środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 14. Jak to się robi w wyższych sferach



Tenten czuła pewien niepokój, gdy skończyła się przerwa świąteczna i zaczęły się ponownie zajęcia szkolne. Dręczyła ja myśl o tym, że teraz wszystko się zmieni. Nie tylko dla niej.
Niepokoiła się bardzo o Hinatę. Po tym, jak w końcu zdecydowała się jej powiedzieć, że była świadkiem prywatnej rozmowy Naruto i Sasuke, czuła się jak donosicielka.
Sądziła, że kiedy wreszcie porozmawia z Hinatą i przedstawi jej sytuację ze swojego punktu widzenia poczuje się lepiej. Będzie wiedzieć, że zachowuje się jak lojalna przyjaciółka.
Ale wcale tak nie było. Miała raczej wrażenie, jakby zachowała się jak osoba szukająca sensacji albo przepełniona zawiścią. A w każdym razie, zawistna osoba tak właśnie by się zachowała.
Jednak była zła, że Naruto potrafił zrobić coś takiego w sylwestra. To, jak potraktował Hinatę – zostawiając ja i wybierając towarzystwo tej małej egocentryczki – było nie do pomyślenia. Przesadził. I to bardzo.
Powiedziała więc Hinacie, że usłyszała fragment rozmowy, z którego wynikało, że Naruto nakłonił Sasuke, by zerwał z Sakurą. Podświadomie oczekiwała chyba jakiejś radykalnej reakcji z jej strony. Wybuchu złości. Irytacji. Czegokolwiek.
Ale Hinata zrobiła minę osoby, która pogodzona ze swoim losem nadstawia drugi policzek. Udawała oczywiście, że wszystko w porządku. A nie było w porządku.
Tenten naprawdę chciałaby cofnąć swoje słowa, by tylko nie sprawić jej przykrości.
Trochę ją irytowało zachowanie przyjaciółki. Nie rozumiała, jak można aż tak się zadurzyć w chłopaku. To był beznadziejny przypadek. Hinata wydawała się w ogóle nie myśleć w tym wszystkim o sobie.
Jak można być aż tak nieegoistycznym. To patologiczne.
Czuła niejasną złość z tego powodu, i to bynajmniej nie na Hinate. Uważała, że Neji powinien coś z tym zrobić. Przywołać Hinate do porządku. Nakrzyczeć na nią. Stłuc Naruto na kwaśne jabłko. Cokolwiek.
To irracjonalne, oczywiście. Neji nie miał z tym nic wspólnego, więc jego wtrącanie się nic by nie dało.
Ale mógłby okazać jakieś zainteresowanie. Zadufany w sobie kretyn.
Neji był osobą wprost stworzoną do tego, by skupić na nim swoje negatywne uczucia. Idealną. Była na niego wściekła z tylu powodów, że jeden więcej nie zrobiłby różnicy.
Nie potrafiła wrócić do równowagi od czasu imprezy. Tej idiotycznej imprezy, kiedy obaj z Lee zachowywali się jak kretyni, dyskretnie – ale w sposób oczywisty – skacząc sobie do oczu. To już przekraczało wszelkie granice. Widziała, że ostatnio traktowali się niechętnie, ale teraz już nie mogła tego ignorować.
I oczywiście, to była wina Neji’ego. I tej jego cholernej pewności siebie.
Relacje miedzy Nejim i Lee to był jeszcze jeden powód, dla którego niechętnie szła po przerwie do szkoły. Ale również nie jedyny.
Czuła, jak atmosfera w tej szkole coraz bardziej zaczyna jej doskwierać. Jak te wszystkie chore i zakłamane relacje zaczynają wykraczać poza granice jej tolerancji.
Choćby spojrzeć na Hinate i Naruto. Na pierwszy rzut oka, świetnie dobraną parę. I szczęśliwą.
