Neji z niechęcią spojrzał na kumpla,
kiedy ten wstał od stolika i podążył za Tenten niczym usłużny piesek.
Lee, skądinąd rozsądny i logicznie myślący, w towarzystwie szatynki zapominał chyba, czym jest godność. Mężczyzna nie może sobie nigdy pozwolić na to, by dziewczyna nim dyrygowała.
Tenten była osobą, która lubiła decydować za siebie i za innych. Wynikało to z niezachwianego przekonania, że zawsze ma rację. Można było tę cechę jej charakteru jakoś utemperować, ale zachowanie Lee zdecydowanie temu nie sprzyjało. Zawsze się z nią zgadzał.
To powodowało oczywiście, że Tenten uważała go za swojego wiernego sojusznika, jeśli wkradał się jakiś konflikt.
Tym razem Lee jej nie poparł, ale łatwo było sobie wyobrazić, że usłużnym zachowaniem łatwo za to odpokutuje. Tenten chyba ciężko byłoby się wściekać na nich obu.
Neji mógł myśleć o tym tylko z lekceważeniem. Doprawdy, jego kumpel wybrał sobie najmniej właściwy sposób, żeby zyskać jej przychylność. Żałosne, jednym słowem.
- Obraziła się? – odezwał się nagle Gaara ze złośliwym uśmieszkiem. – Cóż za problematyczna dziewczyna. Nie wiem, jak ty ją znosisz – podsumował swobodnie dopiero co zakończoną rozmowę.
Neji spojrzał na niego. Odniósł wrażenie, że Gaara chce go sprowokować, ale być może tylko mu się wydawało.
- Ludzie z trudnym charakterem zwykle są trudni do zniesienia, ale można to jakoś zaakceptować. Przynajmniej w takim towarzystwie nigdy nie jest nudno – odparł powoli.
Gaara uśmiechnął się w jedyny chyba znany mu sposób – z wyraźnie widoczną kpiną.
- Ciekawe podejście. Moja siostra chyba by się z tobą zgodziła. Ona też preferuje towarzystwo ludzi z trudnym charakterem, byle nie było nudno – stwierdził, zerkając nieznacznie na Temari.
Blondynka nie odpowiedziała. Neji zauważył, jaki wyraz twarzy miała przez ułamek sekundy.
Jednak się przez przerwę świąteczną nie dogadali. Wiedział to nawet bez sarkastycznych uwag Gaary. Po zachowaniu Temari od razu było widać, że coś jest nie tak. Źle znosiła chłodne traktowanie z jego strony.
Neji od pewnego czasu obserwował tę dziwną wojnę, którą między sobą prowadzili. Z boku mogło wydawać się, że chodzi o Shikamaru. Gaara miał apodyktyczny charakter i nie było specjalnie dziwne, że nie podobało mu się, że Temari się kimś zainteresowała. Z drugiej strony – dla Neji’ego było oczywiste, że to tylko powierzchowna warstwa.
Tak naprawdę chodziło o niezależność.
Temari zawsze była podporządkowana swojemu bratu właściwie pod każdym względem. Było to nieco dziwne, bo równocześnie miała naprawdę silny charakter i – gdyby nie widzieć jej z bratem – można by pomyśleć, że jest osobą, która nikomu nie pozwoli, by za nią w jakiekolwiek sprawie decydował.
Neji nie lubił takich dziewczyn. Były zbyt problematyczne. Z drugiej jednak strony, niektóre dziewczyny muszą mieć umiejętność podejmowania własnych decyzji. Jeśli nie mają rodziców, którzy by za nie byli odpowiedzialni.
Temari potencjalnie miała starsze rodzeństwo, i jak widać Gaara bardzo się wczuł w rolę tego odpowiedzialnego brata. Nawet można by uważać, że to dobrze, gdyby nie próbował jej kontrolować do tego stopnia, że wręcz zakrawało to o ubezwłasnowolnienie.
Neji uważał, że jest to przesada, ale oczywiście nigdy się nie wtrącał. Nie lubił angażować się w cudze sprawy, tak jak nie życzył sobie, żeby ktokolwiek wtrącał się w jego życie. Poza tym Gaara i tak nie był osobą, którą można było pouczać. A sugerowanie mu czegoś wprost mogło przynieść jedynie odwrotny efekt.
Jednak oczywistą rzeczą było, że Temari przestała już odpowiadać rola posłusznej siostry. A ponieważ - jakkolwiek przyzwyczaiła się do akceptowania kontroli Gaary nad swoim życiem - miała jednak silny charakter, gwałtowna konfrontacja wydawał się nieuchronna.
Na razie jednak wyglądało na to, że dziewczyna przechodzi do defensywy.
Zdaniem Neji’ego, nie była to odpowiednia taktyka. Powinna była od razu postawić sprawę jasno i się z tego w żadnym wypadku nie wycofywać, inaczej Gaara to zlekceważy, nawet jeśli mu się w jakimś momencie postawiła. Gdyby była konsekwentna – na pewno by wygrała, bo jakkolwiek Gaarze wydawało się, że wie wszystko najlepiej i tylko on może za nią decydować, w końcu znalazłby się w sytuacji, w której nie mógłby dłużej wmawiać sobie, że postępuje wobec niej uczciwie.
Temari jednak najwidoczniej za bardzo bała się bezpośredniej konfrontacji, żeby się nie wycofać. Głupio z jej strony.
Neji spojrzał na Gaare.
Nie miał pojęcia, co właściwie zaszło między Temari i Narą, ale najwidoczniej jej bratu bardzo to dopiekło, skoro nie potrafił przejść nad faktem do porządku dziennego.
- Jest spora różnica między Tenten a Narą – powiedział. Kątem oka uchwycił zdumione spojrzenie Temari, która najwidoczniej nie sądziła, że w ogóle załapał, o czym mowa, a już na pewno nie pomyślałaby, że podejmie ten temat.
I najwidoczniej jej się to nie spodobało.
- Nie wiem, co właściwie do niego masz – ciągnął, nie zważając na reakcję szesnastolatki. – Jest normalny, a przy tym pochodzi z porządnego rodu. Gdybym miał siostrę, mógłby być potencjalnie odpowiednim dla niej mężem – zdawał sobie sprawę, że to co mówi, brzmi bardzo prowokacyjnie, a Gaara się wścieknie. Nie stanowiło to dla niego problemu. Jakby nie było, Gaara też nie zastanawiał się, w jakiej stawia go sytuacji, kiedy rozwścieczył Tenten. Musiał się świetnie bawić, mając okazję utrzeć nosa klasowej kujonce.
Gaara popatrzył na Neji’ego spode łba, jakby się domyślał, do czego zmierza.
- Ciekaw jestem, co zrobisz, kiedy będziesz musiał wydać Temari za mąż, skoro masz obiekcje wobec kogoś z tak dobrej rodziny.
Temari zakrztusiła się sokiem. Neji zerknął w jej stronę i zobaczył, że wybałusza na niego oczy, jak na wariata. Natomiast Gaara nie zwrócił na nią uwagi, tylko lustrował Neji’ego wzrokiem.
-A, niestety, uciążliwym obowiązkiem starszego brata jest pomóc znaleźć siostrze odpowiedniego męża – kontynuował Neji spokojnie. Temari najwidoczniej w ogóle nie zrozumiała, o co mu chodzi. Jej rozdrażnienie było nawet zabawne. – Wygląda, że się z niego nie wywiążesz.
Gaara nie odpowiedział na zaczepkę. Przypuszczalnie był zajęty rozważaniem, jak ma interpretować jego słowa.
Natomiast Temari straciła nad sobą panowanie.
- O czym ty, do cholery, bredzisz?!
Neji mówił do Gaary, więc nie uznał za właściwe jej w tej chwili odpowiadać.
Co tylko rozjuszyło Temari.
- Ja też tutaj jestem, zarozumiały palancie, i nie lubię, kiedy się o mnie mówi jakbym była opóźniona umysłowo – syknęła z wściekłością, zrywając się z krzesła.
Tym razem Neji nie mógł jej zlekceważyć, ale też bardzo mu się nie spodobało, że odciąga jego uwagę od tematu rozmowy, i to w tak prostacki sposób.
Dziwne jak na nią zachowanie.
- Wybacz, Temari, ale rozmawiamy teraz o poważnych sprawach. Kobieta nie powinna się w takich sytuacjach wtrącać – stwierdził niechętnie.
Blondynka potrząsnęła głową.
- Co ty nie powiesz – odparła, mrużąc ze złością powieki. – Moim zdaniem to ty nie powinieneś się odzywać, skoro nie masz nic inteligentnego do powiedzenia. Widać twoja błękitna krew nie uchroniła cię przed zanikiem mózgu.
Neji wykrzywił pogardliwie wargi. Na zbyt wiele sobie pozwalała.
- Dlaczego tak właściwie się oburzasz? Oboje wiemy, że nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia.
Temari przygryzła wargi.
- Bo jestem dziewczyną? – zapytała z pogardą, a widać było, że na usta ciśnie jej się cała masa obelg, spośród których „szowinista” na pewno jest najmniej dobitną.
- Nie – odparł Neji spokojnie. – To akurat jest sprawa drugorzędna. Sama się zastanów, czy kiedykolwiek sama zadecydowałaś o jakiejkolwiek sprawie. Nie uważasz, że twoje oburzenie jest w tej sytuacji trochę śmieszne?
Temari posłała mu miażdżące spojrzenie.
- Proszę, jakie złote myśli wypowiadasz. Trochę to niespodziewane, jak na kogoś do tego stopnia podporządkowanego tatusiowi. Ale, z drugiej strony, nie tylko pod tym względem jesteś hipokrytą. Chyba podziękuję za twoje towarzystwo, zarozumiały chłopcze, któremu się wydaje, że coś sobą reprezentuje. Powinieneś jednak wiedzieć, że samo nazwisko nie wystarczy – syknęła, po czym zarzuciła sobie torbę na ramię i odeszła, nawet na niego nie spojrzawszy.
Kto by pomyślał, że potrafi być taka obrażalska. Prawie jak Tenten.
Neji’emu nawet odpowiadało, że odeszła od stolika, bo w tej sytuacji mógł wprost powiedzieć Gaarze, o co mu chodzi. Wyraz twarzy siedemnastolatka wskazywał jednak, że ten wcale nie zamierza słuchać.
- Nigdy nie odzywaj się w ten sposób do mojej siostry – wycedził przez zęby.
Neji zmarszczył brwi.
- W jaki niby sposób? Jeśli nie zauważyłeś, to ona mnie obraziła.
- Nie obchodzi mnie to – odparł Gaara, patrząc na niego spode łba. – Nigdy więcej się tak do niej nie odezwiesz, albo powybijam ci zęby. W najlepszym wypadku.
Neji pierwszy raz słyszał, żeby ktoś się w ten sposób do niego zwrócił i bardzo mu się to nie podobało. Nawet, jeśli to był dość zwyczajny sposób wyrażania się Gaary, to jednak Neji nie był osobą, którą można łatwo zastraszyć. Słowa Gaary nie wywarły na nim wrażenia.
- To ciekawe – powiedział. – Tak bardzo interesuje cię dobre samopoczucie Temari, a przecież jej jest wszystko jedno, jak się do niej zwracam. Jeśli tak bardzo cię to obchodzi, to może zastanów się, jak ty ją traktujesz.
Gaara zlustrował go wzrokiem.
- Próbujesz mnie pouczać?
- Ależ skąd – odparł Neji. – Przecież ty wiesz doskonale, co robisz. Trzymaj ją sobie w złotej klatce, na pewno robisz to w jak najlepszej wierze. Tak, jak w jak najlepszej wierze pilnujesz, żeby nikt nie ośmielił się do niej nieuprzejmie odnosić, a sam traktujesz ją z niezwykłym szacunkiem. Skoro szacunek przejawia się w lekceważeniu.
Gaara przymrużył oczy.
- Jesteś bardzo troskliwym bratem. Tak troskliwym, że siostrzyczka wkrótce cię znienawidzi. Ciekawe, komu wtedy powybijasz zęby.
***
Hinata z troską na twarzy przyglądała się Kibie, który stał na korytarzu przy schodach i przyciskał chusteczkę higieniczną do nosa.
- Boli? – zapytała niepewnie.
Spojrzał na nią kątem oka.
- Nie patrz takim przerażonym wzrokiem. Nie umrę od tego – odparł.
Ta jej przesadna troska o wszystko i wszystkich, z wyjątkiem tylko samej siebie, była urocza, ale czasem nie do zniesienia.
Hinata miała taki sposób bycia, że czasami można było odnieść wrażenie jakby uważała, że jeśli spotyka ją coś złego to tylko z tego powodu, że sobie na to zasłużyła. Zresztą, im dłużej ją znał tym bardziej nabierał przekonania, że uważa tak rzeczywiście.
Naiwna dziewczyna, której wydaje się, że świat jest sprawiedliwy. Dla Kiby, który zawsze potrafił uparcie walczyć o swoje i który nie zwykł przyjmować porażek ot tak, jakby było to coś normalnego, jej postawa była niezrozumiała. Nigdy nie sądził, że jeśli jakaś rzecz mu się nie udała to nie warto już próbować. Ani nie zwykł obwiniać się za zachowanie innych.
- Przepraszam – odezwała się Hinata niepewnie.
Kiba spojrzał na nią niby ze zdziwieniem, chociaż w rzeczywistości nie był zaskoczony, że mówi coś takiego.
- Za co? Czyżbyś uważała, że masz obowiązek pilnować Naruto na każdym kroku?
Brunetka spuściła wzrok.
- Nie, ale po prostu… On mnie źle zrozumiał, a ja nie potrafiłam mu wytłumaczyć. Nie sądziłam, że zrobi coś takiego.
Szlag by to, pomyślał.
Dopiero niedawno powziął decyzję, że przestanie być jej powiernikiem i pocieszycielem. Nawet nie dlatego, żeby rozmowy z nią były męczące. Po prostu było w tym coś nieuczciwego. Poza tym, ostatnio prawie każda rozmowa ostatecznie sprowadzała się do Naruto. I to w dużej mierze z jego winy, bo sam przecież nieraz zaczynał ten temat. Ale zaczął rozumieć, że to zupełnie bez sensu. Hinata nie chciała korzystać z jego rad. Wydawała się niezdolna do jakiejkolwiek radykalnej reakcji. Kiba zastanawiał się, czy może wobec tego nie wziąć sprawy w swoje ręce i natrzaskać Naruto po gębie, aby pewne rzeczy zrozumiał. Ale nim się na coś takiego zdecydował wyobraził sobie reakcję Hinaty.
Ostatecznie pomyślał, że może w ogóle nie powinien się wtrącać. Był w końcu przyjacielem Naruto i wiedział, że ten w końcu się opamięta, nawet jeśli Hinata nic nie zrobi. Sakura musi się wreszcie otrząsnąć z tych swoich depresyjnych nastrojów, a kiedy tylko Naruto przestanie się o nią w tak przesadny sposób martwić, zaczną do niego w końcu docierać inne aspekty rzeczywistości. Na przykład takie, że z powodu przyjaciółki zaniedbuje dziewczynę.
Oczywiście, jako przyjaciel, powinien był powiedzieć Naruto, co Hinata o tym wszystkim myśli. Ale obiecał jej, że wszystko, o czym rozmawiają, zostanie między nimi. I to dotyczyło także tej sprawy z Naruto. Następnym razem trzeba pomyśleć, nim się komuś da słowo. Teraz znalazł się w sytuacji patowej. Martwił się o Hinate, ale ona nie skorzystała z jego rady, by po prostu postawić Naruto wobec radykalnego wyboru. A sam nie mógł mu powiedzieć, że Hinata tylko sprawia wrażenie takiej tolerancyjnej, ale wcale nie jest jej wszystko jedno, jak wiele czasu spędza z Sakurą. Naruto tego nie dostrzegał. Uważał, że Hinata jest osobą, która w swojej trosce o innych zrozumie wszystko.
Owszem, Hinata była niezwykle wyrozumiałą osobą. Ale w tej sytuacji najwidoczniej nie potrafiła się odnaleźć. Nie była przyzwyczajona do tego, by Naruto poświęcał Sakurze aż tyle uwagi. Do niedawna po prostu nie musiał. Między Sakurą a Sasuke różnie bywało, ale kiedy byli razem zdecydowanie rzadziej miała napady złego nastroju. W każdym razie wtedy Naruto nie obawiał się, że zrobi jakieś głupstwo.
W chwili obecnej Naruto starał się Sakury pilnować, i nie było w tym nic dziwnego, że Hinata jest z tego powodu niezadowolona. Nie wiedziała przecież, co tak naprawdę się dzieje. A to była druga sprawa, w której Kiba zobowiązany był milczeć. Tym bardziej, że niewiele wiedział.
Najdziwniejsze było, że Hinata sprawiała wrażenie, jakby była o Sakure zazdrosna. To było zupełnie do niej niepodobne. Ale, z drugiej strony, dziewczyny mają specyficzny sposób myślenia.
A teraz wyglądała jakby naprawdę przejmowała się całą tą sytuacją.
Czy ona zawsze musi wszystko odbierać tak osobiście.
Kiba wyrzucił chusteczkę higieniczną do kosza. Naruto wcale nie ma aż tak potężnego ciosu, pomyślał z satysfakcją.
- Nie zrzucaj na siebie odpowiedzialności za to, co robią inni – powiedział wystudiowanie oschłym tonem. – To sprawa między mną i Naruto. Zresztą, nic takiego się nie stało.
W tej chwili rzeczywiście tak uważał. To prawda, kumpel zaatakował go dosyć niespodziewanie i pozornie bez żadnego uzasadnienia, więc powinien być wściekły. Z drugiej strony, Kiba znał Naruto i wiedział, że bez powodu by tego nie zrobił. Mógł się tylko domyślać, o co mu chodzi, bo chłopak nie zadał sobie trudu wcześniejszej dyskusji.
Może to nawet dobrze, bo jeśli przypuszczenia Kiby były słuszne i Naruto podejrzewa, że podrywa jego dziewczynę najlepiej byłoby uniknąć rozmowy na ten temat. Kiba nie miał zamiaru mu się z czegokolwiek tłumaczyć. Równocześnie uważał, że, chociaż nie podrywał Hinaty, całkowicie zasłużył sobie na ten cios. No i dobrze, że Naruto wreszcie mu wlał, bo to w jakiś sposób załatwiało ten problem. Przynajmniej Kiba mógł się czuć nieco rozgrzeszony. On w jakimś sensie był nieuczciwy wobec przyjaciela, a ten z kolei natrzaskał mu po gębie. Do pewnego stopnia wyrównywało to rachunki. Przynajmniej na tyle, żeby nadal mogli się kumplować. Bez wyrzutów sumienia.
Kiba miał w życiu pewne zasady, których starał się przestrzegać. Wiedział, że pewnych rzeczy nigdy robić się nie powinno. Zakochanie się w dziewczynie przyjaciela z pewnością było jedną z nich.
Dlatego też powiedział sobie, że już dość oszukiwania jego i jej, a sobie komplikowania życia. Obietnic danych samemu sobie też zawsze dotrzymywał.
Ale teraz spojrzał na wyraz jej twarzy, kiedy w tak oschły sposób ją potraktował. I pomyślał, że może być znacznie trudniej, niż mu się wydawało.
- Nie zadręczaj się tym – powiedział łagodniej. – Po prostu… Drobne nieporozumienie. Dogadam się z Naruto, nie przejmuj się.
Hinata potrząsnęła głową.
- Nie rozumiesz. Chodzi o to, że to naprawdę moja wina. Naruto sądzi, że mnie nastawiłeś przeciwko niemu.
Kiba zmarszczył brwi, bo rzeczywiście nie rozumiał.
- To znaczy?
- Że mnie zmieniłeś – odpowiedziała zdecydowanie, podnosząc wzrok.
To niewiele wyjaśniało.
- O, to akurat mi pochlebia – odparł Kiba, jak zwykle wykazując tendencję do bagatelizowania sytuacji. – Jeśli Naruto sądzi, że mam swój udział w fakcie, że nie sprawiasz już wrażenia zahukanej pensjonarki jak jeszcze niedawno, to muszę mu podziękować, że mnie tak docenia. Aczkolwiek nie wiem, czy słusznie.
Hinata nie była jednak w nastroju do żartów.
- Naruto uważa, że mnie namówiłeś, abym z nim zerwała.
- Tylko on mógł wymyślić coś takiego – prychnął Kiba z lekceważeniem. Pomysł był absurdalny, ale nawet wolałby, żeby Naruto tak myślał. Z dwojga złego, wolał być posądzany o namawianie jej do czegoś w złej wierze niż o próby podrywu. – Zaraz… Nakłoniłem?
Hinata westchnęła.
- Próbowałam mu wytłumaczyć, że nie masz z tym nic wspólnego, ale mnie nie słuchał.
Ale nie to w tej chwili najbardziej absorbowało jego uwagę.
- Zerwałaś z nim?
Hinata przygryzła wargi.
- Nie powinnam wciąż tylko biernie przyglądać się sytuacji, prawda?
Nie o taki efekt mu chodziło, kiedy wypowiadał te słowa. Zresztą, o ile sobie przypominał, wtedy nie rozmawiali o Naruto. Ale cytat był adekwatny do sytuacji.
- Jestem pod wrażeniem – powiedział zgodnie z prawdą.
Już myślał, że Hinata nie jest zdolna do zrobienia czegokolwiek, jeśli w jakimś sensie byłoby to przeciwko Naruto. Okazuje się, że się mylił.
- Więc wzięłaś sprawy w swoje ręce. To dobrze – widział, że nie jest przekonana, czy dobrze zrobiła, więc postanowił dodać jej otuchy. – Naruto czasem potrzebuje solidnego kopa. Wierz mi, teraz wszystko sobie przemyśli.
Szczerze wierzył, że ma rację. Nawet Naruto nie jest takim kretynem, żeby nie wyciągnąć teraz radykalnych wniosków.
- Ale nie chciałam, żeby to się obróciło przeciwko tobie – odparła Hinata cicho.
Ewidentnie była zmartwiona.
Kiba potrząsnął głową.
- Naprawdę się tym przejmujesz? Hinata, mówimy o Naruto. Najpierw działa, potem myśli. Może sposób w jaki zadziałał nie jest najmądrzejszy, ale ja nie żywię do niego urazy.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Nie?
Kiba machnął lekceważąco ręką.
- Do zrobienia czegoś zdecydowanego cię namawiałem, więc w jakimś sensie sobie zasłużyłem. Naruto miał prawo być wściekły, ja na jego miejscu zrobiłbym to samo. Pretensji mieć nie będę, a on… Cóż, jest typem bezpośredniego człowieka. Najpierw oskarża, potem myśli. Teraz czas na ten drugi etap.
Hinata uśmiechnęła się lekko.
- Nie powinieneś być w takim dobrym humorze. Ciebie to bawi, że cię uderzył?
Kiba wzruszył ramionami.
Tak, był w dobrym humorze i nie potrafił tego ukryć.
Był pewny, że Naruto najpierw się powścieka, a potem pomyśli. Potem przeprosi. Hinata wreszcie go odzyska, więc będzie zadowolona. Wtedy będzie mógł dotrzymać danej sobie obietnicy.
Ale w najbliższym czasie będzie go potrzebować, więc to nie jest czas na żelazne trzymanie się zasad. Jeśli będzie chciała pogadać, on będzie przy niej, bo tak właśnie powinien zachować się facet.
- Trzeba spojrzeć na dobrą stronę sytuacji. Ja w tej chwili widzę jedną bardzo pozytywną stronę. Wreszcie przestałaś udawać i postawiłaś sprawę jasno. Tak właśnie powinno się postępować.
- Naprawdę myślisz, że to wystarczy? Taka recepta na sukces? Ty zawsze tak robisz? – zapytała Hinata, nieprzekonana co do słuszności własnego postępowania. Jak zawsze.
Czasami też zadawała bardzo trafne pytania.
- Prawie zawsze – odparł Kiba. – To się sprawdza, jeśli tylko sytuacja nie jest beznadziejna.
***
- Przegrasz. Jak zawsze – powiedziała Ino z pewnym siebie wyrazem twarzy.
Shikamaru oczywiście nie dał się zbić z tropu jej pogróżkami.
- Zobaczymy. Wierz lub nie, ale ostatnio nawet sporo grałem w bilard i jestem znacznie lepszy.
- Niewystarczająco. Nie możesz się ze mną równać – odparła Ino prowokacyjnie.
Shikamaru posłał jej jedynie spojrzenie, które miało oznaczać, że szkoda jego wysiłku na przekomarzanie się.
- Do wieczora – odparł, po czym razem z Choujim odeszli od stolika.
Ino zauważyła kątem oka miażdżące spojrzenie Sakury.
- No co? – zapytała napastliwie.
- Nic – odpowiedziała szesnastolatka, ale jej wyraz twarzy wyrażała jawną dezaprobatę.
Ino takie zachowanie działało na nerwy. Zupełnie jakby jej przyjaciółka uważała się za najmądrzejszą na świecie i jakby miała prawo ją krytykować.
W rzeczywistości, Sakura niewiele wiedziała, dlatego Ino nie przejmowała się, że już została przez nią oceniona. Niech ma swoje zdanie. Ostatnią rzeczą, jaką Ino kiedykolwiek mogłaby zrobić, było tłumaczenie się jej ze swojego zachowania.
- To dobrze, bo mam już dość wysłuchiwania twoich komentarzy – odpowiedziała niechętnie.
Sakura prychnęła ze złością i wstała od stolika.
- To dobrze, bo nie mam na to czasu – poinformowała, po czym zabrała swoją torbę i wyszła ze stołówki.
O tej porze siedziało tutaj już znacznie mniej ludzi, połowa miejsc była wolna. Można było przypuszczać, że duża część uczniów wyszła na dziedziniec zaczerpnąć powietrza przed popołudniowymi zajęciami.
Ino pomyślała, że także nie będzie siedzieć w budynku. Zabrała swoją torbę i wyszła na korytarz. Wbrew jej przypuszczeniom, koło szatni wcale nie było tłumu ludzi złaknionych namiastki wolności, jaką dałoby im wyrwanie się na chwilę ze szkolnych murów. Kiedy wyszła na zewnątrz w pierwszej chwili odniosła wrażenie, że nikt jednak nie wyszedł.
To nawet lepiej. W oddaleniu od szczebioczących nastolatek i chłopców silących się na elokwencję mogła przemyśleć kilka spraw.
Przynajmniej tak jej się wydawało. Bo kiedy spojrzała w bok zobaczyła parę metrów dalej Sasuke i Naruto. Wyglądało na to, że znowu zamierzali się pobić. Ale zauważyli ją i to chyba ostudziło ich zapał.
- Odchrzań się – powiedział ostro Sasuke i szturchnął Naruto, żeby ten puścił poły jego kurtki.
- Odchrzanię – warknął Naruto. – Ale pod warunkiem, że ty powiesz swoim znajomym, żeby odczepili się od Sakury. W przeciwnym wypadku będziesz ich zdrapywać z betonu.
- Czyżby? – odparł Sasuke, uśmiechając się lekceważąco.
Naruto zerknął kątem oka na Ino, a potem spojrzał na Sasuke i odezwał się znacznie przyciszonym głosem. Jednak nie na tyle, by nie usłyszała, co mówi.
- Nie wiem, w co się wpakowałeś i już mnie to nie obchodzi. Twoi znajomi niech robią co chcą. Ty rób co chcesz. Ale mówiłem ci, żebyś jej w to nie wciągał. I nie próbuj. Bo zabiję.
Ino zdała sobie sprawę, że wlepia w nich oczy, czego nie można uznać za przejaw dobrych manier. Ale, z drugiej strony, ani trochę jej to nie obchodziło.
Ale oni nie byli zadowoleni. Sasuke nawet nie odpowiedział na groźbę Naruto, który odwrócił się w jej stronę.
- To nieładnie podsłuchiwać.
Popatrzyła na niego mrużąc oczy.
- A czy to wygląda na podsłuchiwanie? – odparła sarkastycznie.
Naruto nic nie powiedział tylko rzucił spojrzenie w stronę Sasuke, który w oczywisty sposób nic sobie z tego nie robił. Potem wyminął Ino i wszedł do budynku szkoły.
Zmierzyła Sasuke spojrzeniem. Chyba sądziła, że to dostarczy jej jakiejś wskazówki, o czym rozmawiali.
- Nie gap się tak – warknął Sasuke, po czym sam odszedł. Ino nie poruszyła się, żeby zobaczyć, czy on też wejdzie do szkoły.
Nie ma w tym nic dziwnego, że sobie skaczą do oczu. Nic nowego. Starała się myśleć racjonalnie. Nie powinna wyciągać pochopnych wniosków.
Ale tym razem Naruto był naprawdę wściekły. Miał taki wyraz twarzy, jakby chciał zabić Sasuke.
I ta rozmowa…
Miała naprawdę złe przeczucia.
Nie, to niemożliwe, żeby Sakura wpakowała się w jakieś bagno. Niemożliwe. Nie byłaby tak głupia, nawet w tej sytuacji.
Tylko… czy na pewno?
Nie chciała tego robić, ale wiedziała, musi wiedzieć. Wyciągnęła telefon z kieszeni. Na szczęście nie miała w zwyczaju kasować numerów z listy kontaktów, nawet jeśli jej nie były potrzebne.
Sakura, jeżeli się w coś wpakowała, i tak jej nie powie. Więc nie powinna się wahać. Wcisnęła opcję „Połącz”. Odebrano już po trzecim sygnale.
- Ino?
- Mam do ciebie sprawę – powiedziała szybko.
- Niewątpliwie. Nie odzywałaś się od wieków.
- I bynajmniej nie jestem zadowolona z tego, że teraz muszę.
- Nie bądź taka oschła – odparł. – To ja powinienem być niezadowolony, wyparłaś się starych przyjaciół.
Przygryzła wargi.
- Zabawne, że używasz akurat tego słowa.
Chwila milczenia.
- Słuchaj, jeśli chcesz pogadać…
- Nie chcę pogadać – ucięła stanowczo. - Mam do ciebie pytanie i oczekuję, że udzielisz szczerej odpowiedzi.
- To pytaj.
- Sprzedałeś Sakurze dragi?
- Nie.
Odpowiedź była zbyt szybka. Nie zaskoczyła go tym pytaniem. To natychmiast potwierdziło jej podejrzenia.
Nie do wiary, ale Sakura musiała się z kontaktować z kimś z nich.
- Więc może udostępniłeś?
- Sądzisz, że prowadzę działalność charytatywną? – odpowiedział, wracając do dobrze jej znanego sarkastycznego tonu. – Nie jestem skąpy, niektórzy mogą liczyć na darmowe prochy. Ale nie obejmuje to twoich znajomych.
Przygryzła ze złości wargi. Arogancki palant.
- Więc kto?
- Dlaczego w ogóle sądzisz, że ktoś z nas?
- Daruj sobie – warknęła. – Coś o tym wiesz. Przecież Sasuke tego nie zrobił.
Usłyszała w słuchawce przytłumiony śmiech.
- Nie żartuj sobie. Jasne, że nie.
- Nie jestem w nastroju do żartów.
Chwila zastanowienia.
- Tayuya.
Oczywiście. Od razu powinna była pomyśleć.
- Powiedz tej rudej zdzirze…
- Nie będę twoim pośrednikiem – przerwał jej. – Jeśli chcesz to sama jej powiedz. W sobotę jest impreza, jak zawsze. Wiesz, że jesteś mile widziana.
Ino prychnęła.
- Chyba zależy przez kogo.
- Tayuya ma do powiedzenia mniej niż ci się wydaje.
- Nie obchodzi mnie to – odparła, czując, że zaraz straci panowanie nad sobą. – Przypilnujesz jej. Jeśli jeszcze raz się zbliży do Sakury…
- To nie moja sprawa.
- Owszem, twoja. Jak ci się wydaje, co zrobi Sasuke, jeśli mu powiem? – o ile już nie wie, przeszło jej przez myśl. – Wszyscy będziecie mieć na głowie gliny.
- Kretynka.
- To było o mnie czy o niej?
- A jak ci się wydaje? Oczywiście, że o niej.
- Trzeba było się wcześniej zastanawiać. Na razie.
- Moment, zaczekaj. To przyjdziesz w sobote czy nie?
- Oczywiście, że nie.
- No dobra. Tak czy inaczej, nie masz powodu się denerwować.
Że też można opowiadać takie banały.
- Tak uważasz?
- Nie handlujemy już niepewnym towarem.
- Tym lepiej dla was – odpowiedziała i rozłączyła się.
Tylko, że tym telefonem niczego nie rozwiązała. Wręcz przeciwnie.
Ino zdawała sobie sprawę, że Sakura ściemniała mówiąc, że jest w porządku. Nic nie jest w porządku.
Teraz już wiedziała, dlaczego Naruto zachowuje się jakby trzeba jej było pilnować.
Lee, skądinąd rozsądny i logicznie myślący, w towarzystwie szatynki zapominał chyba, czym jest godność. Mężczyzna nie może sobie nigdy pozwolić na to, by dziewczyna nim dyrygowała.
Tenten była osobą, która lubiła decydować za siebie i za innych. Wynikało to z niezachwianego przekonania, że zawsze ma rację. Można było tę cechę jej charakteru jakoś utemperować, ale zachowanie Lee zdecydowanie temu nie sprzyjało. Zawsze się z nią zgadzał.
To powodowało oczywiście, że Tenten uważała go za swojego wiernego sojusznika, jeśli wkradał się jakiś konflikt.
Tym razem Lee jej nie poparł, ale łatwo było sobie wyobrazić, że usłużnym zachowaniem łatwo za to odpokutuje. Tenten chyba ciężko byłoby się wściekać na nich obu.
Neji mógł myśleć o tym tylko z lekceważeniem. Doprawdy, jego kumpel wybrał sobie najmniej właściwy sposób, żeby zyskać jej przychylność. Żałosne, jednym słowem.
- Obraziła się? – odezwał się nagle Gaara ze złośliwym uśmieszkiem. – Cóż za problematyczna dziewczyna. Nie wiem, jak ty ją znosisz – podsumował swobodnie dopiero co zakończoną rozmowę.
Neji spojrzał na niego. Odniósł wrażenie, że Gaara chce go sprowokować, ale być może tylko mu się wydawało.
- Ludzie z trudnym charakterem zwykle są trudni do zniesienia, ale można to jakoś zaakceptować. Przynajmniej w takim towarzystwie nigdy nie jest nudno – odparł powoli.
Gaara uśmiechnął się w jedyny chyba znany mu sposób – z wyraźnie widoczną kpiną.
- Ciekawe podejście. Moja siostra chyba by się z tobą zgodziła. Ona też preferuje towarzystwo ludzi z trudnym charakterem, byle nie było nudno – stwierdził, zerkając nieznacznie na Temari.
Blondynka nie odpowiedziała. Neji zauważył, jaki wyraz twarzy miała przez ułamek sekundy.
Jednak się przez przerwę świąteczną nie dogadali. Wiedział to nawet bez sarkastycznych uwag Gaary. Po zachowaniu Temari od razu było widać, że coś jest nie tak. Źle znosiła chłodne traktowanie z jego strony.
Neji od pewnego czasu obserwował tę dziwną wojnę, którą między sobą prowadzili. Z boku mogło wydawać się, że chodzi o Shikamaru. Gaara miał apodyktyczny charakter i nie było specjalnie dziwne, że nie podobało mu się, że Temari się kimś zainteresowała. Z drugiej strony – dla Neji’ego było oczywiste, że to tylko powierzchowna warstwa.
Tak naprawdę chodziło o niezależność.
Temari zawsze była podporządkowana swojemu bratu właściwie pod każdym względem. Było to nieco dziwne, bo równocześnie miała naprawdę silny charakter i – gdyby nie widzieć jej z bratem – można by pomyśleć, że jest osobą, która nikomu nie pozwoli, by za nią w jakiekolwiek sprawie decydował.
Neji nie lubił takich dziewczyn. Były zbyt problematyczne. Z drugiej jednak strony, niektóre dziewczyny muszą mieć umiejętność podejmowania własnych decyzji. Jeśli nie mają rodziców, którzy by za nie byli odpowiedzialni.
Temari potencjalnie miała starsze rodzeństwo, i jak widać Gaara bardzo się wczuł w rolę tego odpowiedzialnego brata. Nawet można by uważać, że to dobrze, gdyby nie próbował jej kontrolować do tego stopnia, że wręcz zakrawało to o ubezwłasnowolnienie.
Neji uważał, że jest to przesada, ale oczywiście nigdy się nie wtrącał. Nie lubił angażować się w cudze sprawy, tak jak nie życzył sobie, żeby ktokolwiek wtrącał się w jego życie. Poza tym Gaara i tak nie był osobą, którą można było pouczać. A sugerowanie mu czegoś wprost mogło przynieść jedynie odwrotny efekt.
Jednak oczywistą rzeczą było, że Temari przestała już odpowiadać rola posłusznej siostry. A ponieważ - jakkolwiek przyzwyczaiła się do akceptowania kontroli Gaary nad swoim życiem - miała jednak silny charakter, gwałtowna konfrontacja wydawał się nieuchronna.
Na razie jednak wyglądało na to, że dziewczyna przechodzi do defensywy.
Zdaniem Neji’ego, nie była to odpowiednia taktyka. Powinna była od razu postawić sprawę jasno i się z tego w żadnym wypadku nie wycofywać, inaczej Gaara to zlekceważy, nawet jeśli mu się w jakimś momencie postawiła. Gdyby była konsekwentna – na pewno by wygrała, bo jakkolwiek Gaarze wydawało się, że wie wszystko najlepiej i tylko on może za nią decydować, w końcu znalazłby się w sytuacji, w której nie mógłby dłużej wmawiać sobie, że postępuje wobec niej uczciwie.
Temari jednak najwidoczniej za bardzo bała się bezpośredniej konfrontacji, żeby się nie wycofać. Głupio z jej strony.
Neji spojrzał na Gaare.
Nie miał pojęcia, co właściwie zaszło między Temari i Narą, ale najwidoczniej jej bratu bardzo to dopiekło, skoro nie potrafił przejść nad faktem do porządku dziennego.
- Jest spora różnica między Tenten a Narą – powiedział. Kątem oka uchwycił zdumione spojrzenie Temari, która najwidoczniej nie sądziła, że w ogóle załapał, o czym mowa, a już na pewno nie pomyślałaby, że podejmie ten temat.
I najwidoczniej jej się to nie spodobało.
- Nie wiem, co właściwie do niego masz – ciągnął, nie zważając na reakcję szesnastolatki. – Jest normalny, a przy tym pochodzi z porządnego rodu. Gdybym miał siostrę, mógłby być potencjalnie odpowiednim dla niej mężem – zdawał sobie sprawę, że to co mówi, brzmi bardzo prowokacyjnie, a Gaara się wścieknie. Nie stanowiło to dla niego problemu. Jakby nie było, Gaara też nie zastanawiał się, w jakiej stawia go sytuacji, kiedy rozwścieczył Tenten. Musiał się świetnie bawić, mając okazję utrzeć nosa klasowej kujonce.
Gaara popatrzył na Neji’ego spode łba, jakby się domyślał, do czego zmierza.
- Ciekaw jestem, co zrobisz, kiedy będziesz musiał wydać Temari za mąż, skoro masz obiekcje wobec kogoś z tak dobrej rodziny.
Temari zakrztusiła się sokiem. Neji zerknął w jej stronę i zobaczył, że wybałusza na niego oczy, jak na wariata. Natomiast Gaara nie zwrócił na nią uwagi, tylko lustrował Neji’ego wzrokiem.
-A, niestety, uciążliwym obowiązkiem starszego brata jest pomóc znaleźć siostrze odpowiedniego męża – kontynuował Neji spokojnie. Temari najwidoczniej w ogóle nie zrozumiała, o co mu chodzi. Jej rozdrażnienie było nawet zabawne. – Wygląda, że się z niego nie wywiążesz.
Gaara nie odpowiedział na zaczepkę. Przypuszczalnie był zajęty rozważaniem, jak ma interpretować jego słowa.
Natomiast Temari straciła nad sobą panowanie.
- O czym ty, do cholery, bredzisz?!
Neji mówił do Gaary, więc nie uznał za właściwe jej w tej chwili odpowiadać.
Co tylko rozjuszyło Temari.
- Ja też tutaj jestem, zarozumiały palancie, i nie lubię, kiedy się o mnie mówi jakbym była opóźniona umysłowo – syknęła z wściekłością, zrywając się z krzesła.
Tym razem Neji nie mógł jej zlekceważyć, ale też bardzo mu się nie spodobało, że odciąga jego uwagę od tematu rozmowy, i to w tak prostacki sposób.
Dziwne jak na nią zachowanie.
- Wybacz, Temari, ale rozmawiamy teraz o poważnych sprawach. Kobieta nie powinna się w takich sytuacjach wtrącać – stwierdził niechętnie.
Blondynka potrząsnęła głową.
- Co ty nie powiesz – odparła, mrużąc ze złością powieki. – Moim zdaniem to ty nie powinieneś się odzywać, skoro nie masz nic inteligentnego do powiedzenia. Widać twoja błękitna krew nie uchroniła cię przed zanikiem mózgu.
Neji wykrzywił pogardliwie wargi. Na zbyt wiele sobie pozwalała.
- Dlaczego tak właściwie się oburzasz? Oboje wiemy, że nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia.
Temari przygryzła wargi.
- Bo jestem dziewczyną? – zapytała z pogardą, a widać było, że na usta ciśnie jej się cała masa obelg, spośród których „szowinista” na pewno jest najmniej dobitną.
- Nie – odparł Neji spokojnie. – To akurat jest sprawa drugorzędna. Sama się zastanów, czy kiedykolwiek sama zadecydowałaś o jakiejkolwiek sprawie. Nie uważasz, że twoje oburzenie jest w tej sytuacji trochę śmieszne?
Temari posłała mu miażdżące spojrzenie.
- Proszę, jakie złote myśli wypowiadasz. Trochę to niespodziewane, jak na kogoś do tego stopnia podporządkowanego tatusiowi. Ale, z drugiej strony, nie tylko pod tym względem jesteś hipokrytą. Chyba podziękuję za twoje towarzystwo, zarozumiały chłopcze, któremu się wydaje, że coś sobą reprezentuje. Powinieneś jednak wiedzieć, że samo nazwisko nie wystarczy – syknęła, po czym zarzuciła sobie torbę na ramię i odeszła, nawet na niego nie spojrzawszy.
Kto by pomyślał, że potrafi być taka obrażalska. Prawie jak Tenten.
Neji’emu nawet odpowiadało, że odeszła od stolika, bo w tej sytuacji mógł wprost powiedzieć Gaarze, o co mu chodzi. Wyraz twarzy siedemnastolatka wskazywał jednak, że ten wcale nie zamierza słuchać.
- Nigdy nie odzywaj się w ten sposób do mojej siostry – wycedził przez zęby.
Neji zmarszczył brwi.
- W jaki niby sposób? Jeśli nie zauważyłeś, to ona mnie obraziła.
- Nie obchodzi mnie to – odparł Gaara, patrząc na niego spode łba. – Nigdy więcej się tak do niej nie odezwiesz, albo powybijam ci zęby. W najlepszym wypadku.
Neji pierwszy raz słyszał, żeby ktoś się w ten sposób do niego zwrócił i bardzo mu się to nie podobało. Nawet, jeśli to był dość zwyczajny sposób wyrażania się Gaary, to jednak Neji nie był osobą, którą można łatwo zastraszyć. Słowa Gaary nie wywarły na nim wrażenia.
- To ciekawe – powiedział. – Tak bardzo interesuje cię dobre samopoczucie Temari, a przecież jej jest wszystko jedno, jak się do niej zwracam. Jeśli tak bardzo cię to obchodzi, to może zastanów się, jak ty ją traktujesz.
Gaara zlustrował go wzrokiem.
- Próbujesz mnie pouczać?
- Ależ skąd – odparł Neji. – Przecież ty wiesz doskonale, co robisz. Trzymaj ją sobie w złotej klatce, na pewno robisz to w jak najlepszej wierze. Tak, jak w jak najlepszej wierze pilnujesz, żeby nikt nie ośmielił się do niej nieuprzejmie odnosić, a sam traktujesz ją z niezwykłym szacunkiem. Skoro szacunek przejawia się w lekceważeniu.
Gaara przymrużył oczy.
- Jesteś bardzo troskliwym bratem. Tak troskliwym, że siostrzyczka wkrótce cię znienawidzi. Ciekawe, komu wtedy powybijasz zęby.
***
Hinata z troską na twarzy przyglądała się Kibie, który stał na korytarzu przy schodach i przyciskał chusteczkę higieniczną do nosa.
- Boli? – zapytała niepewnie.
Spojrzał na nią kątem oka.
- Nie patrz takim przerażonym wzrokiem. Nie umrę od tego – odparł.
Ta jej przesadna troska o wszystko i wszystkich, z wyjątkiem tylko samej siebie, była urocza, ale czasem nie do zniesienia.
Hinata miała taki sposób bycia, że czasami można było odnieść wrażenie jakby uważała, że jeśli spotyka ją coś złego to tylko z tego powodu, że sobie na to zasłużyła. Zresztą, im dłużej ją znał tym bardziej nabierał przekonania, że uważa tak rzeczywiście.
Naiwna dziewczyna, której wydaje się, że świat jest sprawiedliwy. Dla Kiby, który zawsze potrafił uparcie walczyć o swoje i który nie zwykł przyjmować porażek ot tak, jakby było to coś normalnego, jej postawa była niezrozumiała. Nigdy nie sądził, że jeśli jakaś rzecz mu się nie udała to nie warto już próbować. Ani nie zwykł obwiniać się za zachowanie innych.
- Przepraszam – odezwała się Hinata niepewnie.
Kiba spojrzał na nią niby ze zdziwieniem, chociaż w rzeczywistości nie był zaskoczony, że mówi coś takiego.
- Za co? Czyżbyś uważała, że masz obowiązek pilnować Naruto na każdym kroku?
Brunetka spuściła wzrok.
- Nie, ale po prostu… On mnie źle zrozumiał, a ja nie potrafiłam mu wytłumaczyć. Nie sądziłam, że zrobi coś takiego.
Szlag by to, pomyślał.
Dopiero niedawno powziął decyzję, że przestanie być jej powiernikiem i pocieszycielem. Nawet nie dlatego, żeby rozmowy z nią były męczące. Po prostu było w tym coś nieuczciwego. Poza tym, ostatnio prawie każda rozmowa ostatecznie sprowadzała się do Naruto. I to w dużej mierze z jego winy, bo sam przecież nieraz zaczynał ten temat. Ale zaczął rozumieć, że to zupełnie bez sensu. Hinata nie chciała korzystać z jego rad. Wydawała się niezdolna do jakiejkolwiek radykalnej reakcji. Kiba zastanawiał się, czy może wobec tego nie wziąć sprawy w swoje ręce i natrzaskać Naruto po gębie, aby pewne rzeczy zrozumiał. Ale nim się na coś takiego zdecydował wyobraził sobie reakcję Hinaty.
Ostatecznie pomyślał, że może w ogóle nie powinien się wtrącać. Był w końcu przyjacielem Naruto i wiedział, że ten w końcu się opamięta, nawet jeśli Hinata nic nie zrobi. Sakura musi się wreszcie otrząsnąć z tych swoich depresyjnych nastrojów, a kiedy tylko Naruto przestanie się o nią w tak przesadny sposób martwić, zaczną do niego w końcu docierać inne aspekty rzeczywistości. Na przykład takie, że z powodu przyjaciółki zaniedbuje dziewczynę.
Oczywiście, jako przyjaciel, powinien był powiedzieć Naruto, co Hinata o tym wszystkim myśli. Ale obiecał jej, że wszystko, o czym rozmawiają, zostanie między nimi. I to dotyczyło także tej sprawy z Naruto. Następnym razem trzeba pomyśleć, nim się komuś da słowo. Teraz znalazł się w sytuacji patowej. Martwił się o Hinate, ale ona nie skorzystała z jego rady, by po prostu postawić Naruto wobec radykalnego wyboru. A sam nie mógł mu powiedzieć, że Hinata tylko sprawia wrażenie takiej tolerancyjnej, ale wcale nie jest jej wszystko jedno, jak wiele czasu spędza z Sakurą. Naruto tego nie dostrzegał. Uważał, że Hinata jest osobą, która w swojej trosce o innych zrozumie wszystko.
Owszem, Hinata była niezwykle wyrozumiałą osobą. Ale w tej sytuacji najwidoczniej nie potrafiła się odnaleźć. Nie była przyzwyczajona do tego, by Naruto poświęcał Sakurze aż tyle uwagi. Do niedawna po prostu nie musiał. Między Sakurą a Sasuke różnie bywało, ale kiedy byli razem zdecydowanie rzadziej miała napady złego nastroju. W każdym razie wtedy Naruto nie obawiał się, że zrobi jakieś głupstwo.
W chwili obecnej Naruto starał się Sakury pilnować, i nie było w tym nic dziwnego, że Hinata jest z tego powodu niezadowolona. Nie wiedziała przecież, co tak naprawdę się dzieje. A to była druga sprawa, w której Kiba zobowiązany był milczeć. Tym bardziej, że niewiele wiedział.
Najdziwniejsze było, że Hinata sprawiała wrażenie, jakby była o Sakure zazdrosna. To było zupełnie do niej niepodobne. Ale, z drugiej strony, dziewczyny mają specyficzny sposób myślenia.
A teraz wyglądała jakby naprawdę przejmowała się całą tą sytuacją.
Czy ona zawsze musi wszystko odbierać tak osobiście.
Kiba wyrzucił chusteczkę higieniczną do kosza. Naruto wcale nie ma aż tak potężnego ciosu, pomyślał z satysfakcją.
- Nie zrzucaj na siebie odpowiedzialności za to, co robią inni – powiedział wystudiowanie oschłym tonem. – To sprawa między mną i Naruto. Zresztą, nic takiego się nie stało.
W tej chwili rzeczywiście tak uważał. To prawda, kumpel zaatakował go dosyć niespodziewanie i pozornie bez żadnego uzasadnienia, więc powinien być wściekły. Z drugiej strony, Kiba znał Naruto i wiedział, że bez powodu by tego nie zrobił. Mógł się tylko domyślać, o co mu chodzi, bo chłopak nie zadał sobie trudu wcześniejszej dyskusji.
Może to nawet dobrze, bo jeśli przypuszczenia Kiby były słuszne i Naruto podejrzewa, że podrywa jego dziewczynę najlepiej byłoby uniknąć rozmowy na ten temat. Kiba nie miał zamiaru mu się z czegokolwiek tłumaczyć. Równocześnie uważał, że, chociaż nie podrywał Hinaty, całkowicie zasłużył sobie na ten cios. No i dobrze, że Naruto wreszcie mu wlał, bo to w jakiś sposób załatwiało ten problem. Przynajmniej Kiba mógł się czuć nieco rozgrzeszony. On w jakimś sensie był nieuczciwy wobec przyjaciela, a ten z kolei natrzaskał mu po gębie. Do pewnego stopnia wyrównywało to rachunki. Przynajmniej na tyle, żeby nadal mogli się kumplować. Bez wyrzutów sumienia.
Kiba miał w życiu pewne zasady, których starał się przestrzegać. Wiedział, że pewnych rzeczy nigdy robić się nie powinno. Zakochanie się w dziewczynie przyjaciela z pewnością było jedną z nich.
Dlatego też powiedział sobie, że już dość oszukiwania jego i jej, a sobie komplikowania życia. Obietnic danych samemu sobie też zawsze dotrzymywał.
Ale teraz spojrzał na wyraz jej twarzy, kiedy w tak oschły sposób ją potraktował. I pomyślał, że może być znacznie trudniej, niż mu się wydawało.
- Nie zadręczaj się tym – powiedział łagodniej. – Po prostu… Drobne nieporozumienie. Dogadam się z Naruto, nie przejmuj się.
Hinata potrząsnęła głową.
- Nie rozumiesz. Chodzi o to, że to naprawdę moja wina. Naruto sądzi, że mnie nastawiłeś przeciwko niemu.
Kiba zmarszczył brwi, bo rzeczywiście nie rozumiał.
- To znaczy?
- Że mnie zmieniłeś – odpowiedziała zdecydowanie, podnosząc wzrok.
To niewiele wyjaśniało.
- O, to akurat mi pochlebia – odparł Kiba, jak zwykle wykazując tendencję do bagatelizowania sytuacji. – Jeśli Naruto sądzi, że mam swój udział w fakcie, że nie sprawiasz już wrażenia zahukanej pensjonarki jak jeszcze niedawno, to muszę mu podziękować, że mnie tak docenia. Aczkolwiek nie wiem, czy słusznie.
Hinata nie była jednak w nastroju do żartów.
- Naruto uważa, że mnie namówiłeś, abym z nim zerwała.
- Tylko on mógł wymyślić coś takiego – prychnął Kiba z lekceważeniem. Pomysł był absurdalny, ale nawet wolałby, żeby Naruto tak myślał. Z dwojga złego, wolał być posądzany o namawianie jej do czegoś w złej wierze niż o próby podrywu. – Zaraz… Nakłoniłem?
Hinata westchnęła.
- Próbowałam mu wytłumaczyć, że nie masz z tym nic wspólnego, ale mnie nie słuchał.
Ale nie to w tej chwili najbardziej absorbowało jego uwagę.
- Zerwałaś z nim?
Hinata przygryzła wargi.
- Nie powinnam wciąż tylko biernie przyglądać się sytuacji, prawda?
Nie o taki efekt mu chodziło, kiedy wypowiadał te słowa. Zresztą, o ile sobie przypominał, wtedy nie rozmawiali o Naruto. Ale cytat był adekwatny do sytuacji.
- Jestem pod wrażeniem – powiedział zgodnie z prawdą.
Już myślał, że Hinata nie jest zdolna do zrobienia czegokolwiek, jeśli w jakimś sensie byłoby to przeciwko Naruto. Okazuje się, że się mylił.
- Więc wzięłaś sprawy w swoje ręce. To dobrze – widział, że nie jest przekonana, czy dobrze zrobiła, więc postanowił dodać jej otuchy. – Naruto czasem potrzebuje solidnego kopa. Wierz mi, teraz wszystko sobie przemyśli.
Szczerze wierzył, że ma rację. Nawet Naruto nie jest takim kretynem, żeby nie wyciągnąć teraz radykalnych wniosków.
- Ale nie chciałam, żeby to się obróciło przeciwko tobie – odparła Hinata cicho.
Ewidentnie była zmartwiona.
Kiba potrząsnął głową.
- Naprawdę się tym przejmujesz? Hinata, mówimy o Naruto. Najpierw działa, potem myśli. Może sposób w jaki zadziałał nie jest najmądrzejszy, ale ja nie żywię do niego urazy.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Nie?
Kiba machnął lekceważąco ręką.
- Do zrobienia czegoś zdecydowanego cię namawiałem, więc w jakimś sensie sobie zasłużyłem. Naruto miał prawo być wściekły, ja na jego miejscu zrobiłbym to samo. Pretensji mieć nie będę, a on… Cóż, jest typem bezpośredniego człowieka. Najpierw oskarża, potem myśli. Teraz czas na ten drugi etap.
Hinata uśmiechnęła się lekko.
- Nie powinieneś być w takim dobrym humorze. Ciebie to bawi, że cię uderzył?
Kiba wzruszył ramionami.
Tak, był w dobrym humorze i nie potrafił tego ukryć.
Był pewny, że Naruto najpierw się powścieka, a potem pomyśli. Potem przeprosi. Hinata wreszcie go odzyska, więc będzie zadowolona. Wtedy będzie mógł dotrzymać danej sobie obietnicy.
Ale w najbliższym czasie będzie go potrzebować, więc to nie jest czas na żelazne trzymanie się zasad. Jeśli będzie chciała pogadać, on będzie przy niej, bo tak właśnie powinien zachować się facet.
- Trzeba spojrzeć na dobrą stronę sytuacji. Ja w tej chwili widzę jedną bardzo pozytywną stronę. Wreszcie przestałaś udawać i postawiłaś sprawę jasno. Tak właśnie powinno się postępować.
- Naprawdę myślisz, że to wystarczy? Taka recepta na sukces? Ty zawsze tak robisz? – zapytała Hinata, nieprzekonana co do słuszności własnego postępowania. Jak zawsze.
Czasami też zadawała bardzo trafne pytania.
- Prawie zawsze – odparł Kiba. – To się sprawdza, jeśli tylko sytuacja nie jest beznadziejna.
***
- Przegrasz. Jak zawsze – powiedziała Ino z pewnym siebie wyrazem twarzy.
Shikamaru oczywiście nie dał się zbić z tropu jej pogróżkami.
- Zobaczymy. Wierz lub nie, ale ostatnio nawet sporo grałem w bilard i jestem znacznie lepszy.
- Niewystarczająco. Nie możesz się ze mną równać – odparła Ino prowokacyjnie.
Shikamaru posłał jej jedynie spojrzenie, które miało oznaczać, że szkoda jego wysiłku na przekomarzanie się.
- Do wieczora – odparł, po czym razem z Choujim odeszli od stolika.
Ino zauważyła kątem oka miażdżące spojrzenie Sakury.
- No co? – zapytała napastliwie.
- Nic – odpowiedziała szesnastolatka, ale jej wyraz twarzy wyrażała jawną dezaprobatę.
Ino takie zachowanie działało na nerwy. Zupełnie jakby jej przyjaciółka uważała się za najmądrzejszą na świecie i jakby miała prawo ją krytykować.
W rzeczywistości, Sakura niewiele wiedziała, dlatego Ino nie przejmowała się, że już została przez nią oceniona. Niech ma swoje zdanie. Ostatnią rzeczą, jaką Ino kiedykolwiek mogłaby zrobić, było tłumaczenie się jej ze swojego zachowania.
- To dobrze, bo mam już dość wysłuchiwania twoich komentarzy – odpowiedziała niechętnie.
Sakura prychnęła ze złością i wstała od stolika.
- To dobrze, bo nie mam na to czasu – poinformowała, po czym zabrała swoją torbę i wyszła ze stołówki.
O tej porze siedziało tutaj już znacznie mniej ludzi, połowa miejsc była wolna. Można było przypuszczać, że duża część uczniów wyszła na dziedziniec zaczerpnąć powietrza przed popołudniowymi zajęciami.
Ino pomyślała, że także nie będzie siedzieć w budynku. Zabrała swoją torbę i wyszła na korytarz. Wbrew jej przypuszczeniom, koło szatni wcale nie było tłumu ludzi złaknionych namiastki wolności, jaką dałoby im wyrwanie się na chwilę ze szkolnych murów. Kiedy wyszła na zewnątrz w pierwszej chwili odniosła wrażenie, że nikt jednak nie wyszedł.
To nawet lepiej. W oddaleniu od szczebioczących nastolatek i chłopców silących się na elokwencję mogła przemyśleć kilka spraw.
Przynajmniej tak jej się wydawało. Bo kiedy spojrzała w bok zobaczyła parę metrów dalej Sasuke i Naruto. Wyglądało na to, że znowu zamierzali się pobić. Ale zauważyli ją i to chyba ostudziło ich zapał.
- Odchrzań się – powiedział ostro Sasuke i szturchnął Naruto, żeby ten puścił poły jego kurtki.
- Odchrzanię – warknął Naruto. – Ale pod warunkiem, że ty powiesz swoim znajomym, żeby odczepili się od Sakury. W przeciwnym wypadku będziesz ich zdrapywać z betonu.
- Czyżby? – odparł Sasuke, uśmiechając się lekceważąco.
Naruto zerknął kątem oka na Ino, a potem spojrzał na Sasuke i odezwał się znacznie przyciszonym głosem. Jednak nie na tyle, by nie usłyszała, co mówi.
- Nie wiem, w co się wpakowałeś i już mnie to nie obchodzi. Twoi znajomi niech robią co chcą. Ty rób co chcesz. Ale mówiłem ci, żebyś jej w to nie wciągał. I nie próbuj. Bo zabiję.
Ino zdała sobie sprawę, że wlepia w nich oczy, czego nie można uznać za przejaw dobrych manier. Ale, z drugiej strony, ani trochę jej to nie obchodziło.
Ale oni nie byli zadowoleni. Sasuke nawet nie odpowiedział na groźbę Naruto, który odwrócił się w jej stronę.
- To nieładnie podsłuchiwać.
Popatrzyła na niego mrużąc oczy.
- A czy to wygląda na podsłuchiwanie? – odparła sarkastycznie.
Naruto nic nie powiedział tylko rzucił spojrzenie w stronę Sasuke, który w oczywisty sposób nic sobie z tego nie robił. Potem wyminął Ino i wszedł do budynku szkoły.
Zmierzyła Sasuke spojrzeniem. Chyba sądziła, że to dostarczy jej jakiejś wskazówki, o czym rozmawiali.
- Nie gap się tak – warknął Sasuke, po czym sam odszedł. Ino nie poruszyła się, żeby zobaczyć, czy on też wejdzie do szkoły.
Nie ma w tym nic dziwnego, że sobie skaczą do oczu. Nic nowego. Starała się myśleć racjonalnie. Nie powinna wyciągać pochopnych wniosków.
Ale tym razem Naruto był naprawdę wściekły. Miał taki wyraz twarzy, jakby chciał zabić Sasuke.
I ta rozmowa…
Miała naprawdę złe przeczucia.
Nie, to niemożliwe, żeby Sakura wpakowała się w jakieś bagno. Niemożliwe. Nie byłaby tak głupia, nawet w tej sytuacji.
Tylko… czy na pewno?
Nie chciała tego robić, ale wiedziała, musi wiedzieć. Wyciągnęła telefon z kieszeni. Na szczęście nie miała w zwyczaju kasować numerów z listy kontaktów, nawet jeśli jej nie były potrzebne.
Sakura, jeżeli się w coś wpakowała, i tak jej nie powie. Więc nie powinna się wahać. Wcisnęła opcję „Połącz”. Odebrano już po trzecim sygnale.
- Ino?
- Mam do ciebie sprawę – powiedziała szybko.
- Niewątpliwie. Nie odzywałaś się od wieków.
- I bynajmniej nie jestem zadowolona z tego, że teraz muszę.
- Nie bądź taka oschła – odparł. – To ja powinienem być niezadowolony, wyparłaś się starych przyjaciół.
Przygryzła wargi.
- Zabawne, że używasz akurat tego słowa.
Chwila milczenia.
- Słuchaj, jeśli chcesz pogadać…
- Nie chcę pogadać – ucięła stanowczo. - Mam do ciebie pytanie i oczekuję, że udzielisz szczerej odpowiedzi.
- To pytaj.
- Sprzedałeś Sakurze dragi?
- Nie.
Odpowiedź była zbyt szybka. Nie zaskoczyła go tym pytaniem. To natychmiast potwierdziło jej podejrzenia.
Nie do wiary, ale Sakura musiała się z kontaktować z kimś z nich.
- Więc może udostępniłeś?
- Sądzisz, że prowadzę działalność charytatywną? – odpowiedział, wracając do dobrze jej znanego sarkastycznego tonu. – Nie jestem skąpy, niektórzy mogą liczyć na darmowe prochy. Ale nie obejmuje to twoich znajomych.
Przygryzła ze złości wargi. Arogancki palant.
- Więc kto?
- Dlaczego w ogóle sądzisz, że ktoś z nas?
- Daruj sobie – warknęła. – Coś o tym wiesz. Przecież Sasuke tego nie zrobił.
Usłyszała w słuchawce przytłumiony śmiech.
- Nie żartuj sobie. Jasne, że nie.
- Nie jestem w nastroju do żartów.
Chwila zastanowienia.
- Tayuya.
Oczywiście. Od razu powinna była pomyśleć.
- Powiedz tej rudej zdzirze…
- Nie będę twoim pośrednikiem – przerwał jej. – Jeśli chcesz to sama jej powiedz. W sobotę jest impreza, jak zawsze. Wiesz, że jesteś mile widziana.
Ino prychnęła.
- Chyba zależy przez kogo.
- Tayuya ma do powiedzenia mniej niż ci się wydaje.
- Nie obchodzi mnie to – odparła, czując, że zaraz straci panowanie nad sobą. – Przypilnujesz jej. Jeśli jeszcze raz się zbliży do Sakury…
- To nie moja sprawa.
- Owszem, twoja. Jak ci się wydaje, co zrobi Sasuke, jeśli mu powiem? – o ile już nie wie, przeszło jej przez myśl. – Wszyscy będziecie mieć na głowie gliny.
- Kretynka.
- To było o mnie czy o niej?
- A jak ci się wydaje? Oczywiście, że o niej.
- Trzeba było się wcześniej zastanawiać. Na razie.
- Moment, zaczekaj. To przyjdziesz w sobote czy nie?
- Oczywiście, że nie.
- No dobra. Tak czy inaczej, nie masz powodu się denerwować.
Że też można opowiadać takie banały.
- Tak uważasz?
- Nie handlujemy już niepewnym towarem.
- Tym lepiej dla was – odpowiedziała i rozłączyła się.
Tylko, że tym telefonem niczego nie rozwiązała. Wręcz przeciwnie.
Ino zdawała sobie sprawę, że Sakura ściemniała mówiąc, że jest w porządku. Nic nie jest w porządku.
Teraz już wiedziała, dlaczego Naruto zachowuje się jakby trzeba jej było pilnować.
Rozdział jest po prostu świetny.
OdpowiedzUsuńWidać że Kiba, nie ma zaciekawie, ale mam nadzieję że dotrzyma własnych przekonań i nie będzie podrywał Hinaty. Także mam nadzieję że Naruto też wreszcie doidzie do tego że zaniedbywał Hinatę i zrobi wszystko by ją odzysjać.
Co do Ino, nie sądziłem że ma takie źródła oraz mam nadzieję że również pomoże Sakurze.
Pozdrawiam i życze weny oraz czekam na next.
Dziękuję za komentarz :) Też współczuję Kibie, a Naruto... Cóż, osioł z niego, jak i w mandze, powinien się w końcu otrząsnąć :P
Usuń