- Musisz przyznać, że
się nie wysiliłaś – skomentował Gaara z naganą w głosie, odkładając zeszyt z
uzupełnionymi zadaniami z gramatyki.
- To za wysoki poziom –
odparła Ino znudzonym tonem. – Doskonale wiesz, że mnie to przerasta, więc po
co od razu wyskoczyłeś z taką ilością zadań?
Chłopak zmierzył ją
krytycznym spojrzeniem.
Trwała długa przerwa, większość
ludzi już dawno skończyła lunch. Sądząc z głosów dobiegających zza okien
większość z nich korzystała z ładnej pogody, by pobyć na zewnątrz. W holu nie
było tłoku, a na stołówce jak zwykle o tej porze panowały niemal zupełne
pustki. Ami z równoległej klasy stała parę metrów od stolika, przy którym
siedzieli Ino i Gaara, i patrzyła w ich stronę. Blondynkę zaczynało to
irytować. Nie chciała, żeby wiedziano, że bierze korepetycje. Gaarze obecność
osób trzecich zupełnie nie przeszkadzała w strofowaniu jej. Czuła się
upokorzona.
Odwróciła wzrok od
rozmówcy i rzuciła nastolatce wyzywające spojrzenie.
- Czy ty czegoś chcesz?
– zapytała nieuprzejmym tonem.
Ami wahała się.
- Gdzie kupiłaś te
buty? – wypaliła w końcu.
Ino była lekko
zszokowana, że dziewczyna czaiła się tu z takim pytaniem.
- Co to za różnica?
- Są świetne, nigdzie
takich nie widziałam, chciałabym takie same – odpowiedziała Ami szybko,
widocznie ośmielona.
Ino przymrużyła ze
złością oczy. Dziewczyna ma tupet.
- Nie powiem, gdzie je
kupiłam, to chyba oczywiste – odparła sarkastycznie. - Tak się składa, że sporo
kosztowały, a gdybyś miała podobne nie mogłabym ich więcej założyć. Poza tym,
gdy komuś brakuje klasy, buty niewiele pomogą – dodała jadowicie.
Ami zrobiła minę, jakby
miała się rozpłakać.
- Nie musisz mnie od
razu obrażać, chciałam być tylko uprzejma – powiedziała. Może oczekiwała, że te
słowa wywrą jakieś wrażenie, bo dopiero po chwili odwróciła się i wyszła.
Ino odwróciła się do
Gaary.
- To było urocze –
stwierdził siedemnastolatek. – Potrafisz sprawiać wrażenie, jakby ci się to
podobało, że ludzie cię nienawidzą. Ale to nierozsądnie z twojej strony,
niektórym niebezpiecznie jest się narażać.
Ino popatrzyła na niego
z zastanowieniem. Była zaskoczona. Nie tym, że tak pomyślał, ale że chciało mu
się marnować czas na komentowanie.
- To ma być groźba?
–spytała, by się upewnić.
- Groźba? – powtórzył
Gaara.
- Mówiąc o ludziach,
którym nie należy się narażać, nie masz przypadkiem na myśli siebie?
Gaara popatrzył na nią
jak na dziecko sprawiające problemy wychowawcze.
- Nie mam na myśli
siebie mówiąc o ludziach, którzy cię nienawidzą.
- Nie? – odpowiedziała
Ino z uprzejmym zdziwieniem. Ale tak naprawdę była zirytowana tą przepychanką
słowną. Kiedy rozmawiała z Gaarą zawsze miała wrażenie, że za jego pozornie
nieznaczącymi wypowiedziami ukryte jest drugie dno. Jakby chciał dać do
zrozumienia, że ją rozgryzł.
- Nie. Ale nie obwiniaj
się z tego powodu, pewnie tak przywykłaś do swojego image’u zimnej suki, że zapominasz
na każdym kroku dbać o wizerunek.
Ino przymrużyła ze
złością powieki.
- I kto to mówi? Pan
Samo Zło, który w niezmiernej trosce o siostrzyczkę poświęca swój bezcenny
czas, by douczać matołów.
Gaara przysunął do niej
leżący na stoliku zeszyt.
- Skoro już o tym mowa,
proponuję żebyś się zastanowiła, czy spotykasz się ze mną po to, żeby się
czegoś nauczyć, czy z nadmiaru wolnego czasu.
Ino zbagatelizowała
zadane z pełną powagą pytanie.
- Nie ma trzeciej
opcji? – zapytała. – Może to dlatego, że akurat nie mam faceta.
Gaara popatrzył na nią
z takim wyrazem twarzy, że nagle poczuła się głupio ze świadomością robienia z
siebie idiotki.
- … Co powoduje, że mam
za dużo czasu, a skoro tak, mogę go wykorzystać, żeby się czegoś nauczyć –
wybroniła się przytomnie.
- Ale to oznacza, że
będziesz musiała trochę więcej myśleć – odrzekł Gaara obcesowo. – Zamiast
marnować swój i mój czas potraktuj to trochę poważniej i, jeśli to nie jest dla
ciebie zbyt duże obciążenie, zajrzyj czasem do słownika.
Ino spojrzała na niego
z ukosa.
- Uważasz, że mnie nie
można obrazić?
- Wręcz przeciwnie,
liczę na to, że cię można obrazić, a nawet zmobilizować – odparł Gaara ponuro.
– Ale odnoszę wrażenie, że to z mojej strony przesadna naiwność – wyjął z
teczki gruby plik zadrukowanych kartek. – Uzupełnij to na sobotę.
Ino zrobiła minę
męczennicy.
-Wszystko? Czy to aby
nie przesada?
- Sama przed chwilą
powiedziałaś, że masz za dużo czasu – odparł bezwzględnie, wręczając jej
kartki. – Na tych ostatnich napisałem, co masz przeczytać i jakie formy
gramatyczne powtórzyć. Dobrze by było, żebyś zaczęła zapisywać wszystko, czego
nie rozumiesz, ale najpierw bądź łaskawa sprawdzić w książce – powiedział
ostrzegawczo.
Ino spakowała rzeczy do
torby .
- Chyba się trochę
zagalopowałeś, bo na początku wcale się nie umawialiśmy na zadania domowe –
powiedziała z przekąsem, właściwie tylko po to, żeby dać upust swojej
frustracji.
Miała wystarczająco
dużo czasu, żeby zrobić te wszystkie ćwiczenia, ale myśl o spędzeniu wielu
godzin nad książkami przyprawiała ją o dreszcze. Ostatnio sporo czasu
poświęciła na naukę, żeby poprawić oceny przed zbliżającym się końcem roku. Nie
lubiła się uczyć, angielskiego jakoś nauczyła się nie wkuwając gramatyki,
jedynie dzięki konwersacjom. Ale francuski sprawiał jej niespodziewane trudności.
- Skoro już o zadaniu
domowym mowa – odpowiedział Gaara – jego druga połowa właśnie tu zmierza.
Ino odwróciła się.
Shikamaru wszedł do stołówki. Sam, co było zaskakujące, bo Temari ostatnio znów
się do niego przyczepiła.
Gaara wstał.
- Czekam na jakieś efekty
twojej ciężkiej pracy umysłowej – rzucił przez ramię. Było oczywiste, że nie
mówi o zadaniach z francuskiego. Potem, jak gdyby nigdy nic sobie poszedł.
To było z jego strony
lekceważące. Jakby rzucił jej wyzwanie, ale z odgórnym założeniem, że nie ma
szans, by mu sprostała.
Ino oczywiście
odwlekała moment wyjaśnienia z Shikamaru czegokolwiek, ale nie wynikało to z
rozmyślnego zamiaru uniknięcia wypełnienia swojej części umowy. Po prostu się
bała.
Ale w tej chwili
pomyślała, że ma szansę zetrzeć Gaarze ten cyniczny uśmieszek z twarzy, przy
odrobinie pewności siebie i sporej dawce uporu. Ta szansa była na wyciągnięcie
ręki, więc zacisnęła zęby i zdecydowanie podeszła do Shikamaru.
- Mam nadzieję, że masz
chwilę czasu, bo chcę z tobą porozmawiać – powiedziała, patrząc na niego
wyzywająco.
- To się dobrze składa
– odparł Shikamaru. – Tylko, że to nie jest odpowiednie miejsce. Właściwie,
przyszedłem zapytać, czy umówisz się ze mną na kawę.
Ino doznała wstrząsu.
- To szukałeś mnie
tutaj? – zapytała głupio.
- Tak jakby – odparł szatyn.
– Jakoś nie przyszło mi do głowy, że przesiadujesz tu w towarzystwie mojego
szwagra.
Ino wybałuszyła na
niego oczy.
- Że co?
Shikamaru popukał się w
czoło na widok jej miny.
- To ironia – poinformował
ze zniecierpliwieniem. – Jak będzie z tą kawą?
Ino popatrzyła na niego
podejrzliwie.
- A jaki jest warunek?
- Nie rozumiem –
przyznał Shikamaru, wkładając ręce do kieszeni.
- Niedawno nie chciałeś
ze mną rozmawiać…
- Nie powiedziałem, że
nie chcę z tobą rozmawiać, wręcz przeciwnie – wpadł jej w słowo chłopak.
Ino prychnęła.
- Dobrze, tego nie
powiedziałeś. Powiedziałeś: „dokądkolwiek ten pociąg jedzie, ja wysiadam, bo i
tak się wykolei”. A przez szybę nie da się rozmawiać.
Shikamaru uniósł brwi,
zaintrygowany.
- To dość wyszukana metafora.
- Ale chyba odpowiednia
– oceniła Ino. – Jeśli zmieniłeś zdanie - super, bardzo się z tego cieszę, ale
chciałabym wiedzieć, dlaczego, i na jakich warunkach.
- Tym razem nie będę
stawiać warunków.
Ino nie kryła
zaskoczenia.
- Więc co, nie chodzi
ci o to, żebym poopowiadała o mojej mamie i o tym, że nie chciałam cię w to
wszystko wciągnąć, tylko samo tak wyszło? – zastanowiła się przez chwilę. –
Albo że wtedy do Sakury nie mówiłam poważnie, i jest mi teraz z tego powodu
przykro?
Shikamaru uniósł brwi.
- A jest?
Zawsze musiał zadawać
pytania, na które nie potrafiła jednoznacznie odpowiedzieć.
- Nie jest mi przykro,
że się dowiedziałeś, a to chyba jednak trochę dziwne, biorąc pod uwagę, że się wściekłeś.
Shikamaru zaprzeczył
ruchem głowy.
- Poczułem się
zawiedziony. To co innego.
Nie zgadzała się z nim,
z jej punktu widzenia wychodziło na to samo.
- Teraz jeszcze
powinieneś dodać, że nie pierwszy raz cię rozczarowałam, że to te moje złe
nawyki, żebym wydoroślała, et cetera, et cetera.
Chłopak wyglądał na
zniecierpliwionego.
- Szczerze mówiąc
pomyślałem, że może zamiast cię pouczać powinienem naprawić własne błędy.
Ino ściągnęła brwi.
- Na przykład?
Shikamaru pewnie czuł
się przypierany przez nią do muru, ale nie zrobił swojej zwykłej niezadowolonej
miny i nie zbył jej słowami, że jest męcząca.
- Jak na przykład ten,
że nigdy cię nie przeprosiłem, a też nie zawsze byłem wobec ciebie uczciwy.
To zabrzmiało poważnie,
może nawet zbyt poważnie. Ciekawe, co go nagle pchnęło do takich przemyśleń.
- To tak stare dzieje,
że już prawie nie pamiętam – powiedziała ze sztuczną swobodą.
- Naprawdę? – zapytał
Shikamaru prostolinijnie.
Speszyła się.
- Dobrze, jeśli nie
chcesz nakłaniać mnie do zwierzeń, umówmy się na kawę – odpowiedziała
wymijająco. – Po szkole. Chociaż… dzisiaj mam francuski, a jutro ikebanę. Ale
ikebanę mogę sobie odpuścić – zaproponowała, widząc jego minę.
Szatyn potrząsnął
głową.
- A o której kończysz
francuski?
- O osiemnastej –
odpowiedziała zmartwionym tonem. – To jest trochę późno, żeby chodzić po
kawiarniach.
- A co powiesz na zupę
miso mojej mamy?
Ino przygryzła wargi.
- Pytasz poważnie?
Shikamaru skinął głową.
- To kusząca
propozycja, ale nie zaryzykuję.
- Boisz się jej – to
było stwierdzenie, nie pytanie.
Ino była zdziwiona, że
musi tłumaczyć tak oczywiste rzeczy.
- Wiesz, twoja mam
zawsze mnie trochę przerażała, a teraz raczej nie mogę oczekiwać, że się
ucieszy na mój widok. Więc, właściwie, nie mogłabym mieć pewności, czy ta zupa
nie jest zatruta – zakończyła.
Shikamaru popatrzył na
nią uważnie.
- Sądzę, że by się
ucieszyła.
Ino pomyślała, że to
bardzo wątpliwe.
- Zgrywasz się?
Szatyn wzruszył
ramionami.
- Nie - odniosła
wrażenie, że waha się, czy o czymś jej powiedzieć. – Wiesz, ona nabrała
przekonania, że odstawiasz jakieś cyrki, uciekasz z domu i tak dalej. Po tym,
jak twoja matka szukała cię u nas we wrześniu – mówiąc to, przyglądał jej się
badawczo.
Ino przygryzła wargi.
Uznała, że powinna się usprawiedliwić.
- Nie uciekłam z domu.
Pojechałam odwiedzić ojca. Nie wiedziałam, że Kimiko wcześniej wróci z Tajwanu.
Gdybym wiedziała, zostawiłabym kartkę.
- Może trzeba było ją
wcześniej poinformować, że ojciec cię zaprosił – zauważył szatyn rozsądnie.
- Nie zaprosił mnie.
Skoro tak cię to interesuje, przyznam szczerze, że się za bardzo nie ucieszył –
odparła. – Jak cię tak martwi samopoczucie twojej matki, mogę wpaść któregoś
dnia żeby udowodnić, że nie biorę w żyłę – dodała, nie mogąc darować sobie
sarkazmu. – Ale nie dzisiaj.
- Rozmawiam z tobą pięć
minut, a już zaczynasz mnie wkurzać – wyznał Shikamaru ze zniecierpliwieniem.
- Taki mój urok. Nadal
chcesz się dziś spotkać?
- Umówmy się w
„Tajemniczym Ogrodzie”. O ile twoi znajomi w czwartki tam nie przesiadują –
Shikamaru pozwolił sobie na drobny przytyk.
- O to już trzeba by
zapytać Sasuke – odbiła piłeczkę.
- Na razie – Shikamaru
miał już dość tej słownej przepychanki i zwyczajnie ewakuował się z placu boju.
Była zaskoczona, że zirytowanie go sprawiło
jej satysfakcję. Jeszcze bardziej dziwiło ją, że tak gładko poszło. Więc
wystarczyło zaproponować kawę?
Faceci są jednak
dziwni. Już nawet nie tylko nieprzewidywalni, po prostu dziwni. Ino jakoś nie
potrafiła sobie wyobrazić, co sprawiło, że Shikamaru nagle zdobył się na
samokrytykę.
Zastanawiała się nad
tym, kiedy szła do klasy. Przyszło jej do głowy, że może Shikamaru obawia się,
że mogłaby powiedzieć coś na jego temat Temari. Z drugiej strony, nie chciała
wierzyć, że mógł tak pomyśleć. Wciąganie Temari w to, co kiedyś było między
nimi, byłoby nielojalne. I żałosne.
Poza tym, nie mogłaby
tego zrobić, bo obowiązywała ją umowa. Miała być obok i w razie czego się
wtrącić, ale przecież nie po to, żeby rozbijać ich związek.
Jaki związek, zbeształa
się w myśli. Przy dużej dozie dobrej woli obu stron, potrwa to najwyżej parę
tygodni. Skoro Gaara postanowił zmienić front, Temari przestanie być dla
Shikamaru zakazanym owocem. Stanie się taką dziewczyną jak inne.
Ino postanowiła
poszukać Sakury. Była w dobrym nastroju, pomyślała, że może to okazja, żeby
jakoś normalnie pogadać. Chociaż przystała na warunki Sakury i uznały, że się
dogadały, jakoś trudno było im rozmawiać w ten sam sposób co dawniej. Sakura
była dziwnie cicha. Traktowała ją jakoś inaczej. Ino nie potrafiła domyślić
się, co się za tym kryje.
Sala lekcyjna była
prawie pusta, były tam tylko trzy osoby. Sakura siedziała na swoim zwykłym
miejscu i rozmawiała z Saiem, który nabrał ostatnio zwyczaju dosiadania się do
niej, gdy Ino nie było w pobliżu. Tym razem w ogóle jej nie zirytowało, że
zajmował jej miejsce. Pomyślała nawet, że jego konsekwencja jest godna podziwu.
Trzecią osobą obecną w
klasie był Chouji. Siedział z telefonem komórkowym w ręce. Sądząc po
zachowaniu, grał w którąś wersję Pokemonów. Ta
aplikacja nieodmiennie go fascynowała. Z niektórych rzeczy się nie wyrasta.
Stanęła niezdecydowanie
na środku klasy. To mogła być dobra okazja, żeby z nim porozmawiać. Powinna to
zrobić, jeśli miała szansę wyprostować sprawy z Shikamaru. Z drugiej strony,
nie wiedziała zupełnie, od czego zacząć. Przeprosić Choujiego – to było nawet
trudniejsze niż pogadać z Shikamaru. A przecież na tamto też się sama nie zdobyła.
Wobec Choujiego czuła
się po prostu głupio. Była wobec niego wredna i nie dawało jej to spokoju od
początku roku szkolnego. Wcześniej myślała, że po zakończeniu gimnazjum ich
drogi się rozejdą. Tymczasem znowu trafili do tej samej klasy.
Chouji zawsze był w
stosunku do niej w porządku. Ona wobec niego – nie. Kiedy rozstała się z
Shikamaru, Chouji dawał jej do zrozumienia, że w ich relacji nic się nie
zmieniło. Mimo to zrobiła wszystko, żeby go do siebie zrazić. Z jednej strony
uczyniła tak dlatego, że był zbyt blisko Shikamaru, żeby mogła się z nim
przyjaźnić. Ale był jeszcze jeden powód. Uważała, że Chouji może udawać, że dla
niego nic się nie zmieniło, ale tak naprawdę musiał mieć jakiś pogląd na tą
sprawę. Musiał uważać, że oszukała Shikamaru i że jest kłamliwą idiotką. Czuła
się nawet bardziej winna wobec Choujiego, niż wobec Shikamaru. Zawsze dawał jej
do zrozumienia, że uważa ją za wartościową osobę. Udowodniła mu, że tak nie
jest. I wtedy, i później.
Sai i Sakura nie
przeoczyli jej obecności i najwyraźniej źle zrozumieli fakt, że przez kilka
minut stała nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Sai wyszedł z klasy, mijając ją bez
słowa.
- Bardzo to szarmanckie
z twojej strony – zawołała gdy był już w korytarzu. Nie znosiła, gdy ją
lekceważono.
Spojrzała na Choujiego.
Wydawał się oderwany od rzeczywistości. Ino usiadła obok Sakury i położyła
torbę na biurku.
- Zaobserwowałaś jakieś postępy czy nadal
jesteście na etapie podchodów? – zapytała , nie kryjąc ciekawości.
Sai kręcił się przy
Sakurze od dawna, ale jakoś nie zdobył się na otwarte działania. Może Sakurze
ta sytuacja nie przeszkadzała, bo wolała lekceważyć fakty, ale to zachowanie
zaburzało obraz Saia, jaki Ino sobie wykreowała we własnej wyobraźni. Od zawsze
robił na niej wrażenie swoją niezależnością. Wydawało się, że nikogo nie
potrzebuje i nie przejmuje się niczyimi opiniami. Obojętnie, czy ktoś uważał go
za geja, ponieważ nie zauważono, żeby umawiał się z dziewczynami, czy za gbura,
gdyż miał zwyczaj mówić prosto z mostu, co myślał, nie zastanawiając się nad
reakcją rozmówcy. Nie był lubiany, ale zdaje się, że go to nie obchodziło. Dla
Ino Sai był przeciwieństwem Sasuke, który pracował starannie na swój image
odszczepieńca. Sai był indywidualistą i jego zachowanie nie wynikało z jakiegoś
odgórnie założonego planu. Był też przeciwieństwem jej samej. Chodzący ideał,
gdyby jeszcze tylko potrafił wykazać się większym zdecydowaniem.
- A jeśli bym ci
powiedziała, że zaobserwowałam, to co? – odpowiedziała Sakura zaczepnym
pytaniem.
Ino uniosła brwi.
- Może jakieś
szczegóły? – ponagliła. Miała wrażenie, że przyjaciółka się z nią droczy. Ale
zawsze mogła powiedzieć coś, co świadczyłoby, że Sai wreszcie nabrał odwagi, a
to by znaczyło, że nie pomyliła się, oceniając go. Nie mieściło jej się w
głowie, że komuś takiemu może zabraknąć śmiałości, by zaprosić dziewczynę na
randkę.
- Powiedział, że chce
bym mu pozowała do rysunku.
Ino zastanowiła się,
czy można to traktować jako propozycję randki. Na pewno jest to komplement,
więc to jakiś krok do przodu.
- Chce namalować twój
portret? – upewniła się.
Sakura wzruszyła
ramionami.
- Nie wiem, czy on
maluje portrety. Najwidoczniej tak. Powiedział, że go inspiruję i zawsze, gdy
mnie widzi ma przed oczyma pewien obraz, który chce przelać na papier. Nazwał
to „esencją kobiecości”.
Brzmiało to bardzo
romantycznie. Ino była zszokowana.
- Naprawdę? –
wykrztusiła. – To bardzo miłe, nie uważasz?
Sakura zrobiła nagle wojowniczą
minę.
- Tak. I nawet powiem,
że się zastanawiam, czy się nie zgodzić.
Ino uniosła brwi.
- Zastanawiasz się? Nie
jesteś ciekawa, jaki obrazek mu się maluje przed oczami, jak cię widzi? Musisz
przyznać, że to oryginalny sposób na podryw.
Sakura pokręciła głową
z wyrazem niezrozumienia na twarzy.
- I co, nie jesteś zła?
Nie powiesz, że to próba naszej przyjaźni i powinnam teraz udowodnić, na kim mi
bardziej zależy?
Ino musiała się chwilę
zastanowić, o co jej chodzi.
- Przecież powiedziałam
po sylwestrze, że go sobie odpuszczam.
Sakura uniosła brwi.
- Co chyba nie znaczy,
że zaakceptujesz z taką łatwością fakt, że sobie kogoś innego upatrzył?
Ino przygryzła wargi.
Widać przesadziła z pastwieniem się nad Sakurą, skoro ta nadal jej to
wypominała. Ale, co dziwne, Sakura zadała to ostatnie pytanie w taki sposób,
jakby oczekiwała, że Ino wróci do dawnego tonu.
- Trzeba wiedzieć,
kiedy sobie odpuścić – odparła blondynka.
To prawda, czuła się
urażona tym, że Sai zainteresował się Sakurą. To, że był odporny na jej
nieudolne próby flirtu niespecjalnie ją irytowało, bo tego właśnie się
spodziewała. Ale poczuła się upokorzona, kiedy umówił się z nią na wspólne
wyjście na sylwestra, dlatego, że Sakura go poprosiła. Nie zależało jej na tym,
by z nim pójść, a Sakura nagle
wyskoczyła z interwencją i nie było jak tego odkręcić. Stało się oczywiste, że
Sakura ma w jego oczach znacznie więcej uroku. Ino czuła się tak, jakby
odniosła porażkę w potyczce z własną przyjaciółką, chociaż żadna z nich nie
toczyła bitwy. Sakura pokonała ją mimochodem.
- To świetna okazja,
żebyś znormalniała. Powinnaś przestać nabijać sobie głowę Sasuke i umówić się z
Saiem.
- To znaczy,
wykorzystać go? – zapytała Sakura grobowym tonem.
Ino przypatrzyła jej
się uważnie.
- A Sai w ogóle ci się
nie podoba? – spytała ze zgorszeniem. Sakura miała naprawdę spaczony gust. –
Daj mu chociaż szansę.
Różowowłosa potrząsnęła
głową.
- Chyba nie mówisz
poważnie. Nie jestem zainteresowana.
Ino przymrużyła oczy.
- Przed chwilą mówiłaś,
że wręcz przeciwnie, i zasugerowałaś, że gdyby nie moja opinia, nawet byś się
nie wahała. Mam rozumieć, że to była bezczelna manipulacja?
Sakura wzruszyła
ramionami.
- Czyli co, nadal
żyjemy w małym grajdołku, gdzie Sasuke jest centrum wszechświata? – zakpiła
Ino. – Nie wierzę, że nie jesteś wcale ciekawa, jak sportretowałby cię mistrz
ołówka.
Sakura zawahała się.
- Trochę.
- Więc nie wiem, nad
czym się zastanawiać. To przecież nie jest nawet prawdziwa randka.
„Ale możesz jeszcze
zmienić zdanie”, miała dodać Ino, lecz zachowała tę myśl dla siebie. Sakura
bywała drażliwa, lepiej nie mówić za dużo.
Naruto miał ostatnio
szczerą ochotę sprawić Kibie manto. Nie dość, że ten nic nie robił sobie z
ostrzeżenia, to wydawało się, że teraz nie odstępuje Hinaty na krok.
Mimo to, blondyn starał
się zachować zdrowy rozsądek i nie postępować pochopnie. Hinata by mu nie
wybaczyła, gdyby naklepał kumplowi po mordzie. W swojej nieograniczonej
naiwności nie dostrzegała najwidoczniej, że Kiba wcale nie jest wobec niej
bezinteresowny.
Naruto szanował Kibę,
ale uważał, że w tym jednym przypadku szatyn zachowywał się po chamsku.
Najwidoczniej podburzał Hinatę przeciwko niemu, udając przy tym niewiniątko.
Takiego czegoś przyjaciołom się nie robi.
Od ostatniej
konfrontacji minęło sporo czasu. Hinacie powinno to wystarczyć, by poukładała
sobie wszystko w głowie.
Naruto analizował
wielokrotnie to wszystko, co mu ostatnio zarzuciła. Postanowił zmienić swoje
zachowanie i naprawić, co się da. Poświęcić Hinacie więcej czasu. Tylko nie
kosztem pozostawienia Sakury samej sobie.
Naruto wiedział, że nie
ma u swojej przyjaciółki szans od momentu, gdy zaczęła umawiać się z Sasuke.
Miał wystarczająco dużo czasu, by to zaakceptować. Nie liczył już na nic innego
poza przyjaźnią. Gdyby nie to, nie mógłby spotykać się z Hinatą, która była
naprawdę słodką dziewczyną. Znał ją od gimnazjum, ale nigdy nie zwracał na nią
zbyt dużej uwagi, do momentu, gdy wyznała, że się w nim zakochała. To był dla
niego szok, bo wcześniej nie przyszłoby mu do głowy, że ta nieśmiała dziewczyna
mogła coś w nim zauważyć.
Nie czuł do niej tego,
co do Sakury. Ale troszczył się o nią. Chciał ją chronić.
Tyle, że nie mógł tego
robić kosztem Sakury, za którą czuł się odpowiedzialny, zwłaszcza od momentu,
gdy sprowokował Sasuke, żeby ją rzucił.
Nie sądził, że Uchiha
zareaguje w taki sposób. Myślał, że może najpierw zachowa się nieracjonalnie,
ale potem się zastanowi i zmądrzeje. Czasami był koszmarnym palantem, ale
Naruto nie wierzył, że w ogóle nie
zależy mu na Sakurze. Mimo tego, że podle ją traktował, że czasami zdawał się
robić wszystko, by odepchnąć ją od siebie.
Ale Sasuke był
konsekwentny. Nie było widoków na to, by teraz zechciał przyznać się do błędu.
Mimo to Naruto nie żałował tego, jak postąpił. Skoro Uchiha był niezdolny do
refleksji, lepiej żeby odczepił się od Sakury raz na zawsze. Wiedział, że ona
ma teraz złamanie serce. Ale takie rany można zaleczyć. Wiedział coś o tym.
Jakie by jednak nie
były jego intencje, sam wpędził Sakurę w dołek psychiczny i on ją z tego
wyciągnie. Przez pewien czas nie zdawał sobie sprawy, że dzieje się to kosztem
Hinaty. Ale wierzył, że jakoś to można pogodzić. Pod warunkiem, że Kiba nie
będzie podburzał jego dziewczyny. Musiał na nim wymóc taką obietnicę i mógł to
zrobić tylko w spokojnej rozmowie.
Pewnego dnia po prostu
podszedł do niego na korytarzu. Kiba wyglądał na zaskoczonego.
Naruto zamierzał prosto
z mostu powiedzieć to, co miał do powiedzenia, ale wtedy podeszła do nich nagle
Temari, jakoś dziwnie uprzejma. Powiedziała im o imprezie z okazji zakończenia
roku szkolnego. Nawet nie zaczekała na odpowiedź, czy przyjdą - zaraz poszła w
swoją stronę.
- Chyba nie sądzisz, że
pójdziesz tam z Hinatą – odezwał się Naruto do Kiby.
Szatyn popatrzył na
niego spode łba.
- A dlaczego nie? Ty mi
zabronisz?
- Tak. Chcę, żebyś się
od niej odczepił - oznajmił Naruto zdecydowanie.
Kiba przez chwilę
mierzył go spojrzeniem.
- Nie ma takiej opcji.
- Coś ty powiedział? –
Naruto zaczynał tracić cierpliwość.
- Słyszałeś – odrzekł
Kiba ponuro.
Może chciał go
sprowokować, żeby Hinata przyleciała go bronić. Co za wkurzający drań.
- Nie uważasz, że
kręcąc się przy cudzej dziewczynie zachowujesz się jak palant, tenteges –
powiedział blondyn, powstrzymując się, żeby nie walnąć go na odlew w mordę.
- Nie podrywam twojej
dziewczyny. Szukasz źródła problemu w niewłaściwym miejscu. Hinata ma dość
tego, że nie może na ciebie liczyć. A są jakieś szanse, by to się zmieniło?
Nie, bo jesteś za bardzo zaabsorbowany swoimi przyjaciółmi. Jak chcesz ją
odzyskać, to zmień priorytety.
Naruto zacisnął pięści.
Ten gościu…
- Odpieprz się –
wycedził przez zęby.
Nie lubił gdy go
pouczano, ale nawet nie o to chodziło. Nie podobało mu się, że Kiba stawia się
w pozycji kogoś, kto wie lepiej od niego co jest grane, kto lepiej zna Hinatę. Jest
jakieś słowo, którym opisuje się podobne zachowanie. Za cholerę nie mógł sobie
przypomnieć, jakie.
- Naprawdę nie dziwię
się, że przejmujesz się Sakurą. Ale jesteś nią tak zaabsorbowany, że nie masz
nawet czasu pogadać z Hinatą. Nie mogę zrozumieć, dlaczego wielka tragedia
Sakury, którą rzucił egocentryczny chłopak, jest dla ciebie ważniejsza niż
sprawy Hinaty. Zamiast ją wspierać, tylko ją dobijasz swoją obsesją.
Naruto prychnął.
- Jaką obsesją, co ty
chrzanisz?
Kiba przez całą rozmowę
zachowywał się w ten sam sposób. Zbyt spokojnie, co było dla niego nietypowe.
Jakby chciał pokazać swoją wyższość.
- Nie można tego nazwać
inaczej. Masz pojęcie jak Hinata się przejmuje, że jej matka nawet nie dała znać,
że wraca? Wiedziałbyś, gdyby cię to interesowało. Ale ty jesteś zbyt zajęty
Sakurą, żeby choćby pomyśleć o czymś innym.
Naruto nie miał
pojęcia, o czym on mówi.
- Co ma do tego matka
Hinaty, tenteges? Wraca ze Stanów? Kiedy?
Szatyn przypatrywał mu
się przez chwilę.
- Nie wraca, wróciła.
Od trzech lat mieszka w Japonii, co więcej, ponownie wyszła za mąż. A Hinata
dowiedziała się o tym niedawno i do tego przypadkiem – Kiba zawahał się. –
Stary, ty naprawdę o tym nie wiedziałeś?
Naruto poczuł się jakby
ktoś przywalił mu tak, że aż zadzwoniło w uszach.
- Hinata mi o tym nie
powiedziała.
Najwidoczniej uznała,
że nie warto. A może kiedyś próbowała mu to powiedzieć, tylko on jej nie
słuchał?
Naruto nagle
przypomniał sobie to słowo, które chwilę temu chciał dopasować do zachowania
Kiby.
Arogancja.
Tylko, że chciał go
użyć w odniesieniu do niewłaściwej osoby.
Kiba miał co do niego
rację. Był tak skupiony na sprawach przyjaciółki, że Hinaty nie zauważał. Nie
pomagał w niczym, tylko ją ranił.
Ale nie mógł zostawić
Sakury samej.
Cudny rozdział :D
OdpowiedzUsuńMam wielkie zaległości :D strasznie mi brakowało Twojej twórczości ;-)
OdpowiedzUsuń