Tymczasem wszystko zdawało się wskazywać na to, że Naruto tak naprawdę wolałby być z kimś zupełnie innym. Na dodatek ta dziewczyna jest tak ślepa i pusta, że nawet jeśli to zauważa, nie zwraca uwagi. Jest zaabsorbowana swoimi sercowymi problemami z chłopakiem, który nie dostrzega nic z wyjątkiem własnego nosa.
Pod tym względem zresztą świetnie się dobrali.
I Hinata, ta naiwna i skończenie dobra Hinata, uprzejma dla wszystkich nie wyłączając samej Sakury. I uzależniona od Naruto do takiego stopnia, że nawet nie wyrazi swojego niezadowolenia.
Kiedy Tenten, szła szkolnym korytarzem i zobaczyła, gdzie zebrały się dziewczyny z klasy pierwszej a – kolejna gra pozorów, spotykają się wszystkie razem jakby były niezwykle zgraną paczką przyjaciółek, które mają sobie wiele do opowiedzenia po świętach – rzuciła spojrzeniem na Hinate i przyszło jej do głowy, że przyjaciółka nie byłaby tak uzależniona od Naruto gdyby miała oparcie w swoim kuzynie.
Neji zdawał się zupełnie nie zdawać sobie sprawy, jak istotna była dla niej jego akceptacja. Ale może nawet gdyby wiedział, nie obchodziłoby go to.
Kiedy zaczynała myśleć o Nejim momentalnie w podświadomości zapalały jej się czerwone światełka. Nie chciała o tym myśleć.
Zresztą w tym momencie inna kwestia przyciągnęła jej uwagę.
Skąd właściwie to kolektywne zgromadzenie?
Nie to, żeby dziewczyny z klasy Hinaty nigdy nie miały zwyczaju przebywać razem wszystkie w jednym miejscu. Ale skupienie uwagi na jednej rzeczy jednak należało do rzadkości. Kiedy wszystkie o czymś żywo rozprawiały, zwykle należało spodziewać się, że ktoś ucierpi na tych plotkach. A Hinata zdawała się być w centrum zainteresowania.
Podwójnie niepokojące.
Podeszła do nich niepewnie, kierując się w stronę Temari, która jako jedyna wydawała się niezaangażowana, jak zwykle stojąc nieco z boku.
Dziwne, że Hinata przebywała w ich towarzystwie, a nie rozmawiała z Kibą jak zazwyczaj.
Tenten miała nadzieję, że nie bawią się jej kosztem, wymieniając jakieś złośliwości o Naruto. Taka myśl mignęła jej w głowie, ale ponieważ Sakura znajdowała się w towarzystwie i z zaangażowaniem rozprawiała, raczej nie należało się tego obawiać.
Kiedy znalazła się przy nich i skupiła uwagę zorientowała się zresztą, że tym, o czym mówiła w Sakura, była suknia ślubna. Najprawdopodobniej. Opowiadała coś o wzorach i fasonach.
Właściwie nic dziwnego, że akurat taki temat wzbudza w niej zainteresowanie, ale zaskakujące było, że przerwała, kiedy Tenten znalazła się zupełnie blisko.
- O, cześć Tenten – powiedziała. – A ty co wybrałabyś na ślub? Tradycyjne kimono czy coś fikuśnego?
Tenten popatrzyła na nią z rezerwą.
Nie było naturalne, żeby Sakura przerwała własne wynurzenia, żeby zaszczycić ją swoją łaskawą uwagą. Tenten bynajmniej nie czuła się tym zaszczycona. Zastanawiała się raczej, o co jej może chodzić.
- To zależy, czy ślub odbywa się w świątyni, prawda? – odparła bez entuzjazmu.
Sakura uśmiechnęła się jak zwykle sztucznie.
- Ach, no tak – odparła, zgaszona.
- No, ale na wesele – wtrąciła się Ino. – Zresztą, zboczyłyśmy z tematu, bo mówiłyśmy o sukienkach na czyjeś wesele – sprostowała, przyglądając jej się uważnie.
Tenten skinęła powoli głową, starając się nie wyglądać na poirytowaną. Nie lubiła Ino, bardziej nawet niż Sakury. Było w tej dziewczynie coś takiego… cynicznego. Przynajmniej Tenten była przekonana, że Ino niezmiernie raduje się z cudzych porażek.
- A o czym właściwie mówicie? – spytała.
- Ogólnie o weselach – odparła Sakura. – Właściwie, wyszło od tego, że Hinata i Ino były teraz na weselu.
Tenten spojrzała na przyjaciółkę, która wyglądała, jakby miała ochotę zapaść się pod ziemię. Ewidentnie nie odpowiadało jej, że znalazła się w centrum uwagi.
Tenten oczywiście wiedziała, że Hinata ma wesele w rodzinie, ale ostatnio o tym zupełnie nie myślała.
- Na jednym weselu? Chyba nie jesteście spokrewnione – odparła Tenten, zwracając się w kierunku Ino, bo wydało jej się to nieścisłością.
Ino machnęła ręką.
- Teraz może raczej będziemy spowinowacone – stwierdziła wesoło.
Tenten popatrzyła na nią lekko skonsternowana.
- Oczywiście, żartuję – rzuciła blondynka gwoli wyjaśnienia. – To właściwie moja znajoma wychodziła za mąż za kogoś z domu Hyuuga. Ale – efektownie zawiesiła głos – przynajmniej mam przyjaciółkę w tej rodzinie.
Tenten wywróciła oczami.
- Tak, cóż za zaszczyt.
Nie mogła się powstrzymać od złośliwości, choć nie powinna tego mówić. Ale na chwilę zapomniała o regułach uprzejmości.
To było dla niej niesamowite, że to szaleństwo zatacza tak szerokie kręgi.
Oczywiście, nie powinno jej to zaskoczyć. Nazwisko Hyuuga wszędzie robiło wrażenie. Niezależnie od prawdziwego lub wymyślonego szlacheckiego pochodzenia – Tenten nie wierzyła w takie rzeczy – Hyuugowie byli potężnym rodem. Pod względem majątku i wpływów. Przynajmniej pewna gałąź rodu. Splendor spływał na wszystkich o tym nazwisku, dlatego Neji mógł się uważać za kogoś wyjątkowego. I był w szkole traktowany w specjalny sposób. Dla Tenten oznaczało to w praktyce tylko kolejny powód do wściekłości. Całkiem nieźle tłumaczyło jego zarozumiałość.
Tenten wiedziała, że choć pod względem rzeczywistego znaczenia i położenia ekonomicznego z Hyuugami różnie bywało, to kładziono nacisk na jedność rodu i na duże uroczystości spraszano wszystkich. Przynajmniej tak robili ci członkowie rodu Hyuuga, których było na to stać. W praktyce oznaczało to, że ojciec Neji’ego pewnie z rok oszczędzał na prezent dla nowożeńców, który z pewnością okazał się i tak nie dość kosztowny, by nie utwierdzał ich pozycji jako „ubogich krewnych”.
Tenten wiedziała, że dla Neji’ego ta sytuacja musiała być niekomfortowa, może dlatego w ogóle nie chciał mówić o tym weselu. Musiał cieszyć się teraz, że ma to z głowy.
Natomiast Ino była wniebowzięta i puszyła się niesamowicie – bo jej przyjaciółka wyszła za mąż za jakiego „lepszego” Hyuuge.
Można było przypuszczać, że panna młoda to raczej ktoś w rodzaju znajomej znajomej lub koleżanki z zajęć dodatkowych, z którą zamieniła parę słów. Tenten słyszała od Hinaty dość wiele o tej imprezie, by wiedzieć, że nie była to żadna rodzinna ceremonia, a raczej wielki festyn, na który z obu stron sproszono wszystkich znajomych – jeśli tylko mieli odpowiednie pochodzenie, - żeby zrobić na całym otoczeniu wrażenie.
Ino była jednak osobą, która mogła się z czegoś takiego cieszyć.
Przynajmniej nie bawią się kosztem osób trzecich, ale podsycają wiarę w prywatne mity.
Ino wydawała się zarejestrować jej lekceważące spojrzenie.
- Wiesz, właśnie tak sobie mówiłyśmy, że takie wesele stanowi czasem wstęp do serii kolejnych ślubów. Zbiera się cała śmietanka towarzyska i ojcowie rozważają potencjalnych kandydatów dla swoich dzieci. Kontakty się zacieśniają, rodziny się łączą. Piękne.
Tenten przymrużyła oczy. Nie rozumiała, dlaczego Ino snuje swoją wypowiedź z takim naciskiem, jakby do czegoś zmierzała.
- Zapewne – mruknęła Tenten. – To jak kojarzenie rasowych koni. Dla ludzi na poziomie.
Ino wpiła w nią wzrok. Widać zdziwiła ją cięta riposta.
- Wiesz, masz rację. Mnie tez to nie bawi – odparła powoli.
Tenten skinęła głową w sposób, który miał oznaczać, że w to nie wątpi.
- To jak wielki targ. Setki ludzi posegregowanych według pozycji społecznej – wycedziła Ino. - Ale, z pewnego punktu widzenia, to ma sens. To naturalne, że rodzice szukają odpowiednich małżonków dla swoich dzieci, a przy takiej okazji mogą to bez trudu zrobić. Widują się bardzo dalecy krewni, znajomi znajomych, i czasami nawet coś z tego wynika. Na przykład proszone kolacje.
Tenten nie odpowiedziała. Nie wiedziała, do czego blondynka zmierza.
- To trochę staromodne, ale przez to też fascynujące. Zawsze byłam ciekawa, jak wygląda aranżowanie małżeństw. Liczę, że Hinata nam opowie – stwierdziła Ino, spoglądając na brunetkę uprzejmie.
Hinata spojrzała na nią niepewnie.
- A co, Hinata wychodzi za mąż? – zapytała Sakura, uznając to za świetny żart.
Ino potrząsnęła głową.
- Może jej rodzina też niedługo poszuka narzeczonego, taka tradycja – stwierdziła Ino lekko. – Ale na razie zaprosili na oficjalną wizytę znajomych z córką, prawda? Oni też noszą znane nazwisko.
Hinata wydawała się kulić pod jej świdrującym spojrzeniem. Ino odwróciła wzrok i spojrzała po koleżankach.
- W każdym razie, moim zdaniem wielka szkoda. Neji to jeden z najfajniejszych facetów w szkole, a teraz wszystko wskazuje na to, że już nie jest do wzięcia.
Tenten przygryzła wargi, ale nic nie powiedziała. Miała wrażenie, że blondynka wciąż obserwuje ją kątem oka.
- Ale bzdury gadasz – odezwała się Natsumi. – Małżeństwo aranżowane w szkole średniej? Ponosi cię wyobraźnia.
Ino odwróciła w jej stronę głowę.
- Wiem, że miałaś na niego ochotę, ale chyba doskonale zdajesz sobie sprawę, że Hyuuga to dla ciebie za wysoka półka.
Natsumi wyglądała, jakby zamierzała się na nią rzucić z pazurami. Zresztą, Tenten zauważyła, że zapanowało powszechne ożywienie. Wygłaszanie kontrowersyjnych opinii nie było bynajmniej dobrym sposobem na przysporzenie sobie popularności.
- Na szczęście licealiści rzadko się zaręczają – wtrąciła się Sakura, wyraźnie zbita z tropu. – I zwykle możemy same sobie wybierać obiekt zainteresowań. Rodzice mają mało do gadania. Gdybym ja się miała zaręczać, facet najpierw musiałby się bardzo postarać. I to jasne, że osobiście.
Najwyraźniej miała zamiar zmieniać temat rozmowy, ale nie spotkała się z pozytywnym odzewem. Spojrzała na Temari z rozpaczą w oczach.
- No to powiedz, kogo ty byś wybrała gdybyś się zaręczała… No, ograniczmy wybór do naszej szkoły.
Temari popatrzyła na nią jak na wariatke.
- Dlaczego miałabym kogoś wybierać? – odparła sceptycznie.
Sakura żachnęła się.
- Pytam czysto teoretycznie.
Temari przewróciła oczami.
Nim jednak odpowiedziała, do rozmowy wtrąciła się Ino.
- Jak mamy wybierać, to powinien być wybór spośród alternatyw, żeby było łatwiej – odparła. – Na przykład ty mi powiedz, Sakura, kogo byś wolała na męża. Naruto czy Sai’a – uśmiechnęła się złośliwie.
Przyjaciółka wybałuszyła na nią oczy.
- No co ty – odezwała się.
Ino potrząsnęła głową.
- Sama rzuciłaś temat, to teraz nie psuj zabawy – powiedziała swobodnie. – No, kogo?
Sakura popatrzyła na nią niechętnie.
- A nie mogę mieć innych możliwości?
Ino prychnęła.
- Daj spokój, za żadnego nie każę ci wychodzić za mąż.
Sakura wzruszyła ramionami.
- Naruto – odpowiedziała.
Ino skinęła głową.
- Dobry wybór.
Sakura zmierzyła ją spojrzeniem.
- Dobrze, to moja kolej – spojrzała na Temari. – Neji czy Shikamaru?
Tenten wiedziała, że dziewczyna całego sylwestra spędziła z Shikamaru, więc wydało jej się, że wybór powinien być prosty. Ale nie była zdziwiona, że Temari posłała Sakurze lekceważące spojrzenie.
-Nie powiedziałam, że bawię się w waszą głupią grę.
Sakura wzniosła oczy do nieba.
- Temari, masz dwie opcje. Albo, albo. Prosty wybór.
Blondynka prychnęła.
- Neji w życiu nie będzie potrzebował żony, tylko służącej. To żaden wybór – skwitowała. – Przy takiej alternatywie, prędzej oświadczę się tobie.
Sakura roześmiała się.
- Możesz spróbować, nie mówię nie – odparła.
Tenten zmierzyła Temari spojrzeniem.
- Niby dlaczego służącej? – spytała.
Szesnastolatka spojrzała na nią.
- Bo to Hyuuga Neji – odparła tonem oczywistości.
Tenten zmarszczyła brwi.
- Oceniasz ludzi po tym, jakie nazwiska noszą?
Temari powoli pokręciła głową.
- Nie chodziło mi tylko o nazwisko – odparła.
- Chyba widziałam profesora Jirayę – odezwała się nagle Hinata. – Czy ty nie masz teraz literatury, Tenten?
Szatynka spojrzała na nią.
- Tak, mam. Idę.
Obrzuciła Temari niechętnym spojrzeniem, ale blondynka wydała się tego w ogóle nie dostrzegać.
Tenten pomyślała, że przydałby się ktoś, kto wreszcie przygadałby tej wymądrzającej się pannie. W jej osobistym mniemaniu, Temari kreowała się na niesamowicie przenikliwą osobę, która dużo widzi i mogłaby udzielić innym sporo dobrych rad. Tak, jakby nie sama nie miała problemu z zapanowaniem nad własnym życiem.
Hipokrytka.

3 komentarze:

  1. Rozdział lekki i spokojny, aczkolwiek mało się w nim dzieje ;/ W każdym razie z niecierpliwością czekam na kolejny, bo całego bloga miło i przyjemnie się czyta:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Masz lekki styl pisania, nie wiem nawet kiedy kończy się rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję za komentarze :) Wiem, że ten rozdział była bardzo "przegadany", wyszło to trochę wbrew moim intencjom. Niestety, niektórzy bohaterowie lubią plotkować :P

    OdpowiedzUsuń