poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 18. Rozmowy nie do końca szczere




Neji z niechęcią spojrzał na kumpla, kiedy ten wstał od stolika i podążył za Tenten niczym usłużny piesek.
Lee, skądinąd rozsądny i logicznie myślący, w towarzystwie szatynki zapominał chyba, czym jest godność. Mężczyzna nie może sobie nigdy pozwolić na to, by dziewczyna nim dyrygowała.
Tenten była osobą, która lubiła decydować za siebie i za innych. Wynikało to z niezachwianego przekonania, że zawsze ma rację. Można było tę cechę jej charakteru jakoś utemperować, ale zachowanie Lee zdecydowanie temu nie sprzyjało. Zawsze się z nią zgadzał.
To powodowało oczywiście, że Tenten uważała go za swojego wiernego sojusznika, jeśli wkradał się jakiś konflikt.
Tym razem Lee jej nie poparł, ale łatwo było sobie wyobrazić, że usłużnym zachowaniem łatwo za to odpokutuje. Tenten chyba ciężko byłoby się wściekać na nich obu.
Neji mógł myśleć o tym tylko z lekceważeniem. Doprawdy, jego kumpel wybrał sobie najmniej właściwy sposób, żeby zyskać jej przychylność. Żałosne, jednym słowem.
- ObraziÅ‚a siÄ™? – odezwaÅ‚ siÄ™ nagle Gaara ze zÅ‚oÅ›liwym uÅ›mieszkiem. – Cóż za problematyczna dziewczyna. Nie wiem, jak ty jÄ… znosisz – podsumowaÅ‚ swobodnie dopiero co zakoÅ„czonÄ… rozmowÄ™.
Neji spojrzał na niego. Odniósł wrażenie, że Gaara chce go sprowokować, ale być może tylko mu się wydawało.
- Ludzie z trudnym charakterem zwykle sÄ… trudni do zniesienia, ale można to jakoÅ› zaakceptować. Przynajmniej w takim towarzystwie nigdy nie jest nudno – odparÅ‚ powoli.
Gaara uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ w jedyny chyba znany mu sposób – z wyraźnie widocznÄ… kpinÄ….
- Ciekawe podejÅ›cie. Moja siostra chyba by siÄ™ z tobÄ… zgodziÅ‚a. Ona też preferuje towarzystwo ludzi z trudnym charakterem, byle nie byÅ‚o nudno – stwierdziÅ‚, zerkajÄ…c nieznacznie na Temari.
Blondynka nie odpowiedziała. Neji zauważył, jaki wyraz twarzy miała przez ułamek sekundy.
Jednak się przez przerwę świąteczną nie dogadali. Wiedział to nawet bez sarkastycznych uwag Gaary. Po zachowaniu Temari od razu było widać, że coś jest nie tak. Źle znosiła chłodne traktowanie z jego strony.
Neji od pewnego czasu obserwowaÅ‚ tÄ™ dziwnÄ… wojnÄ™, którÄ… miÄ™dzy sobÄ… prowadzili. Z boku mogÅ‚o wydawać siÄ™, że chodzi o Shikamaru. Gaara miaÅ‚ apodyktyczny charakter i nie byÅ‚o specjalnie dziwne, że nie podobaÅ‚o mu siÄ™, że Temari siÄ™ kimÅ› zainteresowaÅ‚a. Z drugiej strony – dla Neji’ego byÅ‚o oczywiste, że to tylko powierzchowna warstwa.
Tak naprawdę chodziło o niezależność.
Temari zawsze byÅ‚a podporzÄ…dkowana swojemu bratu wÅ‚aÅ›ciwie pod każdym wzglÄ™dem. ByÅ‚o to nieco dziwne, bo równoczeÅ›nie miaÅ‚a naprawdÄ™ silny charakter i – gdyby nie widzieć jej z bratem – można by pomyÅ›leć, że jest osobÄ…, która nikomu nie pozwoli, by za niÄ… w jakiekolwiek sprawie decydowaÅ‚.
Neji nie lubił takich dziewczyn. Były zbyt problematyczne. Z drugiej jednak strony, niektóre dziewczyny muszą mieć umiejętność podejmowania własnych decyzji. Jeśli nie mają rodziców, którzy by za nie byli odpowiedzialni.
Temari potencjalnie miała starsze rodzeństwo, i jak widać Gaara bardzo się wczuł w rolę tego odpowiedzialnego brata. Nawet można by uważać, że to dobrze, gdyby nie próbował jej kontrolować do tego stopnia, że wręcz zakrawało to o ubezwłasnowolnienie.
Neji uważał, że jest to przesada, ale oczywiście nigdy się nie wtrącał. Nie lubił angażować się w cudze sprawy, tak jak nie życzył sobie, żeby ktokolwiek wtrącał się w jego życie. Poza tym Gaara i tak nie był osobą, którą można było pouczać. A sugerowanie mu czegoś wprost mogło przynieść jedynie odwrotny efekt.
