesz, że ja mam jedno życzenie... Więcej gaaino! Ale na prawdę opko świetne tylko trochę krótkie. Pozdrawiam i przesyłam zapas weny. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy takim wielowątkowym opowiadaniu nie da się zrobić tak, by wszyscy byli zadowoleni, ale ja także jestem fanką GaaIno tak więc... będzie się działo. Jeśli fani innych paringów mnie nie opuszczą też doczekają się więcej akcji :P

      Usuń