Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba.
Sakura doskonale
pamiętała, że w gimnazjum Karui nie omijała żadnej okazji, żeby zrobić na
innych wrażenie, ale to, co zorganizowała teraz przerosło jej oczekiwania.
Impreza odbywała się w klubie, jak się okazało w całości wynajętym na ten
wieczór, a sądząc po liczbie osób, zaproszenia musiała dostać połowa szkoły. Ze
znaczną większością Karui nigdy nie rozmawiała, przynajmniej przed końcem nauki
w gimnazjum.
Było oczywiste, że
dziewczyną kierowała chęć pokazania wszystkim dookoła, ile osiągnęła, skoro
może lekką ręką wydać krocie na zorganizowanie imprezy dla niemal całkowicie
obcych jej ludzi. Sakura pomyślała, że to bardzo prymitywna forma okazania
wyższości, ale nie żałowała, że zdecydowała się jednak przyjść. Ciekawie było
zobaczyć dawnych znajomych - większość z nich kojarzyła z imion, ale nie
wiedziała oczywiście, co teraz robią. Trudno byłoby nawiązać z kimś rozmowę w
tym tłumie ludzi. Postanowiła poszukać Naruto, ale okazało się to niemożliwe
bez skorzystania z telefonu.
- Gdzie jesteś?
- W bocznej sali, na
lewo od baru. Wszyscy tutaj są. Przyjść po ciebie?
- Nie, lepiej się
stamtąd nie ruszaj, bo nigdy się nie znajdziemy. Zaraz będę.
Jak się okazało, Naruto
słowem „wszyscy” określił ludzi z gimnazjum, z którymi chodzili teraz do klasy:
Choujiego, Shikamaru, Hinate i Sasuke. Shikamaru przyszedł z Temari i teraz we
trójkę z Choujim siedzieli przy stoliku. Sasuke był w towarzystwie Tayuyi,
dlatego Sakura stłumiła chęć podejścia do niego, jak tylko go zobaczyła.
Hinata
rozmawiała z Naruto, co Sakurze bardzo się nie podobało. Ta dwójka przez
ostatnie pół roku konsekwentnie się unikała, ale w wakacje to się zmieniło, bo podczas
spotkań klasowych w „Tajemniczym ogrodzie” zaczęli się traktować z mniejszą
rezerwą. Sakura wolałaby, żeby sytuacja była taka jak wcześniej, bo nie
chciała, żeby Naruto znowu zaczął się spotykać z Hinatą. Postanowiła pokazać
jej, gdzie jest jej miejsce w szeregu, ale jeszcze nie wymyśliła wystarczająco
dobitnego sposobu.
- Cześć – powiedziała,
podchodząc do nich. - Wybaczcie spóźnienie, ale… no cóż, tak wyszło.
Naruto spojrzał na
zegarek.
- Czterdzieści minut –
zauważył. – Załatwiłaś chociaż to, co miałaś do załatwienia?
Sakura wzruszyła
ramionami.
- A wygląda na to?
Myślałam, że Ino zmieni zdanie, bez niej ta impreza będzie nudna – stwierdziła.
– Chociaż widzę, że jest przynajmniej dużo piwa i znośna muzyka – z głośników
właśnie zaczął rozbrzmiewać jeden z lepszych jej zdaniem utworów Miyaviego. – A
jednak tu jest niesamowicie drętwo – rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Mnie się podoba –
powiedziała Hinata, co było dość nieoczekiwane, ponieważ rzadko się odzywała,
jeśli ktoś jej wcześniej nie zapytał o zdanie. – To znaczy… Jak ty sobie
wyobrażasz ciekawą imprezę? Na początku ktoś powinien się upić i wywołać
awanturę?
Sakura nie za bardzo
wiedziała, co odpowiedzieć. Może Hinata po prostu chciała ją rozdrażnić. Obie
ostatnio działały sobie nawzajem na nerwy.
Mimo głośnej muzyki, do
uszu Sakury dobiegł dźwięk obijających się o siebie bransoletek. Sakura
wiedziała, kto do niej podszedł, jeszcze zanim się obejrzała. Tuż obok niej
stała wysoka dziewczyna o ciemnej karnacji, ubrana w zielone sari.
- Witaj - powiedziała,
uśmiechając się promiennie. – Cieszę się, że w końcu cię… was znalazłam –
rozejrzała się dookoła. – Jak wam się podoba?
