sobota, 2 maja 2015

3. Pod wpływem emocji



Sakura nie była wielbicielką sportu, a baseball zwyczajnie ją nudził. Zresztą, choć widziała już wiele meczów i tysiące razy słyszała na czym gra polega, nadal nigdy nie była pewna, która drużyna  jest w danym momencie przyjmującą, a która atakującą.
Naturalnie, przed nikim się do tego nie przyznawała. Życie w społeczeństwie tak uzależnionym d baseballu jest wyjątkowo ciężkie. A w szkole jakoś wszyscy wydawali się szaleć na tym punkcie. Kto by pomyślał, że nawet nauczyciele będą ich zabierać na mecze.
Ino chyba też uważała, że to niespodziewana inicjatywa, i nawet wyciągnęła z tego podobny wniosek co Sakura.
- Nie wydaje ci się, że coś jest na rzeczy? No wiesz, między profesorem Sarutobim i profesor Juhi – uzupełniła, jakby jej uwaga wymagała doprecyzowania.
Sakura pokiwała entuzjastycznie głową.
- Tylko kretyn by nie wyczuł tej chemii – powiedziała z przekonaniem. – Mnie to jak najbardziej odpowiada, jeśli w każdą sobotę „pracującą” będą nas wyrywać poza szkolne mury. Nawet trzecia c mi nie przeszkadza. Zresztą, tobie integracja międzyklasowa chyba pasuje? – odezwała się znacząco. Romanse nauczycieli były interesujące, ale bywały ciekawsze tematy.
Mecz już dawno się skończył, co samo w sobie wprawiało Sakurę w dobry nastrój. Potem wychowawcy pozwolili uczniom obu klas iść do domów. Nie wiedzieli oczywiście, że spotkanie się przedłuży. Drużyna „Orłów Shinjuku” odniosła tego dnia bezwzględne zwycięstwo nad rywalami z dzielnicy Minato i zaraz po meczu Naruto przybiegł z informacją, że będą świętować w „Tajemniczym ogrodzie” i wszyscy znajomi, a nawet znajomi znajomych są zaproszeni. Ponieważ prawie wszyscy na trybunach byli w jakiś sposób powiązani z członkami drużyny gospodarzy, niemal cały stadion przeniósł się do klubu.
Sakura była zadowolona, że szykuje się wreszcie jakaś większa impreza, chociaż minusem było, że Sasuke ulotnił się po meczu. Bywały chwile, kiedy potrafił z nią w miarę normalnie porozmawiać, ale ostatnio znów zaczął jej unikać, prawdopodobnie dlatego, że zaczęła śmielej mówić, co myśli o coraz częstszym imprezowaniu z Tayuyą i całą resztą towarzystwa. Cóż, przynajmniej nie był na tyle wredny wobec Naruto, żeby nie przyjść na mecz.
Sakura pomyślała, że może popastwić się nad przyjaciółką, co w tym tygodniu było jej ulubioną rozrywką.
Ale Ino na jej mało subtelną uwagę nie zareagowała tym razem złością, postanowiła ją zlekceważyć.
- Ja nie mam potrzeby z nikim się integrować – odparła chłodno i zręcznie zmieniła temat. – A ty jesteś okropna. Ani słowem się nie zająknęłaś, że Naruto jest taki dobry.
Sakura wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, o co chodzi.
Ino zatrzymała się i poparzyła na nią, zszokowana.
- Żartujesz sobie? Całe boisko należało do niego. Jednorazowy przebłysk geniuszu?
- Mówiłam ci, że zdobywa dużo punktów. Gdybyś chodziła ze mną na mecze, nie musiałabym ci o niczym opowiadać.
Ino skinęła głową.
- Oczywiście masz rację, tylko ja się nie spodziewałam fenomenalnej gry po prawie podwórkowej drużynie – stwierdziła z okrutną szczerością. – Nie rozumiem, dlaczego on nie próbuje dostać się gdzieś wyżej, dobry menadżer zrobiłby z niego gwiazdę – nagle coś przyszło jej do głowy. – Widzisz Sakura, gdybyś jakiś czas temu poszła po rozum do głowy, mogłabyś mieć faceta baseballistę.
Sakura wzruszyła ramionami.
- Kumpel baseballista jest wystarczającym obciążeniem – odparła. – Poza tym: halo, rozejrzyj się. W tej drużynie są lepsze ciacha.
Ino prychnęła z lekceważeniem.
- Ja tu widzę tylko jedno ciacho. Właśnie tu idzie. Bez nadzoru.
Sakura przewróciła oczami, i nie była to reakcja na osobę zbliżającego się Shikamaru. Nic do niego nie miała, ale czasami irytowało ją zachowanie Ino w jego towarzystwie. Nie zawsze, tylko że w odległości paru metrów od nich stał Gaara, który rozmawiał z Tenten, Lee i Nejim. Kiedy brat Temari pojawiał się w polu widzenia Ino kokietowała  Shikamaru w tak oczywisty sposób, że nawet ślepy by zauważył. 
Sakura była przekonana, że jej przyjaciółka w taki sposób manifestuje, że za nic ma sobie zasady, a zwłaszcza warunki pewnej konkretnej umowy, ale od poniedziałku, gdy Ino nagle poprosiła ją o pomoc w zrobieniu zadania z francuskiego, zaczęła postrzegać tę kwestię z zupełnie innej perspektywy.
- Ukochana spuściła cię ze smyczy? – zapytała Ino bardzo kąśliwym tonem, gdy szatyn do nich podszedł.
Shikamaru uśmiechnął się sztucznie.
- Tylko na dwie minuty, tyle żebym zdążył dostarczyć napoje – odparł sarkastycznie.
- Pewnie mierzy czas stoperem.
Shikamaru pokręcił głową.
- Niestety nie. Ale właśnie podpowiedziałaś mi, co kupić jej na urodziny.
Sakura zaczęła rozglądać się dookoła ze znudzoną miną. Zauważyła, że przy stoliku nieopodal siedzieli Hinata i Kiba. Zaczęła się zastanawiać, czy gdzieś obok nie kręci się Naruto. Hyuuga ostatnio na pewno nie mogła narzekać na brak powodzenia. Inuzuka ostatnio zaczął ją w dość oczywisty sposób podrywać, a Naruto wydawał się mocno zaniepokojony. Sakurze się nie podobało jego zainteresowanie tą sprawą. Myślała, że poza polem koleżeńskim, już dawno odpuścił sobie Hinatę.
Tymczasem Ino nadal prowadziła idiotyczną konwersację z Shikamaru i Sakura zaczęła się zastanawiać, kiedy chłopak będzie miał dość tych żartów.
- Zawsze do usług. Jeśli chcesz mogę podrzucić ci jeszcze kilka fajnych pomysłów. Za to Temari na pewno nie potrzebuje rad, nie sposób nie zauważyć, co powinna ci kupić. Krótszą smycz. Najlepiej w kolorze różowym.
Sakura zerknęła na minę Shikamaru. Uważała, że tym razem powinien się wkurzyć. Ale on sprawiał wrażenie zupełnie wyluzowanego.
- Różową, żebym pasował do ciebie kolorystycznie? – zapytał.
Ino przymrużyła oczy. Wyglądało na to, że tym razem ona pierwsza się zirytowała.
- A tobie co się nie podoba w różu?
Shikamaru wykonał obronny gest ręką, jakby obawiał się, że zostanie zaatakowany torebką.
- W żadnym momencie nie powiedziałem, że coś mi się nie podoba.
- To dobrze – odparła Ino, - bo świadczyłoby, że całkiem zmieniła ci się osobowość. Jakoś zawsze mówiłeś, że lubisz różowy.
- O, nie, nie – zaprzeczył natychmiast Shikamaru. Najwidoczniej blondynka tym razem zdołała zranić jego męską dumę. – Nigdy nie mówiłem, że lubię różowy, mówiłem, że ty mi się podobasz w różu – w tym momencie zrobił taką minę, jakby chciał się ugryźć w język, ale już było za późno.
Ino miała triumfujący wyraz twarzy, ale Sakura miała wrażenie, że wcale nie patrzyła na swojego rozmówcę, tylko zerkała na Gaarę, który nawet nie spojrzał w ich stronę, chociaż na pewno docierała do niego treść rozmowy. Sakura bardzo dobrze słyszała, jak Tenten opowiada o jakiejś wystawie malarstwa europejskiego.
- Niestety muszę opuścić wasze przemiłe towarzystwo, moja pani usycha z tęsknoty – zreflektował się Shikamaru.
- Za piwem – uzupełniła Ino.
- Sokiem pomarańczowym – poprawił chłopak i skinął im uprzejmie głową na znak, że odchodzi.
Sakura popatrzyła na przyjaciółkę.
- Dobra, wyrazy szacunku, jeden zero dla ciebie.
Ino machnęła lekceważąco ręką.
- Nie komentuj, ucz się – odparła, po czym nagle zamilkła ze wzrokiem utkwionym gdzieś za plecami Sakury. – Powiedz, że mnie oczy mylą. Tutaj też ją przywiało?
Sakura obejrzała się. Karui szła w ich stronę. Tym razem była ubrana w obcisły top i bawełnianą długą spódnicę. Jedna rzecz od gimnazjum na pewno się nie zmieniła – nadal miała upodobanie do ubrań w hipisowskim stylu. I to pomimo faktu, że teraz reklamowała markowe ciuchy, więc teoretycznie powinna mieć lepszy gust niż dawniej.
Sakura spojrzała na Ino.
- Też ją zauważyłaś na meczu?
Ino przygryzła wargi.
- Miałam wrażenie, że za mną chodzi, a teraz idzie wprost tutaj, więc to raczej nie ja mam obsesję – zastanowiła się. – Zresztą, pewnie chodzi za kimś innym. Zaraz straci na to ochotę.
Sakura miała zafrasowaną minę.
- Co robimy?
- Na pewno nie uciekamy – postanowiła blondynka. – Zmyje się w szybszym tempie niż tu przyszła, zaraz zobaczysz.
