## Witajcie! Miałam taki zabiegany dzień, że niemal nie zdążyłam dodać posta w terminie (ale jeszcze nie ma północy :P). Mam nadzieję, że nie będziecie zawiedzeni finałem 1. serii. Zastosowałam metodę twórców scenariuszy seriali - w 1. sezonie zaczęcie wielu wątków, ale rozwiązań niewiele :) ##
Pogoda tego dnia dopisała. Słońce i lekki wietrzyk przypominały, że nadeszła wiosna. Prawdę mówiąc, bardzo ciepło było już od kilku dni, ale Sakura wcześniej nie miała czasu, by to zauważyć. Była zbyt zajęta egzaminami i pracą w radzie uczniowskiej, która zajmowała się organizacją apelu.
Zakończenie
roku szkolnego zawsze wywoływało w Sakurze mieszane uczucia. Z jednej strony –
w tym momencie można było sobie odpuścić i pozwolić na błogi odpoczynek, z
zadowoleniem myśląc o ciężkiej pracy wykonanej w ciągu semestru. Z drugiej
strony, czasem nie wiadomo było, co robić z wolnym czasem.
Sakura
zawsze czekała z utęsknieniem na dni wolne, ponieważ mogła wtedy spędzić trochę
czasu z Sasuke. W roku szkolnym niewiele widywali się poza szkołą, głównie
dlatego, że Sakura się uczyła. Przerwy międzysemestralne zwykle spędzała w
Tokio, i wtedy mogła często umawiać się z Sasuke.
Teraz,
po raz pierwszy od kilku lat, nie cieszyła się na koniec semestru. Wydawało jej
się, że najbliższy miesiąc będzie ciągnąć się w nieskończoność. Nic się nie
wydarzy w tym czasie. Zupełnie nic.
Sakura
wiodła dość monotonne życie. Od najmłodszych lat wszystko obracało się dla niej
wokół szkoły i zajęć dodatkowych. Nie była w tym odosobniona, ale chyba jako
jedna z nielicznych nigdy na to nie narzekała, nie męczyła się nauką i nie
szukała rozrywek po szkole. Lubiła się uczyć, wręcz chłonęła wiedzę, mając
bardzo wyraźnie zarysowany cel – zdać bardzo dobrze maturę, żeby dostać się na
studia medyczne i ratować ludziom życie. Czegoś jej brakowało, ale raczej się
nad tym nie zastanawiała. Potem, gdy przyjechała do Tokio, by rozpocząć naukę w
gimnazjum – rodzice uważali, że na Hokkaido nie znajdą dla niej wystarczająco
dobrej szkoły – poznała Naruto i Sasuke. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, jak
jałowe i, w gruncie rzeczy puste, było jej życie. Ważne jest, by rozwijać się i
zdobywać wiedzę, ale trzeba znaleźć czas na coś więcej – nie tyle na rozrywkę,
co na budowanie relacji z ludźmi, na przyjaźń.
Sakura
nie była introwertyczką, ale z braku czasu nie przyjaźniła się niemal z nikim,
z wyjątkiem Ino, którą znała od dzieciństwa. Jednak zanim Sakura przyjechała do
Tokio, kontaktowały się najczęściej pośrednio za pomocą e-maili, widując się
sporadycznie, najwięcej czasu spędzając razem w wakacje, bo ich rodziny
wspólnie wyjeżdżały na wczasy. Pan Yamanaka i ojciec Sakury przyjaźnili się od
czasu studiów.
Wtedy
Sakura miała z Ino naprawdę dobry kontakt. Paradoksalnie, po przeprowadzce do
stolicy to się zmieniło. Sakura do pewnego momentu myślała, że Ino ma jej za
złe to, że spędza tyle czasu z nowymi przyjaciółmi. Ale to było dość
nieprawdopodobne, zwłaszcza, że przecież ona wtedy spotykała się z Shikamaru. Potem
Sakura zaczęła umawiać się z Sasuke. Wiedziała, że on podobał się kiedyś jej
przyjaciółce i zastanawiała się, czy ona nie jest czasem zazdrosna. Co prawda,
Ino nadal była z Shikamaru, ale on czasami zachowywał się jak palant i Sakury
wcale by nie zdziwiło, gdyby jej przyjaciółka znalazła sobie kogoś innego.
Wolałaby jednak mieć pewność, że Ino nie interesuje się już Sasuke. Tej
pewności nie miała i przez to czasami zachowywała się nieracjonalnie, co mogło
zaszkodzić ich przyjaźni. Potem było już tylko gorzej. Kiedy sprawa rozstania
rodziców Ino nabierała tempa, coraz trudniej było się nią dogadać. Potem Ino
oszukała Shikamaru, ten ją rzucił, a ona niewiele rozmawiała z Sakurą, bo
zawsze była otoczona wianuszkiem koleżanek, które zresztą co chwilę się zmieniały.
Jak tylko pan Yamanaka odszedł od żony, ta znalazła pracę, a jej córka nagle
stała się popularna. Wszyscy przypomnieli sobie, że Kimiko Yamanaka była kiedyś
rozchwytywaną modelką, a teraz szukała nowych twarzy dla show biznesu, i to w
różnych dziedzinach, więc teoretycznie każdy mógł się załapać
Praca
matki stała się dla Ino przekleństwem, bo nagle otoczyło ją wiele osób, ale
każda z nich chciała coś na tym zyskać. To Sakura zauważyła dopiero po pewnym
czasie. Ino zamieniła stado interesownych dziewczyn i chłopaków z gimnazjum,
żeby ponownie spotykać się ze starymi znajomymi. Teraz Sakura wiedziała już, co
to byli za znajomi, i musiała przyznać, że jej przyjaciółka wpadła z deszczu
pod rynnę.
Ciekawe,
czy teraz, gdy Ino wreszcie zmądrzała, zdołają się dogadać. Miały na to
wystarczająco dużo czasu, ale jakoś im to nie wychodziło.
W
tym momencie Sakura nie myślała o Sasuke, a rzadko się zdarzało, żeby jej myśli
na dłużej odrywały się od jego osoby. Minęło sporo czasu, odkąd z nią zerwał.
To nadal bolało, ale potrafiła myśleć o nim bez niechęci. Mimo, że ją zostawił,
był osobą, która ją uratowała przed popadnięciem w stagnację.
Idąc
do „Tajemniczego ogrodu” Sakura nie spodziewała się zobaczyć tam Sasuke, mimo że
zaproszenie na spotkanie z okazji zakończenia roku dotyczyło całej klasy. Jednak
Uchiha był przed klubem, palił papierosa.
Byłoby
naturalne, gdyby po prostu przeszła obok udając, że go nie widzi, tak jak to
robiła w szkole. Ale w tej chwili takie rozwiązanie nawet nie przemknęło jej
przez myśl. Podeszła do chłopaka.
-
Cześć – powiedziała najbardziej naturalnym tonem, na jaki było ją stać.
Sasuke
zauważył ją już wcześniej i nie dał po sobie poznać żadnych emocji, ale teraz
spojrzał na nią z widocznym zaskoczeniem. Zgasił papierosa.
-
Co tu robisz? – zapytał, przez co poczuła się jak nieproszony gość. Ciekawe,
czy właśnie o to mu chodziło.
-
Przyszłam na spotkanie. Miało mnie ominąć, bo ty tu jesteś? – odparła
spokojnie.
Przez
chwilę patrzył na nią, jakby nie wiedział, o czym mówi.
-
Impreza klasowa. No tak – przypomniał sobie.
Sakura
próbowała ukryć rozczarowanie, ale doskonale wiedziała, że z marnym efektem.
Przed Sasuke trudno byłoby jej cokolwiek ukryć.
-
Nie przyszliśmy na wasze spotkanie i za chwilę się stąd zmywamy – poinformował
oschle, jakby chciał jej przypomnieć, że jest tutaj w towarzystwie Tayuyi, nie
po to, by rozmawiać z nią.
Sakura
nic nie odpowiedziała.
-
Jedziesz do domu? – zapytał chłopak po chwili.
-
Jadę, jutro – odparła obojętnie. – Będę kilka dni na Hokkaido, a potem jedziemy
do Seulu. A ty co będziesz robić w ferie?
Sasuke
wzruszył ramionami.
-
Nic specjalnego. Będę w Tokio.
-
Imprezować z twoją „paczką”? – zapytała złośliwie, nim zdążyła ugryźć się w
język.
-
Może – odpowiedział brunet. – Mam nadzieję, że ciebie na imprezie nigdy nie
zobaczę.
Sakura
pogardliwie wydęła wargi.
-
Cóż, w Tokio jest wiele lokali. Może masz wrażenie, że za tobą chodzę, ale
zapewniam, że tak nie jest.
Sasuke
przyjrzał jej się badawczo.
-
Nie mówiłem w tym kontekście. Po prostu nie chodź w takie miejsca.
Mówił
jakby wydawał jej polecenie, wytrąciło ją to z równowagi.
-
A ty możesz? Ćpać także?
Sasuke
nie wydawał się dotknięty jej napastliwym tonem.
-
Nawet jeśli, to nie jest dla ciebie. Mam nadzieję, że nie zrobisz nic głupiego.
Nie jestem tego wart. Nikt nie jest.
Sakura
nie wiedziała, co odpowiedzieć na tak jasny komunikat. Oczywiście, mogła
przewidzieć, że do Sasuke dotrze informacja o jej wygłupie z prochami. Naruto i
Ino zachowywali się, jakby sądzili, że jest o krok od uzależnienia, ale Sakura
miała nadzieję, że Sasuke nie potraktuje tego tak poważnie. To by świadczyło,
że nie zna jej lepiej od tamtej dwójki. Naruto przesadzał z troską, jak zawsze.
Ona nawet nie zdążyła spróbować prochów, a widząc, jaka rozpętała się wokół
całej sprawy afera, nie miała już na to ochoty.
***
Kiedy
Ino była w gimnazjum wydawało jej się, że przychodzenie na imprezy jako
ostatnia jest w dobrym guście. Tym razem spóźnienie było niezamierzone.
Nietrudno było
dostrzec, gdzie są uczniowie Konohy, mimo że znaleźli sobie miejsce możliwie
najbardziej oddalone od wejścia. Robili sporo hałasu, przez co przykuwali
uwagę. Wyglądało na to, że obie zaproszone klasy stawiły się niemal w
komplecie. Ino nie zauważyła Sasuke, ale jego obecności nikt nie oczekiwał,
choć był zaproszony.
Ludzie
w większości siedzieli przy stolikach, kilka osób grało w rzutki. Ino zauważyła
Sakurę, która niemal natychmiast ruszyła w jej stronę.
-
Gdzie ty byłaś? Już myślałam, że nie przyjdziesz.
Ino
wzruszyła ramionami.
-
Cóż, moja matka nagle stwierdziła, że nie powinnam wychodzić wieczorem, bo
przecież mam egzamin poprawkowy za trzy tygodnie.
-
Ale skoro przyszłaś, to znaczy, że zawarłyście kompromis? – odezwała się Sakura
z nadzieją.
Ino
spojrzała na nią z pobłażaniem. Mówiła tak, jakby nie znała jej matki.
Oczywiście,
nie zawarły kompromisu, a Kimiko stwierdziła, że nie zniesie jej zachowania,
przerywa urlop i łapie pierwszy samolot do Chin. Ino miała nadzieję, że ten
samolot odleci jak najszybciej. Postanowiła nie dzielić się tym z Sakurą, która
była w dziwnie dobrym humorze.
-
Wyglądasz na zadowoloną. Coś mnie ominęło?
Sakura
popatrzyła na nią, jakby nie wiedziała, o co jej chodzi.
-
Nie, jak widać impreza jeszcze się nie rozkręciła. Ale jestem zadowolona, nie
wolno mi? – odparła przekornie.
Ino
zauważyła, że Temari rozmawia z Gaarą, a Shikamaru stoi samotnie przy stole do
bilarda, postanowiła więc skorzystać z tej okazji.
-
Idziemy zagrać?
Sakura
potrząsnęła głową.
-
Idź sama – odparła.
Nie
trzeba było jej tego powtarzać. Podeszła do stołu.
-
Gotowy na łomot? – zaczepiła chłopaka.
Shikamaru
spojrzał na nią.
-
Dawno nie przegrałaś? – odezwał się buńczucznie.
Ino
popatrzyła na niego wyzywająco.
-
Nie bądź taki pewny siebie.
-
I vice versa – odparł Shikamaru. – Co u ciebie ostatnio, w porządku?
Spojrzała
na niego podejrzliwie.
-
Raczej tak jak zwykle. Do czegoś zmierzasz?
Shikamaru
wzruszył ramionami.
-
Absolutnie nie, to neutralne pytanie. Jak Kleopatra?
Ino
zastanowiła się. Shikamaru starał się zaraz na starcie być dla niej uprzejmy.
Musiał być w wyjątkowo dobrym humorze.
-
Do tej pory jakoś cię nie interesowała. Nagle przypomniałeś sobie o jej
istnieniu?
Shikamaru
miał urażoną minę.
-
Tak się składa, że nie musiałem sobie przypominać. Udało ci się ją oswoić?
Ino
uśmiechnęła się lekko.
-
To zależy, co przez to rozumiesz. Tak, jest oswojona, ale nadal nikogo nie lubi
. Myślę jednak, że ucieszyłaby się na twój widok, więc czuj się zaproszony.
Shikamaru
potrząsnął głową.
-
Jeśli ty boisz się mojej matki, ja boję się twojego kota.
Ino
przymrużyła oczy.
-
Nie bądź taki sprytny. To gramy?
-
Jak najbardziej – zgodził się szatyn.
-
W takim razie kupię sobie najpierw coś do picia, a ty przygotuj się psychicznie
na największą porażkę w karierze – ostrzegła, położyła torebkę na najbliższym
stoliku i zaczęła szukać portfela. Shikamaru podszedł do niej nagle i wziął do
ręki klucze, które położyła na stoliku.
-
Nadal to masz?
Ino
spojrzała na srebrny breloczek, który przedstawiał aniołka trzymającego połowę
serca.
-
Cóż, tak – odparła, jakby pytał o coś oczywistego. – Ty swojego nie nosisz?
-
Wyrzuciłem go dawno temu.
Ino
dopiero teraz zauważyła, że Shikamaru miał wyraźnie niezadowolony wyraz twarzy.
Poczuła się tym bardzo zirytowana i wyrwała mu klucze.
-
To tylko breloczek – powiedziała.
-
Ale powinnaś go wyrzucić – odparł Shikamaru takim tonem, jakby tłumaczył coś
dziecku.
Ino
wrzuciła klucze do torby.
-
Dobrze, jak chcesz. Wyrzucę. Idę po to piwo – syknęła. Gdyby ktoś zapytał, sama
nie wiedziałaby, czym Shikamaru tak wytrącił ją z równowagi.
***
Temari
zorganizowała to spotkanie z zamiarem przymuszenia Gaary i Shikamaru do jakiejś
rozmowy. Pod tym względem, odniosła całkowitą porażkę, ale i tak była
zadowolona z tego wieczoru. Udało jej się zgromadzić sporo osób i wszyscy
dobrze się bawili. Niestety, Gaara rozmawiał głównie z Nejim i Tenten. Za to
ona sama spędziła sporo czasu z Shikamaru. W jakimś stopniu pomogło jej to
podjąć decyzję.
Nikt
nie zwracał na nich uwagi, więc zaproponowała Shikamaru, żeby wyjść z klubu na
zewnątrz, gdzie nie było takiego hałasu. Po drodze minęli Tenten i Saia,
dyskutujących zażarcie o jakichś fragmentach biblijnych. Ta dziewczyna była
naprawdę dziwna – Temari także czytała kiedyś Biblię, z ciekawości, ale nawet
gdyby traktowała jej zapisy poważnie nie mogłaby zrozumieć, jak można się tym
tak emocjonować. Wyglądało no to, że Sai ma zupełnie odmienną opinię od Tenten
na temat jakichś fragmentów i rozmowa przerodziła się w ognistą dyskusję. Neji
przezornie się stamtąd oddalił, z taką miną, jakby uciekał z pola bitwy.
Temari
też musiała ratować się ucieczką, bo lokal był dla niej zbyt tłoczny.
Oczywiście, sama zaprosiła aż tyle osób i sama wybrała takie popularne miejsce.
Była
zirytowana, że Shikamaru zaprosił Ino, której wprost nie mogła ścierpieć, choć
na dobrą sprawę nie wiedziała, co w niej tak ją wytrącało z równowagi.
Prawdopodobnie chodziło o całokształt osobowości. Oczywiście, jakieś znaczenie
musiał mieć też staranny makijaż i markowe ciuchy. Takie dziewczyny zawsze są
powierzchowne, Temari była tego pewna i nie rozumiała, jak Shikamaru mógł się z
nią przyjaźnić, obojętnie – teraz czy w przeszłości. Ale szybko zapomniała o
irytacji spowodowanej obecnością Ino, bo ona nie rzucała się tego wieczoru w
oczy. Zniknęła w tłumie.
-
Czy mam to traktować jako porwanie? – odezwał się zaintrygowany Shikamaru, gdy
wyszli na zewnątrz. – Nie, żebym miał coś przeciw temu – dodał natychmiast,
jakby się tłumaczył.
Temari
usiadła na ławce na zewnątrz. Chciała mieć tę rozmowę za sobą, a jakoś wydawało
jej się, że to jest odpowiedni moment, żeby pogadać. Pojutrze wyjeżdżała i nie
wiedziała, czy przedtem zobaczy się z Shikamaru, a znając siebie, wiedziała, że
po powrocie może się rozmyślić. Zazwyczaj robiła dokładnie to, co radził jej
Gaara i nigdy tego nie żałowała. A on wystarczająco dobitnie jej powiedział, że
powinna przedstawić Shikamaru pewne fakty ze swojego życia.
Co
prawda, w tym wypadku nie do końca wierzyła, że jej brat ma rację, ale za
bardzo jej zależało, by dogadał się z Shikamaru, żeby zlekceważyć jego opinię.
Shikamaru
zrobił taką minę, jakby podejrzewał ją o niecne zamiary, ale usiadł obok.
-
Jeśli chcesz popatrzeć w gwiazdy, znam o wiele lepsze miejsce – powiedział.
Temari
spojrzała na niego.
-
Nie trzymam cię tutaj siłą, jak chcesz idź się bawić, a ja posiedzę tutaj sama –
oświadczyła spokojnie.
Pomyślała,
że Shikamaru mógł czuć się niepewnie, skoro go tutaj wyciągnęła. Powiedział
dzisiaj wiele rzeczy, niektóre z nich można było traktować prawie jak
deklarację. Mogło mu przyjść do głowy, że ona ma teraz zamiar wymuszać na nim
jakieś obietnice. Nie miała takiego zamiaru.
***
Gaara,
kiedy zauważył, że Ino wychodzi z imprezy, poszedł za nią. Miał niejasne
przeczucie, że może się przydać, choć nie opierał go na znajomości sytuacji.
Nie rozmawiał z nią dzisiaj, co więcej stracił ją z oczu zaraz po tym, jak
przyszła. A miał jej dzisiaj przekazać notatki.
Kiedy
znaleźli się na zewnątrz, musiał dwa razy powtórzyć jej imię, zanim się
odwróciła. Tak, jak sądził, była wstawiona.
-
Wiesz, jakie są trzy najgorsze rzeczy na tym świecie? – zapytał swobodnie.
Ino
przymrużyła oczy.
-
Chińskie podróbki, niedoprażony popcorn i odklejające się tipsy – odparła bez
głębszego zastanowienia. Nie udało mu się zbić jej z tropu.
-
Małolata z papierosem, pijana kobieta i naćpana kobieta – stwierdził, pomijając
tipsy milczeniem. – Jak dużo ci brakuje, żeby osiągnąć rekord jednego wieczoru?
Ino
potrząsnęła głową.
-
Nie jestem pijana – oświadczyła z przekonaniem. – Zresztą, jakim prawem mnie
osądzasz?
Gaara
nawet przez chwilę nie uważał, że wdawanie się w dyskusje ma w tej sytuacji
jakikolwiek sens. Wyrwał Ino papieros, który trzymała w dłoni. Spojrzała na
niego ze złością.
-
Ty lepiej przypilnowałbyś swojej siostry. Najwidoczniej świetnie się bawi –
powiedziała uszczypliwym tonem. – Ale Shikamaru tylko tak niewinnie wygląda.
Powinieneś jej powiedzieć… A zresztą nie, chwila. Sama jej powiem – podjęła
nagle decyzję i skierowała się z powrotem do wejścia do klubu.
Gaara
zastawił jej drogę.
-
Odprowadzę cię do domu.
Ino
przymrużyła oczy ze złością.
-
A kim ty jesteś, aniołem stróżem? – odparła zaczepnie. – A zresztą… Dobrze, jak
chcesz, jeśli zakładasz, że siostrzyczka sobie poradzi.
***
-
Zdecydowałem, że od nowego semestru zaczniesz zajęcia ikebany – powiedział wuj.
To oczywiście nie była propozycja, był to komunikat. Hizashi Hyuuga nie zwykł
nikogo pytać o zdanie.
Siedzieli
wszyscy na podłodze, jedząc śniadanie. Hinata nie mogła się doczekać, by stąd
wyjść i zabrać Ikara na spacer.
Nie
miała ochoty chodzić na kurs układania kwiatów, ale nie widziała sensu w
sprzeciwianiu się. Zresztą, to było do przewidzenia. Dotychczas nikt nie
naciskał, żeby nauczyła się ikebany, ale przecież panienka z dobrego domu
powinna to potrafić. Hinata była pewna, że wuj przypomniał sobie o tym, gdy
Temari przyszła do nich na kolację. Ikebana była jednym z tematów rozmowy, i od
tego momentu Hinata była przekonana, że nie uniknie tych zajęć.
Wuj
nigdy nie wybierał jej zajęć pozalekcyjnych. W przypadku Nejiego było inaczej,
ale Hinata zawsze miała w tym zakresie swobodę. Nigdy nie musiała uczyć się
ikebany. Byłoby to w dobrym guście, ale wuj nie naciskał, w czym zapewne pewną
rolę odegrały czynniki finansowe. Rozmaite kursy, na które zapisana była i ona
i Neji, kosztowały więcej, niż zdrowy rozsądek nakazywał na nie wydawać. Ale
wujowi zależało, żeby utrzymać pewne standardy. Nie byli biedni, natomiast w
klanie uchodzili za ubogich krewnych, ponieważ, choć Hizashi miał dobrą pracę w
poważanej firmie – to jednak była to obca firma. Na dodatek matka Hinaty okryła
całą rodzinę infamią, a Hizashi tak do końca się nie wyrzekł kontaktów z nią,
skoro wychowywał jej córkę. Z tego powodu nie był traktowany w rodzinie
poważnie i nie było dla niego miejsca w rodzinnej firmie. Hinata była
przekonana, że wuj bardzo chętnie wykorzystałby okazję, by utrzeć im wszystkim
nosa.
Właśnie
dlatego uważała, że Neji postąpił nieprzemyślanie. Chciał, żeby jego ojciec
przestał go prześladować wypominaniem mu nieposłuszeństwa i mówieniem, jaką
dobrą partią jest Haruka, więc przyprowadził do domu lepszą partię. Efekt był
natychmiastowy – Hizashiemu przeszła złość. Ale Neji chyba nie zastanawiał się
nad konsekwencjami, bo wyglądał na zdziwionego, gdy ojciec powiedział mu, że
Temari powinna odwiedzać ich częściej. Pewnie jego zdziwienie wynikało także z
tego, że spotkanie zakończyło się dość ponuro. Hizashi mógł odnieść wrażenie,
że Temari nie została tak dobrze wychowana jak powinna, skoro porusza przy
stole nieodpowiednie tematy. Z drugiej jednak strony, przez cały wieczór
zachowywała się jak dama i prowadziła wyszukaną konwersację, jakby przez całe
życie niczego innego nie robiła. Hinata była tym zaskoczona.
To
nie ulegało wątpliwości – Temari została wychowana według tradycyjnych
japońskich zasad, a na dodatek jej ojciec był kiedyś szanowanym politykiem
partii nacjonalistycznej, popieranej przez klan Hyuuga. Zniknął ze sceny
politycznej będąc u szczytu kariery, czemu towarzyszyły liczne plotki, ale
Hyuugowie nigdy nie dawali im wiary i nadal poważali tę rodzinę jak żadną inną.
Hizashi skutecznie by się na nich odegrał, gdyby jego syn ożenił się ze spadkobierczynią
rodu.
Dla
Nejiego oznaczało to kłopoty.
***
Ino
czuła się jakby jej głowa miała zaraz eksplodować. Gdyby nie musiała nakarmić
kota, w ogóle nie wychodziłaby z łóżka. Ale Kleopatra o dziewiątej zaczęła się
niecierpliwić i wskoczyła jej na pościel, po czym zaczęła bezczelnie ostrzyć
sobie na niej pazury.
Ino
niechętnie wstała z łóżka i zeszła na dół, do kuchni. Kleopatra pobiegła za nią
i nie odstępowała jej na krok, dopóki nie dostała jedzenia. Ino wyjęła sok z
lodówki i usiadła przy stole.
Postanowiła
sprawdzić, czy Kimiko rzeczywiście wyjechała, więc poszła do jej pokoju. Był
pusty, a w szafie brakowało połowy rzeczy. Oznaczało to, że Kimiko spełniła
swoją groźbę i poleciała do Chin. Bardzo dobrze.
Ino
nie musiała się nigdzie spieszyć, nie miała żadnych planów na ten dzień, poszła
więc wziąć długą kąpiel. Potem sprawdziła, co robi Kleopatra – ta leżała
wygodnie w koszyku, który był ustawiony w salonie. Ino usiadła na podłodze obok
niej.
Uporczywie
usiłowała sobie wmówić, że nie jest rozczarowana.
W
ciągu ostatnich kilku tygodni zdołała się przyzwyczaić do obecności Kimiko w
domu. Co prawda, ona często wychodziła na jakieś przyjęcia, ale też czasami
zapraszała gości – wówczas przynajmniej coś się działo. Ino, choć nie
przyznałaby się do tego otwarcie, już wolała takie towarzystwo od siedzenia w
tym dużym, eleganckim domu z kotem.
Odkąd
była świadkiem, jak Naru przedawkowała narkotyki, nie utrzymywała kontaktu z
paczką Tayuyi i nie chodziła na imprezy. Znajomych z gimnazjum unikała i nie
odpisywała na ich mejle. W liceum świadomie z nikim się nie zaprzyjaźniła.
Niestety, z Sakurą coraz trudniej było się dogadać.
Miała
przeczucie, że przerwa międzysemestralna będzie jej się bardzo dłużyć.
Usłyszała
z kuchni dzwonek telefonu komórkowego, który tam zostawiła. Wstała i skierowała
się do drzwi, odprowadzana leniwym spojrzeniem Kleopatry.
Poczuła
irytację, kiedy zobaczyła, kto do niej dzwoni.
-
Chcesz się ponapawać cudzym nieszczęściem? – zapytała, zamiast się przywitać.
-
To byłoby zbyt płytkie – odparł Gaara. - Chcę się upewnić, że żyjesz i
pamiętasz o ćwiczeniach, które masz rozwiązać.
Ino
zmełła w ustach przekleństwo.
-
Nie będę dzisiaj siedzieć nad francuskim. Jeśli tak cię fascynują te ćwiczenia,
sam sobie je rozwiąż.
-
To mijałoby się z celem. Będę na tyle wspaniałomyślny, by dać ci na to dwa dni.
Ale nie odstawiaj więcej szopek w te wakacje, to rozbiłoby nam cały harmonogram.
Było
to bezczelne z jego strony, ale Ino nie czuła się na siłach, żeby w tym
momencie się z nim kłócić.
-
Jasne.
***
Shikamaru
i Temari umówili się na popołudnie. Ona miała później zajęcia z angielskiego, a
następnego dnia wyjeżdżała, więc była to ostatnia okazja, by porozmawiać, jaka
nadarzy się w ciągu najbliższych dwóch tygodni.
Shikamaru
zastanawiał się, czy Temari nie odwoła spotkania w ostatniej chwili. Nie
zdziwiłby się, gdyby po tym, co mu powiedziała, nagle zaczęła go unikać. Wczoraj
sprawiała wrażenie, jakby żałowała, że zwierzyła mu się z rodzinnych tajemnic.
Na
szczęście przyszła. Wydawało mu się to bardzo ważne, żeby się dzisiaj pojawiła,
i żeby porozmawiali jeszcze zanim wyjedzie na ferie. Było to trochę
irracjonalne przekonanie, ale Shikamaru nie mógł się od niego uwolnić.
Temari
była nienaturalnie wyciszona i nawet nie polemizowała, kiedy powiedział, że
chce ją gdzieś zabrać. Jakby nie obchodziło jej, czy zdąży wrócić do centrum Tokio
na angielski. Ponieważ nie dała się wciągnąć w żadną rozmowę, Shikamaru nabrał
przekonania, że jest na niego zła. Nie wziął pod uwagę, że gdyby rzeczywiście
była, nie jechałaby z nim metrem przez pół miasta, żeby dotrzeć do bliżej
nieokreślonego miejsca przeznaczenia. A już na pewno nie traciłaby czasu i
energii, żeby wspinać się na jakiś pagórek.
-
To tutaj – powiedział, kiedy znaleźli się na szczycie, choć oczywiście Temari i
tak się domyśliła, że dotarli na miejsce. – Świetne miejsce do obserwacji meteorologicznych.
Gdybyś kiedyś takiego potrzebowała – dodał, gwoli wytłumaczenia.
Temari
rozglądała się. Z wysokiego wzgórza, na które ją zaprowadził, był bardzo dobry
widok na Tokio, ale też można było obserwować niebo, nie natrafiając na
przeszkody w postaci wysokich wieżowców. Shikamaru przychodził tutaj, żeby
pogapić się na chmury, wydawało mu się, że to najbardziej wyjątkowe miejsce
Tokio. Ale teraz poczuł się głupio. Ciągnął dziewczynę przez pół miasta, a z
jej perspektywy tutaj nie było właściwie nic do oglądania. Równie dobry widok
można było mieć z wież widokowych, a co do chmur… Cóż, Temari nie dzieliła jego
fascynacji chmurami.
-
Nigdy wcześniej tu nie byłam – odezwała się Temari. – Śliczne miejsce.
Shikamaru
odzyskał wiarę w siebie, gdy usłyszał te słowa.
-
W gimnazjum przeprowadzaliśmy tu obserwacje astronomiczne. Nauczyciel geografii
miał na tym punkcie lekkiego bzika i kazał nam przychodzić w środku nocy.
Zwykle wtedy, gdy zapowiadano jakieś większe deszcze meteorytów. Ale facet
chyba nie za bardzo znał się na rzeczy, bo nigdy żadnych meteorytów nie
wypatrzyliśmy.
-
Mieliście chociaż teleskop? – zapytała Temari z lekką kpiną.
-
Mieliśmy lornetki. Też są użyteczne, jeśli mają wystarczająco silne soczewki –
odparł szatyn tonem znawcy.
-
Wiem – zgasiła go Temari. – Wyobraź sobie, też kiedyś przeprowadzałam takie
obserwacje. Z dachu bloku, w którym mieszkam. Ale stąd na pewno można by
zobaczyć znacznie więcej.
Usiadła
na trawie, Shikamaru zrobił to samo. Z tego miejsca bzatłoczone ulice Tokio
wyglądały jak plątanina korytarzy, a ludzie jak mrówki.
-
Miło z twojej strony, że mi pokazałeś to miejsce – stwierdziła dziewczyna po
chwili milczenia. – Ale nie powiem, że nie jestem zdziwiona. Myślałam, że się
wystraszyłeś.
Shikamaru
popatrzył na nią z niedowierzaniem.
-
Że się wystraszyłem?
Temari
skinęła głową.
-
Sprawiałeś wrażenie zszokowanego.
Shikamaru
zastanowił się.
-
Raczej nie powinno cię to dziwić. To znaczy… no cóż, byłem w szoku. Nie co
dzień słyszy się takie historie. Ale najbardziej jednak mnie zdziwiło, że mi o
tym opowiedziałaś.
Temari
przygryzła wargi.
-
Nie wynikało to z chęci zrobienia wrażenia, jakie miałam popieprzone
dzieciństwo. Ani pochwalenia się, że mam niebezpiecznego brata – wyraz twarzy
Shikamaru nie umknął jej uwadze. – Pewnie tym bardziej uważasz teraz, że Gaara
jest nienormalny.
Szatyn
potrząsnął głową.
-
Nie, raczej tak nie uważam. Nie wiem, jak zachowałbym się w podobnej sytuacji.
Ale wydaje mi się, że nie pozwoliłbym matce wziąć winy na siebie.
Temari
popatrzyła na niego krytycznie.
-
Gdybyś miał dwanaście lat, to byś pozwolił – powiedziała z przekonaniem, nagle
zirytowana. – Byliśmy wtedy wystraszonymi dzieciakami i nie w głowie nam było
się wychylać. Poza tym – bardzo mocno zaakcentowała następne słowa – Gaara nie
zabił naszego ojca. Jestem pewna, że nie miał takiego zamiaru. To był wypadek.
Shikamaru
był trochę zdziwiony, że Temari mówi o tym z taką niezachwianą pewnością. Jej
postawa nie wynikała z wiedzy. Nie mogła wiedzieć, czy Gaara, chwytając za nóż,
nie robił tego z intencją, żeby zabić. Jedynie chciała, żeby tak nie było.
Shikamaru uważał, że to nie jest takie oczywiste. Gaara miał wyraźną obsesję na
tym punkcie, żeby chronić Temari za wszelką cenę. A Shikamaru, choć nie miał
rodzeństwa, był pewien, że nie wahałby się zabić, gdyby ktoś dobierał się do
jego siostry. Nawet, jeśli tym kimś byłby jego ojciec.
Temari
zrezygnowała z drążenia tematu. Prawdopodobnie nie chciała, żeby zaczęli teraz
dyskutować o Gaarze, bo mogłaby wyniknąć z tego kłótnia. Ale jeśli tak myślała,
to była w błędzie, bo Shikamaru wcale nie miał zamiaru wykłócać się z nią na
temat Gaary, nawet gdyby zaczęła udowadniać, że on jest jedyną zdrową na umyśle
jednostką na Ziemi. Gaara go teraz zupełnie nie interesował.
-
Mówiłam ci, że nienawidzę mojej rodziny, ale teraz przynajmniej wiesz,
dlaczego. Pomyślałam, że powinieneś wiedzieć. Nie chciałam obciążać twojej
psychiki, ale… Cóż, jeśli przebywasz w moim towarzystwie, to chyba i tak jest
obciążona.
Shikamaru
zmarszczył brwi.
-
Nie przesadzaj – odparł, po czym spojrzał na nią podejrzliwie. – Czy ty
przypadkiem nie próbujesz mnie do siebie zniechęcić?
Temari
wzruszyła ramionami.
-
A muszę się jakoś specjalnie starać?
Skinął
głową.
-
Musiałabyś się bardzo postarać, ale i tak nie wróżę ci powodzenia.
Temari
parsknęła śmiechem.
-
A od kiedy masz etat wróżki? Ach – nagle jakby sobie o czymś przypomniała. –
Pewnie wróżysz z chmur.
-
Na ogół – odpowiedział Shikamaru, ignorując złośliwy ton jej głosu. – Ale
niestety teraz nie ma żadnych – dodał z rozczarowaniem, patrząc na
nieskazitelnie czyste niebo. – To naprawdę niefart, bo chciałem zrobić na tobie
wrażenie. Tak się składa, że potrafię bezbłędnie rozpoznawać rodzaje chmur –
pochwalił się nieskromnie. – Ale pogoda nam nie sprzyja, więc chyba będziesz
się tu nudzić.
-
Naprawdę wydaje ci się, że będę się tu nudzić? – odparła dziewczyna z lekką
kpiną w głosie. – Nie mam takiego zamiaru – oświadczyła stanowczo i zrobiła
coś, czego nigdy by się po niej nie spodziewał. Pocałowała go.
Shikamaru
wiele razy o tym myślał, ale we własnej wyobraźni zawsze to on pierwszy całował
Temari, nigdy odwrotnie. Nie, żeby miał coś przeciwko temu. Ale w swoim
uporządkowanym życiu zawsze planował kilka strategii, zawsze miał starannie
opracowany plan, a nawet plany b i c, zależnie od reakcji, jaką spowodowałoby
jego działanie. Niewiele było takich rzeczy, które mogły go zaskoczyć. Jednak
na taką sytuację jak teraz po prostu nie był przygotowany. Wszystkie plany
momentalnie uciekły mu z głowy. Temari była za blisko, jej usta były zbyt miękkie,
a perfumy pachniały zbyt intensywnie, by był w stanie zachować jasność umysłu.
Kiedy się od niego odsunęła, nie przyszła mu do głowy żadna myśl, która
nadawałaby się do wypowiedzenia na głos. Więc zrobił jedyną rzecz, która w tej
chwili nie wydała mu się głupia.
Tym
razem on ją pocałował.
Cudeńko ^.^ powiem Ci, że cały wieczór odświeżałam stronę w nadziei na nowa notkę :D i bylo warto Shika i Temari... Ahhh ^.^
OdpowiedzUsuńTen rozdział był taki... Magiczny. Cieszę się, że niemal nic nie było o Hinacie, bo pałam do niej ogromną niechęcią, to najbardziej nielubiana przeze mnie postać w Naruto xD
OdpowiedzUsuńAle poza tym, wreszcie było SasuSaku. Krótko, ale fajnie. Podobało mi się to, że ich relacje były po tym wszystkim takie życiowe. Zamienili ze sobą kilka słów, jednak generalnie czuli się dla siebie... Obcy. Cieszę się, że Sakura już tak nad nim nie rozpacza i trzymam kciuki, żeby sobie kogoś znalazła:)
Poza tym, podobała mi się scena końcowa ShikaTema. Świetnie ci to wyszło. W ogóle, to nie mogę wyjść z podziwu, że tak dobrze wychodzi ci pisanie dialogów. Zazdroszczę, naprawdę.
Ściskam mocno i weny!
Ano, są na pewno tacy, dla których było za mało Hinaty, ponieważ ją lubią ;] W drugiej serii ma własny wątek, nie bardzo rozbudowany, więc mam nadzieję, że nie będzie Ci przeszkadzać w czytaniu całości :D
UsuńShikamaru i Temari... o taki romantyzm to bym ich nie podejrzewała. Podobała mi się rozmowa Sakury z Sasuke. Niby zwyczajna pogawędka, ale jakoś się czuje, że pomiędzy nimi atmosfera jest napięta.
OdpowiedzUsuńPowodzenia i weny życzę :)
Shikamaru i Temari... Świetna sprawa. Ogólnie świetnie napisane i wogole ale ja mam taką prośbę..
OdpowiedzUsuńWięcej Gaary I Ino. Kocham te parę i mam nadzieję że będą razem. Pozdrawiam i przesyłam dużo weny ;-)
Bardzo mnie to cieszy, bo druga część jest zdominowana przez ShikaTema i GaaIno :P A jeśli chodzi o tę drugę parkę, polecam mojego innego bloga :) http://gaaino.blogspot.com/
UsuńPowiem szczerze że zastanawiałam się czy to faktycznie ty. I nie mylilam się. Czytam tego bloga i muszę przyznać świetny.... Genialny. I oby tak dalej. Pozdrawiam :-)
Usuń