czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 29. Sojusz na chwilę


### Witajcie! U nas wreszcie zawitała wiosna, a w "Nakamie" zbliża się koniec semestru zimowego i tym samym pierwszej serii opowiadania. Co o niej myślicie? Którzy bohaterowie są sympatyczni, a którzy proszą się o śmierć w męczarniach? Zachęcam do komentowania :D ###

***
Neji bardzo szanował swojego ojca. W dzieciństwie ten szacunek pomieszany był ze strachem. Ale z czasem to się zmieniło, ponieważ Hizashi Hyuuga nie był tak naprawdę osobą, której można się było obawiać. Nie wtedy, kiedy się go dobrze znało. Był jednak bardzo wymagający i surowy, co bardzo utrudniało życie i uniemożliwiało dokonywanie własnych wyborów.
Kiedy był młodszy, Neji był zazdrosny o Hinatę. Uważał, że ojciec ją w jakiś sposób faworyzuje. To prawda, że zawsze traktował ją chłodno, jakby chciał ją ukarać za błędy jej matki. Ale z takim samym chłodem traktował Nejiego, tylko że w jego przypadku nie miał do tego powodu. Przynajmniej jako małe dziecko Neji tak uważał. Potem zrozumiał, że mimo wszystkich jego starań, ojciec ma prawo czuć się rozczarowany. Neji okazywał mu posłuszeństwo, ale nie potrafił wykształcić  odpowiedniej postawy, zachowywać się i postrzegać niektórych spraw tak, jak ojciec by sobie tego życzył. Zwłaszcza ostatnio zdał sobie sprawę, że nie jest takim synem, jakim powinien być.
Tym bardziej, całkowicie bezwiednie i trochę podświadomie, czuł niechęć do kuzynki, od której niewiele wymagano, która się nie starała, a mimo to wydawała się być dokładnie taka, jak życzyłby sobie tego Hizashi, gdyby miał córkę.
Hinata mieszkała z nimi, odkąd skończyła pięć lat. Neji pamiętał, że jej matka, ciocia Hyori, nie chciała się początkowo na to zgodzić. Ale Hizashi, który uważał życiowe wybory swojej siostry za osobistą porażkę, wręcz winę – ponieważ czuł się za nią odpowiedzialny – uważał chyba, że ma szansę naprawić błędy wyprowadzając Hinatę „na ludzi”.
Neji znał swoją ciotkę zaledwie z widzenia i niewiele o niej wiedział, ponieważ rozmowy na jej temat odkąd pamiętał były objęte tabu. Była młodsza od Hizashiego, ale z tego, co Neji się zorientował, miała niepokorny charakterek. Była uważana za czarną owcę w rodzinie, nie chciała dostosować się do oczekiwań. Zwieńczeniem jej wyskoków było poślubienie mężczyzny, który pochodził z nieodpowiedniej grupy społecznej. Hyori odcięła się od rodziny, ale kiedy jej mąż zginął w wypadku, musiała zwrócić się o pomoc do starszego brata. Hizashi nie mówił nigdy o umowie, jaką z nią zawarł, ale matka Nejiego znała szczegóły, co nieco dowiedział się też Neji. Młodsza córka ciotki była chora, a Hizashi zgodził się opłacić jej leczenie, ale tylko pod warunkiem, że wychowa Hinatę, na własnych zasadach i dając jej własne nazwisko. Neji uważał, że Hinata jest dla jego ojca swoistym ekwiwalentem niepokornej siostry. Chciał jej zorganizować takie życie, jakie wymyślił dla Hyori, ale przy tym siostrzenica była dla niego owocem największego błędu jego siostry. Dlatego traktował ją chłodno. Ale Neji wiedział, że tak naprawdę Hizashiemu na niej zależy. Na tym, żeby wpoić jej właściwe wartości i skierować na właściwą drogę. Od początku jednak traktował Hinatę dość łagodnie. Do niczego jej nie zmuszał, nie organizował jej zajęć. Wychodził z założenia, że wystarczy, żeby zdobyła wyższe wykształcenie – którego kierunek sama może sobie wybrać – żeby stanowić dobrą partię do małżeństwa.
Dlatego Hinata cieszyła się względną swobodą. Nigdy nie musiała uczęszczać na zajęcia pozaszkolne, które ktoś dla niej wybrał. Sama wybierała sobie zainteresowania, decydowała o tym, jak i z kim będzie spędzać czas. Uczyła się gry na skrzypcach i śpiewu, bo sama tego chciała. Neji w tym czasie musiał rezygnować z wypadów do kina i gry w piłkę nożną z kumplami dla zajęć z języków obcych sześć razy w tygodniu, musiał rzucić treningi baseballa zanim wykroczył poza zwykła amatorszczyzne, po to aby nauczyć się tradycyjnych sztuk walki: iaijutsu, kenjutsu, a potem także jujitsu. Na to ostatnie był najbardziej wściekły, ze znajomości  języków obcych przynajmniej był jakiś pożytek. Mimo wszystkich poświęceń, jakie ponosił na życzenie ojca, ten nigdy nie był usatysfakcjonowany, a Neji czuł, że go rozczarowuje. Tymczasem Hinata, która zdawała się zupełnie nie przejmować obowiązkami wobec rodziny i wobec wuja, który przecież się nią zaopiekował, zupełnie mimochodem spełniała jego oczekiwania, a nawet je przewyższała. Była spokojną, cichą dziewczynką, którą kręciło układanie kwiatów i muzyka. W przyszłości mogła być yamato nadeshiko, taką córką, jaką Hizashi sobie wymarzył.
Neji, wbrew pozorom, nie czuł do swojej kuzynki zawiści. Traktował ją nawet trochę jak siostrę, ale trzeba to zaznaczyć - bardzo problematyczną siostrę. To prawda, że bez trudu przychodziło jej spełnianie oczekiwań Hizashiego, czego Neji mimo starań nie potrafił zrobić. To prawda, że była wrażliwą posłuszną dziewczyną. Ale wartości, które były przyjmowane za najważniejsze w klanie Hyuuga, były jej całkowicie obce. Nie rozumiała ich i nie chciała zrozumieć. Stąd Neji wiedział, że Hinata pewnego dnia bardzo rozczaruje jej ojca i że złamie mu tym serce.
Tym bardziej uważał, że przynajmniej on powinien stać się kiedyś godny nazwiska Hyuuga, nieważne ile wyrzeczeń musiało go to kosztować. Ale wciąż nie potrafił zmienić swojego sposobu myślenia, nie miał właściwego nastawienia do życia. Nie potrafił wykorzenić z własnego umysłu czegoś tak banalnego jak prosta sympatia do niewłaściwej osoby i nie potrafił zmienić własnych emocji.
 Od samego początku, gdy poznał Tenten, wiedział, że nie powinien się z nią przyjaźnić. A jednak się z nią zadawał. Wiedział, że nie powinien się z nią spotykać, a jednak umawiał się z nią na randki. Co więcej, była taka chwila, kiedy pomyślał, że cała ta gadanina o dostojeństwie rodu i o właściwym dla przedstawicieli tego rodu zachowaniu jest dla niego nieistotna. Nie, mimo pragnienia by sprostać oczekiwaniom ojca, ani przez chwilę nie zamierzał być niewolnikiem.
To dlatego, po pewnym wahaniu, oznajmił, że nie weźmie więcej udziału w żadnej aranżowanej randce. Wystarczyło, że zgodził się na omiai. Zresztą, z czasem tego pożałował, bo zrozumiał, że trzeba było zdecydowanie odmówić już na samym początku. Konflikt w tej sytuacji i tak był nieunikniony, swoim postępowaniem opóźnił go tylko w czasie.
Poinformował ojca, że nie będzie się spotykać z wybraną przez niego dziewczyną, ale nie zrobił tego ze względu na Tenten. Żadnej decyzji nie powinien podejmować ze względu na nią, ponieważ, jak sama zauważyła, nie pasują do siebie.
Ale Neji nie zamierzał także pozwolić, by jego ojciec ustawił mu życie. Chciał sprostać jego oczekiwaniom, ale na własny sposób.
Jak na razie, zupełnie mu się nie udawało.
Nie udawało mu się też dogadać z przyjaciółmi. Tenten była z jakiegoś powodu na niego obrażona, nawet Lee zdawał się mieć do niego pretensje. Kiedy pewnego dnia po prostu podszedł do Nejiego w szkole i z wyraźnym samozadowoleniem powiedział, że pogadał z Tenten i że „droga wolna”, Neji po raz pierwszy w życiu miał ochotę mu przywalić, ale tak, żeby naprawdę zabolało. Lee zachował się w tym momencie prostacko. Dla niego zawsze wszystko było jasne i oczywiste. W praktyce nic takie nie było. Zwłaszcza, jeśli chodziło o Tenten.
To prawda, Nejiemu Tenten się podobała i akurat przed Lee nie wstydził się tego przyznać. Ale równocześnie, ta dziewczyna była zbyt skomplikowana i zbyt irytująca. Miała bardzo dziwne podejście do wielu spraw. Nie zamierzał się z nią użerać.
Miał ochotę dobitnie dać jej to do zrozumienia, gdy na długiej przerwie wyszli ze stołówki do holu, a Lee zaproponował spotkanie we trójkę wieczorem. Neji zgodnie z prawdą odpowiedział, że nie ma na to czasu.
- A czym takim będziesz zajęty? – zapytała Tenten, która doskonale znała jego plan zajęć. – Masz randkę z narzeczoną?
- Być może – odpowiedział Neji poirytowanym tonem.
Tenten przymrużyła oczy w charakterystyczny sposób, który był u niej oznaką złości.
- To teraz się z nią ożenisz?
Neji pokręcił przecząco głową.
- Raczej jeszcze nie teraz. Najpierw skończę szkołę średnią.
Lee uznał, że to dobry moment, żeby się wtrącić.
- Stary…
Neji spojrzał na niego niechętnie. Nie miał ochoty na dyskusje.
- Umawiajcie się, jeśli chcecie. Mam ważniejsze sprawy na głowie.
- Ciekawe, co jest nagle takiego ważnego – powiedziała Tenten, która najwidoczniej była dzisiaj w bojowym nastroju.
Neji popatrzył na nią z dezaprobatą, nie zamierzając nawet udzielić odpowiedzi. Akurat w tym monecie podeszła do nich Temari i przerwała ich konwersację.
- Mogę wam przeszkodzić na minutkę? – zapytała z niezwykłą jak na nią uprzejmością.
- Nawet dwie – odpowiedział Neji wspaniałomyślnie.
- Dobrze się składa, że tak uważasz, bo właśnie do ciebie mam sprawę – oznajmiła blondynka.
Neji był zdziwiony tym komunikatem, bo jakoś nie przychodziło mu do głowy, czego Temari mogłaby od niego chcieć. Ale jej wyczekująca mina wskazywała, że to coś ważnego.
- To na razie – powiedziała Tenten, ciągnąc za ramię Lee, który jak zwykle nie wiedział, kiedy powinien się ulotnić, nie robiąc przy tym wielkiego szumu.
Neji popatrzył na Temari, zaintrygowany.
- Więc, o co chodzi?
Temari potrząsnęła głową.
- To tylko prośba o maleńką przysługę. Ale może nie tutaj – powiedziała dziewczyna, zerkając w stronę schodów. Neji poczuł tym większe zainteresowanie. Najwidoczniej pojawienie się Gaary tudzież Shikamaru pomieszałoby jej w jakimś stopniu szyki.
 Nie skomentował całej konspiracyjnej otoczki, nawet gdy Temari poszła w stronę wyjścia ze szkoły. Dzień był na tyle ciepły, że można było obejść się bez kurtek, więc po prostu minęli szatnię i wyszli na dziedziniec.
- No dobra, to może powiedz wreszcie, o co chodzi – Neji trochę się zniecierpliwił.
- To nic takiego i myślę, że nie będzie cię dużo kosztować – odparła Temari tym samym sztucznie uprzejmym tonem. – Rzecz w tym, że chcę z okazji zakończenia roku szkolnego zorganizować wypad do „Tajemniczego ogrodu” i dobrze by było, żeby twoja klasa też się pojawiła, przynajmniej w reprezentacyjnym składzie.
Neji uniósł brwi. Wyjście z okazji zakończenia roku było zupełnie w porządku, ale nigdy by się nie spodziewał, że Temari się taką sprawą zainteresuje. Nietrudno było się domyślić, jakie są jej intencje.
- Mam powiedzieć Gaarze, żeby przyszedł? – zapytał.
Temari potwierdziła.
- Tak, o to właśnie chodzi.
Temari wyglądała jakby spodziewała się, że on natychmiast się zgodzi, co było jeszcze bardziej zdumiewające od jej niespodziewanego roszczenia.
- Jak to sobie wyobrażasz?
Temari wzruszyła ramionami, co wskazywało jednoznacznie, że nie ma na to pytanie gotowej odpowiedzi.
- Ty mu powiedz, żeby przyszedł, wtedy to zrobi – poradził Neji sarkastycznie, ale oczywiście wiedział, że ta opcja nie wchodzi w grę, bo gdyby tak było, Temari nie traciłaby czasu, by z nim rozmawiać.
- Na pewno znajdziesz jakiś argument – odparła dziewczyna, zupełnie nie speszona. – Gdyby to nie było trudne do zrealizowania, nie przyszłabym z tym do ciebie. Rusz głową i wymyśl coś.
Neji domyślił się, że Temari po prostu chce doprowadzić do spotkania brata z Narą na neutralnym gruncie. Właściwie, nie miałby nic przeciwko takiemu pomysłowi, niech dziewczyna robi to, na co ma ochotę – to już problem Gaary. Ale normalnie nigdy nie zgodziłby się w to ingerować.
Teraz jednak przyszła mu do głowy pewna myśl. Był ciekawy, na ile Temari jest zdesperowana – upór, z jakim chciała przekonać Gaare do Shikamaru był na swój sposób interesujący.
- Zgoda – powiedział. Sądząc po minie rozmówczyni, nie sądziła, że tak łatwo ulegnie. – Ale nic za darmo. Przysługa za przysługę.
Temari przyjęła jego słowa za dobrą monetę.
- W porządku.
Neji uniósł brwi.
- Może najpierw się zastanów. To będzie drobna przysługa, ale będzie cię sporo kosztować. Zresztą, nie wiem, czy sprostasz zadaniu – ostatnie zdanie dodał po to, żeby potraktowała to ambicjonalnie, choć nie od razu zdał sobie z tego sprawę.
- A co jest w nim takiego trudnego?
Neji zmierzył ją krytycznym spojrzeniem.
- Dla większości dziewczyn może to nie byłoby trudne, ale dla ciebie chyba jednak tak – nie mógł powstrzymać się przed złośliwością. – Musiałabyś ubrać kimono. I zachowywać się jak dama.
Temari popatrzyła na niego, mrużąc z irytacją oczy. Odwołanie się do jej ambicji odniosło pożądany skutek.
- Spokojnie, matka przekazała mi część swojej wiedzy. Tresury na ogół się nie zapomina.

4 komentarze:

  1. Moja droga, czytam tego bloga od bardzo dawna, jednak teraz jakoś mi się zebrało na napisanie wszystkich uwag, co do niego. Twoje pisanie jest dobre, nawet bardzo dobre. Twój styl mi się podoba. Rozmowy między bohaterami są inteligentne, słownictwo wyszukane - nie żadne beznadzieje jak na innych blogach "szkolnych", że co drugie słowo to tandetne przekleństwo. Także co do treści się nie czepiam, bo piszesz świetnie.
    Chciałabym powiedzieć, że przydałby się jakiś ładny, dopasowany szablon, bo aktualny nie zachęca jakoś specjalnie, szczerze mówiąc. Rozdziały powinny być nieco dłuższe, zawierać nieco więcej opisów miejsc itp. niż dialogów.
    Są to oczywiście uwagi ode mnie, mój punkt widzenia.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, muszę popracować nad opisami. Mam tendencję do koncentrowania się na dialogach od... chyba odkąd nauczyłam się pisać :P Jeśli chodzi o szablon - przemyślę. Chociaż mnie akurat się on podoba, i nie tylko mnie - bo cenię prostotę. Czytam też sporo blogów i wiem, że ładne szablony zachęcają, tyle że ja akurat wolę jak jest bardzo przejrzyście, może nawet bardzo. Pewnie ktoś się może zrazić nudnym szablonem i nie zajrzeć do tekstu - jestem świadoma tego ryzyka ;] Co do długości rozdziałów - trudno mi osiągnąć optimum, miałam sporo skarg na za długie rozdziały, ale teraz wstawiając widzę, że niektóre są bardzo krótkie. Bardzo dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  2. Wreszcie przeczytałam, trochę mi to zajęło.
    Przebrnęłam już przez wszystkie Twoje opowiadania, ale to chyba jest najlepsze. O ile na Twoich pozostałych blogach czepiałam się opisów, to tutaj balans jest zachowany.
    Jedyne o co mogę marudzić, to, że z jakiegoś powodu, każdy opis jest na początku rozdziału, kończy się zwykle dialogiem. Pomiędzy dyskusjami bohaterów, ciężko znaleźć ślad komentarza.
    Ale ogólnie, fakt, że przebrnęłam przez trzydzieści rozdziałów dobrze świadczy.
    Powodzenia i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pełna podziwu, że chciało Ci się tyle czytać :P Zawsze jestem nieco zdziwiona, gdy ktoś mi mówi, że Nakama jest lepsza od pozostałych (a nie jesteś pierwszą osobą, która tak twierdzi ;)) Zawsze się zastanawiam, czy przez te kilka lat nie cofnęłam się w rozwoju z pisaniem :P WYdaje mi się, że to urok tego rodzaju ff z wieloma wątkami i bohaterami - są ciekawsze, bo nie kręcą się wokół jednej pary. Też lubię takie czytać. Pisanie jest trudne - bo trzeba prowadzić jednocześnie kilka wątków, jakoś je zgrać, no i trudno kogoś nie faworyzować, więc zawsze będą osoby mające niedosyt z braku któregoś wątku (tutaj to jest SasuSaku, którego jest za mało). Dlatego chyba już bym się teraz nie porwała na taką "telenowele", pięć lat temu gdy to zaczynałam pisać miałam więcej czasu. Zaś jeśli chodzi o kwestię braku komentarzy, skupiania się na dialogach - w drugiej serii starałam się pisać trochę inaczej, mam nadzieję że będzie lepsza.

    OdpowiedzUsuń