Sakura nie była
wielbicielką sportu, a baseball zwyczajnie ją nudził. Zresztą, choć widziała
już wiele meczów i tysiące razy słyszała na czym gra polega, nadal nigdy nie
była pewna, która drużyna jest w danym
momencie przyjmującą, a która atakującą.
Naturalnie, przed nikim
się do tego nie przyznawała. Życie w społeczeństwie tak uzależnionym d baseballu
jest wyjątkowo ciężkie. A w szkole jakoś wszyscy wydawali się szaleć na tym
punkcie. Kto by pomyślał, że nawet nauczyciele będą ich zabierać na mecze.
Ino chyba też uważała,
że to niespodziewana inicjatywa, i nawet wyciągnęła z tego podobny wniosek co
Sakura.
- Nie wydaje ci się, że
coś jest na rzeczy? No wiesz, między profesorem Sarutobim i profesor Juhi –
uzupełniła, jakby jej uwaga wymagała doprecyzowania.
Sakura pokiwała
entuzjastycznie głową.
- Tylko kretyn by nie
wyczuł tej chemii – powiedziała z przekonaniem. – Mnie to jak najbardziej
odpowiada, jeśli w każdą sobotę „pracującą” będą nas wyrywać poza szkolne mury.
Nawet trzecia c mi nie przeszkadza. Zresztą, tobie integracja międzyklasowa
chyba pasuje? – odezwała się znacząco. Romanse nauczycieli były interesujące,
ale bywały ciekawsze tematy.
Mecz już dawno się
skończył, co samo w sobie wprawiało Sakurę w dobry nastrój. Potem wychowawcy
pozwolili uczniom obu klas iść do domów. Nie wiedzieli oczywiście, że spotkanie
się przedłuży. Drużyna „Orłów Shinjuku” odniosła tego dnia bezwzględne
zwycięstwo nad rywalami z dzielnicy Minato i zaraz po meczu Naruto przybiegł z
informacją, że będą świętować w „Tajemniczym ogrodzie” i wszyscy znajomi, a
nawet znajomi znajomych są zaproszeni. Ponieważ prawie wszyscy na trybunach
byli w jakiś sposób powiązani z członkami drużyny gospodarzy, niemal cały
stadion przeniósł się do klubu.
Sakura była zadowolona,
że szykuje się wreszcie jakaś większa impreza, chociaż minusem było, że Sasuke
ulotnił się po meczu. Bywały chwile, kiedy potrafił z nią w miarę normalnie
porozmawiać, ale ostatnio znów zaczął jej unikać, prawdopodobnie dlatego, że
zaczęła śmielej mówić, co myśli o coraz częstszym imprezowaniu z Tayuyą i całą
resztą towarzystwa. Cóż, przynajmniej nie był na tyle wredny wobec Naruto, żeby
nie przyjść na mecz.
Sakura pomyślała, że
może popastwić się nad przyjaciółką, co w tym tygodniu było jej ulubioną
rozrywką.
Ale Ino na jej mało
subtelną uwagę nie zareagowała tym razem złością, postanowiła ją zlekceważyć.
- Ja nie mam potrzeby z
nikim się integrować – odparła chłodno i zręcznie zmieniła temat. – A ty jesteś
okropna. Ani słowem się nie zająknęłaś, że Naruto jest taki dobry.
Sakura wzruszyła
ramionami.
- Nie wiem, o co
chodzi.
Ino zatrzymała się i poparzyła
na nią, zszokowana.
-
Żartujesz sobie? Całe boisko należało do niego. Jednorazowy przebłysk geniuszu?
-
Mówiłam ci, że zdobywa dużo punktów. Gdybyś chodziła ze mną na mecze, nie
musiałabym ci o niczym opowiadać.
Ino
skinęła głową.
-
Oczywiście masz rację, tylko ja się nie spodziewałam fenomenalnej gry po prawie
podwórkowej drużynie – stwierdziła z okrutną szczerością. – Nie rozumiem,
dlaczego on nie próbuje dostać się gdzieś wyżej, dobry menadżer zrobiłby z
niego gwiazdę – nagle coś przyszło jej do głowy. – Widzisz Sakura, gdybyś jakiś
czas temu poszła po rozum do głowy, mogłabyś mieć faceta baseballistę.
Sakura
wzruszyła ramionami.
-
Kumpel baseballista jest wystarczającym obciążeniem – odparła. – Poza tym:
halo, rozejrzyj się. W tej drużynie są lepsze ciacha.
Ino
prychnęła z lekceważeniem.
-
Ja tu widzę tylko jedno ciacho. Właśnie tu idzie. Bez nadzoru.
Sakura
przewróciła oczami, i nie była to reakcja na osobę zbliżającego się Shikamaru.
Nic do niego nie miała, ale czasami irytowało ją zachowanie Ino w jego
towarzystwie. Nie zawsze, tylko że w odległości paru metrów od nich stał Gaara,
który rozmawiał z Tenten, Lee i Nejim. Kiedy brat Temari pojawiał się w polu
widzenia Ino kokietowała Shikamaru w tak
oczywisty sposób, że nawet ślepy by zauważył.
Sakura była przekonana, że jej
przyjaciółka w taki sposób manifestuje, że za nic ma sobie zasady, a zwłaszcza
warunki pewnej konkretnej umowy, ale od poniedziałku, gdy Ino nagle poprosiła
ją o pomoc w zrobieniu zadania z francuskiego, zaczęła postrzegać tę kwestię z
zupełnie innej perspektywy.
-
Ukochana spuściła cię ze smyczy? – zapytała Ino bardzo kąśliwym tonem, gdy szatyn
do nich podszedł.
Shikamaru
uśmiechnął się sztucznie.
-
Tylko na dwie minuty, tyle żebym zdążył dostarczyć napoje – odparł
sarkastycznie.
-
Pewnie mierzy czas stoperem.
Shikamaru
pokręcił głową.
-
Niestety nie. Ale właśnie podpowiedziałaś mi, co kupić jej na urodziny.
Sakura
zaczęła rozglądać się dookoła ze znudzoną miną. Zauważyła, że przy stoliku
nieopodal siedzieli Hinata i Kiba. Zaczęła się zastanawiać, czy gdzieś obok nie
kręci się Naruto. Hyuuga ostatnio na pewno nie mogła narzekać na brak powodzenia.
Inuzuka ostatnio zaczął ją w dość oczywisty sposób podrywać, a Naruto wydawał
się mocno zaniepokojony. Sakurze się nie podobało jego zainteresowanie tą
sprawą. Myślała, że poza polem koleżeńskim, już dawno odpuścił sobie Hinatę.
Tymczasem
Ino nadal prowadziła idiotyczną konwersację z Shikamaru i Sakura zaczęła się
zastanawiać, kiedy chłopak będzie miał dość tych żartów.
-
Zawsze do usług. Jeśli chcesz mogę podrzucić ci jeszcze kilka fajnych pomysłów.
Za to Temari na pewno nie potrzebuje rad, nie sposób nie zauważyć, co powinna
ci kupić. Krótszą smycz. Najlepiej w kolorze różowym.
Sakura zerknęła na minę
Shikamaru. Uważała, że tym razem powinien się wkurzyć. Ale on sprawiał wrażenie
zupełnie wyluzowanego.
- Różową, żebym pasował
do ciebie kolorystycznie? – zapytał.
Ino przymrużyła oczy.
Wyglądało na to, że tym razem ona pierwsza się zirytowała.
- A tobie co się nie
podoba w różu?
Shikamaru wykonał
obronny gest ręką, jakby obawiał się, że zostanie zaatakowany torebką.
- W żadnym momencie nie
powiedziałem, że coś mi się nie podoba.
- To dobrze – odparła
Ino, - bo świadczyłoby, że całkiem zmieniła ci się osobowość. Jakoś zawsze
mówiłeś, że lubisz różowy.
- O, nie, nie –
zaprzeczył natychmiast Shikamaru. Najwidoczniej blondynka tym razem zdołała
zranić jego męską dumę. – Nigdy nie mówiłem, że lubię różowy, mówiłem, że ty mi
się podobasz w różu – w tym momencie zrobił taką minę, jakby chciał się ugryźć
w język, ale już było za późno.
Ino miała triumfujący
wyraz twarzy, ale Sakura miała wrażenie, że wcale nie patrzyła na swojego
rozmówcę, tylko zerkała na Gaarę, który nawet nie spojrzał w ich stronę,
chociaż na pewno docierała do niego treść rozmowy. Sakura bardzo dobrze
słyszała, jak Tenten opowiada o jakiejś wystawie malarstwa europejskiego.
- Niestety muszę opuścić
wasze przemiłe towarzystwo, moja pani usycha z tęsknoty – zreflektował się
Shikamaru.
- Za piwem – uzupełniła
Ino.
- Sokiem pomarańczowym
– poprawił chłopak i skinął im uprzejmie głową na znak, że odchodzi.
Sakura popatrzyła na
przyjaciółkę.
- Dobra, wyrazy
szacunku, jeden zero dla ciebie.
Ino machnęła
lekceważąco ręką.
- Nie komentuj, ucz się
– odparła, po czym nagle zamilkła ze wzrokiem utkwionym gdzieś za plecami
Sakury. – Powiedz, że mnie oczy mylą. Tutaj też ją przywiało?
Sakura obejrzała się. Karui
szła w ich stronę. Tym razem była ubrana w obcisły top i bawełnianą długą
spódnicę. Jedna rzecz od gimnazjum na pewno się nie zmieniła – nadal miała
upodobanie do ubrań w hipisowskim stylu. I to pomimo faktu, że teraz
reklamowała markowe ciuchy, więc teoretycznie powinna mieć lepszy gust niż
dawniej.
Sakura spojrzała na
Ino.
- Też ją zauważyłaś na
meczu?
Ino przygryzła wargi.
- Miałam wrażenie, że
za mną chodzi, a teraz idzie wprost tutaj, więc to raczej nie ja mam obsesję –
zastanowiła się. – Zresztą, pewnie chodzi za kimś innym. Zaraz straci na to
ochotę.
Sakura miała
zafrasowaną minę.
- Co robimy?
- Na pewno nie uciekamy
– postanowiła blondynka. – Zmyje się w szybszym tempie niż tu przyszła, zaraz
zobaczysz.
Sakura wolała z nią nie
polemizować, chociaż miała naprawdę złe przeczucia. Pojawiło się groźba wybuchu
ostrej awantury, a naokoło było tyle szklanek, że na pewno będzie czym rzucać.
Próbowała odszukać wzrokiem Shikamaru, ale on już zniknął w tłumie.
Natomiast Karui
zbliżyła się do nich z takim wyrazem twarzy, jakby była dziewczyną, która
przychodzi poplotkować z koleżankami, z którymi nagle straciła kontakt.
- Cześć, dziewczyny –
powiedziała. – Co u was słychać?
- Czego tu szukasz? –
zapytała Ino nie siląc się na uprzejmość.
Karui rozejrzała się.
- Jestem fanką baseballu
i od pewnego czasu uważam, że przynajmniej dopingiem należy wspierać wschodzące
gwiazdy. Wiesz, bo to zniechęcające, gdy nikt nie traktuje cię poważnie, a przy
drobinie wiary we własne możliwości można naprawdę wiele osiągnąć.
Ino uśmiechnęła się
kpiąco.
- Jeśli teraz chcesz
się dzielić swoimi osiągnięciami, trafiłaś na niewłaściwy czas i miejsce. Nie
spieszysz się gdzieś?
Karui potrząsnęła
głową.
- Nie. A z wami chętnie bym sobie kiedyś pogadała na
spokojnie. Na przykład jutrzejsze popołudnie, kawiarnia? Mogłabyś mi
powiedzieć, gdzie dostałaś te buty, Ino, są świetne.
Sztuczny uśmiech w
błyskawicznym tempie spełzł blondynce z twarzy.
- A co, nie oduczyłaś
się brzydkich zwyczajów? Nie wiesz, że nie należy pożądać cudzych butów?
Przytyk był celny, bo
Karui nagle straciła pewność siebie.
- Ja naprawdę nie
przyszłam tutaj, żeby się z tobą kłócić. Dasz mi szansę powiedzieć parę słów,
czy będziesz rzucać głupimi uwagami?
- Niech się zastanowię…
Wolę to drugie, jeśli pozwolisz. Chyba, że powiesz mi, czego właściwie ode mnie
chcesz. Bo jedyne co mi przychodzi do głowy to, że potrzebujesz nowego
menadżera.
Karui nie odwróciła wzroku,
pomimo jej spojrzenia.
- Czy ja kiedykolwiek
chciałam czegoś od twojej matki?
- Rzeczywiście, od niej
nie. I całe szczęście. Wiesz, ona zawsze uważała, że poważną karierę możesz
zrobić jedynie w zawodzie hostessy w klubie kyabakura. Ale jej firma się tym
nie zajmuje, bo współpracuje z Europejczykami, a na Zachodzie to się kojarzy z
prostytucją.
Na policzkach Hinduski
wykwitł rumieniec, widoczny mimo jej ciemnej karnacji.
- Skoro sama nie
potrafisz się zachowywać jak ktoś cywilizowany nie powinnam oczekiwać, że mi
uwierzysz, ale chciałam tylko porozmawiać z tobą, tak, jak się komunikują
ludzie na poziomie.
- Czyli jak patrzysz w
lustro masz wrażenie, że widzisz kogoś na poziomie? Bo ja mam wrażenie, że to
jest w najlepszym wypadku poziom podłogi.
Karui już od dłuższej
chwili musiała zdawać sobie sprawę, że nic nie wskóra, ale nadal chciała, żeby
ostatnie słowo należało do niej.
- Może ty wzniosłabyś
się poziom wyżej, gdybyś się nauczyła znaczenia słowa wybaczanie – odwróciła
się na pięcie i poszła w tym samym kierunku, z którego przyszła.
Ino prychnęła z
oburzeniem.
- Widziałaś? Trzeba
przyznać, że ma tupet.
Sakura zawahała się.
- Mam wrażenie, że ona
przyszła po prostu przeprosić.
- Ja też. I obchodzi
mnie to tyle, co zeszłoroczny śnieg – oświadczyła Ino.
Temari nie lubiła
zatłoczonych miejsc, zresztą nawet z punktu widzenia Shikamaru atmosfera w
klubie bardzo szybko zaczęła się robić nieciekawa. Wyszli stamtąd po godzinie,
choć nie dochodziła nawet siedemnasta. Nie byli w tej decyzji osamotnieni.
„Orły Shinjuku” chyba znały tylko jeden sposób celebrowania sukcesu, a było nim
picie na umór. Większość gości dotrzymywała im kroku. Przynajmniej połowa z
nich była niepełnoletnia, więc władze lokalu na pewno się dzisiaj obłowią, ale
ponosząc ryzyko, że ktoś się w końcu zainteresuje ich polityką przyjazną
nastolatkom i zamknie tę budę.
Temari i Shikamaru nie
planowali nic na popołudnie, więc poszli tam, gdzie mieli zwyczaj się zrywać z
„bilardowych” imprez, jeśli znudziło im się towarzystwo. Do klubu karaoke parę
ulic dalej.
Temari lubiła to
miejsce, chociaż wcale nie wynikało to z zamiłowania do amatorskich popisów
wokalnych – ani własnych, ani tym bardziej cudzych. Karaoke zaczynało się
zwykle wieczorem, oni przychodzili popołudniu i wybierali jeden z bocznych
stolików, jak najdalej od sceny.
Temari uwielbiała
serwowane tutaj szaszłyki yakitori i tym razem też je zamówiła. Shikamaru wolał
pieczonego dorsza. Mimo nalegań, Temari nie chciała przekonać się do tego
gatunku ryby.
- Zmieniłabyś zdanie,
gdybyś spróbowała dorsza w wydaniu mojej mamy – powiedział szatyn z
niezachwianym przekonaniem.
- Nie zmieniłabym
zdania – odparła Temari. – Mam uraz do dorszy – jej matka z jakiegoś powodu
uparła się właśnie na tę rybę, i podawała ją co najmniej dwa razy w tygodniu,
gotowaną na różne sposoby.
Właściwie to nie był „jakiś”
powód, tylko fakt, że ojciec preferował takie jedzenie.
- To nieuczciwe z
twojej strony, dorsze są niewinne – oznajmił Shikamaru. – No i nie możesz
powiedzieć, że nie zmienisz zdania, zanim nie spróbujesz.
Temari przeniosła uwagę
z szaszłyków na chłopaka.
- Nie mówisz tego, żeby
zmienić moje upodobania kulinarne – stwierdziła.
Shikamaru zrezygnował z
nieudolnych sugestii.
- Mogłabyś jutro wpaść
do nas na obiad – powiedział.
- A ty masz zamiar
zjeść obiad w domu? – zapytała, bo jak się okazało, chłopak o czymś zapomniał.
– Przecież idziemy do lunaparku.
Shikamaru nie wyglądał
na zadowolonego.
- Cholera, to prawda,
moja matka mnie zabije, już jej coś obiecałem – stwierdził niechętnie.
Temari uniosła brwi.
- Chyba nie to, że
przyjdę.
- Hm… Nie – było
oczywiste, że skłamał.
Temari próbowała nie
uzewnętrzniać swoich uczuć, chociaż była bardzo zirytowana.
- Zdaje mi się, że
czegoś nie zrozumiałeś. Sama zdecyduję, kiedy chcę poznać twoich rodziców.
- A ile milimetrów
dzieli twoje niezdecydowanie od nienaruszalnego „nigdy”? – wybuchnął. – Bo mam
wrażenie, że to jedno i to samo.
Temari przygryzła
wargi.
- Jeśli nawet, to co?
Twoja matka chce, żebyś przedstawił jej narzeczoną? To najpierw sobie jakąś
znajdź.
Nie spodziewała się, że
Shikamaru zareaguje tak gwałtownie. Nie podniósł na nią głosu, ale nie musiał
tego zrobić, żeby uznała jego reakcję za przesadzoną.
- Zachowuj się tak
dalej, a może tak właśnie zrobię.
Temari zacięła usta.
Nie zamierzała w ten sposób z nim rozmawiać.
- Nie oświadczam ci się
i nie próbuję cię zmusić, żebyś o moich rodzicach mówiła: teściowie. Próbuję
cię zaprosić do mojego domu na obiad, żebyś przynajmniej poznała moją matkę i
mogła powiedzieć „dzień dobry”, gdy ją kiedyś spotkasz na ulicy. Dla ciebie to
jest zbyt wiele?
Naprawdę był na nią
wściekły, a to się rzadko zdarzało. Najczęściej było odwrotnie. Temari nie
chciała zaogniać tej sytuacji, wiedząc, że on ma sporo racji w tym, co mówi i
nie pozwoli sobie wytłumaczyć, że przesadza.
Równocześnie nie mogła
mu tak po prostu pozwolić, żeby było tak, jak on chce. Dla samej zasady. Nawet
gdyby nie chodziło o to, że nie chciała, żeby ich związek znalazł się na tym
etapie, na którym we wszystko miesza się rodziców.
- Nie lubię, gdy ktoś
próbuje wywierać na mnie presję – powiedziała spokojnie.
- Presję? – powtórzył
Shikamaru. – Chwileczkę, bo nie nadążam za twoim tokiem myślenia. Spotykamy się
i to jest w porządku, zrezygnowałem z miejsc, w których bywałem, bo tobie
odpowiada inna muzyka i inne jedzenie. Papierosy ci przeszkadzały, więc poszły
w odstawkę. Ty nie potrafisz zmienić przyzwyczajeń nawet, gdy chodzi o zwykłą
sukienkę.
Temari nie rozumiała, o
co mu chodzi, zwłaszcza w tym ostatnim punkcie. Od kiedy interesują go
sukienki?
- Mniejsza z tym –
kontynuował. – Mogę to zrozumieć, że nie znosisz, kiedy ktoś próbuje na ciebie
wywierać presję. Ale że kiedy ja po pół roku umawiania się próbuję cię
nakłonić, żebyś zaczęła mnie traktować poważnie, ty odbierasz to jak zamach na
twoje prawo do samostanowienia, tego nie ogarniam.
Temari przymknęła oczy.
- Bo wywierasz presję –
powtórzyła z uporem. Co innego miała powiedzieć, że nie chce rozmawiać z jego
matką?
- Jak zawsze. Ktoś
mógłby pomyśleć, że jesteś terroryzowana – powiedział Shikamaru z kpiną w
głosie. Nie wywołało to w niej żadnej reakcji. – Więc zapytam cię tu i teraz:
czy ty kiedykolwiek zamierzasz poznać moich rodziców, którzy za kilka lat
powinni być twoimi teściami?
Temari spojrzała na
niego chłodno. Zaczynał zmierzać w stronę myśli, które nigdy nie powinny
powstać w jego głowie.
- Powinni? A to jakaś
odgórnie ustalona zasada? Bo ja nie planuję mieć żadnych teściów.
Shikamaru nie wydawał
się zaskoczony, że to powiedziała.
- To przynajmniej
znacznie rozjaśnia sytuację. Tylko wiesz, poza tym, że istniejesz ty i twoje
widzimisię, to co ty chcesz i czego sobie życzysz, i do czego ja bez przerwy
się stosuję, gdzieś tam z boku istnieją sobie także moi rodzice, którzy w
odległych planach mają synową, ba, gdzieś w następnym dziesięcioleciu nawet
wnuki.
Temari prychnęła. Nie
mogła uwierzyć, że rozmowa zeszła na śluby i dzieci.
- A ty co, od razu
chcesz ich uszczęśliwić wnukami? – zapytała pogardliwie.
Shikamaru pokręcił
głową. Zachowywał się znacznie spokojniej, jakby złość mu przeszła.
- Nie – powiedział. –
Teraz, od razu, chciałem sprawić przyjemność mojej mamie i tak jak prosiła,
zaprosić na obiad moją dziewczynę. Ale zapomniałem, że przecież nie mam
dziewczyny, a jedynie od czasu do czasu „randkę”. Na dzisiaj randka się
skończyła, więc idę do domu.
Temari zmarszczyła
brwi. Nie zdążyła otrząsnąć się z szoku, a on już zbierał się do wyjścia.
- Co? Chwileczkę,
zaczekaj, nie skończyłam z tobą rozmawiać.
Shikamaru odwrócił się
od drzwi.
- To rozmawiaj, nie
żartuj, że taka błaha rzecz przeszkodzi ci w realizacji twoich planów.
I zrobił najbardziej oburzającą
rzecz, jaką mógł. Po prostu bez pozwolenia wyszedł.
- Kankurou nie ma w
domu, możesz się czuć całkiem swobodnie – powiedział Gaara.
Ino, która do tej pory
zachowywała pozory onieśmielenia, położyła torebkę na stole i usiadła na
krześle. Gaara pomyślał z rozbawieniem, że szybko potrafi zmienić nastawienie
do obcego sobie miejsca.
Nie miał za złe, że rozgościła się w jego
kuchni. On, chociaż na ogół przestrzegał zasad etykiety gdy był czyimś gościem,
w domu Ino już od dawna zachowywał się prawie jak gospodarz. Głównie dlatego,
że w przeciwnym wypadku oboje byliby zdani na jej umiejętności kulinarne, a Ino
nie potrafiła nawet zaparzyć kawy. Od prawie trzech lat była zdana sama na
siebie, jednak zanim Gaara pojawił się w jej domu, prawdopodobnie jedynymi
sprzętami kuchennymi, z których umiała korzystać, były czajnik elektryczny,
mikrofalówka i zmywarka do naczyń.
- Szkoda, że go nie ma,
jest taki sympatyczny – odparła, jakby chciała coś zasugerować.
Gaara pomyślał, że
ciekawie byłoby zobaczyć wyraz jej twarzy, gdyby usłyszała, że Kankurou poszedł
do swojego chłopaka, i to na pewno nie po to, żeby piec ciastka, jak pewnie
można by oczekiwać sugerując się telewizyjnymi serialami dla nastolatek, w
których występują homoseksualiści. Jednak nie mógł odsłonić przed nią
prozaicznej prawdy, i to wcale nie dlatego, że nie chciał urazić jej ego, tak
czułego na komplementy.
- To dlaczego to jest
takie pilne? – zapytała z miną niewiniątka. – Nie idziesz jutro na spotkanie
towarzystwa wzajemnej adoracji, że musisz mi oddać wypracowania jeszcze dzisiaj?
Gaara nie odpowiedział
od razu na jej pytanie. Nie był pewien, w jaki sposób powinien z nią rozmawiać,
żeby wywołało to pożądany skutek. Zazwyczaj, kiedy chciał komuś przemówić do
rozsądku, odwoływał się do ambicji, ale w przypadku Ino to po prostu nie działało.
Położył na stole filiżanki
z herbatą. Potem wziął z parapetu kilka zadrukowanych kartek papieru, rzucił je
na stół i usiadł naprzeciwko dziewczyny z miną kata.
Ino wzięła kartki, ale
miała taki wyraz twarzy, jakby się bała, że papier jest pod napięciem.
Przekartkowała eseje bez większego zainteresowania.
- O – odezwała się, a
na jej twarzy nie było śladu po rzucającej się tak w oczy pewności siebie. –
Nie ma uwag.
Gaara jeszcze chwilę
temu był wściekły, ale zaczynała go bawić ta sytuacja. Ino w ogóle się nie połapała, w jaką grę została
wciągnięta. Nie zadała sobie najmniejszego trudu, by wypaść wiarygodnie.
- Nie mam uwag.
Gratuluję. Sam bym tego lepiej nie napisał.
Ino popatrzyła na niego
bardziej z paniką niż z niedowierzaniem. Jeszcze raz podniosła kartki ze stołu.
- To niemożliwe –
powiedziała i zaczęła czytać wypracowanie.
Tak jak sądził,
wcześniej nawet nie zajrzała do tego, co nazwała „swoją” pracą. Miał dowód,
powinien ją zgodnie z planem ochrzanić. Ale tego nie zrobił, bo sytuacja wcale
nie rozwinęła się tak, jak się spodziewał. Był pewien, że Ino zgodnie ze swoją
zwykłą strategią upierania się przy swoim nawet wtedy, gdy ewidentnie kłamała,
będzie go przekonywać, że to ona napisała te eseje. Gaara wtedy mógłby jej
okrutnie uświadomić, że pomyliła się we własnej ocenie i znalazła niewłaściwego
specjalistę od francuskiego, a jeśli to był ktoś komu zapłaciła to zwyczajnie
dała się oszukać, bo takich oczywistych błędów nie zrobiłaby nawet ona.
Jednak nie powiedział
tego. Ino wcale nie zachowała się tak, jak się tego spodziewał. Kiedy podniosła
głowę znad kartki z żałosnym wypracowaniem, którego trzy pierwsze zdania
zawierały cztery błędy, nie parzyła wzrokiem uczennicy przyłapanej na
oszukiwaniu. To był wzrok zwierzęcia zamkniętego w klatce, taki, którego nie
widział u niej od dawna.
- Jestem zupełnie pewna
– zaczęła mówić, chociaż ton jej głosu wskazywał na coś zupełnie innego, - że w
conditionnel present używamy końcówek imparfait, a nie… - urwała na widok
wyrazu jego twarzy.
- Tak, używamy
imparfait – powtórzył spokojnie. – Tak się składa, że znam treść, w
przeciwieństwie do ciebie.
Ino zmięła kartki i
popatrzyła na niego wyzywająco. Zupełnie zmienił się wyraz jej twarzy.
- Dobrze, to nie ja
napisałam, co z tego? Mówiłam ci, że nie mam czasu.
Gaara pomyślał, że to
była nadzwyczajna arogancja z jej strony.
- Wyobraź sobie, ja też
nie mam go zbyt wiele. A jednak musiałem poświęcić cenne pół godziny na to,
żeby przeczytać te bzdury napisane na odczepnego, na dodatek nie przez ciebie.
Miał ochotę powiedzieć
jej wiele niemiłych rzeczy, bo nie znosił, gdy ktoś nie miał szacunku dla
cudzej pracy. Ale zamilkł.
Sytuacja była tak
absurdalna, że trudno było znaleźć odpowiednie słowa komentarza. Zresztą, po co
miał ją atakować, skoro i tak nie odniosłoby to skutku.
W gruncie rzeczy, to
dla własnej osoby powinien zachować najostrzejszą krytykę. To on kolejny raz
odkładał inne rzeczy po to, żeby tłumaczyć coś dziewczynie, która po prostu nie
miała ochoty się uczyć. Gdyby zamiast tego poświęcał czas na płatne
korepetycje, jego zamiłowanie do francuskiego przynajmniej przyniosłoby mu
wymierne korzyści materialne. I nie musiałby się wściekać, że pracuje z
ignorantami.
Gaara nie po raz
pierwszy zadawał sobie pytanie, po co właściwie traci czas z Ino. To już wykraczało
poza granice zdrowego rozsądku - jej interwencje w związek Temari z Shikamaru
na dłuższą metę miały szansę przynieść więcej szkody niż pożytku. Chociaż
trzeba było przyznać, że niechcący parę razy uratowała sytuację właściwym
komentarzem. Temari była mniej uparta, gdy jej się uświadamiało, że może mieć
konkurencję.
Gaara pierwszy raz
spotkał Ino parę lat temu na koncercie, krótko po tym jak on i Temari
przenieśli się do Tokio. Gdyby nie to, że Ino ostatecznie została wywieziona
stamtąd karetką, w ogóle by jej nie zapamiętał. Byłoby nadużyciem stwierdzić,
że obchodziła go jakaś dziewczyna, która prawie zaćpała się na imprezie. To nie
był pierwszy taki przypadek, a one wszystkie były do siebie podobne. Jej
zachowanie w szkole potwierdzało, że właściwie ją ocenił. Spotkał w życiu wiele
takich nastolatek, które miały problemy ze sobą, bo wyniosły z domu niewłaściwe
wzorce. Nie miały żadnego oparcia w rodzicach, więc szukały go u fałszywych
przyjaciół.
Prędzej czy później
kupowały dragi, raz z przypadku, potem z nudów, potem wracały, bo nie miały już
innego wyjścia. Gaary żadna z nich nigdy nie zainteresowała i nigdy nie
przyszło mu do głowy, żeby którejś pomóc. Ino z jego punktu widzenia była
dokładnie taka sama, zaciekawiło go w niej tylko to, że jak na taką przeciętną
dziewczynę wyjątkowo skutecznie, i to wbrew zamiarom, udało jej się doprowadzić
Tayuyę do szewskiej pasji.
Właściwie nie powinno go to ciekawić, bo Tayuya nie
była specjalnie skomplikowaną osobą. Łatwo było rozszyfrować, co kieruje jej
postępowaniem. Z punktu widzenia Gaary była irytującą ćpunką, która myśli, że
się wyróżnia. Miała wyjątkowo rozbuchane ego i wydawało jej się, że żaden
facet, któremu poświęciła choć trochę uwagi, nie może spojrzeć na inną w jej
obecności. Było więc zrozumiałe, że wściekła się, gdy Sakon nie tylko spojrzał
na inną dziewczynę, ale wręcz się za nią uganiał. Tylko, że to nie był
dostateczny powód, żeby ryzykować wyrok za morderstwo.
Było wystarczająco dużo
świadków na to, że prawie siłą wepchnęła Ino narkotyki, znalazłoby się nawet
kilku, którzy dobrze wiedzieli, co to była za mieszanka, i gdyby wszystko
poszło tak, jak Tayuya to sobie zaplanowała, nie wyszłaby z więzienia do końca
życia. Miała tylko tyle szczęścia, że Ino jednak przeżyła i próbowała zatuszować
tę sprawę, więc przedstawiła policji niewiarygodną bajeczkę, żeby nie przyglądali się sprawie.
Tayuya nie zrobiłaby
tak głupiej rzeczy z powodu chłopaka, było więc oczywiste, że popchnęło ją do
tego przekonanie, że dziewczyna zagraża jej w inny sposób. Bardziej zasadniczy.
Była tak zaburzona, że uważała siebie za kogoś wyjątkowego, i mogła chcieć
usunąć kogoś, kogo w swoim pokręconym umyśle postrzegała jako konkurencję.
Jakiś czas później stało się oczywiste, że ta „wyjątkowość”, którą Tayuya sobie
wmówiła, to zwykłe dążenie do autodestrukcji. Tayuya przedstawiała się dość
prymitywnie ze swoimi próbami samobójczymi, którymi próbowała podrasować własny
wizerunek. Ino była bardziej subtelna, nie cięła się, tylko igrała z
niebezpiecznym towarzystwem i czekała, co z tego wyniknie. Jednak zamiast
wyciągnąć jakieś wnioski z narkotykowego ekscesu, po pewnym czasie znowu
zaczęła zadawać się z Tayuyą, i widać odnajdywała się w tym towarzystwie, dopóki
ktoś nie umarł na jej oczach.
Gaara nawet nie
zauważył, kiedy zwykła ciekawość, jaką Ino jest osobą, zamieniła się w osobistą
chęć przebywania w jej towarzystwie. Zresztą, prawda o niej okazała się dużo
bardziej prozaiczna niż myślał. Nawet nie musiał specjalnie zagłębiać się w
podręczniki do psychologii, żeby zrozumieć przyczyny jej niegdysiejszego
pokręconego zachowania. Ale teraz to było zupełnie co innego.
Wzięła to, co zostało z
nieszczęsnego zadania, i wyrzuciła do kosza na śmieci.
- Nie wiem, po co
właściwie kazałeś mi pisać te głupie eseje, skoro to tylko „formalność”. Z
własnej woli wyrwałeś sobie kolejne pół godziny z życia na bzdury. Ale w końcu
się mnie pozbyłeś, wywiązałeś się ze swojej części umowy, więc powinieneś być
zadowolony.
Wyszła z kuchni i
pewnie trzasnęłaby drzwiami, gdyby nie były przesuwane. Jej postępowanie było
idiotyczne. Gaara niewiele myśląc wybiegł za nią do przedpokoju i złapał ją za
rękę.
- To znaczy, że nie
chcesz zdać egzaminu ustnego?
Ino przymrużyła oczy.
- Co?
- To ta część, w której
słuchasz i mówisz – doprecyzował Gaara zniecierpliwiony. – Po francusku. Ale ty
pewnie założyłaś, że wystarczy ci język migowy.
Dopiero teraz dotarł do
niej sens tych słów. Przymknęła oczy i oparła się plecami o ścianę.
- No, tak –
powiedziała. – Ale nie znam migowego.
- A to niespodzianka –
skomentował Gaara.
Nadal nie uwolnił z uścisku nadgarstka Ino, chociaż powinien. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, przysunął się
bliżej. Kiedy Ino otworzyła oczy, patrzyła wprost na niego. Dopiero teraz
zauważył, że jej tęczówki tak właściwie nie są niebieskie, ich barwa wpada w
zieleń.
W tym momencie drzwi
się otworzyły i Temari weszła do mieszkania.
- Jeśli już musicie się
gzić, nie możecie tego robić gdzieś indziej?
Ja też tu mieszkam, szanujmy się nawzajem – rzuciła opryskliwie.
Gaara zlekceważył jej
słowa. Cofnął się do przeciwległego końca przedpokoju. Ino się nie poruszyła, zastygła
w miejscu jak wmurowana. Temari stała obok i wyglądało na to, że zabrakło jej
cynicznych odzywek, bo milczała.
- Randka się nie udała?
– zapytał Gaara od niechcenia.
Temari zmierzyła go
chłodnym spojrzeniem. Chyba zaczynała odnajdywać się w sytuacji, ale nie
zdążyła nic powiedzieć, bo Ino się odezwała. Nie była to rozbudowana wypowiedź.
- Wychodzę. Na razie –
oświadczyła w przestrzeń. Temari się odsunęła od drzwi i pozwoliła jej przejść,
ale kiedy Gaara do niej podszedł, zagrodziła mu drogę.
- Mogę zapytać, co ty
właściwie wyprawiasz?
- Nie możesz, nie
pytaj. Zajmij się sobą – odparł automatycznie i odepchnął rękę, którą
zagradzała mu wyjście. Nie omieszkał zamknąć za sobą drzwi. Ino czekała na
windę. Spojrzała na niego, ale nie wiedział, co jej powiedzieć. Nie lubił, gdy
coś mu się wymykało spod kontroli, a to była taka właśnie sytuacja. Żałował, że
w ogóle ją zatrzymał, gdy chciała wyjść.
- Może wejdziesz do środka?
– zapytał, bo to było jedyne, co przyszło mu na myśl.
- Dzięki, dopiero
wyszłam. I jak widać czeka na mnie winda. Trafię do domu.
Nie trzeba było
nadzwyczajnej przenikliwości, by zauważyć, że jest wściekła.
Uwagi:
Shinjuku, Minato – 2 z
23 dzielnic (okręgów specjalnych) w Tokio
Kyabakura – kluby
popularne w Japonii, do których chodzą mężczyźni, płacąc nie za ilość alkoholu,
tylko za godzinę. Hostessy dotrzymują gościom towarzystwa, a ich zadaniem jest
zachęcanie mężczyzn do jak najdłuższego przebywania w klubie (hojność klientów
ma przełożenie na zarobek obsługujących je hostess, w jednej powieści
wyczytałam, że dziewczyny w takich klubach są ustawione w pewnej hierarchii,
toczy się rywalizacja o bycie „pierwszą” w klubie, a pozycję taką osiąga ta
hostessa, której klienci zostawiają najwięcej pieniędzy). W klubach tych nie
świadczy się usług seksualnych. Istnieje ich odpowiednik dla klienteli
żeńskiej, czyli host kluby, w których pracują chłopcy (hości).
Chyba mam jakiegoś skilla do wyczuwania nowych rozdziałów, zawsze kiedy sprawdzam jest coś ciekawego :)
OdpowiedzUsuńTemari ma chyba problemy z zaangażowaniem, mogłaby się złamać i pójść na ten obiad.
Tajne schadzki na korepetycje z francuskiego to jest coś. Rozmowy pomiędzy Gaarą a Ino ogólnie mnie powalają. Zresztą jestem ciekawa co pomyślała sobie Temari gdy złapała rywalkę z własnym bratem. Nici z sekretu.
Powodzenia i weny życzę, i oczywiście czekam na next.
Mam nadzieję, że w trzeciej serii te błędy z literką "i' znikną. Poniekąd rozumiem, iż te rozdziały były pisane dawno, więc trudno Tobie je po prostu wychwycić z przyzwyczajenia. Jednak i tak to rzuca się w oczy, reszta jest naprawdę spoko. :D
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem rozzłoszczenie się Shikamaru na Temari. Z tego co wywnioskowałam, Nara stara się dla blondynki, odrzuca nawet swoje przyzwyczajenia i je dla niej specjalnie zmienia. A ona? Brak mi słów. :( Zawiodłam się na naszej Temci, oj zawiodłam. Nawet na głupi obiadek, żeby powiedzieć rodzicom Shiki, nie ma zamiaru przyjść.
Rozmowy na linii Garaa-Ino są śmieszne!xD Blondynka z tym "Nie ma uwag" po prostu mnie rozwaliła. To tak jakby Gaara miał wstawić jej jedynkę do dziennika, no bo nie ma uwag lub coś w tym stylu.
Marzę o walce Sakura vs Hinata vs Sasuke vs Naruto! O!~ Byłoby to nawet ciekawe starcie. No i chciałabym, żeby Kiba się odpier*olił od Hinaty. Ma Hanabi albo chociażby TenTen.xD Albo niech chociaż Uzumaki pozna ojca i matkę Neji'ego. A Sasek musi być z Sakurą. Mam powody, żeby byli razem! No ten teges... Jeśli się nie spikną przepadnie moja ulubiona postać żeńska z Nowego pokolenia Naruto - Sarada.xD Ale zaraz, to nie ten fick. Oni raczej nie będą tu robili sobie dzieci, co nie? ^^ Mój błąd. Na tym zakończę swój komentarz, ponieważ wymyślę zaraz coś totalnie absurdalnego, a tego bym nie chciała.
Pozdrawiam Lavana Zoro :)
Nominowałam cię do LA więcej informacji tutaj: http://akatsuki-arissa.blogspot.com/2015/05/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńSorka za spanik
OdpowiedzUsuńPiszesz opowiadanie anime/manga którego tematyką jest Naruto? Zgłoś się do naszego nowego spisu ---> http://szafa-blogow-naruto.blogspot.com
Masz tak wiele fajnych pomysłów, że Cię podziwiam! :D Oczywiście Gaara i Ino królują. Musze sobie pospisywać te ich dialogi, są zabójcze! Temari to typowa kobieta, mam wrażenie jak bym czytała nie o niej tylko o sobie :P Świetna robota ;)
OdpowiedzUsuń