Jednak oczywistą rzeczą było, że Temari przestała już odpowiadać rola posłusznej siostry. A ponieważ - jakkolwiek przyzwyczaiła się do akceptowania kontroli Gaary nad swoim życiem - miała jednak silny charakter, gwałtowna konfrontacja wydawał się nieuchronna.
Na razie jednak wyglądało na to, że dziewczyna przechodzi do defensywy.
Zdaniem Neji’ego, nie byÅ‚a to odpowiednia taktyka. Powinna byÅ‚a od razu postawić sprawÄ™ jasno i siÄ™ z tego w żadnym wypadku nie wycofywać, inaczej Gaara to zlekceważy, nawet jeÅ›li mu siÄ™ w jakimÅ› momencie postawiÅ‚a. Gdyby byÅ‚a konsekwentna – na pewno by wygraÅ‚a, bo jakkolwiek Gaarze wydawaÅ‚o siÄ™, że wie wszystko najlepiej i tylko on może za niÄ… decydować, w koÅ„cu znalazÅ‚by siÄ™ w sytuacji, w której nie mógÅ‚by dÅ‚użej wmawiać sobie, że postÄ™puje wobec niej uczciwie.
Temari jednak najwidoczniej za bardzo bała się bezpośredniej konfrontacji, żeby się nie wycofać. Głupio z jej strony.
Neji spojrzał na Gaare.
Nie miał pojęcia, co właściwie zaszło między Temari i Narą, ale najwidoczniej jej bratu bardzo to dopiekło, skoro nie potrafił przejść nad faktem do porządku dziennego.
- Jest spora różnica miÄ™dzy Tenten a NarÄ… – powiedziaÅ‚. KÄ…tem oka uchwyciÅ‚ zdumione spojrzenie Temari, która najwidoczniej nie sÄ…dziÅ‚a, że w ogóle zaÅ‚apaÅ‚, o czym mowa, a już na pewno nie pomyÅ›laÅ‚aby, że podejmie ten temat.
I najwidoczniej jej się to nie spodobało.
- Nie wiem, co wÅ‚aÅ›ciwie do niego masz – ciÄ…gnÄ…Å‚, nie zważajÄ…c na reakcjÄ™ szesnastolatki. – Jest normalny, a przy tym pochodzi z porzÄ…dnego rodu. Gdybym miaÅ‚ siostrÄ™, mógÅ‚by być potencjalnie odpowiednim dla niej mężem – zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™, że to co mówi, brzmi bardzo prowokacyjnie, a Gaara siÄ™ wÅ›cieknie. Nie stanowiÅ‚o to dla niego problemu. Jakby nie byÅ‚o, Gaara też nie zastanawiaÅ‚ siÄ™, w jakiej stawia go sytuacji, kiedy rozwÅ›cieczyÅ‚ Tenten. MusiaÅ‚ siÄ™ Å›wietnie bawić, majÄ…c okazjÄ™ utrzeć nosa klasowej kujonce.
Gaara popatrzyÅ‚ na Neji’ego spode Å‚ba, jakby siÄ™ domyÅ›laÅ‚, do czego zmierza.
- Ciekaw jestem, co zrobisz, kiedy będziesz musiał wydać Temari za mąż, skoro masz obiekcje wobec kogoś z tak dobrej rodziny.
Temari zakrztusiÅ‚a siÄ™ sokiem. Neji zerknÄ…Å‚ w jej stronÄ™ i zobaczyÅ‚, że wybaÅ‚usza na niego oczy, jak na wariata. Natomiast Gaara nie zwróciÅ‚ na niÄ… uwagi, tylko lustrowaÅ‚ Neji’ego wzrokiem.
-A, niestety, uciążliwym obowiÄ…zkiem starszego brata jest pomóc znaleźć siostrze odpowiedniego męża – kontynuowaÅ‚ Neji spokojnie. Temari najwidoczniej w ogóle nie zrozumiaÅ‚a, o co mu chodzi. Jej rozdrażnienie byÅ‚o nawet zabawne. – WyglÄ…da, że siÄ™ z niego nie wywiążesz.
Gaara nie odpowiedział na zaczepkę. Przypuszczalnie był zajęty rozważaniem, jak ma interpretować jego słowa.
Natomiast Temari straciła nad sobą panowanie.
- O czym ty, do cholery, bredzisz?!
Neji mówił do Gaary, więc nie uznał za właściwe jej w tej chwili odpowiadać.
Co tylko rozjuszyło Temari.
- Ja też tutaj jestem, zarozumiaÅ‚y palancie, i nie lubiÄ™, kiedy siÄ™ o mnie mówi jakbym byÅ‚a opóźniona umysÅ‚owo – syknęła z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ…, zrywajÄ…c siÄ™ z krzesÅ‚a.
Tym razem Neji nie mógł jej zlekceważyć, ale też bardzo mu się nie spodobało, że odciąga jego uwagę od tematu rozmowy, i to w tak prostacki sposób.
Dziwne jak na niÄ… zachowanie.
- Wybacz, Temari, ale rozmawiamy teraz o poważnych sprawach. Kobieta nie powinna siÄ™ w takich sytuacjach wtrÄ…cać – stwierdziÅ‚ niechÄ™tnie.
Blondynka potrząsnęła głową.
- Co ty nie powiesz – odparÅ‚a, mrużąc ze zÅ‚oÅ›ciÄ… powieki. – Moim zdaniem to ty nie powinieneÅ› siÄ™ odzywać, skoro nie masz nic inteligentnego do powiedzenia. Widać twoja bÅ‚Ä™kitna krew nie uchroniÅ‚a ciÄ™ przed zanikiem mózgu.
Neji wykrzywił pogardliwie wargi. Na zbyt wiele sobie pozwalała.
- Dlaczego tak właściwie się oburzasz? Oboje wiemy, że nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia.
Temari przygryzła wargi.
- Bo jestem dziewczynÄ…? – zapytaÅ‚a z pogardÄ…, a widać byÅ‚o, że na usta ciÅ›nie jej siÄ™ caÅ‚a masa obelg, spoÅ›ród których „szowinista” na pewno jest najmniej dobitnÄ….
- Nie – odparÅ‚ Neji spokojnie. – To akurat jest sprawa drugorzÄ™dna. Sama siÄ™ zastanów, czy kiedykolwiek sama zadecydowaÅ‚aÅ› o jakiejkolwiek sprawie. Nie uważasz, że twoje oburzenie jest w tej sytuacji trochÄ™ Å›mieszne?
Temari posłała mu miażdżące spojrzenie.
- ProszÄ™, jakie zÅ‚ote myÅ›li wypowiadasz. TrochÄ™ to niespodziewane, jak na kogoÅ› do tego stopnia podporzÄ…dkowanego tatusiowi. Ale, z drugiej strony, nie tylko pod tym wzglÄ™dem jesteÅ› hipokrytÄ…. Chyba podziÄ™kujÄ™ za twoje towarzystwo, zarozumiaÅ‚y chÅ‚opcze, któremu siÄ™ wydaje, że coÅ› sobÄ… reprezentuje. PowinieneÅ› jednak wiedzieć, że samo nazwisko nie wystarczy – syknęła, po czym zarzuciÅ‚a sobie torbÄ™ na ramiÄ™ i odeszÅ‚a, nawet na niego nie spojrzawszy.
Kto by pomyślał, że potrafi być taka obrażalska. Prawie jak Tenten.
Neji’emu nawet odpowiadaÅ‚o, że odeszÅ‚a od stolika, bo w tej sytuacji mógÅ‚ wprost powiedzieć Gaarze, o co mu chodzi. Wyraz twarzy siedemnastolatka wskazywaÅ‚ jednak, że ten wcale nie zamierza sÅ‚uchać.
- Nigdy nie odzywaj siÄ™ w ten sposób do mojej siostry – wycedziÅ‚ przez zÄ™by.
Neji zmarszczył brwi.
- W jaki niby sposób? Jeśli nie zauważyłeś, to ona mnie obraziła.
- Nie obchodzi mnie to – odparÅ‚ Gaara, patrzÄ…c na niego spode Å‚ba. – Nigdy wiÄ™cej siÄ™ tak do niej nie odezwiesz, albo powybijam ci zÄ™by. W najlepszym wypadku.
Neji pierwszy raz słyszał, żeby ktoś się w ten sposób do niego zwrócił i bardzo mu się to nie podobało. Nawet, jeśli to był dość zwyczajny sposób wyrażania się Gaary, to jednak Neji nie był osobą, którą można łatwo zastraszyć. Słowa Gaary nie wywarły na nim wrażenia.
- To ciekawe – powiedziaÅ‚. – Tak bardzo interesuje ciÄ™ dobre samopoczucie Temari, a przecież jej jest wszystko jedno, jak siÄ™ do niej zwracam. JeÅ›li tak bardzo ciÄ™ to obchodzi, to może zastanów siÄ™, jak ty jÄ… traktujesz.
Gaara zlustrował go wzrokiem.
- Próbujesz mnie pouczać?
- Ależ skÄ…d – odparÅ‚ Neji. – Przecież ty wiesz doskonale, co robisz. Trzymaj jÄ… sobie w zÅ‚otej klatce, na pewno robisz to w jak najlepszej wierze. Tak, jak w jak najlepszej wierze pilnujesz, żeby nikt nie oÅ›mieliÅ‚ siÄ™ do niej nieuprzejmie odnosić, a sam traktujesz jÄ… z niezwykÅ‚ym szacunkiem. Skoro szacunek przejawia siÄ™ w lekceważeniu.
Gaara przymrużył oczy.
- Jesteś bardzo troskliwym bratem. Tak troskliwym, że siostrzyczka wkrótce cię znienawidzi. Ciekawe, komu wtedy powybijasz zęby.

***

Hinata z troską na twarzy przyglądała się Kibie, który stał na korytarzu przy schodach i przyciskał chusteczkę higieniczną do nosa.
- Boli? – zapytaÅ‚a niepewnie.
Spojrzał na nią kątem oka.
- Nie patrz takim przerażonym wzrokiem. Nie umrÄ™ od tego – odparÅ‚.
Ta jej przesadna troska o wszystko i wszystkich, z wyjątkiem tylko samej siebie, była urocza, ale czasem nie do zniesienia.
Hinata miała taki sposób bycia, że czasami można było odnieść wrażenie jakby uważała, że jeśli spotyka ją coś złego to tylko z tego powodu, że sobie na to zasłużyła. Zresztą, im dłużej ją znał tym bardziej nabierał przekonania, że uważa tak rzeczywiście.
Naiwna dziewczyna, której wydaje się, że świat jest sprawiedliwy. Dla Kiby, który zawsze potrafił uparcie walczyć o swoje i który nie zwykł przyjmować porażek ot tak, jakby było to coś normalnego, jej postawa była niezrozumiała. Nigdy nie sądził, że jeśli jakaś rzecz mu się nie udała to nie warto już próbować. Ani nie zwykł obwiniać się za zachowanie innych.
- Przepraszam – odezwaÅ‚a siÄ™ Hinata niepewnie.
Kiba spojrzał na nią niby ze zdziwieniem, chociaż w rzeczywistości nie był zaskoczony, że mówi coś takiego.
- Za co? Czyżbyś uważała, że masz obowiązek pilnować Naruto na każdym kroku?
Brunetka spuściła wzrok.
- Nie, ale po prostu… On mnie źle zrozumiaÅ‚, a ja nie potrafiÅ‚am mu wytÅ‚umaczyć. Nie sÄ…dziÅ‚am, że zrobi coÅ› takiego.
Szlag by to, pomyślał.
Dopiero niedawno powziął decyzję, że przestanie być jej powiernikiem i pocieszycielem. Nawet nie dlatego, żeby rozmowy z nią były męczące. Po prostu było w tym coś nieuczciwego. Poza tym, ostatnio prawie każda rozmowa ostatecznie sprowadzała się do Naruto. I to w dużej mierze z jego winy, bo sam przecież nieraz zaczynał ten temat. Ale zaczął rozumieć, że to zupełnie bez sensu. Hinata nie chciała korzystać z jego rad. Wydawała się niezdolna do jakiejkolwiek radykalnej reakcji. Kiba zastanawiał się, czy może wobec tego nie wziąć sprawy w swoje ręce i natrzaskać Naruto po gębie, aby pewne rzeczy zrozumiał. Ale nim się na coś takiego zdecydował wyobraził sobie reakcję Hinaty.
Ostatecznie pomyślał, że może w ogóle nie powinien się wtrącać. Był w końcu przyjacielem Naruto i wiedział, że ten w końcu się opamięta, nawet jeśli Hinata nic nie zrobi. Sakura musi się wreszcie otrząsnąć z tych swoich depresyjnych nastrojów, a kiedy tylko Naruto przestanie się o nią w tak przesadny sposób martwić, zaczną do niego w końcu docierać inne aspekty rzeczywistości. Na przykład takie, że z powodu przyjaciółki zaniedbuje dziewczynę.
Oczywiście, jako przyjaciel, powinien był powiedzieć Naruto, co Hinata o tym wszystkim myśli. Ale obiecał jej, że wszystko, o czym rozmawiają, zostanie między nimi. I to dotyczyło także tej sprawy z Naruto. Następnym razem trzeba pomyśleć, nim się komuś da słowo. Teraz znalazł się w sytuacji patowej. Martwił się o Hinate, ale ona nie skorzystała z jego rady, by po prostu postawić Naruto wobec radykalnego wyboru. A sam nie mógł mu powiedzieć, że Hinata tylko sprawia wrażenie takiej tolerancyjnej, ale wcale nie jest jej wszystko jedno, jak wiele czasu spędza z Sakurą. Naruto tego nie dostrzegał. Uważał, że Hinata jest osobą, która w swojej trosce o innych zrozumie wszystko.
Owszem, Hinata była niezwykle wyrozumiałą osobą. Ale w tej sytuacji najwidoczniej nie potrafiła się odnaleźć. Nie była przyzwyczajona do tego, by Naruto poświęcał Sakurze aż tyle uwagi. Do niedawna po prostu nie musiał. Między Sakurą a Sasuke różnie bywało, ale kiedy byli razem zdecydowanie rzadziej miała napady złego nastroju. W każdym razie wtedy Naruto nie obawiał się, że zrobi jakieś głupstwo.
W chwili obecnej Naruto starał się Sakury pilnować, i nie było w tym nic dziwnego, że Hinata jest z tego powodu niezadowolona. Nie wiedziała przecież, co tak naprawdę się dzieje. A to była druga sprawa, w której Kiba zobowiązany był milczeć. Tym bardziej, że niewiele wiedział.
Najdziwniejsze było, że Hinata sprawiała wrażenie, jakby była o Sakure zazdrosna. To było zupełnie do niej niepodobne. Ale, z drugiej strony, dziewczyny mają specyficzny sposób myślenia.
A teraz wyglądała jakby naprawdę przejmowała się całą tą sytuacją.
Czy ona zawsze musi wszystko odbierać tak osobiście.
Kiba wyrzucił chusteczkę higieniczną do kosza. Naruto wcale nie ma aż tak potężnego ciosu, pomyślał z satysfakcją.
- Nie zrzucaj na siebie odpowiedzialnoÅ›ci za to, co robiÄ… inni – powiedziaÅ‚ wystudiowanie oschÅ‚ym tonem. – To sprawa miÄ™dzy mnÄ… i Naruto. ZresztÄ…, nic takiego siÄ™ nie staÅ‚o.
W tej chwili rzeczywiście tak uważał. To prawda, kumpel zaatakował go dosyć niespodziewanie i pozornie bez żadnego uzasadnienia, więc powinien być wściekły. Z drugiej strony, Kiba znał Naruto i wiedział, że bez powodu by tego nie zrobił. Mógł się tylko domyślać, o co mu chodzi, bo chłopak nie zadał sobie trudu wcześniejszej dyskusji.
Może to nawet dobrze, bo jeśli przypuszczenia Kiby były słuszne i Naruto podejrzewa, że podrywa jego dziewczynę najlepiej byłoby uniknąć rozmowy na ten temat. Kiba nie miał zamiaru mu się z czegokolwiek tłumaczyć. Równocześnie uważał, że, chociaż nie podrywał Hinaty, całkowicie zasłużył sobie na ten cios. No i dobrze, że Naruto wreszcie mu wlał, bo to w jakiś sposób załatwiało ten problem. Przynajmniej Kiba mógł się czuć nieco rozgrzeszony. On w jakimś sensie był nieuczciwy wobec przyjaciela, a ten z kolei natrzaskał mu po gębie. Do pewnego stopnia wyrównywało to rachunki. Przynajmniej na tyle, żeby nadal mogli się kumplować. Bez wyrzutów sumienia.
Kiba miał w życiu pewne zasady, których starał się przestrzegać. Wiedział, że pewnych rzeczy nigdy robić się nie powinno. Zakochanie się w dziewczynie przyjaciela z pewnością było jedną z nich.
Dlatego też powiedział sobie, że już dość oszukiwania jego i jej, a sobie komplikowania życia. Obietnic danych samemu sobie też zawsze dotrzymywał.
Ale teraz spojrzał na wyraz jej twarzy, kiedy w tak oschły sposób ją potraktował. I pomyślał, że może być znacznie trudniej, niż mu się wydawało.
- Nie zadrÄ™czaj siÄ™ tym – powiedziaÅ‚ Å‚agodniej. – Po prostu… Drobne nieporozumienie. Dogadam siÄ™ z Naruto, nie przejmuj siÄ™.
Hinata potrząsnęła głową.
- Nie rozumiesz. Chodzi o to, że to naprawdę moja wina. Naruto sądzi, że mnie nastawiłeś przeciwko niemu.
Kiba zmarszczył brwi, bo rzeczywiście nie rozumiał.
- To znaczy?
- Å»e mnie zmieniÅ‚eÅ› – odpowiedziaÅ‚a zdecydowanie, podnoszÄ…c wzrok.
To niewiele wyjaśniało.
- O, to akurat mi pochlebia – odparÅ‚ Kiba, jak zwykle wykazujÄ…c tendencjÄ™ do bagatelizowania sytuacji. – JeÅ›li Naruto sÄ…dzi, że mam swój udziaÅ‚ w fakcie, że nie sprawiasz już wrażenia zahukanej pensjonarki jak jeszcze niedawno, to muszÄ™ mu podziÄ™kować, że mnie tak docenia. Aczkolwiek nie wiem, czy sÅ‚usznie.
Hinata nie była jednak w nastroju do żartów.
- Naruto uważa, że mnie namówiłeś, abym z nim zerwała.
- Tylko on mógÅ‚ wymyÅ›lić coÅ› takiego – prychnÄ…Å‚ Kiba z lekceważeniem. PomysÅ‚ byÅ‚ absurdalny, ale nawet wolaÅ‚by, żeby Naruto tak myÅ›laÅ‚. Z dwojga zÅ‚ego, wolaÅ‚ być posÄ…dzany o namawianie jej do czegoÅ› w zÅ‚ej wierze niż o próby podrywu. – Zaraz… NakÅ‚oniÅ‚em?
Hinata westchnęła.
- Próbowałam mu wytłumaczyć, że nie masz z tym nic wspólnego, ale mnie nie słuchał.
Ale nie to w tej chwili najbardziej absorbowało jego uwagę.
- Zerwałaś z nim?
Hinata przygryzła wargi.
- Nie powinnam wciąż tylko biernie przyglądać się sytuacji, prawda?
Nie o taki efekt mu chodziło, kiedy wypowiadał te słowa. Zresztą, o ile sobie przypominał, wtedy nie rozmawiali o Naruto. Ale cytat był adekwatny do sytuacji.
- Jestem pod wrażeniem – powiedziaÅ‚ zgodnie z prawdÄ….
Już myślał, że Hinata nie jest zdolna do zrobienia czegokolwiek, jeśli w jakimś sensie byłoby to przeciwko Naruto. Okazuje się, że się mylił.
- WiÄ™c wzięłaÅ› sprawy w swoje rÄ™ce. To dobrze – widziaÅ‚, że nie jest przekonana, czy dobrze zrobiÅ‚a, wiÄ™c postanowiÅ‚ dodać jej otuchy. – Naruto czasem potrzebuje solidnego kopa. Wierz mi, teraz wszystko sobie przemyÅ›li.
Szczerze wierzył, że ma rację. Nawet Naruto nie jest takim kretynem, żeby nie wyciągnąć teraz radykalnych wniosków.
- Ale nie chciaÅ‚am, żeby to siÄ™ obróciÅ‚o przeciwko tobie – odparÅ‚a Hinata cicho.
Ewidentnie była zmartwiona.
Kiba potrząsnął głową.
- Naprawdę się tym przejmujesz? Hinata, mówimy o Naruto. Najpierw działa, potem myśli. Może sposób w jaki zadziałał nie jest najmądrzejszy, ale ja nie żywię do niego urazy.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Nie?
Kiba machnął lekceważąco ręką.
- Do zrobienia czegoÅ› zdecydowanego ciÄ™ namawiaÅ‚em, wiÄ™c w jakimÅ› sensie sobie zasÅ‚użyÅ‚em. Naruto miaÅ‚ prawo być wÅ›ciekÅ‚y, ja na jego miejscu zrobiÅ‚bym to samo. Pretensji mieć nie bÄ™dÄ™, a on… Cóż, jest typem bezpoÅ›redniego czÅ‚owieka. Najpierw oskarża, potem myÅ›li. Teraz czas na ten drugi etap.
Hinata uśmiechnęła się lekko.
- Nie powinieneś być w takim dobrym humorze. Ciebie to bawi, że cię uderzył?
Kiba wzruszył ramionami.
Tak, był w dobrym humorze i nie potrafił tego ukryć.
Był pewny, że Naruto najpierw się powścieka, a potem pomyśli. Potem przeprosi. Hinata wreszcie go odzyska, więc będzie zadowolona. Wtedy będzie mógł dotrzymać danej sobie obietnicy.
Ale w najbliższym czasie będzie go potrzebować, więc to nie jest czas na żelazne trzymanie się zasad. Jeśli będzie chciała pogadać, on będzie przy niej, bo tak właśnie powinien zachować się facet.
- Trzeba spojrzeć na dobrą stronę sytuacji. Ja w tej chwili widzę jedną bardzo pozytywną stronę. Wreszcie przestałaś udawać i postawiłaś sprawę jasno. Tak właśnie powinno się postępować.
- NaprawdÄ™ myÅ›lisz, że to wystarczy? Taka recepta na sukces? Ty zawsze tak robisz? – zapytaÅ‚a Hinata, nieprzekonana co do sÅ‚usznoÅ›ci wÅ‚asnego postÄ™powania. Jak zawsze.
Czasami też zadawała bardzo trafne pytania.
- Prawie zawsze – odparÅ‚ Kiba. – To siÄ™ sprawdza, jeÅ›li tylko sytuacja nie jest beznadziejna.

***

- Przegrasz. Jak zawsze – powiedziaÅ‚a Ino z pewnym siebie wyrazem twarzy.
Shikamaru oczywiście nie dał się zbić z tropu jej pogróżkami.
- Zobaczymy. Wierz lub nie, ale ostatnio nawet sporo grałem w bilard i jestem znacznie lepszy.
- NiewystarczajÄ…co. Nie możesz siÄ™ ze mnÄ… równać – odparÅ‚a Ino prowokacyjnie.
Shikamaru posłał jej jedynie spojrzenie, które miało oznaczać, że szkoda jego wysiłku na przekomarzanie się.
- Do wieczora – odparÅ‚, po czym razem z Choujim odeszli od stolika.
Ino zauważyła kątem oka miażdżące spojrzenie Sakury.
- No co? – zapytaÅ‚a napastliwie.
- Nic – odpowiedziaÅ‚a szesnastolatka, ale jej wyraz twarzy wyrażaÅ‚a jawnÄ… dezaprobatÄ™.
Ino takie zachowanie działało na nerwy. Zupełnie jakby jej przyjaciółka uważała się za najmądrzejszą na świecie i jakby miała prawo ją krytykować.
W rzeczywistości, Sakura niewiele wiedziała, dlatego Ino nie przejmowała się, że już została przez nią oceniona. Niech ma swoje zdanie. Ostatnią rzeczą, jaką Ino kiedykolwiek mogłaby zrobić, było tłumaczenie się jej ze swojego zachowania.
- To dobrze, bo mam już dość wysÅ‚uchiwania twoich komentarzy – odpowiedziaÅ‚a niechÄ™tnie.
Sakura prychnęła ze złością i wstała od stolika.
- To dobrze, bo nie mam na to czasu – poinformowaÅ‚a, po czym zabraÅ‚a swojÄ… torbÄ™ i wyszÅ‚a ze stołówki.
O tej porze siedziało tutaj już znacznie mniej ludzi, połowa miejsc była wolna. Można było przypuszczać, że duża część uczniów wyszła na dziedziniec zaczerpnąć powietrza przed popołudniowymi zajęciami.
Ino pomyślała, że także nie będzie siedzieć w budynku. Zabrała swoją torbę i wyszła na korytarz. Wbrew jej przypuszczeniom, koło szatni wcale nie było tłumu ludzi złaknionych namiastki wolności, jaką dałoby im wyrwanie się na chwilę ze szkolnych murów. Kiedy wyszła na zewnątrz w pierwszej chwili odniosła wrażenie, że nikt jednak nie wyszedł.
To nawet lepiej. W oddaleniu od szczebioczących nastolatek i chłopców silących się na elokwencję mogła przemyśleć kilka spraw.
Przynajmniej tak jej się wydawało. Bo kiedy spojrzała w bok zobaczyła parę metrów dalej Sasuke i Naruto. Wyglądało na to, że znowu zamierzali się pobić. Ale zauważyli ją i to chyba ostudziło ich zapał.
- OdchrzaÅ„ siÄ™ – powiedziaÅ‚ ostro Sasuke i szturchnÄ…Å‚ Naruto, żeby ten puÅ›ciÅ‚ poÅ‚y jego kurtki.
- OdchrzaniÄ™ – warknÄ…Å‚ Naruto. – Ale pod warunkiem, że ty powiesz swoim znajomym, żeby odczepili siÄ™ od Sakury. W przeciwnym wypadku bÄ™dziesz ich zdrapywać z betonu.
- Czyżby? – odparÅ‚ Sasuke, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ lekceważąco.
Naruto zerknął kątem oka na Ino, a potem spojrzał na Sasuke i odezwał się znacznie przyciszonym głosem. Jednak nie na tyle, by nie usłyszała, co mówi.
- Nie wiem, w co się wpakowałeś i już mnie to nie obchodzi. Twoi znajomi niech robią co chcą. Ty rób co chcesz. Ale mówiłem ci, żebyś jej w to nie wciągał. I nie próbuj. Bo zabiję.
Ino zdała sobie sprawę, że wlepia w nich oczy, czego nie można uznać za przejaw dobrych manier. Ale, z drugiej strony, ani trochę jej to nie obchodziło.
Ale oni nie byli zadowoleni. Sasuke nawet nie odpowiedział na groźbę Naruto, który odwrócił się w jej stronę.
- To nieładnie podsłuchiwać.
Popatrzyła na niego mrużąc oczy.
- A czy to wyglÄ…da na podsÅ‚uchiwanie? – odparÅ‚a sarkastycznie.
Naruto nic nie powiedział tylko rzucił spojrzenie w stronę Sasuke, który w oczywisty sposób nic sobie z tego nie robił. Potem wyminął Ino i wszedł do budynku szkoły.
Zmierzyła Sasuke spojrzeniem. Chyba sądziła, że to dostarczy jej jakiejś wskazówki, o czym rozmawiali.
- Nie gap siÄ™ tak – warknÄ…Å‚ Sasuke, po czym sam odszedÅ‚. Ino nie poruszyÅ‚a siÄ™, żeby zobaczyć, czy on też wejdzie do szkoÅ‚y.
Nie ma w tym nic dziwnego, że sobie skaczą do oczu. Nic nowego. Starała się myśleć racjonalnie. Nie powinna wyciągać pochopnych wniosków.
Ale tym razem Naruto był naprawdę wściekły. Miał taki wyraz twarzy, jakby chciał zabić Sasuke.
I ta rozmowa…
Miała naprawdę złe przeczucia.
Nie, to niemożliwe, żeby Sakura wpakowała się w jakieś bagno. Niemożliwe. Nie byłaby tak głupia, nawet w tej sytuacji.
Tylko… czy na pewno?
Nie chciała tego robić, ale wiedziała, musi wiedzieć. Wyciągnęła telefon z kieszeni. Na szczęście nie miała w zwyczaju kasować numerów z listy kontaktów, nawet jeśli jej nie były potrzebne.
Sakura, jeżeli siÄ™ w coÅ› wpakowaÅ‚a, i tak jej nie powie. WiÄ™c nie powinna siÄ™ wahać. Wcisnęła opcjÄ™ „PoÅ‚Ä…cz”. Odebrano już po trzecim sygnale.
- Ino?
- Mam do ciebie sprawÄ™ – powiedziaÅ‚a szybko.
- Niewątpliwie. Nie odzywałaś się od wieków.
- I bynajmniej nie jestem zadowolona z tego, że teraz muszę.
- Nie bÄ…dź taka oschÅ‚a – odparÅ‚. – To ja powinienem być niezadowolony, wyparÅ‚aÅ› siÄ™ starych przyjaciół.
Przygryzła wargi.
- Zabawne, że używasz akurat tego słowa.
Chwila milczenia.
- SÅ‚uchaj, jeÅ›li chcesz pogadać…
- Nie chcÄ™ pogadać – ucięła stanowczo. - Mam do ciebie pytanie i oczekujÄ™, że udzielisz szczerej odpowiedzi.
- To pytaj.
- Sprzedałeś Sakurze dragi?
- Nie.
Odpowiedź była zbyt szybka. Nie zaskoczyła go tym pytaniem. To natychmiast potwierdziło jej podejrzenia.
Nie do wiary, ale Sakura musiała się z kontaktować z kimś z nich.
- Więc może udostępniłeś?
- SÄ…dzisz, że prowadzÄ™ dziaÅ‚alność charytatywnÄ…? – odpowiedziaÅ‚, wracajÄ…c do dobrze jej znanego sarkastycznego tonu. – Nie jestem skÄ…py, niektórzy mogÄ… liczyć na darmowe prochy. Ale nie obejmuje to twoich znajomych.
Przygryzła ze złości wargi. Arogancki palant.
- Więc kto?
- Dlaczego w ogóle sądzisz, że ktoś z nas?
- Daruj sobie – warknęła. – CoÅ› o tym wiesz. Przecież Sasuke tego nie zrobiÅ‚.
Usłyszała w słuchawce przytłumiony śmiech.
- Nie żartuj sobie. Jasne, że nie.
- Nie jestem w nastroju do żartów.
Chwila zastanowienia.
- Tayuya.
Oczywiście. Od razu powinna była pomyśleć.
- Powiedz tej rudej zdzirze…
- Nie bÄ™dÄ™ twoim poÅ›rednikiem – przerwaÅ‚ jej. – JeÅ›li chcesz to sama jej powiedz. W sobotÄ™ jest impreza, jak zawsze. Wiesz, że jesteÅ› mile widziana.
Ino prychnęła.
- Chyba zależy przez kogo.
- Tayuya ma do powiedzenia mniej niż ci się wydaje.
- Nie obchodzi mnie to – odparÅ‚a, czujÄ…c, że zaraz straci panowanie nad sobÄ…. – Przypilnujesz jej. JeÅ›li jeszcze raz siÄ™ zbliży do Sakury…
- To nie moja sprawa.
- Owszem, twoja. Jak ci siÄ™ wydaje, co zrobi Sasuke, jeÅ›li mu powiem? – o ile już nie wie, przeszÅ‚o jej przez myÅ›l. – Wszyscy bÄ™dziecie mieć na gÅ‚owie gliny.
- Kretynka.
- To było o mnie czy o niej?
- A jak ci się wydaje? Oczywiście, że o niej.
- Trzeba było się wcześniej zastanawiać. Na razie.
- Moment, zaczekaj. To przyjdziesz w sobote czy nie?
- Oczywiście, że nie.
- No dobra. Tak czy inaczej, nie masz powodu się denerwować.
Że też można opowiadać takie banały.
- Tak uważasz?
- Nie handlujemy już niepewnym towarem.
- Tym lepiej dla was – odpowiedziaÅ‚a i rozÅ‚Ä…czyÅ‚a siÄ™.
Tylko, że tym telefonem niczego nie rozwiązała. Wręcz przeciwnie.
Ino zdawała sobie sprawę, że Sakura ściemniała mówiąc, że jest w porządku. Nic nie jest w porządku.
Teraz już wiedziała, dlaczego Naruto zachowuje się jakby trzeba jej było pilnować.

2 komentarze:

  1. Rozdział jest po prostu świetny.
    Widać że Kiba, nie ma zaciekawie, ale mam nadzieję że dotrzyma własnych przekonań i nie będzie podrywał Hinaty. Także mam nadzieję że Naruto też wreszcie doidzie do tego że zaniedbywał Hinatę i zrobi wszystko by ją odzysjać.
    Co do Ino, nie sądziłem że ma takie źródła oraz mam nadzieję że również pomoże Sakurze.

    Pozdrawiam i życze weny oraz czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Też współczuję Kibie, a Naruto... Cóż, osioł z niego, jak i w mandze, powinien się w końcu otrząsnąć :P

      Usuń