Shikamaru w drodze do domu nie odezwał się ani słowem.
Kiedy znaleźli się pod blokiem, stało się jasne, że musi pierwsza coś powiedzieć.
- Nie wiem, dlaczego tak reagujesz. Nie zrobiłam nic złego.
Szatyn popatrzył na Temari, nie wyciągając rąk z kieszeni.
- Jesteś pewna? W takim razie powiedz, że nie poszłaś na tą kolację z odgórnym założeniem, żeby wywrzeć na moich rodzicach jak najgorsze wrażenie.
Nie mogła odpowiedzieć na to wprost, bo oczywiście obraziłby się śmiertelnie.
- Nie mam nic przeciwko twoim rodzicom. Ale nie chcę, żeby traktowali mnie jak synową.
- Właściwie, dlaczego nie? – zapytał Shikamaru.
Temari nerwowo potrząsnęła głową.
- Po prostu. Nawet gdybym się postarała, nie przypadłabym do gustu twojej matce.
- Nie możesz tego wiedzieć, skoro nawet nie spróbowałaś.
- Może lepiej, żeby nie mieli wysokich oczekiwań, nie będzie też powodów do rozczarowania – oświadczyła. – Zresztą, twoja matka do najsympatyczniejszych nie należy, z łatwością można było wyczytać między wierszami, że upatrzyła sobie już synową.
- Sprowokowałaś ją – powiedział Shikamaru niechętnie. – W rzeczywistości, nie jest fanką Ino i nigdy nie była. Więc wykaż się odrobiną zdrowego rozsądku i nie wariuj znowu na jej punkcie.
Temari przygryzła wargi.
- Nie zamierzam. Wcale nie wycofuję się z propozycji wspólnego wyjścia do pubu. Potraktuj to jako dowód mojej dobrej woli.
Ino
była już prawie pod domem. Wracała z zajęć ikebany.
Spojrzała
na zegarek. Dochodziła jedenasta. Z niechęcią pomyślała o swojej sytuacji.
Jedenasta,
sobotnie przedpołudnie. Znowu. Czeka ją kolejny weekend, w czasie którego nic
nie ma prawa się wydarzyć. Czas dłużył się nawet mimo tego, że miała sporo roboty
przy nadrabianiu braków przed egzaminami.
Próbowała
nie zastanawiać się nad tym, jak żałosne jest jej życie. Innego określenia
trudno byłoby użyć w sytuacji, gdy ma się siedemnaście lat i mimo wiosennej
aury z utęsknieniem wypatruje się zajęć
szkolnych.
Okazało
się jednak, że ten dzień nie będzie całkowicie ubogi w wydarzenia. Wiedziała to
już w momencie, gdy zobaczyła bramę swojego domu, a obok Gaarę. Dostrzegł ją od
razu i ruszył w jej kierunku.
Ino
z jednej strony ucieszyła się, że go widzi – inna rzecz, że natychmiast poczuła
z tego powodu złość na samą siebie, – z drugiej jednak miała złe przeczucia. Na
pewno nie przyszedł dlatego, że za nią tęsknił.
Prawdopodobnie dlatego przywitała go bardziej
opryskliwie niż zamierzała.
-
Zabłądziłeś w drodze do pracy?
Gaara
nie sprawiał wrażenia speszonego chłodnym przyjęciem. Takie niuanse nigdy nie
robiły na nim wrażenia.
-
Tak jakby – odpowiedział. – Pomyślałem, że nadłożę drogi, żeby zapytać, co tak
właściwie wyprawiasz.
Ino
domyśliła się o co mu chodzi, bo nie było za bardzo z czego wybierać.
Momentalnie poczuła złość, że ma czelność przychodzić, by prawić jej morały.
Skoro się od niej odciął, powinien sobie darować także i to.
-
Robię to, co mi się żywnie podoba, jak zawsze. Zdziwiony? – odparła
prowokująco.
Wciąż
miał niewzruszony wyraz twarzy.
-
W porządku. Przyszedłem tylko po to, żebyś oddała mi towar, który wczoraj
kupiłaś.
Tym
razem nie wiedziała, co odpowiedzieć. Była zbyt oburzona jego bezczelnością, by
od razu wymyślić jakąś ripostę.
-
Masz jakąś siatkę szpiegowską? – zapytała tylko.
-
Sakura do mnie zadzwoniła.
Ino
prychnęła ze złością.
-
Super. Muszę pamiętać, żeby więcej jej nie pomagać. Ona do ciebie zadzwoniła z
donosem, a ty przyleciałeś upewnić się, że nie przebywam w stanie nieważkości?
– powiedziała to z autentyczną goryczą; nawet gdyby chciała nie potrafiłaby
ukryć, że czuje się dotknięta takim podejrzeniem. Po tylu godzinach, które
przegadała z Gaarą, nigdy nie przyszłoby jej do głowy ponownie sięgnąć po
jakikolwiek narkotyk. Po prostu nie postrzegała tego jako alternatywę dla
czegokolwiek. I on powinien o tym wiedzieć.
- Obiecałem jej, że przyjdę. Sakura się o ciebie martwi. Oddaj
mi prochy i będzie po sprawie.
Ino
przymrużyła ze złością oczy.
-
Nie mam. Może wyrzuciłam, a może wypaliłam. Nie twoja sprawa.
Tym
razem zdołała go zdenerwować.
-
Ino… - odezwał się, ale nie pozwoliła mu skończyć. Nie chciała znów wysłuchiwać
jego krytyki.
-
Naprawdę uważasz, że byłabym taka głupia, by trzymać w domu narkotyki?
Po
jego spojrzeniu poznała, że nie zrozumiał, o co jej chodzi.
-
Kimiko przyjechała do Tokio. A mówiłam ci przecież, że przeszukiwanie moich
rzeczy to nasza rodzinna tradycja. Gdyby coś znalazła, w najlepszym wypadku
zesłałaby mnie na Okinawę, jeśli nie do Kazachstanu.
Gaara
wydawał się usatysfakcjonowany taką odpowiedzią – jakby go to uspokoiło, że
przez jakiś czas będzie przebywać pod kontrolą. Wiedział przecież, że Kimiko
odkąd nagle zaczęła poczuwać się do rodzicielstwa, starała się jej matkować
przy każdej okazji, gdy była w Tokio. A przyjeżdżała coraz częściej.
Reakcja
chłopaka ją rozjuszyła.
-
Ćpanie w domu i tak nie jest fajne, więc nie muszę niczego wynosić z imprez -
oświadczyła ironicznie. – I niech cię to nie obchodzi. Nie myśl sobie, że masz
prawo mnie pouczać.
Nawet
jeśli dotychczas miał ochotę z nią rozmawiać łatwo było wywnioskować po wyrazie
jego twarzy, że w tym momencie mu przeszło.
-Dla
wszystkich, zwłaszcza dla ciebie byłoby lepiej, gdybyś przestała zachowywać się
jak skrzywdzone dziecko – stwierdził spokojnie.
Ino
miała ochotę go uderzyć, sprawić, żeby w końcu coś go zabolało – przynajmniej
fizycznie. Nigdy nie czuła wobec niego agresji, ale Gaara przychodząc tutaj w
roli umoralniającego sędziego przelał czarę goryczy.
Mimo,
że próbowała tłumaczyć sobie to wszystko racjonalnie, miała do niego żal, że
zniszczył ich dawną relację. Widziała też swoją winę - o ileż byłoby łatwiej,
gdyby potrafiła przestać myśleć o tym pocałunku, - ale Gaarę obwiniała bardziej.
Jeszcze na początku, kiedy oceniała jego zachowanie jako wyrachowaną gierkę
obliczoną na usunięcie Temari kłód spod nóg na drodze do szczęścia z Shikamaru,
zakładała, że mogłaby jakoś przejść nad tym do porządku dziennego. Ale gdy
zaczęła się nad tym głębiej zastanawiać i dopuszczać do siebie możliwość, że
Gaara mógł działać pod wpływem emocji zrozumiała, że nie ma już szans, żeby
ratować choćby skrawki ich przyjaźni. Wolała nawet nie rozstrzygać, dlaczego
Gaara akurat tak się zachował. I to nie tylko dlatego, że Gaara prawdopodobnie
nie był zainteresowany budowaniem związku. Przede wszystkim ona nie widziała
możliwości bycia z kimś, kto relacje emocjonalne między kobietą i mężczyzną
sprowadza do reakcji chemicznych. Światopogląd Gaary za bardzo kłócił się z jej własnymi przekonaniami,
żeby mogli dojść do porozumienia.
-
Najlepiej byłoby, gdybyś w końcu definitywnie się ode mnie odczepił! –
praktycznie wykrzyczała mu te słowa w twarz.
Była
tak podenerwowana, że nawet nie zrozumiała jego odpowiedzi, prawdopodobnie było
to zwykłe „cześć”.
Odwrócił
się i odszedł. Dokładnie tak, jak chciała, ale wcale nie poczuła się przez to
lepiej.
Naruto
zawsze po intensywnym treningu wpadał na ramen do swojego ulubionego lokalu.
Tego popołudnia nie było żadnej znajomej kelnerki, za to przy ladzie zobaczył
Karui, która czekała na zamówienie. Nie namyślając się długo, usiadł na krześle
obok niej.
-
Dawno cię tutaj nie było, miałaś areszt domowy? – zapytał swobodnie, jakby
niewiele go to interesowało.
Dziewczyna
spojrzała na niego.
-
Tęskniłeś za mną? – zapytała z sarkazmem.
Naruto
poczuł się speszony tym pytaniem. Postanowił na nie nie odpowiadać.
-
Trafiłem z tym szlabanem, prawda? – zapytał zamiast tego. Karui milczała, więc dodał
po chwili: - Wiesz, zastanawiałem się ostatnio, dlaczego właściwie ucięłaś
kontakt ze wszystkimi ze szkoły i chyba to rozgryzłem. I przyznam, jestem
zaskoczony, że akurat ty pozwalasz chłopakowi dyktować, z kim ci się wolno
spotykać.
Karui
popatrzyła na niego spod przymrużonych oczu.
-
Jesteś zły, że Omoi cię uderzył, rozumiem. Przepraszam za niego.
Naruto
pokręcił głową.
-
Nie o to chodzi.
-
Ach, tak – mruknęła Karui, odwracając głowę. Jednak po chwili dodała: -
Prawdopodobnie każdy staje się zazdrosny, jeśli jego dziewczyna nagle zaczyna
być postrzegana jako atrakcyjna i pojawiać się na okładkach czasopism.
-
Jasne – przytaknął Naruto. – Ale to nie znaczy, że ten facet musi zamienić się
w tyrana.
Karui
przypatrzyła mu się z zastanowieniem.
-
Dlaczego właściwie tak cię to obchodzi? – zapytała.
-
Dobre pytanie – odparł Naruto szczerze. – Pewnie dlatego, że widziałem już
kilka takich sytuacji, w których facet dyktował warunki. To się zawsze źle
kończy – powiedział, myśląc o Sakurze.
Karui
uśmiechnęła się drwiąco.
-
W takim razie pewnie uspokoi cię fakt, że się wyprowadziłam.
-
Tak? – zdziwił się Naruto.
Karui
przytaknęła głową.
-
Na jakiś czas. Ale sama nie wiem, czy to coś da. Niektórzy się nie zmieniają.
Akamaru
zmęczył się aportowaniem i przysiadł na ziemi. Po chwili jednak znudziła mu się
bezczynność i poszedł zaczepiać Ikara, który leżąc na trawie spokojnie obgryzał
patyk.
Hinata
spojrzała na zegarek.
-
Na nas już czas – powiedziała. – Muszę pomóc cioci przygotować kolację.
Kiba
skinął głową.
Siedzieli
na ławce od dłuższego czasu. Hinata wiedziała, że jej problemy nie znikną po
jednej rozmowie, ale poczuła się lepiej wiedząc, że ktoś rozumie jej
wątpliwości.
-
Więc namyśliłaś się? Pojedziesz jutro do Hanabi? – zapytał szatyn.
-
Tak, chyba pojadę – odparła.
-
Mam wolne popołudnie i jeśli chcesz, mogę pojechać z tobą – zapewnił Kiba.
-
To miłe. Dogadamy się w szkole.
Kiba
skinął głową. Wyglądał, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał.
-
A pojutrze… Masz jakieś plany?
-
Nie.
-
W parku niedaleko lecznicy jest festyn, może się wybierzemy – zaproponował.
Hinata
popatrzyła na niego pewnie.
-
Jasne, czemu nie – powiedziała, ale po chwili się zreflektowała. – To znaczy,
nie wiem czy Tenten będzie miała czas, ona ostatnio tyle się uczy, ale jeśli
chociaż Sai z nami pójdzie, to jasne, możemy się wybrać.
Kiba
wyglądał na speszonego.
-
Tak, może miałby czas, ale ja miałem na myśli żebyśmy poszli sami, bez Saia.
Hinata
poczuła się, jakby ktoś nagle spuścił z niej powietrze.
-
Och – to było jedyne, co zdołała z siebie wydusić.
Szatyn
sprawiał wrażenie, jakby toczył wewnętrzną walkę, czy coś powiedzieć. W końcu
odezwał się:
-
Zawsze chcesz, żeby szedł z nami ktoś trzeci, martwi cię, że mogłoby to
wyglądać na randkę?
Hinata
poczuła, że się czerwieni.
-
Oczywiście, że nie – powiedziała szybko.
-
Ale właśnie zapraszam cię na randkę – sprecyzował Kiba.
Przez
chwilę nie wiedziała, co powiedzieć. Odwróciła wzrok.
Tenten
ostrzegała ją, że Kiba może z czymś takim nagle wyskoczyć. Hinata starała się
bagatelizować problem, ale właściwie sama dobrze wiedziała, że Kiba traktuje ją
inaczej, niż ona jego.
Wiedziała
też, że w końcu trzeba będzie postawić sprawę jasno.
Popatrzyła
na niego.
-
Nie umówię się z tobą na randkę.
-
Dlaczego nie? – zapytał. Nie wydawał się zaskoczony jej odpowiedzią.
Hinata
już wcześniej myślała nad tym, co mu powiedzieć, żeby wyrazić się jasno i go
nie zranić, i byłaby to bardzo długa przemowa. Teraz nawet nie zdążyła zebrać
myśli.
-
No tak, Naruto – powiedział Kiba i zawiesił znacząco głos. Oczywiście, oczekiwał,
że ona jakoś się do tego odniesie.
Właściwie, powinna.
-
Nie chodzi o Naruto – powiedziała. Była to częściowo prawda. Ostatnio miała
zbyt wiele rzeczy na głowie, by przejmować się Naruto. Nie miała ochoty z nim
rozmawiać, a on zdaje się zrozumiał to i ostatnio nie szukał z nią kontaktu.
Hinata uważała, że z czasem sprawa sama się rozwiąże. – W każdym razie, nie
tylko o to. Jesteś moim kumplem. Tylko. Wiesz o tym.
KIba
skinął głową.
-
Tak – przyznał. – Ale może, gdybyś spojrzała na to z innej perspektywy…
-
A jeśli nawet z innej perspektywy będę widzieć to samo? Nie potrzebuję
chłopaka, potrzebuję kumpla. A jeśli się zaczniemy umawiać, to wszystko zmieni.
Nie chcę tego, możesz to zrozumieć?
Zdawało
jej się, że sposępniał.
Ale
skinął głową na znak zgody.
Okej. Nie spodziewałam się, że w tak krótkim okresie czasu będę miała, aż trzy rozdziały do nadrobienia.xD
OdpowiedzUsuńNa początek napiszę co myślę o matce Hinaty - zdecydowanie jej nie znoszę. Hyori, która jest żoną ojca Ino jakoś tak mnie autentycznie wkurza. Nie wiem dlaczego. Ja na pewno gdybym była Hinatą, wręcz unikałabym tej kobiety. I co z tego, że są z wyglądu podobne? Charaktery mimo podobieństw zawsze są różne i tyle. Nie wyobrażam siebie w sytuacji Hinaty. Ja prawdopodobnie nie byłabym łagodnie nastawiona do osoby pani Yamanaki. Właściwie to dałaś mi chwilkę przemyśleń nad charakterem postaci Hinaty właśnie. W mandze może była nieśmiała, ale zawsze wydawała się osobą zdecydowaną, szczególnie gdy była to sfera uczuciowa. Z jednej strony ta nieśmiałość wkurzała, lecz z drugiej jednak wyznanie swoich uczuć do Naruto - ociekało odwagą. Szczególnie, że Hyuuga jednak przez długi okres czasu się wstydziła to wyznać. TY z drugiej strony pokazujesz niezdecydowanie tej postaci, właśnie w sferze uczuć. Co jest całkiem trafne, ponieważ ukazujesz jakiekolwiek wahania białookiej jeśli chodzi o uczucia. Nie, żeby coś jednakże Hinata jako osoba byłaby całkowicie w porządku. Tylko ta obsesja miłosna na punkcie Naruto mogła lekko wkurzać, aczkolwiek mi to nie przeszkadza. Odrzucenie Kiby - trochę mi było facia szkoda, lecz on już ma przecież miłość swego życia a jest nią... Turu! Turu! Akamaru!xD Ewentualnie masz jeszcze fanów KibaxHanabi, ale z mojego punktu widzenia ten paring jest fajny, lecz zupełnie nielogiczny.
Przejdźmy do wątku ShikaTema. Temari trochę złośliwie podchodzi do rodziców Nary. Wiadomo, że może nie spełni ich oczekiwań, jednakże po co zaraz grać zbuntowanego anioła i robić pierwsze złe wrażenie? Wiem, wiem to typowe dla Temari, no ale jednak... Dobre pierwsze wrażenie, znacznie wpływa na dalszą relacje z przyszłymi teściami. :P Nie mów, że nie chcesz ożenić się z Shikamaru, nasza droga Temari. Inaczej naprawdę stracisz inteligentnego oraz przystojnego faceta. Gdyby taki istniał w prawdziwym życiu to prosiłabym, żebyś mi go oddała i to dosłownie.xD Żart. Ale jednak w związku ShikaTema bardziej mi szkoda płci brzydkiej.
Wątek GaaIno jak zawsze genialny! Brakowało mi tylko kopnięcie w czuły punkt naszego Gaary za tamten pocałunek. :D No co za cham z tego Sabaku! Z TenTen flirtuję, a jeszcze Yamanakę pocałował! Normalnie baddass całej tej historii i największy padalec.xD Wybacz nie mogłam się powstrzymać, ale tak tą całą akcję odebrałam z perspektywy Ino. Biedny Gaara. Pocałował ją z szczerymi chęciami, ale mu coś nie wyszło. Bardzo mnie ciekawi wątek z narkotykami i dlaczego blondynka właśnie wplątała się w takie towarzystwo. Jednocześnie marzę o takim fragmencie jaki opisałam w swojej teorii spiskowej. In przerażeni ludzie, którzy mówią, że Gaara nie ma brwi byłoby bezcenne.
Co do Karui, pomimo że bił ją własny narzeczony to jakoś jej nie współczuję. Po prostu mam wrażenie, że zaszkodziła wielu osobom w przeszłości. Instynkt, który może być całkowicie mylny. Naruto albo sobie wybił Hinę z głowy[a to źle! Przyciśnij ją do ściany człowieku i okaż pomoc!], albo zawróciła mu w niej na chwile obecną Karui, za którą aktualnie nie przepadam. W każdym razie blondyn ma okazję się wykazac, bo zapowiada się niezły rozgardiasz w rodzinie Hyuuga.
No i na koniec - Cieszę się z fragmentu SasuSaku, choć było to tylko chwytanie się za rączki niczym w przedszkolu. Jeszcze buziaczka w policzek od strony Sasuke mi brakowało. Śmiechłam kiedy przeczytałam tą scenę, a jeszcze ta Tayuya w tle sprawiła, iż śmiałam się jeszcze bardziej. Naprawdę ta trójka jak małe dzieci się zachowuję.
Tayuya: Jeśli z nią pójdziesz do piaskownicy to się obrażę!
Sasuke: Jakby mnie to obchodziło. Idziemy Sakura! Ta piaskownica ma nieodpowiednie towarzystwo, lepiej pójdźmy na tą po przeciwnej stronie! - Chwyta ją za rączkę.
Sakura: Okej. - odpowiada, natomiast obrażona Tayuya wyrzuca grabki, całkowicie obrażona. W każdym razie czekam na jakąś akcje z TenTen. Dawno jej nie było.
Pozdrawiam Lavana Zoro :)
Jak ja lubię takie analizy :D
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie zwrócić uwagę na Twoje wspomnienie o paringu KibaHanabi... Mi się on podoba i brałam go poważnie pod uwagę (do n-tej serii Nakamy). Czemu nielogiczny? Spora różnica wieku, 5 lat, ale jak będa bliżej 20. będzie bez znaczenia :) Natomiast w Nakamie Hanabi jest starsza.
Też nie znoszą matki Hinaty, takiej jaką tu wykreowałam. Hinata nie jest do niej podobna, to tylko opinia Ino, której emocje przysłaniają logikę myślenia.
Podoba Ci się GaaIno? Cieszę się niezmiernie :] Ten paring wykluł się w czasie pisania Nakamy zupełnie przypadkowo i zdominował moją wyobraźnię. Może jestem zwichrowana xP
I raduje mnie, że dostrzegłaś komizm sytuacji. Rzeczywiście Tayuya zarzuciła fochem jak dzieciak. I Sasuke zachował się humorzaście, chłopak pozwolił się ponieść emocjom, które jednak ma.
Zaniedbałam Tenten, nieco mimochodem. Druga seria dobiega końca i ona jeszcze się pojawi w ważnej akcji z Nejim.