niedziela, 14 lipca 2019

10. Lepiej potknąć się o prawdę niż ją ominąć

Melduję się. Wybaczcie, że tak późno - nie miałam dostępu do komputera, to i nie miałam jak poprawić i opublikować rozdziału ;)

Fu miała kłopot z przystosowaniem się do nowego towarzystwa. 
Zerwała kontakt z długoletnimi znajomymi nie dlatego, że wszyscy byli z kręgu towarzyskiego Chikara - nie bezpośrednio z tego powodu. Co prawda, męczyły ją pytania, dlaczego zerwała z chłopakiem, ale bardziej denerwowało ją dociekanie, dlaczego zamiast na kolejny protest przeciwko szczytowi G-20 poszła na egzamin wstępny na uczelnię i czy to znaczy, że zamierza podporządkować się systemowi i rywalizować z karierowiczami o właściwe miejsce w czołobitnym społeczeństwie.

To, że nie utożsamiała się już z tym sposobem myślenia i że niektóre z tych sformułowań jedynie ją śmieszyły, było przerażające. W kilka tygodni pozwoliła się przekonać, że buntowanie się przeciwko zastanemu porządkowi społecznemu jest dziecinne i że pewne rzeczy można robić mądrzej.
Nie chodziło o to, że wcześniej o tym nie wiedziała. Jednak łatwiej było bezkrytycznie powtarzać antyglobalistyczne hasła i sprawiać wrażenie, że we wszystkie się wierzy, gdy liczyła się jedynie ze zdaniem osób, które robiły dokładnie tak samo.
Teraz, kiedy wyszła poza to hermetyczne środowisko, które było ściśle związane z Chikarem, udawanie oddanej idei przestało mieć sens. Nie znaczyło to, że w towarzystwie, w którym próbowała się odnaleźć, nie dostrzegała wad. Podstawowy problem był taki, że choć znajomi Yagury z dystansem podchodzili do rzeczywistości, poważnie traktowali studia i chodzili na cholerne zajęcia.
Fu nie chodziła na wykłady, które jej nie ciekawiły. To sprawiało, że miała sporo wolnego czasu. Może to i lepiej, bo bez żadnej straty mogła podczepić się do Hinaty, mimo że jej znajomi byli dzieciakami. Dlatego chętnie podwiozła ją popołudniu do parku.
Fu lubiła obserwować. A w tym towarzystwie było na co patrzeć i z czego wyciągać wnioski.
Ino, Sakura i Shikamaru spędzali czas beztrosko pod drzewem na trawniku - przynajmniej chłopak sprawiał wrażenie beztroskiego, w pozycji półleżącej podpierając się na łokciach, patrząc w niebo i popalając papierosa. Dziewczyny, które siedziały obok po turecku, nie wyglądały na rozluźnione - istniało między nimi łatwe do wyczucia napięcie. Sakura nieudolnie paliła papierosa, nie zaciągając się. Fu była ciekawa, o czym rozmawiały, więc zatrzymała się w pobliżu, udając, że zawiązuje sznurówkę w bucie. Stwarzanie pozorów okazało się do niczego niepotrzebne, bo i tak nikt nie zwracał na nią uwagi.
Sakura i Ino niby żartobliwie dogryzały sobie z powodu ocen. Fu uznałaby to za wyjątkowo infantylne, gdyby nie przekonanie, że to zaledwie wstęp. Kiedy obie dziewczyny zamilkły, być może urażone, Fu poczuła się rozczarowana.
- Odkleiłabyś się od tej komórki, Ino. Widać, że rączki cię świerzbią, żeby zadzwonić i się płaszczyć.
Fu była zbyt daleko, żeby dostrzec, jaką blondynka miała minę.
- O czym ty mówisz? - zapytała Ino, a w jej głosie nie pobrzmiewała już swobodna nuta, którą wcześniej dziewczyny wykorzystywały, żeby ukryć, jak mało w uszczypliwych uwagach jest żartów, a jak wiele złości.
Z perspektywy Fu ta znajomość była intrygująca. Ciekawiło ją, czy Sakurę i Ino można było nazwać przyjaciółkami. O ile na temat Shikamaru i Ino wyrobiła sobie pewną opinię, o tyle w tym przypadku się wahała. Miała wrażenie, że relacja Ino z Sakurą, chociaż powierzchownie przyjazna, opierała się w dużej mierze na rywalizacji. Dlatego nie potrafiły się dogadać, chociaż bardzo się starały.
Zupełnie przeciwnie oceniała relację Ino z Shikamaru - sprawiali wrażenie jakby nadawali na tych samych falach i nie potrzebowali żadnego wysiłku, żeby się zrozumieć. Fu już poprzednim razem dostrzegła, co tak drażni Karui. Teraz tylko miała potwierdzenie dla swoich wniosków.
Wcześniej, zanim miała okazję poznać to towarzystwo, nabrała przekonania, że Karui nie całkiem odpuściła sobie byłego. Nawet jeśli twierdziła, że to dawno zamknięty rozdział - i nawet mimo, że miała teraz innego chłopaka.
Fu nieraz słuchała bardziej lub mnie zawoalowanych skarg Karui na to, jak Ino zrobiła jej przykrość - i była przekonana, że relacjonowane sytuacje były na tyle subtelne czy nawet nieistotne, że Karui nie zwróciłaby na nie uwagi, gdyby nie to, że dalej czuje miętę do swojego eks.
Ale zauważywszy, że Ino i Shikamaru sprawiają wrażenie jakby istniała między nimi nierozerwalna nić porozumienia - co przejawiało się choćby w bardzo swobodnym traktowaniu granic przestrzeni osobistej drugiej osoby i porozumiewaniu się w większym stopniu gestami niż słowami - przestała się dziwić zachowaniu Karui. Dziewczyna po prostu czuła się przegrana, być może upokorzona.
Shikamaru, nawet jeśli tak jak twierdziła Karui, był zamkniętym elementem przeszłości, to jednak – zajmował na jakimś etapie jej życia ważne miejsce. Karui nie wahała się przyznać, że był jej pierwszą miłością i chyba spodziewała się, że on mógłby o niej powiedzieć to samo. Że w pewnym momencie życia, nawet jeśli tylko przez krótki czas - bo szczeniackie uczucia mają to do siebie, że szybko mijają - to Karui była dla niego najważniejsza. Wiązała Shikamaru z szeregiem ważnych emocji i wieloma pierwszymi doświadczeniami, wydawało się więc, że mogła się takiego zaangażowania uczuciowego spodziewać. Ale gdy patrzyło się na to, jak Shikamaru traktował Ino - jak oboje się nawzajem traktowali - można było mieć spore wątpliwości, czy Karui kiedykolwiek przebiła się przez otaczającą ich bańkę. Może jej się tak kiedyś wydawało. Ale teraz musiała zdać sobie sprawę, że było inaczej - nie zajmowała w głowie ani sercu Shikamaru bardziej szczególnego miejsca niż Ino, nawet jeśli jego związek z tą drugą był czysto platoniczny.
Ale czy rzeczywiście taki był?
Dla Fu ten temat był niezwykle frapujący. Miała wypracowaną teorię, która płynęła z doświadczenia - każdy w życiu jest sam. Nie ma bliskich związków między ludźmi. Tym bardziej nie ma bliskich związków długotrwałych, bo ewolucyjnie nie są one do niczego potrzebne. I nie ma czegoś takiego jak czysta i bezinteresowna przyjaźń, niezależnie od płci.
Zdawało się, że Shikamaru i Ino we własnym przekonaniu mieli taką czystą i bezinteresowną relację, ale dla Fu było to zupełnie niewiarygodne. Gdyby to nie było podszyte pociągiem seksualnym, nie mogłoby istnieć, a już na pewno nie tak długo.
Oczywiście, Karui nie chciała tego dostrzec, bo z tej perspektywy jej porażka była bardziej dotkliwa. Fu ciekawiło, czy koleżanka będzie miała okazję do przekonania się o własnej pomyłce.
Oczywiście, istniało też niewielkie prawdopodobieństwo, że to ona, Fu, się myli. Ale było ono bardzo niewielkie, gdyż rzadko się myliła.
Nie myliła się także będąc przekonaną, że niewinne przekomarzanki koleżanek, dotyczące spraw szkolnych, są podszyte jakimś głębszym konfliktem, który ma spore szanse wypłynąć na wierzch.
- Mówię o tym, że dzisiaj od rana nie potrafisz oderwać wzroku od telefonu, ale nie wygląda jakby wymieniała zwyczajowe miłosne smsy. Niech zgadnę, pokłóciłaś się z Gaarą - choć wy się przecież nigdy nie kłócicie - i teraz nie możesz się powstrzymać przed byciem tą osobą, która pierwsza wyciągnie rękę na zgodę. – Wypowiedź Sakury brzmiała jak starannie przemyślany przytyk.
- Przyganiał kocioł garnkowi - odparła Ino, ewidentnie zirytowana.
- Hej. - Shikamaru usiadł prosto na trawie i podjął nieudolną próbę wtrącenia się do rozmowy. Zdaje się, że do tej pory był myślami zupełnie gdzieś indziej - przysłowiowo bujał w obłokach. Miał słabe wyczucie chwili, bo skupił na sobie uwagę w niefortunnym momencie.
- Dobraliście się - oceniła Ino, patrząc na niego z ukosa. - Postanowiłeś udowodnić, że Temari nie będzie tobą rządzić, więc zamiast z nią porozmawiać zgrywasz luzaka. A ty - blondynka przeniosła wzrok na Sakurę - próbujesz się nauczyć palić tylko po to, żeby wkurzyć Sasuke. Co na pewno ci się uda, ale nie ma w tym żadnego sensu.
Sakura prychnęła ze złością.
- Spójrz na siebie, Ino. Pokłóciłaś się z Gaarą... Nie wiem, dzień, dwa dni temu? I jesteś cały dzień nerwowa jak ćpun na głodzie. Nieźle cię wytresował.
- Chyba powariowałyście - skomentował Shikamaru, który dopiero teraz zdał sobie sprawę, że żartobliwe dogadywanie zamienia się w bitwę na ostrą amunicję.
- Ja na pewno, skoro tutaj jeszcze jestem - odparła Ino. Wyjęła Sakurze z ręki papierosa i zaciągnęła się. - Tak to się robi. Jaki jest sens palenia fajek jeśli nie dajesz im szansy, żeby wyżarły ci płuca?
Fu uśmiechnęła się lekko. Najwyraźniej Sakura uderzyła w czułą strunę. Z pewnej perspektywy, ona sama nie dziwiła się, że Ino była podminowana. Ona by była, gdyby pokłóciła się z chłopakiem takim jak Gaara i nie miała z nim cały dzień kontaktu - zastanawiałaby się, czy nie znalazł sobie innego towarzystwa. Ino miała tym większe powody do nerwowości, jeśli to, co mówiła Karui było prawdą.
Trudno wyobrazić sobie powód, dla którego Karui miała zmyślać, ale Fu jakoś nie chciała uwierzyć w jej wersję wydarzeń. I to nie dlatego, że Karui wydawała się zbyt grzeczna lub Shikamaru zbyt porządny na zdradę - zdaniem Fu chłopcy z definicji nie byli godni zaufania. Ale trudno było uwierzyć, że Ino może mieć tak dobrą relację z Shikamaru, jeśli chłopak trzy lata wcześniej złamał nastoletnie serduszko uprawiając seks z jej koleżanką. Coś się tutaj nie zgadzało.
Sakura ewidentnie poczuła się dotknięta i wyrwała Ino papieros z ręki.
- Może twojemu facetowi powinnaś robić wykład o szkodliwości tytoniu, bo nawet nie wiesz, ile pali ze znajomkami za twoimi plecami - zripostowała.
- Odpieprz się - powiedziała Ino i otrzepała się z trawy, z ewidentnym zamiarem opuszczenia towarzystwa.
Fu już sądziła, że Shikamaru, który dotąd zachował pozory neutralności, nie wtrąci się, ale ostatecznie opowiedział się po którejś stronie - zresztą, musiał, bo gdy udawał niezaangażowanego, wyglądało to jakby milcząco popierał Sakurę.
- Ino, nie bierz wszystkiego tak poważnie - odezwał się, ale Fu pomyślała, że jego interwencja była mocno spóźniona. Ino rzuciła mu tylko wściekłe spojrzenie i odwróciła się na pięcie.
Ponieważ Shikamaru poszedł za nią, Fu pomyślała, że już nic tu po niej i podeszła do Hinaty, która rozmawiała ze swoim cichym adoratorem - Kibą. Brunetka sprawiała wrażenie, jakby rozpaczliwie szukała drogi ucieczki.
- Hina, mogę cię prosić? - spytała Fu, podchodząc do nich z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie czekając na odpowiedź, pociągnęła dziewczynę za ramię i wyprowadziła z zasięgu wzroku chłopaka. - Chcesz się stąd urwać?
Hinata wyglądała na lekko zaskoczoną propozycją, ale raczej nie rozczarowaną.
- Myślałam, że nie masz czego robić z popołudniem.
- Ależ mam, głuptasie. Jestem umówiona ze znajomymi. Przyszłyśmy, byłaś widziana, masz więc zapewnione alibi. Możesz się spotkać z ukochanym.
Brunetka miała nietęgą minę. Fu nie była pewna, czy to dlatego, że czyniła aluzje do jej życia uczuciowego czy dlatego, że - pośrednio - podkreśliła, że to ona, Fu, jest gwarantem zachowania przez nią pozorów bycia grzeczną dziewczynką przy jednoczesnym spotykaniu się z kim chce.
Nie zamierzała jej szantażować, ale dobrze było, żeby Hinata pamiętała, jak wiele zależy od jej dyskrecji. Sympatyczna kuzynka Nejiego była jej potrzebna, żeby móc dotrzeć do Ino i do Tenten.
Hinata w pierwszej chwili sprawiała wrażenie jakby chciała zaprzeczyć jej sugestiom, ale dała sobie spokój. Kiedyś musiało do niej dotrzeć, że nie każdego można przegadać. I nie każdego można oszukać.
Wiedząc, że wprowadziła koleżankę w zakłopotanie, Fu poczuła się pewniej, więc mogła pozwolić sobie na złośliwość.
- Nawiasem, powiedz mi, Hina, na jakie triki wyrywa się taki towar? Mam kogoś na oku. Może mogłabym skorzystać z twojego doświadczenia.
Hinata pokręciła głową.
- Z czego to wynika, że im mniej pewnie się czujesz, tym bardziej starasz się pokazać jak harda jesteś? - zapytała. - Ludzie cię nie lubią, bo każdego starasz się zawstydzić butnym sposobem bycia.
Fu nie była pewna, czy powinna poczuć się urażona – byłaby, gdyby usłyszała to od kogoś innego. Uważałaby te słowa za złośliwe i wredne. Hinatę trudno było posądzać o takie intencje. Można było za to wierzyć, że mówi to, co myśli. Była cicha, w towarzystwie sprawiała wrażenie zahukanej, ale miała dobrze poukładane w głowie i - chociaż nie sprawiała takiego wrażenia na zewnątrz - raczej wiedziała czego chce i gdzieś tam, w środku, skrywała cechy silnej osobowości. Pewnie dlatego teraz uczyła się jeździć na motorze i spotykała się z chłopakiem, którego można było posądzić o wiele, ale na pewno nie o słabość do nieśmiałych licealistek.
Na domiar wszystkiego, Hinata wiedziała więcej niż chciała zdradzić i była niezłą obserwatorką.
- Fu. Na tego, kogo masz na oku, triki nie zadziałają - oceniła. 

Ino z wściekłością kopnęła w nogę ławki, po czym odwróciła się. Nie rozumiała, dlaczego Shikamaru zadał sobie trud, żeby za nią pójść.
- Nie chcę cię oglądać - poinformowała.
Chłopak postanowił zignorować tę uwagę.
- Odpuść Sakurze. Ma zły dzień - zauważył.
Ino prychnęła.
- Co ty nie powiesz. – Miała na tym zakończyć wypowiedź, ale rozmyśliła się i dodała: - Ja też mam zły dzień. Wiesz dlaczego? Bo oboje zachowujecie się jak szczeniaki. Częstujesz ją papierosami? Serio?
- Mam tego nie robić? - zapytał Shikamaru tonem sugerującym skłonność do ugody. Na pewno zdawał sobie sprawę, że nie o papierosy chodzi.
Ino obdarzyła go krzywym uśmiechem.
- Jest mi wszystko jedno - powiedziała, chociaż nie była to do końca prawda. Ten cyrk z papierosami służył udowodnieniu czegoś. Temari nie znosiła tego, że Shikamaru pali i on teraz z jakiegoś powodu postanowił się z tym obnosić, świadomie lub nieświadomie robiąc jej na złość. Zresztą cała jego nagła komitywa z Sakurą w jakimś stopniu służyła zrobieniu Temari na złość.
Ino próbowała sobie zdroworozsądkowo wytłumaczyć, że to nie jest jej problem. Powinna przestać przejmować się związkiem Temari i Shikamaru - jeśli mieli ochotę go zepsuć z głupich powodów, niech tak będzie. Generalnie, jeśli Shikamaru miał ochotę zachowywać się jakby był kilka lat młodszy i wprost proporcjonalnie głupszy, była to jego sprawa.
Mimo takiego wniosku cała sytuacja ją niepokoiła, a ona nie potrafiła ocenić, czy wścieka się na Shikamaru czy raczej na fakt, że jego zachowanie prędzej czy później odbije się na niej. Temari, nie mogąc dotrzeć do chłopaka, odegra się na niej, bo jak nie zna się przyczyny konfliktów, najlepiej obwinić osobę trzecią.
- Wiesz, co myślę, Shikamaru? Skoro ty bardzo chcesz zrobić na złość Temari, a Sakura pragnie wkurzyć Sasuke, powinniście umówić się na randkę. Może przy okazji okaże się, że macie ze sobą więcej wspólnego niż tylko chęć zrzucenia kajdan i radość z robienia mi na złość.
Shikamaru patrzył na nią przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał - być może namyślał się, do którego zarzutu odnieść się najpierw.
- Nie robię ci na złość. Sakura też nie.
- No tak, ona tylko przenosi na mnie swoje frustracje, bo wkurza ją, że nie potrafi odpuścić sobie Sasuke, nawet jeśli by chciała. Nie wykorzystuj sytuacji.
Wydawało się, że te słowa go zirytowały.
- Co masz na myśli przez: nie wykorzystuj sytuacji?
Ino popatrzyła na niego wyzywająco.
- Nie wiesz? Świadomie lub nie, próbujesz wzbudzić w Temari zazdrość. Zgadzam się, że ona trochę przesadza wyładowując się na tobie za coś, na co i tak już nie masz wpływu, ale chyba to nie jest najlepszy sposób, żeby jej przemówić do rozsądku.
- Trochę przesadza? - powtórzył Shikamaru. - Ino, ja nawet nie wiem, czego ona ode mnie oczekuje.
Ino zgadzała się, że tutaj jest duża niejasność: ona też nie wiedziała, jakiego zachowania Temari oczekuje od Shikamaru. Niby się z nim nie pokłóciła, niby się nie obraziła, a jednak go unikała jakby chciała wymóc na nim ustępstwa. Shikamaru z pewnością popełnił błąd dość późno uświadamiając ją, że jego znajomości z dziewczynami miały o wiele głębszy wymiar niż zakładała - ale chyba nie podpadało to pod kłamstwo. I Temari nie mogła oczekiwać, że Shikamaru teraz to jakoś odkręci.
Ino podejrzewała, że w Temari teraz obudziły się wątpliwości, czy aby nie zaangażowała się w zbyt niepewny związek. Osiemnastolatek nie powinien mieć na koncie tuzina zaliczonych lasek – nic dziwnego, że w Temari takie podejrzenie budziło złość. 
- A czy ty zrobiłeś cokolwiek w kierunku uspokojenia jej, że nie bzykałeś się z każdą laską, z którą się umawiałeś? I że twoich seksualnych partnerek nie musi liczyć w dziesiątkach?
Shikamaru popatrzył na nią, jakby jej pytanie go rozbawiło. Wydawało jej się, że taka reakcja mało przystaje do powagi sytuacji.
- Temari wcale tak nie myśli. Nie z tym ma problem.
Wydawał się na tyle przekonany do swojej opinii, że nie próbowała jej podważać. Ostatecznie, to on dobrze znał Temari. I powinien wiedzieć, która część gorzkiej pigułki związanej z tym, że przed nią były jakieś inne, okazała się najtrudniejsza do przełknięcia.
- Cóż, zawsze mogę poprosić Gaarę, żeby z nią porozmawiał – stwierdziła Ino, chociaż nie miała ochoty tego robić. Temat Shikamaru był drażliwy. W kontekście jego z relacji z Temari mniej niż w innych, ale Ino nie była pewna, co teraz Gaara myślał o związku swojej siostry. Z pewnością nie uważał Shikamaru za godnego zaufania. Z drugiej strony, podobno akceptował, że Temari jest wystarczająco dorosła, żeby sama o siebie zadbać.
Ino była przekonana, że Temari, niezależnie od tego, z czym miała problem, z Gaarą by na ten temat porozmawiała - może więc warto było się uciec do takich środków.
- Przestań. Angażowanie w to twojego chłopaka byłoby chore - powiedział Shikamaru. Z tonu jego głosu wywnioskowała, że naprawdę tak myślał. I że raczej nie traktował jej propozycji poważnie.
Ona nie upierałaby się, bo wcale nie miała ochoty zmuszać Gaary do wtrącania się w uczuciowe problemy młodszej siostry - ale nie nazwałaby tego pomysłu chorym. Na dodatek Shikamaru wypowiadał się o Gaarze bezosobowo. Nie miał problemu z używaniem imienia jeśli o Gaarze wspominano jako o bracie Temari - ale nagle zmieniał podejście, kiedy musiał pamiętać, że Ino się z nim umawia.
No cóż, umawiała się z bratem jego dziewczyny i powinien to przyjąć do wiadomości. Naprawdę, mogło być gorzej.
- Co konkretnie byłoby w tym chore? - zapytała, mając nadzieję, że rozgniewanie nie jest łatwe do wychwycenia w jej głosie.
- Ino - powiedział Shikamaru, nadmiernie spokojnym tonem, tak jakby chciał podkreślić, że musi wykazać się wobec niej wyjątkową cierpliwością. – Główny problem Temari polega na tym, że jest o ciebie zazdrosna. I ty uważasz, że powinna ten temat omawiać z Gaarą, który jest twoim chłopakiem?
Ino w innych okolicznościach byłaby bardzo zadowolona, że jednak Shikamaru potrafi głośno przyznać, że przyjmuje ten ostatni fakt do wiadomości - nawet jeśli zwykle sprawia wrażenie jakby było inaczej. Ale teraz to zeszło na dalszy plan.
- Błagam cię - odezwała się i chyba w jej głosie naprawdę pobrzmiewała błagalna nuta. Wcześniej w ogóle nie zastanawiała się nad sprawą w tym kontekście. Nie uważała też, by antypatia Temari w kierunku jej osoby wynikała z zazdrości o Shikamaru. Zdaniem Ino, Temari miała powody jej nie lubić, jako osoby, która zabrała jej przywilej bycia w centrum zainteresowania brata. Nie dlatego, że kilka lat temu chodziła z Shikamaru - w sensie przenośnym i dosłownym - za rękę. - Temari chyba nie myśli, że doświadczenia seksualne zdobywałeś ze mną.
Jeszcze przed skończeniem wypowiadania tego zdania mogła się domyślić odpowiedzi, bo chłopak unikał kontaktu wzrokowego.
- Shikamaru - wycedziła przez zęby. Miała ochotę go trzepnąć w głowę, ale obawiała się, że mogłaby włożyć w to za dużo energii - i złości.
- Niczego takiego jej nie powiedziałem - odpowiedział w końcu chłopak. Jednak jego wzrok ujawniał poczucie winy. To sprawiło, że nie mogła wziąć jego słów za dobrą monetę.
Najwyraźniej Shikamaru od czasu, gdy rozmawiali na temat dziwnego zachowania Temari, doszedł do jakichś wniosków. Miał jednak duże opory przed podzieleniem się nimi.
- A co jej powiedziałeś?
Łatwo było się domyślić, że powiedział za dużo, przynajmniej we własnej ocenie.
- Zapytała, ile miałem lat, więc powiedziałem prawdę.
Już nawet nie miała siły się bardziej złościć, gdyż od dłuższej chwili było dla niej jasne: Shikamaru zorientował się, że to, co powiedział Temari, generowało nieporozumienia. Ale nie miał cywilnej odwagi, żeby to odkręcić. Udzielanie wyjaśnień spowodowałoby konieczność dalszego tłumaczenia się, a on przecież nie znosił takich kłopotliwych sytuacji.
- Więc teraz ona myśli, że ja cię rozprawiczyłam.
- Nie bądź wulgarna - skomentował chłopak, najwidoczniej nie mając pomysłu na bardziej właściwą reakcję wobec niewypowiedzianego zarzutu.
- Ty jeszcze nie słyszałeś, jak potrafię być wulgarna - odpowiedziała. - Musisz powiedzieć Temari prawdę. Albo część prawdy, tę istotniejszą. Nie mam ochoty być kozłem ofiarnym.
Po wyrazie twarzy rozmówcy widziała, że zamierzał się z nią wykłócać. Chyba nie zdawał sobie sprawy z rozmiaru swoich przewinień. Zależało mu na tym, żeby Temari przestała być w ich relacji tą osobą, która zawsze stawia na swoim – obojętnie, czy chodziło o podejmowanie decyzji czy o uzyskanie informacji. Ale jeśli teraz, dla odmiany, zamierzał by uparty i nie ustępować - wybrał sobie kiepskie pole do popisu. I kiepski moment. Ino miała ochotę ze złości wydrapać mu oczy.
I akurat teraz zadzwonił telefon.
Ino machinalnie wyciągnęła go z torebki.
- Nie odbieraj - odezwał się Shikamaru, który najwyraźniej tej rozmowy nie uważał za zakończoną. Ona wcale nie miała ochoty jej kontynuować. - Od rana jesteś jak przyklejona do komórki. Jak kocha, zadzwoni jeszcze raz.
Ino obdarzyła go nienawistnym spojrzeniem. Nie mógł znaleźć sobie mniej odpowiedniej sytuacji do złośliwości - złośliwości na poziomie Sakury, która także uważała, że Ino czeka na telefon od Gaary.
- Zejdź mi z oczu - warknęła niechętnie. Była tym bardziej rozdrażniona, że zauważyła numer na wyświetlaczu: tak, to na ten telefon czekała. Ale nie znaczyło to wcale, że z niecierpliwością.
Odrzuciła połączenie, ponieważ nie chciała, żeby Shikamaru usłyszał jaki fragment rozmowy. Popatrzyła na niego groźnie i odwróciła się na pięcie.
Idąc przez gwarny park czuła, jak adrenalina buzuje jej w żyłach. Nie była pewna, na kogo jest bardziej wściekła - na Shikamaru, na Gaarę, który konsekwentnie działał według obranej strategii i dzisiaj do niej nie zadzwonił, czekając aż ona pierwsza się do niego odezwie. Czy na małego, plugawego szantażystę, który wysłał jej rano mmsa i wyłączył telefon, żeby nie mogła się z nim skontaktować.
Był naćpany, to jasne. Wydzwaniał do niej tylko wtedy, kiedy był naćpany. Tym też go usprawiedliwiała, bo uważała, że na trzeźwo nie był zdolny do zachowań zahaczających o stalking.
Nie dawała jej też spokoju myśl, że sama sprowokowała Sakona. Sama zadzwoniła kilka miesięcy temu, bo chciała znaleźć Sasuke i Tayuyę. Najwyraźniej uruchomiła tym jakieś przygaszone wyobrażenia w jego głowie.
Ale z drugiej strony, to mogło nie stanowić żadnej różnicy. Sakon miał po prostu teraz za dużo wolnego czasu i zbyt dużo wolności, bo Tayuya przebywała na odwyku.
Ino oddzwoniła dopiero wtedy, gdy była przekonana, że nikt jej rozmowy nie usłyszy. Przez chwilę martwiła się, że Sakon postanowi kontynuować swoją gierkę i nie odbierze - a zależało jej, żeby odebrał. Teraz, kiedy przemawiała przez nią złość a nie strach przed konsekwencjami. I kiedy była przekonana, że nie warto z nim negocjować.
Odebrał po trzecim sygnale.
- Wiesz, jaka to miła odmiana? Kiedy do mnie dzwonisz zamiast blokować kolejny numer?
Ino musiała się powstrzymać, żeby go nie zbluzgać. Był pewny siebie. Sądził, że ją wystraszył. Denerwowało ją to tym bardziej, że miał rację. Przez cały dzień zastanawiała się, co powinna zrobić, żeby powstrzymać go przed wykorzystaniem tego zdjęcia. Ale od rana wiele się zmieniło.
- Nie umówię się z tobą - powiedziała, siląc się na spokojny ton. Za długo unikała konfrontacji. Gdy go zobaczyła w ulubionej kawiarni, zamiast uciekać bocznym wyjściem powinna była porozmawiać z nim twarzą w twarz lub po prostu zdzielić go w łeb. Może wtedy nie nabrałby przekonania, że może ją osaczyć i nie wpadłby na pomysł wygrzebywania zdjęć sprzed kilku lat, żeby ją szantażować.
Sakon odezwał się po dłuższej chwili. Prawdopodobnie spodziewał się z jej strony pytania o warunki ugody, a nie bezpośredniej odmowy. Zakładał, że świadomość nieobecności w pobliżu Tayuyi, która potrafiła go spacyfikować nawet wtedy, kiedy ostro przyćpał, na Ino wpłynie paraliżująco.
Poniekąd wpływała. Ino już dawno przyjęła do wiadomości, że Sakon ma dwie twarze i na wypadek ujawnienia się tej drugiej wolała, żeby Tayuya była gdzieś w pobliżu.
- Możesz się ze mną nie umawiać. Nie myślisz chyba, że chcę cię zmusić. - Sakon mówił powoli, jakby cedząc słowa, a ona zastanawiała się, co takiego wziął, że go do tej pory trzymało. Wcześniej liczyła, że zdąży zaliczyć zjazd zanim do niej zadzwoni. Wówczas byłby pełen skruchy i może skasowałby wszystkie stare zdjęcia. Ale i tak nie mogłaby mieć pewności, że następnym razem, będąc na haju, nie będzie jej znów szantażować.
- W takim razie, grzecznie cię proszę, skasuj mój numer i odczep się ode mnie - zasugerowała, dobrze wiedząc, że słowami nie osiągnie żadnego efektu. Dlatego zablokowała go wszędzie, gdzie się dało, i stosowała taktykę ignorowania zaczepek. Liczyła, że w końcu mu się znudzi.
- A to zdjęcie, Ino - usłyszała w słuchawce. - Co powinienem z nim zrobić: wrzucić do internetu czy wysłać twojemu chłopakowi?
Ino zawahała się. Wątpiła, by Sakon spełnił którąkolwiek z gróźb. Z drugiej strony to, do czego był zdolny, mogło zależeć tylko od substancji, jakie krążyły w jego żyłach. Miała do wyboru publiczne upokorzenie lub konieczność użerania się z nim, za każdym razem, kiedy postanowi jej przypomnieć, że ma w ręku coś, czym może ją skompromitować.
- Rób, co chcesz. Możesz się przy nim masturbować, jeśli masz ochotę. Ale przestań za mną chodzić, bo, jak wiesz, przed moim domem jest monitoring i gdy następnym razem cię zobaczę, zadzwonię na policję.

7 komentarzy:

  1. Uwielbiam przepychanki słowne Ino i Sakury. To takie prawdziwe.

    Shikamaru wydaje się samemu sobie robić problemy XD wiemy jaka jest Temari XD będzie ostro.

    Dość szybko dodałaś! Gratulacje xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu przegrałam :( Chyba przeznaczone jest dla mnie drugie miejsce ;)

      Usuń
    2. Jeszcze będzie okazja :)

      Usuń
  2. I niepotrzebnie wykorzystałam komputer służbowy do celów prywatnych. Za chwilę wychodzę i nie mam jak na spokojnie przeczytać, a nienawidzę tego robić w komunikacji miejskiej. Trochę pocierpię, ale pocieszę się tym, że jeszcze dzisiaj tu wrócę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszalałaś z tą Fuu :D Niby na razie niepozornie, bez dram i po cichu obserwuje wszystko, ale nie mogę się doczekać wejścia w wielkim stylu w życie bohaterów. Boję się, że to tylko wrażenie po "Miłość". Robię sobie wielkie nadzieje, że to będzie pierwszej klasy mąciwoda, ale mam z tyłu głowy Twoje słowa, że jeszcze nie zdecydowałaś. Przez Ciebie zmieniłam trochę zdanie o niej! :P

      Sakura w tym ff doskonale sprawdza się w roli osoby, której najbardziej nie lubię. Pomimo tylu lat chyba nadal nie pozbyłam się tego przeświadczenia, że to pusta dziewucha, która żyje urojeniami o doskonałym facecie, którego tylko jej oczy widzą. Kończę narzekanie na Haruno ;)

      Na razie czuję niedosyt, że te moje ulubione wątki, czyli oczywiście Gaara z Ino i Shikamaru z Temari, nie są w pełni na pierwszym miejscu, mało ich perspektywy, ale cierpliwie będę czekać :)

      Cieszę się, że tak szybko dodałaś :)

      Usuń
    2. Wedle życzenia. Będą sceny z perspektywy ulubionych parek :D

      Usuń
    3. Czytałam i jestem zachwycona! :D

      Usuń