wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 4. Wyzwanie.


Shikamaru miał nadzieję, że Temari nie powie znów czegoś głupiego. Hinata sprawiała wrażenie osoby, która wszystko bierze bardzo do siebie.
Ale nie mógł przecież stać tam jak przyzwoitka. Poza tym, wcale nie miał ochoty w to ingerować. Jakby nie miał ciekawszych rzeczy do roboty.
Jego kumpel, Chouji, stał nieopodal, jak zawsze konsumując niezwykłe ilości jedzenia. Jego drugim śniadaniem można by nakarmić oddział wojska.
Teraz jadł właśnie kanapkę. Nie dał po sobie poznać, że zauważył kolegę, zanim jej nie skończył.
- Czy słyszałeś kiedyś o czymś takim jak zbilansowana dieta? – odezwał się Shikamaru z niesmakiem.
Chouji „przekąski” do szkoły musiał nosić w osobnej torbie, która i tak się nie dopinała, a wystawały z niej teraz dwie paczki chipsów.
- A ty co, zakuwasz trudne słówka żeby mnie zagiąć? – burknął Chouji, który nie znosił gdy ktoś komentował jego sposób odżywiania się.
Shikamaru zwykle tego nie robił, teraz jednak był podirytowany.
- A nie, wybacz, pewnie chcesz zrobić wrażenie na twojej nowej dziewczynie. Obawiam się, że będziesz się musiał naprawdę wysilić, stary, bo tym jej nie zaimponujesz.
Shikamaru spojrzał na niego ze złością.
- To nie jest moja dziewczyna.
- Rozumie się – odparł Chouji.
Szatyn spojrzał na niego. Było dla niego dziwne, że kolega w ogóle zaczął ten temat, zwykle nie odzywał się bez sensu. Ogólnie Chouji mówił niewiele, przede wszystkim dlatego, że nieustannie coś przegryzał. Był to ogromny plus jego osoby. Shikamaru nie znosił czczego gadania. Sporo czasu spędzał w szkole w towarzystwie Chouji’ego, ponieważ nie czuł się wtedy zobowiązany do prowadzenia rozmów na nieistotne tematy. Poza tym większość dziewczyn w Konoha ostentacyjnie unikała Chouji’ego, co oznaczało że Shikamaru może uwolnić się od ich męczącego szczebiotania. Jeśli był sam, zawsze pojawiała się jakaś panienka, która zaczynała go pytać, czy zrobił zadanie domowe, bo jeśli nie, ona może mu użyczyć swoje odpowiedzi, ma akurat na dwóch kartkach. Albo pytała, czy aby on nie uważa, że źle jej w tym kolorze bluzki. Albo dzieliła się zasłyszanymi plotkami, co było już zupełnie nie do wytrzymania.
Ogólnie, dziewczyny go wkurzały. Co nie znaczy, że ich umizgi nie łechtały jego wysokiego poczucia własnej wartości. Wolał jednak, by adorowały go na odległość, za dużo z nimi było problemów.
- Temari naprawdę nie jest moją dziewczyną – wycedził przez zęby, obdarzając Chouji’ego nieprzychylnym spojrzeniem.
Chouji, ku jego zdziwieniu, skinął z przekonaniem głową.
- Ty to wiesz, i ja to wiem, sęk w tym, żeby kto inny nie pomyślał inaczej – powiedział poważnym tonem.
Shikamaru domyślił się, o czym chłopak mówi, i bardzo mu się to nie spodobało.
- Czyli? – ponaglił zirytowany.
Chouji oderwał wzrok od paczki chipsów i skupił uwagę na rozmówcy, co nieczęsto mu się zdarzało.
- Niepokoję się o ciebie, stary. Nie sądzę, że do niej zarywasz, to byłoby zbyt głupie, ale cały czas z nią gadasz, a teraz jeszcze zaczynasz z nią łazić na przerwach. Gaara to zauważy i spuści ci łomot.
Shikamaru zjeżył się.
- Gaara to tylko sfrustrowany siedemnastolatek, nie wypowiadaj jego imienia jakby to był potwór z siedmioma głowami – warknął.
- Jasne, bo wszyscy się go boją , tylko nie ty.
Shikamaru zacisnął zęby.
Nie mógł tego powiedzieć.
Brat Temari był specyficzny. Nie był outsiderem w takim sensie, jak Sasuke, który po prostu trzymał się na uboczu. Był agresywny. Zawsze chodził ciemno ubrany, miał intensywnie czarne farbowane włosy, a oczy podmalowywał czarną kredką. Nosił skórzane paski na rękach i na szyi, z powbijanymi ćwiekami, generalnie – wyglądał jak dziwadło.
Ale nikt nie ośmieliłby się z niego śmiać, nawet w zaufanym towarzystwie. Myśl o Gaarze nie mogła budzić rozbawienia. Powszechnie uważano, że jest niezrównoważony, ponieważ potrafi kogoś zaczepić na korytarzu bez żadnego powodu. Nie była to do końca prawda, ale przyczyny były zazwyczaj naprawdę błahe. Nadużyciem byłoby powiedzieć, że wywoływał bójki – musiał znać jakieś sztuki walki, bo podobno jeszcze nikt z nim nie wygrał, trudno byłoby powiedzieć, że ktoś się z nim bił. Jeśli ktoś obrywał, to na pewno nie Gaara.
Zresztą w całej szkole wiedziano to, odkąd się w niej pojawił, więc wszyscy starali się po prostu schodzić mu z drogi. Zła sława podążała za Gaarą jeszcze z niższej szkoły średniej.
Shikamaru nie mógłby powiedzieć, że nie obawia się tego kolesia, co Chouji doskonale wiedział i skutecznie zepsuł mu tym spostrzeżeniem i tak nie najlepszy humor.
- Gaara może myśleć co chce – odparł zamiast tego. – Chyba nie myślisz, że przestanę rozmawiać z Temari, bo braciszek jej pilnuje.
Chouji wzruszył ramionami.
- Jak cię dopadnie, nie będzie pytać, jakie miałeś intencje – syknął, rozglądając się po bokach, jakby obawiał się jednostek kontrwywiadu w pobliżu. – A już niejeden był taki, co do niej startował, i za dobrze się to nie kończyło. No i sam wiesz, że złamał rękę kolesiowi, za to że się na nią patrzył. Byliśmy przy tym.
Shikamaru prychnął.
- Nie wiem, do czego zmierzasz.
Chouji zmierzył go potępiającym spojrzeniem.
- Po co w ogóle się z nią zadałeś, skoro wiesz że za samą rozmowę z nią można stracić zęby. Wiem, ładna z niej panna, ale charakter to ma jak wiedźma, więc jak ci się nie podoba, nie widzę przyczyn.
Shikamaru pokręcił głową z politowaniem.
- Wiedźma. To znalazłeś porównanie.
- Nie, dobra wróżka – mruknął Chouji zniecierpliwiony.
- Nawet z nią nie rozmawiałeś, nic nie wiesz o jej charakterze – odparował.
Chouji naburmuszył się.
- A ty z nią rozmawiałeś i odkryłeś jej anielską osobowość.
Shikamaru parsknął śmiechem. Uwagi Chouji’ego były rozbrajające.
- Nie no, anielską może nie, ale jesteś blisko – zripostował.
Chouji uniósł brwi.
- Doigrasz się z takim nastawieniem, mówię ci.
- Spoko, najwyżej kupię sobie sztuczną szczękę.
- Jak będzie jeszcze miała zastosowanie – burknął zirytowany Chouji.
- Przecież głowy mi nie urwie.
- To się okaże.
Shikamaru nie musiał się zastanawiać, co odpowiedzieć, bo Chouji zauważył, że wszyscy już wracają do środka, co oznacza, że woźny będzie zamykać drzwi . Część uczniów już była przy wejściu do budynku. Zanim Shikamaru i Chouji wolnym krokiem tam dotarli – Shikamaru, ponieważ nigdy mu się nie spieszyło, a Chouji – ponieważ masa ciała nie bardzo pozwalała mu iść zbyt szybko – kolejka, która się utworzyła, już znacznie zmniejszyła rozmiary.

Tenten, Hinata i Temari przecisnęły się przez tłum przy wejściu. To jednak okazało się być tą prostszą częścią. Kiedy poszły do szatni okazało się, że jest tam mnóstwo ludzi , mimo że – wydawałoby się – nie powinni mieć tam czego szukać. W końcu udało im się oddać wierzchnie okrycia i Tenten poszła na zajęcia. Część drogi szły razem, ale wtedy Temari przypomniała sobie, że ktoś mówił o zamianie sali na planie. Dzwonek zadzwonił nim zdążyły to sprawdzić na tablicy ogłoszeń.
Spieszyły się, bo stażystka, z którą ich klasa miała od niedawna angielski zawsze przychodziła bardzo wcześnie, a za spóźnienia wyznaczała dodatkowe zadania domowe. Mówiono, że odreagowuje sobie jakieś traumy, skoro wyżywa się na uczniach będąc jeszcze na ostatnim roku studiów. Wszyscy byli zdruzgotani faktem, że muszą się z nią męczyć jeszcze dwa miesiące. A wiele wskazywało na to, że może jeszcze podpisać ze szkołą umowę na pół etatu – szkole brakowało anglistów, odkąd z początkiem roku odeszła nauczycielka która miała większość klas pierwszych.
Jednak drzwi do sali były otwarte, tak więc „Blueflower” tym razem nie była punktualna.
Temari weszła do sali i jęknęła w duchu.
Klasa była mniejsza niż przeciętna i było w niej mniej ławek, więc nie mogła jak zawsze usiąść sama. Hinata usiadła w ławce z Choujim, a Temari miała trzy wyjścia – Shikamaru, Sasuke, albo Karin. Nawet nie pomyślałaby by usiąść koło Sasuke, zmiażdżyłby ją tym swoim spojrzeniem, które mówiło nie-zbliżaj-się-do-mnie, a z kolei towarzystwa Karin to ona by nie zniosła.
Shikamaru wystarczająco ją denerwował, kiedy siedziała choćby w pobliżu niego, ale nie miała innego wyjścia.
Jedyny pozytyw, że u „wrednej Konan Blueflower” nikomu by nawet nie przeszło przez myśl prowadzić rozmów w czasie lekcji.
Jednak, intrygujące było, że większość chłopców usiadła z przodu sali. Zwykle siadywali jak najbardziej z tyłu, na wszelkich lekcjach, a na angielskim szczególnie, ponieważ tych z przodu stażystka częściej wywoływała do odpowiedzi.
Musiała być chora i mieli zastępstwo. Chmara chłopców siedzących bliżej biurka wskazywała tylko na jedną nauczycielkę, co tłumaczyło i salę i spóźnienie.
W sumie to dobrze, lekcje z profesor Yuhi nie należały podobno do stresujących. Gorzej, że faceci wlepiający w nią gały mogli działać na nerwy.
Wszystko lepsze od tej pożal się boże stażystki, która wyglądała na osiemnaście lat, z tandetnym sztucznym kwiatkiem który zawsze nosiła we włosach, a zachowywała się jakby torturowanie uczniów wypracowaniami i gramatyką co zajęcia pomagało jej rekompensować sobie niepowodzenia życiowe.
Złośliwa mina Shikamaru mówiła, że nie zamierza darować sobie dziecinnych złośliwości.
- Ale mnie spotyka zaszczyt, powinni to ogłosić w prasie – stwierdził, kiedy Temari położyła swoją torbę na ławce obok niego.
Zignorowała tą uwagę.
- Dlaczego nie zadbałeś dla siebie o miejsce z przodu sali, jak cała reszta samców? – zakpiła.
Shikamaru wyszczerzył zęby.
- Spoko, to zagranie świadome. Stąd więcej widać, a profesor Yuhi ma niebotycznie długie nogi, i na dodatek dzisiaj jest w mini.
Temari prychnęła.
- Jaki ty dobrze poinformowany.
- Każdy, kto widział ją choć raz w ciągu dnia, zapamięta na długie lata w co była ubrana – odparł Shikamaru.- Wybacz, ale ty nie jesteś w stanie zrozumieć jakie wrażenie wywiera dobrze skrojony strój na zgrabnej kobiecie.
- Wiem, jakie wrażenie, mężczyźni są szalenie nieskomplikowani i łatwo rozszyfrować po reakcjach jaka myśl przemyka przez wasze nieskłonne do wysiłku intelektualnego szare komórki.
Shikamaru uniósł brwi.
- Dobra riposta – przyznał z samozadowoleniem.
Temari spojrzała na niego podejrzliwie.
- A z czego się tak mimo to cieszysz?
Shikamaru wyszczerzył się w uśmiechu.
- Wyszło na moje – powiedział.
Temari usiadła na krześle.
- Niby co?
- Nie pamiętasz? Powiedziałem ci to kiedyś, siadasz coraz bliżej mnie. Ale wiem, rozumiem – rozłożył bezradnie ręce. – Mój zwierzęcy magnetyzm musiał cię w końcu przyciągnąć, chociaż się broniłaś.
Temari chwyciła za pasek od torby.
- Chyba się jednak przesiądę. Nie ma tu miejsca i dla mnie, i dla twojego rozbuchanego ego.
Shikamaru złapał ją za rękę.
- Nie wygłupiaj się.
Temari spojrzała na niego.
- Nie wydaje mi się, że masz ochotę na konwersację z Karin.
Po krótkim zastanowieniu, położyła torbę na ziemi.
- W ostateczności mogłabym usiąść na podłodze.
Shikamaru popatrzył na nią spod oka.
- Aż tak jesteś zdesperowana? Przed przeznaczeniem i tak nie uciekniesz.
Temari prychnęła z sarkazmem.
- Byłeś u wróżki? Co jeszcze ci wywróżyła?
- Twoją dozgonną miłość.
Popatrzyła na niego z ukosa.
- Uważaj, bo zadławisz się tą swoją ironią. Co za dużo to niezdrowo.
Shikamaru spojrzał na nią wyzywająco.
- I kto to mówi. Myślałem, że sądzisz, że ironia jest jedyną możliwą formą konwersacji. Jednak nie jest taka fajna, kiedy nie tyko ty się nią posługujesz?
Temari przymrużyła oczy. Nie rozumiała, o co mu chodzi. Dzisiaj miał jakiś wybitnie zły dzień.
- Shikamaru, na czym polega twój problem? Jak ci nie odpowiada mój sposób bycia, nie musisz ze mną rozmawiać.
Czuła na sobie jego przenikliwe spojrzenie.
- Problem w tym, że to nie jest twój sposób bycia. Zły wpływ braciszka, ot i wszystko.
Temari spojrzała na niego z uwagą. Mówił całkowicie poważnie, co rzadko mu się zdarzało.
- Tak uważasz? Nie mam własnej osobowości?
Shikamaru przewrócił oczami.
- Ależ masz. Problem w tym, że dajesz się zdominować autokratycznej osobowości twojego brata.
Temari zjeżyła się wewnętrznie. Shikamaru nie jako jedyny uczepił się dzisiaj Gaary. Nie była przyzwyczajona, by ktokolwiek ośmielał się w jej obecności go krytykować.
- Masz jakiś problem? Mogę mu powtórzyć – odparła hardo.
Shikamaru zmarszczył brwi, ale nie zdążył odpowiedzieć, gdyż do sali weszła atrakcyjna kobieta na wysokich szpilkach.
Temari rzuciła chłopakowi zimne spojrzenie i wyprostowała się w krześle.
- Witam – odezwała się nauczycielka dźwięcznym głosem. – Pozwólcie, że się przedstawię, nazywam się Yuhi Kurenai, od dzisiaj będę prowadzić waszą klasę z przedmiotu język angielski. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna.

1 komentarz:

  1. Oooh, tak mało Sakurci, nie ma momentów z punktu widzenia Uzumakiego ani Saske, mojej ulubionej trójki, zaraz po Deidarze. <3 XD
    Świetny rozdział, ShikaTema to akurat uwielbiam i to od zawsze, świetną parę tworzą.XD
    Jak na razie na pewno tu będę zaglądać, zwłaszcza, że jestem ciekawa SS i NH.
    Mogłabym prosić o powiadamianie mnie o rozdziałach na gg: 40945340 albo w spamie na moim blogu: kroniki-konohy.blogspot.com, byłabym wdzięczna.
    Pozdrawiam gorąco.
    /~Kim EveLin.

    OdpowiedzUsuń