sobota, 14 marca 2015

Rozdział 27. Kłopotliwa dziewczyna



Temari niezbyt lubiła towarzystwo innych ludzi. A w każdym razie, większości z nich.
I nie, wcale nie dlatego, że była zarozumiała… Po prostu 95 procent ludzi w jej otoczeniu nie zasługiwało na to, by poświęcić im uwagę. Byłoby to zwykłą stratą czasu.
Temari była zmuszona tolerować wiele irytujących osób. Musiała też znosić wielu działających jej na nerwy chłopaków.
Generalnie, dzieliła męską część ludzkości na trzy grupy.
Pierwsza z nich, nieliczna, byli to „nieszkodliwi prostaczkowie”. Uprzejmi, prostoduszni chłopcy, którzy byli może niezbyt interesujący, ale też na pewno nie byli niebezpieczni. Do tej grupy zaliczała np. Uzumakiego i Inuzuke ze swojej klasy. Tutaj także, z braku innej opcji, przydzieliłaby Kankurou. Jej starszy brat zwykle zachowywał się wobec innych ludzi obojętnie i cynicznie, ale wiedziała, że należy do ludzi, którzy bez wahania rzucają się na pomoc kiedy ktoś, nawet obcy, tego potrzebuje. Trochę to naiwne, ale może to dobrze, że tacy ludzie jeszcze nie wyginęli.
Drugą grupę w jej podziale stanowili „faceci z zasadami”. Osoby, które mają wyraźnie ukształtowaną hierarchię wartości i wyznaczyły sobie w życiu precyzyjny system reguł, których bezwzględnie przestrzegają. Wedle wyobrażeń Temari – należących do tej grupy chłopców powinna wyróżniać też nieprzeciętna inteligencja. Była to grupa bardzo zróżnicowana, o czym najlepiej świadczy fakt, że blondynka  przyporządkowała tutaj zarówno Gaare, jak i Nejiego. Gaara stosował się do zasad, które przyjął dobrowolnie i które sam sobie ustalił. Właśnie dlatego jej zdaniem zawsze zdawał się wiedzieć, jak powinien postąpić, nigdy nie mając wątpliwości. Neji przestrzegał reguł, które mu narzucono, i które – jak wydawało się blondynce – tak naprawdę wcale go nie przekonywały, dlatego sprawiał wrażenie zagubionego. Dobrze to rozumiała. Znajdowała się w podobnej sytuacji, dopóki nie znienawidziła swoich rodziców. Od tego momentu z zupełną łatwością mogła odrzucić wszystko, co kiedykolwiek próbowali jej wpoić.
Do trzeciej grupy Temari przyporządkowywała wszystkich innych. Była to oczywiście grupa, do której musiałaby zaliczyć 98 procent mężczyzn na świecie, i w obrębie której można by stworzyć jeszcze bardzo wiele rozróżnień, ale byłoby to stratą czasu. Tym, co było wspólne dla wszystkich osób w tej grupie było jedno – nigdy nie można przewidzieć na pewno, jak się zachowają.
Temari nie oceniała mężczyzn zbyt wysoko. Wiedziała, że prawie każdy chłopak jest egoistycznym, żeby nie powiedzieć egocentrycznym stworzeniem,  z wygórowanymi ambicjami i wewnętrznym przekonaniem, że jego zdanie i jego potrzeby są najważniejsze. Zaś najgorszym rodzajem facetów są czarujący, inteligentni chłopcy, którzy mogą sprawiać wrażenie zupełnie innych, niż są w rzeczywistości.
Nikomu, kto nie należy do pierwszej lub drugiej grupy nie powinno się za bardzo ufać.
Ostatnio Temari zaczęła się zastanawiać, jak można sklasyfikować Shikamaru, ale szybko się poddała. Wolała tego nie analizować, ponieważ miała przeczucie, że rezultat nie byłby z jej punktu widzenia pozytywny.
Niekorzystnie dla samej siebie i w sposób absolutnie niezrozumiały, Temari polubiła Shikamaru. Pomimo faktu, że ogólnie rzecz biorąc żywiła do męskiej części ludzkości antypatię.
Był jednak pewien rodzaj osób, których nie znosiła jeszcze bardziej.
Wymalowane, urocze, zalotnie się uśmiechające blondwłose ślicznotki w krótkich spódniczkach, które przyciągają wzrok myślących beznadziejnie prostymi kategoriami facetów…
- Dlaczego się na nią gapisz? – zapytała poirytowanym tonem.
Klasa pierwsza a czekała właśnie na profesora Jiraye, który prowadził zajęcia z japońskiego. Wszyscy byli zgromadzeni przed klasą. Temari jeszcze chwilę temu przeglądała notatki, ale czynność tę przerwało zapalenie się ostrzegawczej lampki w jej mózgu. Ino stała parę metrów od niej i Shikamaru, wyraźnie patrząc w ich stronę. A ten skończony kretyn patrzył na nią. To wystarczyło, by wyprowadzić Temari z równowagi.
Shikamaru zareagował na jej oskarżycielskie spojrzenie z typowym dla siebie absolutnym spokojem.
- Nie zwracasz na mnie uwagi – stwierdził, wzruszając ramionami. – Gdzieś muszę skierować spojrzenie.
Temari wydęła pogardliwie wargi.
- Oczywiście, a że nie ma w pobliżu profesor Yuhi z jej niebotycznie długimi nogami, z konieczności możesz obniżyć wymagania.
Szatyn zrobił zbolałą minę.
- Jesteś pamiętliwa – stwierdził.
Mimo wszystko sprawiał wrażenie ogromnie z siebie zadowolonego.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo – odparła Temari złowrogo.
Shikamaru uśmiechnął się lekko.
- Jesteś zazdrosna nawet o nauczycielkę? Nie martw się, z przykrością muszę stwierdzić, że jest dla mnie znacznie za stara
- Ja, zazdrosna? Chyba śnisz – uniosła się dumą. – Nie mam pojęcia, jak przylgnęła do ciebie etykietka bystrzaka. Wygląda na to, że specjalnie inteligentny nie jesteś.
Shikamaru nic sobie nie robił z jej przytyku, jak zwykle zresztą.
- Nie złość się, to piękności szkodzi. Gdybyś tylko nie była wobec mnie taka wredna i nie wytykała mi gapienia się na ciebie, nigdy nie odwróciłbym wzroku.
Temari przymrużyła oczy, zła na niego, że z taką łatwością prawi jej komplementy, jak również i na siebie, że zawsze sprawia jej to taką przyjemność.
- Skończ z opowiadaniem bzdur i słuchaj – odezwała się wymuszenie oschłym tonem. – Masz czas dzisiaj wieczorem?
Chłopak zastanowił się.
- Mam. Będę musiał co prawda odwołać kilka randek. Tylko nie mów potem, że nie jestem wspaniałomyślny.
Temari przewróciła oczami.
Nie była w nastroju do żartów, ponieważ w grę wchodziła sprawa absolutnie poważna. Shikamaru jak zwykle nie potrafił tego wyczuć.
- To dobrze, bo dzisiaj w kinie studyjnym wyświetlają „Tron we krwi”, a potem będzie prelekcja, i chciałabym tam pójść.
Szatyn skinął głową.
- Dobrze.
Był w ugodowym nastroju, co zdawało się jej sprzyjać.
- Możesz zaprosić Choujiego – zaproponowała.
Shikamaru zlustrował ją wzrokiem.
- Nagle zaczęłaś lubić jego towarzystwo? – zapytał ostrożnie.
- Zazdrosny?
-Być może – odparł Shikamaru, o czym dodał: - Jasne, myślę że Chouji nawet chętnie z nami pójdzie, ale proszę, nie mów mi tylko, że też chcesz kogoś przyprowadzić.
Teraz jego głos zabrzmiał już zupełnie poważnie.
- Tak, chcę żeby Gaara z nami poszedł – odparła Temari, mając oczywiście świadomość, że szatyn wybuchnie świętym oburzeniem.
Ale jego reakcja niezbyt odpowiadała jej oczekiwaniom.
- Nie – powiedział takim tonem głosu, którym informuje się o podjętych decyzjach, a nie prowadzi się negocjacje.
W pierwszej chwili nawet nie wiedziała, co odpowiedzieć. Takim tonem nie może do niej mówić.
Nie przywykła, by jej kategorycznie odmawiano.
- To twoje zdanie, ja chcę jednak, żeby z nami poszedł – odpowiedziała.
Shikamaru wzruszył ramionami.
- Więc idźcie sami.
Temari potrząsnęła głową.
- Dlaczego? Na czym polega twój problem?
  - Raczej, na czym polega twój problem – odparł Shikamaru.
Temari przygryzła ze złością wargi.
Co za tupet ma ten chłopak, niewyobrażalne.
- Chcesz iść z bratem do kina, to trudno, niestety nie mogę ci zabronić, ale mnie ze sobą nie ciągnij – uzupełnił szatyn.
- Co to znaczy: niestety, nie mogę ci zabronić? – oburzyła się blondynka.
Shikamaru popatrzył na nią ze zniecierpliwieniem.
- Postawmy sprawę jasno. Twój brat jest niebezpiecznym socjopatą. Takich ludzi powinno się izolować w ośrodkach zamkniętych, więc szczerze mówiąc nie wiem, co on tutaj robi swobodnie chodząc sobie po szkole. Lepiej dla ciebie byłoby, gdyby go izolowano, ale ty oczywiście nigdy tego nie dostrzeżesz.
Temari była tak wzburzona jego bezczelnością, że przez chwilę nie mogła wykrztusić słowa.
- Nie waż się mówić tak o Gaarze – wycedziła przez zęby.
Shikamaru uniósł brwi.
- Wybacz, ale przedstawiam fakty powszechnie znane. To tylko ty jesteś jego zaślepioną fanką. Czego nie rozumiem, bo nawet mimo że jest twoim bratem, przede wszystkim jest zdrowo walnięty.
 - A tobie się wydaje, że masz prawo go oceniać – odparła Temari pogardliwie. – Ciekawe, biorąc pod uwagę, że nie dorastasz mu do pięt.
Shikamaru wzruszył obojętnie ramionami.
- Możesz mnie obrażać, ale to nie sprawi, że zmienię zdanie na ten temat.
- Tak naprawdę, nie masz prawa mieć takiego zdania, bo w ogóle nie znasz Gaary – stwierdziła dziewczyna chłodnym tonem. – Więc odwołaj to, co powiedziałeś.
Shikamaru przypatrywał jej się z uwagą. Wyglądał na zaintrygowanego, co ją tylko bardziej złościło. W ogóle nie traktował jej poważnie.
- Wybacz, ale jednak ośmielam się mieć swoje zdanie. Po prostu nie rozmawiajmy o Gaarze, skoro jesteś taka drażliwa na jego punkcie.
Temari zmierzyła go wściekłym spojrzeniem.
- Idź do diabła, Shikamaru.

***

Ino zastanawiała się, czy to ona jest przyczyną niespodziewanej sprzeczki, jakiej była świadkiem na szkolnym korytarzu. Pomyślała z satysfakcją, że może Temari traktuje ją mimo wszystko jak rywalkę, skoro nagle zrobiła się taka wściekła.
Miała oczywiście świadomość, że siostra Gaary za nią nie przepada, a teraz ma dodatkowy, bardzo dobry powód, żeby uznać ją za wroga. Spojrzenia, które posyłała jej Temari gdy tylko znalazła się w zasięgu jej wzroku, potwierdzały tylko słuszność tego przypuszczenia.
Wcześniej, kiedy Ino myślała, że między nią a Shikamaru wszystko się ułoży była nawet gotowa w jakiś sposób dogadać się z Temari, chociaż na pewno nie mogłyby być przyjaciółkami. Jak nietrudno się domyślić, Ino nie darzyła Temari sympatią. Czuła do niej niechęć, ponieważ zawsze uważała, że dziewczyna ta jest zarozumiała i traktuje wszystkich z wyższością. Zresztą, jej brat też tak traktował ludzi, ale było to jakoś łatwiejsze do przyjęcia.
Teraz miała tylko kolejny powód, by nie lubić tej dziewczyny, ponieważ znalazła się w centrum zainteresowania Shikamaru. Na spotkaniu w „Tajemniczym ogrodzie” starała się jednak być dla niej miła, ponieważ pomyślała, że jej przyjaciel wolałby, aby ze sobą nie walczyły. Solidne postanowienie, że będzie dla Temari uprzejma, nie doczekało się realizacji, ale Ino obarczała odpowiedzialnością za to paskudny charakter antagonistki.
Teraz stało się oczywiste, że nigdy nie dojdą do porozumienia, ale nie miało to większego znaczenia, skoro sprawy z Shikamaru poszły w tak niekorzystnym kierunku. Z drugiej strony jednak, antypatia Temari właśnie teraz bardzo wszystko utrudniała.
Ino nie miała co prawda złudzeń, że jeśli porozmawia z Shikamaru ten nagle jej wszystko wybaczy, ale postanowiła mimo wszystko spróbować. Chociażby po to, żeby Gaara nie mógł jej zarzucić, że czas spędzony na wytłumaczeniu jej „banalnie prostych” zasad gramatyki francuskiej, był dla niego całkowicie stracony, skoro nie wykonała swojej części zadania.
Właściwie dopiero po pewnym czasie zaczęła się zastanawiać, dlaczego Gaara chce, żeby dogadała się z Shikamaru. Jedynym możliwym wyjaśnieniem jakie przychodziło jej do głowy było to, że Gaara ma nadzieję, że mogłaby wprowadzić jakieś zamieszanie między niego a Temari. W końcu nie było tajemnicą, że Gaarze nie podoba się, że jego siostra spotyka się z Shikamaru. Ino uważała zresztą, że nie ma w tym nic dziwnego. W końcu szatyn miał opinię Casanovy. Słusznie czy niesłusznie, można by o tym dyskutować. Jednak blondynka uważała, że trudno mieć do Gaary specjalne pretensje o to, że chciał adoratorowi młodszej siostry rozkwasić nos. To raczej jego nagła zmiana frontu budziła zdziwienie. Można było dojść do wniosku, że może Gaara po prostu zmienił strategię i postanowił załatwić sprawę w inny sposób. Ino sądziła, że jeśli by tak było, potencjalnie rzeczywiście mógł widzieć w tym jakiś udział dla niej, tylko dlatego, że jest ładna i akurat jest pod ręką. Jednak, z drugiej strony, jakoś jej ta opcja nie przekonywała. Takie kombinacje to raczej nie jest poziom Gaary.
Tak więc, nadal nie była pewna, o co właściwie może chodzić drugoklasiście, ale chwilowo postanowiła się nad tym nie zastanawiać i spróbować porozmawiać z Shikamaru. Jednak tutaj pojawił się podstawowy problem – chłopak wszystkie przerwy spędzał w towarzystwie Temari. Najwidoczniej świetnie się bawili, a Ino jakoś nie widziała możliwości, żeby podejść choćby na metr i nie oberwać od Temari w twarz. Temari była znana z tego, że jest niemniej wojownicza niż brat i nie da sobie w kaszę dmuchać. Ino się jej nie bała, ale taka konfrontacja nie była jej teraz potrzebna.
Skoro teraz jednak w tak bezceremonialny sposób potraktowała Shikamaru i oddaliła się na bezpieczną odległość mogła to być dla Ino trudna do powtórzenia szansa. Tak długo, jak Temari zamierzała się obrażać, istniała szansa na sensowną rozmowę z Shikamaru.
Właśnie rozważała, czy porzucić wszelkie pozory i tak po prostu podejść do Shikamaru w momencie, kiedy wszyscy zauważyli, że on i Temari się o coś pokłócili, czy też poczekać. Rozsądek podpowiadał jej ta druga opcję, po pierwsze dlatego, że nie chciała skupiać na sobie ciekawych spojrzeń, a po drugie nie chciała zostać posądzoną o jakieś wrogie zamiary. Poza tym, sądziła, że Shikamaru nie ucieszy się na jej widok, a w tym momencie nawet nie będzie próbował tego ukryć.
Z drugiej strony, sądziła, że sprzyjająca jej sytuacja na froncie może nie utrzymać się długo.
Wahała się dłuższą chwilę, ale w końcu zwyciężyła duma. Odwróciła się plecami do zgromadzonych na korytarzu kolegów z klasy, żeby nie odczuć pokusy zmiany zdania.
Tuż przed nią stała Sakura.
Ino odsunęła się, żeby jednak zmienić punkt obserwacyjny na możliwie jak najbardziej oddalony od wiarołomnej przyjaciółki, ale ta zastąpiła jej drogę.
Blondynka rzuciła jej niecierpliwe spojrzenie.
- Chcesz czegoś? – zapytała zgryźliwie.
Sakura skinęła głową.
- Tak. Porozmawiać.
Ino spodziewała się, że dziewczyna przyjdzie do niej by uzyskać przebaczenie, ale nie spodziewała się, że nastąpi to tak szybko.
- Przykro mi, ale nie mam na to czasu – odparła oschle.
- A kiedy będziesz go miała?
Ino przybrała skupiony wyraz twarzy.
- Zastanówmy się… Znajdę czas, kiedy trochę przejdzie mi złość. Tak więc, spróbuj za rok – powiedziała gniewnie.
Sakura nic nie odpowiedziała, tylko przypatrywała jej się uporczywie.
- No, co? – prychnęła Ino.
- Porozmawiajmy – powiedziała nastolatka z naciskiem.
Ino uniosła brwi, chcąc dać do zrozumienia, że oczekiwania przyjaciółki są zbyt wygórowane.
- Słuchaj, wiem, że zachowałam się wrednie, ale ty wcale nie zachowałaś się lepiej, więc chyba jesteśmy kwita – zauważyła Sakura.
- Nie sądzę – odparła blondynka z sarkazmem.
- A ja tak właśnie sądzę. I uważam, że musimy porozmawiać. Dzisiaj, czy ci się to podoba, czy nie.

***

Gaara, idąc na lunch, nie spodziewał się, że zastanie przy stoliku Temari. Przysiadł się do niej, nie zamierzając wcale ukrywać zaskoczenia.
- Składasz rodzinną wizytę? – zapytał.
Temari popatrzyła na niego spode łba.
- Daruj sobie – mruknęła niechętnie.
Gaara spojrzał w głąb stołówki. Nara siedział w tym miejscu co zwykle, w towarzystwie swojego otyłego kolegi.
- O co poszło? – zapytał swobodnym tonem.
- Chyba nie myślisz, że ci powiem – odparła Temari.
- Myślę, że powiesz.
 Rzuciła mu tylko spojrzenie, które miało oznaczać, że życzy sobie, aby dał jej spokój.
- No dobrze, mnie nie musisz nic mówić, ale mam nadzieję, że Nara wie przynajmniej, za co dostanie po mordzie – spróbował użyć mniej subtelnej metody perswazji.
Temari przymrużyła oczy.
- Nie wkurzaj mnie – syknęła.
Gaara nic nie odpowiedział, tylko zaczekał na jakąś bardziej rozbudowaną wypowiedź. Nie musiał czekać długo.
- Drogi braciszku – powiedziała sztucznie słodkim tonem, przyglądając się mu przy okazji badawczo. – Czyż nie jesteś gotowy dla mnie do największych poświęceń?
Z jego punktu widzenia, zabrzmiało to trochę dziwnie i nieadekwatnie do tematu rozmowy. Chyba, że Temari życzyłaby sobie, aby naprawdę przemodelował Narze twarz, ale to było mało prawdopodobne. Sama mogłaby to zrobić, mając tę przewagę, że chłopak pewnie by się za bardzo nie bronił.
- To zależy, o co pytasz – odparł ostrożnie.
- Czy, na przykład, mógłbyś spróbować się dogadać z kimś, kogo nie cierpisz, i kogo uważasz za ostatniego palanta, ponieważ cię o to proszę?
I stała się światłość.
Jego mała siostrzyczka jednak nie jest skora do porzucenia nawet najbardziej absurdalnych pomysłów, jakie powstały  w jej główce.
- Nie, nie spróbowałbym się dogadać – odparł.
Temari popatrzyła na niego urażonym wzrokiem.
- Faceci. Wszyscy jesteście tacy sami – skomentowała, włożywszy w wypowiedzenie tego pierwszego słowa tyle pogardy, na ile tylko było ją stać.
- Temari – powiedział Gaara z rozbawieniem. – Nie możesz oczekiwać, że wszyscy będą ci we wszystkim ulegać.
Temari rzuciła mu tylko wymowne spojrzenie, które miało zasygnalizować, że nie jest w nastroju do żartów.
- Czy ty planujesz w najbliższym czasie jakiś ślub lub coś w tym rodzaju, że tak ci zależy, abym był z twoim chłopakiem, czy kim on tam jest, w wielkiej przyjaźni? – zapytał.
 Temari spojrzała na niego jadowicie.
- Dowcipne, naprawdę. Chciałabym tylko, żebyście w jakiś sposób doszli do porozumienia. Myślę, że to nawet jak dla was nie jest jakieś niesamowicie trudne wyzwanie.
- Doszliśmy do porozumienia. Polega ono na nie wchodzeniu sobie w drogę. Nie sądzisz, że to niezłe rozwiązanie?
Temari prychnęła.
- Nie. I uważam, że moglibyście się trochę dla mnie postarać.
Był trochę rozbawiony jej dziecinnym podejściem do sprawy. Choć wiedział doskonale, że jest to problem poważny.
- Temari – powiedział spokojnie. – Nie wymagaj od faceta, żeby schował swoją dumę do kieszeni tylko dlatego, że ty masz taki kaprys.
Temari popatrzyła na niego z oburzeniem.
- Nie chodzi o kaprys, chodzi o… porozumienie.
- Nie. Chodzi o to, że jak zawsze chcesz, żeby wszystko było po twojej myśli.
Blondynka wzruszyła ramionami.
- Obawiam się, że nawet jeśli byś chciała, nie możesz Nary wykastrować, więc powinnaś nauczyć się nowego, trudnego słowa: kompromis – oświadczył Gaara.
Temari popatrzyła na niego niechętnie.
- Jesteś wulgarny – powiedziała ze zgorszeniem.
- Nie. Jestem bezpośredni – odparł. – Przecież to nie ma żadnego znaczenia, czy dogadam się z Narą. Co więcej, nie mam na to ochoty. I nie jest ci to do niczego potrzebne. Stwarzasz sztuczny problem.
Temari prychnęła.
- Może dla ciebie sztuczny.
Gaara zastanowił się.
- Dobrze, wobec tego wyjaśnij mi, do czego właściwie zmierzasz.
Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- To znaczy?
- Czego oczekujesz? Masz ochotę ciągnąć mnie ze sobą na randki w charakterze przyzwoitki, czy też Nara tak bardzo cię nudzi, że potrzebujesz mojego towarzystwa, żeby nie ogłupieć?
Temari wzruszyła ramionami.
- To wy jesteście nadspodziewanie problematyczni – skomentowała.
- Naprawdę?
Temari popatrzyła na niego, niezadowolona, że badawczo jej się przygląda.
- Widzę, że do czegoś zmierzasz. Proszę, wyduś to z siebie – ponagliła poirytowanym tonem.
- Może podświadomie szukasz odpowiedniego pretekstu, żeby się z nim pokłócić.
Temari przewróciła oczami.
- Proszę cię, teraz bawisz się w psychoanalityka?
Gaara zaprzeczył ruchem głowy.
- Nie muszę  - odparł spokojnie. – Nie jest trudno rozszyfrować, co tobą kieruje.
Temari popatrzyła na niego wyzywająco.
- No to proszę, co mną kieruje?
- Strach.
Temari zmarszczyła brwi.
- Było bardzo łatwe do przewidzenia, że tak będzie – powiedział Gaara. – Mogłaś beztrosko angażować się w tę znajomość, dopóki myślałaś, że będę czaił się gdzieś blisko i cię pilnował. Ale chciałaś, żebym dał ci wolną rękę, więc to zrobiłem. A ty teraz straciłaś grunt pod nogami i nie wiesz, co masz dalej zrobić, bo tak naprawdę nie wiesz, czy możesz – lub też, czy chcesz – zaufać Narze, do którego masz taką słabość.
Temari tym razem się nie złościła, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że ma rację.
- A więc tak uważasz – stwierdziła.
Gaara oczekiwał od niej jakiejś bardziej zdecydowanej reakcji, ale się rozczarował. Postanowił więc sam doprowadzić temat do końca.
- Moim zdaniem, jest tylko jeden sposób, żeby się o tym przekonać.
Tym razem Temari popatrzyła na niego z zaciekawieniem.
- Tak? To słucham.
- Powiedz mu prawdę.
 Wydawał się zirytowana, nie wściekła, co oznaczało, że nie zrozumiała o co mu chodzi.
- Jaką prawdę?
- Całą prawdę – odpowiedział Gaara próbując nie okazywać zniecierpliwienia. Nie lubił tłumaczyć rzeczy oczywistych.
Przez chwilę nie wiedziała co odpowiedzieć, najprawdopodobniej ze złości.
- Chyba coś ci padło na mózg – skomentowała w końcu.
- Nie zgadzasz się ze mną? – odparł Gaara.
Temari potrząsnęła głową.
- Nie.
Przyjrzał się jej badawczo.
- Dlaczego?
- Czy to nie oczywiste?
- Nie. Obawiasz się, że odstraszyłoby go to, gdyby się dowiedział, jak bardzo powaloną masz rodzinę?
Temari patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Tobie po prostu odpowiada, żeby ludzie uważali cię za psychopatę.
- Nawet jeśli twój ukochany uzna mnie za psychopatę – co z tego?
Temari potrząsnęła głową.
- Jak to co?
- Pytam, jaka to dla ciebie różnica. Miałaś nadzieję, że będziesz podrzucać mi wasze dzieci pod opiekę?
Temari przymrużyła oczy.
- Myślałam, że rozmawiamy poważnie, a ty stroisz sobie głupie żarty – powiedziała ze złością.
Pomyślał, że akurat z tym zarzutem miała rację.
- Dobrze, nie powinienem. Przepraszam.
Temari potrząsnęła głową.
 - Nie będę z tobą teraz rozmawiać – powiedziała, wstając od stolika. – Zresztą, i tak nie jestem głodna.
Gaara nie próbował jej zatrzymać.
Temari, pośpiesznie opuszczając stołówkę, prawie wpadła w holu na Sakurę, która stała przy schodach w towarzystwie Ino.
Wyglądało na to, że te dwie przestały już unikać się wzajemnie jak ognia.
Gaara odwrócił wzrok od szklanej ścianki wychodzącej na hol i spojrzał w kierunku Nary.
Co prawda, niezbyt lubił tego gościa, ale w tym momencie niemal mu współczuł. Biedak nie ma pojęcia, w co się wpakował.

1 komentarz:

  1. Rozdział jest świetny.
    Ciekawi mnie o czym Sakura chce porozmawiać z Ino a także czy się dogadają.
    Ciekawa była rozmowa między Temari a Gaarą, ciekawe jakie wnioski wyciągnie Temari z tej rozmowy.

    Pozdrawiam i życze weny oraz czekam na next.

    OdpowiedzUsuń