Z
przedpokoju dobiegło donośne szczekanie, odgłosy szurania, a potem odgłos
zamykania drzwi. Neji, siedział przy biurku i próbował rozwiązywać przykładowe
zadania egzaminacyjne, ale jakoś nie potrafił się skoncentrować. Odsunął
krzesło i podszedł do biurka. Po chwili na ulicy pojawiła się Hinata, prowadząca
Ikara na smyczy. Wreszcie, możnaby powiedzieć. Neji czekał, aż jego kuzynka
wyjdzie z domu od momentu, gdy matka wróciła z centrum handlowego.
Poszedł
do kuchni.
Matka
przygotowywała kolację, ale gdy tylko wszedł odwróciła się tyłem do szafki kuchennej
i spojrzała na niego wyczekująco.
-
Może mi wyjaśnisz, co miał znaczyć ten sms? Co to znaczy, że tak po prostu
zabrałeś ją do domu, mimo że byłyśmy umówione?
Neji
był przyzwyczajony do tego, by zawsze wyczerpująco odpowiadać na pytania i nie
odzywać się nieproszony w towarzystwie rodziców, ale tym razem po prostu
zignorował słowa matki.
-
Spotkałaś się z Hyori – odezwał się oznajmującym tonem.
Po
twarzy kobiety przemknął cień. Odwróciła wzrok, ale po chwili spojrzała na
syna.
-
Informowałam cię o tym, że zamierza przyjechać do Tokio. No więc, przyjechała.
Powiedziała
to takim tonem, jakby mówiła o pogodzie. Nejiemu trudno było w tej sytuacji
zachować zimną krew, mimo wszystko spróbował nadać rozmowie rzeczowy ton.
-
I co, zażyczyła sobie spotkania z Hinatą, a ty tak po prostu kazałaś jej
przyjść, bez uprzedzenia? Jak to sobie wyobrażałaś?
Matka
przymrużyła oczy.
-
Nie tym tonem.
Neji
zlekceważył jej słowa. W tej chwili było mu wszystko jedno, czy jego słowa
zostaną uznane za aroganckie.
-
Na co liczyłaś, tak szczerze? – widząc, że matka nie zamierza udzielić
odpowiedzi, dodał: - Spodziewałaś się, że jeśli zagrasz na elemencie
zaskoczenia Hinata nie będzie chciała z nią rozmawiać? – milczenie potraktował
jako potwierdzenie. – Nawet jeśli, za dwa dni by ochłonęła i poprosiłaby cię,
żebyś je umówiła. Nie sądzisz chyba, że nie skorzystałaby z okazji, by z nią
porozmawiać.
Matka
mierzyła go chłodnym spojrzeniem, ale nagle straciła panowanie nad sobą i
wybuchnęła:
-
Co twoim zdaniem powinnam zrobić? Hyori chce zabrać Hinatę do Kioto, i nie
zamierza liczyć się z nami! Zagroziła wytoczeniem sprawy w sądzie, a jej mąż ma
i pieniądze i kontakty.
Neji
przymknął oczy. Spodziewał się, że usłyszy coś takiego. Intencje ciotki nie
były trudne do odczytania, skoro przyjeżdżała, żeby się z nimi finansowo
„rozliczyć”. Widocznie nabrała przekonania, że pieniądze załatwią wszystko.
Matka
była wyraźnie wzburzona, nie potrafiła przemyśleć sprawy racjonalnie, skoro
zdecydowała się na coś tak nieprzemyślanego liczenie na żal Hinaty do matki.
Owszem, ten żal istniał, ale Hinata nie była osobą, która działałaby w oparciu
o negatywne emocje. Dziwne, że matka na to liczyła.
-
Nawet jeśli nie mamy żadnych możliwości działania, to nie jest powód, żeby
fundować Hinacie taką niespodziankę. Nic na tym nie ugramy. Poza tym nie
wolałabyś najpierw ty z nią porozmawiać, zanim Hyori przeciągnie ją na swoją
stronę?
Kobieta
usiadła na krześle. Wyglądała na bardzo zmęczoną.
-
To nic nie da. Hinata będzie chciała z nią zamieszkać.
-
Może – odpowiedział Neji, choć sądził, że w tym przypadku jego matka się nie
myli. – Mimo wszystko, powinniśmy spróbować załatwić to inaczej. Prosiłem, byś
pozwoliła mi porozmawiać z Hyori.
Matka
prychnęła ze złością.
-
I twoim zdaniem to coś zmieni?
Neji
nie potrafiłby udzielić odpowiedzi na to pytanie.
-
Powiedziałaś ojcu, że przyjechała do Tokio?
