środa, 11 marca 2015

Rozdział 26. Nic nie jest tak proste, jak się wydaje



Naruto w ostatnim czasie musiał podjąć wiele trudnych decyzji. Zaczynając od tego jak traktować bezczelnego Sasuke, który zajęty swoimi sprawami nie dostrzegał rzeczy zupełnie oczywistych - poprzez postanowienie, że lepiej go zmusić do zerwania z Sakurą niż przyglądać się dalej jak doprowadza ją w prostej linii do załamania nerwowego – aż po cały szereg decyzji, które musiał podjąć potem: jak zachowywać się wobec Sakury, żeby móc ją upilnować, nie ryzykując jednocześnie, że zauważy, do jakiego stopnia stara się ją kontrolować. Wpadłaby we wściekłość, i tym bardziej mogłaby zrobić coś głupiego.
Wydawało mu się, że całkiem nieźle sobie radzi w tej sytuacji – Sakura była w podłym nastroju, ale jakoś udawało mu się panować nad sytuacją. Ale teraz sprawy zaczęły się komplikować, bo Hinata zachowała się w sposób całkowicie nieprzewidywalny i niezrozumiały. Jakoś nigdy nie sądził, że dziewczyny są aż takie skomplikowane. Niby wszystko jest w porządku, a nim się człowiek zorientuje okazuje się, że tylko mu się tak wydawało.
Ale Hinata nie zachowałaby się tak dziwacznie bez powodu. Zaaferowany nastręczającymi wiecznych problemów przyjaciółmi, musiał coś przeoczyć, i to coś ważnego. Znalazł się w sytuacji, kiedy po raz pierwszy nie wiedział, co właściwie powinien zrobić – i to bynajmniej nie z nadmiaru możliwości, ale właśnie dlatego, że zabrakło mu pomysłów. Hinata była zbyt delikatna, by można było pozwolić sobie na ryzyko popełnienia błędu.
I, oczywiście, był jeszcze Kiba, który zdaje się nie miał wcale dobrych intencji.
Naruto rozważał możliwość pogadania z Tenten i zapytania jej wprost, o co chodzi Hinacie. Ale, po namyśle, odstąpił od tego pomysłu. Szatynka okazywała mu ostatnio tyle antypatii, że nie mógł liczyć na jakąś konstruktywną rozmowę z nią.
 Hinata natomiast w oczywisty sposób go unikała, ale nie mogła robić tego wiecznie. Nie, jeśli jej na to nie pozwoli.
Naruto uważał, że Hinata miała już wystarczająco dużo czasu by przemyśleć swoją podjętą pochopnie decyzje, i teraz nadszedł czas by jej uświadomić, że powinna ją zmienić. Wiedział, że zerwanie z nim nie może być tym, czego dziewczyna naprawdę chce.
Uważnie obserwował ją w czasie przerwy na lunch. Wielu uczniów prosto ze stołówki wyszło na dziedziniec, Hinaty także to dotyczyło. Naruto po prostu poszedł za nią i powiedział, że muszą porozmawiać. Nie musiał znosić krzywych spojrzeń Tenten, która akurat nie towarzyszyła jego dziewczynie. Uznał to za wyjątkowo sprzyjającą okoliczność, choć  równocześnie przyszło mu do głowy, że brunetka ostatnio zbyt dużo czasu spędza samotnie.
Zresztą, cały dzisiejszy dzień zachowywała się jakoś dziwnie. Teraz spojrzała na niego, jakby jej przeszkadzał.
- To nie jest dobry moment na rozmowy – oświadczyła dziwnie poirytowanym tonem, gdy ją zagadnął.
- Mnie się wydaje, że odpowiedni – odparł, zdziwiony jej reakcją. Nigdy nie zachowywała się w ten sposób.
- A ja myślę, że najpierw powinieneś się zastanowić, czego tak naprawdę chcesz, zanim będziemy mogli porozmawiać. Inaczej to bez sensu. Bo ty tak naprawdę nie wiesz, czego chcesz, Naruto – odezwała się Hinata łagodnie.
Naruto nie zastanawiał się nad tym, co brunetka ma na myśli, gdyż sądził, że doskonale wie, o co jej chodzi.
- Chcesz, żebym przeprosił Kibę, tak? – zapytał z niechęcią.
Nie brał wcześniej tej możliwości pod uwagę, i wcale nie miał ochoty dogadywać się z nielojalnym kumplem, ale jeśli tylko poprawi jej to samopoczucie…
Hinata zawahała się.
- Właściwie, nie o tym mówię. Ale przeproszenie go to coś, co i tak powinieneś zrobić, biorąc pod uwagę, jak beznadziejnie się zachowałeś.
Naruto prychnął ze złością. Jej ocena sytuacji zupełnie odbiegała od tego, co sam myślał na ten temat.
- Nie przesadzaj. Dałem mu tylko po pysku, nie róbmy z tego wielkiego halo.
Hinata przymrużyła oczy.
- Nie chodzi tylko o to, że go uderzyłeś, chociaż to wystarczająco okropne. Chodzi o te dziwne oskarżenia, które wysunąłeś pod jego adresem. I właśnie za to powinieneś go przeprosić.
Naruto potrząsnął głową.
- O nie, nie ma mowy.
Chłopak uważał, że to Kiba powinien się przed nim tłumaczyć, ale nie zamierzał wyjaśniać tego Hinacie, która tylko jeszcze bardziej by się tym przejęła.
Być może jego podejrzenie, że kumpel próbuje odbić mu dziewczynę było niesłuszne, jednak miał powody, by tak sądzić. Dlatego właśnie to Kiba powinien się przed nim usprawiedliwić ze swojego zachowania, nie odwrotnie.
Hinata wyglądała na rozczarowaną.
- To, że tak mówisz dowodzi tylko, że powinieneś sobie wiele rzeczy przemyśleć. Nie będę ci w tym przeszkadzać.
Naruto zmarszczył brwi. Jej tok myślenia był dla niego całkowicie niezrozumiały.
- Wydaje mi się, że to raczej ty masz problem ze zdefiniowaniem, czego tak naprawdę chcesz.
Hinata przygryzła wargi.
- Nie przyszło ci do głowy, że mogę mieć ważniejsze sprawy na głowie, niż takie jałowe dyskusje? Nie jesteś pępkiem świata, wiesz?
- To świetnie – odparł Naruto naburmuszony. – Zajmuj się swoimi ważniejszymi sprawami, ale potem nie twierdź, że to ja jestem źródłem problemów.
- Może po prostu do siebie nie pasujemy.
- Może faktycznie – odparł chłopak.
Nic więcej nie pozostało do powiedzenia, więc odwrócił się i poszedł w swoją stronę.
Shikamaru być może ma rację, że dziewczyny są wyłącznie źródłem problemów. Jeśli akurat żadnego nie masz, dziewczyna na pewno jakiś wynajdzie.

***

Pogoda sprzyjała rozrywkom na świeżym powietrzu, ponieważ mimo obfitych opadów śniegu nie było ostatnio zbyt zimno. Po lunchu uczniowie Konohy tłumnie wylegli na dziedziniec szkolny, gdzie oddawali się infantylnym rozrywkom w rodzaju obrzucania się śnieżkami lub lepienia bałwanów.
Temari zniknęła gdzieś z Narą, ale była to sprzyjająca okoliczność  – Gaara przynajmniej mógł mieć trochę spokoju, bo jak do tej pory siostra niby to przypadkiem zaczepiała go na każdej przerwie, najwidoczniej sądząc naiwnie, że jest w stanie zmusić ich obu do podjęcia jakiejś konwersacji. Narę najwidoczniej to irytowało, jego samego – raczej bawiło. Intencje Temari aż zbyt łatwo było odczytać. Było dla niego oczywiste, że siostrzyczka nie podda się bez walki, ale nie zamierzał ułatwiać jej zadania. Może nadszedł czas, by się nauczyła, że nie można mieć wszystkiego.
Korzystając z nieobecności wrzeszczących dzieciaków, poszedł na stołówkę, gdzie – jeśli tylko nie było tam zbyt wielu osób – po lunchu można było zwykle w spokoju coś poczytać. W drugiej połowie przerwy na lunch najczęściej było tu niemal zupełnie pusto. I tym razem Gaara się nie zawiódł, chociaż czekała go niemiła niespodzianka – o ile wszystkie stoliki były wolne, akurat jego stałe miejsce ktoś zajął.
Było to zadziwiające, bo każdy wiedział, że – bez względu na porę dnia – przy tym stoliku się nie siada, chyba że ma się akceptację gospodarza.
A tym razem proszę, ktoś się wyłamał, i to kto -  gadatliwa przyjaciółka Nary.
- Pomyliłaś się – oświadczył Gaara, nie tyle zdenerwowany, co raczej zaciekawiony jej kuriozalnym zachowaniem.
W ogóle nie wydawała się speszona, kiedy spojrzała na niego znad zeszytu, w którym coś notowała.
- Nie ma tutaj karteczki z napisem „rezerwacja” – mruknęła z sarkazmem.
Gaara przez chwilę zastanawiał się, czy powinien ją wyrzucić, ale zrezygnował z tego pomysłu. Jej obecność mogła nawet okazać się korzystna. Usiadł więc naprzeciwko.
Zignorował wrogie spojrzenie, którym go obdarzyła. Zaczynał się już domyślać, dlaczego tutaj usiadła – najwidoczniej miała do niego pretensję i postanowiła to zamanifestować. Niektórzy mają doprawdy dziwaczny sposób myślenia.
Gaara jednak, zamiast podjąć temat, wziął do ręki książkę, która leżała na stoliku. Otworzył ją i, nieco zaskoczony, spojrzał na dziewczynę z uznaniem.
- Czytasz Dostojewskiego?
Yamanaka prychnęła ze zniecierpliwieniem.
- Raczej powinnam przeczytać. Ale doszłam do wniosku, że niewiele stracę, jeśli tego nie zrobię.
Jednak ją przecenił. Mimo całego prestiżu tej szkoły, trudno było z kimkolwiek przeprowadzić tutaj rozmowę na poziomie. Wyjątkiem była oczywiście Temari oraz, jak się okazało, Tenten.
- Akurat czytając „Zbrodnię i karę” dużo byś zyskała, bo książka jest naprawdę dobra – powiedział, wertując kartki.
Pierwszoklasistka uniosła brwi.
- Znasz francuski?
Gaara odłożył książkę na stół.
- Nawet gdybym nie znał, nietrudno rozgryźć tytuł – odparł, po czym podniósł ze stołu drugą książkę. Przez chwilę przyglądał jej się z zaciekawieniem, potem, nie będąc pewnym co to jest, przeczytał stronę tytułową. Było to francuskie opracowanie dzieła wybitnego Rosjanina.
- Skąd ty to wzięłaś? – zapytał. 
Blondynka przewróciła oczami.
- Kupiłam w Internecie. Cholernie trudno było to znaleźć – powiedziała.
- Ale wolałaś tracić czas na to, zamiast zainwestować  go w porządną lekturę? – odparł Gaara lekceważąco, rzucając książkę na stół.
- Przeceniłam swoje możliwości, sądząc, że przeczytam wersję francuską. A, niestety, muszę napisać wypracowanie – odparła dziewczyna, podnosząc opracowanie i wrzucając je do torby.
Gaara skorzystał z nadarzającej się okazji i wziął sobie kartkę, która leżała przed nią na stole. Rzucił okiem na skomponowany równym pismem tekst.
- I to jest niby to? – zapytał rozbawionym tonem.
Yamanaka rzuciła mu wściekłe spojrzenie i wyrwała kartkę z ręki.
- Na pierwszy rzut oka widać, że przepisałaś to z jakiejś ściągi. Sądzisz, że wypracowanie jest tym samym, co streszczenie?
Dziewczyna przymrużyła tylko z irytacją oczy, nie uznając za stosowne udzielić mu odpowiedzi.
- Szkoda twojego czasu, poświęconego na przepisywanie, i tak nikt nie oceni tego pozytywnie. Po co sprawiać sobie tyle kłopotu? – zapytał rzeczowo.
- Niestety, muszę to jutro oddać – syknęła blondynka. – I to nie jest twoja sprawa, w jaki sposób odrabiam zadania na zajęcia.
Gaara wzruszył ramionami.
- W porządku – powiedział, zamierzając wyjść. Oczywiste było jednak, że Yamanaka czegoś od niego chce, więc nie zdziwił się, gdy także wstała i złapała go za rękę.
- Naruszasz moją przestrzeń osobistą – powiedział chłodno. Zdawał sobie sprawę, że ją irytuje, ale jakoś dziwnie przysparzało mu to satysfakcji. Wydawała się osobą o tak zdumiewająco nieskomplikowanym sposobie myślenia, że to aż mu uwłaczało jako jej rozmówcy.
- Słucham? – odparła, spojrzawszy na niego ze zdumieniem. – Bardzo zabawne.
Gaara popatrzył na nią wyczekująco, ale najwidoczniej nie wiedziała, co mu odpowiedzieć, bo odwróciła się i podniosła swoją torbę leżącą na krześle. Dopiero potem ponownie skierowała na niego wzrok.
- Chciałam tylko, żebyś wiedział, że jestem bardzo wdzięczna za twoją dobrą radę, ale bądź tak uprzejmy, i następnym razem zachowaj swoje uwagi dla siebie. Będzie to korzyścią dla wszystkich.
Gaara zmarszczył lekko brwi.
- Co masz na myśli? – zapytał, by upewnić się, o co jej chodzi, mimo iż uważał, że już dawno zorientował się w jej sposobie myślenia. Należała do osób, które w bardzo uproszczony sposób postrzegają związki przyczynowo-skutkowe.
Przewróciła oczami.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Teraz chyba już cała szkoła żyje moją sprzeczką z Sakurą, więc nie wierzę, że – nawet jeśli jesteś ponad takie rzeczy– nie dotarły do ciebie te rewelacje.
Nie do końca rozumiał, dlaczego jest taka wzburzona, ale postanowił na wszelki wypadek jej nie przerywać.
- W każdym razie, jak widzisz, zastosowałam się do twojej rady i postanowiłam z nią pogadać, ale Sakura nie poczuła się wzruszona moją troską – oświadczyła dziewczyna sarkastycznie. – A nawet wręcz przeciwnie. Efekt jest taki, że jest nadal na mnie obrażona, a mój przyjaciel się do mnie nie odzywa. Jesteś zadowolony?
Gaara potrząsnął głową z niedowierzaniem.
- Naprawdę sądzisz, że gdyby Sakura się nie wygadała, nie byłoby żadnego problemu? – zapytał. Jej sposób myślenia byłby na swój sposób zabawny, gdyby nie był tak szkodliwy.
Rzuciła mu wyzywające spojrzenie.
- Być może tak, jestem tak płytka, iż tak właśnie myślę. Masz z tym jakiś problem? – warknęła opryskliwie.
Zupełnie jak rozmowa z małym dzieckiem, pomyślał.
- Spójrz na to z  jasnej strony. Przynajmniej raz postąpiłaś w sposób moralnie nienaganny, i zrobiłaś wreszcie to co powinnaś.
Ino prychnęła.
- Nie chrzań o moralności – powiedziała.
Gaara przyjrzał się jej uważnie, zastanawiając się, czy powinien się wtrącać.
Nie dziwiło go, że jest taka rozgoryczona. Temari mogła tego nie dostrzec – i z pewnością nie zauważyła, w przeciwnym wypadku nie zaprosiłaby tej dziewczyny do klubu, żeby wykorzystać jej obecność do realizacji własnych planów – ale dla Gaary od początku było najzupełniej jasne, że coś kiedyś było między Narą i Ino. Widać to było w szkole, a już tym bardziej na tamtym spotkaniu.
Na ogół takie rzeczy go nie interesowały, ale to spostrzeżenie było warte zapamiętania – gdyż od razu zdał sobie sprawę, że może to wykorzystać. Nie był tylko pewien, czy rzeczywiście to zrobić, bo Yamanaka momentami wydawała się niezrównoważona, więc może być ciężko nakłonić ją do współpracy.
- Skoro masz z tym tak duży problem, dlaczego po prostu nie pogadasz z Narą? – odezwał się swobodnie.
Ino potrząsnęła głową.
- Zrobiłabym tak, gdybym sądziła, że to wystarczy.
- Istnieje spore prawdopodobieństwo, że wystarczy – stwierdził Gaara.
Popatrzyła na niego.
- Szczerze wątpię.
- A co masz do stracenia?
Blondynka wzruszyła ramionami.
- Może więcej, niż do zyskania.
Gaara zawahał się. Zlustrował ją wzrokiem.
Niezależnie od tego, jak bardzo dziecinny jest sposób myślenia Ino, jeżeli tylko rzeczywiście Shikamaru jest dla niej ważny – może okazać się to pomocne.
Tymczasem blondynka zrezygnowała z wyrażania swoich nieuzasadnionych pretensji, i pozbierała książki ze stołu.
- Oddaję ci twoje miejsce – oświadczyła, patrząc na niego wyzywająco.
Gaara uśmiechnął się złośliwie.
- Jeśli francuski przysparza ci tyle cierpienia, zrezygnuj z zajęć – doradził uprzejmym tonem. Obowiązkowym językiem obcym w szkole był tylko angielski.
Ino popatrzyła na niego.
- Nie mogę. Moja matka grozi mi zesłaniem – odparła.
- Co takiego? – zapytał, zaintrygowany.
Ino wzruszyła ramionami.
- Wydaje jej się, że certyfikat z francuskiego to sprawa najwyższej wagi. Właśnie dlatego mam teraz na głowie pilniejsze sprawy niż przejmowanie się Shikamaru – oświadczyła. – Ale później, być może, zastanowię się nad twoją radą.
- A ta pilniejsza sprawa, to przepisanie streszczenia z drugorzędnego opracowania dla przygłupów – podsumował Gaara.
- Potrafię napisać wypracowanie – odparła Ino urażonym tonem.
- Naprawdę? Nawet jeśli nie czytałaś książki? – zakpił.
Spojrzała na niego w zupełnie taki sam sposób, jak Temari, kiedy ją krytykował.
- Mam propozycję – odezwał się. – Pomogę ci napisać to wypracowanie, a ty będziesz miała czas, żeby opracować plan działania i dogadać się z Shikamaru.
- A jaki jest haczyk? – zapytała.
Gaara wzruszył ramionami.
- I tak przeczytasz tę książkę, może być po japońsku. Inaczej byłoby to oszustwo.
Musiała być bardzo zdesperowana, skoro nie próbowała w ogóle dyskutować z tą propozycją. Machnęła ręką.
- Niech będzie.

 ***

Ktoś zapukał do drzwi.
Hinata siedziała na łóżku z twarzą wtuloną w kark leżącego tuż przy niej psa. Pukanie przywołało ją do rzeczywistości.
- Zejdź – powiedziała do Ikara, który natychmiast usłuchał polecenia i usiadł na podłodze przy łóżku. Dziewczyna dopiero wtedy podeszła do drzwi, spodziewając się zobaczyć w progu ciotkę.
Ale… to nie była ona.
Patrzyła w roześmianą twarz Kiby.
- Co ty tutaj robisz? – zapytała , wybałuszając na niego oczy.
Szatyn wzruszył ramionami.
- Nie odebrałaś telefonu, więc pomyślałem, że wpadnę osobiście – oświadczył beztroskim tonem.
Hinata poczuła, że coś ociera się o jej nogi. To Ikar poderwał się z podłogi i, niezbyt wyminął ją w drzwiach i zaczął się łasić do nóg niespodziewanego gościa, szczekając przy tym donośnie.
Hinata, chcąc nie chcąc, odsunęła się w głąb pokoju.
- Wejdź – powiedziała do Kiby i  zamknęła drzwi, jak tylko znalazł się w środku. Ciotce mógł przeszkadzać hałas czyniony przez psa.
- Cicho – odezwała się do Ikara.
Pies usiadł na ziemi, merdając z zadowoleniem ogonem, kiedy Kiba przykucnął i niefrasobliwie drapał go po szyi. Hinata przypatrywała się tej scenie, nadal pozostając w głębokim szoku dla takiej bezczelności. Kiba wydawał się zupełnie nie zakłopotany, choć doskonale wiedział, że nie wolno jej przyjmować gości. Czasami dawało się to obejść – ale przecież nie mogła bez przerwy pisać z kimś referatów.
Ikar zaczął nagle z zainteresowaniem obwąchiwać kurtkę Kiby. Chłopak wstał i rozsunął zamek, wyciągając zza pazuchy małego białego pieska.
- Przyprowadziłem do ciebie gościa – powiedział, przekazując go Hinacie.
Dziewczyna wyciągnęła ręce i przejęła od niego psa, który natychmiast zaczął lizać ją po twarzy.
- Myślisz, że Akamaru ocali cię przed konsekwencjami? – odezwała się, odwracając wzrok od kundelka i patrząc na chłopaka. Chciała zabrzmieć groźnie, ale zupełnie jej to nie wyszło. – Jak w ogóle tutaj wszedłeś?
Kiba spojrzał na nią lekko skonfundowany.
- Jak miałem wejść? Drzwiami, twoja ciocia mnie wpuściła.
Hinata popatrzyła na niego z lekkim zdziwieniem.
- Oczywiście, nie przedstawiłem jej się z nazwiska.
Hinata pokręciła pobłażliwie głową.
- Masz szczęście, że tylko ona jest w domu, z moim wujem by to nie przeszło – skomentowała. – A gdyby Neji nie był na angielskim…
- Tak, tak, wiem, brałem to pod uwagę – przerwał jej Kiba. – Ale nie ma ich, więc mam farta.
- Jak zwykle – odparła Hinata. Postawiła Akamaru na ziemi. Ikar zaczął obwąchiwać go z zainteresowaniem. – Po co przyszedłeś?
- Pomyślałem, że powinienem interweniować.
Popatrzyła na chłopaka, marszcząc brwi.
- To znaczy? – zapytała niepewnie.
- Od tygodnia nie można wyciągnąć cię z domu. Na początku myślałem, że to tylko mnie unikasz, ale tak się składa, że przypadkiem widziałem, że… hm, pokłóciłaś się z Naruto. Co się stało?
Hinata potrząsnęła głową.
- Nic takiego – odpowiedziała.
Kiba spojrzał na nią w sposób, który prawdopodobnie miał oznaczać, że nie pozwoli się tak łatwo spławić.
- Przecież widzę, że jesteś zdołowana. Posłuchaj, jeśli tak cię męczy ta sytuacja, mogę pogadać z Naruto.
Hinata prychnęła niecierpliwie.
- Ty też?
Kiba poczuł się zbity z tropu.
- Czy naprawdę wszystkim się wydaje, że całe moje życie kręci się wokół niego? – wyjaśniła szybko, zrezygnowanym tonem.
Chłopak potrząsnął głową.
- Oczywiście, że nie – zaprzeczył szybko, ale z jego miny wywnioskowała, że mówi to niezgodnie z własnym przekonaniem.
- W każdym razie, nie kręci się – stwierdziła z tym większym rozdrażnieniem.
Kiba oczekiwał najwidoczniej, że powie coś więcej, ale Hinata milczała z zaciętym wyrazem twarzy.
- Więc, co się dzieje? – zapytał.
Brunetka przygryzła wargi. Tak właściwie, nie miała zamiaru znowu się mu zwierzać. Jeszcze gotów pomyśleć, że wiecznie tylko wymyśla sobie problemy i zrzuca to na niego, jakby nie miał nic ciekawszego do roboty niż wysłuchiwanie jej narzekań.
Ale z drugiej strony, chciała z nim pogadać.
- Nic takiego, po prostu atmosfera w domu mnie dobija.
Kiba uniósł pytająco brwi.
- Neji odmówił uczestniczenia w kolejnej aranżowanej randce – objaśniła Hinata. – Mówiąc szczerze, miałam nadzieję, że wreszcie przejawi trochę własnej inicjatywy, ale… wuj jest wściekły.
- To normalne, przejdzie mu – odrzekł Kiba, bagatelizując problem. – Rodzice zwykle się wściekają, gdy się im sprzeciwiamy, ale potem im przechodzi, czyż nie? Kiedy powiedziałem mojemu ojcu, że nie zamierzam studiować żadnych stosunków międzynarodowych ani tym bardziej pakować się w politykę, nie odzywał się do mnie przez tydzień. Ale, cóż, w końcu musiał się odezwać, a ja już mam to za sobą.
Hinata popatrzyła na niego bez przekonania.
- Nie mówiłbyś tak, gdybyś znał mego wuja. Kiedy coś idzie nie po jego myśli, potrafi być straszny, nikogo nie traktuje normalnie – a Neji źle to znosi, cisnęło jej się na usta, ale oczywiście tego nie powiedziała. Jej kuzyn nie chciałby, by rozmawiała z kimś na jego temat.
Nie spodobałoby mu się także to, że z kimkolwiek rozmawia o rodzinnych sprawach, przyszło jej do głowy. A już tym bardziej z Kibą. Ale mimo, że miała z tego powodu wyrzuty sumienia, czasami po prostu musiała z kimś pogadać.
- Hinata – odezwał się Kiba łagodnym tonem, - Neji potrafi sobie radzić i jakoś to rozwiąże. Ty i tak nie masz na to wpływu, nie przejmuj się za bardzo.
Wiedziała oczywiście, że ma rację. Popatrzyła na niego niepewnie.
W ostatnich dniach rzeczywiście starała się go unikać, ze względu na Naruto. Przede wszystkim po to, by go nie drażnić, ale także dlatego, że wydawało jej się, iż spotykanie się z Kibą byłoby wobec niego nie fair, dopóki się nie dogadają.
Ale dzisiaj stało się jasne, że Naruto nie ma najmniejszego zamiaru wyciągnąć ręki na zgodę. Niestety, Kiba też był zapalczywy, i na pewno nie spróbuje się z nim dogadać jako pierwszy. A Hinacie naprawdę brakowało jego towarzystwa, do tej chwili nie zdawała sobie nawet sprawy, że tak bardzo.
I czuła potrzebę porozmawiania z kimś poważnie. Tenten nie była do tego odpowiednią osobą, ostatnio była wiecznie rozdrażniona. A poza tym o niektórych rzeczach Hinata nie potrafiła z nią rozmawiać. Była pewna, że Tenten by jej nie zrozumiała. Ponadto, o sprawach rodzinnych nie mówiła z nią nigdy, czuła, że to byłoby nieuczciwe względem Neji’ego.
- Wcale nie chodzi tylko o tę przyszłą – niedoszłą narzeczoną twego kuzyna, prawda? – odezwał się Kiba podejrzliwie.
Hinata zawahała się.
- Nie – przyznała. – Ale… to nie jest dobry moment, żeby o tym rozmawiać. Zresztą, nie ma o czym mówić.
Szatyn patrzył na nią wyczekująco. Hinata przygryzła wargi.
- Po prostu… słyszałam jak ciotka rozmawiała wczoraj przez telefon z moją matką – powiedziała szybko.
Kiba zmarszczył brwi.
- I?
Hinata potrząsnęła z głową.
- A jak ci się wydaje? Nic nowego – odparła.
Kiba milczał przez chwilę, przyglądając się jej.
- Wiesz co? Myślę, że za dużo siedzisz w domu – powiedział. – Właściwie, szedłem właśnie do lecznicy mojej siostry i myślę, że ty też możesz się tam przydać.
Hinata zmierzyła go podejrzliwym spojrzeniem.
- Tak? Ciekawe, bo mówiłeś zdaje się, że to nie jest odpowiednie miejsce dla mnie – przypomniała z przekąsem.
Kiba skinął głową.
- Tak mówiłem, ale… chyba jakoś przecierpisz widok tych paru chorych piesków – odparł z zastanowieniem. – A naprawdę twoja pomoc może być przydatna.
Hinata przymrużyła oczy.
- Więc po co było się ze mną o to wykłócać, skoro teraz sam tak mówisz? – odparła z nutą satysfakcji w głosie. Sama obecność Kiby poprawiała jej humor. Spojrzała na zegarek. – Dobrze, chodźmy, i to lepiej szybko, mój wuj niedługo wraca z pracy.
Na samą myśl o tym, że wuj mógłby się zorientować, że ktoś do niej przyszedł, ciarki przeszły jej po plecach. Wolała nawet nie myśleć, jak Hizashi Hyuuga zareagowałby, gdyby zorientował się, że w jego domu pojawił się ktoś o nazwisku Inuzuka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz