### Witajcie! U nas wreszcie zawitała wiosna, a w "Nakamie" zbliża się
koniec semestru zimowego i tym samym pierwszej serii opowiadania. Co o
niej myślicie? Którzy bohaterowie są sympatyczni, a którzy proszą się o
śmierć w męczarniach? Zachęcam do komentowania :D ###
***
Neji
bardzo szanował swojego ojca. W dzieciństwie ten szacunek pomieszany był ze
strachem. Ale z czasem to się zmieniło, ponieważ Hizashi Hyuuga nie był tak
naprawdę osobą, której można się było obawiać. Nie wtedy, kiedy się go dobrze
znało. Był jednak bardzo wymagający i surowy, co bardzo utrudniało życie i
uniemożliwiało dokonywanie własnych wyborów.
Kiedy
był młodszy, Neji był zazdrosny o Hinatę. Uważał, że ojciec ją w jakiś sposób
faworyzuje. To prawda, że zawsze traktował ją chłodno, jakby chciał ją ukarać za
błędy jej matki. Ale z takim samym chłodem traktował Nejiego, tylko że w jego
przypadku nie miał do tego powodu. Przynajmniej jako małe dziecko Neji tak
uważał. Potem zrozumiał, że mimo wszystkich jego starań, ojciec ma prawo czuć
się rozczarowany. Neji okazywał mu posłuszeństwo, ale nie potrafił wykształcić
odpowiedniej postawy, zachowywać się i postrzegać niektórych spraw tak, jak
ojciec by sobie tego życzył. Zwłaszcza ostatnio zdał sobie sprawę, że nie jest
takim synem, jakim powinien być.
Tym
bardziej, całkowicie bezwiednie i trochę podświadomie, czuł niechęć do kuzynki,
od której niewiele wymagano, która się nie starała, a mimo to wydawała się być
dokładnie taka, jak życzyłby sobie tego Hizashi, gdyby miał córkę.
Hinata
mieszkała z nimi, odkąd skończyła pięć lat. Neji pamiętał, że jej matka, ciocia
Hyori, nie chciała się początkowo na to zgodzić. Ale Hizashi, który uważał
życiowe wybory swojej siostry za osobistą porażkę, wręcz winę – ponieważ czuł
się za nią odpowiedzialny – uważał chyba, że ma szansę naprawić błędy
wyprowadzając Hinatę „na ludzi”.
Neji
znał swoją ciotkę zaledwie z widzenia i niewiele o niej wiedział, ponieważ
rozmowy na jej temat odkąd pamiętał były objęte tabu. Była młodsza od
Hizashiego, ale z tego, co Neji się zorientował, miała niepokorny charakterek.
Była uważana za czarną owcę w rodzinie, nie chciała dostosować się do
oczekiwań. Zwieńczeniem jej wyskoków było poślubienie mężczyzny, który
pochodził z nieodpowiedniej grupy społecznej. Hyori odcięła się od rodziny, ale
kiedy jej mąż zginął w wypadku, musiała zwrócić się o pomoc do starszego brata.
Hizashi nie mówił nigdy o umowie, jaką z nią zawarł, ale matka Nejiego znała
szczegóły, co nieco dowiedział się też Neji. Młodsza córka ciotki była chora, a
Hizashi zgodził się opłacić jej leczenie, ale tylko pod warunkiem, że wychowa
Hinatę, na własnych zasadach i dając jej własne nazwisko. Neji uważał, że
Hinata jest dla jego ojca swoistym ekwiwalentem niepokornej siostry. Chciał jej
zorganizować takie życie, jakie wymyślił dla Hyori, ale przy tym siostrzenica
była dla niego owocem największego błędu jego siostry. Dlatego traktował ją
chłodno. Ale Neji wiedział, że tak naprawdę Hizashiemu na niej zależy. Na tym,
żeby wpoić jej właściwe wartości i skierować na właściwą drogę. Od początku jednak
traktował Hinatę dość łagodnie. Do niczego jej nie zmuszał, nie organizował jej
zajęć. Wychodził z założenia, że wystarczy, żeby zdobyła wyższe wykształcenie –
którego kierunek sama może sobie wybrać – żeby stanowić dobrą partię do
małżeństwa.
Dlatego
Hinata cieszyła się względną swobodą. Nigdy nie musiała uczęszczać na zajęcia
pozaszkolne, które ktoś dla niej wybrał. Sama wybierała sobie zainteresowania,
decydowała o tym, jak i z kim będzie spędzać czas. Uczyła się gry na skrzypcach
i śpiewu, bo sama tego chciała. Neji w tym czasie musiał rezygnować z wypadów
do kina i gry w piłkę nożną z kumplami dla zajęć z języków obcych sześć razy w
tygodniu, musiał rzucić treningi baseballa zanim wykroczył poza zwykła
amatorszczyzne, po to aby nauczyć się tradycyjnych sztuk walki: iaijutsu,
kenjutsu, a potem także jujitsu. Na to ostatnie był najbardziej wściekły, ze
znajomości języków obcych przynajmniej był jakiś pożytek. Mimo wszystkich
poświęceń, jakie ponosił na życzenie ojca, ten nigdy nie był usatysfakcjonowany,
a Neji czuł, że go rozczarowuje. Tymczasem Hinata, która zdawała się zupełnie
nie przejmować obowiązkami wobec rodziny i wobec wuja, który przecież się nią
zaopiekował, zupełnie mimochodem spełniała jego oczekiwania, a nawet je
przewyższała. Była spokojną, cichą dziewczynką, którą kręciło układanie kwiatów
i muzyka. W przyszłości mogła być yamato nadeshiko, taką córką, jaką Hizashi
sobie wymarzył.
Neji,
wbrew pozorom, nie czuł do swojej kuzynki zawiści. Traktował ją nawet trochę
jak siostrę, ale trzeba to zaznaczyć - bardzo problematyczną siostrę. To
prawda, że bez trudu przychodziło jej spełnianie oczekiwań Hizashiego, czego
Neji mimo starań nie potrafił zrobić. To prawda, że była wrażliwą posłuszną
dziewczyną. Ale wartości, które były przyjmowane za najważniejsze w klanie
Hyuuga, były jej całkowicie obce. Nie rozumiała ich i nie chciała zrozumieć.
Stąd Neji wiedział, że Hinata pewnego dnia bardzo rozczaruje jej ojca i że
złamie mu tym serce.
Tym
bardziej uważał, że przynajmniej on powinien stać się kiedyś godny nazwiska
Hyuuga, nieważne ile wyrzeczeń musiało go to kosztować. Ale wciąż nie potrafił
zmienić swojego sposobu myślenia, nie miał właściwego nastawienia do życia. Nie
potrafił wykorzenić z własnego umysłu czegoś tak banalnego jak prosta sympatia
do niewłaściwej osoby i nie potrafił zmienić własnych emocji.
Od
samego początku, gdy poznał Tenten, wiedział, że nie powinien się z nią
przyjaźnić. A jednak się z nią zadawał. Wiedział, że nie powinien się z nią
spotykać, a jednak umawiał się z nią na randki. Co więcej, była taka chwila,
kiedy pomyślał, że cała ta gadanina o dostojeństwie rodu i o właściwym dla
przedstawicieli tego rodu zachowaniu jest dla niego nieistotna. Nie, mimo
pragnienia by sprostać oczekiwaniom ojca, ani przez chwilę nie zamierzał być
niewolnikiem.
To
dlatego, po pewnym wahaniu, oznajmił, że nie weźmie więcej udziału w żadnej
aranżowanej randce. Wystarczyło, że zgodził się na omiai. Zresztą, z czasem
tego pożałował, bo zrozumiał, że trzeba było zdecydowanie odmówić już na samym
początku. Konflikt w tej sytuacji i tak był nieunikniony, swoim postępowaniem
opóźnił go tylko w czasie.
Poinformował
ojca, że nie będzie się spotykać z wybraną przez niego dziewczyną, ale nie
zrobił tego ze względu na Tenten. Żadnej decyzji nie powinien podejmować ze
względu na nią, ponieważ, jak sama zauważyła, nie pasują do siebie.
Ale
Neji nie zamierzał także pozwolić, by jego ojciec ustawił mu życie. Chciał
sprostać jego oczekiwaniom, ale na własny sposób.
Jak
na razie, zupełnie mu się nie udawało.
Nie
udawało mu się też dogadać z przyjaciółmi. Tenten była z jakiegoś powodu na
niego obrażona, nawet Lee zdawał się mieć do niego pretensje. Kiedy pewnego
dnia po prostu podszedł do Nejiego w szkole i z wyraźnym samozadowoleniem
powiedział, że pogadał z Tenten i że „droga wolna”, Neji po raz pierwszy w
życiu miał ochotę mu przywalić, ale tak, żeby naprawdę zabolało. Lee zachował
się w tym momencie prostacko. Dla niego zawsze wszystko było jasne i oczywiste.
W praktyce nic takie nie było. Zwłaszcza, jeśli chodziło o Tenten.
To
prawda, Nejiemu Tenten się podobała i akurat przed Lee nie wstydził się tego
przyznać. Ale równocześnie, ta dziewczyna była zbyt skomplikowana i zbyt
irytująca. Miała bardzo dziwne podejście do wielu spraw. Nie zamierzał się z
nią użerać.
Miał
ochotę dobitnie dać jej to do zrozumienia, gdy na długiej przerwie wyszli ze
stołówki do holu, a Lee zaproponował spotkanie we trójkę wieczorem. Neji
zgodnie z prawdą odpowiedział, że nie ma na to czasu.
-
A czym takim będziesz zajęty? – zapytała Tenten, która doskonale znała jego
plan zajęć. – Masz randkę z narzeczoną?
-
Być może – odpowiedział Neji poirytowanym tonem.
Tenten
przymrużyła oczy w charakterystyczny sposób, który był u niej oznaką złości.
-
To teraz się z nią ożenisz?
Neji
pokręcił przecząco głową.
-
Raczej jeszcze nie teraz. Najpierw skończę szkołę średnią.
Lee
uznał, że to dobry moment, żeby się wtrącić.
-
Stary…
Neji
spojrzał na niego niechętnie. Nie miał ochoty na dyskusje.
-
Umawiajcie się, jeśli chcecie. Mam ważniejsze sprawy na głowie.
-
Ciekawe, co jest nagle takiego ważnego – powiedziała Tenten, która
najwidoczniej była dzisiaj w bojowym nastroju.
Neji
popatrzył na nią z dezaprobatą, nie zamierzając nawet udzielić odpowiedzi.
Akurat w tym monecie podeszła do nich Temari i przerwała ich konwersację.
-
Mogę wam przeszkodzić na minutkę? – zapytała z niezwykłą jak na nią
uprzejmością.
-
Nawet dwie – odpowiedział Neji wspaniałomyślnie.
-
Dobrze się składa, że tak uważasz, bo właśnie do ciebie mam sprawę – oznajmiła
blondynka.
Neji
był zdziwiony tym komunikatem, bo jakoś nie przychodziło mu do głowy, czego
Temari mogłaby od niego chcieć. Ale jej wyczekująca mina wskazywała, że to coś
ważnego.
-
To na razie – powiedziała Tenten, ciągnąc za ramię Lee, który jak zwykle nie
wiedział, kiedy powinien się ulotnić, nie robiąc przy tym wielkiego szumu.
Neji
popatrzył na Temari, zaintrygowany.
-
Więc, o co chodzi?
Temari
potrząsnęła głową.
-
To tylko prośba o maleńką przysługę. Ale może nie tutaj – powiedziała
dziewczyna, zerkając w stronę schodów. Neji poczuł tym większe zainteresowanie.
Najwidoczniej pojawienie się Gaary tudzież Shikamaru pomieszałoby jej w jakimś
stopniu szyki.
Nie
skomentował całej konspiracyjnej otoczki, nawet gdy Temari poszła w stronę
wyjścia ze szkoły. Dzień był na tyle ciepły, że można było obejść się bez
kurtek, więc po prostu minęli szatnię i wyszli na dziedziniec.
-
No dobra, to może powiedz wreszcie, o co chodzi – Neji trochę się
zniecierpliwił.
-
To nic takiego i myślę, że nie będzie cię dużo kosztować – odparła Temari tym
samym sztucznie uprzejmym tonem. – Rzecz w tym, że chcę z okazji zakończenia
roku szkolnego zorganizować wypad do „Tajemniczego ogrodu” i dobrze by było,
żeby twoja klasa też się pojawiła, przynajmniej w reprezentacyjnym składzie.
Neji
uniósł brwi. Wyjście z okazji zakończenia roku było zupełnie w porządku, ale
nigdy by się nie spodziewał, że Temari się taką sprawą zainteresuje. Nietrudno
było się domyślić, jakie są jej intencje.
-
Mam powiedzieć Gaarze, żeby przyszedł? – zapytał.
Temari
potwierdziła.
-
Tak, o to właśnie chodzi.
Temari
wyglądała jakby spodziewała się, że on natychmiast się zgodzi, co było jeszcze
bardziej zdumiewające od jej niespodziewanego roszczenia.
-
Jak to sobie wyobrażasz?
Temari
wzruszyła ramionami, co wskazywało jednoznacznie, że nie ma na to pytanie
gotowej odpowiedzi.
-
Ty mu powiedz, żeby przyszedł, wtedy to zrobi – poradził Neji sarkastycznie, ale
oczywiście wiedział, że ta opcja nie wchodzi w grę, bo gdyby tak było, Temari
nie traciłaby czasu, by z nim rozmawiać.
-
Na pewno znajdziesz jakiś argument – odparła dziewczyna, zupełnie nie speszona.
– Gdyby to nie było trudne do zrealizowania, nie przyszłabym z tym do ciebie.
Rusz głową i wymyśl coś.
Neji
domyślił się, że Temari po prostu chce doprowadzić do spotkania brata z Narą na
neutralnym gruncie. Właściwie, nie miałby nic przeciwko takiemu pomysłowi,
niech dziewczyna robi to, na co ma ochotę – to już problem Gaary. Ale normalnie
nigdy nie zgodziłby się w to ingerować.
Teraz
jednak przyszła mu do głowy pewna myśl. Był ciekawy, na ile Temari jest
zdesperowana – upór, z jakim chciała przekonać Gaare do Shikamaru był na swój
sposób interesujący.
-
Zgoda – powiedział. Sądząc po minie rozmówczyni, nie sądziła, że tak łatwo
ulegnie. – Ale nic za darmo. Przysługa za przysługę.
Temari
przyjęła jego słowa za dobrą monetę.
-
W porządku.
Neji
uniósł brwi.
-
Może najpierw się zastanów. To będzie drobna przysługa, ale będzie cię sporo
kosztować. Zresztą, nie wiem, czy sprostasz zadaniu – ostatnie zdanie dodał po
to, żeby potraktowała to ambicjonalnie, choć nie od razu zdał sobie z tego
sprawę.
-
A co jest w nim takiego trudnego?
Neji
zmierzył ją krytycznym spojrzeniem.
-
Dla większości dziewczyn może to nie byłoby trudne, ale dla ciebie chyba jednak
tak – nie mógł powstrzymać się przed złośliwością. – Musiałabyś ubrać kimono. I
zachowywać się jak dama.
Temari
popatrzyła na niego, mrużąc z irytacją oczy. Odwołanie się do jej ambicji
odniosło pożądany skutek.
-
Spokojnie, matka przekazała mi część swojej wiedzy. Tresury na ogół się nie
zapomina.
Moja droga, czytam tego bloga od bardzo dawna, jednak teraz jakoś mi się zebrało na napisanie wszystkich uwag, co do niego. Twoje pisanie jest dobre, nawet bardzo dobre. Twój styl mi się podoba. Rozmowy między bohaterami są inteligentne, słownictwo wyszukane - nie żadne beznadzieje jak na innych blogach "szkolnych", że co drugie słowo to tandetne przekleństwo. Także co do treści się nie czepiam, bo piszesz świetnie.
OdpowiedzUsuńChciałabym powiedzieć, że przydałby się jakiś ładny, dopasowany szablon, bo aktualny nie zachęca jakoś specjalnie, szczerze mówiąc. Rozdziały powinny być nieco dłuższe, zawierać nieco więcej opisów miejsc itp. niż dialogów.
Są to oczywiście uwagi ode mnie, mój punkt widzenia.
Pozdrawiam:)
Masz rację, muszę popracować nad opisami. Mam tendencję do koncentrowania się na dialogach od... chyba odkąd nauczyłam się pisać :P Jeśli chodzi o szablon - przemyślę. Chociaż mnie akurat się on podoba, i nie tylko mnie - bo cenię prostotę. Czytam też sporo blogów i wiem, że ładne szablony zachęcają, tyle że ja akurat wolę jak jest bardzo przejrzyście, może nawet bardzo. Pewnie ktoś się może zrazić nudnym szablonem i nie zajrzeć do tekstu - jestem świadoma tego ryzyka ;] Co do długości rozdziałów - trudno mi osiągnąć optimum, miałam sporo skarg na za długie rozdziały, ale teraz wstawiając widzę, że niektóre są bardzo krótkie. Bardzo dziękuję za komentarz :*
UsuńWreszcie przeczytałam, trochę mi to zajęło.
OdpowiedzUsuńPrzebrnęłam już przez wszystkie Twoje opowiadania, ale to chyba jest najlepsze. O ile na Twoich pozostałych blogach czepiałam się opisów, to tutaj balans jest zachowany.
Jedyne o co mogę marudzić, to, że z jakiegoś powodu, każdy opis jest na początku rozdziału, kończy się zwykle dialogiem. Pomiędzy dyskusjami bohaterów, ciężko znaleźć ślad komentarza.
Ale ogólnie, fakt, że przebrnęłam przez trzydzieści rozdziałów dobrze świadczy.
Powodzenia i weny życzę
Jestem pełna podziwu, że chciało Ci się tyle czytać :P Zawsze jestem nieco zdziwiona, gdy ktoś mi mówi, że Nakama jest lepsza od pozostałych (a nie jesteś pierwszą osobą, która tak twierdzi ;)) Zawsze się zastanawiam, czy przez te kilka lat nie cofnęłam się w rozwoju z pisaniem :P WYdaje mi się, że to urok tego rodzaju ff z wieloma wątkami i bohaterami - są ciekawsze, bo nie kręcą się wokół jednej pary. Też lubię takie czytać. Pisanie jest trudne - bo trzeba prowadzić jednocześnie kilka wątków, jakoś je zgrać, no i trudno kogoś nie faworyzować, więc zawsze będą osoby mające niedosyt z braku któregoś wątku (tutaj to jest SasuSaku, którego jest za mało). Dlatego chyba już bym się teraz nie porwała na taką "telenowele", pięć lat temu gdy to zaczynałam pisać miałam więcej czasu. Zaś jeśli chodzi o kwestię braku komentarzy, skupiania się na dialogach - w drugiej serii starałam się pisać trochę inaczej, mam nadzieję że będzie lepsza.
OdpowiedzUsuń