-
Nie.
-
Więc nie rozmawiaj z nim o tym, dopóki nie spotkam się z Hyori. Podasz mi jej
numer telefonu?
Matka
przez chwilę patrzyła na niego z wahaniem. Po chwili wstała i wyjęła z torebki
notes. Wyjęła z niej kartkę papieru i podała Nejiemu.
-
To numer do hotelu, w którym się zatrzymali.
Neji
złożył kartkę na pół i schował ją do kieszeni. Spojrzał na matkę i pomyślał, że
powinien powiedzieć jej coś uspokajającego, jednak nic nie przyszło mu do
głowy, więc skierował się do drzwi.
-
Neji – usłyszał głos a plecami. Odwrócił się. – Nie zapomnij, że Hyori zmieniła
nazwisko. Teraz nazywa się Yamanaka.
Dyrekcja
Konohy od zawsze kładła nacisk nie tylko na poziom lekcji, ale także na kwestię
„rozwoju umiejętności i zainteresowań wychowanków”. Dlatego nauczycielom,
którzy chcieli pracować w tej szkole stawiano wiele wymagań, wśród nich
obowiązek prowadzenia zajęć pozalekcyjnych i kół zainteresowań w każdym
semestrze. Niektórzy nauczyciele spełniali to kryterium z zapałem, inni mniej
chętnie. Opinię „króla nadgodzin” miał profesor Sarutobi, który zawsze
wykraczał poza niezbędne minimum, a w rekordowym dla siebie semestrze prowadził
dziesięć różnych kół zainteresowań. W ostatnim roku się ograniczył – złośliwi
twierdzili, że postanowił pójść za głosem serca i jednak opuszczać od czasu do
czasu mury szkolne, by dać się ponieść uczuciom.
W
tym semestrze nauczyciel prowadził cztery koła zainteresowań i – jak zwykle –
jego zajęcia cieszyły się największym zainteresowaniem. Z uwagi na wysoką
frekwencję musiał rozdzielić grupę uczęszczającą na zajęcia kółka naukowego
fizyków na dwie, mające zajęcia w różne dni tygodnia. Najmniej popularne były
zajęcia kółka szachowego, które zwykle odbywały się w kameralnym, kilkuosobowym
gronie. Shikamaru był z tego bardzo zadowolony, bo nie znosił tłoku i gdyby
osoba prowadzącego nawet do tak niszowej dziedziny przyciągnęła niespodziewanie
masy ochotników, musiałby z nich zrezygnować. W poprzednich latach shogi
cieszyło się ogromną popularnością i trudno było pomieścić uczestników w sali, prawdopodobnie
dlatego profesor zdecydował się zmienić profil zajęć na grę w stylu europejskim
– wychodził z założenia, że lepiej nauczyć zainteresowanych zasad nowej gry niż
organizować spotkanie dla ludzi, którzy
i tak grają w shogi na co dzień. Pomysł wydawał się być dobry, bo rzeczywiście
ludzie przychodzili na zajęcia po to, by uczyć się zasad, więc co tydzień
pojawiały się nowe twarze. Na zajęcia przychodziło dużo dziewczyn, co z punktu
widzenia Shikamaru było okolicznością sprzyjającą – bez skrupułów mógł
lustrować wzrokiem ładne dziewczyny i nie ryzykował, że oberwie za to po
głowie. Co prawda, był teraz poważnym człowiekiem w poważnym związku – ale
uważał, że nawet w tej sytuacji coś mu się od życia należy.
Jeśli
szachami interesują się tylko intelektualistki, jak twierdzili niektórzy, to
trzeba było przyznać, że w przypadku uczennic Konohy intelekt idzie w parze z
urodą. Co tydzień pojawiały się nowe dziewczyny i zawsze było na czym oko
zawiesić. A jeśli nawet jakieś zajęcia były mniej interesujące pod tym względem
- zawsze można było liczyć na obecność Mayu z pierwszej b, która jak na
dziewczynę wykazywała niezwykle konsekwentne zainteresowanie szachami, a na
dodatek miała cechy, które czyniły z niej ideał. Shikamaru z jednej strony
cenił ładne rysy twarzy i nienaganną sylwetkę, ale zwracał też uwagę na
delikatny makijaż i kobiece zachowanie, które są niezbędne, by dziewczyna była
atrakcyjna. Niestety, coraz więcej dziewczyn było pozbawionych wyczucia i
dobrego smaku, co było widać zarówno w ich wyglądzie, jak i zachowaniu.
Przyjemnością było przebywanie w towarzystwie kogoś, kto wie, na czym polega
kobiecość. Nawet jeśli ta osoba była trochę zbyt nieśmiała.
Zdaje
się, że małomówność też uważano kiedyś za konieczną cechę prawdziwej damy, ale
w tym jednym aspekcie Shikamaru nie był staromodny. Nie znaczyło to, że podoba
mu się styl bycia hałaśliwych dziewczyn, których ostatnio spotykało się coraz
więcej. Uważał jednak, że jeśli ktoś ma coś ciekawego do powiedzenia, nie powinna
go hamować nieśmiałość. Od kilku tygodni uporczywie próbował wciągnąć Mayu w
jakąś rozmowę, ale ona zawsze zdawała się być na tyle speszona, że udzielała
jedynie krótkich odpowiedzi. Prawdopodobnie jego wysiłki wcześniej zakończyłyby
się powodzeniem, gdyby wziął pod uwagę, że kobiety – nieśmiałe czy nie –
zazwyczaj uwielbiają plotkować, a już na pewno nie unikają rozmowy wtedy, gdy
tematem są romanse.
Mayu
na początku rozgrywki szachowej odpowiadała półsłówkami jak zawsze, choć
Shikamaru miał wrażenie, że zerka na niego z nietypowym zainteresowaniem. W
końcu przemogła się.
-
Myślisz, że profesor Sarutobi zaprosi cię na ślub?
Pytanie
tak zaskoczyło szatyna, że na szybko wykonał nieprzemyślany ruch na szachownicy.
Spojrzał na Mayu, myśląc, że specjalnie odciągnęła jego uwagę od gry, w której
– jak zwykle – miał przewagę.
-
Bardzo śmieszne – burknął.
Dziewczyna
musiała źle zrozumieć jego odpowiedź, bo odezwała się usprawiedliwiającym
tonem:
-
Ja tego nie wymyśliłam, wszyscy zastanawiają się, kiedy będzie ten ślub i czy
profesor zaprosi uczniów. Przynajmniej tych ulubionych.
Shikamaru
być może powinien poczuć się urażony– nie pierwszy raz ktoś sugerował, że jest
faworyzowany przez wychowawcę. Jednak zupełnie mu to umknęło wobec pozostałej
części zdania.
-
Zdaje się, że „wszyscy” nie mają lepszych tematów. Skąd ten nagły pomysł ze
ślubem?
Mayu
popatrzyła na Shikamaru ze zdziwieniem.
-
Naprawdę o niczym nie słyszałeś? Cała szkoła huczy od plotek, więc myślałam, że
wszyscy w twojej klasie wiedzą. Podobno pani profesor Juhi jest w ciąży.
Shikamaru
pokręcił głową z niesmakiem. Generalnie nie uważał, żeby plotkowanie było
szkodliwe i nie oburzał się na to, że dziewczyny uwielbiają rozmawiać o
nauczycielach. Ale sądził, że zainteresowanie jakim ostatnio wykazują się
uczniowie względem domniemanego związku anglistki z profesorem Sarutobim
zaczyna robić się niezdrowe. Jak widać miał rację, skoro ktoś zaczął
rozpowszechniać tego rodzaju niesprawdzone informacje. A że były niesprawdzone
był niemal pewien, ponieważ w innym wypadku doszłoby to już do jego klasy,
skoro profesor był jej wychowawcą. Jeśli cała szkoła „huczy”, a nikt im jeszcze
tego nie powtórzył – znaczy, że są to insynuacje.
-
Rewelacja. Pofesor Tsunade w ubiegłym roku szkolnym była w ciąży trzy razy,
ciekawe czy da się pobić ten rekord.
Mayu
wzruszyła ramionami.
-
Gdyby to było takie sobie gadanie nie powtarzałabym tego.
Shikamaru
uniósł brwi.
-
A nie jest to czcze gadanie? Faktycznie uważasz, że to prawda?
Mayu
przygryzła wargi.
-
Nie mam pojęcia. Ale zdaje się, że plotka się potwierdza, bo pani profesor od
przyszłego semestru idzie na roczny urlop. Na pewno, bo powiedziała nam to
dzisiaj na zajęciach.
Shikamaru
przeanalizował tę niespodziewaną informację, czując się mocno zawiedziony.
Zresztą niewątpliwie nie tylko on, profesor Juhi była bardzo lubianą
nauczycielką, szczególnie przez
chłopaków.
-
Cóż, nauczycielom przysługuje prawo do urlopów, więc chyba nie jest takie
dziwne, że z niego korzysta.
Mayu
potrząsnęła głową.
-
No tak, ale chyba musi mieć ważny powód, skoro oddaje swoją klasę innemu
nauczycielowi na ostatni semestr, tuż przed egzaminami – powiedziała z
przekonaniem.
-
Może ich nie lubi – odparł Shikamaru kpiąco. – Zresztą, wszystko jedno jaki
jest powód urlopu, dlaczego wszyscy od razu tak się tym podniecają?
-
Prawdopodobnie dlatego, że liczą na huczny ślub i zaproszenia. Sądzą pewnie, że
profesor Sarutobi nie może żyć bez uczniów.
Shikamaru
nie był jedyną osobą w drugiej a, do której dotarły rewelacje o niespodziewanym
szczęściu, które spadło na wychowawcę. Następnego dnia w szkole ten temat był
szeroko dyskutowany w klasie. Jak widać, w tej szkole nic nie utrzymuje się
zbyt długo w tajemnicy. Ludzie z innych klas nagle całkowicie zrezygnowali z konspiracji
i okazało się, że na przerwach do
Shikamaru wybierały się całe wycieczki złożone z dziewcząt chcących
wyłudzić od niego jakieś informacje. Chłopak nigdy wcześniej nie żałował tak
bardzo, że przylgnęła do niego etykietka „ulubionego ucznia profesora”. Na
szczęście szybko zorientował się, że istnieje prosty sposób na odstraszenie
hałaśliwych dziewcząt z niższych klas – na przerwach wystarczyło towarzystwo
Temari, której najwidoczniej się bały.
Nie
da się ukryć, że sytuacja była trochę poniżająca. Oto teraz był niemal
„przywiązany” do swojej dziewczyny, bo gdyby tylko został przydybany poza
zasięgiem jej wzroku, otoczyłaby go chmara spragnionych sensacji nastolatek.
Temari oczywiście doskonale o tym wiedziała i nawet nie próbowała ukryć, jak
bardzo ją to bawi. Shikamaru wolał jednak znosić jej kpiny niż towarzystwo
rozchichotanych dziewczyn, które jedna przez drugą wykrzykiwały absurdalne
pytania, przy okazji strzelając oczami, bo to była dobra okazja, by zwrócić na
siebie uwagę kolegi ze starszego rocznika.
Zresztą,
Temari najwidoczniej postanowiła pokazać lepszą stronę swojego charakteru, bo złośliwości
ograniczyła tylko do jednej przerwy.
Kiedy
wychodzili ze stołówki po lunchu Shikamaru pomyślał nawet, że okoliczności
koniec końców mu sprzyjają. Chociaż Temari ostatnio pozwoliła sobie
wytłumaczyć, że nie okłamał jej rozmyślnie w sprawie Ino i przestała się
obrażać, ostatnio gorzej się dogadywali. Nie spędzali razem tyle czasu co
wcześniej, chłopak miał wrażenie, że Temari stara się go unikać.
W
holu przed stołówką zawsze był spory ruch, mijali się tam uczniowie zdążający w
różnych kierunkach, a na długiej przerwie było ich szczególnie dużo, mimo to
dla wielu osób to właśnie hol był najodpowiedniejszym miejscem do prowadzenia
prywatnych rozmów. Z uwagi na hałas istniało małe prawdopodobieństwo bycia
podsłuchanym, a ponieważ było tu dużo przestrzeni terenem „przechodnim” był
środek sali, zaś pod ścianami znajdowały się wygodne ławki, które z racji
atrakcyjnej lokalizacji zarezerwowane były dla tych, którzy najbardziej liczyli
się w szkolnej hierarchii - w większości dla uczniów trzecich klas. Tutaj
przesiadywały na przerwach grupki dziewczyn rozprawiających na temat mody. Shikamaru
zwykle trzymał się z dala od tych ławek, ale nic nie powiedział, gdy Temari
wychodząc ze stołówki podeszła wprost ku jednej z nich. Uznał, że to nawet
dobrze, ponieważ to mogła być dobra okazja, by wyjaśnić sprawy do końca.
Temari
usiadła na ławce i spojrzała w stronę grupki dziewczyn stojących przy schodach,
prowadząc ożywioną dyskusję. Nietrudno było się domyślić na jaki temat, można
było mieć wrażenie, że wszystkie dyskusje tego dnia dotyczą tylko jednej
sprawy.
-
Kto by pomyślał, że będziesz do mnie uciekał przed zainteresowaniem wiernych
fanek – odezwała się z charakterystyczną dla siebie dozą uszczypliwości Temari.
– Dlaczego nie korzystasz z okazji?
Shikamaru
uniósł brwi.
-
Dlaczego mam wrażenie, że do czegoś zmierzasz, tylko kluczysz zamiast
powiedzieć o co ci chodzi?
Temari
wzruszyła ramionami.
-
Nie chodzi mi o nic konkretnego.
-
Skoro tak twierdzisz – odparł Shikamaru, nie kryjąc irytacji. – Ale takie
zachowanie do ciebie nie pasuje. Zazdrość do ciebie nie pasuje – powiedział z
naciskiem.
Temari
odwróciła wzrok od grupki pod schodami i popatrzyła na niego zwężonymi oczami.
-
Myślisz, że jestem zazdrosna o te dziewczynki?
-
Szczerze mówiąc, zaczynam myśleć, że jesteś zazdrosna o Ino.
Temari
zmierzyła go wzrokiem i prychnęła.
-
Możesz sobie z nią flirtować ile ci się podoba. Tylko, wiesz, to trochę
żenujące, biorąc pod uwagę, że podrywa wszystkich naokoło. Zresztą,
prawdopodobnie dlatego tak świetnie do siebie pasujecie.
Shikamaru
szybko przeanalizował dopiero co usłyszane słowa.
-
I nadal upierasz się, że nie jesteś zazdrosna?
Temari
przygryzła wargi. Najwidoczniej nie zamierzała nic powiedzieć, więc chłopak
uznał, że to on powinien pociągnąć dalej ten wątek.
-
Powiedziałem ci, jak było. Ino i ja to zamknięty rozdział. Na zawsze. Co nie
znaczy, że nie będę się z nią przyjaźnić.
Temari
przewróciła oczami.
-
Jakżebym śmiała cię do tego zmuszać. Rzeczywiście musi ci na niej bardzo
zależeć, skoro ci nie przeszkadza, że jest kłamliwą suką. Bardziej oczywiste
jest tylko to, że faktycznie jest to sprawa zamknięta, skoro o niczym nie
chciałeś mi powiedzieć – powiedziała ironicznie.
-
Próbowałem ci to wytłumaczyć, ale widocznie nie dość uważnie słuchałaś.
Temari
patrzyła na niego z widocznym niedowierzaniem.
-
Słuchałam bardzo uważnie. Ale wiesz co? Myślę, że z rozmysłem mnie okłamałeś,
albo sam nie wiesz, o czym mówisz. Gdyby to nie było ważne, powiedziałbyś mi
wcześniej, miałeś milion okazji. Nie pisnąłeś słówka właśnie dlatego, że nawet
teraz ma to dla ciebie znaczenie.
Shikamaru
potrząsnął głową.
-
O nie, nie wmawiaj mi, że potrafisz ocenić wszystko lepiej ode mnie. Przede
wszystkim nie powiedziałem, że to w ogóle nieważne, tylko że teraz nie ma już
dużego znaczenia. A nie rozmawialiśmy o tym, bo to było do przewidzenia, że
wszystko wyolbrzymisz. Od początku nie znosisz Ino i szukasz tylko pretekstu,
żeby okazywać jej to jeszcze bardziej.
Temari
uśmiechnęła się sarkastycznie.
-
No tak, najwidoczniej mam względem niej jakieś kompleksy.
-
Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Szukasz powodów, żeby uważać ją za najgorszą. I w
ten sposób łamiesz dane słowo, bo miałaś się do niej nie uprzedzać, pamiętasz?
Ja swojej obietnicy dotrzymuję i nie czepiam się twojego brata.
Temari
wykrzywiła wargi.
-
Zabawne, że akurat te dwie sprawy ze sobą mieszasz.
Shikamaru
westchnął ze zniecierpliwieniem. Miał wrażenie, że Temari w ogóle nie jest
zainteresowana tym, co ma jej do powiedzenia.
-
Czy możesz chociaż postarać się zrozumieć, co do ciebie mówię, czy mam to narysować?
Temari
zmierzyła go spojrzeniem.
-
Rozumiem, co do mnie mówisz.
-
I?
-
I przyjmuję to do wiadomości. Ale zanim ocenię poczekajmy, aż będziesz miał
okazję to udowodnić.
Shikamaru
popatrzył na nią z niedowierzaniem.
-
Udowodnić, że na nią nie lecę?
Temari
potrząsnęła przecząco głową.
-
Nie. Chodzi mi o coś innego. Prędzej czy później, okazja się znajdzie.
Sakura
pierwszą część przerwy spędziła w bibliotece, dlatego poszła na lunch później
niż zwykle. Nie zamierzała zabawić tu długo, więc zamówiła tylko onigiri.
Usiadła przy stoliku, twarzą w kierunku szyby oddzielającej stołówkę od holu.
Miała nadzieję, że Sasuke, który od kilku dni nie pojawiał się w szkole,
przyjdzie na popołudniowe zajęcia. Głupia nadzieja, ale taka możliwość
istniała, i wtedy nie chciałaby go przeoczyć. Chłopakowi należała się solidna
bura, a kto jeśli nie ona miał go przywołać do porządku.
Sasuke
oczywiście się nie pojawiał, ale Sakura zauważyła Ino. Dziewczyna podeszła do
Gaary i dała mu jakieś książki. Po chwili weszła na stołówkę. Sakura pomachała
do niej. Ino skinęła głową, a po chwili usiadła obok, stawiając na stole tacę.
-
Znalazłaś chwilę, by wyrwać się z biblioteki i coś zjeść, brawo – powiedziała z
przekąsem. - Myślałam, że nigdy stamtąd nie wyjdziesz. Znów idziesz na cały
dzień do hospicjum, że douczasz się na przerwach?
-
Tak jakby – odparła Sakura swobodnie. - Zabieram panią Chiyo do teatru. Jeśli
brakuje ci mojego towarzystwa, może pójdziesz z nami? – zapytała.
-
Nie, dzięki – odpowiedziała Ino. – Wiesz, super że chcesz zapewnić starszej
pani rozrywkę, ale nie sądzisz, że powinnaś też mieć trochę czasu dla siebie?
Chociażby na naukę?
Sakura
wzruszyła ramionami.
-
Jak wcielanie w życie twojego planu? Wydusiłaś coś z niej? – spytała blondynka
od niechcenia. Raczej nie spodziewała się potwierdzenia, zresztą Sakura
przypuszczała, że ten temat tak naprawdę jej nie interesuje. Nie miała jej tego
za złe.
-
Żebyś wiedziała. Ale nie spodziewaj się złego słowa na jej wnuka, o nie. Pani
Chiyo jest jego fanką. Jest przekonana, że chłopak zapracowuje się niemalże na
śmierć dla odzyskania rodzinnego majątku.
Ino
popatrzyła na nią, zaintrygowana.
-
Słucham?
-
Okazuje się, że syn pani Chiyo i jego żona zostawili jakieś długi. Nawet bardzo
duże, jeśli wierzyć jej rozeznaniu. Dom zadłużony hipoteką, i podobno teraz
wnuk pracuje, żeby to spłacić. Obiecał jej, że będzie mogła tam znów
zamieszkać.
Ino
przymrużyła oczy.
-
Myślisz, że kłamie?
Sakura
zastanowiła się.
-
Nie w tym rzecz. Myślę, że znalazł sobie wygodną wymówkę. Widać woli pracować i
spłacać, nie przejmując się babcią. Mógłby przecież sprzedać ten dom i spłacić
długi. Wątpię, żeby pani Chiyo zależało na tym rodzinnym balaście.
-
Zamierzasz się dowiedzieć, czy masz dobre odczucia – stwierdziła Ino domyślnie.
– A jeśli tak, to co? Zrobisz chłopakowi awanturę i zmusisz go, żeby zmienił
priorytety?
Sakura
nie dostrzegła ironii.
-
Żeby to było takie proste – westchnęła. – Jeszcze nie wiem. Lepiej byś mi
powiedziała, co to było przed chwilą.
-
Co przed chwilą?
-To
co oddałaś Gaarze, czy to były podręczniki do francuskiego? Cenne pokłady
wiedzy, której potrzebujesz do egzaminu?
Ino
zacięła wargi.
-
Nie potrzebuję pokładów jego wiedzy. Słownictwa mogę uczyć się z innych
materiałów. Wierz lub nie, zdam ten cholerny egzamin.
Sakura
wcale nie zamierzała podważać jej możliwości.
-
Okej, ale żeby od razu zarzucać fochem?
Ino
przymrużyła oczy.
-
Nie wiem, kto tu zarzucił fochem. To Gaara rzucił mi te książki jak psu kości.
Nie potrzebuję jego łaski.
Sakura
wahała się przez chwilę, w końcu postanowiła postawić na bezpośredniość.
-
Czy to będzie bardzo niedyskretne jeśli spytam, o co tak właściwie poszło?
Przyjaciółka
rzuciła jej niechętne spojrzenie.
-
O co miało pójść? Znudziło mu się pomaganie tępakom.
Sakura
wzniosła oczy ku górze.
-
Dziewczyno, czemu ty się tak od razu unosisz. Powiedział ci, że jesteś tępa?
Nie. Chyba nie sądziłaś, że do końca szkoły Gaara będzie ci pomagał po kilka
razy w tygodniu, wszyscy trzecioklasiści mają teraz urwanie głowy, uczą się do
wstępnych na studia.
Ino
przymrużyła oczy.
-
Myślisz, że musisz mi to tłumaczyć? Ty też sądzisz, że jestem skończoną
egoistką i tylko wszędzie szukam własnej korzyści?
Sakura
nie dociekała, kto jest pierwszą osobą, która tak myśli. Była przyzwyczajona do
tego, że rozmawiając z Ino nie ma sensu oczekiwać odpowiedzi na wszystkie
pytania. Jednak postanowiła się nie poddawać w
temacie, który ją najbardziej interesował, a nuż dziewczynie się coś
wymsknie.
-
Nie sądzę – powiedziała ostrożnie, - ale nie rozumiem, dlaczego aż tak się
oburzyłaś. Sama twierdziłaś, że Gaara zadaje się z tobą tylko dlatego, że
wymyślił sobie misję ratowania niedouczonych, więc nie powinnaś chyba tak tego
przeżywać, że poszłaś w odstawkę skoro ma teraz tyle nauki.
-
To nie ma nic do rzeczy, jakoś nie cierpiał na brak czasu dopóki nie…
Sakura
uniosła brwi. Ino nie dokończyła.
-
Dopóki nie co? – drążyła nastolatka, teraz już bardzo zaciekawiona. - Powiedziałaś
mu coś?
Ino
przypatrzyła jej się podejrzliwie.
-
Co miałabym mu powiedzieć?
Sakura
zawahała się.
-
No, nie wiem – powiedziała przeciągle. – Może… Daj spokój, nie znamy się od
wczoraj, możesz mi powiedzieć. Zabujałaś się?
Ino
wyglądała jakby miała zamiar powiedzieć coś zgryźliwego, ale zapowietrzyła się.
-
Nawet jeśli, nie wpadaj w panikę. Przejdzie ci – zawyrokowała Sakura.
-
Nic z tych rzeczy! – oburzyła się Ino. – Ja się o to nie prosiłam, on mnie
pocałował.
Sakura
nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Dopiero po chwili uświadomiła sobie,
że przypatruje się koleżance z otwartymi ustami. Więc je zamknęła.
-
Pewnie jesteś teraz zadowolona – mruknęła Ino, próbując ukryć zażenowanie.
-
Eee… Nie – wydukała Sakura.
-
Nie? Ciekawe – odparła blondynka opryskliwie. – Z upodobaniem snułaś własne
teorie, chyba nie zaprzeczysz.
-
No tak, ale…
-
Ale co?
Sakura
westchnęła.
-
Nie życzę ci, żebyś wpakowała się w kłopoty.
Ino
prychnęła.
-
Na to chyba trochę za późno – stwierdziła z lekceważeniem.
-
Nie, mówię poważnie. W tej sytuacji nie powinnaś się z nim zadawać, chyba nie
masz takiego zamiaru.
-
Masz co do tego jakieś wątpliwości? Chyba dałam wystarczająco do zrozumienia,
że nie będę tolerować jego cynicznych zagrywek.
Sakura
nie zrozumiała, co kryje się pod tym określeniem, ale to, co powiedziała Ino nie
rozwiało jej wątpliwości, wręcz przeciwnie. Miała wrażenie, że jej przyjaciółka
tak dobitnie manifestuje swoje niezadowolenie, bo liczy na jakiś rodzaj
„nawrócenia” ze strony Gaary i powrotu do poprzedniego układu.
-
Tak mówisz, ale zdaje się, że nie rozumiesz, co mam na myśli. Chodzi mi o to,
że w ogóle powinnaś dać sobie z nim spokój, to nie jest chłopak dla ciebie. A
nawet jak dojdziecie do porozumienia on znowu z czymś wyskoczy, na pewno się
tak łatwo nie podda.
Ino
potrząsnęła głową.
-
Z czym miałby znów wyskoczyć? – zastanowiła się przez chwilę, spojrzała na
Sakurę. – Jeśli jeszcze się nie zorientowałaś, o co w tym chodzi pozwól sobie uświadomić, że chciał usunąć Temari kłody spod nóg. Chyba nie sądzisz, że Gaara na mnie leci.
Chciał, żebym odczepiła się od Shikamaru. Więc skoro się odczepiłam powinien być zadowolony, prawda?
Sakura
pomyślała, że Ino prezentuje w tej sprawie niesamowicie pokręcony tok myślenia.
Zawsze twierdziła, że Gaara jest wzorcem szlachetności, teraz twierdziła, że
byłby zdolny manipulować jej emocjami, żeby coś osiągnąć. Co więcej, wyglądało
na to, że to wcale nie zaburzało w oczach Ino obrazu Gaary jako chodzącej
doskonałości.
-
A dlaczego właściwie? – postanowiła jej wytknąć coś innego.
Ino
nie zrozumiała pytania, albo nie chciała zrozumieć.
-
Dlaczego co? – zapytała.
-
Dlaczego odczepiłaś się od Shikamaru, po tym, jak Gaara cię pocałował? Bo ja
nie widzę logicznego związku przyczynowo-skutkowego.
Ino
wyglądała, jakby miała ochotę zakląć.
-
Sakura, dlaczego nie skupisz się na swoich problemach? Skoro jesteś w takim
refleksyjnym nastroju pokontempluj sobie nad zachowaniem Sasuke. Może
wymyślisz, jak go ściągnąć z powrotem do szkoły i co robi, gdy go w niej nie
ma.
Sakura
nachmurzyła się.
-
Wiem, co robi. Imprezuje. Wiem, co przydałoby się zrobić. Niestety, nie mam co
liczyć na Naruto.
-
Albo raczej nie chcesz go w to wciągać – odparła Ino, która z widocznym
zadowoleniem przyjęła zmianę tematu.
Miała
rację. Sakura nie chciała o nic prosić Naruto. Było jej głupio. Odkąd Naruto
zmusił ją do bezpośredniej rozmowy i poprosił o jasne wyjaśnienie tego, co
zrobiła wtedy, na trybunach, czuła się jeszcze gorzej we własnej skórze. Naruto
zażądał, żeby wprost powiedziała, czy coś do niego czuje. Oczywiście nie mogła
go okłamać, a tym samym przyznała się do bycia podłą manipulantką. Chociaż
Naruto od tej rozmowy zachował się w stosunku do niej naturalnie, nie potrafiła
spojrzeć mu w oczy.
-
Gdybym miała okazję pogadać teraz z Sasuke, może by to coś dało. Niestety, on
mnie unika, a ja nie wiem, gdzie oni teraz bywają – przyznała niechętnie. – Jak
tak dalej pójdzie wyrzucą go ze szkoły, a ja nawet nie mam możliwości, żeby coś
zrobić.
Ino
parsknęła ze zniecierpliwieniem.
-
A gdybyś miała możliwość, co byś zrobiła? Przygadała mu? Chyba nie myślisz, że
to coś da. Sasuke doskonale wie, co robi, nie jest dzieckiem, chociaż się tak
zachowuje. Jeśli chce się stoczyć ty mu w tym nie przeszkodzisz, wręcz
przeciwnie, na przekór będzie robił to samo.
Sakura
potrząsnęła głową.
-
Nie możesz tego wiedzieć. Nie znasz go lepiej niż ja.
-
Pewnie – zgodziła się Ino. – Ale wcale nietrudno rozgryźć jego zachowanie.
Buntuje się przeciw wszystkiemu i wszystkim, bo taki ma kaprys. Dopóki mu się
nie odwidzi,, nikt go nie powstrzyma.
Sakura
zlustrowała blondynkę spojrzeniem.
-
Naprawdę tak sądzisz? Czy gdybym trzy lata temu była mniej zajęta swoimi
sprawami, wystarczająco, żeby zauważyć, w jakim zaczęłaś bywać towarzystwie i
bym z tobą pogadała, nie poszłabyś po rozum do głowy?
Ino
zastanowiła się.
-
To była zupełnie inna sytuacja.
-
No dobra, ale załóżmy hipotetycznie, że by tak było. Potrafisz sobie wyobrazić,
co byś zrobiła?
-
Nie posłuchałabym cię. Jeśli ktoś chce zniszczyć sobie życie to tak zrobi.
Jeśli ma ochotę się zaćpać, to żadne tłumaczenia nie pomogą.
-
A ty jakoś się nie zaćpałaś – Sakura nie dawała za wygraną.
Ino
wzruszyła ramionami.
-
Doszłam do wniosku, że za bardzo tym wtedy ułatwiła moim rodzicom życie. Ale
wiesz co? Jeśli jesteś taka uparta dobrze, możemy chociaż zepsuć Sasuke humor
i przy okazji wkurzyć Tayuyę. Tak się składa, że wiem, gdzie będą jutro.
No nareszcie notka. Nawet nie wiesz jak na to czekałam. Bardzo intrygujący jest wątek z.matka Hinaty. Ma na nazwisko Yamanaka tak? No ale jeszcze bardziej ciekawi mnie co ma zamiar zrobić Ino z Sakura. Z niecierpliwością czekam na więcej. Pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuń