niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 25. Poważne konsekwencje nieprzemyślanych decyzji



Ino sądziła, że tego feralnego dnia już nic złego nie może się wydarzyć, ale niestety nieszczęścia lubią chodzić parami. Bardzo szybko się o tym przekonała.
Popołudniu nie miała okazji porozmawiać z Shikamaru, który nie kwapił się, by podejść, a ona także nie szukała jego towarzystwa. Nie wiedziała, co takiego mogłaby mu powiedzieć, co złagodziłoby w jakimkolwiek stopniu tę sytuację, do której sama doprowadziła. Żadne usprawiedliwienie nie okaże się wystarczające, a nie chciała okłamać. Nie tym razem.
Nie oznacza to, że zamierzała po prostu biernie przyjąć tę sytuację – tym razem musi spróbować mu wszystko wyjaśnić, nawet jeśli nie było szans, by przyniosło to jakiś pozytywny efekt. Postanowiła do niego zadzwonić po powrocie do domu, kiedy wszystko przemyśli na spokojnie. Nie miała dzisiaj żadnych dodatkowych zajęć, a ponieważ sytuacja z Sakurą poszła w takim kierunku, nie miała innych perspektyw na resztę dnia niż siedzieć w domu. Zwykle taki niezapełniony czas wywoływał w niej frustrację – ale tym razem okazał się błogosławieństwem, bo będzie potrzebowała sporo czasu, by uporządkować kłębiące się w głowie myśli.
Dzisiejsze wydarzenia uświadomiły jej, że nikt nie potrafi marnować szans tak jak ona.
Okazało się jednak, że nie było potrzeby dzwonić gdziekolwiek. Shikamaru stał przed jej domem. Kiedy go zauważyła, serce podskoczyło jej do gardła. Nie spodziewała się go tutaj.
Po co przyszedł?
Nie zdążyła zastanowić się, co powinna mu powiedzieć, bo on dostrzegł ją pierwszy, i nim się zorientowała już zmierzał w jej kierunku.
- Co ty tutaj robisz? – zapytała, nie patrząc mu w oczy.
Czuła na sobie jego badawczy wzrok.
Odpowiedział dopiero po dłuższej chwili.
- Postanowiłem zweryfikować fakty. Dwa lata temu tego nie zrobiłem, więc staram się nie powielać własnych błędów – oświadczył powoli.
Nie skomentowała.
- Oceń, tak mniej więcej, w ilu procentach Sakura skłamała?
Ino nie była zaskoczona tą zagadką matematyczną, gdyż spodziewała się właśnie czegoś w tym rodzaju.
- Sakura jest nieskazitelna. Nigdy nie kłamie – odpowiedziała ponuro.
- Więc powiedziała prawdę?
Spojrzała na niego.
- Pewne rzeczy… Po prostu źle zinterpretowała.
Shikamaru w charakterystyczny dla siebie sposób ściągnął brwi.
- Rzeczywiście? Rozmawiasz z nią wierszem, że mogła coś źle zinterpretować?
Ino przygryzła wargi. Stało się dla niej jasne, że jest mocno podenerwowany, choć starał się to ukryć.
Potrząsnęła gwałtownie głową.
- Znasz mnie. Najpierw mówię, potem się zastanawiam. Po prostu… popełniłam błąd.
- A jednak naiwnie sądziłem, że jesteś w stanie uczyć się na błędach.
Trudno było jej znaleźć jakąś ripostę na tak sformułowane stwierdzenie.
- Jednak w ogóle się nie zmieniłaś - ocenił. W jego ustach brzmiało to jak najcięższy zarzut.
Ta rozmowa zmierzała w bardzo niekorzystnym dla niej kierunku.
- Nie chciałam, żeby tak wyszło – oświadczyła z goryczą. – Po prostu… przyszedł mi do głowy głupi pomysł. To się nie powtórzy.
- Jesteś pewna? – zapytał Shikamaru.
Popatrzyła na niego z wahaniem.
- Widzisz, zawsze tak jest. Ty popełniasz jakiś błąd, mówisz coś, albo podejmujesz nieprzemyślaną decyzję. I, chcąc lub nie chcąc, wciągasz w to mnie, tak jak we wrześniu, kiedy twoja matka do mnie przyszła z pretensjami, że uciekłaś z domu.
Ino przygryzła wargi. Może powinna się z tego wytłumaczyć, nie rozmawiali do tej pory na ten temat.
- Nie uciekłam. Pojechałam w odwiedziny. Nie mogłam wiedzieć, że moja matka nagle postanowi wcześniej przyjechać do Tokio. Przecież nie mogę za nią odpowiadać – dodała z naciskiem.
- Dobrze by jednak było, gdybyś potrafiła odpowiadać za siebie. Nie masz już czternastu lat, Ino. A wydaje mi się, że zachowujesz się dokładnie tak samo jak wtedy.
Nawet nie próbowała z nim polemizować.
- Nie chcę już zachowywać się tak samo, więc może… jest to jakaś różnica – odezwała się niepewnie.
Wiedziała, że już przegrała te negocjacje. Nie miała żadnych argumentów.
Shikamaru spojrzał na nią poważnie.
- Możesz dać mi słowo honoru, że nie zrobisz już nic głupiego?
Speszyła się tym pytaniem.
- Mogę obiecać, że się postaram.
- To za mało.
Też tak uważała.
Zawiodła na całej linii, oczywiście. I tym razem sama dla siebie nie znajdowała już usprawiedliwienia.
- Cóż, tym razem zróbmy to jak należy – powiedział Shikamaru wyciągając do niej rękę. – Życzę ci, żebyś w końcu zmądrzała. Ja nie mam już cierpliwości. Jesteś zdana na siebie.
Uśmiechnęła się lekko, pomimo całej otoczki tej sytuacji. Może rzeczywiście, tak powinni byli się rozstać dwa lata temu.
- I przy okazji, życzę, żebyś pogodziła się z rodzicami – dodał.
Ino cofnęła dłoń.
- Żebym się pogodziła, to znaczy, ja mam ich przeprosić? – zapytała mrużąc oczy.
Shikamaru zawahał się.
- Korona ci z głowy nie spadnie.
Nie do wiary. Właśnie w tym momencie mówił jej, że nie chce już mieć z nią nic wspólnego, i jeszcze ośmiela się udzielać jej rad.
- Nie powinieneś się wypowiadać w sprawach, o których nie masz pojęcia – oświadczyła niechętnie.
Shikamaru przewrócił oczami.
- To stara śpiewka. Nie możesz powiedzieć czegoś innego?
Prawdopodobnie starał się ją sprowokować, ale w tej chwili było jej tak smutno, że nawet się tym nie irytowała.
Wszystko, co było do powiedzenia, zostało już wypowiedziane. I wystarczyło na to pięć minut. Poczuła jakiś uścisk w gardle, gdy pomyślała, że tylko tyle mają sobie teraz do powiedzenia. To wszystko co pozostało z jedynej prawdziwej przyjaźni, jakiej w życiu doświadczyła.
Nadal jednak czuła na sobie jego wyczekujące spojrzenie. Musiała coś powiedzieć.
- Oni po prostu... tak naprawdę nie są moimi rodzicami – oznajmiła niespodziewanie dla samej siebie. – Są przypadkowymi nośnikami materiału genetycznego. Do rodzicielstwa potrzeba czegoś więcej.
Sądziła, że ją wyśmieje, ale nic takiego nie zrobił.
- Ty powinieneś najlepiej wiedzieć, o czym mówię – oceniła. – Masz świetnych rodziców.
- Ale to nie znaczy, że zawsze potrafię się z nimi dogadać.
Dotychczas stała do niego bokiem, teraz odwróciła się do niego gwałtownie.
- Tutaj nie chodzi o dogadanie się! – powiedziała wybuchowo. – Chodzi o… mniejsza z tym.
Nie chciała o tym mówić, nawet z nim, a kontynuując tę rozmowę coraz bardziej ryzykowała, że coś jej się wymsknie. Poza tym obawiała się, że w pewnym momencie straci panowanie nad sobą i pozwoli sobą zawładnąć przemożnemu pragnieniu przytulenia się do niego.
Wzięła głęboki oddech.
- Muszę już iść – powiedziała raźnym tonem. – Mam mnóstwo rzeczy do zrobienia.
Shikamaru nie oponował.
- W porządku.
Patrzyli na siebie przez chwilę. Widać oczekiwał, że ona jeszcze coś powie – ale nic nie przychodziło jej do głowy. Co można powiedzieć w takim momencie? „Have a nice life”?
W końcu po prostu się odwróciła, nie mówiąc nic.
- Ino.
Zatrzymała się.
- Gdybyś akurat o tym chciała pogadać – musiał to oczywiście podkreślić, żeby nie odniosła mylnego wrażenia, że ta rozmowa miała ją tylko wystraszyć i wszystko wraca do normy – wiesz, gdzie mnie znaleźć. Możesz dzwonić o każdej porze dnia i nocy.
Odwróciła się do niego.
- Jasne – powiedziała, chociaż wiedziała, że i tak nie skorzysta z tej porady. W takiej sytuacji, tak jak z wyrywaniem zębów, lepiej jest zakończyć sprawę od razu. Dawkowanie bólu wcale nie sprawia, że jest mniejszy.
Teraz już szybko weszła do domu, wyciągnęła klucze, o dziwo jednak drzwi wejściowe nie były zamknięte.
Dopiero teraz oprzytomniała.
Zaabsorbowana Shikamaru, nie zauważyła zapalonego światła w salonie.
Rzeczywiście musiała być w amoku, żeby to tak po prostu zlekceważyć.
Kimiko zwykle nie wracała z delegacji wcześniej, bardziej należało się spodziewać, że wyjazd się przedłuży. Ale zdarzały się niemiłe niespodzianki, i to w najmniej odpowiednich momentach.
Ino postanowiła szybko przemknąć do siebie. Otworzyła drzwi, i prosto z przedpokoju ruszyła do holu, nawet się nie rozbierając.
- Ino.
Zatrzymała się w pół kroku. Została nakryta. Mogła się tego spodziewać, ten dzień i tak nie mógł być już gorszy.
- Jak śmiesz chodzić po mojej posadzce w butach?
Ino wyprostowała się i spojrzała na matkę.
 - Jak śmiesz urywać się z pracy? – przedrzeźniła ją opryskliwie.
Kimiko wyglądała jak zawsze rewelacyjnie. Ubrana była w dobrze skrojoną garsonkę, a zafarbowane złotoblond włosy opadały jej na ramiona. Na arogancką odpowiedź córki zareagowała typowym dla siebie uniesieniem brwi połączonym ze ściągnięciem warg w cienką linię.
- Rozbieraj się, i natychmiast do salonu. Mamy kilka spraw do omówienia, poczynając od twojego skandalicznego zachowania.
Ino przewróciła oczami.
- Daruj. To już się robi nudne.
- Ino, to nie podlega dyskusji.
- Och, doprawdy?! – odparła dziewczyna cynicznie. – A z kim ty byś chciała dyskutować? Ja zaraz  wychodzę.
Była top modelka nie pozwoliła wyprowadzić się z równowagi jej wypróbowanym już tysiące razy zagraniom.
- Zobaczymy, czy ten bezczelny uśmieszek nie spełznie ci z twarzy, gdy usłyszysz, co mam ci do powiedzenia. Tak się składa, że castingi skończyły się znacznie wcześniej, i wczoraj pojechałam do Kioto, żeby porozmawiać z twoim ojcem.
Ino parsknęła sarkastycznie, starając się ukryć zaniepokojenie.
- Prawie mu współczuję, musiał być bardziej uradowany niż ja w tej chwili.
- Inoichi chciał się ze mną spotkać, aby porozmawiać o tobie. Obawiam się, moja panno, że kończą się czasy samowolki.
Ino przymrużyła oczy. Nic nie powiedziała. Zaczęła jednak rozpinać kurtkę, aby matka nie odniosła mylnego wrażenia, że skupia na sobie zbyt wiele jej uwagi.
- Rozmawialiśmy również o wakacjach. Twój ojciec kazał cię przeprosić, ale niestety musi zmienić plany. Nie może pojechać z tobą w Alpy. Myślę, że wyjaśni ci to przy okazji.
Ino wygięła pogardliwie wargi.
Wystarczającą ilość czasu znajdzie chyba tylko na własnym pogrzebie.
- Cóż… przekaż mu, że nie trzeba, nie zależało mi.
Kimiko zawahała się.
- Ino… - odezwała się nagle łagodnym tonem. – Pomyślałam, że skoro wobec tego będziesz mieć w tym czasie wolne, możemy wyjechać razem. Już zarezerwowałam sobie urlop.
- Wolę zostać w Tokio – odparła Ino machinalnie.
Kimiko wydęła policzki. Znowu była zirytowana.
- A może tak poszerzyłabyś horyzonty? Już wszystko zaplanowałam, pojedziemy do Europy, Zwiedzimy Paryż, Sewille i Sorbone. Spędzimy parę dni na Lazurowym Wybrzeżu. Bardzo ci się to przyda, podszlifujesz francuski.
Ino prychnęła. Kimiko akurat z tego doskonale musiała zdawać sobie sprawę, że nie ma czego szlifować. Ino drugi rok uczęszczała na kurs na tym samym poziomie.
- Bardzo mi przykro, ale nie będę mieć czasu. Jestem zagrożona z matmy i fizyki, poza tym rzeczonego francuskiego również nie zaliczę w terminie, tak więc całą przerwę międzysemestralną będę się uczyć do egzaminów poprawkowych. Cóż za niefart.
Kimiko uśmiechnęła się złośliwie.
- O tak, niefart, a w tym roku zdaje mi się, podwójny.
Ino przymrużyła oczy.
Jej matka parsknęła niecierpliwie.
- Jestem pełna podziwu dla twego dobrego samopoczucia, mimo że co semestr oblewasz te same przedmioty. Podstawa to mieć dystans do rzeczywistości. Mam nadzieję, że ci go nie zabraknie gdy nagle zostaniesz bez dostępu do pieniędzy.
Ino wzruszyła ramionami.
- Tak, wiem, zagrożenie – zero kieszonkowego. Chyba się rozpłaczę.
Na twarzy jej matki pojawił się, tym razem autentyczny, szeroki uśmiech.
- Kochanie, i tutaj twoje dobre samopoczucie się skończy, bo od dziś jesteś całkowicie uzależniona finansowo ode mnie.
- Słucham?
- Tatuś zablokował twoje konto osobiste, oraz wszystkie karty kredytowe. Hyori uważa, że zbyt dużo pieniędzy wyrzuca przez ciebie w błoto, a ja wyjątkowo podzielam jej zdanie.
W tym momencie Ino była w autentycznym szoku. Tak, Kimiko może teraz napawać się zwycięstwem.
Nie do wiary. Dogadali się.
Na szczęście, brała pod uwagę tę możliwość.
- Zamroził też ten rachunek, na który samowolnie przelewałaś sobie oszczędności. Nie masz osiemnastu lat, kochanie, i chyba najwyższy czas byś sobie o tym przypomniała.
Ino zamrugała.
- Czego chcesz? – spytała.
- Niczego wyjątkowego. Koniec z aroganckim zachowaniem. Koniec z niekontrolowanymi zakupami. Wszystkie przedmioty masz zdać w terminie. Nie wyłączając francuskiego.
- Mogłaś mnie uprzedzić wcześniej, a nie na miesiąc przed zakończeniem roku szkolnego.
- Och, jestem pewna, że sobie poradzisz. Na francuski na twoim miejscu zwróciłabym szczególną uwagę, bo jak sama zauważyłaś masz poważne braki, a egzamin certyfikujący już za rok. Lepiej się postaraj.
- Nie skoczę z dwudziestego piętra, jeśli go nie zdam – odparła Ino swobodnie.
- Nie, za to spędzisz przeuroczy rok na wsi.
- Słucham?
- Do osiemnastego roku życia ja o tobie decyduję, o czym ci teraz przypominam. Nie będę ci wypominać ile pieniędzy wydałam na twoje kursy, ani też jak lekceważąco to traktujesz. Ale jeśli nie zdobędziesz tego certyfikatu najlepszym wyjściem będzie, jeśli pojedziesz do cioci na wieś. Zmienisz otoczenie i szkołę.
- Nie możesz mi tego zrobić – wycedziła Ino przez zęby.
- Ależ mogę. I zrobię. Nie traktuj tego jako kary. Oboje z ojcem uważamy, że być może atmosfera w Tokio ma na ciebie zły wpływ. Może więc powinnaś spędzić trochę czasu w jakiejś przyjemniejszej okolicy. Wyciszyć się. Gdzieś, gdzie nie ma ani centrów handlowych, ani pubów. Ani Shikamaru.
Tym razem przegięła. Ale od początku do końca była górą. Ojciec odebrał Ino jej jedyną kartę przetargową.
Zwykle, kiedy Kimiko straszyła ją internatem lub podobnym miejscem odosobnienia, ona miała prosty argument – ojciec na to nie pozwoli. Wystarczy, że go poprosi o pomoc. Przynajmniej w sytuacjach konfliktowych zawsze stawał po jej stronie.
Ale tym razem nie mogła już na to co liczyć. Znowu ją zdradził.
Tego już mu nie wybaczy.
Czuła, że w jednej chwili jej poukładane życie się posypało, ale postanowiła, że nie pomoże matce w napawaniu się sukcesem, okazując słabość.
- Ładnie to sobie obmyśliłaś, gratuluję – powiedziała lekko. – Ale i tak wykazujesz się zdolnością do samodzielnego myślenia o szesnaście lat za późno, więc nie licz na oklaski.
Osiągnęła to, co chciała. Kimiko już się nie uśmiechała. Zmarszczyła brwi.
- Musi ci być naprawdę przykro, że nie skorzystałam wtedy z okazji i się nie zaćpałam – stwierdziła. – Z perspektywy czasu, myślę, że jednak szkoda, że was tak zawiodłam.
Spokojnie obserwowała jak wyraz twarzy matki zmienia się w jakiś nieokreślony grymas.
- Nie możemy chociaż raz szczerze porozmawiać? – zapytała kobieta siląc się na spokojny ton.
Ino przygryzła wargi.
- Jestem pewna, że tak naprawdę wcale nie chciałabyś ze mną szczerze porozmawiać. Mylę się?
Dostrzegła wahanie na twarzy matki.
- W każdym razie, poprosiłam teraz o przeniesienie na miesiąc do innego działu. Na razie koniec z wyjazdami – powiedziała kobieta.
- No to zepsułaś mi plany na cały najbliższy miesiąc – skomentowała Ino.
Kimiko zignorowała jej słowa.
- Będziemy miały czas, żeby porozmawiać. 
Ino straciła już  cierpliwość.
- Niby o czym?! – zawołała impulsywnie. – Daj sobie spokój, choćbyś nie wiem jak się starała nie będziesz dobrą matką, a ja nie będę dobrym człowiekiem, więc po co komplikujesz sytuację? Nie możemy jakoś tego dociągnąć do mojej osiemnastki?
- Myślę, że w pewnym momencie przyznasz, że potrzebujesz matki.
Ino prychnęła.
- Przyznaję, że kiedyś jej potrzebowałam. Jak miałam czternaście lat. Ale zmusiłaś mnie, żebym radziła sobie sama, czego już się zdążyłam nauczyć, więc teraz się nie wcinaj, bo nagle ci się odwidziało.
Kimiko przymrużyła oczy.
- I nie martw się, zaliczę francuski – oświadczyła nastolatka. – Certyfikat przyniosę ci w zębach. Ale do Francji pojedziesz sama, mam ciekawsze rzeczy do roboty.
Nie czekając na jej reakcję, odwróciła się i ruszyła w kierunku schodów.
- Ino – odezwała się jeszcze raz matka nie znoszącym sprzeciwu tonem.
Spojrzała na nią wrogo.
- Słucham?
- Zdejmij buty i wypastuj podłogę. Dopiero wtedy możesz pójść do siebie.

***

Tamtego dnia, dwa lata wcześniej, Ino wróciła ze szkoły nieco później niż zwykle. Miała na to usprawiedliwienie. Trwały intensywne przygotowania do szkolnego festiwalu – kto tylko mógł, zostawał po lekcjach, by wziąć udział w dekorowaniu szkoły. Z tego tytułu nawet postanowiła nie pójść na zajęcia ikebany.
Całe gimnazjum żyło przygotowaniami do nadchodzącej rocznicy powstania szkoły. Mieli ją obchodzić wyjątkowo hucznie – nowy dyrektor okazał się być zwolennikiem niepopularnego poglądu, że uczniowie potrzebują rozrywki, i w związku tym był zwolennikiem organizowania w szkole dużych imprez.
Przynajmniej coś zaczynało się dziać.
Kiedy weszła do przedpokoju, natychmiast w drzwiach pojawiła się Kimiko. Wyglądała na zdenerwowaną – paliła papierosa, czego zwykle nie robiła w domu, w trosce o swoje cenne dywany i meble.
Ino pomyślała w pierwszej chwili, że matka jest zła z powodu jej spóźnienia.
- Zajęcia się przedłużyły – powiedziała szybko.
Kimiko wzruszyła ramionami.
- Zdejmij buty i przyjdź do salonu. Chciałabym z tobą poważnie porozmawiać.
Ino skinęła głową, próbując zachować spokój. Takie stwierdzenia ze strony matki nie zwiastowały nic dobrego.
Zdjęła buty, odwiesiła kurtkę na wieszak i poszła do salonu. Jej matka siedziała na sofie, właśnie gasiła papierosa. Ale natychmiast sięgnęła po kolejnego.
Ino usiadła naprzeciwko.
- O co chodzi? – zapytała spokojnie.
Ostatnio starała się sprawiać wrażenie wzoru grzeczności. Im mniej mówiła, tym mniejsze było prawdopodobieństwo, że znów rozjuszy czymś rodziców.
- Powinnaś wiedzieć, że twój ojciec wniósł papiery rozwodowe.
Ino znieruchomiała.
- Niemożliwe – powiedziała.
- A jednak – odparła jej matka siląc się na swobodny ton. – Nie udawaj takiej zdumionej, to w końcu musiało nastąpić. Nie możesz nas wiecznie szantażować.
Czternastolatka wytrzeszczyła oczy.
- Szantażować?! – powtórzyła. – Myślałam, że sami z siebie postanowiliście okazać dobrą wolę. Gdyby to ode mnie zależało, nigdy nie namawiałabym ojca, żeby się z tobą męczył. Ja też wcale nie mam na to ochoty.
Próbowała ukryć, w jakim jest szoku. Nie, tym razem nie musiała niczego udawać, autentycznie się tego nie spodziewała. Przecież ojciec nie powiedział ani słowa o swoich zamierzeniach.
- Muszę z nim o tym porozmawiać, nie z tobą – powiedziała szybko.
Kimiko pokręciła głową.
- Przecież jest w Kioto.
- Porozmawiam z nim, kiedy wróci.
- Nie wróci.
- Kłamiesz.
Matka zmierzyła ją chłodnym spojrzeniem.
- Dziecko, czy ty naprawdę jesteś aż tak głupia, czy zwyczajnie udajesz, żeby mnie wytrącić z równowagi? Inoichi, mówiąc „wyjazd służbowy” miał na myśli „wyprowadzka”. Kupił tam dom. Gdyby chciał zabrać cię ze sobą, zrobiłby to. Ale, w tej sytuacji, wygląda na to, że my dwie jesteśmy skazane na siebie nawzajem. Ustalmy więc wszystko tak, by nie wchodzić sobie w drogę.
Ino nie mogła już tego słuchać. Wstała z sofy.
- Kłamiesz! Nie zostawiłby mnie tutaj z tobą – krzyknęła z wściekłością.
Kimiko przymrużyła oczy. Jej opanowanie było frustrujące.
- Być może przemyślałby to lepiej, gdybyś nie okazała się niegodna zaufania. Nie trzeba było przyznawać się do oszustwa.
Ino potrząsnęła gwałtownie głową.
- Nikogo nie okłamałam – powiedziała. – To ty zinterpretowałaś fakty tak, a nie inaczej.
- Ale ty nie zaprzeczyłaś, prawda? – odparła Kimiko, lustrując ją spojrzeniem. – Nie zachowuj się teraz, jakbyś była pokrzywdzona. Weź się w garść, a wtedy spokojnie omówimy plany na przyszłość.
Ino potrząsnęła głową.
- Nie zostanę w tym domu.
Kimiko uniosła brwi.
- Nie? To co zrobisz, jeśli można wiedzieć? Jeśli jeszcze tego nie zrozumiałaś, to uświadom sobie, że nie masz innego wyjścia, jak tylko się ze mną porozumieć. Na nikogo innego nie możesz liczyć. Chyba nie sądzisz, że Shikamaru ci pomoże.
Ino przymrużyła oczy.
- Dam ci pewną radę – kontynuowała Kimiko tonem mentora. – Nie powinnaś pozwalać sobie na złudzenia. Prawda jest taka, że nie potrafisz budować pozytywnych relacji z ludźmi; pod tym względem jesteś zupełnie różna ode mnie. Na twoim miejscu skupiłabym się na nauce. Ta może ci się do czegoś przydać.
Rozmowy nie można było uważać za skończoną, więc Ino ponownie usiadła na sofie.
- Przechodząc do meritum: musimy radzić sobie teraz same, a więc podział ról jest taki: ty się uczysz, ja pracuję.
- Ciekawe, gdzie – przerwała jej gimnazjalistka. – Jesteś za stara na modelkę. Potrafisz coś innego za wyjątkiem olśniewania wyglądem?
Kimiko przygryzła wargi. Wyglądało na to, że wreszcie zaczynała tracić cierpliwość.
- Tak się składa, że właśnie znalazłam pracę. Wystarczająco satysfakcjonującą, żeby nie zwariować, i wystarczająco dobrze płatną, żeby było nas stać na ten dom i twoje wykształcenie.
Ino popatrzyła na nią wyczekująco. Mimo wszystko, była trochę ciekawa co to za rewelacyjna posada dla kogoś, kto nie zdał nawet matury.
- Jest to praca w agencji wyszukującej młode talenty dla showbiznesu. Łączy się z koniecznością ciągłych podróży, ale to akurat nie jest raczej wada. W każdym razie, może się często zdarzać, że będę w Tokio nie więcej niż dwa dni w miesiącu. Dla ciebie będzie to okazja, by nauczyć się wreszcie odpowiedzialności.
Ino zastanowiła się.
- Czy ojciec o tym wie?
Kobieta nie odpowiedziała wprost.
- Oczywiście, możesz mu się poskarżyć, że nie chcesz być sama w domu, ale najpierw się zastanów. Czy rzeczywiście chcesz opuścić Tokio, i czy rzeczywiście masz ochotę wprosić się do jego nowego życia, czego ewidentnie sobie nie życzy.
Ino popatrzyła na nią z wahaniem.
- Jestem pewna, że wyjdzie ci to na dobre. Byłam tylko rok starsza od ciebie, kiedy zaczynałam karierę. Nikt mi nie pomagał. Dzięki temu bardzo szybko się usamodzielniłam. Myślę, że właśnie tego potrzebujesz.
- Ale ty równie szybko jak zaczęłaś, tak i skończyłaś swoją wielką karierę. Naprawdę nauczyłaś się odpowiedzialności? – odparła nastolatka.
Kimiko spojrzała na nią ze złością.
- Nie będę tłumaczyć się z moich decyzji, zwłaszcza tobie.
- Nie ciekawią mnie twoje wyjaśnienia – odparła Ino. – To już wszystko, co chciałaś mi powiedzieć? Muszę iść się pouczyć.
Kimiko skinęła głową.
- Tak. Za godzinę będzie kolacja.
Ino wstała i, nie oglądając się już na matkę, poszła do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i wzięła do ręki telefon.
W pierwszej chwili przyszło jej do głowy, żeby postąpić przekornie i zadzwonić do ojca. Na pewno byłoby to ostatnie, czego Kimiko się po niej spodziewała – żeby mieć pewność, że Ino nie zrobi czegoś nieprzemyślanego, nawet podała jej od razu swoje argumenty. Miałaby bardzo głupią minę, gdyby za chwilę dostała od męża telefon z żądaniem wyjaśnień.
Ale, tak naprawdę, Ino doskonale wiedziała, że nie może tego zrobić. Nie może tak po prostu wyjechać z Tokio, gdyż tutaj było całe jej życie – nawet jeśli teraz rozpadało się na kawałki, tylko tutaj miała szansę, żeby jeszcze jakoś je pozbierać.
Rzecz jasna, nie mogła zadzwonić także do Shikamaru, a z Sakurą nie miała ochoty się zobaczyć. Jej przyjaciółka, odkąd wymyśliła sobie, by wprowadzić znajomość z Sasuke na nowy poziom, zachowywała się jak młoda lwica, która musi bronić świeżo upolowanej ofiary przed potencjalnymi atakami ze strony innych drapieżników. Nawet, jeśli nie miało się złych zamiarów, można było poważnie oberwać.
Przez chwilę pomyślała, że mogłaby zadzwonić do którejś ze swoich przyjaciółek – ale im dłużej się nad tym zastanawiała, tym bardziej była zdezorientowana. Nie potrafiła wybrać spośród nich ani jednej, którą chciałaby teraz widzieć. Zamiast poprawić jej samopoczucie, mogły ją jedynie dobić.
Zaczęła bezmyślnie przeglądać listę kontaktów w telefonie. W zasadzie, pomyślała, nie mam do kogo zadzwonić, ale zwariuję, jeśli się stąd nie wyrwę.
Kiedy doszła do pozycji „Matsumoto Seiki” zawahała się.
Postanowiła przecież, że nie będzie się do niego odzywać. Tylko dzisiaj odrzuciła trzy jego telefony, więc nie powinna teraz dzwonić, tak jakby nic się nie stało. Sakon myślał chyba, że ona po tym wszystkim nadal będzie się do niego odzywać - ale to byłoby z jej strony głupie. Po detoksykacji w szpitalu i wszystkich kłopotach, które spadły jej na głowę za narkotyki - nie powinna już z nimi się zadawać. Z żadnym z nich.
Ale z drugiej strony – jak długo może się na niego gniewać? Każdy ma prawo do błędu.
Ino miała do niego żal za to, że z takim przekonaniem powtarzał, że „jeden raz nikomu jeszcze nie zaszkodził”. Ale nie mogła go obarczać odpowiedzialnością za swoje decyzje, a była też pewna, że Sakon nie miał pojęcia, jakim towarem dysponuje Tayuya.
Ale gdyby Shikamaru się dowiedział, że się z nim zobaczyła, byłby wściekły.
Tylko czy to sprawia jakąkolwiek różnicę? I tak nie będzie chciał z nią rozmawiać. Miała poważne wątpliwości, czy kiedykolwiek choćby przestanie ją ignorować. Przysporzyła mu kłopotów, bo nie zaprzeczyła, gdy rodzice wysunęli hipotezę, że ma znajomych wśród dilerów. Przyznanie się do winy po niewczasie niewiele zmieniało. Z pewnością jego rodzice nie mają teraz do niego stuprocentowego zaufania.
Nacisnęła zieloną słuchawkę w swoim telefonie.
Jedyne, co musi zrobić, to wystarczająco dobitnie dać mu do zrozumienia, że musi skończyć z dilerką. Tayuya to nie jej problem, i Ino nie zamierzała się nią przejmować.


1 komentarz:

  1. Rozdział jest świetny.
    Widać ten dzień dla Ino, naprawdę jest jednym z najgorszych.
    Będzie musiała teraz wziąść się w gaść.

    Pozdrawiam i życze weny oraz czekam na next.

    OdpowiedzUsuń