piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 30. Późna refleksja



- Musisz przyznać, że się nie wysiliłaś – skomentował Gaara z naganą w głosie, odkładając zeszyt z uzupełnionymi zadaniami z gramatyki.
- To za wysoki poziom – odparła Ino znudzonym tonem. – Doskonale wiesz, że mnie to przerasta, więc po co od razu wyskoczyłeś z taką ilością zadań?
Chłopak zmierzył ją krytycznym spojrzeniem.
Trwała długa przerwa, większość ludzi już dawno skończyła lunch. Sądząc z głosów dobiegających zza okien większość z nich korzystała z ładnej pogody, by pobyć na zewnątrz. W holu nie było tłoku, a na stołówce jak zwykle o tej porze panowały niemal zupełne pustki. Ami z równoległej klasy stała parę metrów od stolika, przy którym siedzieli Ino i Gaara, i patrzyła w ich stronę. Blondynkę zaczynało to irytować. Nie chciała, żeby wiedziano, że bierze korepetycje. Gaarze obecność osób trzecich zupełnie nie przeszkadzała w strofowaniu jej. Czuła się upokorzona.
Odwróciła wzrok od rozmówcy i rzuciła nastolatce wyzywające spojrzenie.
- Czy ty czegoś chcesz? – zapytała nieuprzejmym tonem.
Ami wahała się.
- Gdzie kupiłaś te buty? – wypaliła w końcu.
Ino była lekko zszokowana, że dziewczyna czaiła się tu z takim pytaniem.
- Co to za różnica?
- Są świetne, nigdzie takich nie widziałam, chciałabym takie same – odpowiedziała Ami szybko, widocznie ośmielona.
Ino przymrużyła ze złością oczy. Dziewczyna ma tupet.
- Nie powiem, gdzie je kupiłam, to chyba oczywiste – odparła sarkastycznie. - Tak się składa, że sporo kosztowały, a gdybyś miała podobne nie mogłabym ich więcej założyć. Poza tym, gdy komuś brakuje klasy, buty niewiele pomogą – dodała jadowicie.
Ami zrobiła minę, jakby miała się rozpłakać.
- Nie musisz mnie od razu obrażać, chciałam być tylko uprzejma – powiedziała. Może oczekiwała, że te słowa wywrą jakieś wrażenie, bo dopiero po chwili odwróciła się i wyszła.
Ino odwróciła się do Gaary.
- To było urocze – stwierdził siedemnastolatek. – Potrafisz sprawiać wrażenie, jakby ci się to podobało, że ludzie cię nienawidzą. Ale to nierozsądnie z twojej strony, niektórym niebezpiecznie jest się narażać.
Ino popatrzyła na niego z zastanowieniem. Była zaskoczona. Nie tym, że tak pomyślał, ale że chciało mu się marnować czas na komentowanie.
- To ma być groźba? –spytała, by się upewnić.
- Groźba? – powtórzył Gaara.
- Mówiąc o ludziach, którym nie należy się narażać, nie masz przypadkiem na myśli siebie?
Gaara popatrzył na nią jak na dziecko sprawiające problemy wychowawcze.
- Nie mam na myśli siebie mówiąc o ludziach, którzy cię nienawidzą.
- Nie? – odpowiedziała Ino z uprzejmym zdziwieniem. Ale tak naprawdę była zirytowana tą przepychanką słowną. Kiedy rozmawiała z Gaarą zawsze miała wrażenie, że za jego pozornie nieznaczącymi wypowiedziami ukryte jest drugie dno. Jakby chciał dać do zrozumienia, że ją rozgryzł.
- Nie. Ale nie obwiniaj się z tego powodu, pewnie tak przywykłaś do swojego image’u zimnej suki, że zapominasz na każdym kroku dbać o wizerunek.
Ino przymrużyła ze złością powieki.
- I kto to mówi? Pan Samo Zło, który w niezmiernej trosce o siostrzyczkę poświęca swój bezcenny czas, by douczać matołów.
Gaara przysunął do niej leżący na stoliku zeszyt.
- Skoro już o tym mowa, proponuję żebyś się zastanowiła, czy spotykasz się ze mną po to, żeby się czegoś nauczyć, czy z nadmiaru wolnego czasu.
Ino zbagatelizowała zadane z pełną powagą pytanie.
- Nie ma trzeciej opcji? – zapytała. – Może to dlatego, że akurat nie mam faceta.
Gaara popatrzył na nią z takim wyrazem twarzy, że nagle poczuła się głupio ze świadomością robienia z siebie idiotki.
- … Co powoduje, że mam za dużo czasu, a skoro tak, mogę go wykorzystać, żeby się czegoś nauczyć – wybroniła się przytomnie.
- Ale to oznacza, że będziesz musiała trochę więcej myśleć – odrzekł Gaara obcesowo. – Zamiast marnować swój i mój czas potraktuj to trochę poważniej i, jeśli to nie jest dla ciebie zbyt duże obciążenie, zajrzyj czasem do słownika.
Ino spojrzała na niego z ukosa.
- Uważasz, że mnie nie można obrazić?
- Wręcz przeciwnie, liczę na to, że cię można obrazić, a nawet zmobilizować – odparł Gaara ponuro. – Ale odnoszę wrażenie, że to z mojej strony przesadna naiwność – wyjął z teczki gruby plik zadrukowanych kartek. – Uzupełnij to na sobotę.
Ino zrobiła minę męczennicy.
-Wszystko? Czy to aby nie przesada?
- Sama przed chwilą powiedziałaś, że masz za dużo czasu – odparł bezwzględnie, wręczając jej kartki. – Na tych ostatnich napisałem, co masz przeczytać i jakie formy gramatyczne powtórzyć. Dobrze by było, żebyś zaczęła zapisywać wszystko, czego nie rozumiesz, ale najpierw bądź łaskawa sprawdzić w książce – powiedział ostrzegawczo.
Ino spakowała rzeczy do torby .
- Chyba się trochę zagalopowałeś, bo na początku wcale się nie umawialiśmy na zadania domowe – powiedziała z przekąsem, właściwie tylko po to, żeby dać upust swojej frustracji.
Miała wystarczająco dużo czasu, żeby zrobić te wszystkie ćwiczenia, ale myśl o spędzeniu wielu godzin nad książkami przyprawiała ją o dreszcze. Ostatnio sporo czasu poświęciła na naukę, żeby poprawić oceny przed zbliżającym się końcem roku. Nie lubiła się uczyć, angielskiego jakoś nauczyła się nie wkuwając gramatyki, jedynie dzięki konwersacjom. Ale francuski sprawiał jej niespodziewane trudności.
- Skoro już o zadaniu domowym mowa – odpowiedział Gaara – jego druga połowa właśnie tu zmierza.
Ino odwróciła się. Shikamaru wszedł do stołówki. Sam, co było zaskakujące, bo Temari ostatnio znów się do niego przyczepiła.
Gaara wstał.
- Czekam na jakieś efekty twojej ciężkiej pracy umysłowej – rzucił przez ramię. Było oczywiste, że nie mówi o zadaniach z francuskiego. Potem, jak gdyby nigdy nic sobie poszedł.
To było z jego strony lekceważące. Jakby rzucił jej wyzwanie, ale z odgórnym założeniem, że nie ma szans, by mu sprostała.
Ino oczywiście odwlekała moment wyjaśnienia z Shikamaru czegokolwiek, ale nie wynikało to z rozmyślnego zamiaru uniknięcia wypełnienia swojej części umowy. Po prostu się bała.
Ale w tej chwili pomyślała, że ma szansę zetrzeć Gaarze ten cyniczny uśmieszek z twarzy, przy odrobinie pewności siebie i sporej dawce uporu. Ta szansa była na wyciągnięcie ręki, więc zacisnęła zęby i zdecydowanie podeszła do Shikamaru.
- Mam nadzieję, że masz chwilę czasu, bo chcę z tobą porozmawiać – powiedziała, patrząc na niego wyzywająco.
- To się dobrze składa – odparł Shikamaru. – Tylko, że to nie jest odpowiednie miejsce. Właściwie, przyszedłem zapytać, czy umówisz się ze mną na kawę.
Ino doznała wstrząsu.
- To szukałeś mnie tutaj? – zapytała głupio.
- Tak jakby – odparł szatyn. – Jakoś nie przyszło mi do głowy, że przesiadujesz tu w towarzystwie mojego szwagra.
Ino wybałuszyła na niego oczy.
- Że co?
Shikamaru popukał się w czoło na widok jej miny.
- To ironia – poinformował ze zniecierpliwieniem. – Jak będzie z tą kawą?
Ino popatrzyła na niego podejrzliwie.
- A jaki jest warunek?
- Nie rozumiem – przyznał Shikamaru, wkładając ręce do kieszeni.
- Niedawno nie chciałeś ze mną rozmawiać…
- Nie powiedziałem, że nie chcę z tobą rozmawiać, wręcz przeciwnie – wpadł jej w słowo chłopak.
Ino prychnęła.
- Dobrze, tego nie powiedziałeś. Powiedziałeś: „dokądkolwiek ten pociąg jedzie, ja wysiadam, bo i tak się wykolei”. A przez szybę nie da się rozmawiać.
Shikamaru uniósł brwi, zaintrygowany.
- To dość wyszukana metafora.
- Ale chyba odpowiednia – oceniła Ino. – Jeśli zmieniłeś zdanie - super, bardzo się z tego cieszę, ale chciałabym wiedzieć, dlaczego, i na jakich warunkach.
- Tym razem nie będę stawiać warunków.
Ino nie kryła zaskoczenia.
- Więc co, nie chodzi ci o to, żebym poopowiadała o mojej mamie i o tym, że nie chciałam cię w to wszystko wciągnąć, tylko samo tak wyszło? – zastanowiła się przez chwilę. – Albo że wtedy do Sakury nie mówiłam poważnie, i jest mi teraz z tego powodu przykro?
Shikamaru uniósł brwi.
- A jest?
Zawsze musiał zadawać pytania, na które nie potrafiła jednoznacznie odpowiedzieć.
- Nie jest mi przykro, że się dowiedziałeś, a to chyba jednak trochę dziwne, biorąc pod uwagę, że się wściekłeś.
Shikamaru zaprzeczył ruchem głowy.
- Poczułem się zawiedziony. To co innego.
Nie zgadzała się z nim, z jej punktu widzenia wychodziło na to samo.
- Teraz jeszcze powinieneś dodać, że nie pierwszy raz cię rozczarowałam, że to te moje złe nawyki, żebym wydoroślała, et cetera, et cetera.
Chłopak wyglądał na zniecierpliwionego.
- Szczerze mówiąc pomyślałem, że może zamiast cię pouczać powinienem naprawić własne błędy.
Ino ściągnęła brwi.
- Na przykład?
Shikamaru pewnie czuł się przypierany przez nią do muru, ale nie zrobił swojej zwykłej niezadowolonej miny i nie zbył jej słowami, że jest męcząca.
- Jak na przykład ten, że nigdy cię nie przeprosiłem, a też nie zawsze byłem wobec ciebie uczciwy.
To zabrzmiało poważnie, może nawet zbyt poważnie. Ciekawe, co go nagle pchnęło do takich przemyśleń.
- To tak stare dzieje, że już prawie nie pamiętam – powiedziała ze sztuczną swobodą.
- Naprawdę? – zapytał Shikamaru prostolinijnie.
Speszyła się.
- Dobrze, jeśli nie chcesz nakłaniać mnie do zwierzeń, umówmy się na kawę – odpowiedziała wymijająco. – Po szkole. Chociaż… dzisiaj mam francuski, a jutro ikebanę. Ale ikebanę mogę sobie odpuścić – zaproponowała, widząc jego minę.
Szatyn potrząsnął głową.
- A o której kończysz francuski?
- O osiemnastej – odpowiedziała zmartwionym tonem. – To jest trochę późno, żeby chodzić po kawiarniach.
- A co powiesz na zupę miso mojej mamy?
Ino przygryzła wargi.
- Pytasz poważnie?
Shikamaru skinął głową.
- To kusząca propozycja, ale nie zaryzykuję.
- Boisz się jej – to było stwierdzenie, nie pytanie.