Sakura miała udzielić
jakiejś złośliwej odpowiedzi, ale nie zdążyła.
- Bardzo ładny…
tradycyjny strój indyjski. Jak to się nazywa? Nieważne, bardzo ci w nim ładnie,
ten teges.
Sakura spojrzała na
Naruto z najwyższym stopniem irytacji na twarzy.
- Jesteś zbyt miły.
Dziękuję bardzo – odparła Karui. Uwagi Sakury nie uszedł ani ton jej głosu, ani
spojrzenie. Dziewczyna bezczelnie kokietowała Naruto. A on to kupował.
O nie, tego nie będzie
tolerowała. Hinata to jedno. Ale już towarzystwa tej próżnej panienki nie musi znosić.
- To wyraz tęsknoty za
ojczystymi stronami? Jak niespodziewanie, ja sądziłam, że będziesz chciała kłuć
w oczy ciuchami od Gucciego.
Karui przymrużyła oczy.
- Dlaczego akurat… A,
słyszałaś już o moim małym sukcesie? – zapytała. Z twarzy Sakury z łatwością
można było wyczytać, że nie rozumie pytania. Wybrała pierwszą znaną firmę,
która przyszła jej do głowy. – Tak, będę na pokazie Gucciego w przyszłym
miesiącu, ale jeszcze chyba nikomu o tym nie mówiłam, więc… skąd wiesz?
Sakura przewróciła oczami.
Spojrzała znacząco na Hinatę, ale ona zdawała się nie dostrzegać tego sygnału.
- Nieważne. Gdzie jest
Ino? - Karui nagle zmieniła temat.
Sakura wzruszyła
ramionami.
- Chyba uznała twoją
imprezę za zbyt mało interesującą – odparła sarkastycznie.
- Chyba? Nie
przyjaźnicie się już?
- A co ci do tego?
Uprzejmy uśmiech spełzł Hindusce z twarzy. Zawsze była dość wybuchowa, i tak dość długo pełniła rolę
sympatycznej gospodyni.
- Nieważne, widzę, że i
tak z tobą się nie dogadam. Założyłam,
że nic się u ciebie nie zmieniło. Takie sprawiasz pozory. Od pięciu lat ten sam
kolor włosów, chociaż róż naprawdę jest dla ciebie niekorzystny. Miło się
gawędziło. Na razie.
Sakura popatrzyła na
Naruto.
- Od kiedy jesteś takim
amatorem damskiej mody – ofuknęła go.
Chłopak poparzył na nią
z zakłopotaniem.
- Wiesz, że przy barze
mają ramen? Zapraszam.
- Przepraszam za ten
telefon w ostatniej chwili. Ale byłam niedaleko, więc pomyślałam… Przyszłam nie
w porę?
Gaara spojrzał na zegar
wiszący nad drzwiami w przedpokoju. Dochodziła dwudziesta. Ino sądziła, że jak
na sobotę nie jest to zbyt późna godzina na wizytę. Ale Gaara wydawał się
więcej niż zaskoczony.
- Nie, pora jest tak
dobra jak każda inna, tylko… A. Rozumiem – zmienił nagle ton głosu, jakby
przyszła mu do głowy jakaś genialna myśl.
- Że?
- Temari jest na
imprezie. A ty zakładasz, że to tak ważne wydarzenie, iż nie ma mowy, żeby
nagle się tu pojawiła, więc zrezygnowałaś z reguł konspiracji.
Ino przymrużyła oczy.
Nie lubiła utajonych złośliwości komentujących jej głupiutkie podobno
zachowanie, których musiała wysłuchiwać na każdym kroku.
- To odważne z twojej
strony. I nierozsądne – ocenił chłopak.
- Jak ci przeszkadza
moje towarzystwo, to po prostu powiedz – mruknęła blondynka, nagle
niezadowolona.
Gaara wykonał przeczący
ruch głową, ale zanim wyjaśnił, o co mu chodzi, drzwi na końcu korytarza
otworzyły się i pojawił się w nich postawny, dwudziestokilkuletni chłopak.
- Będziesz podejmować
gościa tutaj, czy może jednak wejdziecie trochę dalej? Właśnie idę robić
herbatę, więc jakaś deklaracja by się przydała. Przepraszam, nie przedstawiłem
się – zreflektował się, gdy podszedł bliżej. – Jestem Sabaku Kankurou, bardzo
miło mi cię poznać – powiedział szarmancko, całując jej dłoń. – Co cię sprowadza
na ziemię, piękna panienko? Jesteś koleżanką mojej siostry? Czy Gaary?
Ino przez chwilę
patrzyła na niego jak na kosmitę. Potem zerknęła na Gaare, który z niezwykłym
zainteresowaniem patrzył w sufit.
- Hm… Obojga, jak sądzę
– wymamrotała blondynka niepewnie. Gdy się tu wybierała, jakoś umknęła jej
myśl, że szatańskie rodzeństwo ma brata. Sądząc po wyglądzie i zachowaniu,
musiał być adoptowany. – Ja mam tylko coś do odebrania… Zaraz idę.
- Nie żartuj. Idę robić
herbatę. Zaprosisz koleżankę do środka, czy będziesz tak stał jak słup soli? –
spojrzał na Gaarę. Ino była w szoku, że ktoś może się do niego odezwać tym
tonem. Kankurou już zniknął w drzwiach po przeciwnej stronie korytarza.
- Wyświadcz mi
przysługę i wypij chociaż tę herbatę. Wejdź – odezwał się Gaara z zakłopotanym
wyrazem twarzy.
Ino była nawet
zadowolona z takiego obrotu spraw, poznanie najstarszego z rodzeństwa mogło być
ciekawym doświadczeniem. Zdjęła buty i weszła za Gaarą do pokoju. Zupełnie nie
przejmując się konwenansami, rozejrzała się.
- To dziwne. Jak tutaj
jest, hm… - zarejestrowała badawcze spojrzenie, które rzucił jej Gaara –
utylitarnie – miała powiedzieć „normalnie”, ale powstrzymała się w ostatniej
chwili. Biurko, krzesło, łóżko, parę szafek i wielkie kredensy wypełnione
książkami. Jasna farba na ścianach. Nie było nawet telewizora. Tylko plakat
„The Gazette” i wieża stereo wskazywały, że mieszka w tym pokoju nastolatek.
- Spodziewałaś się czarnych mebli? Odwróconych
krzyży? Wypchanych zwierząt? – zapytał Gaara kąśliwie.
Ino popatrzyła na niego
ze zgorszeniem i usiadła na krześle, nawet nie pytając o pozwolenie. Gaara
podszedł i wyjął z szuflady tekturową teczkę. Usiadł na łóżku i wyjął z niej
kilka kartek papieru.
- Jestem w szoku, że
tak się niecierpliwisz, żeby poznać własne wyniki. Może jest dla ciebie
nadzieja – powiedział, podając jej test z gramatyki i wypracowanie. – Świetnie
ci poszło.
Ino przejrzała kartki.
Na każdej było z boku kilka uwag naniesionych wyraźnym, równym pismem.
Dziewczyna najpierw pomyślała, że Gaara sobie z niej kpi, skoro znów jest tyle
poprawek, ale notatek nie było jednak zbyt dużo i nie dotyczyły błędów. Gaara
miał zwyczaj zaznaczać własne sugestie „lepszych” sformułowań albo dodatkowe
uwagi do zadań z gramatyki, jeśli nie podobał mu się choćby najdrobniejszy
szczegół.
Ino nie powiedziała, że
na poznanie wyników swojej pracy mogłaby zaczekać do poniedziałku i nie
kosztowałoby jej to żadnego stresu. Była zbyt dumna ze swojego osiągnięcia, by
teraz umniejszyć je brakiem zaangażowania.
Właściwie przyszła do
Gaary dlatego, że miała do tego pretekst, a nudziło jej się w domu i chciała
dyskretnie pogadać z nim o Shikamaru. Temari mogła tego nie zauważyć, ale
wczoraj rozegrała się potyczka między dwoma przypuszczalnie najważniejszymi
facetami w jej życiu. Bezwzględne zwycięstwo Gaary nie zakończyło gry, raczej
dopiero ją zainicjowało. Ino uważała, że na jej oczach rozpoczęła się bardzo
interesująca rywalizacja, nie wiedziała tylko, czy jej uczestnicy już zdali
sobie z tego sprawę.
Dzięki odpowiedniemu poprowadzeniu rozmowy mogła stwierdzić,
co Gaara o tym myśli. Znając Shikamaru, podejdzie do sprawy ambicjonalnie.
Jeśli jeszcze nie zauważył, że wczoraj przegrał na wszystkich możliwych polach,
należało mu to uświadomić. I zasugerować Gaarze, że Shikamaru za wszelką cenę
będzie chciał z nim teraz wygrać. Ino była przekonana, że żaden z nich nie
pozwoli sobie na porażkę, ale najpewniej to Gaara wyjdzie zwycięsko, a
Shikamaru będzie urażony. Taki przebieg wydarzeń byłby bardzo po jej myśli.
Ale z Gaarą należało
rozmawiać bardzo ostrożnie. Gdyby się domyślił, jakie są jej intencje, zrobiłby
wszystko, żeby popsuć jej plany.
- Jak ci się podoba mój
brat? – odezwał się chłopak, kiedy odłożyła kartki.
Ino musiała skierować
swoje myśli na inny tor.
- Bardzo przystojny i
bardzo uprzejmy. Zupełnie niepodobny do ciebie – odparła.
- Ale dużo mówi –
odparł Gaara znacząco.
Ino popatrzyła na niego
ze zdziwieniem.
- A to mówisz a propo…
Ach. Spoko – machnęła lekceważąco ręką. – Wczoraj powiedziałam Temari o
korepetycjach.
Miała satysfakcję, bo
Gaara wyglądał na zdezorientowanego.
- Powiedziałaś?
- Tak – przytaknęła. –
Tak po prostu.
- A co z twoim planem
zrobienia na Narze wrażenia przez niespodziewany przebłysk geniuszu na
egzaminie z francuskiego? – zapytał Gaara sarkastycznie.
Ino przymrużyła oczy.
Znowu te jego uwagi, tym bardziej irytujące, że w dziewięćdziesięciu procentach
celne.
- Nie miałam takiego
planu – w dziewięćdziesięciu procentach skłamała. – Po prostu nie chcę
eksponować faktu, że jestem aż takim niedoukiem. Nie oczekuję, że to zrozumiesz,
geniusze nie mają takich problemów.
Gaara nie odniósł się
do tych słów.
- Nadal nie wiem,
dlaczego nagle zmieniłaś zdanie.
- Tak jakoś wyszło –
przewróciła oczami na widok jego miny. – Sprawiała wrażenie, jakby sądziła, że
usiłuję cię uwieść, więc z dwojga złego…
- Kto by pomyślał, że
aż tak boisz się Temari, że nie przyszło ci do głowy jakieś sprytne kłamstwo na
poczekaniu.
Ino posłała mu znaczące
spojrzenie.
- Zaczynasz mnie
wkurzać. Nie boję się Temari.
- Nie w bezpośrednim
sensie. Mam na myśli to, że Temari ma nad tobą pewną subtelną przewagę. Jeśli to
zauważyłaś, tym lepiej dla ciebie.
Ino przymrużyła oczy.
Zupełnie nie wiedziała, o co mu chodzi. On o tym wiedział. I to ją podwójnie
irytowało.
- Temari rozmawia z
Narą znacznie więcej niż ty, i ma na niego większy wpływ. Więc oczywiście może
mu powiedzieć różne rzeczy na twój temat, i zostanie potraktowana poważnie.
Odwrotna sytuacja…
Ino nawet nie słuchała,
co więcej chłopak ma do powiedzenia.
- Nie rozśmieszaj mnie.
Miałoby mnie to przerazić, że powiedziałaby mu, że staram się ciebie wyrwać?
- To nie byłby problem?
– zapytał Gaara, zapewne zadowolony z własnej przenikliwości. Był
przyzwyczajony do myśli, że zawsze ma rację. Ino z kolei nie lubiła mu racji
przyznawać, na ogół była do tego zmuszona, ale tym razem się mylił i nie
zamierzała zmarnować okazji, by mu dopiec.
- Nie. Szkoda, że
wcześniej nie pomyślałam o tej ciekawej możliwości. Jak najbardziej mogłaby mu
powiedzieć o swoich absurdalnych pomysłach. Odrobina zazdrości mu nie
zaszkodzi.
Gaara miał zafrapowaną
minę.
- Twoim zdaniem byłby
zazdrosny – powiedział powoli.
Ino skinęła głową.
- Tak – potwierdziła.
Właściwie nie była to prawda, ale nie mogła przepuścić okazji, by wprawić
chłopaka w konsternację. Przekonanie o własnej nieomylności czyniło z niego
jednostkę społecznie nieprzystosowaną.
- Gratuluję optymizmu.
Współczuję przyszłych rozczarowań – skwitował Gaara, zgodnie z oczekiwaniami
niezadowolony.
W tym momencie ktoś
zapukał do drzwi – aż trzy razy, i to ze znacznymi przerwami, co Ino uznała za
ostentacyjne. Kankurou przyniósł herbatę i ciastka.
Gaara wydawał się
zażenowany zachowaniem brata i w dość wyraźny sposób dał mu do zrozumienia, że
jego obecność jest zbędna, ale chłopak w ogóle się nie przejął. Ino była trochę
zaskoczona zainteresowaniem wobec jej
osoby, ale przyjemnie rozmawiało się z Kankurou. Wydawał się sympatyczny i
otwarty, zupełnie inny niż jego rodzeństwo.
- Wy na pewno macie
tych samych rodziców? – zapytała złośliwie Gaarę, kiedy Kankurou wyszedł z
pokoju.
- Na to wskazują nasze
metryki – skomentował chłopak od niechcenia. – Zmusił cię, żebyś została dłużej
niż zamierzałaś, przepraszam. Odprowadzę cię do domu.
- Uważam, że twój brat
jest bardzo miły – odparła.
- Miły – powtórzył
chłopak. – Świetnie. To znaczy, że nie wzięłaś na poważnie jego zachowania. Nie
rób tego. Nie jesteś jedyną dziewczyną, którą podrywał w tym tygodniu… A nawet
dzisiaj, przypuszczalnie.
- Wydaje mi się, że on
jest po prostu dobrze wychowany – stwierdziła Ino. – No wiesz, kindersztuba,
dżentelmen? Te słowa chyba są ci znane, w teorii?
Gaara nie odpowiedział na
tę prowokacyjną uwagę. Wziął z kredensu jakąś kartkę i podał jej.
- Zejdź na ziemię –
powiedział. – I weź się do pracy. To tematy esejów, do napisania na sobotę.
Ino przemknęła po kartce
wzrokiem.
- Żartujesz? To za
dużo.
Gaara potrząsnął głową.
- Wcale nie, nie
zaniżaj swoich możliwości. Jeszcze ten raz możesz się przemęczyć. To i tak
tylko formalność.
Ino poparzyła na niego
podejrzliwie.
- Nie rozumiem.
- Świetnie sobie radzisz. Nie ma sensu dłużej
tego wałkować. Więc napisz teraz coś ambitniejszego, żebym mógł z czystym
sumieniem pogratulować ci owocnej pracy i życzyć powodzenia na egzaminie.
Sakura wydawała się z
jakiegoś powodu niezadowolona, a zresztą obie z Hinatą zachowywały się dziwnie.
Nie skusiły się na ramen. Naruto pomęczył się trochę w ich towarzystwie, ale
ostatecznie sam poszedł do baru. Jednak nie dane mu było w samotności
kontemplować smak makaronu, bo obok usiadła Karui i zamówiła miso.
- Sakura wstała dzisiaj
lewą nogą, co? – odezwała się mimochodem.
Naruto spojrzał na
dziewczynę z pewnym zaskoczeniem. Było dość podejrzane, że nagle chciała z nim
rozmawiać, a ponieważ najwidoczniej miała z dziewczynami na pieńku, wolał
zachować ostrożność.
- Nie wiem, nie śpię z
nią – dopiero po rozbawionej minie Karui zorientował się, że w jego słowach
można było dopatrywać się podtekstu. – A ty nie powinnaś błyszczeć towarzysko,
opowiadać zazdrosnym nastolatkom o niespodziewanej karierze modelki? Na pewno
znalazłoby się sporo osób, które chciałyby posłuchać.
Induska wzruszyła
ramionami.
- Wolę ramen –
powiedziała swobodnie. Po chwili zastanowienia dodała: - I nie dla wszystkich
niespodziewanej. Wiesz, Uzumaki, wielka szkoda, że twoja kumpela jest taka
zawistna, bo naprawdę myślałam, że po takim czasie mogłybyśmy spokojnie
pogadać.
Naruto nic nie
odpowiedział. Nie zamierzał się wtrącać nieproszony. Chciał się z powrotem zabrać
za jedzenie, ale kątem oka dostrzegł, że dziewczyna przygląda mu się
wyczekująco. Odwrócił się w jej stronę.
- A ty uważasz, że to
niemożliwe, żeby Sakura chciała ze mną pogadać? – zapytała Karui, ośmielona.
- Gdybym mógł
odpowiedziałbym na to pytanie, ale nie licz na mnie, nawet nie wiem o co chodzi,
ten teges – odparł zgodnie z prawdą. Przyczyny konfliktu nie interesowały go
nawet w najmniejszym stopniu. Dziewczyny zwykle kierują się takimi motywami, których
zwykły śmiertelnik by nie zrozumiał.
Karui skinęła ze
zrozumieniem głową.
- Rozumiem, dzięki za
dobre chęci – powiedziała. - Chociaż, wiesz, jeśli mógłbyś mi pomóc byłabym bardzo
zobowiązana.
Naruto uniósł brwi.
Dziewczyna najpierw dziękuje za nic, potem o coś prosi. Każdy domyśliłby się,
że próbuje wziąć go pod włos. Powłóczyste spojrzenie i odsłonięte ramiona
rozpraszały trochę jego uwagę, ale nie odebrały umiejętności logicznego
myślenia.
- W jaki konkretnie
sposób, ten teges? – odezwał się podejrzliwie.
- Masz aktualny numer
telefonu do Ino? – zapytała wprost. Był zdumiony jej prostolinijnością. Zbyt
oczywiste było, o co jej chodzi. I dziwne, że nie przyszło jej do głowy, że po
prostu nie powinna go o to pytać. Ale on też był bezpośredni i nie zamierzał
niczego owijać w bawełnę.
- Mam, ale nie podam ci
go – odpowiedział. – Jeszcze mnie nie popieprzyło. – Ino to jeszcze nic, Sakura
powyrywałaby mu wszystkie włosy z głowy.
Karui przymrużyła oczy
ze złością, ale uśmiechnęła się wymuszenie.
- Jakie ty masz powody,
żeby mnie nie lubić?
Naruto potrząsnął
głową.
- Nie traktuj tego
osobiście. Po prostu nie rozdaję ludziom cudzych numerów. To chyba zrozumiałe.
Karui przymknęła
powieki na parę sekund.
- To co ja mam teraz
zrobić? – zadała pytanie w przestrzeń.
Zachowywała się jakby
jej na tym zależało, a Naruto zrobiło się głupio, że zachowuje się jak gbur.
- A po co ty chcesz jej
numer?
Dziewczyna popatrzyła
na niego ze zniecierpliwieniem.
- Jak ci się wydaje?
Żeby z nią pogadać.
- O czym?
Karui poparzyła na niego jak na natręta.
- A co cię to… -
przerwała w pół zdania i wzruszyła ramionami. – Jestem jej coś winna. Nie
zrozumiałbyś.
Naruto uniósł brwi.
- Jej? Ciekawe, ten
teges.
Karui zmierzyła go
krytycznym spojrzeniem.
- Tak. Jej… Sobie… Moja
instruktorka jogi uważa, że powinnam odzyskać harmonię poprzez ułożenie sobie
wewnętrznych spraw. Pomyślałam, że zacznę od zewnątrz, tak by było… - zawahała
się przez chwilę. – Nie wiem, dlaczego właściwie ci to mówię.
Naruto patrzył na nią
badawczo. Czuł się bezużyteczny. Nie lubił być bezużyteczny. A jego dość naiwna
wiara w ludzi nie pozwalała mu bez solidnych podstaw podejrzewać innych o złe
intencje, więc uznał, że powinien pomóc, skoro jej na tym tak zależy.
- Nie mogę dać ci jej
numeru…
- Już to powiedziałeś –
syknęła Karui z irytacją.
- Nie mogę dać ci
numeru, ale w przyszłą sobotę możesz mieć okazję, żeby z nią pogadać. Jeśli
chcesz.
Karui popatrzyła na
niego uważnie.
- Rzeczywiście?
Naruto przytaknął z
entuzjazmem. Uznał, że pomysł, który mu przyszedł do głowy, jest rewelacyjny.
- Tak się składa, że
klasowo idziemy na mecz baseballu, możesz też przyjść, czy to nie będzie dobra
okazja?
- Mówisz mi to tydzień przed?
– odezwała się Karui ostrożnie.
- To trzecia liga,
właściwie amatorzy. Mogę załatwić dla ciebie bilet. Albo kilka. Im większa
publiczność, tym lepiej – uzupełnił, bo przyszło mu do głowy, że może z tego
wyciągnąć też jakąś korzyść dla siebie. Drużyna się ucieszy, jak będą mieć
większą widownię.
- Mówisz poważnie? –
Karui zareagowała niespodziewanym entuzjazmem.
- Tylko nie wygadaj, że
masz je ode mnie – zaznaczył.
- Super. Piszę się na
to – powiedziała. Nagle jej uwagę zwrócił jakiś punkt za jego plecami. – Hm,
więc wezmę ze dwa bilety. Zadzwonię do ciebie, dobra?
Naruto, zaskoczony, że
nagle zaczęło jej się spieszyć, nie zdążył zareagować. Karui wzięła z lady
serwetkę, która leżała przy nietkniętej misce z ramenem i coś na niej zanotowała.
– Dobra, tu masz mój numer, ty zadzwoń. Na razie – błyskawicznie wstała z
krzesła i odeszła, zostawiając zdezorientowanego Naruto z zapisaną serwetką w
dłoni.
Spojrzał na apetyczne
miso i odwrócił się na krześle.
- Hej, nie jesz… - nie
dokończył, bo Karui była już na tyle daleko, że nie mogła go usłyszeć.
Dyskutowała o czymś z wysokim chłopakiem, który najwidoczniej wcześniej tam na
nią czekał, a teraz patrzył w stronę baru.
Naruro wzruszył
ramionami.
- Chyba nie – schował
serwetkę do kieszeni i przesiadł się na krzesło obok. Zmarnowany ramen z
pewnością ściągnąłby na niego zemstę niebios.
Sakura vs Hinata... Mhmmm lubie to :D ale oczywiście nikt nie pokona Gaary, jest po prostu niesamowity. Jego rozmowy z Ino czytam z takim bananem na twarzy :) super jednym słowem
OdpowiedzUsuńBoże, jak ja to tak czytam to sobie myślę, jak ekstra byłoby, gdyby Sakura była z Naruto. Może dlatego, że w mandze jest to już zwyczajnie niemożliwe? W każdym razie, ten paring byłby ekstra. Co do rozdziału - fajnie, ciekawie - jak zawsze:)
OdpowiedzUsuńAle mam pytanko jeszcze. Jak ty to robisz, że wszystkie rozdziały masz już napisane? Pisałaś je z dużym wyprzedzeniem?
Jeśli tak to zazdroszczę, bo ja się w ogóle ze swoimi blogami nie wyrabiam. Nieważne ile bym czasu na pisanie poświęciła xD
Buziaki i weny:)
Ano, dwie pierwsze serie mam napisane od dawna, bo to opowiadanie pisałam chyba przez trzy lata, już jakiś czas temu. Dla znajomych, postanowiłam je po czasie upublicznić :D Gdy skończę drugą serię zaczną się schody, ale też będę mogła wtedy wykorzystać sugestie czytelników :D
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńNie wiem od czego zacząć, bo niedawno skończyłam czytać, a później chciałam napisać komentarz, ale jakoś nie mogłam go ubrać w słowa.
Zacznijmy od tego, że ja rzadko zaglądam na blogi z fandomu Naruto, więc na Twojego trafiłam kompletnie przez przypadek, no i jakoś się wciągnęłam. Prawdę mówiąc ilość rozdziałów mnie przerażała, lecz jakkolwiek to zabrzmi jestem przyzwyczajona do czytanie mega długich tekstów, więc szybko mi to zleciało. No, ale mam kilka zastrzeżeń dotyczących interpunkcji, bo zauważyłam, że notorycznie te błędy powtarzasz. Trochę szkoda, ponieważ naprawdę wspaniale piszesz. :) O dziwo mają jedną wspólną cechę, którą zaraz wymienię.
Chodzi mi o literkę "i", jak również "albo" - zauważyłam, że stawiasz przecinki kiedy te słowa występują pierwszy raz w zdaniu, co jest błędem interpunkcyjnym, ponieważ tego przecinka się nie stawia jeśli słowa te nie występują drugi raz w tym samym zdaniu.
Przez co miałaś taką głupią sytuację, iż zdanie wyglądało tak - "Pewnego dnia, i Krasnal i Beret byli niezadowoleni." Oczywiście tego nie napisałaś, ale mi chodzi o miejsce przecinka. Przecinek, nie pojawia się nigdy jeśli "i' lub "albo" występuję za pierwszym razem. Powinien być przed tym drugim "i". Wybacz jeśli nagmatwałam, jestem kiepskim wykładowcą, lecz jeżeli chodzi o "i", "albo", "lub" itd. Jestem cholernie na to wyczulona. Reszta jest już poprawnie, przynajmniej tak chyba myślę.xD
Paringi - Może zacznijmy od tego, że jestem zwolenniczką ShikaTema, jak również GaaIno, więc ShikaIno niech spada na drzewo. Tia, nie ma to jak powalająca szczerość. Chociaż jeślibym miała wskazywać to wątek NejiTem, niekiedy interesuję mnie bardziej niż ShikaTema. Taka moja pokrętna logika. ;) Co do GaaTen i NejiTen, o ile w mandze TenTen jest spoko, o tyle tutaj za hieny ludowe nie mogę jej polubić. Nie wiem w sumie dlaczego. Szkoda, że Sakurze nie wyszło z Saiem, ale nie zgadzam się by była ona z Naruciakiem. Dlaczego?
a) W stosunku do niego zachowuję się dla mnie gorzej niż Sasuke względem niej.
b) Nie zasługuję ona wcale, a wcale na blondyna, bo może jest jej przyjacielem, ale to ona go odrzuciła i narobiła innym tyle problemów, iż nawet Uchiha przy niej wychodzi na aniołka.
c) Powinna nawiasem mówiąc dać Sasuke w ryj i to niejeden raz. Kto normalny chciałby chodzić z człowiekiem, który próbował go zabić dwa razy? <--- Tak, to jest odniesienie do mangi. Taki Naruto wiele razy oberwał za nic, a jeśli chodzi o Sasuke to nawet zrozumiałabym takie postępowanie. Po za tym Sai o wiele bardziej pasuję do Sakury, ewentualnie Sasek jeśli zmądrzeję.
NaruHina do mnie bardziej przemawia niż KibaHina, lecz jeśli chodzi o Hinatę trzeba by było wyplenić, niektóre wkurzające cechy, tak kobitka jest spoko. To chyba wszystko odnośnie paringów mymi oczami.xD
Nie zmieściłam się w jednym komentarzu, wybacz.xD
UsuńTa-da! A teraz komentarz właściwy dotyczący rozdziału! Węszę jakąś grubszą sprawę pomiędzy Ino, Karui i tym drugim gościem. Możliwe, iż to Kikimaro, czy jakoś tak. Zapomniałam jak ma na imię, ale chyba miał przezwisko Sakon albo coś w tym stylu. W każdym razie Naruciak wywoła pewnie nieświadomie jakąś grubszą aferę.xD
Co do Ino, osobiście uważam, że nie jest, aż tak głupia. Ma swoje doświadczenia oraz problemy rodzinne, więc możliwie, iż udaję "pustą blondyneczkę", w niektórych sprawach. Ciekawe kiedy tylko Gaara to odkryję. :P Uwielbiam go, ale jego przekonanie o nieomylności mnie przeraża.xD Moja teoria spiskowa:
Na tym całym meczu dochodzi do konfrontacji Ino- Karui i obsesyjnie w niej zakochanym Kikimaro/Sakonem?[Boże, ale mam głupawkę z tego Kiki}. Być może chodzi o jakąś sprawę z "świetlanej przyszłości" blondynki i chcą się na nie odegrać/dobrać. Ona kopie Kikimaro/Sakona w genitalia, zwiewając od nich, natomiast oni ją gonią. Na koniec Yamanaka wpada na Gaare w momencie ucieczki. Ten mówi, że chyba ma jakiś tam rozum. To Gaara, nie oszukujmy się, on by nie przyjechał na białym koniu ratować irytującą dla niego dziewuchę.xD I na koniec poznajemy jakiś sekret, który blondynka ukrywała nawet przed najbliższymi. The End my theory.
W każdym razie jestem tu na stałe i mnie się nie pozbędziesz, jak również takich teorii spiskowych. Dołączam do obserwatorów bloga :)
Pozdrawiam Lavana Zoro :)
Witam, bardzo mi miło :) Twoja sugestia dotycząca interpunkcji jest bardzo cenna - wiem, że zrobiłam tu błędy, ale sprawdzając tekst... one są dla mnie niewidoczne. Tzn. ignoruję z przyzwyczajenia. Wyklarowałaś na tyle jasno te zasady, że zapadną mi w pamięć (mam taką nadzieję :D) A co do teorii spiskowych - lubię wszelkie teorie czytelników, im dalsze od moich pomysłów tym nawet lepiej :P. Nawet jeśli się mijają z moimi zamiarami mogę je wykorzystać potem, żeby jeszcze utrudnić bohaterom życie ;]
Usuń