sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 20. Skruszone lody



Ino obawiała się tej rozmowy.
Było to może trochę dziwne. Nie należała do szczególnie delikatnych osób, zawsze była bezpośrednia i nie miała problemu z wytykaniem ludziom błędów. Sakurę krytykowała nawet bardzo często. Ale tylko w takim zakresie, na jaki mogła sobie pozwolić. Cały czas miała świadomość, że przyjaciółka jest przewrażliwiona na własnym punkcie. I bardzo łatwo jest ją zranić.
Ino obawiała się, że kiedy zacznie rozmowę na niewygodny temat Sakura potraktuje to jak atak na swoją osobę i nie będzie chciała z nią rozmawiać. Była na to przygotowana.
Ale Sakura ją zaskoczyła. Zachowała się zupełnie nieprzewidywalnie.
Nie widziały się od piątku, ponieważ Sakura pojechała na weekend do domu. Ino miała dzięki temu trochę czasu, by przygotować sobie strategię na okoliczność rozmowy o Tayuyi i Sasuke. Jak tylko znalazła się w klasie przed pierwszymi zajęciami, podeszła do przyjaciółki. W sali było już kilka osób, mimo że do rozpoczęcia lekcji pozostał jeszcze cały kwadrans. Wiele osób w jej klasie miało zwyczaj przychodzić dość wcześnie, a dodatkowo po weekendzie mieli sobie nawzajem dużo do powiedzenia i w sali lekcyjnej panował nietypowy o tak wczesnej porze szum.
Sakura siedziała przy ich stałym biurku, ale krzesło Ino zajął Sai. Sprawiali wrażenie pochłoniętych rozmową, jednak nigdy nie przejmowała się takimi rzeczami. Miała coś do powiedzenia, uważała że to ważne, więc nie zastanawiała się, czy przerwanie im będzie poczytane za nieuprzejmość.
Spojrzenie Sai’a, kiedy do nich podeszła i bez zbędnych wstępów powiedziała Sakurze, że musi z nią porozmawiać, świadczyło, że on jednak zwraca uwagę na takie rzeczy. Z pewnością uznał, że Ino okazuje godny potępienia brak wychowania. Zignorowała go.
- Ino, nie możesz poczekać? – zapytała Sakura, spojrzawszy na nią kątem oka. Z niewiadomego powodu sprawiała wrażenie poirytowanej.
Blondynka potrząsnęła głową.
- Nie – powiedziała i szarpnęła ją za rękę.
Sakura z pewnym ociąganiem ruszyła się z miejsca. Wydawała się nieco zaskoczona, kiedy Ino skierowała się ku drzwiom na korytarz. Jednak nie mogły rozmawiać w klasie.
Ino zatrzymała się dopiero przy końcu pustego korytarza, jak najdalej od schodów. Nie chciała świadków.
Spojrzała na Sakurę, która wydawała się teraz już rozzłoszczona.
- O co ci właściwie chodzi? Już nie wolno mi rozmawiać z kim chcę?
- Słucham? – odezwała się blondynka, zaskoczona tym nagłym wybuchem niezadowolenia.
- Jeśli ci się nie podoba, że ośmieliłam się rozmawiać z Sai’em to przykro mi, ale to ty masz problem – odparła nastolatka zaczepnie.
Ino przymrużyła powieki.
Sakura zwykle nie bywała taka napastliwa. Najwidoczniej miała dzisiaj zły dzień.
Ino wiedziała, o co jej chodzi, ale nie zamierzała o tym rozmawiać. Są ważniejsze sprawy niż Sai.
- Daj spokój temu tematowi, nie o to chodzi. To nie moja sprawa, że na ciebie leci.
Sakura prychnęła.
- Bo teraz wyrywasz Shikamaru?
Ino obdarzyła ją lekko zszokowanym spojrzeniem. Wiedziała, że Sakura była rozdrażniona tym, co jej ostatnio powiedziała, ale nie sądziła, że uczepi się tak tego tematu.
Przygryzła ze zdenerwowania wargi.
- Odpuść sobie, mamy ważniejszą sprawę do omówienia.
- Niby jaką?
Ino przewróciła oczami. Miała dość jej opryskliwego tonu, zwłaszcza, że niczym sobie nie zasłużyła na takie traktowanie.
- Właśnie tak dokładnie nie wiem, ty mi powiedz. Amfa, marihuana, LSD? – wbiła w przyjaciółkę przeszywające spojrzenie. – A może trochę tego, trochę tego?
Sakura straciła rezon.
- Co? – odezwała się, zbita z tropu.
- Co brałaś – sprecyzowała Ino chłodnym tonem.
Ta rozmowa miała wyglądać zupełnie inaczej. Natychmiast pożałowała, że straciła panowanie nad sobą. Sakura miała taki wyraz twarzy, jakby została spoliczkowana.
Ale szybko się opanowała i popatrzyła na nią ze złością.
- A co ciebie to obchodzi?
Ino przygryzła wargi. Dokładnie obmyśliła sobie tą rozmowę, ale teraz to już nie miało znaczenia.
- Posłuchaj mnie – odezwała się starając się mówić łagodnie mimo zdenerwowania. – Narkotyki to nie jest żadne rozwiązanie.
Sakura prychnęła.
- Lepiej zajmij się swoimi sprawami – warknęła.
- Nie – odparła Ino.
- Dlaczego nie?
Potrząsnęła z niedowierzaniem głową.
- Bo pakujesz się w kłopoty, chociaż w tej chwili pewnie wydaje ci się, że jesteś od tego bardzo daleka. Bo zamiast przyznać, że masz problem i o tym z kimś porozmawiać, ty wybierasz pozornie prostą drogę ucieczki – odezwała się chaotycznie. – Bo to głupie.
Sakura nastroszyła się.
- Ach, tak? To zostaw mnie sam na sam z moją głupotą.
Ino poczuła się bezsilna. Sakura rozmawiała z nią w taki sposób, jakby nic do niej nie docierało. Nie tego się spodziewała po tak rozsądnej osobie. Jednej z najbardziej odpowiedzialnych, jakie znała.
Nie bardzo wiedziała, jakich argumentów użyć, by Sakura w ogóle wzięła pod uwagę możliwość dyskutowania z nią.
- Zachowujesz się jak dziecko – stwierdziła ze zniecierpliwieniem.
Sakura wydęła wargi.
- Czyżby?
- Parę dni temu przekonywałaś mnie, że wszystko jest w porządku, a ty wciąż nie potrafisz się pogodzić z tym, że Sasuke cię zostawił. Pogadaj ze mną o tym, zamiast szukać rozwiązania w prochach.
Sakura zmierzyła ją spojrzeniem.
- Nie chodzi o Sasuke – stwierdziła.
- Tylko mnie próbujesz okłamać, czy sobie też to wmawiasz? – odparła Ino poirytowanym tonem.
Sakura prychnęła.
- Powiedz mi, fajnie jest się nagle postawić w roli tej mądrzejszej? Nawet jeśli masz frajdę, nie pasujesz do tego.
Ino nie bardzo wiedziała, co ma odpowiedzieć na takie stwierdzenie z jej strony.
- Nie masz prawa mnie pouczać.
Blondynka potrząsnęła głową.
- Dlaczego się tak zachowujesz?
- Jak?
- Nienaturalnie.
- Bo nie pozwalam ci sobą rządzić?
Nie do wiary, że tak stawiała sprawę.
- Przecież to nie o to chodzi, że…
- Właśnie o to chodzi – Sakura nie pozwoliła jej dokończyć zdania. – Dlaczego tobie wolno pewne rzeczy, a mnie nie? Dlaczego mam być grzeczna i poukładana? Znudziło mi się to już.
Ino nie od razu zrozumiała, o co jej chodzi.
- Chcesz mnie teraz pouczać jakbyś miała do tego uprawnienia, ale tak naprawdę jesteś ostatnią osobą, która powinna to robić. Kiedy ty się bawiłaś, ja zakuwałam jak głupia, żeby dostać się do tej szkoły, do której ciebie przyjęli tylko dlatego, że twój ojciec ma koneksje. Ty robiłaś w gimnazjum co chciałaś, ja byłam posłuszną córeczką, która jedynie się uczyła, i co dzisiaj z tego mam? Jeśli przyjdzie mi do głowy nadrobić teraz straty, to akurat ty nie powinnaś mnie krytykować – wyrzuciła z siebie jednym tchem.
Ino przez dłuższą chwilę zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć.
Może powinna poczuć się dotknięta tym, co dziewczyna powiedziała o jej niezasłużonym dostaniu się do prestiżowego liceum, ale w tej chwili to było bez znaczenia. Zresztą, akurat w tym miejscu Sakura powiedziała prawdę, nie było więc o co się oburzać.
- Zdajesz sobie sprawę, o jakich stratach mówisz? – odparła.
- Mówię o stracie czasu, jaki mogłam wykorzystać na zabawę – obruszyła się Sakura.
Ino potrząsnęła głową.
- Chyba się uderzyłaś w głowę, bo coś ci się ewidentnie przestawiło – warknęła. – Towarzystwo Tayuyi to twoim zdaniem dobre wykorzystywanie czasu? Prochy? To nie jest zabawa. Stracić możesz znacznie więcej niż zyskać.
Sakura przewróciła oczami.
- Jak na razie tracę tylko czas na wysłuchiwanie twojego wymądrzania się. Uważasz się za rozsądniejszą ode mnie?
- Może. Widzę, że zupełnie nie potrafisz już odróżnić, co jest ważniejsze.
- Akurat to wiem bardzo dobrze – warknęła Sakura.
- Nie, nie wiesz. Zachowujesz się jak dziecko, któremu ktoś zabrał zabawki i teraz nie wie, co ze sobą zrobić – Ino potrząsnęła głową ze zniecierpliwieniem. – Nie wpadałabyś w takie stany, gdybyś nie miała takiej obsesji na punkcie Sasuke. Najwyższy czas zrozumieć, że on nie jest centrum wszechświata, wiesz?
Sakura prychnęła ze złością.
- Nic nie rozumiesz – powiedziała z niechęcią.
- Rozumiem więcej, niż ci się wydaje. Od zawsze świat dla ciebie kręcił się wokół niego, jakby wokół nie było innych ludzi. Ale oni istnieją. Dookoła jest strasznie dużo ludzi, którym na tobie zależy i którzy są znacznie więcej warci niż Sasuke.
- Nie wiesz nic o Sasuke – rozzłościła się nastolatka.
- Być może, ale wiem za to bardzo wiele o tych ludziach, których się zdajesz nie zauważać. Może sądzisz, że Sasuke był najważniejszy w twoim życiu i teraz wszystko musi być gorsze, ale gdybyś zapytała tych paru osób może byś zrozumiała, że jest wręcz odwrotnie. Sasuke tylko ci szkodził. Nie odpychaj od siebie ludzi, którzy naprawdę są twoimi przyjaciółmi. Teraz nawet ich nie zauważasz, ale potrzebujesz ich znacznie bardziej.
Sakura przymrużyła oczy.
- Chyba nie masz na myśli siebie, co? – odezwała się z sarkazmem.
Ino przygryzła wargi.
Nie, nie miała na myśli siebie. Wiedziała, że nie jest osobą, na której można polegać. Zdawała sobie sprawę, że nie jest dla Sakury prawdziwą przyjaciółką, jest na to zbyt egoistyczna. Ale uważała, że przynajmniej ma wystarczająco dużo samokrytyki, by to przyznać. Niektórym jej brakuje.
- Doskonale wiesz, o kim mówię. O osobie, którą wykorzystujesz, nie zastanawiając się nad tym, że ranisz jej uczucia.
Sakura przymrużyła oczy.
- Co masz na myśli?
Ino prychnęła.
- Nie udawaj! Naruto cały czas cię wspiera, a ty udajesz, że nie widzisz, jaką płaci za to cenę. Pakując się w kłopoty okazujesz mu niewdzięczność. Prawdziwi przyjaciele znoszą takie rzeczy, ale wierz mi, tylko do czasu. Kiedyś przekroczysz pewną granicę, a wtedy stracisz najlepszego przyjaciela, jakiego kiedykolwiek miałaś. Dopiero wtedy zrozumiesz, co jest naprawdę ważne, tyle, że będzie już za późno. Przemyśl to, zanim popełnisz błąd, którego nie będziesz mogła naprawić.
Sakura potrząsnęła gwałtownie głową.
- Nic o mnie nie wiesz, nie masz prawa mnie pouczać. Po prostu łaskawie się ode mnie odczep!
Ino zamrugała gwałtownie oczami. Nie próbowała zatrzymywać Sakury, która odwróciła się na pięcie i pomaszerowała do klasy, trzasnąwszy za sobą drzwiami.
To nie do wiary, że można być tak zaślepionym.
Nie do wiary, że można do takiego stopnia zapatrzyć się w chłopaka, że przesłania to jej najoczywistsze rzeczy.
Sakura zawsze miała tendencje do przesady. We wszystko, co robiła, wkładała zawsze całą energię. Ino podziwiała ją za to, że miała jasne cele i uparcie do nich dążyła. Ale miało to i złą stronę. Skupiała się na jednej rzeczy do tego stopnia, że lekceważyła wszystko inne. Zbyt łatwo popadała w skrajności, a uczucie do Sasuke było najgorszą z nich.
Ino zdawała sobie sprawę z tych cech swojej przyjaciółki, ale nie sądziła, że może pozostać głucha, kiedy spróbuje się przemówić jej do rozsądku.
I teraz poważnie zaczęła się martwić. Jeśli Sakura nadal będzie się tak zachowywać popełni w końcu błąd, którego naprawdę będzie żałować. Lepiej uczyć się na cudzych błędach niż na własnych.
Ino nie znosiła uczucia bezradności. Ale czuła się tak nadzwyczaj często. Tylko, że w tym przypadku nie może się tak po prostu poddać. Będzie musiała przemówić Sakurze do rozsądku, nawet jeśli miałaby powiedzieć jej rzeczy, którymi nie chciała się z nią dzielić.
Będzie musiała podjąć jakąś decyzję, ale na pewno nie tu i nie teraz.
Wolnym krokiem wróciła do sali lekcyjnej. Postanowiła na razie dać Sakurze spokój. Nie rozglądając się , usiadła w pustej ławce z tyłu klasy.
Cały czas zadawała sobie pytanie, co stało się z jej rozważną przyjaciółką. Z ich dwójki to Sakura była zawsze rozsądniejsza i bardziej odpowiedzialna. Lepiej by było, gdyby tak zostało.
Nie zwracała żadnej uwagi na otoczenie, dopóki nie usłyszała, że ktoś pstryka palcami tuż koło jej ucha.
- Zejdź na ziemię.
Dopiero teraz zauważyła Shikamaru. Szatyn zignorował jej wściekłe spojrzenie i usiadł na krześle obok.
- Czego chcesz? – syknęła nie próbując nawet ukryć irytacji.
Shikamaru nieznacznie zmarszczył brwi. To było dla niego charakterystyczne. Ledwie dostrzegalny gest, który wskazywał, że coś mocno wytrąciło go z równowagi, ale zamierza mimo to zachować spokój.
Niewiele rzeczy było w stanie sprowokować go do podniesienia głosu lub choćby okazania rozdrażnienia.
- Trochę chłodne przyjęcie. Powinienem poczuć się urażony, zwłaszcza po tym, jak mnie potraktowałaś w piątek.
Nie była zaskoczona, że od razu nawiązał do tego nieudanego spotkania. Najwidoczniej czuł potrzebę zrobienia jej wymówki, że zachowuje się dziecinnie. Zawsze próbował ją pouczać co powinna, a czego nie powinna robić. Nawet teraz nie mógł sobie darować, mimo że nie miał z nią już nic wspólnego i nie mogło już mieć dla niego znaczenia to, jak ona się zachowuje.
- Daruj sobie – powiedziała niechętnie. – Przyszedłeś wyrazić swoje słuszne oburzenie moją nieuprzejmością? Nie powinieneś sobie robić kłopotu, i tak wiem, co myślisz.
Shikamaru spojrzał na nią z zainteresowaniem, albo przynajmniej udawał, że jest ciekawy jej teorii.
- Naprawdę wiesz? Więc, co myślę?
Drażnił ją swobodny ton jego głosu. Zawsze ją to w nim denerwowało. Był zbyt opanowany. Zawsze potrafił bardzo dobrze kontrolować swoje emocje. Zazdrościła mu tej umiejętności.
- Myślisz: jaka szkoda, że mimo upływu czasu nadal jest taka małostkowa. Nie mogę jej zmienić to przynajmniej je to uświadomię.
Shikamaru uśmiechnął się lekko, co rozjuszyło ją jeszcze bardziej.
- Nie jest tak? – odezwała się napastliwie.
Shikamaru wzruszył lekko ramionami. Trudno było nie zauważyć, że ta sytuacja go bawi.
- Mniej więcej. Ale nie przyszedłem cę uświadamiać.
Ino przekręciła głowę w bok.
- To coś nowego – stwierdziła kąśliwie.
Shikamaru nie zareagował na zaczepkę.
- No dobrze, więc po co przyszedłeś? – zapytała, czując, że będzie musiała uzbroić się w cierpliwość.
Ale szatyn nie owijał niczego w bawełnę, tylko rzucił prosto z mostu:
- Skąd przyszło ci do głowy, że twoja matka mnie na ciebie nasłała?
To pytanie jej nie zaskoczyło, więc odpowiedziała właściwie natychmiast.
- To byłoby w jej stylu. Po prostu.
- Najwidoczniej ma poważne powody, żeby się kontrolować – odparował szesnastolatek karcącym tonem.
- To nie twoja sprawa.
- Chyba jednak trochę moja, skoro oskarżasz mnie o szpiegostwo.
- Chyba jednak nie twoja skoro oskarżam niesłusznie, prawda? – odparła gwałtownie.
Już w chwilę po wysnuciu tamtego absurdalnego oskarżenia zaczęła uważać, że się wygłupiła, ale może jednak Shikamaru zamierza przyznać, że obiecał coś jej matce.
- Chyba, że znowu pakujesz się w coś głupiego – odpowiedział, lustrując ją wzrokiem.
Nie znosiła, kiedy się tak zachowywał.
- Nie próbuj mnie pouczać – mruknęła.
Przez chwilę sądziła, że chłopak zamierza się z nią wykłócać, ale nawet jeśli przez chwilę tak było, zaraz zmienił zdanie. Pokręcił głową, żeby dać do zrozumienia, że nie zamierza kontynuować tematu.
- Przyszedłem – odezwał się spokojnie, - żeby powiedzieć ci, że nie masz racji. Nie rozmawiałem z twoją matką od września. O nic mnie nie prosiła.
Nie było powodu, by mu nie uwierzyć.
- Cieszę się – odparła zgodnie z prawdą. – Wobec tego przepraszam, że zasugerowałam coś takiego.
Shikamaru potrząsnął głową.
- Nie przepraszaj – odparł. – Powiedz mi lepiej, dlaczego to zrobiłaś.
Poczuła jak serce podchodzi jej do gardła. Zawsze bała się, że wprost zada to pytanie.
- Dlaczego zrobiłam co? – wykrztusiła.
Shikamaru spojrzał na nią dziwnie. Zupełnie jakby wiedział, o czym pomyślała.
- Dlaczego zasugerowałaś, rzecz jasna – sprecyzował.
Teraz była pewna, że go to bawi.
Miał nad nią przewagę. Dawało mu ją właśnie to jedno pytanie, którego nigdy nie zadał.
Nie chciała kontynuować tej wymuszonej rozmowy. Wolałaby już, by nadal się do niej nie odzywał.
- A co to za różnica?
- Istotna – odpowiedział Shikamaru. Z jego twarzy nic nie dało się w tej chwili odczytać. – W piątek powiedziałaś, że nagle odezwałem się do ciebie po dwóch latach, a ty nie miałaś powodu, żeby się do mnie nie odzywać.
Przymrużyła oczy. Nie potrafiła się domyślić, do czego chłopak zmierza.
- Bo tak było.
- Może z twojego punktu widzenia. Z mojego wyglądało to zupełnie inaczej.
Znaczenie tego zdania doszło do niej dopiero po chwili. Przez chwilę patrzyła na niego bojąc się wydusić choć słowo.
Czy to miało oznaczać, że Shikamaru robi krok naprzód, żeby przełamać ten mur, który wyrósł między nimi? Tak to zabrzmiało, ale czy nie było z jej strony naiwne, że tak pomyślała?
- Nie rozumiem – odparła cicho.
Shikamaru spojrzał na nią przenikliwie. Kiedyś pod wpływem tego spojrzenia ogarniała ją błoga słabość. Teraz poczuła się prawie tak samo.
- Nie przestałem się do ciebie odzywać. Przynajmniej nie miałem takiego zamiaru. Raczej nie dałaś mi szansy, żebym się do ciebie odezwał. Unikałaś mnie.
Ino odwróciła wzrok.
Tak, unikała go. Ale nic innego nie mogła zrobić. I wydawało jej się, że Shikamaru woli, żeby tak się zachowywała, że w ten sposób jakoś ułatwi mu przejście tamtej sytuacji. Zachowała się wobec niego podle, jedyne co mogła pozytywnego zrobić, to nie narzucać się ze swoim towarzystwem i kiepskimi usprawiedliwieniami. To byłoby żałosne.
- Ino – po raz pierwszy od dawna wypowiedział jej imię w taki sposób. Miękko, jak za dawnych czasów. – Straciliśmy bardzo dużo czasu, ale ty zrobiłaś teraz pierwszy krok, żeby się ze mną dogadać. Skoro to zrobiłaś zakładam, że chciałabyś coś odbudować. Mylę się?
Nerwowo przygryzła wargi, Nie potrafiła na niego spojrzeć.
- Może i tak, ale nie oczekuję, że będziesz z tego powodu szalał z radości.
- To dobrze – odparł szatyn. – Ale wobec tego mam propozycję.
Ino popatrzyła na niego.
- Jaką propozycję? – spytała.
Tym razem to Shikamaru nieznacznie odwrócił wzrok, żeby nie patrzeć jej bezpośrednio w oczy.
- Uznajmy te dwa lata z kawałkiem za niebyłe – oświadczył zdecydowanie.
To tak, jakby zaproponował jej złożenie w całość tego co zostało z ich przyjaźni, ignorując fakt, że po drodze było wiele zawirowań. Popatrzyła na niego z powątpiewaniem.
- Mówisz poważnie? – zapytała.
- A czemu miałbym mówić niepoważnie? – odparł Shikamaru swobodnie.
Byłaby głupia, gdyby zaczęła teraz wymieniać powody, dla których nie powinien dawać jej drugiej szansy. Wiedziała zresztą, że jest ich wszystkich świadomy. Kto by pomyślał, że będzie chciał z własnej woli ściągnąć sobie taki kłopot na głowę. Wiedziała, że musi wydawać mu się nadzwyczaj problematyczną osobą.
- No dobrze – powiedziała, otrząsnąwszy się z szoku. – Ale jakie są twoje warunki?
Spodziewała się usłyszeć teraz cała listę trudnych do spełnienia oczekiwań. Ale chłopak kolejny raz ją zaskoczył.
- Tylko jeden. Masz być ze mną szczera.
Popatrzyła na niego badawczo.
- Żadnych więcej kłamstw ani drobnych wykrętów. Jasne, że nie musisz mówić mi wszystkiego, ale nie mów nieprawdy. Żadnych kłamstw.
Dla takiej osoby, jak ona, która zawsze coś udawała, nie był to warunek banalny. Ale w porównaniu ze skalą przewinień nawet jej wydał się śmiesznie niewymagający.
Przygryzła wargi.
- W porządku. Mam przysiąc?
Shikamaru potrząsnął głową.
- Jasne, że nie.
- Okej.
Teraz, kiedy już to sobie wyjaśnili, Ino z niedowierzaniem uświadomiła sobie, jak wielki przełom w ich relacji nastąpił w ciągu kilkuminutowej rozmowy. Jeszcze do niej nie docierało, jak wiele to zmienia.
  Spojrzała na Shikamaru kątem oka.
- Na pewno nie ma dodatkowych paragrafów?
Spojrzał na nią z pobłażaniem.
- Jakich paragrafów?
Zastanowiła się.
- Nie wiem… Na przykład takiego, że musze cofnąć wszystko, co powiedziałam o Temari – raczej nikt ich nie słuchał, a w hałasie nawet z odległości metra trudno by ich było usłyszeć, jednak powiedziała to zdanie przyciszonym głosem. – Że umiejętnie steruje ludźmi, et cetera.
Shikamaru potrząsnął głową.
- Widzisz, że też na to nie wpadłem. Ale umówiliśmy się na jeden warunek – odparł. – A tak poważnie, powiedziałaś to co myślisz, a za to raczej nie mogę cię krytykować. Poza tym – zawahał się przez chwilę – to, co powiedziałaś nasunęło mi pewne rozwiązanie.
Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Jakie rozwiązanie?
Shikamaru swobodnie wzruszył ramionami.
- Podpowiedziałaś mi, co powinienem zrobić.
Ino zmrużyła oczy.
- Nieprawda.
Shikamaru uśmiechnął się lekko.
- Ja w każdym razie już wiem.
Spojrzała na niego podejrzliwie.
- Chyba nic głupiego?
- Jasne, że nie. Po prostu coś, zamiast biernego czekania.
Nie poczuła się uszczęśliwiona tą informacją.
- Nie pakuj się w kłopoty…
Dopiero zaczynała swoja wypowiedź, ale w tym momencie do sali wszedł profesor Sarutobi. Ino nawet nie zdawała sobie sprawy, że jest już po dzwonku na lekcję.
Shikamaru wstał i odszedł do swojej ławki. Żałowała, że nie może z nim natychmiast porozmawiać, żeby dowiedzieć się, co mu chodzi po głowie.
Był tak pewny siebie, że zaczynała się martwić.

***

Shikamaru zauważył, że Ino miała bardzo nietęgą minę, kiedy jej powiedział, że ma jakiś plan działania. Co oczywiste, nie zamierzał się z nią nim dzielić, bo nie byli ze sobą na tyle blisko, aby mógł się z nią dzielić najbardziej osobistymi sprawami. Już nie. Stwierdzić, że pewne fakty od teraz będą przemilczane, a zapomnieć o nich, to dwie różne sprawy.
Profesor Sarutobi wszedł w odpowiednim momencie. Choć Shikamaru nie zamierzał się Ino z niczego tłumaczyć pamiętał, jaka potrafi być dociekliwa. Suszyłaby mu głowę na wszelkie możliwe sposoby, żeby tylko się czegoś dowiedzieć. Ale przyjście nauczyciela oddaliło to niebezpieczeństwo, a wręcz je wyeliminowało. Shikamaru był dość leniwy, ale jeśli już coś postanowił zwykle rychło to realizował. A w tej kwestii nie przejawiał charakterystycznej dla siebie cierpliwości.
Co prawda ostatnio ignorował Temari, bo czuł się urażony niemiłym przyjęciem, z jakim się spotkał z jej strony. Ale nie był osobą, która długo chowa urazę, ani też nie zamierzał tak po prostu zrezygnować. Teraz miał dodatkową motywację, bo z całą wyrazistością uświadomił sobie jak wiele czasu stracił nie próbując nawet dojść do porozumienia z Ino.
Nie rozmawiając z Temari też tracił czas. Co więcej, tracił go, zachowując się tak jak tego od niego oczekiwała, czyli respektując dystans narzucony im przez Gaare. Ale dłużej nie miał takiego zamiaru. Był tchórzliwy i nie lubił pakować się w kłopoty. Ale nie aż do tego stopnia.
Dlatego właśnie po dzwonku na przerwę nie przeszedł z resztą klasy do pracowni chemicznej na wyższym piętrze, ale udał się do holu, w którym Temari zwykle spotykała się z bratem. Liczył na to, że mimo chłodu z jakim ostatnio ją traktował, Gaara jednak tam przyjdzie.
Temari w każdym razie już tam była. Podszedł do niej bez wahania.
- Jak stan przygotowań do klasówki z chemii? – zapytał swobodnie.
Temari odwróciła się tak gwałtownie, jakby ją ktoś przypalił zapałkami.
- A co, szukasz deski ratunku? – zapytała patrząc na niego z zaskoczeniem.
- Nie, ale zawsze służę tobie pomocną dłonią – odparł z wyszukaną uprzejmością.
Temari zmarszczyła brwi. Odniósł wrażenie, że patrzy na niego jakby był niedorozwinięty. Rozejrzała się nerwowo na boki.
- To jakaś gierka? Kpisz sobie ze mnie?
Shikamaru nie ukrywał satysfakcji.
- Jesteś nerwowa – zauważył. - Królowa śniegu nie panuje nad emocjami.
Temari wybałuszyła na niego oczy. Wyraźnie nie była w nastroju do przekomarzanek. Ale nie podważyło to jego dobrego samopoczucia.
- Królowa śniegu? – powtórzyła, niebezpiecznie mrużąc oczy.
Shikamaru bynajmniej nie speszył się.
- To nie ja wymyśliłem ten pseudonim. Ale pasuje do ciebie idealnie.
We wzroku Temari nie dotrzegał już ukrytych złowrogich zamiarów. Jej spojrzenie wyrażało teraz nieskrywaną rządzę mordu.
- Ty…
Shikamaru nie zaczekał aż skończy zdanie, tylko podszedł do niej kilka kroków.
- Później mnie zmieszasz z błotem. Jeśli chcesz mieć okazję, przyjmij moje zaproszenie.
Temari popatrzyła na niego lekko zdezorientowana.
- Jakie zaproszenie?
- Nie przemyślałem jeszcze tego. Zależy, w jakim miejscu wolisz mnie obrażać – odparł swobodnie. – Dostosuję się.
Dzięki zaskoczeniu uzyskał taką przewagę, że Temari niepostrzeżenie dla samej siebie mogłaby się zgodzić. To byłoby więcej niż oczekiwał. Był już tak pewien, że zdoła namówić ją na spotkanie, że właściwie żałował kiedy usłyszał kroki za sobą. Mimo, że pojawienie się Gaary było integralną częścią pierwotnej wersji jego planu.
Cóż, trzeba jednak do niej wrócić.
Shikamaru nie zorientowałby się, że to Gaara za nim stoi, gdyby nie wyraz twarzy Temari. Zwykle trudno było ją rozszyfrować, ale niektóre jej reakcje były w stu procentach przewidywalne.
Szesnastolatek co prawda był przywiązany do rysów swojej twarzy i niezbyt chętnie patrzyłby w lustro gdyby uległy zmianie, ale mężczyzna, który raz podjął decyzje, tak łatwo się z niej nie wycofuje.
Mimo złego przeczucia odwrócił się do Gaary starając się wyglądać na pewnego siebie.
Natychmiast też do jego mózgu dotarły dwie informacje. Pierwsza była dobra: Gaara nie poczęstował go od razu ciosem w twarz, ani też w tej sekundzie nie zamierzał tego zrobić. Druga była mniej obiecująca, ale przewidywalna: twarz siedemnastolatka wskazywała, że w jego umyśle czają się jeszcze mroczniejsze myśli niż zazwyczaj.
Shikamaru mógł, i prawdopodobnie powinien był wykorzystać fakt, że pięść przeciwnika nie zderzyła się jeszcze z jego twarzą, do wypowiedzenia jakiejś inteligentnej uwagi, ale jakoś nic nie przyszło mu do głowy.
Przez chwilę panowała cisza. W następnej już Temari stała przy Gaarze.
- Chodźmy stąd – powiedziała.
Wbrew oczekiwaniom nie mówiła tym samym błagalnym tonem jaki Shikamaru słyszał w Sylwestra. Wypowiedziała te słowa raczej w sposób nie dopuszczający możliwości sprzeciwu.
Ale Gaara nawet na nią nie spojrzał.
- Widzę, że znowu nagabujesz moją siostrę – powiedział zwykłym, pozbawionym jakiegokolwiek wyrazu, tonem.
Shikamaru poczuł, że odpływa od niego cała przywołana przed chwilą pewność siebie, ale to nie oznaczało, że ma stracić całą godność. Nie okazałby strachu i nie wycofał się, nawet gdyby nie miał świadomości, że w całym korytarzu zapadła nagle cisza jak makiem zasiał, a kilkadziesiąt par oczu przygląda się w napięciu tej scenie.
- Nieprecyzyjnie się wyraziłeś – odpowiedział hardo, mierząc go spojrzeniem. Mimo całej niechęci jaką żywił do Gaary nie jawił mu się on teraz jako prymitywny poszukiwacz zaczepki. Przychodziło mu do głowy raczej porównanie do dumnego rycerza broniącego cnoty księżniczki. Płynący z tego wniosek, że on jest złym smokiem czyhającym na ową księżniczkę bynajmniej nie wpłynął dodatnio na jego samopoczucie.
Nieważne, przypadła mu rola smoka czy rycerza – raz rozpoczęta walkę trzeba zakończyć.
- Rozmawiam z twoją siostrą. Nie nagabuję – poinformował.
Gaara przypatrywał mu się przez chwilę.
Temari się jeszcze nie wtrąciła, co świadczyło, że sytuacja ją przerosła.
I wtedy Gaara zrobił coś, czego chyba nikt się nie spodziewał.
- W porządku – powiedział. – Ale dam ci pewną radę. Jeśli chcesz mieć jakieś szanse, następnym razem postaraj się o kwiaty. Temari lubi nagietki.
Shikamaru zmarszczył brwi. Spodziewał się jakiegoś ciągu dalszego tej wypowiedzi, puenty w rodzaju: „ale ciężko będzie ci je znaleźć dziesięć metrów pod ziemią”, jednak się jej nie doczekał.
Gaara spojrzał przelotnie na Temari, odwrócił się i spokojnie odszedł wzdłuż korytarza. Zgromadzeni naokoło licealiści pospiesznie odwracali się, z zainteresowaniem patrząc w jakieś punkty ściany, mniemając zapewne, że tym sposobem łatwiej będzie im udawać ich część składową. Gaara zignorował ich.
Shikamaru spojrzał na Temari. Ona także popatrzyła na niego, z widocznym szokiem na twarzy.
- Powiedz mi coś – odezwał się szatyn po chwili.
- Słucham? – odparła blondynka.
- Ty rzeczywiście lubisz nagietki czy on mnie podpuszcza, żeby nie brać udziału w rozlewie mojej krwi?


1 komentarz:

  1. Rozdział jest po prostu świetny.
    Ciekawie się dzieję... lubię Sakurę, ale żeby być tak głupim. Sakura całkowicie nie wie co mówi i robi. Mam nadzieję że przez głupotę jednak nie zrobi nic głupiego, przez co wszystko straci, w tym najlepszego przyjaciela (Naruto). Mogę powiedzieć że Ino przypadła mi do gusty w tym rozdziale a zdziwiło zachowanie Gaary pod koniec rozdziału, czyżby postanowił dać troche swobody Temari?
    No nic, rozdział świetny i bardzo mi się podobał... dla tego oczekuje następnego w szybkim terminie hehe

    Pozdrawiam i życze weny.

    OdpowiedzUsuń