Ino była zdziwiona, że musi tłumaczyć tak oczywiste rzeczy.
- Wiesz, twoja mam zawsze mnie trochę przerażała, a teraz raczej nie mogę oczekiwać, że się ucieszy na mój widok. Więc, właściwie, nie mogłabym mieć pewności, czy ta zupa nie jest zatruta – zakończyła.
Shikamaru popatrzył na nią uważnie.
- Sądzę, że by się ucieszyła.
Ino pomyślała, że to bardzo wątpliwe.
- Zgrywasz się?
Szatyn wzruszył ramionami.
- Nie - odniosła wrażenie, że waha się, czy o czymś jej powiedzieć. – Wiesz, ona nabrała przekonania, że odstawiasz jakieś cyrki, uciekasz z domu i tak dalej. Po tym, jak twoja matka szukała cię u nas we wrześniu – mówiąc to, przyglądał jej się badawczo.
Ino przygryzła wargi. Uznała, że powinna się usprawiedliwić.
- Nie uciekłam z domu. Pojechałam odwiedzić ojca. Nie wiedziałam, że Kimiko wcześniej wróci z Tajwanu. Gdybym wiedziała, zostawiłabym kartkę.
- Może trzeba było ją wcześniej poinformować, że ojciec cię zaprosił – zauważył szatyn rozsądnie.
- Nie zaprosił mnie. Skoro tak cię to interesuje, przyznam szczerze, że się za bardzo nie ucieszył – odparła. – Jak cię tak martwi samopoczucie twojej matki, mogę wpaść któregoś dnia żeby udowodnić, że nie biorę w żyłę – dodała, nie mogąc darować sobie sarkazmu. – Ale nie dzisiaj.
- Rozmawiam z tobą pięć minut, a już zaczynasz mnie wkurzać – wyznał Shikamaru ze zniecierpliwieniem.
- Taki mój urok. Nadal chcesz się dziś spotkać?
- Umówmy się w „Tajemniczym Ogrodzie”. O ile twoi znajomi w czwartki tam nie przesiadują – Shikamaru pozwolił sobie na drobny przytyk.
- O to już trzeba by zapytać Sasuke – odbiła piłeczkę.
- Na razie – Shikamaru miał już dość tej słownej przepychanki i zwyczajnie ewakuował się z placu boju.
 Była zaskoczona, że zirytowanie go sprawiło jej satysfakcję. Jeszcze bardziej dziwiło ją, że tak gładko poszło. Więc wystarczyło zaproponować kawę?
Faceci są jednak dziwni. Już nawet nie tylko nieprzewidywalni, po prostu dziwni. Ino jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić, co sprawiło, że Shikamaru nagle zdobył się na samokrytykę.
Zastanawiała się nad tym, kiedy szła do klasy. Przyszło jej do głowy, że może Shikamaru obawia się, że mogłaby powiedzieć coś na jego temat Temari. Z drugiej strony, nie chciała wierzyć, że mógł tak pomyśleć. Wciąganie Temari w to, co kiedyś było między nimi, byłoby nielojalne. I żałosne.
Poza tym, nie mogłaby tego zrobić, bo obowiązywała ją umowa. Miała być obok i w razie czego się wtrącić, ale przecież nie po to, żeby rozbijać ich związek.
Jaki związek, zbeształa się w myśli. Przy dużej dozie dobrej woli obu stron, potrwa to najwyżej parę tygodni. Skoro Gaara postanowił zmienić front, Temari przestanie być dla Shikamaru zakazanym owocem. Stanie się taką dziewczyną jak inne.
Ino postanowiła poszukać Sakury. Była w dobrym nastroju, pomyślała, że może to okazja, żeby jakoś normalnie pogadać. Chociaż przystała na warunki Sakury i uznały, że się dogadały, jakoś trudno było im rozmawiać w ten sam sposób co dawniej. Sakura była dziwnie cicha. Traktowała ją jakoś inaczej. Ino nie potrafiła domyślić się, co się za tym kryje.
Sala lekcyjna była prawie pusta, były tam tylko trzy osoby. Sakura siedziała na swoim zwykłym miejscu i rozmawiała z Saiem, który nabrał ostatnio zwyczaju dosiadania się do niej, gdy Ino nie było w pobliżu. Tym razem w ogóle jej nie zirytowało, że zajmował jej miejsce. Pomyślała nawet, że jego konsekwencja jest godna podziwu.
Trzecią osobą obecną w klasie był Chouji. Siedział z telefonem komórkowym w ręce. Sądząc po zachowaniu, grał w którąś wersję Pokemonów.   Ta aplikacja nieodmiennie go fascynowała. Z niektórych rzeczy się nie wyrasta.
Stanęła niezdecydowanie na środku klasy. To mogła być dobra okazja, żeby z nim porozmawiać. Powinna to zrobić, jeśli miała szansę wyprostować sprawy z Shikamaru. Z drugiej strony, nie wiedziała zupełnie, od czego zacząć. Przeprosić Choujiego – to było nawet trudniejsze niż pogadać z Shikamaru. A przecież  na tamto też się sama nie zdobyła.
Wobec Choujiego czuła się po prostu głupio. Była wobec niego wredna i nie dawało jej to spokoju od początku roku szkolnego. Wcześniej myślała, że po zakończeniu gimnazjum ich drogi się rozejdą. Tymczasem znowu trafili do tej samej klasy.
Chouji zawsze był w stosunku do niej w porządku. Ona wobec niego – nie. Kiedy rozstała się z Shikamaru, Chouji dawał jej do zrozumienia, że w ich relacji nic się nie zmieniło. Mimo to zrobiła wszystko, żeby go do siebie zrazić. Z jednej strony uczyniła tak dlatego, że był zbyt blisko Shikamaru, żeby mogła się z nim przyjaźnić. Ale był jeszcze jeden powód. Uważała, że Chouji może udawać, że dla niego nic się nie zmieniło, ale tak naprawdę musiał mieć jakiś pogląd na tą sprawę. Musiał uważać, że oszukała Shikamaru i że jest kłamliwą idiotką. Czuła się nawet bardziej winna wobec Choujiego, niż wobec Shikamaru. Zawsze dawał jej do zrozumienia, że uważa ją za wartościową osobę. Udowodniła mu, że tak nie jest. I wtedy, i później.
Sai i Sakura nie przeoczyli jej obecności i najwyraźniej źle zrozumieli fakt, że przez kilka minut stała nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Sai wyszedł z klasy, mijając ją bez słowa.
- Bardzo to szarmanckie z twojej strony – zawołała gdy był już w korytarzu. Nie znosiła, gdy ją lekceważono.
Spojrzała na Choujiego. Wydawał się oderwany od rzeczywistości. Ino usiadła obok Sakury i położyła torbę na biurku.
 - Zaobserwowałaś jakieś postępy czy nadal jesteście na etapie podchodów? – zapytała , nie kryjąc ciekawości.
Sai kręcił się przy Sakurze od dawna, ale jakoś nie zdobył się na otwarte działania. Może Sakurze ta sytuacja nie przeszkadzała, bo wolała lekceważyć fakty, ale to zachowanie zaburzało obraz Saia, jaki Ino sobie wykreowała we własnej wyobraźni. Od zawsze robił na niej wrażenie swoją niezależnością. Wydawało się, że nikogo nie potrzebuje i nie przejmuje się niczyimi opiniami. Obojętnie, czy ktoś uważał go za geja, ponieważ nie zauważono, żeby umawiał się z dziewczynami, czy za gbura, gdyż miał zwyczaj mówić prosto z mostu, co myślał, nie zastanawiając się nad reakcją rozmówcy. Nie był lubiany, ale zdaje się, że go to nie obchodziło. Dla Ino Sai był przeciwieństwem Sasuke, który pracował starannie na swój image odszczepieńca. Sai był indywidualistą i jego zachowanie nie wynikało z jakiegoś odgórnie założonego planu. Był też przeciwieństwem jej samej. Chodzący ideał, gdyby jeszcze tylko potrafił wykazać się większym zdecydowaniem.
- A jeśli bym ci powiedziała, że zaobserwowałam, to co? – odpowiedziała Sakura zaczepnym pytaniem.
Ino uniosła brwi.
- Może jakieś szczegóły? – ponagliła. Miała wrażenie, że przyjaciółka się z nią droczy. Ale zawsze mogła powiedzieć coś, co świadczyłoby, że Sai wreszcie nabrał odwagi, a to by znaczyło, że nie pomyliła się, oceniając go. Nie mieściło jej się w głowie, że komuś takiemu może zabraknąć śmiałości, by zaprosić dziewczynę na randkę.
- Powiedział, że chce bym mu pozowała do rysunku.
Ino zastanowiła się, czy można to traktować jako propozycję randki. Na pewno jest to komplement, więc to jakiś krok do przodu.
- Chce namalować twój portret? – upewniła się.
Sakura wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, czy on maluje portrety. Najwidoczniej tak. Powiedział, że go inspiruję i zawsze, gdy mnie widzi ma przed oczyma pewien obraz, który chce przelać na papier. Nazwał to „esencją kobiecości”.
Brzmiało to bardzo romantycznie. Ino była zszokowana.
- Naprawdę? – wykrztusiła. – To bardzo miłe, nie uważasz?
Sakura zrobiła nagle wojowniczą minę.
- Tak. I nawet powiem, że się zastanawiam, czy się nie zgodzić.
Ino uniosła brwi.
- Zastanawiasz się? Nie jesteś ciekawa, jaki obrazek mu się maluje przed oczami, jak cię widzi? Musisz przyznać, że to oryginalny sposób na podryw.
Sakura pokręciła głową z wyrazem niezrozumienia na twarzy.
- I co, nie jesteś zła? Nie powiesz, że to próba naszej przyjaźni i powinnam teraz udowodnić, na kim mi bardziej zależy?
Ino musiała się chwilę zastanowić, o co jej chodzi.
- Przecież powiedziałam po sylwestrze, że go sobie odpuszczam.
Sakura uniosła brwi.
- Co chyba nie znaczy, że zaakceptujesz z taką łatwością fakt, że sobie kogoś innego upatrzył?
Ino przygryzła wargi. Widać przesadziła z pastwieniem się nad Sakurą, skoro ta nadal jej to wypominała. Ale, co dziwne, Sakura zadała to ostatnie pytanie w taki sposób, jakby oczekiwała, że Ino wróci do dawnego tonu.
- Trzeba wiedzieć, kiedy sobie odpuścić – odparła blondynka.
To prawda, czuła się urażona tym, że Sai zainteresował się Sakurą. To, że był odporny na jej nieudolne próby flirtu niespecjalnie ją irytowało, bo tego właśnie się spodziewała. Ale poczuła się upokorzona, kiedy umówił się z nią na wspólne wyjście na sylwestra, dlatego, że Sakura go poprosiła. Nie zależało jej na tym, by z nim pójść, a  Sakura nagle wyskoczyła z interwencją i nie było jak tego odkręcić. Stało się oczywiste, że Sakura ma w jego oczach znacznie więcej uroku. Ino czuła się tak, jakby odniosła porażkę w potyczce z własną przyjaciółką, chociaż żadna z nich nie toczyła bitwy. Sakura pokonała ją mimochodem.
- To świetna okazja, żebyś znormalniała. Powinnaś przestać nabijać sobie głowę Sasuke i umówić się z Saiem.
- To znaczy, wykorzystać go? – zapytała Sakura grobowym tonem.
Ino przypatrzyła jej się uważnie.
- A Sai w ogóle ci się nie podoba? – spytała ze zgorszeniem. Sakura miała naprawdę spaczony gust. – Daj  mu chociaż szansę.
Różowowłosa potrząsnęła głową.
- Chyba nie mówisz poważnie. Nie jestem zainteresowana.
Ino przymrużyła oczy.
- Przed chwilą mówiłaś, że wręcz przeciwnie, i zasugerowałaś, że gdyby nie moja opinia, nawet byś się nie wahała. Mam rozumieć, że to była bezczelna manipulacja?
Sakura wzruszyła ramionami.
- Czyli co, nadal żyjemy w małym grajdołku, gdzie Sasuke jest centrum wszechświata? – zakpiła Ino. – Nie wierzę, że nie jesteś wcale ciekawa, jak sportretowałby cię mistrz ołówka.
Sakura zawahała się.
- Trochę.
- Więc nie wiem, nad czym się zastanawiać. To przecież nie jest nawet prawdziwa randka.
„Ale możesz jeszcze zmienić zdanie”, miała dodać Ino, lecz zachowała tę myśl dla siebie. Sakura bywała drażliwa, lepiej nie mówić za dużo.

Naruto miał ostatnio szczerą ochotę sprawić Kibie manto. Nie dość, że ten nic nie robił sobie z ostrzeżenia, to wydawało się, że teraz nie odstępuje Hinaty na krok.
Mimo to, blondyn starał się zachować zdrowy rozsądek i nie postępować pochopnie. Hinata by mu nie wybaczyła, gdyby naklepał kumplowi po mordzie. W swojej nieograniczonej naiwności nie dostrzegała najwidoczniej, że Kiba wcale nie jest wobec niej bezinteresowny.
Naruto szanował Kibę, ale uważał, że w tym jednym przypadku szatyn zachowywał się po chamsku. Najwidoczniej podburzał Hinatę przeciwko niemu, udając przy tym niewiniątko. Takiego czegoś przyjaciołom się nie robi.
Od ostatniej konfrontacji minęło sporo czasu. Hinacie powinno to wystarczyć, by poukładała sobie wszystko w głowie.
Naruto analizował wielokrotnie to wszystko, co mu ostatnio zarzuciła. Postanowił zmienić swoje zachowanie i naprawić, co się da. Poświęcić Hinacie więcej czasu. Tylko nie kosztem pozostawienia Sakury samej sobie.
Naruto wiedział, że nie ma u swojej przyjaciółki szans od momentu, gdy zaczęła umawiać się z Sasuke. Miał wystarczająco dużo czasu, by to zaakceptować. Nie liczył już na nic innego poza przyjaźnią. Gdyby nie to, nie mógłby spotykać się z Hinatą, która była naprawdę słodką dziewczyną. Znał ją od gimnazjum, ale nigdy nie zwracał na nią zbyt dużej uwagi, do momentu, gdy wyznała, że się w nim zakochała. To był dla niego szok, bo wcześniej nie przyszłoby mu do głowy, że ta nieśmiała dziewczyna mogła coś w nim zauważyć.
Nie czuł do niej tego, co do Sakury. Ale troszczył się o nią. Chciał ją chronić.
Tyle, że nie mógł tego robić kosztem Sakury, za którą czuł się odpowiedzialny, zwłaszcza od momentu, gdy sprowokował Sasuke, żeby ją rzucił.
Nie sądził, że Uchiha zareaguje w taki sposób. Myślał, że może najpierw zachowa się nieracjonalnie, ale potem się zastanowi i zmądrzeje. Czasami był koszmarnym palantem, ale Naruto  nie wierzył, że w ogóle nie zależy mu na Sakurze. Mimo tego, że podle ją traktował, że czasami zdawał się robić wszystko, by odepchnąć ją od siebie.
Ale Sasuke był konsekwentny. Nie było widoków na to, by teraz zechciał przyznać się do błędu. Mimo to Naruto nie żałował tego, jak postąpił. Skoro Uchiha był niezdolny do refleksji, lepiej żeby odczepił się od Sakury raz na zawsze. Wiedział, że ona ma teraz złamanie serce. Ale takie rany można zaleczyć. Wiedział coś o tym.
Jakie by jednak nie były jego intencje, sam wpędził Sakurę w dołek psychiczny i on ją z tego wyciągnie. Przez pewien czas nie zdawał sobie sprawy, że dzieje się to kosztem Hinaty. Ale wierzył, że jakoś to można pogodzić. Pod warunkiem, że Kiba nie będzie podburzał jego dziewczyny. Musiał na nim wymóc taką obietnicę i mógł to zrobić tylko w spokojnej rozmowie.
Pewnego dnia po prostu podszedł do niego na korytarzu. Kiba wyglądał na zaskoczonego.
Naruto zamierzał prosto z mostu powiedzieć to, co miał do powiedzenia, ale wtedy podeszła do nich nagle Temari, jakoś dziwnie uprzejma. Powiedziała im o imprezie z okazji zakończenia roku szkolnego. Nawet nie zaczekała na odpowiedź, czy przyjdą - zaraz poszła w swoją stronę.
- Chyba nie sądzisz, że pójdziesz tam z Hinatą – odezwał się Naruto do Kiby.
Szatyn popatrzył na niego spode łba.
- A dlaczego nie? Ty mi zabronisz?
- Tak. Chcę, żebyś się od niej odczepił - oznajmił Naruto zdecydowanie.
Kiba przez chwilę mierzył go spojrzeniem.
- Nie ma takiej opcji.
- Coś ty powiedział? – Naruto zaczynał tracić cierpliwość.
- Słyszałeś – odrzekł Kiba ponuro.
Może chciał go sprowokować, żeby Hinata przyleciała go bronić. Co za wkurzający drań.
- Nie uważasz, że kręcąc się przy cudzej dziewczynie zachowujesz się jak palant, tenteges – powiedział blondyn, powstrzymując się, żeby nie walnąć go na odlew w mordę.
- Nie podrywam twojej dziewczyny. Szukasz źródła problemu w niewłaściwym miejscu. Hinata ma dość tego, że nie może na ciebie liczyć. A są jakieś szanse, by to się zmieniło? Nie, bo jesteś za bardzo zaabsorbowany swoimi przyjaciółmi. Jak chcesz ją odzyskać, to zmień priorytety.
Naruto zacisnął pięści. Ten gościu…
- Odpieprz się – wycedził przez zęby.
Nie lubił gdy go pouczano, ale nawet nie o to chodziło. Nie podobało mu się, że Kiba stawia się w pozycji kogoś, kto wie lepiej od niego co jest grane, kto lepiej zna Hinatę. Jest jakieś słowo, którym opisuje się podobne zachowanie. Za cholerę nie mógł sobie przypomnieć, jakie.
- Naprawdę nie dziwię się, że przejmujesz się Sakurą. Ale jesteś nią tak zaabsorbowany, że nie masz nawet czasu pogadać z Hinatą. Nie mogę zrozumieć, dlaczego wielka tragedia Sakury, którą rzucił egocentryczny chłopak, jest dla ciebie ważniejsza niż sprawy Hinaty. Zamiast ją wspierać, tylko ją dobijasz swoją obsesją.
Naruto prychnął.
- Jaką obsesją, co ty chrzanisz?
Kiba przez całą rozmowę zachowywał się w ten sam sposób. Zbyt spokojnie, co było dla niego nietypowe. Jakby chciał pokazać swoją wyższość.
- Nie można tego nazwać inaczej. Masz pojęcie jak Hinata się przejmuje, że jej matka nawet nie dała znać, że wraca? Wiedziałbyś, gdyby cię to interesowało. Ale ty jesteś zbyt zajęty Sakurą, żeby choćby pomyśleć o czymś innym.
Naruto nie miał pojęcia, o czym on mówi.  
- Co ma do tego matka Hinaty, tenteges? Wraca ze Stanów? Kiedy?
Szatyn przypatrywał mu się przez chwilę.
- Nie wraca, wróciła. Od trzech lat mieszka w Japonii, co więcej, ponownie wyszła za mąż. A Hinata dowiedziała się o tym niedawno i do tego przypadkiem – Kiba zawahał się. – Stary, ty naprawdę o tym nie wiedziałeś?
Naruto poczuł się jakby ktoś przywalił mu tak, że aż zadzwoniło w uszach.
- Hinata mi o tym nie powiedziała.
Najwidoczniej uznała, że nie warto. A może kiedyś próbowała mu to powiedzieć, tylko on jej nie słuchał?
Naruto nagle przypomniał sobie to słowo, które chwilę temu chciał dopasować do zachowania Kiby.
Arogancja.
Tylko, że chciał go użyć w odniesieniu do niewłaściwej osoby.
Kiba miał co do niego rację. Był tak skupiony na sprawach przyjaciółki, że Hinaty nie zauważał. Nie pomagał w niczym, tylko ją ranił.
Ale nie mógł zostawić Sakury samej.

2 komentarze: