W
przyjaźni między dziewczynami bywają lepsze i gorsze chwile. Często zdarzają
się głupie sprzeczki. Kiedy wydaje się, że na drodze do porozumienia staje
bariera nie do pokonania – trzeba sięgnąć po skuteczne remedium. Stoczyć
wspólną walkę, dzięki której uda się odzyskać straconą więź.
Trzeba
zjednoczyć siły i w pewnej gotowości wyruszyć na pole bitwy potocznie zwane
centrum handlowym. Tam, w gąszczu ofert, wyszukać i upolować najlepsze okazje.
Ino
zwykle kupowała markowe ciuchy w drogich sklepach, ale od dawna miały z Sakurą
zwyczaj wybierania się od czasu do czasu na dłuższe polowanie, w poszukiwaniu
korzystnych ofert. W galerii handlowej blisko szkoły często organizowano
drastyczne wyprzedaże, i dobre rzeczy można było kupić po znacznie niższej
cenie. To było element strategii marketingowej.
W
centrum zawsze były wtedy tłumy, więc wybranie się tam w godzinach
popołudniowych należało do ekstremalnych przeżyć. Świetny sposób na nudę.
Ino
i Sakura prowadziły zawsze własną rywalizację, które polegało na tym, komu uda
się znaleźć rzeczy najlepszych marek, po najkorzystniejszej cenie. Nawet nie
musiały nic kupować.
Ino
uważała za nie lada sukces, że udało się jej przekonać przyjaciółkę, by poszła
z nią do centrum w tą sobotę. Nie tylko dlatego, że ostatnio Sakura była w
nastroju niesprzyjającym przyziemnym rozrywkom, także dlatego, że twierdziła,
że ma dużo nauki. Przed nimi był jeszcze ostatni egzamin końcowy, z
angielskiego. Ino zupełnie się tym nie przejmowała, bo wiedziała, że zda.
Uważała, że i tak wykonała kawał dobrej roboty, poprawiając ostatnio oceny z
trzech przedmiotów. Jedynie zaliczenie z fizyki dostała warunkowo, na podstawie
nieformalnej umowy, że zda dodatkowy egzamin w ostatnim tygodniu wakacji.
Sakura
oczywiście bardzo się przejmowała, bo musiała mieć maksymalną ilość punktów.
Ale
udało się ją wyciągnąć na zakupy i po raz pierwszy od dawna spędziły beztroskie
popołudnie, martwiąc się tylko cenami. Prawie nic nie kupiły, ale świadomość
zaoszczędzonych pieniędzy mogła tylko poprawić im nastrój. Po męczącym
polowaniu weszły do kawiarni i kupiły ciastka z kremem.
Dopiero
wtedy Ino zdecydowała się jeszcze raz zapytać przyjaciółkę o najbardziej
interesujący w tej chwili temat. Miała nadzieję, że Sakura się nie obrazi.
Blondynka
oczywiście, gdy tylko się spotkały zapytała, jak poszło spotkanie z Saiem.
Nawet nie użyła słowa randka. Sakura zrobiła niezadowoloną minę i tylko ją
zbyła, co oznaczało, że coś jest na rzeczy.
-
Teraz już się nie możesz migać, więc opowiadaj – odezwała się Ino, jak tylko
kelnerka odebrała zamówienie. Nie uznała nawet za konieczne doprecyzować, o co
jej chodzi.
Sakura
westchnęła.
-
Nie dziwię się, że jesteś taka niecierpliwa, będziesz miała okazję do kpin –
stwierdziła.
Ino
popatrzyła na nią z pewnym zdziwieniem.
-
Naprawdę? To jednak okazuje się, że Sai jest ciekawszy niż sądziłaś i jesteś
zainteresowana?
Sakura
przez sekundę patrzyła na nią w sposób, który wyrażał niezrozumienie. Dopiero
po chwili złapała wątek.
-
Czemu ty się tak uczepiłaś tego nieszczęsnego Saia?
Ino
nieco się stropiła.
-
Co rozumiesz przez uczepienie się?
-
To, że zachowujesz się jak etatowa swatka, a nikt cię o to nie prosił. Sai
płaci ci za promowanie jego osoby?
Ino
parsknęła śmiechem.
-
To nie by łby głupi pomysł, bo matka odcięła mi dopływ gotówki – stwierdziła.
Sakura spojrzała na nią spode łba. – Nie oburzaj się tak, ja po prostu uważam,
że do siebie pasujecie – powiedziała zgodnie z prawdą.
Dziewczyna
uniosła brwi.
-
Ciekawe, skąd ci przyszło do głowy.
-
A ty nie widzisz tego podobieństwa? Ty jesteś mądra, i Sai czasami zachowuje
się jakby pozjadał wszystkie rozumy, razem możecie rządzić światem –
powiedziała blondynka z właściwą sobie złośliwością, ale z założenia miał być
to przyjazny przytyk.
Tylko,
że Sakura nie była w nastroju do żartów.
-
Oj, daruj sobie, wcale nie pasujemy do siebie, a Sai jest jakiś dziwny.
Ino
przyjrzała się przyjaciółce badawczo.
-
A co masz na myśli? Był niemiły, zbyt nachalny, a może – nagle wpadła jej do
głowy absurdalna myśl – chciał, żebyś pozowała do aktu?
Sakura
sugestywnie popukała się w czoło.
Ino
parsknęła śmiechem.
-
Jesteś przewrażliwiona. Czym Sai tak cię wkurzył?
Sakura
wzruszyła ramionami z naburmuszoną miną.
-
To twoja wina. Nagadałaś się o artyście i jakie to schlebiające, że będzie mnie
malować, a ja się nastawiłam na dzieło sztuki.
Ino
próbowała ocenić, czy Sakura jest naprawdę zła, czy to taka zagrywka z jej
strony, żeby zamanifestować niezadowolenie. Uznała, że dziewczyna raczej
świadomie się z nią drażni.
-
No wiesz, wybacz mu, jeśli obrazek jest niezgodny z rzeczywistością, trudno
jest uchwycić tak porażające piękno – tym razem złośliwość była niezamierzona.
Sakura
wydęła wargi.
-
Zabawne. Poczekaj, aż dowiesz się, o co chodziło.
Ino
popatrzyła na nastolatkę uważniej, oto zbliżały się do sedna.
-
Sai potrzebował projektu postaci do mangi, jak mi to w swojej prostoduszności
wytłumaczył, rysowana z pamięci nie była dość przerażająca. I, wyobraź sobie,
on namalował strzygę – powiedziała, akcentując ostatnie słowo.
Ino
na chwilę wmurowało, nie mogła wykrztusić słowa.
-
Słucham?
-
Strzygę. Demona – powiedziała Sakura nerwowo. – Takie rozczochrane stworzenie z
zębami i wielkimi oczami, tylko że to miało moją twarz.
Ino
potrzebowała chwili, by przyswoić tę informację. Za wszelką cenę starała się
nie wybuchnąć śmiechem, bo to byłoby niewybaczalne.
-
To straszne. Jak to zniosłaś?
-
Trauma na całe życie – odparła Sakura ze zbolałą miną.
-
Wyobrażam sobie – odparła Ino, skinąwszy ze zrozumieniem głową.
Po
czym obie wybuchnęły śmiechem. Do porządku doprowadziła je dopiero kelnerka,
która przyniosła zamówienie i popatrzyła na nie tak, jakby uważała, że są
niebezpieczne dla otoczenia.
-
Wiesz, w pierwszej chwili naprawdę miałam ochotę wydrapać mu oczy – powiedziała
Sakura, sięgając po ciastko. – Nie co dzień widzisz takie zjawisko, i to
jeszcze z takim podobieństwem. I ta jego niewinna mina, kiedy tłumaczył, do
czego mu ta postać jest potrzebna.
-
Chciałabym zobaczyć ten portrecik – powiedziała Ino zupełnie poważnie.
Sakura
zmroziła ją spojrzeniem.
-
Jeśli Sai komuś pokaże ten obrazek, stłukę go na kwaśne jabłko – powiedziała
desperacko.
Ino
uśmiechnęła się złośliwie.
-
Wiesz, nigdy nie wiadomo jaka kariera go czeka, może narysuje tą mangę i wyśle
ją do wydawnictwa Za parę lat w każdej księgarni będziesz mogła kupić komiks z
własną podobizną.
Sakura
trzepnęła ją w ramię.
-
To przestaje być śmieszne – powiedziała. – Widzę, że muszę z nim poważnie
porozmawiać – dodała po chwili zastanowienia.
-
Nie ograniczaj go, za kilka lat będę mogła się wszystkim pochwalić, że mam
sławną koleżankę – odparła Ino, pokazując jej język.
Sakura
wyglądała w tym momencie jak chmura gradowa.
-
Zaczynasz mnie wkurzać.
-
Okej, już – zreflektowała się blondynka. Skądinąd wiedziała, że ona w takiej
sytuacji czułaby się urażona niemniej niż różowowłosa. – Ale nie przejmuj się,
za kilka miesięcy będziesz się z tego śmiać.
-
Na razie ty masz się z czego śmiać jak widzę – wymamrotała Sakura, a do Ino z
całą mocą dotarło, że jednak poczuła się dotknięta i należało sprawę
potraktować delikatniej. – Ale ja za to mogę śmiać się z ciebie, bo jak widać
nie jesteś taka dobra w ocenianiu sytuacji.
Ino
przymrużyła oczy.
-
Co masz na myśli?
Sakura
przewróciła oczami.
-
A jak myślisz? To całe gadanie o romantyzmie i tym wszystkim sprawiło, że ci
uwierzyłam, że Sai za mną biega. Wcale nie jesteś spostrzegawcza, wbij to sobie
do głowy, żeby następnym razem nie ingerować w coś, o czym nic nie wiesz.
Chyba
jednak była zirytowana.
-
No wiesz, jednak go zainspirowałaś, może nie w taki sposób jak to sobie
wyobraziłyśmy, ale jesteś w jakimś sensie jego muzą. Ja myślę, że to solidna
podstawa.
Sakura
prychnęła ze złością.
-
Ino, poważnie, daj mi spokój z Saiem, ja nie chcę więcej słyszeć bzdur na jego
temat. Łaził za mną, bo przypominałam mu jakąś porażająco maszkarę –
powiedziała sarkastycznie. – Ten człowiek naprawdę zaczyna mnie przerażać.
Z
punktu widzenia Ino nie było tak źle.
-
Jest po prostu ekscentryczny, nie skreślaj go tak od razu – powiedziała
swobodnie.
Sakura
rzuciła jej przeszywające spojrzenie.
-
Wiesz, ja się z tobą podzielę własną refleksją. Na pewno masz u Saia większe
szanse niż ja, skoro nie kojarzysz mu się z demonami, więc możesz go sobie
teraz wziąć – oznajmiła, a ton jej głosu wskazywał na najwyższy stopień
irytacji.
Sakura
była zła, ale mógł to być pozytywny sygnał, bo świadczył, że chyba jednak brała
pod uwagę, że coś może zaiskrzyć. To był już niesamowity postęp. Ino naprawdę
chciała, żeby przyjaciółka wybiła sobie z głowy Sasuke.
Zamierzała
jasno jej to powiedzieć.
-
Wiesz, może teraz Sai uraził twoją miłość własną, ale na dłuższą metę na pewno
ci to nie zaszkodzi – powiedziała, chcąc obrócić wszystko w żart. – Ta sytuacja
dowodzi przynajmniej, że ma poczucie humoru.
Sakura
potrząsnęła głową.
-
On nie ma poczucia humoru, ani za grosz wyczucia, nawet się nie połapał, że
zrobił coś niestosownego, rysując coś takiego i nie pytając o zgodę –
zastanowiła się. – Chyba nawet oczekiwał, że mi się ten obrazek spodoba i z
zupełną powagą pytał, co sądzę o takiej interpretacji. Jego rozumienie sztuki
jest poza granicami mojego pojmowania – podsumowała. – Ale ty, jeśli uważasz go
za takiego pociągającego, sama się za niego zabierz, jeszcze nie wszystko
stracone.
Ino
skinęła głową.
-
Oczywiście, a ty dalej sobie wzdychaj do anty-księcia z bajki i udawaj, że
wszystko w porządku – odparła ze zniecierpliwieniem.
Sakura
zmierzyła ją świdrującym spojrzeniem.
-
I co, myślisz, że w ten sposób mnie sprowokujesz? Wiesz co, Ino, odpuść sobie
te swoje gierki, taka jesteś niby mądra i zdystansowana, wtedy kiedy masz mnie
pouczać, ale tak naprawdę z nas dwóch, ty jesteś mimo wszystko bardziej
żałosna.
Ino
była w lekkim szoku. Jej przyjaciółka stawiała sprawę na ostrzu noża.
-
Nie musisz od razu reagować tak nerwowo – powiedziała, decydując, że lepiej
spuścić z tonu. Nie chciała znowu się kłócić.
-
Zastanawiałam się, dlaczego ostatnio to ty tak nerwowo zareagowałaś, gdy
palnęłam o słowo za dużo, ale mimo wszystko nie była to jakaś zbrodnia, a ty
oburzyłaś się, jakbym tobie jakąś krzywdę zrobiła. A teraz z uporem maniaka
próbujesz mi wkręcić Saia, który mnie nie interesuje – powiedziała, akcentując
ostatnie słowa. – I przyjmij to do wiadomości, że ja tobie nie stoję na drodze,
możesz sobie brać tego niesamowitego geniusza, jeśli tak bardzo ci się podoba.
Ino
poczuła się atakowana.
-
Jest niezainteresowany – odparła niechętnie.
-
O tak, co za cholernie złośliwy przypadek – powiedziała Sakura, a w jej głosie
brzmiała wyraźna kpina. – W gimnazjum mówiłaś, że tego kwiatu jest pół światu,
facetów można zrywać jak pomarańcze, a wbrew buńczucznemu gadaniu
zainteresowałaś się Saiem, który nie zważając na konwenanse okazuje, że cię nie
cierpi, i oczywiście, to ja jestem naiwną idiotką, która sobie wkręciła jednego
faceta, nie ty, bo ty przecież sobie swojego już dawno odpuściłaś, tylko jakimś
dziwnym trafem niesamowicie sobie upodobałaś kolesia, który w ogóle nie jest w
twoim typie, z którym nie wytrzymałabyś nawet pięciu minut, i oczywiście, na
każdym kroku zrażasz go do siebie, co jest efektem całkowicie niezamierzonym.
Ino
spojrzała na koleżankę chłodno.
-
Opowiadasz niestworzone rzeczy, nie zamierzam tego słuchać.
Sakura
potrząsnęła głową. Ino nie rozumiała, dlaczego jest taka wzburzona.
-
To ja nie chcę słuchać twoich kłamstw, jak bardzo chcesz to oszukuj sobie
innych, dla mnie powinnaś mieć przynajmniej trochę szacunku. I, jeśli chcesz
udzielać mi roztropnych rad, żebym się nie upokarzała i odpuściła sobie Sasuke,
to najpierw sama wybij sobie z głowy Shikamaru, albo wręcz przeciwnie, zdobądź
się na odwagę i wreszcie się postaraj go odzyskać, bo jak na razie nie umiesz
poradzić sobie sama ze sobą i jesteś najgorszą osobą do udzielania rad
komukolwiek.
Ino
przygryzła wargi.
-
Skończyłaś? – zapytała.
-
Tak, zasadniczo tyle tylko ci chciałam powiedzieć.
-
W porządku. Ustalmy, że zrozumiałam aluzję. Nie będę ingerować, ale ty bądź
łaskawa też się do mnie nie mieszać.
Sakura
miała wyraźnie triumfujący wyraz twarzy.
-
A co, teraz straciłaś pewność siebie?
Ino
wolała nie bawić się w przepychankę słowną, bo naprawdę mimo całej irytacji nie
chciała znów tracić przyjaciółki.
***
Hinata
od dawna zbierała się do tego, by porozmawiać z ciocią, ale kiedy weszła do
kuchni zrozumiała, że nie jest to najlepszy moment, ponieważ najwidoczniej
przeszkadzała. Ciotka z upartą miną kroiła warzywa. Najwidoczniej pokłóciła się
z wujem.
-
Pomóc ci, ciociu? – zapytała.
-
Nie, dziękuję – odparła kobieta i odwróciła się w jej stronę. – Gdzie byłaś od
rana?
-
Pomagałam w lecznicy dla zwierząt – odparła brunetka zgodnie z prawdą,
pomijając, z kim spędzała czas. Spodziewała się, że zaraz usłyszy bzdury o
zarazkach i chorobach, ale ciotka pominęła to milczeniem.
-
To chyba nie jest znowu Haruka? – zapytała Hinata.
-
Słucham? – zapytała ciotka, odkładając nóż.
-
Ten gość, dla którego przygotowujesz wykwintny obiad.
-
Nie – odparła kobieta, a Hinata uznała, że więcej z niej nie wydusi. Miała złe
przeczucia od momentu, gdy kazano jej przygotować sobie na wieczór kimono, ale
postanowiła nie martwić się na zapas. Skoro Neji raz się postawił ojcu, to
teraz się ot, tak nie wycofa.
-
Ciociu, słyszałam, jak rozmawiałaś ostatnio z mamą przez telefon.
Kobieta
ściągnęła brwi.
-
To nieładnie podsłuchiwać – powiedziała, ale w jej głosie nie brzmiała nagana,
raczej niepokój.
-
Wiem – odparła Hinata szybko, nie zamierzając nawet się usprawiedliwiać. – Czy
ona… pytała o mnie?
Ciotka
odwróciła się i wróciła do krojenia warzyw. Najwyraźniej chciała uniknąć
kontaktu wzrokowego.
-
Tak, zawsze pyta, jak sobie radzisz.
Była
to najbardziej wymijająca z możliwych odpowiedzi.
-
A nie chciała ze mną rozmawiać? – drążyła nastolatka.
Ciotka
milczała.
-
Następnym razem powiedz jej, proszę, że chciałabym z nią porozmawiać.
Kobieta
ponownie odwrócił się do niej, z nożem w jednej dłoni i pomidorem w drugiej.
-
Nie sądzę, żeby to było możliwe, nie upieraj się – powiedziała, jak zwykle nie
zamierzając udzielać żadnych wyjaśnień.
Hinata
przygryzła wargi. Starała się ważyć słowa i nie brzmieć jak histeryczka.
To
było trudne. Przyzwyczaiła się już do myśli, że jej matka zwyczajnie się jej
wyparła i nie chciała mieć z nią nic wspólnego, ale nawet po tylu latach niełatwo
to było zaakceptować.
-
Chciałabym się przynajmniej dowiedzieć, co u Hanabi – powiedziała.
-
Wszystko u niej w porządku – powiedziała ciotka zniecierpliwionym tonem.
– Przestań zadawać tyle pytań. Idź do siebie i poucz się trochę, ostatnio
zaniedbałaś naukę.
Hinata
powinna odpowiedzieć, że nie zaniedbała nauki, tylko już zwyczajnie nie ma się
czego uczyć, bo rok szkolny za chwilę się kończy, ale i tak wiedziała, że nie
musi tego przypominać, a ciotka zwyczajnie chce się jej pozbyć. „Nie zadawaj
pytań i posłusznie wykonuj polecenia” było pierwszą zasadą, której jej nauczono
w tym domu.
Ciotka
była dobrą osobą, ale tak samo jak wuj Hizashi, spodziewała się, że Hinata
będzie zachowywać się tak, jak oni oczekują, najlepiej nie gadając i nie
myśląc.
Ale
to było wobec niej po prostu nieuczciwe. Hinata, odkąd zamieszkała u wujostwa,
nauczyła się milczeć, ale nie nauczyła się nic nie czuć.
-
Ciociu, wiem, że matka mieszka teraz w Kioto.
-
Kto ci tak powiedział? – zapytała kobieta nerwowo.
-
Słyszałam, jak rozmawialiście – powiedziała dziewczyna.
Przy
niej wujostwo nigdy nie wspominali o matce, ale kiedyś schodząc do holu
usłyszała strzępy rozmowy, gdy mówili podniesionymi głosami. Ciotka pomyśli
oczywiście, że podsłuchiwała, ale w tej chwili jej to nie obchodziło. Kiba
uważał, że powinna wyciągnąć jakieś informacje od ciotki, skoro ich
potrzebowała, a jeśli przy okazji ma przestać uchodzić za dobrze ułożoną
dziewczynkę – trudno.
Ciotka
rzuciła trzymane w dłoniach przedmioty na blat kuchenny.
-
Teraz zamierzasz się tym zajmować? Myszkowaniem i podsłuchiwaniem rozmów?
-
Powinniście mi o tym powiedzieć – odparła Hinata, ignorując zarzuty. – Nie,
inaczej: jak mogliście to zataić?
-
Nie mam teraz czasu z tobą dyskutować – odparła ciotka chłodno.
Tak,
jakby kiedykolwiek miała zamiar.
-
Zapomnij o swojej matce i zajmij się obowiązkami – dodała nerwowo.
Oczywiste
było, że nic z niej nie wydusi. Hinata zdała sobie sprawę, że naiwnością było
liczyć na cokolwiek. Ciotka, choć była dobrą osobą, w niektórych sytuacjach
wykazywała się takim niezrozumieniem, że aż trudno było uwierzyć, że to ta sama
osoba.
-
Idę się uczyć, wedle rozkazu – oświadczyła nastolatka pospiesznie i wyszła czym
prędzej z kuchni. Ta konwersacja zwyczajnie ją przerastała.
Chciała
wierzyć, że ma w ciotce sojusznika, ale czasami ona zachowywała się w taki
sposób, że założenie, że ją cokolwiek obchodzi, wydawało się na wyrost. Chyba
tak jak wuj uważała, że problem nie istnieje, tak długo jak Hinata robi
dokładnie to, czego się od nie wymaga. I nie zadaje pytań. A
obszar jej zmartwień ograniczał się tylko do kuchni.
Hinata
poszła do swojego pokoju. Nie mogła widzieć, że gotowanie w tym momencie nie
interesowało jej ciotki w ogóle. Kobieta usiadła na stołku kuchennym, który był
jedynym krzesłem w tym tradycyjnie urządzonym domu. Ukryła twarz w dłoniach.
***
-
Jeśli jeszcze kiedykolwiek przyjdzie mi do łba, żeby poprosić cię o jakąś
przysługę to mi przypomnij, żebym go sobie odstrzelił.
Temari
po raz pierwszy słyszała, żeby Neji wypowiadał się takim językiem, z czego
wniosek był prosty – był bardziej wściekły, niż się spodziewała. Ale trudno, to
było wliczone w koszty.
Jego
wzburzenie było zrozumiałe, niemniej jednak Temari nie zamierzała pozwolić na
siebie naskakiwać. Tym bardziej, że sama była podenerwowana. Fakt stracenia
trzech godzin na prowadzenie pustych dialogów irytował ją jeszcze bardziej niż
konieczność założenia niewygodnego kimona. Poza tym, mieszkała poza domem
rodzinnym wystarczająco długo, by zapomnieć, jak niewygodnie spożywa się
posiłki na podłodze.
-
Trzeba było na samym początku powiedzieć, że oczekujesz ode mnie, że będę
kłamać – odparła jadowicie.
-
Wystarczyłoby ugryźć się w język, zamiast mówić rzeczy niepotrzebne – odparował
Neji.
Zaparkował
samochód przed jej domem, ale Temari nie wysiadała. Czuła potrzebę wyjaśnienia
tej sytuacji.
Chłopak
popatrzył na nią w sposób który wybitnie wyrażał, że życzy sobie, żeby zniknęła
mu z oczu.
-
Jesteś niezrównoważona. Normalni ludzie nie mówią obcym, że ich matka popełniła
samobójstwo.
-
Odpowiedziałam na bardzo precyzyjnie postawione pytanie. Poza tym wiesz, w
cywilizowanym świecie, wypytywanie się kogoś przy pierwszym spotkaniu o jego
rodzinę do dziesięciu pokoleń wstecz byłoby uważane za nietakt – zauważyła
Temari opryskliwie.
-
Twój cywilizowany świat bardzo różni się od mojego – odparł Neji
prostolinijnie.
-
To akurat doskonale wiem i nawet nie oczekiwałam niczego innego – stwierdziła
dziewczyna.
-
To nie mogłaś dostosować się do sytuacji i zachowywać się tak, jak się tego
oczekuje?
Temari
wzruszyła ramionami.
-
Nie powiesz chyba, że popełniłam jakieś wykroczenie przeciwko etykiecie. Teraz
jesteś wściekły, ale może kiedyś jeszcze uznasz, że się nieźle złożyło. Może
następnym razem, jak będziesz chciał przyprowadzić koleżankę, twojego ojca
zainteresuje coś więcej, niż tylko jej nazwisko i czy tatuś reprezentuje
odpowiednie poglądy polityczne.
-
Skoro tak bardzo ci się nie podoba, że zaprosiłem cię z powodu twojego
nazwiska, trzeba było odmówić. Albo przynajmniej uprzedzić, że zamierzasz
odstawić szopkę.
Temari
przygryzła wargi. Irytowało ją, że Neji wyolbrzymia. Jakby nie było, przez cały
uciążliwy wieczór powiedziała tylko to jedno niewłaściwe słowo – samobójstwo.
Pan Hyuuga po prostu powinien nie chcieć więcej mieć z nią do czynienia. Nie
sądziła, by Neji mógł mieć z powodu jej zachowania jakieś problemy, a chyba nie
spodziewał się, że ona będzie teraz co jakiś czas odgrywać damę przed jego
rodzicami. Miała tylko przyjść na obiad, żeby nabrali przekonania, że ich syn
obraca się we właściwym towarzystwie, nie musieli jej polubić.
-
Nie możesz sobie nawet wyobrazić, co bym powiedziała, gdybym chciała odstawić
szopkę – powiedziała, nie siląc się na uprzejmość. – Swoją drogą, skoro masz zacofanych
rodziców, powinieneś ich uświadomić, że gdy ktoś ma odpowiednie pochodzenie,
wcale nie musi być dobrą partią do małżeństwa. Większość rodzin z tak
pogardzanych przez was „nizin” społecznych ma znacznie mniej wstydliwą
przeszłość niż niejeden ród w umiłowanych „wyższych” sferach. Swoją drogą, twój
ojciec tak bardzo zamilkł na moją rewelację, a jestem pewna, że mógłby
podzielić się sensacyjkami z historii waszego klanu. Spotkanie przebiegłoby
znacznie ciekawiej.
Neji
popatrzył na nią chłodno.
-
Odwal się od mojej rodziny.
Temari
prychnęła ze złością. Teraz już się naprawdę nakręciła.
-
Dlaczego? Czyż ty nie uczepiłeś się mojej? Czy twój ojciec nie przywitał mnie
tak uprzejmie tylko dlatego, że wielkim szacunkiem darzy ród, o którym nic nie
wie? Człowieka, którego nigdy nie poznał? Jeśli jest choć odrobinę
normalny, znając mojego ojca nigdy by się z nim nie przywitał na ulicy. Moja
darzona wielką estymą rodzina jest tak popieprzona, że twój ojciec powinien być
znacznie bardziej zadowolony, gdybyś przyprowadził na tę kolacyjkę kogoś z eta.
Neji
uniósł brwi w wyrazie zniecierpliwienia.
-
Widzę, że masz ochotę mnie pouczać, ale daruj sobie. Nic nie wiesz o mojej
rodzinie.
Temari
wykrzywiła pogardliwie wargi.
-
Nie wiem i mówiąc szczerze nawet nie chcę wiedzieć, ale sądzę, że twój wiedza
też jest niewielka.
Neji
miał taki wyraz twarzy, jakby zamierzał zakląć. Zlustrował ją spojrzeniem.
-
O czym ty mówisz?
Temari
wzruszyła ramionami. Pierwotnie nie zamierzała wdawać się z nim w dyskusje,
teraz myślała tylko o tym, żeby zetrzeć mu z twarzy cholerne przekonanie o
własnej racji.
-
Wiesz, mój dziadek ma w domu ogromną bibliotekę, w której przechowuje setki
sztuk niepotrzebnego śmiecia – powiedziała pozornie bez związku. – Pamiętniki,
kroniki, pamiątki rodzinne. Wystarczająca ilość materiałów, żeby otworzyć
muzeum. Swoją drogą, pewnie warto by było to zrobić, żeby wywlec na światło
dzienne zepsucie klas wyższych. Gdy byłam dzieckiem, nie wolno nam było nawet
zbliżać się do tych zbiorów, ale kiedyś z Gaarą skorzystaliśmy z okazji, żeby
zapoznać się z historią klanu, Nie uwierzyłbyś, że w jednej rodzinie mogło być
aż tylu złodziei, pedofili i pospolitych dziwek.
Neji
spojrzał na nią niechętnie. Wyglądało na to, że w końcu nie wie, co powiedzieć.
-
Myślę, że jakbyś się zagłębił w przeszłość własnego szanowanego klanu też byś
znalazł mnóstwo ciekawych rzeczy. Małżeństwa wśród bliskich krewnych prowadzą
do wypaczeń.
Neji
przymknął oczy.
-
Temari, ty naprawdę… odchrzań się, dobrze?
-
Bardzo chętnie, a ty odchrzań się ode mnie – zripostowała dziewczyna. – A jeśli
potrzebujesz dobrej wymówki, żeby twój ojciec przestał snuć dla ciebie plany
matrymonialne, może powinieneś skorzystać z patentu mojego brata, Kankuro.
Kiedy moi rodzice przedstawili mu córkę znajomych, powiedział, że jest gejem.
Nie uwierzyłbyś, jak mu to ułatwiło życie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny lekki post ;) Sakura i Ino mnie rozbrajają, świetnie opisujesz ich relacje :D
OdpowiedzUsuńTrochę się zawiodłam, że między Sai'em a Sakurą nic nie iskrzy, ale cóż poradzić xD Rozdział fajny i przyjemny, szybko się go czyta. Czekam na następny i mam nadzieję, że Sakura wreszcie wypatrzy sobie jakiegoś chłoptasia i się w nim zakocha. Widziałabym w tej roli Naruto, ale... Dobra, już się nie rozpisuję!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny rozdział. Weny;)
Przy rozmowie Nejego z Temari prawie oplułam ekran ze śmiechu. Szczególnie ostatnia rada przypadła mi do gustu. Udawać geja, ciekawe czy przy takim staroświeckim tatusiu by pomogło.
OdpowiedzUsuńPowodzenia i weny życzę :)