Sakura wolała z nią nie polemizować, chociaż miała naprawdę złe przeczucia. Pojawiło się groźba wybuchu ostrej awantury, a naokoło było tyle szklanek, że na pewno będzie czym rzucać. Próbowała odszukać wzrokiem Shikamaru, ale on już zniknął w tłumie.
Natomiast Karui zbliżyła się do nich z takim wyrazem twarzy, jakby była dziewczyną, która przychodzi poplotkować z koleżankami, z którymi nagle straciła kontakt.
- Cześć, dziewczyny – powiedziała. – Co u was słychać?
- Czego tu szukasz? – zapytała Ino nie siląc się na uprzejmość.
Karui rozejrzała się.
- Jestem fanką baseballu i od pewnego czasu uważam, że przynajmniej dopingiem należy wspierać wschodzące gwiazdy. Wiesz, bo to zniechęcające, gdy nikt nie traktuje cię poważnie, a przy drobinie wiary we własne możliwości można naprawdę wiele osiągnąć.
Ino uśmiechnęła się kpiąco.
- Jeśli teraz chcesz się dzielić swoimi osiągnięciami, trafiłaś na niewłaściwy czas i miejsce. Nie spieszysz się gdzieś?
Karui potrząsnęła głową.
- Nie.  A z wami chętnie bym sobie kiedyś pogadała na spokojnie. Na przykład jutrzejsze popołudnie, kawiarnia? Mogłabyś mi powiedzieć, gdzie dostałaś te buty, Ino, są świetne.
Sztuczny uśmiech w błyskawicznym tempie spełzł blondynce z twarzy.
- A co, nie oduczyłaś się brzydkich zwyczajów? Nie wiesz, że nie należy pożądać cudzych butów?
Przytyk był celny, bo Karui nagle straciła pewność siebie.
- Ja naprawdę nie przyszłam tutaj, żeby się z tobą kłócić. Dasz mi szansę powiedzieć parę słów, czy będziesz rzucać głupimi uwagami?
- Niech się zastanowię… Wolę to drugie, jeśli pozwolisz. Chyba, że powiesz mi, czego właściwie ode mnie chcesz. Bo jedyne co mi przychodzi do głowy to, że potrzebujesz nowego menadżera.
Karui nie odwróciła wzroku, pomimo jej spojrzenia.
- Czy ja kiedykolwiek chciałam czegoś od twojej matki?
- Rzeczywiście, od niej nie. I całe szczęście. Wiesz, ona zawsze uważała, że poważną karierę możesz zrobić jedynie w zawodzie hostessy w klubie kyabakura. Ale jej firma się tym nie zajmuje, bo współpracuje z Europejczykami, a na Zachodzie to się kojarzy z prostytucją.
Na policzkach Hinduski wykwitł rumieniec, widoczny mimo jej ciemnej karnacji.
- Skoro sama nie potrafisz się zachowywać jak ktoś cywilizowany nie powinnam oczekiwać, że mi uwierzysz, ale chciałam tylko porozmawiać z tobą, tak, jak się komunikują ludzie na poziomie.
- Czyli jak patrzysz w lustro masz wrażenie, że widzisz kogoś na poziomie? Bo ja mam wrażenie, że to jest w najlepszym wypadku poziom podłogi.
Karui już od dłuższej chwili musiała zdawać sobie sprawę, że nic nie wskóra, ale nadal chciała, żeby ostatnie słowo należało do niej.
- Może ty wzniosłabyś się poziom wyżej, gdybyś się nauczyła znaczenia słowa wybaczanie – odwróciła się na pięcie i poszła w tym samym kierunku, z którego przyszła.
Ino prychnęła z oburzeniem.
- Widziałaś? Trzeba przyznać, że ma tupet.
Sakura zawahała się.
- Mam wrażenie, że ona przyszła po prostu przeprosić.
- Ja też. I obchodzi mnie to tyle, co zeszłoroczny śnieg – oświadczyła Ino.


Temari nie lubiła zatłoczonych miejsc, zresztą nawet z punktu widzenia Shikamaru atmosfera w klubie bardzo szybko zaczęła się robić nieciekawa. Wyszli stamtąd po godzinie, choć nie dochodziła nawet siedemnasta. Nie byli w tej decyzji osamotnieni. „Orły Shinjuku” chyba znały tylko jeden sposób celebrowania sukcesu, a było nim picie na umór. Większość gości dotrzymywała im kroku. Przynajmniej połowa z nich była niepełnoletnia, więc władze lokalu na pewno się dzisiaj obłowią, ale ponosząc ryzyko, że ktoś się w końcu zainteresuje ich polityką przyjazną nastolatkom i zamknie tę budę.
Temari i Shikamaru nie planowali nic na popołudnie, więc poszli tam, gdzie mieli zwyczaj się zrywać z „bilardowych” imprez, jeśli znudziło im się towarzystwo. Do klubu karaoke parę ulic dalej.
Temari lubiła to miejsce, chociaż wcale nie wynikało to z zamiłowania do amatorskich popisów wokalnych – ani własnych, ani tym bardziej cudzych. Karaoke zaczynało się zwykle wieczorem, oni przychodzili popołudniu i wybierali jeden z bocznych stolików, jak najdalej od sceny.
Temari uwielbiała serwowane tutaj szaszłyki yakitori i tym razem też je zamówiła. Shikamaru wolał pieczonego dorsza. Mimo nalegań, Temari nie chciała przekonać się do tego gatunku ryby.
- Zmieniłabyś zdanie, gdybyś spróbowała dorsza w wydaniu mojej mamy – powiedział szatyn z niezachwianym przekonaniem.
- Nie zmieniłabym zdania – odparła Temari. – Mam uraz do dorszy – jej matka z jakiegoś powodu uparła się właśnie na tę rybę, i podawała ją co najmniej dwa razy w tygodniu, gotowaną na różne sposoby.
Właściwie to nie był „jakiś” powód, tylko fakt, że ojciec preferował takie jedzenie.
- To nieuczciwe z twojej strony, dorsze są niewinne – oznajmił Shikamaru. – No i nie możesz powiedzieć, że nie zmienisz zdania, zanim nie spróbujesz.
Temari przeniosła uwagę z szaszłyków na chłopaka.
- Nie mówisz tego, żeby zmienić moje upodobania kulinarne – stwierdziła.
Shikamaru zrezygnował z nieudolnych sugestii.
- Mogłabyś jutro wpaść do nas na obiad – powiedział.
- A ty masz zamiar zjeść obiad w domu? – zapytała, bo jak się okazało, chłopak o czymś zapomniał. – Przecież idziemy do lunaparku.
Shikamaru nie wyglądał na zadowolonego.
- Cholera, to prawda, moja matka mnie zabije, już jej coś obiecałem – stwierdził niechętnie.
Temari uniosła brwi.
- Chyba nie to, że przyjdę.
- Hm… Nie – było oczywiste, że skłamał.
Temari próbowała nie uzewnętrzniać swoich uczuć, chociaż była bardzo zirytowana.
- Zdaje mi się, że czegoś nie zrozumiałeś. Sama zdecyduję, kiedy chcę poznać twoich rodziców.
- A ile milimetrów dzieli twoje niezdecydowanie od nienaruszalnego „nigdy”? – wybuchnął. – Bo mam wrażenie, że to jedno i to samo.
Temari przygryzła wargi.
- Jeśli nawet, to co? Twoja matka chce, żebyś przedstawił jej narzeczoną? To najpierw sobie jakąś znajdź.
Nie spodziewała się, że Shikamaru zareaguje tak gwałtownie. Nie podniósł na nią głosu, ale nie musiał tego zrobić, żeby uznała jego reakcję za przesadzoną.
- Zachowuj się tak dalej, a może tak właśnie zrobię.
Temari zacięła usta. Nie zamierzała w ten sposób z nim rozmawiać.
- Nie oświadczam ci się i nie próbuję cię zmusić, żebyś o moich rodzicach mówiła: teściowie. Próbuję cię zaprosić do mojego domu na obiad, żebyś przynajmniej poznała moją matkę i mogła powiedzieć „dzień dobry”, gdy ją kiedyś spotkasz na ulicy. Dla ciebie to jest zbyt wiele?
Naprawdę był na nią wściekły, a to się rzadko zdarzało. Najczęściej było odwrotnie. Temari nie chciała zaogniać tej sytuacji, wiedząc, że on ma sporo racji w tym, co mówi i nie pozwoli sobie wytłumaczyć, że przesadza.
Równocześnie nie mogła mu tak po prostu pozwolić, żeby było tak, jak on chce. Dla samej zasady. Nawet gdyby nie chodziło o to, że nie chciała, żeby ich związek znalazł się na tym etapie, na którym we wszystko miesza się rodziców.
- Nie lubię, gdy ktoś próbuje wywierać na mnie presję – powiedziała spokojnie.
- Presję? – powtórzył Shikamaru. – Chwileczkę, bo nie nadążam za twoim tokiem myślenia. Spotykamy się i to jest w porządku, zrezygnowałem z miejsc, w których bywałem, bo tobie odpowiada inna muzyka i inne jedzenie. Papierosy ci przeszkadzały, więc poszły w odstawkę. Ty nie potrafisz zmienić przyzwyczajeń nawet, gdy chodzi o zwykłą sukienkę.
Temari nie rozumiała, o co mu chodzi, zwłaszcza w tym ostatnim punkcie. Od kiedy interesują go sukienki?
- Mniejsza z tym – kontynuował. – Mogę to zrozumieć, że nie znosisz, kiedy ktoś próbuje na ciebie wywierać presję. Ale że kiedy ja po pół roku umawiania się próbuję cię nakłonić, żebyś zaczęła mnie traktować poważnie, ty odbierasz to jak zamach na twoje prawo do samostanowienia, tego nie ogarniam.
Temari przymknęła oczy.
- Bo wywierasz presję – powtórzyła z uporem. Co innego miała powiedzieć, że nie chce rozmawiać z jego matką?
- Jak zawsze. Ktoś mógłby pomyśleć, że jesteś terroryzowana – powiedział Shikamaru z kpiną w głosie. Nie wywołało to w niej żadnej reakcji. – Więc zapytam cię tu i teraz: czy ty kiedykolwiek zamierzasz poznać moich rodziców, którzy za kilka lat powinni być twoimi teściami?
Temari spojrzała na niego chłodno. Zaczynał zmierzać w stronę myśli, które nigdy nie powinny powstać w jego głowie.
- Powinni? A to jakaś odgórnie ustalona zasada? Bo ja nie planuję mieć żadnych teściów.
Shikamaru nie wydawał się zaskoczony, że to powiedziała.
- To przynajmniej znacznie rozjaśnia sytuację. Tylko wiesz, poza tym, że istniejesz ty i twoje widzimisię, to co ty chcesz i czego sobie życzysz, i do czego ja bez przerwy się stosuję, gdzieś tam z boku istnieją sobie także moi rodzice, którzy w odległych planach mają synową, ba, gdzieś w następnym dziesięcioleciu nawet wnuki.
Temari prychnęła. Nie mogła uwierzyć, że rozmowa zeszła na śluby i dzieci.
- A ty co, od razu chcesz ich uszczęśliwić wnukami? – zapytała pogardliwie.
Shikamaru pokręcił głową. Zachowywał się znacznie spokojniej, jakby złość mu przeszła.
- Nie – powiedział. – Teraz, od razu, chciałem sprawić przyjemność mojej mamie i tak jak prosiła, zaprosić na obiad moją dziewczynę. Ale zapomniałem, że przecież nie mam dziewczyny, a jedynie od czasu do czasu „randkę”. Na dzisiaj randka się skończyła, więc idę do domu.
Temari zmarszczyła brwi. Nie zdążyła otrząsnąć się z szoku, a on już zbierał się do wyjścia.
- Co? Chwileczkę, zaczekaj, nie skończyłam z tobą rozmawiać.
Shikamaru odwrócił się od drzwi.
- To rozmawiaj, nie żartuj, że taka błaha rzecz przeszkodzi ci w realizacji twoich planów.
I zrobił najbardziej oburzającą rzecz, jaką mógł. Po prostu bez pozwolenia wyszedł.

- Kankurou nie ma w domu, możesz się czuć całkiem swobodnie – powiedział Gaara.
Ino, która do tej pory zachowywała pozory onieśmielenia, położyła torebkę na stole i usiadła na krześle. Gaara pomyślał z rozbawieniem, że szybko potrafi zmienić nastawienie do obcego sobie miejsca. 
Nie miał za złe, że rozgościła się w jego kuchni. On, chociaż na ogół przestrzegał zasad etykiety gdy był czyimś gościem, w domu Ino już od dawna zachowywał się prawie jak gospodarz. Głównie dlatego, że w przeciwnym wypadku oboje byliby zdani na jej umiejętności kulinarne, a Ino nie potrafiła nawet zaparzyć kawy. Od prawie trzech lat była zdana sama na siebie, jednak zanim Gaara pojawił się w jej domu, prawdopodobnie jedynymi sprzętami kuchennymi, z których umiała korzystać, były czajnik elektryczny, mikrofalówka i zmywarka do naczyń.
- Szkoda, że go nie ma, jest taki sympatyczny – odparła, jakby chciała coś zasugerować.
Gaara pomyślał, że ciekawie byłoby zobaczyć wyraz jej twarzy, gdyby usłyszała, że Kankurou poszedł do swojego chłopaka, i to na pewno nie po to, żeby piec ciastka, jak pewnie można by oczekiwać sugerując się telewizyjnymi serialami dla nastolatek, w których występują homoseksualiści. Jednak nie mógł odsłonić przed nią prozaicznej prawdy, i to wcale nie dlatego, że nie chciał urazić jej ego, tak czułego na komplementy.
- To dlaczego to jest takie pilne? – zapytała z miną niewiniątka. – Nie idziesz jutro na spotkanie towarzystwa wzajemnej adoracji, że musisz mi oddać wypracowania jeszcze dzisiaj?
Gaara nie odpowiedział od razu na jej pytanie. Nie był pewien, w jaki sposób powinien z nią rozmawiać, żeby wywołało to pożądany skutek. Zazwyczaj, kiedy chciał komuś przemówić do rozsądku, odwoływał się do ambicji, ale w przypadku Ino to po prostu nie działało.
Położył na stole filiżanki z herbatą. Potem wziął z parapetu kilka zadrukowanych kartek papieru, rzucił je na stół i usiadł naprzeciwko dziewczyny z miną kata.
Ino wzięła kartki, ale miała taki wyraz twarzy, jakby się bała, że papier jest pod napięciem. Przekartkowała eseje bez większego zainteresowania.
- O – odezwała się, a na jej twarzy nie było śladu po rzucającej się tak w oczy pewności siebie. – Nie ma uwag.
Gaara jeszcze chwilę temu był wściekły, ale zaczynała go bawić ta sytuacja. Ino w  ogóle się nie połapała, w jaką grę została wciągnięta. Nie zadała sobie najmniejszego trudu, by wypaść wiarygodnie.
- Nie mam uwag. Gratuluję. Sam bym tego lepiej nie napisał.
Ino popatrzyła na niego bardziej z paniką niż z niedowierzaniem. Jeszcze raz podniosła kartki ze stołu.
- To niemożliwe – powiedziała i zaczęła czytać wypracowanie.
Tak jak sądził, wcześniej nawet nie zajrzała do tego, co nazwała „swoją” pracą. Miał dowód, powinien ją zgodnie z planem ochrzanić. Ale tego nie zrobił, bo sytuacja wcale nie rozwinęła się tak, jak się spodziewał. Był pewien, że Ino zgodnie ze swoją zwykłą strategią upierania się przy swoim nawet wtedy, gdy ewidentnie kłamała, będzie go przekonywać, że to ona napisała te eseje. Gaara wtedy mógłby jej okrutnie uświadomić, że pomyliła się we własnej ocenie i znalazła niewłaściwego specjalistę od francuskiego, a jeśli to był ktoś komu zapłaciła to zwyczajnie dała się oszukać, bo takich oczywistych błędów nie zrobiłaby nawet ona.
Jednak nie powiedział tego. Ino wcale nie zachowała się tak, jak się tego spodziewał. Kiedy podniosła głowę znad kartki z żałosnym wypracowaniem, którego trzy pierwsze zdania zawierały cztery błędy, nie parzyła wzrokiem uczennicy przyłapanej na oszukiwaniu. To był wzrok zwierzęcia zamkniętego w klatce, taki, którego nie widział u niej od dawna.
- Jestem zupełnie pewna – zaczęła mówić, chociaż ton jej głosu wskazywał na coś zupełnie innego, - że w conditionnel present używamy końcówek imparfait, a nie… - urwała na widok wyrazu jego twarzy.
- Tak, używamy imparfait – powtórzył spokojnie. – Tak się składa, że znam treść, w przeciwieństwie do ciebie.
Ino zmięła kartki i popatrzyła na niego wyzywająco. Zupełnie zmienił się wyraz jej twarzy.
- Dobrze, to nie ja napisałam, co z tego? Mówiłam ci, że nie mam czasu.
Gaara pomyślał, że to była nadzwyczajna arogancja z jej strony.
- Wyobraź sobie, ja też nie mam go zbyt wiele. A jednak musiałem poświęcić cenne pół godziny na to, żeby przeczytać te bzdury napisane na odczepnego, na dodatek nie przez ciebie.
Miał ochotę powiedzieć jej wiele niemiłych rzeczy, bo nie znosił, gdy ktoś nie miał szacunku dla cudzej pracy. Ale zamilkł.
Sytuacja była tak absurdalna, że trudno było znaleźć odpowiednie słowa komentarza. Zresztą, po co miał ją atakować, skoro i tak nie odniosłoby to skutku.
W gruncie rzeczy, to dla własnej osoby powinien zachować najostrzejszą krytykę. To on kolejny raz odkładał inne rzeczy po to, żeby tłumaczyć coś dziewczynie, która po prostu nie miała ochoty się uczyć. Gdyby zamiast tego poświęcał czas na płatne korepetycje, jego zamiłowanie do francuskiego przynajmniej przyniosłoby mu wymierne korzyści materialne. I nie musiałby się wściekać, że pracuje z ignorantami.
Gaara nie po raz pierwszy zadawał sobie pytanie, po co właściwie traci czas z Ino. To już wykraczało poza granice zdrowego rozsądku - jej interwencje w związek Temari z Shikamaru na dłuższą metę miały szansę przynieść więcej szkody niż pożytku. Chociaż trzeba było przyznać, że niechcący parę razy uratowała sytuację właściwym komentarzem. Temari była mniej uparta, gdy jej się uświadamiało, że może mieć konkurencję.
Gaara pierwszy raz spotkał Ino parę lat temu na koncercie, krótko po tym jak on i Temari przenieśli się do Tokio. Gdyby nie to, że Ino ostatecznie została wywieziona stamtąd karetką, w ogóle by jej nie zapamiętał. Byłoby nadużyciem stwierdzić, że obchodziła go jakaś dziewczyna, która prawie zaćpała się na imprezie. To nie był pierwszy taki przypadek, a one wszystkie były do siebie podobne. Jej zachowanie w szkole potwierdzało, że właściwie ją ocenił. Spotkał w życiu wiele takich nastolatek, które miały problemy ze sobą, bo wyniosły z domu niewłaściwe wzorce. Nie miały żadnego oparcia w rodzicach, więc szukały go u fałszywych przyjaciół.
Prędzej czy później kupowały dragi, raz z przypadku, potem z nudów, potem wracały, bo nie miały już innego wyjścia. Gaary żadna z nich nigdy nie zainteresowała i nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby którejś pomóc. Ino z jego punktu widzenia była dokładnie taka sama, zaciekawiło go w niej tylko to, że jak na taką przeciętną dziewczynę wyjątkowo skutecznie, i to wbrew zamiarom, udało jej się doprowadzić Tayuyę do szewskiej pasji. 
Właściwie nie powinno go to ciekawić, bo Tayuya nie była specjalnie skomplikowaną osobą. Łatwo było rozszyfrować, co kieruje jej postępowaniem. Z punktu widzenia Gaary była irytującą ćpunką, która myśli, że się wyróżnia. Miała wyjątkowo rozbuchane ego i wydawało jej się, że żaden facet, któremu poświęciła choć trochę uwagi, nie może spojrzeć na inną w jej obecności. Było więc zrozumiałe, że wściekła się, gdy Sakon nie tylko spojrzał na inną dziewczynę, ale wręcz się za nią uganiał. Tylko, że to nie był dostateczny powód, żeby ryzykować wyrok za morderstwo. 
Było wystarczająco dużo świadków na to, że prawie siłą wepchnęła Ino narkotyki, znalazłoby się nawet kilku, którzy dobrze wiedzieli, co to była za mieszanka, i gdyby wszystko poszło tak, jak Tayuya to sobie zaplanowała, nie wyszłaby z więzienia do końca życia. Miała tylko tyle szczęścia, że Ino jednak przeżyła i próbowała zatuszować tę sprawę, więc przedstawiła policji niewiarygodną bajeczkę, żeby nie przyglądali się sprawie.
Tayuya nie zrobiłaby tak głupiej rzeczy z powodu chłopaka, było więc oczywiste, że popchnęło ją do tego przekonanie, że dziewczyna zagraża jej w inny sposób. Bardziej zasadniczy. Była tak zaburzona, że uważała siebie za kogoś wyjątkowego, i mogła chcieć usunąć kogoś, kogo w swoim pokręconym umyśle postrzegała jako konkurencję. Jakiś czas później stało się oczywiste, że ta „wyjątkowość”, którą Tayuya sobie wmówiła, to zwykłe dążenie do autodestrukcji. Tayuya przedstawiała się dość prymitywnie ze swoimi próbami samobójczymi, którymi próbowała podrasować własny wizerunek. Ino była bardziej subtelna, nie cięła się, tylko igrała z niebezpiecznym towarzystwem i czekała, co z tego wyniknie. Jednak zamiast wyciągnąć jakieś wnioski z narkotykowego ekscesu, po pewnym czasie znowu zaczęła zadawać się z Tayuyą, i widać odnajdywała się w tym towarzystwie, dopóki ktoś nie umarł na jej oczach.
Gaara nawet nie zauważył, kiedy zwykła ciekawość, jaką Ino jest osobą, zamieniła się w osobistą chęć przebywania w jej towarzystwie. Zresztą, prawda o niej okazała się dużo bardziej prozaiczna niż myślał. Nawet nie musiał specjalnie zagłębiać się w podręczniki do psychologii, żeby zrozumieć przyczyny jej niegdysiejszego pokręconego zachowania. Ale teraz to było zupełnie co innego.
Wzięła to, co zostało z nieszczęsnego zadania, i wyrzuciła do kosza na śmieci.
- Nie wiem, po co właściwie kazałeś mi pisać te głupie eseje, skoro to tylko „formalność”. Z własnej woli wyrwałeś sobie kolejne pół godziny z życia na bzdury. Ale w końcu się mnie pozbyłeś, wywiązałeś się ze swojej części umowy, więc powinieneś być zadowolony.
Wyszła z kuchni i pewnie trzasnęłaby drzwiami, gdyby nie były przesuwane. Jej postępowanie było idiotyczne. Gaara niewiele myśląc wybiegł za nią do przedpokoju i złapał ją za rękę.
- To znaczy, że nie chcesz zdać egzaminu ustnego?
Ino przymrużyła oczy.
- Co?
- To ta część, w której słuchasz i mówisz – doprecyzował Gaara zniecierpliwiony. – Po francusku. Ale ty pewnie założyłaś, że wystarczy ci język migowy.
Dopiero teraz dotarł do niej sens tych słów. Przymknęła oczy i oparła się plecami o ścianę.
- No, tak – powiedziała. – Ale nie znam migowego.
- A to niespodzianka – skomentował Gaara.
Nadal nie uwolnił z uścisku nadgarstka Ino, chociaż powinien. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, przysunął się bliżej. Kiedy Ino otworzyła oczy, patrzyła wprost na niego. Dopiero teraz zauważył, że jej tęczówki tak właściwie nie są niebieskie, ich barwa wpada w zieleń.
W tym momencie drzwi się otworzyły i Temari weszła do mieszkania.
- Jeśli już musicie się gzić, nie możecie tego robić gdzieś indziej? Ja też tu mieszkam, szanujmy się nawzajem – rzuciła opryskliwie.
Gaara zlekceważył jej słowa. Cofnął się do przeciwległego końca przedpokoju. Ino się nie poruszyła, zastygła w miejscu jak wmurowana. Temari stała obok i wyglądało na to, że zabrakło jej cynicznych odzywek, bo milczała.
- Randka się nie udała? – zapytał Gaara od niechcenia.
Temari zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. Chyba zaczynała odnajdywać się w sytuacji, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo Ino się odezwała. Nie była to rozbudowana wypowiedź.
- Wychodzę. Na razie – oświadczyła w przestrzeń. Temari się odsunęła od drzwi i pozwoliła jej przejść, ale kiedy Gaara do niej podszedł, zagrodziła mu drogę.
- Mogę zapytać, co ty właściwie wyprawiasz?
- Nie możesz, nie pytaj. Zajmij się sobą – odparł automatycznie i odepchnął rękę, którą zagradzała mu wyjście. Nie omieszkał zamknąć za sobą drzwi. Ino czekała na windę. Spojrzała na niego, ale nie wiedział, co jej powiedzieć. Nie lubił, gdy coś mu się wymykało spod kontroli, a to była taka właśnie sytuacja. Żałował, że w ogóle ją zatrzymał, gdy chciała wyjść.
- Może wejdziesz do środka? – zapytał, bo to było jedyne, co przyszło mu na myśl.
- Dzięki, dopiero wyszłam. I jak widać czeka na mnie winda. Trafię do domu.
Nie trzeba było nadzwyczajnej przenikliwości, by zauważyć, że jest wściekła.

Uwagi:
Shinjuku, Minato – 2 z 23 dzielnic (okręgów specjalnych) w Tokio
Kyabakura – kluby popularne w Japonii, do których chodzą mężczyźni, płacąc nie za ilość alkoholu, tylko za godzinę. Hostessy dotrzymują gościom towarzystwa, a ich zadaniem jest zachęcanie mężczyzn do jak najdłuższego przebywania w klubie (hojność klientów ma przełożenie na zarobek obsługujących je hostess, w jednej powieści wyczytałam, że dziewczyny w takich klubach są ustawione w pewnej hierarchii, toczy się rywalizacja o bycie „pierwszą” w klubie, a pozycję taką osiąga ta hostessa, której klienci zostawiają najwięcej pieniędzy). W klubach tych nie świadczy się usług seksualnych. Istnieje ich odpowiednik dla klienteli żeńskiej, czyli host kluby, w których pracują chłopcy (hości).

5 komentarzy:

  1. Chyba mam jakiegoś skilla do wyczuwania nowych rozdziałów, zawsze kiedy sprawdzam jest coś ciekawego :)
    Temari ma chyba problemy z zaangażowaniem, mogłaby się złamać i pójść na ten obiad.
    Tajne schadzki na korepetycje z francuskiego to jest coś. Rozmowy pomiędzy Gaarą a Ino ogólnie mnie powalają. Zresztą jestem ciekawa co pomyślała sobie Temari gdy złapała rywalkę z własnym bratem. Nici z sekretu.
    Powodzenia i weny życzę, i oczywiście czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że w trzeciej serii te błędy z literką "i' znikną. Poniekąd rozumiem, iż te rozdziały były pisane dawno, więc trudno Tobie je po prostu wychwycić z przyzwyczajenia. Jednak i tak to rzuca się w oczy, reszta jest naprawdę spoko. :D
    Doskonale rozumiem rozzłoszczenie się Shikamaru na Temari. Z tego co wywnioskowałam, Nara stara się dla blondynki, odrzuca nawet swoje przyzwyczajenia i je dla niej specjalnie zmienia. A ona? Brak mi słów. :( Zawiodłam się na naszej Temci, oj zawiodłam. Nawet na głupi obiadek, żeby powiedzieć rodzicom Shiki, nie ma zamiaru przyjść.
    Rozmowy na linii Garaa-Ino są śmieszne!xD Blondynka z tym "Nie ma uwag" po prostu mnie rozwaliła. To tak jakby Gaara miał wstawić jej jedynkę do dziennika, no bo nie ma uwag lub coś w tym stylu.
    Marzę o walce Sakura vs Hinata vs Sasuke vs Naruto! O!~ Byłoby to nawet ciekawe starcie. No i chciałabym, żeby Kiba się odpier*olił od Hinaty. Ma Hanabi albo chociażby TenTen.xD Albo niech chociaż Uzumaki pozna ojca i matkę Neji'ego. A Sasek musi być z Sakurą. Mam powody, żeby byli razem! No ten teges... Jeśli się nie spikną przepadnie moja ulubiona postać żeńska z Nowego pokolenia Naruto - Sarada.xD Ale zaraz, to nie ten fick. Oni raczej nie będą tu robili sobie dzieci, co nie? ^^ Mój błąd. Na tym zakończę swój komentarz, ponieważ wymyślę zaraz coś totalnie absurdalnego, a tego bym nie chciała.
    Pozdrawiam Lavana Zoro :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam cię do LA więcej informacji tutaj: http://akatsuki-arissa.blogspot.com/2015/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorka za spanik
    Piszesz opowiadanie anime/manga którego tematyką jest Naruto? Zgłoś się do naszego nowego spisu ---> http://szafa-blogow-naruto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz tak wiele fajnych pomysłów, że Cię podziwiam! :D Oczywiście Gaara i Ino królują. Musze sobie pospisywać te ich dialogi, są zabójcze! Temari to typowa kobieta, mam wrażenie jak bym czytała nie o niej tylko o sobie :P Świetna robota ;)

    OdpowiedzUsuń