poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 10. Lojalność ponad wszystko



- Coś nie tak?
Hinata wzdrygnęła się.
Nie zwróciła uwagi na to, że ktoś wszedł do hallu.
Odwróciła się.
Kiba stał przy zamkniętych drzwiach do pokoju obok i przyglądał jej się badawczo.
Hinata spróbowała się uśmiechnąć.
- Oczywiście – odparła.
Zastanawiała się, od jak długiej chwili mógł tutaj być.
Nie miała ochoty wracać na salę, gdzie bawiła się cała reszta, ale wiedziała, że nie może tutaj zostać. Czuła się zobowiązana unikać Kiby, zupełnie jak gdyby obiecała coś takiego Neji’emu, co oczywiście było nieprawdą. Neji nie rozmawiał z nią na ten temat, właściwie w ogóle z nią dzisiaj nie rozmawiał, choć ona próbowała go do tego zmusić zanim wyszli z domu.
Chciała minąć chłopaka i wrócić do stolika, bo to była właściwie jedyna możliwość w tej chwili. Nie zamierzała sprawiać nikomu kłopotu swoją osobą.
Kiba zagrodził jej przejście, opierając się ręką o framugę drzwi.
- Kiedy zrozumiesz, że ten palant nie ma prawa cię tak traktować?
Hinata gwałtownie zamrugała, jakby ktoś uderzył ją w twarz.
I tak wiedziała, że Kiba musiał sporo usłyszeć z jej rozmowy telefonicznej, a reszty się domyślić, więc nie była zaskoczona, że zorientował się w sytuacji. A należał do osób, którym nie są obojętne cudze problemy, w innym wypadku nie zawracałby sobie nią głowy, wiedziała to. Akurat zainteresowanie z jego strony nie było drażniące, nawet jeśli miałby się nad nią litować.
Jednak określenie „ten palant” pod adresem Naruto, z jego ust, podziałało na nią jak wiadro zimnej wody.
Nie chciała, żeby z jej powodu koledzy zaczęli się odnosić do Naruto nieżyczliwie.
Poza tym taka radykalna opinia trochę ją dziwiła, bo Kiba nigdy nie komentował w rozmowach z nią zachowania Naruto. Chyba po prostu wiedział, kiedy nie należy się wtrącać.
Hinata nie mogła wytrzymać tego badawczego spojrzenia, więc odwróciła się i odeszła od drzwi. Nie za bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić, więc po chwili namysłu przeszła przez hall i usiadła na schodkach wiodących na piętro.
Kiba prawdopodobnie źle to zinterpretował – a może właśnie zinterpretował to zgodnie z jej nieuświadomionymi intencjami – i usiadł obok.
- Rozumiem go – stwierdziła wprost, bo Kiba najwidoczniej oczekiwał, że coś powie.
Zareagował zniecierpliwionym parsknięciem.
- A ja nie – odrzekł. – I powiem ci, że ciebie też strasznie trudno jest pojąć. Jesteś tak strasznie wyrozumiała dla wszystkich, i każdego potrafisz usprawiedliwić, tylko nie siebie.
Hinata potrząsnęła głową, jednak nic nie powiedziała.
- Mogłabyś przestać szukać winy w sobie, jeśli ktoś cię źle traktuje – dokończył Kiba.
Był chyba na nią zły, ale starał się to ukryć.
- Nikt mnie źle nie traktuje – odpowiedziała, choć wiedziała, że raczej go bardziej zirytuje takim prostym stwierdzeniem.
- O wiele gorzej, niż na to zasługujesz – podtrzymał swoją opinię szatyn. – A Naruto…
Hinata spojrzała na niego ostro. Momentalnie zamilkł, aby po chwili zmienić temat.
- Okej, to w takim razie co możemy zrobić, żeby ten wieczór nie był zmarnowany?
Hinata pomyślała, że jeśli choć na chwilę nie wyjdzie z roli dobrego gospodarza, który dba o to, by wszyscy inni się dobrze bawili, sam będzie miał zmarnowany wieczór.
- Dziękuję ci za troskę – odpowiedziała uprzejmie, - ale i tak już miałam jechać do domu.
Kiba obruszył się.
- Nie no, nie rób mi tego. Nikt nie może wyjść stąd przed północą, to byłaby porażka – stwierdził z przekonaniem.
Być może rzeczywiście tak to traktował, ale jednak przy tym ambicjonalnym nastawieniu zdawał się zupełnie nie zauważać faktu, że jej obecność nikomu nie jest tutaj potrzebna, a nieobecności bynajmniej nikt nie zauważy.
- Im mniej ludzi, tym mniejsze prawdopodobieństwo strat materialnych – zauważyła trzeźwo. - Moim zdaniem już stanowczo za długo tu siedzisz. Ktoś mógł w tym czasie spowodować jakieś zniszczenia.
Kiba pokręcił głową.
- Aż tak ci przeszkadzam, że chcesz się mnie pozbyć takim banalnym chwytem? – stwierdził zgryźliwie.
Hinata udała, ze nie wie, o co mu chodzi.
- A nie mam racji?
Chłopak machnął ręką.
- Jedyna cenne, co mogą zniszczyć, to dywan. Potłuczone naczynia i tak są wliczone w koszta – oświadczył rzeczowo.
- Zasłony też? – odezwał się ktoś z boku. – Bo wszystko wskazuje na to, że mogą widowiskowo spłonąć.
Hinata drgnęła.
Neji podszedł do nich z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Wydało jej się, że zerknął na nią z pogardą.
Kiba nie zwrócił na pewno uwagi na mimikę twarzy bruneta, ale za to znaczenie jego słów dotarło do niego z całą złowieszczością.
- Chyba nie mówisz poważnie – odezwał się z paniką pobrzmiewająca w głosie.
Neji rozłożył ręce w geście bezradności.
- Na wszelki wypadek odebrałbym na twoim miejscu Kenji’emu zapałki. Bo uzbrojony piroman może narobić zamieszania nie tylko w szkole.
Kiba poderwał się z miejsca.
- Wywalę go na zbity pysk – powiedział niechętnie, po czym pospiesznie przeszedł przez hall w kierunku drzwi.
Neji popatrzył na Hinate krytycznie. Poczuła się, jakby popełniła jakieś niewybaczalne wykroczenie.
- Nie zamierzałam tutaj z nim siedzieć – powiedziała szybko, wstając.
Neji przypatrzył jej się z zastanowieniem.
- Podsłuchiwałaś.
Hinata wzdrygnęła się.
- Słucham?
Neji wydął lekceważąco wargi.
- Skądś wiesz, że cię sprawdzam – zauważył chłodno.
Hinata przeanalizowała szybko sytuację.
No tak, nie tłumaczyłaby mu się, gdyby nie wiedziała, że akurat dzisiaj – jak to ujął wuj – ma jej pilnować. Spuściła oczy, zawstydzona.
- Odwieźć cię już do domu, czy chcesz zostać? – zapytał sucho.
Hinata uważała, że nie ma po co tu tkwić, więc odpowiedziała, że wraca do domu.
- To weź swoje rzeczy – polecił chłopak.
Sam wyszedł z budynku tak, jak stał. Hinata ubrała się w pośpiechu i poszła za nim. Samochód stał zaraz za bramą. Neji otworzył go za pomocą autopilota, po czym kazał jej wsiąść, a sam wrócił na chwilę do środka. Zapewne, by sprawdzić, czy Kiba już się zorientował, że zmyślił historyjkę z podkładaniem ognia, żeby go spławić.
Wrócił dość szybko. Hinata była pewna, że Kiba powiedział mu, co myśli o nim i jego głupich żartach, ale kuzyn nie okazywał wzburzenia. Nie zwykł się z nikim kłócić, raczej okazywał pogardliwą wyższość, więc trudno było go wyprowadzić z równowagi.
Hinata zauważyła, że mimowolnie się skrzywił, kiedy oparł się plecami o oparcie siedzenia kierowcy. Minął ułamek sekundy zanim zauważył, że mu się przygląda. Z zażenowaniem odwróciła wzrok.
- Powinnaś oduczyć się podsłuchiwania pod drzwiami – powiedział zimno.
Hinata oblała się rumieńcem.
- Ja… nie miałam zamiaru…
Neji prychnął gniewnie.
- Daruj sobie, doskonale wiem, że wiecznie to robisz. Brakuje ci sprytu, żeby chociaż ukryć, że myszkujesz po całym domu i wtykasz nos w nie swoje sprawy – warknął, przekręcając kluczyk w stacyjce.
Nie podnosiła wzroku, wpijając wzrok w swoje dłonie.
- Przepraszam – wymamrotała.
Poczuła na sobie jego wzrok.
- Za ciekawość? – spytał krytycznie.
Hinata przełknęła głośno ślinę.
- To nie z ciekawości, ja tylko…
Silnik już chodził, ale Neji nie nacisnął pedału gazu, a nawet zauważyła, że zdjął ręce z kierownicy.
- Co ty tylko?
Hinata nie bardzo potrafiła zrozumieć, czego Neji od niej oczekuje.
Zadziwiające było, że poświęcił jej więcej uwagi niż to potrzebne na wymianę paru słów. Nie przypominała sobie, kiedy ostatnio dostąpiła takiego przywileju.
Chociaż w tej sytuacji wolałaby już, aby zachowywał się jak zawsze.
W obecności Neji’ego zawsze czuła się zestresowana. I tak już niepewna siebie, czuła się przy nim po prostu nikim.
Jej kuzyn był opanowany, elokwentny, osiągał wysokie wyniki w nauce i w sporcie. Miał wszystkie te cechy, które jej brakowało, a które na pewno powinien mieć każdy, kto pochodził z rodu Hyuuga.
Porównując się z nim bardzo wyraźnie widziała, że przynosi ujmę temu nazwisku nie tylko przez swoje pochodzenie, ale przez wszystko, co sobą reprezentuje. Nieporadna, niezdarna, nie była nawet ładna – pewnie można byłoby ją nazwać przeciętną, gdyby chociaż nie była gruba. Uczyła się nawet nieźle, ale na pewno nie rewelacyjnie, zresztą mała to pociecha.
Nic dziwnego, że Neji nie miał ochoty uwypuklać faktu, że jest z nią spokrewniony.
Teraz patrzył na nią wyczekująco, a ona zupełnie nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- Uważam tylko… Nie rozumiem, dlaczego się na to godzisz – mruknęła, kręcąc młynka palcami u rąk.
Neji nie odpowiedział od razu. Zerknęła na niego.
- Na co się godzę, sprecyzuj proszę – powiedział już bez tego odcienia pretensji w głosie.
Hinata przygryzła wargi. Nie wiedziała, jak to wyrazić.
- No… Na ten rygor. I nie tylko. Dlaczego udajesz, że nie widzisz nic złego w tych poglądach na dziedzica klanu, na te wszystkie wymogi, i… Wszystko. Przecież to jak ze średniowiecza – zakończyła kulawo. Wiedziała, że jej wypowiedź jest do niczego. I tak nie wyraziła tego, co chciała.
Neji przyglądał jej się uważnie.
- To zupełnie tak samo jak z tą wendetą. Niby dlaczego każdego, kto nosi nazwisko Inuzuka mamy traktować jakby był wyklęty? – odwróciła wreszcie głowę w jego stronę. – Nie widzisz, jakie to głupie, że nie wolno mi porozmawiać z Kibą? Choćby teraz. Nie wierzę, że naprawdę myślisz, że to słuszne, albo choćby sensowne. A jednak mnie pilnujesz.
Sama była zdziwiona, że mówi do kuzyna w tak hardy sposób.
- Dałem ojcu słowo – powiedział spokojnie. – Na dzisiejszy wieczór. Gdybym chciał cię kontrolować, nie ignorowałbym całej reszty.
Hinata nie była pewna, o czym on mówi.
- Nie mam nic przeciwko Kibie, i pozostałym twoim znajomym – stwierdził Neji stanowczo. – Twoja sprawa, jakie dobierasz sobie towarzystwo – sposób, w jaki wypowiedział te słowa, nie pozostawiał wątpliwości, że dla niego to „towarzystwo” było zdecydowanie nie na poziomie. - I nie zamierzam ciebie pilnować, dlatego nie wtrącam się w te waszą przyjaźń. Ale powinnaś uważać. Żeby ojciec się nie dowiedział.
Hinata wciągnęła głośno powietrze.
- Nawet gdyby, to co mi może zrobić? I tak mnie nie lubi.
Neji pokręcił głową.
- Ojciec cię akceptuje, a naprawdę mógłby traktować cię dużo gorzej.
Może jakbym nie istniała, pomyślała Hinata. Tak, to byłaby solidna kara. Wiedziała doskonale, jak to jest być ignorowanym.
- A przy tym – dodał Neji ostrzejszym tonem – jesteś jednak winna mojemu ojcu szacunek. I przez szacunek wobec niego, nie powinnaś zachowywać się jakby nic z wyznawanych przez nas zasad cię nie obchodziło.
Hinata zdumiała się na taką drastyczną zmianę tonu.
- Może gdyby chodziło o prawdziwe zasady… - zaczęła, ale Neji rzucił jej miażdżące spojrzenie. Natychmiast zamilkła.
- Nie tobie o tym decydować. Nosisz nasze nazwisko, więc przynajmniej udawaj, że jesteś częścią rodziny.
Brunetka pomyślała, że nadal nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Tylko nowe pytania.
- A ty się z tym utożsamiasz?
- To nie jest kwestia wyboru – odparł Neji.
Hinata potrząsnęła głową.
- No dobrze, ale sam powiedziałeś, że ojciec się myli. W tej kwestii, i może w wielu innych. A zachowujesz się, jakbyś wszystko to akceptował. Te zasady postępowania, te wytyczne jak należy się zachowywać, z kim rozmawiać, co robić.
Neji zmarszczył brwi.
- Każdy żyje według określonych zasad.
- Dobrze, ale jeśli one nie przystają do rzeczywistości?
Neji zmierzył ją zniecierpliwionym spojrzeniem.
- Kiedyś nasz ród się liczył, i ojciec jeszcze pamięta czasy, kiedy nasze nazwisko znaczyło wiele. Teraz jest szeregowym pracownikiem bankowym. Te, jak to mówisz, przestarzałe zasady, pozwoliły mu zachować godność.
Raczej megalomańskie przekonania, pomyślała Hinata, ale nie mogła tego powiedzieć.
- Więc stosujesz się do tego wszystkiego dla jego dobrego samopoczucia? – zapytała z niedowierzaniem.
Neji zacisnął szczękę.
- Chodzi o coś więcej. Dziwię się, że tego nie rozumiesz. Przecież płynie w tobie krew klanu Hyuuga.
Hinata zamrugała.
Ta retoryka, którą się posługiwał… Jednak niektóre te bzdury przyjmował widać za swoje.
Przyszło jej do głowy pytanie, czy ona też dzieliłaby ludzi ze względu na pochodzenie, gdyby od początku wychowywała się w takiej atmosferze. Tyle, że ona przez kilka lat mieszkała z matką, która miała zupełnie odmienne poglądy.
- W szkole zachowuj się jak chcesz. Ale w domu nie zapominaj, jakie nazwisko nosisz – powiedział z niechęcią Neji.
Kolejny dowód na to, że nie uważał jej za członka rodziny. Teraz przynajmniej wiedziała, że chodzi w jakiejś mierze też o to, że nie przystaje do nich światopoglądowo.
Tylko, że tego akurat nie chciałaby zmienić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz