środa, 18 lutego 2015

Rozdział 19. Stracone więzi



Sasuke oczywiście nie okazał, że zarzuty wysnute przez Naruto zrobiły na nim jakiekolwiek wrażenie. Zdradzanie zaangażowania, w jakiejkolwiek sprawie, nie było w jego stylu. Natomiast leżało to w naturze jego przyjaciela.
    Naruto w towarzystwie był uważany za nieszkodliwego kretyna. Przy czym każdy wiedział, że jest także bardzo porywczy – zawsze był tym, który jako pierwszy atakował i rzucał oskarżenia, więc lepiej z nim nie zadzierać.
    Do tego wizerunku dochodziły jeszcze kiepskie wyniki w nauce.
    W Konoha chyba w każdej klasie panowała wręcz niezdrowa rywalizacja o oceny. Wszystkim zależało na dobrych stopniach, i to nie jedynie na tyle, aby mieć dobre świadectwo, ale aby wybijać się ponad innych. System wyróżnień i stypendiów naukowych temu sprzyjał, ale była też inna, zupełnie oczywista przyczyna – przecież to najlepiej przygotowani zdadzą egzaminy końcowe z najwyższymi wynikami i dostaną się na najlepsze uczelnie. Większość ludzi w liceum miała ambicje studiowania na Uniwersytecie Tokijskim – przecież była to renomowana szkoła wyższa i to na dodatek tutaj, na miejscu.
Konoha miała opinię jednej z najlepszych szkół średnich w stolicy, niemniej jednak samo jej ukończenie nie dawało gwarancji dostania się na dobre studia. Za to jeśli ktoś naprawdę się wyróżniał miał szansę dostać indeks Uniwersytetu Tokijskiego bez egzaminów wstępnych, a to była naprawdę kusząca perspektywa. I powodowała, że nieraz zdarzało się, by oceny trwale poróżniły najlepszych przyjaciół.
Osoby, które nie wpisywały się w tę rywalizację – a było trochę takich uczniów – budziły na ogół zdziwienie. Zaś ci, którzy w zupełnie oczywisty sposób lekceważyli sobie naukę były traktowane albo jako luzacy i nonkonformiści, albo jako półinteligenci. Naruto ewidentnie uchodził za głupka i to najgorszego w szkole – choć może gdyby rzeczywiście przyjrzeć się jego ocenom aż tak źle by nie było. Ale rzucał się w oczy kontrast między nim a jego przyjaciółmi. Sakura miała zawsze jedną z najwyższych średnich ocen, a w niższej szkole średniej zawsze też najlepiej spośród osób z roku zdawała egzaminy, więc można było tego samego spodziewać się na koniec pierwszego roku w Konoha. Sasuke zaś miał świadomość, że on sam też uchodzi za jednego z lepszych uczniów i groźnego rywala w walce na uczelni. Przy czym jemu przychodziło to bez specjalnego wysiłku.
    Sakura zakuwała jak głupia i miała ogromną ilość zajęć pozalekcyjnych. Sasuke uważał oczywiście, że przesadza, ale akurat w tej kwestii nigdy go nie słuchała. Musiała dostać się na medycynę w Tokio, a zdawała sobie sprawę, że w takim razie nie może sobie odpuścić. Robiła wszystko, żeby dorównać poziomem ocen Nejii’emu z drugiego roku, ale wciąż sporo jej brakowało. Uważała, że to dobrze, bo dostarcza jej motywacji. Rodzice wysłali ją do szkół w Tokio właśnie po to, żeby rywalizowała z najlepszymi.
    Fakt faktem, że atmosfera współzawodnictwa przynosiła efekty. W ich klasie była to jeszcze przyjacielska konkurencja i nie powodowała konfliktów. Większość osób starała się w jakimś stopniu dorównać Sakurze, więc średnia klasowa prezentowała się nieźle, a wychowawca był zadowolony. Zresztą, ta średnia była czymś nad wyraz zaskakującym. Mieli przecież w klasie kilka osób, które przykładać się do nauki nie miały zamiaru. Ale Shikamaru był nad wyraz inteligentny i miał nawet niezłe oceny mimo ewidentnej awersji do nauki. Do niego więc nikt nie miał pretensji o zaniżanie średniej, bo tak naprawdę jej nie zaniżał. Chouji nie uczył się najlepiej, ale wszyscy widzieli, że się stara. Ino miała słabe oceny, jednak nikomu nie przyszłoby do głowy mieć do niej o to pretensję. Jakkolwiek w klasie niezbyt ją lubiano, w szkole dawno już przyporządkowano jej etykietkę „cool” i „elite”. Większość facetów ze starszych lat robiła wszystko, by zwrócić na siebie jej uwagę, dziewczyny zabiegały o jej sympatię.  Nie zrażały się zupełnie tym, że jest dla nich wredna. Trudny charakter był w tym przypadku całkowicie równoważony przez fakt, że jej matka jest byłą modelką i ma znajomości w branży rozrywkowej.
Z kolei Naruto łatwo bywał obarczany winą za swoje „leserstwo” i słabe oceny, którymi zaniża ich możliwości, przez co nie dorównują średnią pierwszej „c”. Ale też się do tego już przyzwyczajono i spisano go na straty, jako osobę, która po prostu nie dorównuje intelektualnie reszcie. Zresztą rozszerzano to na inne sfery niż sama tylko nauka.
    Rzeczywistość była zupełnie inna, choć tylko niektórzy to dostrzegali. Naruto nie był głupi. Wręcz przeciwnie, czasem bywał nad wyraz spostrzegawczy. Potrafił dostrzec to, czego inni zupełnie nie widzieli. Sasuke doskonale zdawał sobie z tego sprawę, tak samo, jak i z faktu, że Naruto była nad wyraz przewrażliwiony na punkcie Sakury. Obojętnie, czy to przez to, że mu się podobała – kiedyś czy nadal, teraz już nie był tego taki pewien – czy tylko dlatego, że dla przyjaciół gotów był poświęcić wszystko, a ona była jego najlepszą przyjaciółką. I na dodatek osobą o naprawdę słabej psychice, która załamać się potrafiła byle porażką.
   Sasuke irytowała ta jej nadwrażliwość. Wszystko utrudniała. A on nie był romantycznym księciem, jakiego sobie wymarzyła. Gdyby się dla niej zmienił znaczyłoby to, że jest słaby. Nie mógł sobie na to pozwolić. To, że ją ranił swoim zachowaniem uważał za nieuniknioną konsekwencję. Swojego i jej charakteru, ale przecież od początku doskonale wiedziała, jaki jest.
Za to on sam przez chwilę zapomniał, jaka jest Sakura. Jak emocjonalnie do wszystkiego podchodzi i jak niewiele trzeba, aby poczuła się odtrącona. Widział oczywiście, że za każdym razem kiedy się pokłócili popadała w jakieś depresyjne stany. Widział to, ale nic nie mógł na to poradzić. Nie po raz pierwszy w życiu sytuacja go przerosła.
    I, oczywiście, kiedy Naruto postawił go przed wyborem – potraktuj ją poważnie, albo się od niej definitywnie odczep – chociaż był wściekły wiedział doskonale, że jego kumpel ma rację.
    Nie przyszło mu wtedy do głowy, że Naruto może mieć na uwadze coś jeszcze, czyli nowych znajomych z zespołu. Na początku zresztą nie wiedział, że czymkolwiek handlują, a potem uznał, że to ich sprawa. Nie lubił, gdy ktoś się wtrącał w jego sprawy – przede wszystkim z tego powodu wiecznie kłócił się z Sakurą – więc sam także nie zwykł się wtrącać.
    A Naruto – ten kretyn – pomyślał, że on naprawdę ma z tym coś wspólnego i że może wciągnąć w to Sakure. Dragi? Handel? Coś mu się musiało w głowie poprzestawiać.
    Skoro w tym się mylił mógł też mylić się co do niej. Myśl, że Sakura miałaby kupić jakieś prochy – już mniejsza z tym, że od jego znajomych, których nienawidziła – była absurdalna.
    Ale musiał to sprawdzić, dlatego natychmiast zadzwonił do Tayuyi i umówił się z nią tam, gdzie zwykle – czyli w klubie muzycznym.
    Była zaskoczona, ale jak zawsze mimo narzekania, aby nie marnował jej czasu – przyszła.
- Chcę cię o coś zapytać – powiedział zaraz na wstępie.
    Przymrużyła lekko powieki.
- Brzmi poważnie – odparła lekkim tonem. – O co takiego?
    Wiedział oczywiście, że jeśli chce czegokolwiek się dowiedzieć musi to załatwić sposobem. Tayuya była sprytna. Unikanie odpowiedzialności to była jej specjalność.
    Z tego powodu pewniej byłoby rozmawiać z Sakonem albo Jiroubou – te kretyńskie ksywki uwłaczały ludzkiej godności, ale im najwidoczniej nie robiło to różnicy – ale trudno było oczekiwać, że zjawią się na pierwsze jego zawołanie. Zwłaszcza Sakon mu nie ufał.
- Dlaczego sprzedałaś Sakurze prochy?
    Uważnie obserwował jej reakcję. Zrobiła się blada na twarzy i, oczywiście, wściekła się.
- O czym ty mówisz?
- Wiesz o czym.
    Odwróciła wzrok. To mogło znaczyć, że straciła pewność siebie.
- Nie próbuj ściemniać. Lepiej dla ciebie jest mówić prawdę, nie sądzisz? – warknął.
    Miał oczywiście nadzieję, że będzie uparcie zaprzeczać, bo mimo jej podejrzanego zachowania nadal nie chciało mu się w to wierzyć.
    Ale Tayuya spojrzała na niego wyzywająco.
- Sama mnie poprosiła – oświadczyła spokojnie.
    Sasuke powstrzymał chęć złapania jej za kark.
    Mimo wszystko nie chciał prowokować trwałego konfliktu. Mogła być mu jeszcze kiedyś potrzebna.
- Czy nie powiedziałem ci – wycedził przez zaciśnięte zęby, - żebyś trzymała się z dala od moich przyjaciół?
Uniosła brwi.
- Chyba byłych przyjaciół – poprawiła.
- Będziesz tak samo dowcipna, kiedy mój starszy dostanie awans za rozpracowanie gangu narkotykowego? – zapytał.
    Tayuya wykrzywiła twarz w grymasie wściekłości.
- Grozisz mi?
- Ależ skąd. Po prostu pytam.
    Milczała. Najwidoczniej postanowiła go nie prowokować.
- Powiem to tylko raz. Jeśli się dowiem, że coś kombinujesz, choćby sama do ciebie przyszła, to, co jak dotąd mnie nie interesuje, zacznie mnie bardzo interesować. Rozumiesz?
    Tayuya przygryzła wargi.
- Może z nią po prostu pogadaj.
- Gadam z tobą. I mówię poważnie.
    Tayuya wzruszyła ramionami.
- W porządku, masz moje słowo.
    Nie miał powodu tego podważać.
- Co jej sprzedałaś?
    Tayuya przymrużyła oczy.
- Nic mocnego, nie jestem idiotką.
- Doprawdy, nie jesteś?
    Potrząsnęła głową.
- Wiesz, tę rozmowę już chyba skończyliśmy. Wybacz, spieszę się.
- Ja cię nie zatrzymuję.
    Obróciła się do niego plecami i odeszła z wysoko uniesioną głową.
    Zachciało jej się zgrywać urażoną damę.
    Sasuke postanowił, że na razie nie będzie się nią przejmować. Kwestia Tayuyi jest załatwiona, pozostaje jeszcze kłopot z Sakurą.

***

    - Patrz i płacz - powiedziała Ino nie kryjąc samozadowolenia, po czym z triumfującą miną wbiła ostatnią bilę.
    Spojrzała na niego uważnie, żeby ocenić, jakie wywarła wrażenie. Shikamaru jednak nie pozwolił się wprawić w zakłopotanie.
- Po prostu masz dzisiaj farta - oświadczył.
    Ino potrząsnęła głową.
- Jasne - odparła z powątpiewaniem. Nie doczekała się jednak na reakcję z jego strony, więc dodała: -  Przyznaj, ściemniałeś, że tak dużo ostatnio grasz w bilard.
Shikamaru wzruszył ramionami.
- Co nie oznacza, że nie mogę z tobą wygrać - zauważył trzeźwo.
    Ino skinęła głową ze sztuczną powagą na twarzy.
- Naturalnie - potwierdziła, uśmiechając się kpiąco.
    Shikamaru był nieco zdziwiony dzisiejszym wieczorem. Przewidywał, że po tak długim czasie towarzystwo Ino będzie go drażnić, może nawet będzie mieć jej dość po pół godzinie. Wiedział przecież, jak zachowuje się w szkole, i działało mu to na nerwy. Jednak teraz dochodził do wniosku, że wcale się nie zmieniła tak bardzo od czasów gimnazjum. Nadal potrafiła być niezwykle czarująca, jeśli zechciała.
- Jeszcze jedna gra, musisz dać mi szansę na rewanż - stwierdził.
- Skoro przegrywanie sprawia ci przyjemność - odparła blondynka, jednak odłożyła na bok kij bilardowy. - Ale robimy pięć minut przerwy, nie lubię zimnej kawy.
    Shikamaru był zadowolony z tej propozycji i bez marudzenia usiadł przy stoliku. Nie zainteresował się jednak stojącą przed nim szklanką z zamówioną parę minut temu herbatą.
- Więc może pogadajmy poważnie.
    Ino odłożyła filiżankę z kawą.
- Zabrzmiało groźnie - stwierdziła, przewracając oczami, ale w jej głosie można było wyczuć napięcie. Prawdopodobnie obawiała się zwrotu "poważna rozmowa". Rozumiał, dlaczego, ale nie zamierzał dzisiaj poruszać spraw, o których prawdopodobnie teraz pomyślała. - Chcesz mnie przekupić, żebym ci pozwoliła wygrać? Nic z tego, choćbym nawet chciała, nie potrafię grać tak źle.
Zupełnie jakby się nie zorientowała, że pozwolił jej wygrać. Jak zawsze.
    Starała się rozproszyć jego uwagę, ale nie zareagował na tę zaczepkę.
- Wiesz, że zostało ledwie parę tygodni do końca roku, a ty jesteś zagrożona z kilku przedmiotów.
   Ino uniosła ze zdziwieniem brwi.
- Zamierzasz mi prawić kazania? - zapytała swobodnym tonem, ale łatwo było zauważyć, że jest rozdrażniona.
- Nie. Proponuję pomoc, może potrzebujesz korepetycji.
   Nie rozumiał, dlaczego momentalnie tak spochmurniała.
- Nie byłoby to dla ciebie zbyt kłopotliwe? - zapytała wymuszenie uprzejmym tonem.
   Shikamaru wzruszył ramionami. Nie był pewien, jak dobierać słowa, żeby jej nie rozwścieczyć.
Zwykle nie bywała taka przewrażliwiona.
- Wiem, ile czasu zostało do końca roku, i nie martw się, zaliczę co trzeba w terminie - powiedziała chłodno.
- Dobra, nie wściekaj się od razu - poddał się, uznając, że nie ma co się upierać, jeśli chce mieć szansę normalnie z nią porozmawiać.
   Ino zlustrowała go wzrokiem.
- Nie wściekam się. Nie rozumiem tylko, dlaczego nagle miałbyś proponować mi korki.
   Zaczynał żałować, że w ogóle zaczął ten temat.
   Geez, dlaczego wszystkie dziewczyny są takie kłopotliwe.
- Dobra, nie było tematu - powiedział ze zniecierpliwieniem. - Może powiedz mi po prostu, co u ciebie?  Oprócz tego, że nie wiesz, czy zdasz do następnej klasy.
Ino miała taki wyraz twarzy, jak gdyby połknęła w tej chwili cytrynę.
- Wszystko świetnie - odpowiedziała z przekąsem.
Shikamaru zacisnął szczękę.
   W założeniach, ta rozmowa nie miała wyglądać na wymuszoną.
   Ostatnio jednak coraz więcej spraw nie szło po jego myśli. Jeszcze trochę, i zacznie dochodzić do wniosku, że nie potrafi sobie radzić z dziewczynami.
   Tyle tylko, że w przypadku Temari jest to dość zrozumiałe.W życiu nie spotkał dziewczyny o tak trudnym charakterze. W żadem sposób nie można było się domyślić, o co naprawdę jej chodzi, tak sprzeczne były momentami jej zachowania. Jakby sama nie wiedziała, czego chce.
   Ale z Ino sprawa powinna wyglądać inaczej, Zawsze świetnie się dogadywali. Pewnie nawet za dobrze, biorąc pod uwagę, że uśpiło to jego czujność i nie zauważył jej kłamstw.
   W tej chwili nie zastanawiał się nad tym, jak wiele rzeczy mogło w ciągu tych dwóch lat ulec zmianie.
- A u twoich rodziców?
   Wymuszony uśmiech spełzł z jej twarzy.
- Chcesz rozmawiać o moich rodzicach? - syknęła.
   Zorientował się, że poprowadził tę rozmowę w niewłaściwym kierunku, ale teraz mógł to już tylko ciągnąć dalej. Choć powoli zaczynała go męczyć zabawa w prowadzenie swobodnej konwersacji starych znajomych, jakby nic się nie stało.
- Nie rozmawialiśmy ze sobą na tyle długo, że to chyba nie jest dziwne, kiedy pytam, co u ciebie - powiedział z irytacją.
   Ino przygryzła wargi.
- Rodzice mają się świetnie, dziękuję. Mama ostatnio ma więcej pracy. Pozdrowić ją?
   Shikamaru uznał, że na razie dość drażliwych tematów, więc nie będzie się dopytywać.
- To ty może powiedz mi, co u ciebie - odezwała się Ino z ożywieniem. - Z tego, co zauważyłam, ostatnio się nie nudziłeś. Ale to dobrze, że dałeś sobie z nią spokój.
   Nietrudno było domyślić się, o co jej chodzi,
- Słucham?
- Temari. Zakładam, że zorientowałeś się już, iż nie jest warta zachodu, skoro sobie odpuściłeś.
   A więc to była jej zemsta za zadawanie niewygodnych pytań. Mógł to przewidzieć.
   Nigdy nie lubiła, kiedy ktokolwiek wtrącał się w jej sprawy, jednak przed Shikamaru nic nie ukrywała. Może dlatego, że i tak nie miałoby to sensu, skoro ich rodzice się przyjaźnili. Wolał jednak myśleć, że mu ufała.
   Miał oczywiście świadomość, że sytuacja się zmieniła, ale skoro teraz Ino sama uczyniła pierwszy krok, żeby się do niego zbliżyć i być może odbudować ich przyjaźń, liczył na to, że zacznie z nim rozmawiać. Postanowił więc, że nie powieli jej zachowania i nie zbędzie jej byle czym.
- Skąd wniosek, że sobie odpuściłem? - spytał.
   Ino wzruszyła ramionami.
- Bo już nie chodzisz za nią niczym wierny piesek - odparła bez zastanowienia.
   Powinien może wziąć te słowa do siebie, ale obrażanie się nie leżało w jego naturze.
- Wiem, że moje zdanie nie ma znaczenia - powiedziała Ino spokojnie, - ale uważam, że powinieneś sobie dać z nią spokój.
   Shikamaru uniósł brwi.
- Ale to nie jest twoje zmartwienie.
- Jeśli mimo to się o ciebie martwię, to czy to źle? - odpowiedziała poważnym tonem.
   Shikamaru powstrzymał się przed wytknięciem jej, że sama jego troskę traktuje jako wścibstwo. Uznał, że teraz nie powinien tego wywlekać.
Zamiast tego machnął obojętnie ręką.
- Jesteś kolejną osobą, która uważa, że powinienem pozwolić się zastraszyć? - zapytał, myśląc o Choujim, który cały czas zachowywał się jakby się spodziewał, że lada chwila ujrzy go na wózku inwalidzkim, o ile w ogóle.
   Ino potrząsnęla głową.
- Zastraszyć? - odrzekła z lekceważeniem. - A ktoś próbuje to zrobić? Daj spokój, gdyby ten jej brat miał zamiar się za ciebie porządnie zabrać, dawno stłukłby cię na kwaśne jabłko. Skoro tego nie zrobił to znaczy, że mu nie pozwoliła.
   Shikamaru zmarszczył brwi. Nie rozumiał, do czego zmierza jego rozmówczyni.
   Ino zastanowiła się.
- Nie wiem, świadomie czy nieświadomie, ale Temari potrafi go kontrolować. Niektórzy mają talent do manipulowania ludźmi. Innymi łatwo jest manipulować. To złe połączenie.
   Shikamaru prychnął. Nietrudno było domyślić się, co dziewczyna chce przez to powiedzieć. Mimo wszystko, nie uważał się za osobę, którą tak łatwo jest manipulować.
- Skoro sięgasz po taki argument, to musisz bardzo jej nie lubić - stwierdził, nie bardzo wiedząc, czy powinien czuć się urażony, czy też nie.
   Ino przymrużyła oczy.
- To prawda, nie lubię jej, ale to nie ma tutaj nic do rzeczy. Przecież to oczywiste, że Teamri kontroluje Gaare. Tylko dlatego jeszcze nie zrobił z tobą porządku. I mogę się założyć o co chcesz, że nie zrobi tego, chyba że Temari się odwidzi. Gdyby chciała potrafiłaby go zmusić, żeby w ogóle sie od ciebie odczepił, ale najwidoczniej nie chce. Albo... nie wiem, może taka sytuacja jest jej na rękę. W każdym razie, powinieneś się już dawno zorientować, że ją przeceniasz.
   Shikamaru potrząsnął głową.
- Ciekawe - odezwał się, i trudno było mu ukryć, że jest zdenerwowany, - skąd to wszystko wiesz. Niezbyt dobrze znasz Temari, a już tym bardziej tego popieprzonego dzieciaka.
   Ino uśmiechnęła się w sposób, który świętego wyprowadziłby z równowagi. Naprawdę, potrafiła być irytująca.
- I wcale nie muszę ich znać. Potrafię wyciągać wnioski. Większości osób wydaje się, że Gaara jest taki niezrównoważony i niebezpieczny, ale przecież Temari świetnie sobie z nim radzi. Najlepszym dowodem jest, że zmusiła go, żeby zrezygnował z bardzo opłacalnego interesu. Wystarczyło, że poprosiła.
   Shikamaru uniósł brwi. Oczywiście wiedział, o czym Ino mówi. Wszyscy w szkole wiedzieli, że Gaara do niedawna sprzedawał narkotyki. Większość to potępiała, ale nikt go nie wsypał. Może dlatego, że się go bano, a może z innego dość oczywistego powodu. W szkole panowało przekonanie, że jeśli nie on, to ktoś inny. Do każdej szkoły średniej dilerzy mieli jakieś dojścia.
- A twoim zdaniem miał inne wyjście? - odparł z sarkazmem. - Wystraszył się, bo w końcu by go złapali.
- Naprawdę tak ci się wydaje?
- Oczywiście, że tak. Ci wszyscy dilerzy są może pewni siebie, ale tylko do czasu. Jeśli gliniarze naprawdę zechcą się za nich zabrać, to każdy w końcu wpadnie. A kiedy ktoś umiera, to już nie jest zabawa i nie jednego strach by obleciał, nie sądzisz?
   Ino potrząsnęła głową.
- Nie znam się na statystykach, ale jestem pewne, że wielu ludzi umiera codziennie z przedawkowania. To nie podnosi wydajności policji. Jak zresztą sam zauważyłeś, pokręcili się trochę po szkole, popytali i nie osiągnęli niczego. Na nikogo nic nie znaleźli, więc czemu mieliby do niego dotrzeć?
   Shikamaru zmarszczył brwi. Nie podobał mu się ton, jakim to mówiła. Po pierwsze - jakby była doskonale poinformowana. A po drugie jakby to było coś normalnego. A wiedział przecież, że znała trochę tę dziewczynę, która umarła na początku roku szkolnego.
- Gdyby Gaara dalej handlował, w końcu by go dorwali - stwierdził z przekonaniem.
   Ino popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Naprawdę myślisz, że on jej to sprzedał?
   Shikamaru wzruszył ramionami, jakby go to nie obchodziło, ale zastanawiało go, skąd Ino może wiedzieć jak było. Nie podobało mu się to, co wydedukował.
- Skąd wiesz, że nie? - zapytał, wpijając w nią badawcze spojrzenie.
   Ino uciekła wzrokiem w bok.
- Po prostu stąd, że kupiła ten towar na imprezie, a Gaary tam nie było.
   Shikamaru uniósł brwi.
- I jesteś tego taka pewna?
   Ino popatrzyła na niego.
- Tak, ale chyba nie o tym rozmawiamy, prawda?
   Jednak Shikamru stracił całkowicie zainteresowanie poprzednim tematem rozmowy.
- Więc kto jej sprzedał narkotyki? Twoi znajomi?
   Ino przygryzła wargi.
- To nie jest twoja sprawa.
   Zlekceważył te słowa.
- Naprawdę jeszcze się z nimi zadajesz?
- A jaka to różnica? - odparła napastliwie.
- Ogromna - odpowiedział. - Chyba tyle możesz mi powiedzieć. Spotykasz się z nimi czy nie?
- Nie.
   Zmierzył ją spojrzeniem.
- Mam nadzieję.
   Ino obruszyła się na te słowa.
- A co właściwie cię to obchodzi? Nie będziesz mi przecież mówić, z kim mogę lub nie mogę się spotykać.
- Widocznie ktoś powinien.
- Ale na pewno nie ty. Akurat ty nie masz żadnego powodu, żeby się tym przejmować - spojrzała na niego podejrzliwie. - Tak właściwie to dlaczego zaproponowałeś, żebyśmy się spotkali? Moja matka cię napuściła?
   Zaskoczyło go to pytanie.
- To absurd.
   Ale Ino już się nakręciła.
- Naprawdę? Przez dwa lata się do mnie nie odzywałeś, a teraz nagle zmieniłeś zdanie?
- To samo dotyczy ciebie - zauważył.
- Ja nie miałam powodu, żeby się do ciebie nie odzywać - odparła, lustrując go wzrokiem, jakby chciała z wyrazu twarzy odczytać, czy mówi prawdę. W końcu wstała od stołu. - Wiesz co, to bez sensu. Przestań bawić się w wyrozumiałego kumpla i udawać, że nie masz pretensji. I daruj sobie tę troskę. Nie powinnam cię obchodzić. Na razie.
   Shikamaru nie był zaskoczony, że wyszła. Nie miał też zamairu jej zatrzymywać.
   Może nie potrafi się już z nią dogadać.


##Tym razem dodałam notkę wcześniej... Bo wprowadzam nowy wątek i niecierpliwię się, by go rozwinąć. nie wiem, jak często powinny pojawiać się notki, by było optymalnie, jeśli częstotliwość powinna być mniejsza lub większa niż do tej pory to oczywiście wezmę takie sugestie pod uwagę. Jak już gdzieś wcześniej pisałam ten ff zaczęłam pisać już dawno, nie jest jeszcze dokończony, ale większośc rozdziałów tylko czeka na publikację.##

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz